Ludożercy są wśród nas




Moje wypracowania



TEMAT: Ludożercy są wśród nas.

Ludożercy są wśród nas. Ale co to znaczy? Czy mamy rozumieć to dosłownie, że ludzie zjadający ludzi są dookoła nas? Spróbuję się nad tym zastanowić i objaśnić, co to hasło oznacza.
Myśl zamieszczona na samym początku rozprawki jest głównym tematem wiersza pt.: "List do ludożerców" Tadeusza Różewicza. Już na początku można wywnioskować, że podmiot liryczny ironicznie i ośmieszająco nazywa ludożerców "kochanymi" choć kanibale są okrutni i bezwzględni dla innych.
Podmiot w tym wierszu to człowiek, który obserwuje współczesny świat i nie godzi się on na zło, którego dopuszczają się ludzie. Ludzie ci są jakby bez serca, chociaż obserwator wierzy, że w każdym człowieku drzemią humanitarne uczucia.
Tak samo, jak w wierszu, w rzeczywistości każdy człowiek martwi się tylko o siebie i zajmuje się tylko sobą, a nawet innym przeszkadza aby samemu osiągnąć cel.
Otaczający nas ludzie uważają, że świat kieruje się prawami dżungli, że zwycięża i przetrwa ten, który jest najsilniejszy, ma pieniądze lub władzę.
Życie "kanibali" obraca się wokół nich samych. Są zaborczy, egoistyczni, nie ma w nich prawdziwie ludzkich uczuć, nie potrafią kochać, darzyć innych przyjaźnią.
Pod koniec utworu poeta odwołuje się do religii chrześcijańskej. Jeżeli ludzie nadal będą nawzajem sobie wyrządzać krzywdy, nie dostąpią zmartwychwstania i zostaną potępieni.
Wiersz ten jest prośbą i ostrzeżeniem dla ludzi na całym świecie o przestrzeganie podstawowych zasad moralnych, które powinny być dla każdego człowieka wartością najważniejszą.

Uwagi nauczyciela: Zakończenie nie na temat. Praca krótka, ale stylis. poprawna.


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: Osiągnięcia techniki...

W tej rozprawce zastanowię się, czy opinia o tym, że współczesne osiągnięcia techniki, poszerzające możliwości człowieka mogą być dla niego źródłem zagrożenia.
Jak zresztą każdy widzi, wchodząc w XXIw. mamy przed sobą nieograniczone możliwości tworzenia i wymyślania coraz to nowszych rzeczy. Ale czy nie jest to oby niebezpieczne dla ludzkości na naszej Błękitnej Planecie?
Odkrycie możliwości regulowania rozczepialności atomów radioaktywnych spowodowało gwałtowny rozwój elektrowni atomowych. Jest to teraz bezpieczny i w miarę ekologiczny sposób produkowania prądu, gdyż nie spala się tam węgla. Ale odkrycie to spowodowało powstanie broni jądrowej, która posiada ogromną siłę rażenia i powoduje ogromne zniszczenia i skażenia środowiska.
Przypatrzmy się teraz komunikacji. Nie wyobrażam sobie życia w wielkim mieście bez samochodów, tramwajów itp. Są to wygodne i szybkie środki komunikacji ale... gdyby nie te spaliny. Ogromna ilość ołowiu i dwutlenku węgla dostaje się do atmosfery i skorupy ziemskiej, powodując groźne w skutkach zanieczyszczenia powietrza, a to odzwierciedla się w zmianach klimatu, czyli coraz cieplejszych latach, zaniku takich pór roku jak wiosna i jesień, powstaniu dziury ozonowej, przez którą dostają się szkodliwe dla ludzi promienie UV.
Podporą świta jest gospodarka, czyli fabryki, zakłady itp. Niestety dymy, które wydobywają się z tych "zadymiaczy" zawierają takie związki jak SO 2, przez który powstają kwaśne deszcze, niszczące wszystko, co spotkają na swojej drodze.
Wysoki stopień rozwoju elektroniki również bardzo ułatwia ludziom pracę. Np. komputery wykorzystywane są już w większości biur i banków. Również w samolotach komputery sterują lotem. Ale co będzie gdy komputer się pomyli? Przecież jest to tylko maszyna. Kto wie, czy za 20 lat roboty nie zawładną Ziemią!
Zgadzam się z tym, że rozwój techniki pomaga ludziom, ale jak widać ma to też swoje złe strony.

Uwagi nauczyciela: Krótko, zwięźle - ale na temat. Forma poprawna.


--------------------------------------------------------------------------------



TEMAT: Dlaczego Iwaszkiewicz zatytułował swoje opowiadanie "Ikar"

W tej rozprawce zastanowię się i spróbuję odpowiedzieć na pytanie, dlaczego Iwaszkiewicz zatytułował swoje opowiadanie "Ikar".
Mit o Dedalu i Ikarze jest bardzo podobny do opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza, gdyż w obydwu utworach ukazane jest, Jak Ikar i Michaś żyją w niewoli i próbują jakoś uciec od otaczającego ich świata. Ikar dzięki swoim skrzydłom mógł szybować jak ptak i cieszyć się, że "wydarł ptakom tajemnicę lotu". Michaś natomiast uciekał w cudowny świat literatury, czytając ksiązki o ulubionej tematyce.
Obaj bohaterowie zginęli tragicznie. Byli tak zafascynowani i zamyśleni, że nie zdawali sobie sprawy z niebezpieczeństwa, jakie ich czekało. Również w obu utworach były podobne reakcje otoczenia na nieszczęście chłopców.W micie pasterz pasł owce, rolnik orał ziemię, a rybak łowił ryby, choć był tak blisko nieszczęścia Ikara. To samo zaobserwowałem w utworze Iwaszkiewicza. Gdy gestapowcy wysiedli z samochodu, aby zabrać chłopca, nikt nie zwrócił na to uwagi. Obaj spotkali się z zupełną obojętnością ze strony innych. Wszyscy byli tak zajęci swoimi sprawami i pracą, że nikt im nie pomógł. A może nie chcieli pomóc?
Również obaj chłopcy zginęli niezawinioną i daremną śmiercią. Co zawinił Michaś? On tylko czytał książkę, a że trafił akurat na samochód gestapo, to był tylko przypadek. Również Ikar leciał tylko trochę za wysoko, a ciepło promieni roztopiło wosk.
W obydwu utworach występuje ten sam motyw, powtarzają się losy. Mamy tu do czynienia z motywem ikaryjskim czyli samotnością człowieka w momencie śmierci.
W utworach tych również zauważamy, że śmierć obu postaci dostrzegają artyści, którzy są bardziej wrażliwi i spostrzegawczy. Nie są obojętni na krzywdę ludzi i w swoich utworach czy obrazach ukazują to, co zobaczyli.
Uważam, że Iwaszkiewicz słusznie nazwał swój utwór "Ikar", gdyż oba opowiadania są do siebie bardzo podobne.

Uwagi nauczyciela: Brak


--------------------------------------------------------------------------------



TEMAT: Dramat pokolenia Kolumbów na podstawie "Elegii o... (chłopcu polskim) K.K.Baczyńskiego.

Spróbuję przedstawić tragizm, jaki przeżywało pokolenie Kolumbów, tragizm, który przeżył każdy z nich myśląc o szczęściu, jakie mogłoby istnieć, gdyby nie wojna.Doskonale opisał to Krzysztof Kamil Baczyński w wierszu "Elegia o ... (chłopcu polskim)".
Wiersz ten pokazuje świat marzeń, radości i szczęścia.Brak w nim miłości do ludzi.Chłopiec ten (bohater wiersza) mógł tylko śnić o cudownej kochającej się rodzinie i szczęściu.Widział on tylko krew i zewsząd otaczającą śmierć.Życie jego było przepełnione smutkiem.Oglądał tylko "krajobrazy" leżących nieżywych ludzi, wśród "żółtych ściegów pożóg", czyli ognia i wybuchów.Dookoła jego głowy były "morza" wisielców, wiszących na drzewach za to, że są Polakami.Wkoło widział tylko śmierć,spustoszenie i ból.
Chłopiec ów mieszkał na ziemi,którą kochał i dobrze znał,ale Niemcy mu ją odebrać.Bronił się, jak tylko mógł.Kochającymi "żelaznymi łzami" zroszony był każdy skrawek jego okolicy,którą bardzo, ale to bardzo kochał.
Synek nie miał cudownej i pięknej młodości,wręcz przeciwnie.Wychował się w ciemnościach zła.Okropne było dla niego również to, że nigdy nie był bezpieczny.Zawsze w każdym momencie do jego domu mogli wtargnąć Niemcy, i zabrać go.Również nie mógł czuć się bezpieczny nigdzie.Wszędzie czyhało na niego jakieś niebezpieczeństwo, które w jednej chwili może zabić.Chłopiec, żeby nie zginąć, oczywiście musiał się bronić.Dla autora "najwstydliwszą z ludzkich dróg" było zabijanie innych ludzi, dla ratowania siebie samego,dla ratowania ojczyzny.
"I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc", aby zabijać wroga, aby przeżyć.Młody "biały" chłopiec z maszyną śmierci", czyli "czarną bronią", wychodzi w noc. Słyszał on tam zło, z każdą minutą nasilające się, i jeżące się jak sierść kota.Lecz padł na ziemię, robiąc znak krzyża, i nie wiadomo, czy to była kula, czy po prostu pękło jego serce.Nie tylko on zginął.Zginęło wtedy wielu ludzi.Takiego dokonali wybory.Jednak optymistyczne jest to, że mimo otaczającego ich zła udało się im ocalić swoje człowieczeństwo - zostali "jaśni", umieli wybaczać.
Na podstawie tego wiersza, doskonale uświadomić sobie można,co wtedy przeżywali Kolumbowie. Przelali oni cały dramat, który przeżyli, na papier.


--------------------------------------------------------------------------------



TEMAT: Czy słowa "jestem niewinny" wypowiedziane prze profesora Sonnenbrucha są prawdą?

"Jestemm niewinny". Takie słowa powiedział profesor Sonnenbruch. Ale czy na pewno tak jest? Czy rzeczywiście "nie ma sobie nic do zarzucenia"? Spróbuję zastanowić się nad tym.
Profesor był taki człowiekiem, który gardził tym, co robią inni Niemcy.Nie chciał zabijać i mordować po to aby mieć na własność całą Europę.Czuł wstręt i obrzydzenie na widok niemieckiego munduru,Hańbą jego życia był jego syn, Willi Sonnenbruch, wysokiej rangi urzędnik SS, który działał w faszystowskich Niemczech. Błędem profesora było to, że on wychowywał Willego i widocznie zrobił to źle.
Walter nie cieszył się ze zwycięstw Niemców, chociaż sam był Niemcem. A mimo to nigdy nie wystąpił publicznie przeciwko polityce Hitlera. Był w tej sprawie obojętny. A może bał się sprzeciwić prawie cały Niemcom. Profesor był tak znany w całych Niemczech, że z pewnością wielu ludzi by mu pomogło i poparłoby go. Gdy do jego domu przyszedł Joachim Peters - antyfaszysta, prosząc o pomoc, on nie udzielił mu jej i nawet chciał mu dać pieniądze, aby sobie już poszedł. Pewnie się bał.
Profesor nie chciał dostawać ani mieć niczego, co przypominało mu Niemcy. Gdy Ruth, jego córka, przywiozła mu koniak z Francji, on grzecznie odmówił. Nie zgadzał się również ze swoją żoną i córką. Żona profesora bardzo kochała swojego syna, czyli Willego, którego jednak ojciec nie lubił. Również Ruth, według niego, była bez serca, żyjąc z dnia na dzień w "Niemieckiej Europie"
Ważną sprawą było to, że profesor Sonnenbruch pilnie pracując nad swoimi wynalazkami, wymyślił straszną broń biologiczną, służącą do ludobójstwa. Gdy się o tym dowiedział, powiedział, że go to nic nie obchodzi i twierdził, iż ma "czyste ręce". W tym momencie okłamywał samego siebie.
Uważam, że Walter Sonnenbruch ma sobie wiele do zarzucenia Był obojętny na zło, jakie dokonywało się w jego ojczystym kraju. Sam przyczynił się do zabicia wielu niewinnych ludzi swoją pracą naukową. Mówiąc, że jest niewinny, okłamywał samego siebie i nie chciał wcale tego zmienić. Zamkną się w sobie i chciał przeczekać wojnę w spokoju.


--------------------------------------------------------------------------------



TEMAT: Charakterystyka Jacka Soplicy.

Jacek Soplica jest bohaterem "Pana Tadeusza" A. Mickiewicza. Był on niezamożnym szlachcicem, posiadającym jedynie swają szabelkę i kawałek ziemi. Przezywano go "Wojewodą". Miał śmieszne od ucha do ucha wąsy. Jacek był ojcem Tadeusza a bratem Sędziego.
Soplica był młody i przystojny. Podobał się wielu kobietom Mówiono o nim, że jest kraśny i pełen zdrowia. Nieco inaczej wyglądał w późniejszym okresie jako ksiądz Robak. Na głowie nosił szary mnisi kaptur. Chodząc zdradzał swoje powiązanie z wojskiem - bardziej przypominał żołnierza niż mnicha.
Z okresu młodości Jacek był zupełnie inny niż później. Posiadał on charakter bardzo kłótliwy i był paliwodą. To, że był nieopanowany i wybuchowy, spowodowało, że w afekcie zabił Stolnika.
Jacek był bardzo opiekuńczy i troskliwy. Kochał i starał opiekować się Ewą. Męstwo i odwaga porywały go do broni podczas bitew o swój naród. Posiadał wspaniałe zdolności przywódcze. Potrafił zebrać i przekonać szlachtę, aby uczestniczyła w powstaniu. A oni uważali go za wodza. Młody Soplica cechował się pychą i dumą szlachecką. Za nic nie mógł się poniżyć, nawet przed Stolnikiem, aby prosić o rękę Ewy, którą "tak mocno kochał". Jacek nie był aniołem i też miał wady. Np.:chciał za wszelką cenę jakoś zemścić się na Stolniku za to, że wydał Ewę za innego szlachcica. Miał również wiele innych negatywnych cech.
Młody Soplica zupełnie zmienił siebie i swoje życie po zabiciu Stolnika. Stał się cichy, pokorny, nie był już taki wybuchowy i kłótliwy jak za młodu. Mało odzywał się i nie pokazywał się za dużo. Aby upokorzyć siebie i pokazać, że żałuje, nadał sobie nazwisko Robak. Jako ksiądz chciał naprawić wszystko zło, jakie dotychczas uczynił. W dużym stopniu zaangażował się w działalność polityczną narodu. Był ogromnym patriotą. Wychowywał swojego syna Tadeusza w patriotyzmie Chciał mu wynagrodzić brak czasu na wychowanie w dzieciństwie. Robak chciał również pokazać wszystkim, że żałuje za wyrządzone krzywdy Horeszkom. Nie raz poświęcał nawet swoje życie, abyuratować ostatniego z rodu Horeszków - Hrabiego. Jednym słowem Jacek cały ten czas rehabilitował się. Przygotowywał powstanie, które przecież mogło wyzwolić Litwę od zaborów. Podczas gdy Robak spowiadał się na Łożu śmierci, widać było, że głęboko żałuje za wszystkie błędy, które popełnił za swojego życia.
Uważam, że Jacek Soplica w pełni zrehabilitował się. Narażał przecież to co najważniejsze, czyli życie, ratując Hrabiego przed niedźwiedziem lub podczas bitwy. Według mnie słusznie przywrócono mu dawną świetność i szacunek.


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: Kim są i jacy są bohaterowie powieści Henryka Sienkiewicza "Quo vadis" ?

"Quo vadis" jako książka nagrodzona Nagrodą Nobla pięknie przedstawia życie dwóch przeciwnych sobie grup społecznych. Do tej złej zalicza się cezar oraz jego elita, natomiast do tej drugiej nalezą wszyscy chrześcijanie.

Neron był człowiekiem kochającym sztukę i muzykę. Sam pisał wiersze oraz tworzył melodie do swoich pieśni i hymnów. Mimo iż muzyka łagodzi obyczaje, cezar był złym człowiekiem i nie bez powodu nazywali go mordercą i "matkobójcą". Z pewnością najlepszym przyjacielem Nerona był Petroniusz - znawca rzeczy pięknych. To on zawsze oceniał dzieła cezara, a on zawsze chętnie słuchał jego opinii. Paetroniusz jakoby człowiek leniwy, był dobry w sercu i duszy, choć nie chciał przyjąć wiary w jednego Boga. Zawsze chętnie pomagał Winicjuszowi, miał do niego i jego urody pewną słabość, a mianowicie nie potrafił mu nigdy powiedzieć "nie".

Winicjusz był młodym wojownikiem. Ciało miał zbudowane, wyglądał pięknie i młodo. Do czasu gdy poznał Ligię, był twardym mężczyzną, gniewnym i wybuchowym. Jego życie zmieniło się całkowicie po poznaniu tej jedynej, którą ukochał całym swoim sercem już od pierwszego spojrzenia. Nie wiedział jeszcze wówczas, jak dzięki niej zmieni się jego życie. Początkowo Winicjusz traktował Ligę jako nałożnicę, którą musi mieć za wszelką cenę. Ona początkowo pokochała go, lecz jej serce zaczęło płakać po uczcie na Palatynie, gdzie pijany Winicjusz zachowywał się nagannie, tak bowiem był wychowany i tak biegło jego dotychczasowe życie - na ucztach, zabawach i rozkoszy. Wrażliwa Ligia, która tęskniła za domem, postanowiła ucieczkę. Winicjusz jednak zdał sobie sprawę z tego, iż źle postąpił. Im dłużej Winicjusz przebywał sam, bez niej, tym bardziej ją kochał, jego serce stało się wrażliwsze. Pokochał ją jeszcze mocniej po zapoznaniu się z wiarą, jaką wyznawała jego wybranka. W Winicjuszu rozdzierała się dusza, gdyż kochał i nienawidzil Boga, którego wyznawała Ligia. Jego dusza napełniła się szczęściem, gdy przyjął chcrzest. Poznał teraz prawdziwą miłość i szczęście, jakie może ogarnąć człowieka. Wiedział czego chce, a najważniejszym jego celem było ocalić Ligę z okrutnych rąk Nerona, który wydał manifest prześladowania chrześciajn. Jakoż po jakimś czasie udało mu się ją odzyskać, nie potrafię wprost wyrazić tego, co przeżywał młody człowiek. Była w nim tak ogromna radość, iż tylko "On" mógł sprawić że człowiek uległ tak głębokiemu zbliżeniu się do Boga.

Według mnie Winicjusz najbardziej zasłużył sobie na moją uwagę, gdyż tylko on potrafił odmówić sobie tych wszystkich rzeczy, które miał u boku cezara, tylko on z przedstawionych w książce bohaterów potrafił uwierzyć w Boga mimo złota i dobroci, które otaczały go do tej pory.


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: Pochwała stworzenia, którą wyśpiewał święty Franciszek (BTW: to nie ja wymyśliłem tylko św. Franciszek)

Najwyższy, wszechpotężny dobry Panie,
Twoja jest sława, chwała i cześć, i wszelkie błogosłwieństwo.
Jedynie Tobie, Najwyższy, przystoją,
a żaden człowiek nie jest godzien nazwać Ciebie.

Pochwalony bądź, Panie, z wszystkimi swymi twory,
przede wszystkim z szlachetnym bratem naszym, słońcem,
które dzień stwarza, a Ty świecisz przez nie;
i jest pięknie i promienne w wielkim blasku;
Twoim, Najwyższy, jest wyobrażeniem.
Pochwalony bądź, Panie, przez brata naszego, księżyc, i nasze siostry, gwiazdy;

Tyś ukształtował je w niebie jasne i cenne, i piękne.
Pochwalony bądź, Panie, przez brata naszego, wiatr,
i przez powietrze, i czas pochmurny i pogodny, i wszelki,
przez które dajesz tworom swoim utrzymanie.
Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, wodę,
co pożyteczna jest wielce i pokorna, i cenna, i czysta.
Pochwalony bądź, Panie, przez brata naszego, ogień,
którym oświecasz noc,
a on jestpiękny i radosny, i silny, i mocny.
Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, matkę ziemię,
która nas żywi i chowa,
i rodzi różne owoce z barwnymi kwiaty i zioły.
Pochwalony bądź, Panie, przez tych, co przebaczają dla miłości Twojej
i znoszą słabość i utrapienie.
Błogosławieni, którzy wytrwają w pokoju,
gdzyż przez Ciebie, Najwyższy, będą uwieńczeni.
Pochwalony bądź, Panie, przez siostrę naszą, śmierć cielesną,
której żąden człowiek żywy ujść nie może;
biada tym, co konają w grzechach śmiertelnych;
błogosławieni, którzy znajdą się w Twej najświętszej woli;
bowiem śmierć wtóra zła im nie uczyni.
Chwalcie i błogosławcie Pana, i czyńcie Mu dzięki,
i służcie Mu z wielką pokorą.


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: Powieść zawsze piękna i interesująca - "Krzyżacy" Henryka Sienkiewicza.

Chciałbym napisać o moich wrażeniach po przeczytaniu powieści Henryka Sienkiewicza pt. "Krzyżacy". Tak więc po pierwsze muszę powiedzieć, że książka ta bardzo przypadła mi do gustu, choć większość moich kolegów i koleżanek twierdzi, że są to same nudy. Może myślą tak dlatego, że powieść napisana jest w języku staropolskim. Ale właśnie ten fakt sprawia, że czytając tę książkę mamy wrażenie, że naprawdę znajdujemy się w epoce średniowiecza.

Według mnie ważną rolę w "Krzyżakach" odegrali wspaniali bohaterowie: Zbyszko z Bogdańca, Maćko z Bogdańca, Danusia, Jagienka, Jurand... To właśnie oni sprawili, że tę powieść czyta się z zainteresowaniem. Zbyszko - młodzieniec o niezwykłej urodzie, odważny, silny, prawy. Takich mężczyzn rzadko spotyka się w dzisiejszych czasach przemocy, gangów i bójek ulicznych. Maćko - rónież wspaniały rycerz, zawsze niosący pomoc potrzebującym; stryjek Zbyszka. Danusia - dziewczynka młodsza ode mnie, wrażliwa, delikatna. Jeszcze lepiej można ją sobie wyobrazić wiedząc, że jest ona prawie moją rówieśnicą. Może to dziwne, że cały czas porównuję bohaterów średniowiecznych do ludzi w naszej epoce, ale uważam, że dziewczęta dzisiaj (oczywiście nie wszystkie) stają się wulgarne, niemiłe i mało wrażliwe. Natomiast Jagienka to tzw. "morowa" dziewczyna. Wiecznie roześmiana, odważna, podobna pod pewnymi względami do mężczyzn. Ona chyba spodobała mi się najbardziej z tych wszystkich wyżej wymienionych postaci. Ale pozostał jeszcze Jurand. Postrach Krzyżaków, obrońca bezbronnych. Bardzo ciekawa postać dynamiczna, która wraz z przebiegiem akcji zmienia swoją osobowość,

Akcja w "Krzyżakach" jest wartka i szybka. Oczywiście niektórzy koledzy z mojej klasy twierdzą zupełnie inaczej, ale to jednak moje zdanie. Czytając tę książkę, można się przenieść w inny świat, świat średniowiecznych rycerzy, książąt i pięknych, młodych panien. Muszę przyznać, że każdego wieczora chętnie sięgałem po tę powieść i potem do późnej nocy przebiegałem oczami po szeregach liter, ciekawy, co stanie się dalej.

Jednak wadą "Krzyżaków" jest to, że występowały momenty, w których można się było zanudzić i trudno było przez nie przebrnąć. Np. na początku powieści Maćko i Zbyszko siedzą w gospodzie i opowiadają o swoich przygodach osobom siedzącym obok. To jest po prostu nudne! Na szczęście po przeczytaniu tego fragmentu akcja toczyła się wartko.

W powieści podobał mi się sposób w jaki Zbyszko kochał Danuśkę i na odwrót. Ich miłość byla taka młoda, świerza i piękna! Dziewczynka nie wstydziła się zarzucić rąk na szyję ukochanego, podczas gdy starsze kobiety w tamtych czasach spoglądałyby na to ze zgorszeniem. Z pewnością był to jeden z najładniejszych wątków w całej książce.

Sienkiewicz wspaniale oddał w swej powieści okrucieństwo, dwulicowość i obłudę Krzyżaków. Dzięki temu, że przeczytałem tę książkę , dowiedziałem się, jacy naprawdę byli zakonnicy. Mówili, że są pobożni, a mordowali bezbronnych, palili kościoly, torturowali więźniów. W każdym razie ja w tamtej epoce nie chciałbym trafić do niewoli krzyżackiej.

Cóż mogę jeszcze dodać - "Krzyżaków" mogę polecić każdemu. To wspaniała powieść, która podpowiada nam, jakim być i co trzeba robić, aby stać się człowiekiem prawym i dobrym, tak jak średniowieczni rycerze. Poza tym "wciąga" czytelnika i pozwala mu wyobrazić sobie przygody, które przeżywali bohaterowie "Krzyżaków".


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: Moje przesłanie do mieszkańców Błękitnej Planety



Drodzy Ziemianie !

Chcialbym Wam uprzytomnić pewne rzeczy, z których najprawdopodobniej nie zdajecie sobie sprawy. Nie jest ich wiele, ale jednak mają one wielki wpływ na dalsze życie naszej planety.

Po pierwsze sprawa bardzo roztrząsana, bo ważna: ekologia. Pewnie już wszyscy macie dość tych jęków i próśb, aby nie śmiecić. Ale pomyślcie: jeżeli każdy codziennie zje 5 batonów z ciągnącym się karmelem i wyrzucie po nich papierki, to w jeden dzień Ziemia pokryje się grubą warstwą śmieci. Na szczęście są jeszcze wśród Was ludzie, którzy zauważają na ulicy kosze na odpadki i wiedzą, do czego one służą. Niektórzy na przykład wyrzucają skórki od banana na chodnik. Wiadomo, banan jak banan, pyszny owoc, ale skórka ! Ktoś nie zauważy tego żółtego odpadka, nadepnie i... Niestety, tak jak się to zdarza w kreskówkach, przejedzie się trochę i upadnie na pewną część ciała. Taki wypadek może się skończyć pobytem na oddziale intensywnej terapii. A ten, co skonsumowal owoc, idzie dalej najspokojniej w świecie, nie zdając sobie sprawy, co się stało. Właśnie, on zanim wyrzuci skórkę, nie zstanawia się, czy robi dobrze czy źle. Dalej: zwracam się teraz do właścicieli fabryk: zakładajcie filtry na kominy. Przecież ten dym czarny, ochydny, niestety, śmierdzący, doprowadza inne istoty żywe do szału. Oczywiście kwiatek nie może się porządnie zdenerwować, ale okaże to swoim zwiędnięciem. A roślinek jest wiele na Ziemi. Na dodatek jeszcze to właśnie dymy wraz ze spalinami są główną przyczyną powstawania kwaśnych deszczy. Taki niby niepozorny opad prowadzi do gigantycznych wręcz zniszczeń nie tylko w lasach. Teraz kilka słów do właściceli statków: jak przewozicie ropę naftową czy tym podobne produkty, to uważajcie, czy ten zbiornik z substancją nie jest przypadkim dziurawy. Czy widzieliście kiedyś skutki wylewu ropy do morza? Te biedne zwierzęta mieszkające w wodzie muszą w straszny sposób pożegnać się z życiem, leżąc potem w czarnych kałużach. No i w dodatku zanieczyszczone są przy tym wody, bez których przecież nie byłoby życia.

Po drugie: dlaczego jest w większości z Was tyle agresji? W tym momencie zwracam się głównie do młodzieży. Pewnego dnia podczas szykowania śniadania usłyszałem w radiu straszną wiadomość: dwie piętnastoletnie dziewczynki zabiły nożem swoją koleżankę i to z zupelnie błahego powodu. W pierwszej chwili zacząłem się zastanawiać, w jakim kierunku ten świat idzie. Potem zwróciłem uwagę na komunikat w telewizji: kilku młodych chłopców zabiło studenta kijami basebollowymi. Sęk w tym, że w ogóle go nie znali. Po prostu założyli się, kto więcej razy uderzy przechodnia. Od tego czasu prawie codziennie słyszę wiadomości tego rodzaju. Myślę, że to straszne. Albo sytuacja na trybunach stadionu podczas meczu dwóch polskich drużyn piłkarskich. Fani jednej i drugiej czuli do siebie taką nienawiść i pogardę, że doszło do bijatyki, o której ostatnio tak dużo się mówi. Dlaczego jesteście wobec siebie tacy nietolerancyjni? W ogóle nie potrafię tego zrozumieć! Po co od razu bić się gdy drugi jest zwolennikiem innej drużyny? A już za najgorsze uważam to, że drażnicie się jeszcze z policją i wyrządzacie szkodę całkiem niewinnym ludziom, np. właścicielom sklepów, których własność właśnie się pali. Tak więc może zaprzestaniecie tej całkiem bezsensownej nietolerancji i agresji.

To już chyba wszystko, co chciałem Wam powiedzieć. Mam nadzieję, że pomyślicie o przyszłości naszej planety i weźmiecie pod uwagę słowo niby nic nie znaczącego nastolatka.


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: W liście do koleżanki lub kolegi opisz swoje wrażenia z przedstawienia oglądanego w Państwowym teatrze im. A. Fredry w Gnieźnie


Droga Olu !

Piszę do Ciebie ten list, gdyż chciałem się z Tobą podzielić wrażeniami z wyjazdu do Państwowego Teatru im. A Fredry w Gnieźnie. Wystawiono tam "Zemstę" patrona teatru. Wszyscy nie mogliśmy się doczekać, kiedy w końcu znajdziemy się na sali.

Zajechaliśmy. Wszyscy podekscytowani weszli do gmachu. Wprowadzono nas na salę, a my zajęliśmy wyznaczone miejsca. W pewnym momencie usłyszeliśmy dzwonek. Wiedzieliśmy, co to oznacza, dlatego siedzieliśmy już spokojnie. Zadzwonił drugi dzwonek i światła przygasły. Odsłonęła się kurtyna - rozpoczęło się przedstawienie.

Jeżeli chodzi o aktorów, to obsada, według mnie, była bardzo dobrze dobrana. Cześnika grał Tomasz Grochoczyński (warto tu również wspomnieć, że był także reżyserem spektaklu). Grał bardzo fajnie i prawdę mówiąc, przypadł mi do gustu. Wyglądał tak samo, jak go sobie wyobrażałem. Jednak najbardziej spodobal mi się Papkin, (grany przez Leszka Wojtaszka) szczególnie w scenie, gdy siedział sam, sięgnął po gitarę i zaczął śpiewać.. Nie dość, że instrument był zupełnie rozstrojony, to jeszcze na dodatek bohater w ogóle nie miał pojęcia o śpiewaniu. Cała sala wybuchła śmiechem. Klarę doskonale ukazała Jolanta Skawina, która była urodziwa, zwinna i pod względem wyglądu i zachowania bardzo przypominała młodą panne z tamtych czasów. Jednak zawiodłem się na Rejencie - wyobrażałem go sobie zupełnie inaczej. Według mnie był za mały, za szczupły i jednym słowem - nie odpowiadał mi. Grał go Andrzej Malicki.

Scenografia był świetna i bardzo praktyczna - po prostu rozkładana. Wszystko sprawiało wrażenie przytulności i ciepła, chociaż obrazowało zamek. Scena co prawda nie była bardzo duża, ale te rozkładane mury mieściły się na niej i właśnie dzięki tej małej scenie było tak miło i przytulnie.

Wszystko było dobrze, aż do momentu, gdy publiczność z tyłu zaczęła przeszkadzać: szeleścić torebkami od chipsów, jeść, pić i tym podobne rzeczy. Wszyscy byliśmy oburzeni. Z pewnością przeszkadzało to również aktorom i utrudniało im to ciężkie zadanie, jakim jest recytowanie tekstu wyuczonego na pamięć.

W przedstawieniu podobały mi się różne sceny , np gdy Papkin, zmęczony ciągłą paplaniną, i własnym niedołęstwem życiowym, siada i zdejmuje czapkę, ukazując czarne, krótkie włosy. Mówi jakby nie "swoim" głosem. Słowa wypowiada powoli, wyraźnie, jakby chciał przekazać, jak bardzo boli go to, że jest odpychany i wyśmiewany przez wszystkich. Ta scena, trwająca bardzo krótko, wywarła na publiczności duże wrażenie. Albo gdy Cześnik dyktuje Dyndalskiemu list; przy tym widzowie również bardzo dobrze się bawili.

Na pewno zastanawiasz się, czy w spektaklu było dużo muzyki. Otóż nie. Tylko podczas zmiany dekoracji leciała muzyka poważna, wiem, że jej nie lubisz. Ja za nią nie przepadam, ale do tego przedstawienia, obrazującego czasy szlacheckie, bardzo pasowała. Zresztą czy wyobrażasz sobie zmiany dekoracji przy muzyce disco-polo lub podobnej? Bo ja nie.

Zastanawiałem się właśnie ostatnio, czy Ty byłaś na "Zemście". Jesteś rok starsza ode mnie, więc sądzę, że tak. Na pewno grali też inni aktorzy, jestem ciekaw, jak grali. A więc jeśli byłaś ze swoją klasą lub szkołą na tym wspaniałym przedstawieniu, to napisz mi, jak to było u Ciebie. Jacy byli aktorzy, czy ogólnie spektakl Ci się podobał. No, mi w każdym razie tak. Chciałbym znowu kiedyś pojechać do teatru, niekoniecznie na "Zemstę". Na coś innego, równie ciekawego i zabawnego. No i oczywście ze swoją klasą.

Cóż mogę jeszcze dodać - ogólnie było super. Tylko ta młodzież z tamtej innej szkoły nie zachowywała się zbytnio kulturalnie - ba, nawet bardzo źle. Ale co się stało, już się nie odstanie. Najważniejsze że udało nam się obejrzeć "Zemstę" na żywo.

To już koniec mojego listu, mam nadzieję, że przyjemnie Ci się go czytało. Pozdrawiam Cię serdecznie i całą Twoją rodzinę. Cześć.


Bartek


PS. Życzę Ci wesołych Swiąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku.


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: "Jeden ogień, drugi woda" powiedział Wacław o Cześniku Raptusiewiczu i Rejencie Milczku. Udowodnij, że miał rację.

Cześnik Raptusiewicz, jeden z głównych bohaterów "Zemsty" Aleksandra Fredry, był starym kawalerem. Dokuczały mu często różne dolegliwości, takie jak pedogra czy reumatyzm. Stwarzał pozory zamożności, ale opiekował się tylko majątkiem swojej synowicy Klary.

Rejent Milczek, drugi bohater komedii, był dawnym pracownikiem sądu. Posiadał połowę zamku i wsi. Miał jedynego syna Wacława, sam był wdowcem.

Cześnik poruszał się zawsze szybko i żwawo, gestykulując przy tym lub wymachując szabelką. Często uderzał pięścią w stół i krzyczał. Używał krótkich, wykrzyknikowych wypowiedzeń, jego ulubionymi powiedzonkiem było "Mocium panie"

Rejent był wręcz zaprzeczeniem swego przeciwnika. Mówił zwykle wolno i cicho. Zachowywał się z pozoru spokojnie i flegmatycznie, ale potrafił też wybuchać - np. podczas rozmowy sam na sam z Papkinem, gdy ten nadużył jego cierpliwości. Często używał zdrobnień, pozornie czułych. Podczas rozmowy z murarzami, gdy oni nie chcieli wyjść, Milczek powiedział: "Idź serdeńko, bo cię trzepnę" - właśnie "serdeńko" jest takim zdrobnieniem. Ojciec Wacława często przeplatał zdania wyrazami łacińskimi. Miał powiedzonko: "Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba".

Raptusiewicz by z natury człowiekiem gwałtownym i zapalczywym. Działał otwarcie, prawie zawsze mówił prawdę - nie bał się powiedzieć Rejentowi prosto w oczy, że wyzywa go na pojedynek. Raz użył podstępu z chęci zemsty po kradzieży narzeczonej - napisał upozorowany list od Klary do Wacława. Nie grzeszył bystrością, nie umiał nawet pisać. Był starym zabijakoą, sejmowym rębajłą. Zachowywał starą tradycję gościnności - gdy Milczek przyszedł do jego domu, ten nie chciał walczyć z gościem. Wstydził się swojej nieśmiałości w stosunku do kobiet, do wszystkich spraw związanych z Podstoliną wysyłał Papkina.

Rejent był cichy i opanowany. Odznaczał się sprytem i przebiegłością - właśnie dzięki temu udało mu się potajemnie podkraść narzeczoną Cześnikowi, Cechowała go obłuda i fałsz. Był zakłamany, jego zachowania były sprzeczne z wypowiadanymi zdaniami. W przeciwieństwie do swojego wroga, rzadko mówił prawdę. Nie dbał o milość Wacława do Klary - poświęcił jego uczucia i szczęście osobiste dla własnej zemsty. Milczek był wyrafinowany i wyrachowany.

Obu bohaterów cechowała chciwość i przywiązanie do majątku. Obaj również tak samo się nienawidzili, uparcie nie chcieli zakończyć sporu. Byli egoistyczni i zawzięci. Wśród samych wad można jednak także zauważyć cechy dodatnie: przede wszystkim odwagę - Cześnik wyzwał wroga na pojedynek, a on zjawił się. Można również dostrzec u bohaterów poczucie humoru, głównie w scenach z Papkinem.

Zgadzam się z tym, co powiedział Wacław o Rejencie i Cześniku: "Jeden ogień, drugi woda". Cześnika możemy porównać do ognia - gwałtowny, zapalczywy. Rejenta zaś do wody - cichy, spokojny. Te dwa żywioły są zupełnie przeciwne i wzajemnie się zwalczają - taj jak i bohaterowie "Zemsty"


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: Jakie cechy pozwoliły Robinsonowi Kruzoe, bohaterowi powieści Daniela Defoe, przeżyć na bezludnej wyspie - charakterystyka

Bohater powieści, Robinson Kruzoe, urodził się w mieście Yorku w Anglii. Jego ojciec był kupcem. To on właśnie bardzo chciał, żeby jego syn został prawnikiem, gdyż wtedy miałby zapewnione spokojne i dostatnie życie. Dwaj bracia Robinsona zginęli na morzu, a chłopak chciał pomścić ich śmierć.

Bohater był wysoki i barczysty. Na jego głowie widniała długa czupryna , a na twarzy wąsy i broda. Jego skóra przybrała kolor ciemnobrązowy, dlatego też nie przypominała delikatnej skóry Europejczyka. Ubierał kaftan i czapkę z kozich skór, a na nogach nosił buty podobne do kierpcy górali. Nieodłącznym elementem stroju był parasol chroniący przed słońcem i deszczem oraz strzelba, na wypadek napotkania dzikich ziwerząt.

Robinson od dziecka marzył o pływaniu. Chciał włóczyć się po świecie i wędrować w nieznane. Nigdy nie myślał o karierze prawnika, zawsze w jego marzeniach pojawiało się morze. Później żeglugi nauczył go kapitan Smith, serdeczny przyjaciel chłopca.

Bohater nie lubił się szczególnie uczyć. Ale w praktyce (podczas pobytu na wyspie) potrafił wykorzystać swoje umiejętności i poczynione obserwacje.

Robinson był egoistyczny i bezmyślny, opuszczając swych rodziców i zaciągając się na statek. Nie myślał o tym, jak wielką wyrządza im krzywdę, gdyż oni bali się o swego syna pamiętejąc o śmierci jego braci. On jednak okazał się niezwykle uparty i za wszelką cenę dążył do celu. Gdy podczas rejsu dostał się do niewoli, cały czas obmyślał plan ucieczki, nie poddawał się. Potrafił radzić sobie w trudnych sytuacjach.

Podczas pobytu na wyspie ukazało się wiele pozytywnych cech bohatera. Był dobrym organizatorem, po wielu zmaganiach z przyrodą wybudował sobie porządny, wygodny dom. Odznaczał się spostrzegawczością. Gdy zobaczył ludzką stopę na piasku, zachowywał szczególną ostrożność. Był bacznym obserwatorem przyrody. Zręczność i pomysłowość pomogły przetrwać mu w trudnych chwilach. Bardzo dużo czasu musiał poświęcać na wykonanie niezbędnych narzędzi, np. łopaty czy kilofa. Był pracowity. Aby zapewnić sobie warunki do życia, harował całe miesiące. Również religijność pomogła mu przetrwać. Przed pobytem na wyspie w ogóle nie myślał o Bogu, teraz codziennie czytał Biblię, przez co umacniał się duchowo. Robinson był wrażliwy i uczuciowy, zawsze wyrozumiały dla swego przyjaciela i sługi, Piętaszka. Bohater uwielbiał obserwować zwierzęta, gdyż bardzo je kochał. Ale czasami musiał je także zabijać, aby zdobyć potrzebne pożywienie.

Ogólnie postać Robinsona bardzo mi imponuje. Bohater potrafi wykonać potrzebne do życia przedmioty z tego, co dała mu natura. Pobyt na wyspie bardzo zmienia jego podejście do życia. Ale jedno mi się nie podoba: to, z jaką łatwością przychodziło mu i jego przyjaciolom zabijanie zwierząt. Wiem, że walczyli o przetrwanie, ale np. gdy Piętaszek prowokował niedźwiedzia do gonitwy, a później zabił go w ohydny sposób, robiło mi się żal zwierzęcia. A na dodatek reszta się z tego śmiałą, jakby doskonale się bawili. Jedynie to mi się nie podobało w powieści.


--------------------------------------------------------------------------------



Temat: Bogurodzica


Bogurodzica Dziewica,
Bogiem sławiena
Maryja,
Twego Syna, Gospodzina,
Matko zwolena
Maryja,
Zyszczy nam, spuści nam,
Kyrielejson.
Twego dziela krzciciela,
Bożycze,
Usłysz glosy, napełń myśli
człowiecze.
Słysz modlitwę, jąż nosimy,
A dać raczy, jegoż prosimy;
A na świecie zbożny pobyt,
Po żywocie rajski przebyt.
Kyrieiejson.



Tak brzmiała pieśń, z którą rycerze polscy szli w bój pod Grunwaldem ? carmen patrium, hymn narodowy, według określenia Długoszowego. Śpiewano ją w r. 1444 pod Warną. Intonowano ją podczas nabożeństw uroczystych, a lud wtórował księżom jej słowami. Zanucił ją chłopek Zygmuntowi II gdy ten Wisłą jechał dążąc do Krakowa na koronację. Jan Łaski wydrukował jej strofy na czele Statutu królestwa polskiego w r. 1506, mieniąc ją pieśnią św. Wojciecha. Potem, zapomniana przez ogół, przetrwała w związku z kultem świętego, którego pobożne podanie uważało za jej twórcę, i dziś jeszcze w każdą niedzielę odśpiewuje duchowieństwo w katedrze gnieźnieńskiej przy jego trumnie Bogurodzica.

Najstarszy to znany utwór poezji polskiej i zarazem pierwszy, który stał się własnością narodu, jak stanie się nią u progu poezji porozbiorowej jeszcze Polska me zgineła. Ale chociaż nabrał znaczenia hymnu narodowego, chociaż był śpiewem bojowym w okresie rosnącej potęgi państwa ? nie mówi bynajmniej o Polsce, o narodzie. Powstał bowiem w czasach, gdy jeszcze nie przenikała mas świadomość narodowa, gdy jedynym uczuciem wzniosłym, łączącym ludzi naprawdę, było uczucie religijne, gdy miejscem, w którym wszyscy czuli, że są cząstkami wielkiej jedności, był tylko kościół.

Z rokiem 1410 wiąże się pierwsza wiadomość o tym carmen patrium; w tym też czasie zapisał je ksiądz jeden na okładce zbioru kazań łacińskich. Wielokrotnie potem przepisywano i drukowano Bogurodzicę w postaci znacznie obszerniejszej, liczącej kilkanaście strof, a nawet i więcej. Lecz jakkolwiek nie dochował się tekst wcześniejszy, pewne jest, że z początkiem w. XV była to już pieśń dawna, że już nie rozumiano niektórych jej słów.

Kto ją ułożył?nie wiadomo. Jak ci twórcy średniowieczni, co wznosili świątynie wspaniałe, tak i pieśniarze pobożni nie dbali o przekazanie imion swych potomności. Tworzyli tylko ad maiorem Dei gloriom ? ku większej chwale Bożej. To przecież niewątpliwe, że musiał być autor jej doskonale obeznany z poezją i z muzyką, że posiadł cały wysoki kunszt pieśniarstwa kościelnego. Bo ten utwór starodawny, prawdopodobnie pierwszej połowy wieku XIV, może nawet wieku XIII sięgający, wywołuje podziw budową artystyczną, niezwykłym powiązaniem rymów, doborem wyrażeń. Aż do w. XVI żadna pieśń nasza nie dorównywa Bogurodzicy.

Artyzm ten jednak nie z polskich pochodzi źródeł. I treść pieśni, i jej forma czerpie ze skarbca kultury obcej. Jeślibyśmy przetłumaczyli owe strofy tak zrosłe z dziejami Polski na inny język ? nikt by nie odgadł ich pochodzenia. Mógł je stworzyć poeta któregokolwiek narodu średniowiecznej społeczności katolickiej, której głową i ośrodkiem był Rzym papieski, całą ludzkość pragnący zjednoczyć i zorganizować siłą najwyższych ideałów religijnych.

Piśmiennictwo nasze w wiekach średnich nie wyodrębnia się cechami swoistymi. Stanowi ono część ogólnej literatury chrześcijaństwa zachodnioeuropejskiego, której wspólnym językiem był łaciński, ale która wypowiadała się również w językach narodów poszczególnych.

Do tego świata chrześcijańskiego Polska przyłączyła się późno, a w chwili przyłączenia nie miała jeszcze dziejów tak bogatych, kultury tak rozwiniętej, jak społeczeństwa zachodnie Europy, z którymi związał ją chrzestem Mieszko I. Był to naprawdę - początek właściwy jej historii. Nic więc dziwnego, że staje wobec tej Europy jako siostra młodsza i uczennica, przyjmująca gotowe zasoby wyższej, obcej kultury.


--------------------------------------------------------------------------------




Dalej...






Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Anioły są wśród nas
1401 Zakochani sa wsrod nas M Wojnicki
ziemkiewicz grafomani sa wsrod nas
Zakochani są wśród nas Czarno Czarni
INNI WŚRÓD NAS lekcja wychowawcza
Bog jest wsrod nas
czy dulska jest wśród nas
Czy Dulska jest wśród nas
Jestes o Panie wsrod nas

więcej podobnych podstron