I
K-
similis ci sum. fnardesco in ąuantum similis ei n/m" (Confessio• nest Jl, i), 1) (Czymże jest to, co przeblyskuje mi! wstrząsa bezboleśnie mym sercem? I wzdragam się, i zapalam. Wzdragam się, na ile jestem wob c tego ni -podobny, za pa ban, na ile pr lobny).
.V umir
iOga n „zna n wywc
w
życic
Po biblijnym Jakubie i woluntaryście Augustynie trzecim chronologicznie przodkiem duchowym Rudolfa Otto był sam Luter. Biograficznie, jeżeli wierzyć wynurzeniom teologa, nawet pierwszym. Pisze bowiem: „Przecież u Lutra, w De serw arbi-trio, ukształtowało się mi zrozumienie numinosum i jego odmienności od racjonalności na długo, nim odnalazłem jc w ąadoś* Starego Testamentu i w momencie religijnego lęku w historii religii"7. —
Podróże Rudolfa Otto do Maghrcbu, Indii, Chin, Japonii nie były bezowocne w sensie naukowym. Na uniwersytecie w Getyndze przygotował się do filologicznej analizy literatury religijnej kanonów Wschodu. Znał te pisma może najlepiej ze wszystkich współczesnych mu rodaków i one to ukazały mu religijny kult zgrozy, owo ukryte przed cywilizacją zachodnią mjjstcrium irc-mendum. „Owej mistyki grozy (Grauens), jaka występuje w niektórych formach mistyki Indii, w Bhagavad-Gicie, w rozdziale 11, w niektórych Jormach mistyki Siwy i Durgi, w całej ponurej formie tantryzmu zarówno buddyjskiego, jak i hinduistycznego — tego wszystkiego nie ma na Zachodzie” 8.
I tu dochodzimy do punktu, który budził zastrzeżenia nic* tylko u katolików i licznych protestantów, ale nawet u najbliższych współpracowników i wychowanków (np. u H. Fricka). Numino-rum, świętość jako czysta i niesprowadzalna do niczego kategoria n priori w duchu Kanta, nie ma nic wspólnego z żadną inną dziedziną kultury, nic ma nic wspólnego z moralnością. Numinosum j *. amoralne. Może wymagać ofiar z ludzi, może nakłaniać do wandalizmu, do kanibalizmu (np. sławny hymn kanibalislyczny faraona Unasa — Teksty ż piramid 273 i 274), do wojny świętej, :ije do zbrodni z punktu widzenia interesów grupy czy nawet całej ludzkości. W sensie ottowskim nie były bezpodstawno wywody profesora Leona f na o religijnym podłożu hitlery/.mu•»
w Języku hebrajskim.
warl.i 7. poruszonych w Pas llriligu kategorii to dywi nacja.
■eg słów samego Otto jest to ,,władza duchowa, dzięki które]
w zjawiskach*'Dywinarjn to zmysł religijny, dany w bardzo nierównym stopniu poszczególnym ludziom. W najwyższym stop-' U darem dywinacji obdarzeni są założyciele religii i sek*, owi biblijni Jakubowie. Podobne pojmowanie dywinacji zdradza wy* raźny protestantyzm Rudolfa Otto i katolicko nastawiony Wilhelm Schmidt doskonale to wykrywa: protestancki jest elitarny, „niedemokratyczny” przydział łaski, jak również protestancki jest indywidualny pozainstytucjonalny kontakt ze świętością. Katolicką nie. nęe 1 vA nj;.\\y” Mu c tej heretyckiej nauki o łasce
i indywidualizmie wierzącego widać w takiej wypowiedzi: „Reprezentuje on (Otto — T. M.) tezę, że religijna dywinacja, tzn. t raktyczne, osobiste wywieranie irracjonalnego wpływu nie jest diine każdemu, nic każdemu nawet religijnie wrażliwemu czło-'• bkowi, ale stanowi przedmiot specjalnego, osobistego uzdolnienia” 11.
Przenikanie nuvxinosum poprzez nieliczne, wybrane media do ogółu ludzkości stanowiło dla Otto wytłumaczenie genezy religii założonych. Wszyscy wielcy założyciele religii są egzemplarzami biblijnego Jakuba. Odkrywają oni świętość w sposób tak porywający i sugestywny, że cale pokolenia sycą się ich wizją. Odkrywają świętość każdy na swój sposób, ponieważ ta aprioryczna kategoria może być tylko symbolicznie uprzystępniana, nigdy zaś w pełni ogarnięta. Stąd specyfika wszystkich religii założonych,
/ których każda nieco odmiennie podchodzi do absolutu numino^ sum, podobnie jak w balladzie buddyjskiej ślepcy obmacujący słonia odkrywają go to pod postacią trąby, to ucha, to kła, to skóry. Jak Sóderblom ukuł kom paraty styczną formułę religii uniwersalnych: „Czym Chrystus dla chrześcijaństwa, tym czytanie (Koran) dla muzułmanina, a Nauka (Dharma) dla buddysty”, podobnie Rudolf Otto mógłby zestawić świętego człowieka chrześcijaństwa ze świętą księgą islamu i świętą nauką buddyzmu. Co łączy ze sobą Chrystusa, Mahometa i Buddę, to właśnie odkrywcze spojrzenie na świętość. W tym sensie odżegnywali się oni od cudolwórstwa jako prostego zawieszania praw przyrody, bo przecież nie o negację rzeczywistości im chodziło, lecz o prze-