plik


Marian Bielecki KAOPOTY Z INNOZCI universitas KAOPOTY Z INNOZCI Marian Bielecki KAOPOTY Z INNOZCI Krakw WspB u Filologicznego Uniwersytetu praca wydawnicza WydziaB WrocB awskiego oraz Towarzystwa Autorw i Wydawcw Prac Naukowych UNIVERSITAS Copyright by Marian Bielecki and Towarzystwo Autorw i Wydawcw Prac Naukowych UNIVERSITAS, Krakw 2012 ISBN 97883 242 1518 8 TAiWPN UNIVERSITAS Opracowanie redakcyjne Katarzyna Ko[ciuszko-Dobosz Projekt okB i stron tytuB adki owych Ewa Gray www.universitas.com.pl Wstpnie o Inno[ci Peter Sloterdijk w Krytyce cynicznego rozumu pisaB: Od stulecia filozofia umiera i umrze nie mo|e, poniewa| nie wy- peBniBa jeszcze swojego zadania. Jej po|egnanie musi si zatem bole[nie odwlec. Tam, gdzie nie chce by jedynie administrator- k idei, tam snuje si w gorczkowej agonii, i wwczas przychodzi jej na my[l co[, co przez caBe |ycie powiedzie zapomniaBa. U kre- su swej drogi chce by uczciwa i wyjawia sw ostatni tajemni- c. Przyznaje, |e jej wielkie tematy byBy wykrtami i pBprawda- mi. Bg, Uniwersum, Teoria, Praktyka, Podmiot, Przedmiot, CiaBo, Duch, Sens, Nico[  owe bezu|yteczne, cho pikne uniesienia  to wszystko jest niczym. To s rzeczowniki przeznaczone dla ludzi mBodych, autsajderw, klerykw, socjologw1. Poetyka tego fragmentu, tak jak i caBej ksi|ki, jest zapewne mocno ekstrawagancka. Niemniej jednak jest sporo racji w opi- nii Petera Sloterdijka. Faktycznie, filozofia ostatnich stu lat przy- pomina pogorzelisko albo cmentarz. ZwBaszcza w latach 60. ubiegBego wieku, kiedy ruszyBa ofensywa poststrukturalistycz- na i postmodernistyczna, retoryka funeralna  kresu, [mierci, zmierzchu  sByszalna byBa wyraznie i czsto. Obwieszczono ko- niec wszystkiego: Podmiotu, CzBowieka, Autora, Literatury, Me- tafizyki, Historii, Teorii etc. Wielu humanistw byBo naprawd 1 P. Sloterdijk, Krytyka cynicznego rozumu, przeB. i wstpem opatrz. P. Deh- nel, WrocBaw 2008, s. 3. 6 Wstpnie o Inno[ci tym przejtych i w autorach najgBo[niejszych tego rodzaju pro- klamacji widziano nihilistycznych deprawatorw cynicznie za- przepaszczajcych okazaBe i warto[ciowe dziedzictwo huma- nistyczne. Cho s pewnie wci| tacy, ktrych ta ziszczona ju| apokalipsa prawdziwie zatrwa|a, mo|na chyba zaryzykowa stwierdzenie, |e konsekwencje tego zamieszania nie s wcale takie straszne. A nawet wicej: jest wielu takich, ktrych ono najwyrazniej cieszy. CaBe to zamieszanie zwane postmoderni- zmem i poststrukturalizmem nie byBo wyBcznie destrukcj  zakwestionowaniem i odrzuceniem nowoczesnego (moderni- stycznego) paradygmatu wiedzy. Dzi[ wida caBkiem dobrze, |e miaBo ono swj  by tak rzec  moment pozytywny, konstruk- tywny, obecny zreszt od samego pocztku, a z czasem coraz wyrazniejszy. Vincent Descombes przejrzy[cie opisaB zachodzce we wspBczesnej filozofii francuskiej przej[cie od pokolenia  trzech H  czyli Hegla, Husserla i Heideggera  do pokolenia trzech  mistrzw podejrzeD , a wic Marksa, Nietzschego i Freuda, ktrych nauki rozwijali, korzystajc z inspiracji Kojve a, mi- dzy innymi Althusser, Foucault, Derrida, Deleuze, Klossowski, Lyotard i Lacan. Hegel opowiedziaB epopej Rozumu opano- wujcego w poznawczej konkwi[cie obszary nieznane. To byBo wiadome od dawna, ale francuscy filozofowie wprowadzili zna- czc korekt. Descombes pisaB: Rozszerzenie rozumu pojmowa mo|na na dwa sposoby. Mo|na, rzeczywi[cie, uwa|a, |e rozum rozciga swe imperium i zdobywa wBadz w strefach dotychczas mu obcych (historia i jej przemoc, istnienie i jego przypadkowo[, nie[wiadomo[ i jej podstpy). Mo|na jednak rwnie| by przede wszystkim wra|liwym na kry- tyk istniejcego rozumu, co sugeruje owo wyra|enie  rozszerzy rozum [autorstwa Merleau-Ponty ego  dop. M.B.], i dostrzega w tym rozszerzeniu znacznie wicej ni| zwyczajne powikszenie zakresu: prawdziw metamorfoz my[li. (...) My[l niedialektyczna bdzie si trzyma przeciwieDstwa tego, co racjonalne, i tego, co irracjonalne, ale my[l, ktra chce by dialektyczna, ma z definicji rozpocz ruch rozumu ku temu, co jest mu z gruntu obce, ku in- nemu: problem polega wic na tym, by rozstrzygn, czy, w tym ruchu, to inny miaBby zosta sprowadzony do tego samego, czy te|  by obj jednocze[nie to, co racjonalne, i to, co irracjonalne, to samo i inne  rozum powinien przeksztaBci siebie, porzuci sw Wstpnie o Inno[ci 7 pocztkow to|samo[, przesta by tym samym i uczyni siebie innym wraz z innym2. Tak postpowaB ju| Kojve, kBadcy nacisk na to, co u Hegla dramatyczne, niezwykBe, gwaBtowne, irracjonalne. Tym samym daB pocztek niedialektycznej filozofii r|nicy, przewidujcej re- fleksj nad tym, co inne czy irracjonalne. Wytyczon przez nie- go drog pod|yBo potem wielu uczonych, najpierw ci, ktrych opisaB Descombes: Merleau-Ponty, Serres, Foucault, Althusser, Derrida, Deleuze, Klossowski, Lyotard. Kolejna epopeja, tym razem opowie[ o oddawaniu spra- wiedliwo[ci temu, co Inne, nie przebiega bezproblemowo. In- no[ sprawia kBopoty. Niektre z mo|liwych na ni reakcji opisaB [wietnie MichaB P. Markowski w felietonie Inno[ i to|samo[, wyr|niajc trzy najczstsze postawy przybierane w konfronta- cji z inno[ci, pojmowan jako to, co obce, wytrcajce z oczy- wisto[ci, gmatwajce dostpny jzyk, komplikujce standar- dowe sposoby rozumienia, wykraczajce poza jakikolwiek ho- ryzont poznawczy. Pierwsza z nich to strategia o charakterze polityczno-ideologicznym i ma ona wiele wsplnego z zupeB- n obojtno[ci. Inno[ zostaje tu z premedytacj przesuni- ta w obszar innej, osobnej rzeczywisto[ci, a zastany, oswojo- ny [wiat uznany za jedyny mo|liwy. Ta swojsko[ opiera si na zaBo|eniu doskonaBej przejrzysto[ci dostpnego dyskursu, dla ktrego niezrozumiaBa gramatyka inno[ci stanowi zagro|enie. Dlatego dla inno[ci nie ma tu miejsca, jest wic z konsekwencj, czasem bardzo wielk, eliminowana z pola obserwacji. Postawa druga to programowy sceptycyzm. Tu tak|e inno[ stanowi za- gro|enie, bo jest czym[ niepoddajcym si poznaniu i kontroli, jest czym[ nieprzezwyci|alnie obcym. Dlatego jest osobliwie absolutyzowana jako to, co niedostpne i niewyra|alne. Trzecia postawa ma charakter epistemologicznego optymizmu, opiera si bowiem na prze[wiadczeniu, |e inno[  dziki pracy rozu- mu  mo|e przesta by inno[ci, |e da si j pozna i opisa. W tej grze o najwy|sz stawk  uniwersalno[ i omnipotencj  rozum wykorzystuje swoj podstawow metod poznawcz. 2 V. Descombes, To Samo i Inne. Czterdzie[ci pi lat filozofii francuskiej (1933 1978), przeB. B. Banasiak i K. Matuszewski, Warszawa 1997, s. 19. 8 Wstpnie o Inno[ci Czyni to podBug reguB przedstawienia, a nieuniknionymi konse- kwencjami takiego ujcia s: uprzedmiotowienie, kolonizacja  redukcja tego, co obce, do tego, co wBasne oraz ekskluzja  od- dalenie na bezpieczn odlegBo[. Markowski podsumowuje: Okazuje si wic, |e kiedy mowa jest o inno[ci, w gruncie rze- czy nie o ni wcale chodzi, ale o nasz (jednostkow lub zbioro- w) to|samo[, ktrej ona nieustannie zagra|a. Wycign z tego nale|y wniosek, |e tak rozumiana to|samo[ jest projektem fun- damentalistycznym, ktrego sens i warto[ musz zaBo|y reduk- cj inno[ci. Kiedy wic mwimy o inno[ci, w gruncie rzeczy roz- mawiamy o tym, jaki model to|samo[ci przyjmujemy za wBasny. Mo|emy by obojtnymi lub agresywnymi ideologami, ktrzy nie dbaj w ogle o to, co inne, i uznaj, |e ich to|samo[ jest sta- Ba, niezmienna i zagwarantowana przez do[wiadczenie zrdBo- wej przynale|no[ci do tego, co jest. Mo|emy by pow[cigliwy- mi sceptykami, ktrzy rwnie| nie dbaj o to, co inne, albowiem ich to|samo[ jest to|samo[ci solipsystyczn, zamknit w krgu samoograniczonego  ja . Mo|emy wreszcie by epistemologicz- nymi kolonialistami, ktrzy warunkiem zbudowania wBasnej to|- samo[ci czyni przedstawialno[ tego, co inne, wedle reguB wy- pracowanych przez swojskie [wiadomo[, dyskurs, kultur. Czy jest inne wyj[cie? Czy mo|na omin puBapki ideologii, sceptycy- zmu i epistemologii? Powiadaj niektrzy, |e jedynym rozwiza- niem, w ktrym inno[ zostaje prawdziwie uszanowana, jest etyka lub moralno[. Chtnie bym si do takiego stanowiska przychyliB, wiem jednak, |e jest to o wiele trudniejsze, ni| wynika ze wznio- sBych pism uczonych m|w3. Markowski koDczy swj felieton z przekornym sceptycy- zmem. Nie da si jednak wykluczy, |e w ostatnich sBowach miaB na my[li tych uczonych, o ktrych wcze[niej pisaB  a mo|e i samego siebie. Tak si bowiem skBada, |e inspirujc strategi przezwyci|ajc poznawcze niedogodno[ci konfrontacji z in- no[ci znalez mo|na w jego ksi|ce po[wiconej dekonstruk- cji, gdzie omawia polemik pomidzy Derrid a Levinasem (nb. kluczow dla tego rodzaju problematyki), w ktrej ten pierw- szy zakwestionowaB mo|liwo[ pomy[lenia Innego poza meta- 3 M.P. Markowski, Inno[ i to|samo[, w: Pragnienie i baBwochwalstwo. Felietony metafizyczne, Krakw 2004, s. 106 107. Wstpnie o Inno[ci 9 fizycznym dyskursem, poza Rozumem, poza Podmiotem. PisaB Markowski: Inny jako absolutnie Inny mo|liwy jest do my[lenia tylko poprzez To Samo (dziki czemu traci sw absolutno[, nie tracc jednak in- no[ci), tak jak absolutny idiom jzykowy zrozumiaBy jest tylko po- przez system tego jzyka (eliminujcy jego absolutno[), a tekst li- teracki (w swej wyjtkowo[ci) poprzez konwencje i reguBy literac- kiego systemu4. Nie ma wic mo|liwo[ci wyj[cia poza obszar Tego Samego, nie jest te| mo|liwe caBkowite oddanie si Inno[ci. Inno[ ist- nieje nie poza dyskursem, nie przychodzi z jakiego[ absolutne- go zewntrza, ale lokuje si  mo|e si lokowa  w Tym Sa- mym. To Samo i to, co Inne, pozostaj we wzajemnym uwikBa- niu, umo|liwiajcym nie tylko komunikacj, ale i przechytrzenie metafizycznej logiki Tego Samego. Tu otwiera si pole  r|ni i  inwencji oraz mo|liwo[ odkrywania Innego, dziki nego- cjacji Tego Samego i tego, co Inne, tego, co oglne, i tego, co jednostkowe. W praktyce chodzi o korzystanie z kulturowego archiwum i przekraczanie jego mo|liwo[ci, jego sabota|, siga- nie po zinstytucjonalizowane formy i ich kontestacj, zapo|y- czanie skodyfikowanych metod oraz kategorii i tematyzowanie oraz problematyzowanie ich. Ta taktyka okazaBa si inspirujca dla wielu autorw, nie- zale|nie od ich instytucjonalnej przynale|no[ci i metodolo- gicznego usposobienia. Nie ma co ukrywa tego, co wszyscy i tak wiedz i czsto podkre[laj. Kategoria Inno[ci  i jej re- lacje z To|samo[ci  s dzi[ w modzie5. Co wicej: moda ta 4 M.P. Markowski, Efekt inskrypcji. Jacques Derrida i literatura, Krakw 2003, s. 174. 5 Zob. M. Janion, Kobiety i duch inno[ci, Warszawa 1996; Inny/Inna/Inne. O Inno[ci w kulturze, pod red. M. Janion, C. Snochowskiej-Gonzales i K. Szczu- ki, Warszawa 2004; Tropy to|samo[ci: Inny, Obcy, Trzeci, pod red. W. Kala- gi, Katowice 2004; W. Kalaga, Obowizek Innego: Trzeci, w: Dylematy wie- lokulturowo[ci, pod red. W. Kalagi, Krakw 2004, s. 41 65; A. Aebkowska, Poznawanie siebie i poznawanie Innego. Wobec inno[ci literatury, w: Poloni- styka w przebudowie. Literaturoznawstwo  wiedza o jzyku  wiedza o kul- turze  edukacja. Zjazd Polonistw, Krakw, 22 25 wrze[nia 2004, t. I, pod red. M. CzermiDskiej i in., Krakw 2005, s. 238 252; I. Iwasiw, Literatura jako 10 Wstpnie o Inno[ci ju| troch trwa (jest pass?). Nie wszystkim si to zamiesza- nie podoba. Czasem wic sBycha gBosy, |e traktowanie litera- tury jako (tylko) socjologicznego obrazu Inno[ci powoduje, |e traci ona rang dyskursu uprzywilejowanego, ktry uprzednio zawdziczaBa dominancie funkcji estetycznej, |e w wyniku za- tarcia granic midzy dyskursami i dyscyplinami traci ona swoj to|samo[ albo  co jeszcze gorsze  staje si dyskursem jed- nym z wielu. Dobrze to czy zle? To, oczywi[cie, zale|y od tego, co kto lubi. Nie da si zreszt wykluczy, |e takie gBosy wyni- kaj po prostu z obawy o utrat profesjonalnego presti|u zaj- mujcych si takim wyr|nionym dyskursem. Mo|na by jed- nak powiedzie inaczej: przedstawiajc obrazy Inno[ci, litera- tura budzi zainteresowanie niewtpliwie szersze.  Zmcenie gatunkw (wedle okre[lenia Clifforda Geertza6) jednych za- trwa|a, ale inni si z tego ciesz i nazywaj interdyscyplinar- no[ci, widzc w multiplikacji perspektyw ogldu i w poszu- kiwaniu nowych sposobw pisania i filozofowania szans dla pogr|ajcej si w rozmaitych kryzysach humanistyki. Zastrze- |eD jest zreszt o wiele wicej. Zwrot ku dyskursom nie-literac- kim i praktykom spoBecznym niektrych nie przekonuje i wyda- je si instrumentalizacj literatury. Tu jednak napotykaj ripost zwolennikw tego rodzaju podej[, dla ktrych egzorcyzmo- wanie zwizkw literatury z rzeczywisto[ci jest jaBowym for- malizmem. Dezautonomizacja i badanie spoBeczno-historycz- nych uwarunkowaD literatury  dodaj ci drudzy  pozwala na wydobywanie etycznego, emancypacyjnego, subwersywnego czy, mwic ogldniej, ideologicznego wymiaru literatury. Owe nowe sposoby pisania czy refleksji wydaj mi si bar- dzo interesujce. ZwBaszcza wykorzystywanie opisanej przez dekonstrukcj skomplikowanej dialektyki Inno[ci i To|samo[ci mo|e si wydawa szczeglnie owocne. Jak to dziaBa? Przede wiedza o Innych  rekonesans, w: Literatura i wiedza, pod red. W. Boleckiego i E. Dbrowskiej, Warszawa 2006, s. 346 359; A. Fiut, Spotkania z Innym, Kra- kw 2006; K. KBosiDski, W stron inno[ci. Rozbiory i debaty, Katowice 2006; Lektury Inno[ci. Antologia, pod red. M. Dbrowskiego i R. PruszczyDskiego, Warszawa 2007. 6 C. Geertz, O gatunkach zmconych (Nowe konfiguracje my[li spoBecz- nej), przeB. Z. AapiDski, w: Postmodernizm. Antologia przekBadw, pod red. R. Nycza, Krakw 1996, s. 214 235. Wstpnie o Inno[ci 11 wszystkim wypada podkre[li, |e nie chodzi o prosty wybr jednego czBonu przeciwko drugiemu. By mo|e jest to w ogle niemo|liwe, bo nie istnieje pBaszczyzna, na ktrej staByby one obok siebie, na ktrej mo|na by je sobie obiektywnie i zupeB- nie przeciwstawi. To, co Inne, i to, co To|same, pozostaj wic we wzajemnym uwikBaniu i  powiedzie by mo|na, |e  wza- jemnie si nawiedzaj. Ot| To|samo[ jest sob o tyle, o ile odr|ni si od tego, co Inne. W tym sensie to, co Inne  jako to, co wtrne i przygodne  okazuje si elementarnym warun- kiem tego, co miaBo by zrdBowe i niezawisBe, czyli Tego Same- go. A nawet wicej: Inno[ jest niejako wpisana w ka|d To|sa- mo[, dzielc j od [rodka i pozbawiajc autonomii i... substan- cjalnej to|samo[ci. Mo|na to powiedzie jeszcze inaczej: Inno[ okazuje si zarwno warunkiem mo|liwo[ci, jak i niemo|liwo- [ci istnienia To|samo[ci. Idzie wic o odkrycie takiej ekonomii, ktra wychodziBaby poza narzucajce si alternatywy, ktra wymykaBaby si opo- zycyjnym rozdziaBom. Prowadzi to do rzeczywistej zmiany j- zyka filozoficznego wskutek skutecznego rozmontowywania spetryfikowanych, sztywnych kategorii filozoficznych czy teo- retycznych. Mo|na by przywoBa wiele przykBadw podobnych dywersji, poprzestan tu jednak na tych tylko konceptach, kt- re w prezentowanych dalej interpretacjach byBy dla mnie mniej lub bardziej bezpo[redni inspiracj.  Estetyzowanie egzy- stencji czy  sobpisanie Michela Foucault7,  abiekt i  cu- dzoziemsko[ Julii Kristevej8,  neutrum Rolanda Barthes a9,  kamp Susan Sontag10,  queer Judith Butler i Eve Kosofsky 7 M. Foucault, Historia seksualno[ci, przeB. B. Banasiak, T. Komendant i K. Matuszewski, wstpem opatrz. T. Komendant, Warszawa 2000; M. Fou- cault, Sobpisanie, przeB. M.P. Markowski, w: Powiedziane, napisane. SzaleD- stwo i literatura, wyb. i oprac. T. Komendant, przeB. B. Banasiak i in., Warsza- wa 1999, s. 303 319. 8 J. Kristeva, Potga obrzydzenia. Esej o wstrcie, przeB. M. Falski, Kra- kw 2007; J. Kristeva, Strangers to Ourselves, transl. by L.S. Roudiez, New York 1991. 9 R. Barthes, The Neutral. Lecture Course at the Collge de France (1977 1978), transl. by R.E. Krauss and D. Hollier, New York 2005. 10 S. Sontag, Notatki o Kampie, przeB. W. Wartenstein,  Literatura na Zwie- cie 1979, nr 9. 12 Wstpnie o Inno[ci Sedgwick11  to r|ne prby wymknicia si binarnej logice to|samo[ci. Mwic bardziej bezpo[rednio: za ka|dym razem chodzi o to, by uchyli si arogancji esencjalistycznych pytaD w rodzaju:  kto to jest? i  co to jest? . W tym sensie, mimo r|nic, wymienione wy|ej kategorie mo|na traktowa jako sy- nonimy kategorii Inno[ci12. 11 J. Butler, UwikBani w pBe. Feminizm i polityka to|samo[ci, przeB. K. Kra- suska, wstp O. Tokarczuk, Warszawa 2008; J. Butler, Bodies that Matter. On the Discursive Limits of  Sex , New York London 1993; E. Kosofsky Sedgwick, Epistemology of the Closet, Berkeley Los Angeles 1990. 12 Inno[ miewa r|ne oblicza: epistemologiczne, kulturowe, religijne, et- niczne, pBciowe itd. Czasem w tym kontek[cie sytuuje si sam literatur. Tu tak|e zasadnicz inspiracj daje Derrida, czego dobrym przykBadem jest kon- cepcja Dereka Attridge a z ksi|ki Jednostkowo[ literatury. Attridge synoni- micznie pisze o Inno[ci, inwencyjno[ci czy jednostkowo[ci utworu literackie- go, i w takich kategoriach ujmuje jego odbir. W ten sposb usiBuje wyj[ poza alternatyw podej[: immanentnego (respektujcego autonomi tekstu i sku- piajcego si na analizie formalnej) i instrumentalnego (odnoszcego literatu- r do tego, co wobec niej zewntrzne). O tej drugiej opcji pisze tak:  Mj ar- gument polega na tym, |e literatura, w odr|nieniu od innych rodzajw pi- sania (a tak|e innych rodzajw czytania), nie rozwizuje |adnych problemw i nie ocala |adnych dusz; mimo to, jak stanie si jasne, podkre[lam, i| jest ona efektywna, nawet je[li jej efekty nie s dostatecznie przewidywalne, aby sBu- |y politycznym lub moralnym interesom. (...) To, co mam na my[li, mo|na by z grubsza uzna za traktowanie tekstu (albo innego kulturowego artefaktu) jako [rodka do istniejcego wcze[niej celu: podchodzenie do obiektu z nadzie- j albo zaBo|eniem, |e mo|e on sBu|y za narzdzie do rozwoju istniejcego projektu, oraz odpowiadanie naD w taki sposb, aby testowa, a nawet wy- twarza, t u|yteczno[. Rzeczony projekt mo|e by polityczny, moralny, hi- storyczny, biograficzny, psychologiczny, poznawczy lub lingwistyczny. (...) Po- t|ne efekty literatury oraz wysokie powa|anie, jakim cieszy si ona w r|nych formacjach kulturowych, w sposb nieunikniony prowadziBy tak|e do wzywa- nia jej lub u|ywania zawsze wtedy, gdy toczono walki o cele polityczne lub etyczne. Mimo |e istnieje nieuchronna tendencja ze strony tych, ktrych |y- cie zawodowe skupia si na literaturze, do przeceniania jej siBy jako politycznej broni, bez wtpienia odegraBa ona pewn rol w znaczcych i najcz[ciej god- nych pochwaBy przemianach spoBecznych, takich jak zniesienie niewolnictwa czy obni|enie czstotliwo[ci stosowania kary [mierci w niektrych cz[ciach [wiata. Jej zBo|ona praca nad jzykiem czyni z literatury pierwszorzdne zr- dBo tak|e dla lingwistycznych i stylistycznych badaD oraz edukacji, nawet je[li jej zBo|ono[ jest czasami zbyt wielka dla nauki, w ktrej wci| nadzwyczajne komplikacje powoduje badanie prostych zdaD (D. Attridge, Jednostkowo[ literatury, przeB. P. Mo[cicki, Krakw 2007, s. 17 22). I jeszcze jeden obszer- ny cytat mwicy o Inno[ci:  Inno[ jest tym, co w danym momencie znajduje si na zewntrz stworzonego przez kultur horyzontu my[lenia, rozumienia, Wstpnie o Inno[ci 13 wyobrazni, odczuwania i postrzegania. (...) Inno[ nie jest czym[, co przyszBy twrca mo|e po prostu uchwyci jako my[l, formaln mo|liwo[, matematycz- ne rwnanie le|ce na zewntrz znanych nam struktur. Twrczy umysB mo|e pracowa tylko na materiale, ktry jest mu dostpny, i poza tym nie mo|e mie pewnej wiedzy; musi zatem dziaBa, nie majc pewno[ci, dokd zmierza, ba- dajc granice kulturowych pewnikw, korzystajc z ich sprzeczno[ci i napi, szukajc wskazwek w tym, co one wykluczaj, aby utrwali swoje istnienie, badajc skutki, jakie wywoBuj w nich spotkania z wytworami i praktykami in- nych kultur. (...) Wyczerpujca odpowiedz na jednostkow inno[ innej osoby (a zatem uczynienie jej zrozumiaB) oznacza twrcze przeksztaBcenie istniej- cych norm, za pomoc ktrych uznajemy osoby za pewn kategori, i odnale- zienie w tym przeksztaBceniu  wBa[ciwej odpowiedzi na jej jednostkowo[. Co wicej, szacunek dla jednostkowo[ci innej osoby wymaga, aby[my za ka|dym razem, gdy j spotykamy, mieli gotowo[ do twrczej odpowiedzi  impera- tyw ten ma zrdBo tak|e w tym, |e nie jest ju| ona t sam osob, co wcze[niej. Inny w tej sytuacji nie jest wic [ci[le rzecz biorc osob, tak jak zwykle jest ona rozumiana w etyce lub psychologii; jest on relacj  albo relacyjno[ci  midzy mn jako tym samym i tym, co w swojej niepowtarzalno[ci jest hete- rogeniczne wobec mnie i rozbija moj to|samo[ [sameness]. Je[li uda mi si adekwatnie odpowiedzie na inno[ i jednostkowo[ innego, odpowiadam na innego w jego relacji do mnie  zawsze w okre[lonym czasie i przestrzeni  twrczo zmieniajc siebie i by mo|e rwnie| odrobin [wiat. (...) Inne nie jest realnym, lecz raczej pewn prawd, warto[ci, uczuciem, sposobem robienia pewnych rzeczy lub jak[ zBo|on kombinacj, ktra zostaBa historycznie za- blokowana i ktrej odsBonicie lub odkrycie na nowo jest wa|ne w okre[lonym czasie i miejscu (ibidem, s. 37 38, 56, 65). Nie ma wtpliwo[ci, |e Attridge stawia przez odbiorcami literatury niezwykle wysokie wymagania. Aatwo by- Boby stwierdzi, |e jego projekt ma w sobie rys nieco utopijny. Godzi si jed- nak zauwa|y, |e on sam w kilku egzemplarycznych egzegezach pomieszczo- nych w przywoBywanej ksi|ce prbuje sprosta tym oczekiwaniom  i prby te s raczej sukcesem. Tak pisze Attridge, ale nie tylko on, bo zaraz przypomi- naj si niepowtarzalne lektury Derridy czy Barthes a. Nie rozpoznaj jednak wokB siebie wielu takich interpretacji. A i sam nie miaBbym odwagi tak pisa. Zob. M.P. Markowski, O zwrocie etycznym w badaniach literackich,  Pamitnik Literacki 2000, z. 1; A. Skrendo, Dwa typy krytyki etycznej i ich pogranicze,  Teksty Drugie 2003, nr 2/3. INNOZ Europa Gombrowicza Jak wiadomo, Gombrowiczowi zdarzaBo si wpisywa w teks- ty zadziwiajce antycypacje swoich przyszBych biograficznych przypadkw. W opowiadaniu Zdarzenia na brygu Banbury s przynajmniej dwie takie figury. Najpierw protagonista tak okre[- la swoje miejsce:  sytuacja moja na kontynencie europejskim stawaBa si z ka|dym dniem przykrzejsza i bardziej niewyrazna (B, 112)1. Troch dalej pojawia si melancholijne zawoBanie: Pod modrym niebem Argentyny, gdzie zmysBy poj cud dziewczy- ny. Za[piewajmy, bracia! Na tsknot [piew najlepsze lekarstwo, a tsknot ka|dy ma!  PopBynBa pie[D cicha, zduszona, podobna do jku. Pod modrym niebem Argentyny... (B, 144). Profecje te nale| z pewno[ci do najbardziej efektownych. Gombrowicz, oczywi[cie, nie mgB przepu[ci takiej okazji i po latach  zwBaszcza w Testamencie. Rozmowach z Dominique de Roux (DIV, 26, 40, 42)  to bawiB si nimi, to znw zdawaB 1 W oznaczeniach tekstw i wypowiedzi Gombrowicza stosuj nastpuj- ce skrty: B  Bakakaj, Krakw 1986; DI  Dziennik 1953 1956, Krakw 1986; DII  Dziennik 1957 1961, Krakw 1986; DIII  Dziennik 1961 1966, Krakw 1986; DIV  Dziennik 1967 1969, Krakw 1992; PRK  Proza (Fragmenty). Re- porta|e. Krytyka literacka 1933 1939, Krakw 1995; PWTI  Publicystyka. Wy- wiady. Teksty r|ne 1939 1963, przeB. I. Kania, Z. ChdzyDska i R. Kalicki, Kra- kw 1996; PWTII  Publicystyka. Wywiady. Teksty r|ne 1963 1969, przeB. I. Kania i in., Krakw 1997; WP  Wspomnienia polskie. Wdrwki po Argen- tynie, Krakw 1996. 18 INNOZ si traktowa je caBkiem serio. Z dwch zacytowanych prze- ze mnie fragmentw szczeglnie interesuje mnie ten pierwszy. Jest on bowiem figur bio-grafii samego autora, jej osobliw interpretacj. Niezle okre[la zarwno wczesn sytuacj egzy- stencjaln Gombrowicza, jak i jego stosunek do Europy, ktry ju| w midzywojniu byB dosy szczeglny, mocno dwuznaczny, rozpity pomidzy przekonaniem o konieczno[ci pogBbionych zwizkw z Europ a przeczuciem alienacyjnego wymiaru tej sytuacji, pomidzy [wiadomo[ci, |e jedynie Europa mo|e da ewentualno[ literackiego urzeczywistnienia, a prze[wiadcze- niem o konieczno[ci wielorakich kompromisw z tym zwiza- nych. O tej osobliwej ambiwalencji bd tu opowiadaB. Ta my[l  my[l o skazaniu na Europ  pojawiBa si u Gom- browicza bardzo wcze[nie. We Wspomnieniach polskich opo- wiadaB, jak studiowaB wydarzenia na frontach pierwszej wojny [wiatowej i jak towarzyszyBa temu taka oto [wiadomo[: Za tym frontem zaczynaBa si dla mnie Europa, Rosjanie i Niem- cy to byBo jakie[ drugorzdne istnienie, [mieszne, barbarzyDskie, oddzielajce od tamtego  od cywilizacji. PrzeczuwaBem, wiedzia- Bem, |e tam jest mj [wiat, moja ojczyzna, moje przeznaczenie (WP, 18). Przeznaczeniu trzeba byBo jednak troch pomc, bo na razie niewiele wskazywaBo na mo|liwo[ jego ziszczenia. Wybrana przez Gombrowicza droga nie miaBa by wcale Batwa, nie pole- gaBa wszak na ukBadnej asymilacji, a na uporczywym zaznacza- niu wBasnej odrbno[ci i indywidualno[ci metod inscenizowa- nia permanentnego konfliktu i por|nienia. Pierwszy wyjazd do Europy nie byB jeszcze wBa[ciw bata- li. Troch z nudw, troch z braku pomysBw na siebie Gom- browicz wyjechaB do Pary|a  wczesnego wci| jeszcze cen- trum [wiata, przynajmniej tego artystycznego. WspominaB to tak:  Pewnej nocy wybraBem si tedy w t pielgrzymk do serca Europy  ja, z pozoru wie[niak, nieobyty student, prowincjonal- na figura, a przecie| w gBbi tak bardzo z t Europ zwizany (WP, 56). W tej sytuacji pozostawaBa jedynie mo|liwo[ konte- stacji. Cho i ten bunt wypada cokolwiek ambiwalentnie, bo  po pierwsze  Gombrowicz wchodzi w t wyrazn kolein, kt- r pod|aB niejeden syn ziemiaDski udajcy si w tym samym Europa Gombrowicza 19 kierunku po solidne nauki, towarzysk ogBad i obycie w inte- lektualnym albo i artystycznym [rodowisku. Po drugie  w ja- kiej[ te| mierze wpisuje si przecie| w skonwencjonalizowa- ne ju| modernistyczne konteksty, o|ywiajc zwBaszcza figur Baudelaire owskiego flneur a. Gombrowicz bowiem, zamiast zwiedza muzea i uczszcza po nauki do Institut des Hautes Etudes Internationales, wBczyB si po ulicach, zamiast prbo- wa wnikn w artystyczn bohem, wolaB towarzystwo mBo- dego ChiDczyka, zamiast uczestniczy z bardzo multikulturow mBodzie| w po|ytecznych intelektualnych sporach, prowoko- waB nieprzyjemne dyskusje o uBomno[ciach cielesno[ci i estety- ki francuskiej, w trakcie ktrych napuszczaB zreszt na pary|an przedstawicieli wszystkich nacji (sam stajc  oczywi[cie!  po stronie tych pierwszych). W cytowanym paratek[cie wyja[niaB: ByBo mi niezno[ne to stawanie przed ko[cioBami z zadart gBo- w, pielgrzymowanie do muzew  zaszedBem kiedy[ do Luwru, pogapiBem si na kilka obrazw i jeden posg, odetchnBem kie- dy znowu znalazBem si na ulicy, w sBoDcu, z dala od tej [miertel- nej ciszy i tego odoru. (...) A zatem ta wycieczka do Luwru wcale nie byBa taka niewinna. Schody. Posgi. Sale. Gdy tylko przekro- czyli[my prg przybytku, zaczBo dzia si z nami co[ dziwnego, cho z ka|dym inaczej: on [przygodny acz zaznajomiony z Gide em kompan Gombrowicza  dop. M.B.] staB si nabo|ny i stpaB na palcach, jak gdyby uskrzydlony nagBym zaostrzeniem wra|liwo- [ci, podchodziB do obrazw i posgw z napiciem i wida byBo, |e prze|ywa  i wBa[nie to mnie rozw[cieczyBo, gdy| podejrzewa- Bem, |e prze|ywa dla mnie, pod moim adresem, a|eby wcign mnie w swoje nabo|eDstwo. Wobec czego ja, im bardziej on si egzaltowaB, tym bardziej stawaBem si flegmatyczny i niechtny. Z min doskonale wiejsk rozgldaBem si po salach wypeBnionych nieskoDczon monotoni dzieB sztuki, wdychaBem ten zapach mu- zealny przyprawiajcy o bl gBowy, a wzrok mj kr|yB od obra- zu do obrazu z ow mieszanin znudzenia i pogardy, jak rodzi nadmiar. Za du|o tego byBo  tych arcydzieB  i ilo[ zabijaBa ja- ko[. (...) Wyszli[my na [wiat bo|y, c| za rozkosz: sBoDce, kobiety! (WP, 58, 68 69). Ale nie da si tych wszystkich idiosynkrazji wytBumaczy tylko resentymentem parweniusza. Dezynwoltura Gombrowi- cza to nie tylko jakie[ |aBosne dorabianie ideologii do prby 20 INNOZ uniknicia zakBopotania wBa[ciwego bodaj ka|demu aspiranto- wi. Sporadyczne wizyty w muzeach, w trakcie ktrych bardziej od samych arcydzieB zajmowaBy go reakcje odbiorcw, daBy bo- wiem pocztek temu, co dzi[ przez komentatorw okre[lane bywa jako interakcyjna czy kulturowa teoria sztuki (literatury). Z koncepcji tej wynika konsekwentnie przez Gombrowicza sto- sowana strategia genealogiczna, ktra to metoda polega na podejrzliwej analizie kategorii metaartystycznego (kulturowe- go) dyskursu, zmierzajcej do rozpoznania ich historyczno- [ci, konwencjonalno[ci, nieneutralno[ci i  przede wszystkim  opresywno[ci. W trakcie tej prawdziwie inicjacyjnej wyprawy wydarzyBo si jednak co[ jeszcze. Znu|ony elitarnym i snobistycznym Pary|em Gombrowicz wybraB si na poBudnie Francji i tam odkryB... Po- Budnie. Jak to piknie pokazaB Janusz MargaDski  odtd wBa[- nie wokB osi PoBudnie PBnoc pisarz orientowaB swoje egzy- stencjalne itinerarium i bardzo swoist antropologi2. PoBudnie bdzie tu zawsze figur wolno[ci, ni|szo[ci, cielesno[ci, PBnoc natomiast domen porzdku, wy|szo[ci, rozumu. W Testamen- cie wspominaB: OdkryBem poBudnie. Och, dobrze pamitam. ByBem w Pirenejach, gdzie[ blisko morza, mo|e w Vernet, i grywaBem tam w bilard z mBodymi robotnikami, ktrzy pewnego razu mi zaproponowali |ebym z nimi pojechaB na pla|, dali mi rower, i wszyscy popdzi- li[my szos na tych rowerach, a szosa spadaBa ku morzu o[lepiaj- ca, do tego pomaraDcze, wino, i tak ta zawrotna jazda, pomaraD- cze, wino, blask, |ar, [wiatBo, przejrzysto[, powietrze, wszystko to uczyniBo si twarde jak diament... i PoBudnie objawiBo si mojej pBnocnej naturze (DIV, 30). Wersja ze WspomnieD polskich troch si r|ni: to czego nie mogBy dokona wszystkie katedry i muzea Pary|a do- konaBa ta wstga zawrotnej szosy godzcej w morze i zrozumia- Bem naraz PoBudnie, Francj, WBochy, Rzym i tysic innych rzeczy, wszystko to po raz pierwszy staBo mi si drogocenne  mnie, kt- ry miaBem dotd bruneta za ni|szy gatunek czBowieka. (...) I by- 2 J. MargaDski, Geografia pragnieD. Opowie[ o Gombrowiczu, Krakw 2005. Europa Gombrowicza 21 Bem zachwycony, |e ta [wito[ spBynBa na mnie gdym pdziB na wariata w gronie mBodym pijanych i rozwrzeszczanych robotni- kw, ktrych dziko[ splataBa si swobodnie i |ywioBowo z kultu- r (WP, 72 73). Po wydaniu Ferdydurki, w roku 1938 Gombrowicz wyru- szyB  do Europy raz jeszcze, tym razem do Austrii i WBoch. Po- kBosiem tych ekskursji jest cykl Wspomnienia z podr|y zBo|o- ny z trzech szkicw: Schuschnigg i zb, Wjazd do krainy wBo- skiej i Swawolnymi stopy po Rzymie. Gombrowicz wybraB si tam wyraznie zaciekawiony historyczno-politycznym zamiesza- niem, nie byBa to jednak jaka[ niezdrowa ciekawo[ czy zgo- Ba niefrasobliwo[, gdy| dobrze zdawaB sobie spraw z powa- gi sytuacji ( re|im hitlerowski w kraju to nie |arty! [PRK, 115]  notowaB w Wiedniu). Te osobliwe reporta|e s  powiedziaB- bym  po wczesnogombrowiczowsku wysilone, ale te| sporo w nich przenikliwych obserwacji i [wietnej ironii. Gombrowicz usiBowaB tam uchwyci ducha czasu w bBahych szczegBach, niepozornych zdarzeniach, drobnych anegdotach. Pierwszy z tych tekstw to zapiski z Wiednia  oczekujcego na An- schluss, dwa pozostaBe przynosz opowie[ o faszystowskich WBoszech. W eseju Wjazd do krainy wBoskiej czytamy: Od razu pozna mo|na byBo, |e Italia nie pragnie hoBdowa nie- zdrowym pacyfistycznym prdom zeszBego stulecia. Lecz magia faszyzmu tak jest pot|na dzisiaj w polskim kraju, tak gorca, roz- ciekawiajca, i| szukaBem jeno sposobno[ci zahaczenia tych mBo- dych synw magicznego Duce i wej[cia z nimi w kontakt osobisty (PRK, 120 121). Gombrowicz rzeczywi[cie  zahaczyB synw magiczne- go Duce, zaprzyjazniB si bowiem z dwoma mBodymi lotnika- mi. Oczywi[cie, nie o |adn fascynacj faszyzmem tu idzie, bo Gombrowicz zaraz dokonuje przeksztaBcenia swojej opowie- [ci w osobliwy traktat o MBodo[ci, w ktrym Batwo rozpozna wiele figur homoerotycznego dyskursu rozwijanego pzniej w Dzienniku: C| za [wietno[! Jaka uprzejmo[ i grzeczno[! Ile| zwykBej pro- stoty i naturalno[ci! A z tym wszystkim ile| bystro[ci, gitko[ci, szybko[ci i gBadko[ci w odpowiedziach, ile beztroskiego [miechu, 22 INNOZ ile doskonaBej kultury towarzyskiej, nieco Bobuzerskiej, lecz w roz- wydrzeniu swoim zawsze dobrej! Urok ten miaB si potgowa i pod koniec pobytu mego doszedB wprost do szaBu  lecz stj pi- ro! (...) Rzecz dziwna  i niech Duce wybaczy te sBowa  ale nie zdradzali oni w najmniejszej nawet mierze ducha wojennego. Je- [li mog wyzna wygldali raczej na dwch przyjemnych Bobu- zw opitych mundurem wojskowym, nie byBo w nich marsowej krzepy, ani reprezentacyjnego Drillu, ani dystansu do cywila, ani te| nic z tego, co u nas zowiemy  fasonem . Jak gdyby  studen- ci w mundurze i gdym ich zagadnB, czy pragn wojny, z wielkim ogniem zapewnili mnie o swym pacyfizmie (PRK, 122). Po latach Gombrowicz przepisuje t narracj we Wspomnie- niach polskich, ale zupeBnie inaczej. Zaprzyjaznionych lotnikw przedstawia jako fanatykw gotowych zbombardowa Rzym, nie ma ju| Gombrowicza zaciekawionego i wdrujcego bez- trosko po  wiecznym mie[cie , jest Gombrowicz nonszalancki i sceptyczny, ironiczny i zbuntowany przeciw presji antyczno- [ci i kanoniczno[ci wBoskiej Sztuki. Je[li widmo faszyzmu i na- zizmu w przedwojennych tekstach byBo sugestywnie obecne, to raczej w przenikliwym uoglnieniu, w bystro wychwyconym szczegle czy w niepokojcej metaforze  [ciemniania si . We Wspomnieniach polskich ch stworzenia bardziej jednoznacz- nej historycznej czy socjologicznej paraboli jest bardziej wyraz- na, a metafora  [ciemniania si zostaje jeszcze mocniej wy- eksponowana: C|, kiedy w tym powietrzu i na tle szlachetnego pejza|u dawa- Bo si tak|e we znaki co[ mtnego a potwornego, zmora niczym ze snu. Dzienniki wrzaskliwie wychwalaBy o[ Berlin Rzym, za- pach szanta|u i zdrady  bo dla mnie spisek WBoch z Niemcami byB zdrad Europy  panoszyB si na ulicy, w mowach Mussoliniego, w [piewach faszystw, nawet w bojowych zabawach brzdcw przed will Borghese. (...) WracaBem do Polski w ponurym nastro- ju. ZciemniaBo si, pocig pdziB w stron Wiednia, a mnie si zda- waBo, |e uwozi mnie w ciemno[, wzrok mj przestawaB ju| roz- r|nia ksztaBty, na nieznanych obszarach pojawiaBy si [wiateBka, rytmiczne, rozkoBysane parcie w t przestrzeD stawaBo si apoka- liptyczne. Naraz zdaBem sobie spraw, |e nie ja jeden si boj. Na- okoBo, w przedziale, na korytarzu, wszyscy si bali. Twarze byBy napr|one, wymieniano jakie[ uwagi, co[ komentowano... Co? ByBo widoczne, |e co[ si staBo. Ale nie chciaBem pyta. Gdy wje- Europa Gombrowicza 23 chali[my w przedmie[cia wiedeDskie ujrzaBem gromady ludzi z po- chodniami, wiwatujcych. Krzyki  Heil Hitler dochodziBy do na- szych uszu. Miasto szalaBo. ZrozumiaBem: to byB Anschluss. Hitler wkraczaB do Wiednia (WP, 184 187). Katastrofa wojenna i militarna klska Polski byBy dla Gom- browicza czym[ oczywistym i swoimi prognozami w tej mierze przera|aB wszystkich, ktrzy chcieli go sBucha  midzy innymi Gustawa Herlinga-GrudziDskiego. I cho uzasadniaB swj wy- jazd bardzo rozmaicie, to byB on jednak ucieczk z Europy czy nawet przed Europ. Nie byBo to jednak, bo i nie mogBo by, porzucenie ostateczne. W pierwszych latach pobytu w Argen- tynie Gombrowicz o Europie mgB jednak tylko marzy. Praw- dopodobnie te mrzonki nie byBy nawet zbyt czste. PochBonity byB bowiem dramatyczn walk o przetrwanie. Ale byB to zara- zem jedyny czas w jego |yciu, w ktrym  tak to przynajmniej przedstawiaB po latach  |yB naprawd intensywnie, zupeBnie spontanicznie. To czas do[wiadczania wolno[ci, siebie, ciaBa. Marzenia o Europie wrciBy, poniewa| wrci musiaBy. Naj- pierw, ju| w pierwszych, zrazu jeszcze nielicznych publikacjach, Gombrowicz wystpiB nieoczekiwanie w roli Europejczyka rezy- dujcego go[cinnie w Argentynie. Cho wcze[niej publikowaB okazjonalnie rozmaite drobiazgi w prasie, to prawdziwa ofen- sywa zaczyna si w roku 1944. Wwczas w czasopismach  Cri- terio i  La Nacin polski pisarz ogBasza eseje Katolicyzm wo- bec nowych prdw w sztuce, My i styl, Sztuka a nuda, Nasza twarz i twarz Giocondy3. Tekst pierwszy to wykBad na tytuBowy temat, ale wykBad do[ osobliwy i  jak to dzi[ Batwo okre[li  bdcy celn krytyk literatury modernistycznej, w dwch jej zasadniczych odmianach:  poezji czystej , absolutyzujcej swj wymiar estetyczny, i  literatury zaanga|owanej , obliczonej na tworzenie globalnych projektw i interwencj w rzeczywisto[ spoBeczn. To tak|e prba spojrzenia w przyszBo[, nakre[le- nia rysw literatury  powiedzmy to tak  po-modernistycznej. W trzech pozostaBych tekstach Gombrowicz prezentuje w doj- 3 Eseje te dokBadniej analizuj w ksi|ce: Literatura i lektura. O metalite- rackich i metakrytycznych pogldach Witolda Gombrowicza, Krakw 2004, s. 180 188. 24 INNOZ rzaBej ju| postaci swoj interakcyjn teori sztuki, zwracajc uwag na te przyczyny kryzysu literatury nowoczesnej, ktre wi| si z perspektyw odbioru: nud, abstrakcyjno[, elita- ryzm, przymus uczestnictwa i wBa[ciwej reakcji. Na przeBomie 1944 i 1945 na Bamach czasopisma dla kobiet  Viva cien aos Gombrowicz opublikowaB cykl esejw pod ty- tuBem Nasz dramat erotyczny4 i tym razem wystpowaB w roli nieledwie ambasadora europejskiego feminizmu na gruncie Ameryki PoBudniowej: Europa ju| jaki[ czas temu zrozumiaBa to wszystko i nikt, nawet w najbardziej zachowawczych krgach opinii spoBecznej, nie pr- buje tam traktowa jako bBahostki tego, co mogliby[my okre[li mianem normalnego, codziennego wspB|ycia obu pBci (PWTI, 117). Teksty skBadajce si na t seri, mimo niefrasobliwego czy w cz[ci parodystycznego tonu, s zupeBnie niezwykBe. Gom- browicz daje tam przenikliw diagnoz opresyjno[ci patriar- chalnego obyczaju i dyskursu w Argentynie, a tak|e wykazu- je [wiadomo[ konstruktywistycznego charakteru to|samo- [ci pBciowych, przewidujc nawet mo|liwo[ subwersywnych przeksztaBceD tych form. Szstego pazdziernika 1947 roku polski pisarz jest jeszcze bardziej radykalny. Publikuje bowiem wBasnym sumptem fu- turystyczn z ducha jednodniwk  Aurora z anarchistycz- nym przesBaniem i ryzykownymi zaczepkami pod adresem establishmentu argentyDskiego (Borges, Ocampo) i europej- skiego (Sartre, Maurois, Duhamel)5. Pojawi si te| pretensje pzniej powtarzane pod adresem [rodowiska  Sur po wielo- kro: snobizm, elitaryzm, aspiranctwo, zapoznanie specyfiki argentyDskiej. Ale ta zlekcewa|ona przez wszystkich ulotka to przede wszystkim cig dalszy kampanii antymodernistycznej. PisaB tam Gombrowicz: 4 Obszerniej pisz o tym cyklu w ksi|ce: Interpretacja i pBe. Szkice o twr- czo[ci Witolda Gombrowicza, WaBbrzych 2005, s. 49 64. 5 O tej ulotce wicej mwi w: Interpretacja i pBe. Szkice o twrczo[ci Wi- tolda Gombrowicza, op. cit., s. 181 199. Europa Gombrowicza 25 Czy zawsze Poezja, Sztuka, Literatura, Filologia, Ideologia, Euro- pa, La Ville Lumire, Erudycja i wszystkie inne majuskuBy budzi- By w tobie najwy|szy szacunek? Mo|esz, dla odmiany, zapomnie o majuskuBach i zacz mwi z maBej litery (PWTI, 174). Wszystkie te marginalia s interesujce nie tylko dla traf- no[ci pomieszczonych w nich, antymodernistycznych czy anty- patriarchalnych rozpoznaD, ale rwnie| z tego powodu, |e sta- nowi antycypacj tego wszystkiego, co pojawi si w pzniej- szej twrczo[ci pisarza, zwBaszcza w Dzienniku, Trans-Atlantyku i Pornografii. Powa|niejsze nadzieje przywraca wydanie Ferdydurke w roku 1947. Wkrtce po tym powstanie Zlub, pisany z my[l o formacie Hamleta i Fausta. Ale Europa byBa obecna u Gom- browicza albo w Gombrowiczu na kilka innych jeszcze sposo- bw. PojawiaBa si przede wszystkim w polemikach, zarwno przeciwko niej, jak i  jako dogodna pozycja ataku  przeciw- ko Polsce i Argentynie. O tych sprawach pisano ju| wielokrot- nie. ChciaBbym wic zwrci uwag na te strategie polemiczne, ktre  w mojej ocenie  nie byBy dotd eksponowane, a s nie- zwykle inspirujce i aktualne. Kiedy Gombrowicz pisaB o Polsce i Argentynie z perspektywy  europejskiej , zwykle byBa mowa o wtrno[ci, zacofaniu intelektualnym, ignorancji filozoficznej, nieustajcym aspiranctwie oraz nastawieniu na konfrontacyj- no[ (DI, 14, 44). ZdarzaBo si, |e Argentyna wypadaBa pod tym wzgldem lepiej od Polski i tak byBo na przykBad w wywiadzie udzielonym Karolowi Zwieczewskiemu: Dlatego |e my, niestety, mamy wBasn narodow sztuk, litera- tur, filozofi  tyle tylko, |e one nie s dostatecznie zasadnicze i do[ uniwersalne. ArgentyDczyk, ktry nie jest zbyt obci|any balastem wBasnej historii, po|era, gdy chce, najwa|niejsze ksi|- ki [wiata. Lecz my w szkole [redniej musieli[my wpycha w siebie romantyzmy lub mesjanizmy  wobec czego zabrakBo nam cza- su na zapoznanie si z czBowiekiem, jego kultur, histori, my- [l, jego stwarzaniem si w [wiecie. Skazani zostali[my na drugo- rzdn i lokaln interpretacj [wiata. Znamy Reja, ale nie znamy Montaigne a. Znamy Skarg i dlatego nie znamy Pascala. Szekspira nie znamy, gdy| musimy zna dramaty SBowackiego. Nie przecz, Francuz albo Niemiec tak|e uczy si przede wszystkim na wBasnej 26 INNOZ literaturze  ale pomy[lcie, jaka to r|nica: poznawa [wiat po- przez Moliera a poprzez Fredr (PWTI, 313 314). Inna i wBa[ciwie przeciwstawna linia argumentacji pojawia si przy okazji omawiania w diariuszu CzBowieka w[rd skor- pionw: MiBosz jest po stronie Brzozowskiego, MiBosz chce, aby inteligencja polska dogoniBa Zachd. Jest tu wyrazicielem powojennego pol- skiego zrywu w kierunku  europejsko[ci i  nowoczesno[ci . A ja, szlachcic-hreczkosiej panie [wity starej daty, wycigam rk i po- wiadam:  Z wolna! Nie tdy droga! Po diabBa wam to? Po pierw- sze, nie dogonicie, gdy| formy my[lenia i jego styl powoli tylko si wyksztaBcaj. Po drugie, nie warto, bo z tym wicej zawraca- nia gBowy, ni| czego innego. Po trzecie, byBoby dobrze, gdyby[cie wzili pod uwag co nastpuje: dzi[ atuty s po waszej stronie; wasze powoli zaczyna by na wierzchu; to, co dotychczas byBo wa- szym wstydem, mo|e by wprowadzone w Europ jako punkt wyj- [ciowy zbawiennej rewizji. Dzi[, moim zdaniem, polska  letnio[ ma szanse i nie powinna si wstydzi (DIII, 59 61). To, oczywi[cie, nie przekora, ale dalszy cig filipik antymo- dernistycznych. Ten fragment wydaje mi si tak|e z innych wzgldw niezwykle istotny. PowiedziaBbym nawet, |e pojawia si tu kwestia, ktra w najwikszej mierze za[wiadcza o dzisiej- szej aktualno[ci pisarstwa Gombrowicza. Polska i Polacy anti- dotum na kryzys Europy? Mnie samemu trudno w to uwierzy, ale kiedy czytam Gombrowicza, takie my[li czasem przycho- dz. Sdz wic, |e dopiero perspektywa postmodernistyczna pozwala wBa[ciwie zrozumie ten i inne jego pomysBy. Katego- ria  letnio[ci (PWTI, 351)  i mno|one przez Gombrowicza roz- maite jej pochodne w rodzaju:  lekko[ci (DIII, 73),  pomidzy (DIV, 18, 22, 28), NiedojrzaBo[ci (DI, 148, 227; DIV, 41; PWTII, 265, 328, 366 367, 368 374),  my[li niezaostrzonej (DI, 145),  istoty [rednich temperatur (DI, 140, 145; PWTI, 351),  czBo- wieka rozluznionego (DIII, 233),  krajw drugorzdnych (DII, 24; DIV, 44, 49)  wydaj si bardzo atrakcyjne wBa[nie w kontek[cie postmodernizmu. Mam na my[li takie wtki zwi- zane z postmodernizmem i poststrukturalizmem, jak:  maBe narracje Jean-Franois Lyotarda,  my[l sBaba Gianniego Vat- timo,  neutrum Rolanda Barthes a,  queer Judith Butler czy Europa Gombrowicza 27  pograniczno[ Abdula JanMohameda6. W tej perspektywie wiele intelektualnych i dyskursywnych posuni Gombrowicza jawi si jako prby przekroczenia horyzontu my[lenia metafi- zycznego i porzucenia fundujcych ten dyskurs  mocnych ka- tegorii: Podmiotu, To|samo[ci, Narodu, Rzeczywisto[ci. Gom- browicz nie poprzestawaB bowiem na genealogicznych de- konstrukcjach metafizycznych kategorii, ale usiBowaB my[le o rzeczywisto[ci kulturowej za pomoc innych poj, bardziej pBynnych, bardziej elastycznych. Wraz ze wzrastajc sBaw pisarza i [wiadomo[ci upBy- wajcego czasu Europa coraz cz[ciej staje si obiektem coraz gwaBtowniejszych atakw. Dobrze to wida w relacji ze Zjazdu Pen-Clubu. Gombrowicza skrca z zazdro[ci, czuje si upoko- rzony tym, |e cho mieszka par metrw od miejsca wydarze- nia, nie zostaB zaproszony. Nadrabia wic min, cheBpi si zna- jomo[ci z Wladimirem Weidl, ale pozostaje apatia, |al, wra- |enie mijajcego czasu i drobne zBo[liwo[ci. W koDcu jednak powrt do Europy nastpi. Wi|e si to  jak wiadomo  z presti|owym zaproszeniem Fundacji Forda, a wic Gombrowicz powinien by wreszcie zadowolony. Wyrusza jed- nak do Europy w nie najlepszej formie. ChciaBby by usposobio- ny wojowniczo, ale choroba staje na przeszkodzie, pragnBby, |eby co[ si wydarzyBo, ale nic si nie zdarza, jest tylko pust- ka i czczo[, chciaBby by zaczepny i kontrowersyjny, ale ska- zany jest na krztanin wokB swojej sBawy, spotkania, wywia- dy, kolacje. I je[li mimo wszystko w koDcu jako[ si zorganizu- je i powrci do strategii permanentnego ataku, to wszystko to bdzie mocno naznaczone jakim[ rozczarowaniem czy roz- goryczeniem. Jest wic niemal tak jak na pocztku. Gombro- 6 J.-F. Lyotard, Kondycja ponowoczesna. Raport o stanie wiedzy, przeB. M. Kowalska, J. MigasiDski, Warszawa 1997; G. Vattimo, Dialektyka, r|nica, my[l sBaba, przeB. M. Surma, A. Zawadzki,  Teksty Drugie 2003, z. 5; R. Barthes, The Neutral. Lecture Course at the Collge de France (1977 1978), transl. by R.E. Krauss and D. Hollier, New York 2005; J. Butler, UwikBani w pBe. Femi- nizm i polityka to|samo[ci, przeB. K. Krasuska, wstp O. Tokarczuk, Warsza- wa 2008; J. Butler, Bodies that Matter. On the Discursive Limits of  Sex , New York London 1993; A.R. JanMohamed, Worldliness-without-World, Home- lessness-as-Home. Toward a Definition of the Specular Border Intellectual, w: Edward Said. A Critical Reader, ed. M. Sprinker, Oxford 1992, s. 96 120. 28 INNOZ wicz jedzie do Europy po uznanie, ostateczn kanonizacj; nie- mal, bo towarzyszy temu dojmujco bolesna [wiadomo[, |e wszystko przychodzi za pzno, |e jedzie tak|e po [mier. Tak czy inaczej, najpierw wystpuje przeciwko Pary|owi z pozycji Argentyny i w do[ karkoBomnej dziennikowej filipice bdzie dowodziB, |e miasto to jest miastem po czterdziestce, i mno- |yB zBo[liwo[ci pod adresem cielesnej szpetoty pary|an. Z kolei w wywiadzie udzielonym Tadeuszowi Nowakowskiemu powie: Pary|a nie widziaBem od jakich[ lat trzydziestu i rzeczywi[cie mu- sz powiedzie, |e si bardzo rozczarowaBem, dlatego, |e Pary|, jaki ja znaBem dawniej, dawniej jeszcze sprzed wojny, to byBo rze- czywi[cie miasto elektryzujce, o niesBychanym podnieceniu, nie- sBychanym rozmachu. (...) Natomiast dzisiaj mam wra|enie, |e to wszystko bardzo zmarniaBo, |ycie kulturalne Pary|a staBo si raczej |yciem drobnobur|uazyjnym, mieszczaDskim i uwa|am, |e brak tam jest osobowo[ci na wiksz skal, poza Sartre em i Genetem (PWTII, 281). Aatwo tu Gombrowicza zBapa za sBowo. Po pierwsze, trud- no uwierzy w to, |e poznaB przedwojenny artystyczny Pary|. Po drugie, i Sartre, i Genet byli w tej samej mierze podziwia- ni za pewne rzeczy, co i krytykowani za caB reszt. Po trzecie i najwa|niejsze, z tsknoty za Francj Gombrowicz nie wyleczyB si nigdy i tu| przed [mierci, w wywiadzie udzielonym Piero- wi Sanavio wyznawaB: Prawie  nie czuj Francji... niestety! Bardzo bym chciaB... Po la- tach cierpieD nareszcie |yj wygodnie, mam troch pienidzy, mgBbym je wykorzysta, |yj w wysoko cywilizowanym kraju  to otwiera tak wiele mo|liwo[ci. Ale niestety nie mog z tego zro- bi u|ytku, wszystko przyszBo za pzno. (...) To jest wyjtkowy kraj, i gdybym na przykBad mgB pojecha do Pary|a, wsi[ do pocigu, zanurzy si w |ycie... byBoby to bardzo interesujce. Ale ju| nie mog tego uczyni (PWTII, 441). Trzeba jednak pamita o jednym. Pary| jest tu jak zwykle tylko pretekstem. W Dzienniku Gombrowicz przyznaB wprost:  Nie tyle Pary| atakowaBem w tych notatkach, ile Europ  ile Pary|, jako maksymalny wyraz estetyki europejskiej (DIII, 191). Podobnie mwiB w przedmowie do Journal Paris-Berlin:  Zgo-

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Skarga do sądu administracyjnego droga odwoławcza od decyzji podatkowych ebook demo
Dialogi z tradycją ebook demo
Czas na czasownik ebook demo
Naruszenie prywatności osób publicznych przez prasę ebook demo
Kodeks księgowego „Ustawa o VAT” ebook demo
Biznes nowych możliwości Czterolistna koniczyna nowy paradygmat biznesu ebook demo
Działania pionu HR po ocenach okresowych ebook demo
Budowa biogazowni aspekty finansowe i praktyczne ebook demo
Kodeks postępowania administracyjnego i inne akty prawne Przepisy ebook demo
Networking ebook demo
Informator płacowy Wskaźniki i stawki aktualne od 1 marca 2015 r ebook demo
Logistyka wewnętrzna firmy korygowanie przepływu materiałów ebook demo
City Girl Kobieta, ktora podbi ebook demo id 2037047
Jak przetrwać z nastolatkiem ebook demo

więcej podobnych podstron