Utwór prawdopodobnie powstał w 1567 roku. Jest to swoisty manifest poetycki, który zamyka dotychczasowe doświadczenie twórcy, a zarazem wyznacza dalszy program.
Autor wyraża rozgoryczenie i rozczarowanie. Śpiewa dla Muz i dla siebie, nikt inny nie chce go słuchać. Dla ludzi najważniejsze są pieniądze, bo kto je ma, ten ma władzę, prawa i urzędy. Poeta współzawodniczy ze świerszczami, które śpiewają nad łąkami i witają lato. Autor ma nadzieje, że kiedyś zostanie wynagrodzony, jeżeli nie za życia to po śmierci. Apollo powiedział, że jego praca zostanie wynagrodzona.
Poeta chce służyć Muzom, które piją wodę ze źródła, bo tylko one przekazują mu dobrą energie, dzięki nim czuje się ważny. Chce podążać za Muzami, chce być wolny, nie dbać o pieniądze, chce mieć uznanie wśród ludzi.
Nazywa Muzy córkami Jowisza co mają łabędzi głos i które biesiadują z bogami.
Wymienia potwornych olbrzymów, dzieci Uranosa (Nieba) i Gal (Ziemi), którzy walcząc z bogami chcieli wejść do bram Olimpu. Bogowie bronią wejścia do Olimpu. Mars ma zbroje i miecz, Jowisz ma piorun, Herakles zburzył Troję.
Autor nawiązuje do ksiąg Wergiliusza, opisujących walkę Eneasza z królem Turnusem i jego sprzymierzeńcami o rękę królewny latyńskiej Lawinii.
Wspomina Piotra Myszkowskiego, biskupa płockiego, jego przyjaciela. Był on wtedy najbogatszym człowiekiem w Polsce. Pomógł Kochanowskiemu, dając mu pieniądze na kształcenie się. Prosi Muzy aby opowiadały o Myszkowskim, który był hojny. Kochanowski powierza swój żywot Muzom.
Myślą przewodnią i tematem tego wiersza jest duma twórcza. Wyraża przez to swój indywidualizm. Epoka renesansu czciła przede wszystkim ludzi czynu. Sława to nagroda za cnotę, ale nie zawsze chwalebne czyny zostają w pamięci.
Poeta zwraca się do Stanisława Fogelwedera, sekretarza królewskiego. Wspomina jak to kiedyś posyłał do niego, do Warszawy gońca, aby zakomunikował mu o jego przyjezdzie, teraz już tylko czeka na dogodną okazje. Chciał go kiedyś odwiedzić, ale bał się zostać wyśmianym przez mieszkańców włoskiej prowincji Bergamo.
Kochanowski chce przynieść królowi na sejm trzydzieści psalmów. Posłał on Fogelwedrowi elegię łacińską „do potomności”, w której wspominał „jakiegoś Mojżesza”. Fogelweder o tym utworze mówił w swym liście do Kochanowskiego. Daje mu przeczytać swój list i mówi, że jeszcze nie drukuje listu, najpierw chciał go jemu ( Fogelwedrowi) pokazać, czy mu się spodoba.
Autor chce, aby Fogelweder się rozweselił, czytając jego fraszki.
Wiersz dedykowany jest
„Memu Wielce Łaskawemu Panu i Przyjacielowi, Jego Miłości Panu Stanisławowi Fogelwedrowi,
Sekretarzowi Króla Jego Miłości.