o toaletę i znaleźli w niej paczkę - z tym że nie z rublami, a z dolarami. Agenci zabrali ze sobą przerażonego Nikanora.
Józio trafia do szkoły, trwa właśnie duża przerwa. Uczniowie spacerują po szkolnym podwórku podglądani zza płotu przez matki (jedna ze szkolnych metod „upupiania”, czyli zdziecinniania młodzieży). Inną metodą ma być karteczka podrzucona przez Pimkę, na której pisze, że uczniowie są niewinni. Uważa, że oni będą temu zaprzeczać i paradoksalnie właśnie niewinni się staną. Chłopcy zaprzeczają poprzez używanie wulgarnych słów, na drzewie, za którym schował się Pimko piszą jedno z nich i kompromitują starego belfra.
Między uczniami wywiązuje się teraz spór dotyczący niewinności. Dzielą się na dwa obozy: tych, którzy akceptują działania profesorów, którzy chcą pozostać niewinni, czyli „chłopiąt” i buntujących się „chłopaków”. Przywódca „cliłopiąt” Pyłaszczkiewicz (Syfon) tak woła do swoicli kolegów:
W górę serca! Proponuję, abyśmy tu natychmiast ślubowali, iż nigdy nie zaprzemy się cliłopięcia ani orlęcia! Nie damy ziemi, skąd nasz ród! Ród nasz od chłopięcia i dziewczęcia się wywodzi! Ziemia nasza to cliłopię i dziewczę! Kto młody, kto szlachetny, za mną! Hasło -młodzieńczy zapał! Odzew - młodzieńcza wiara!
Zdenerwowany Miętus odpowiada:
[...] dlaczego nie dacie kopniaka temu orlęciu, chłopięciu? Czy już nie ma w was wcale krwi? Czy nie ma ambicji? Kopniaka, kopniaka dlaczego nie dacie? Kopniak tylko może was uratować! Chłopakami bądźcie! Pokażcie mu, żeśmy chłopaki z dziewczynami, nie jakieś tam chłopięta z dziewczętami!
Przeciwko niewinności i młodzieńczym ideałom „chłopiąt”, „chłopaki” postanawiają się buntować używając „najbardziej plugawych powiedzonek”.
Pimko zabiera Józia do dyrektora Piórkowskiego. Ma wtedy możliwość zaobserwowania, jak wygląda grono pedagogiczne. To - jak mówi dyrektor - wyłącznie „ciała pedagogoczne”, nie ma nikogo przyjemnego, sympatycznego, każdy ma jakąś drażniącą cechę.
Nigdy nie zdarzyło mi się widzieć razem tylu i tak beznadziejnych staruszków.
- podsumowuje Józio. Dyrektor jest dumny, że —
żaden z nich nie ma jednej własnej myśli; jeśliby zaś i urodziła się w którym myśl własna, już ja przegonię albo myśl, albo myśliciela. To zgoła nieszkodliwe niedołęgi, nauczają tylko tego, co w programacli, nie, nie postoi w nich myśl własna.
Po chwili rozpoczyna się lekcja języka polskiego prowadzona przez nauczyciela zwanego Bladaczką. W klasie panuje rozgardiasz, a wzywani do odpowiedzi uczniowie wymyślaj kolejne wymówki. Jeden tylko Pyłaszczkiewicz jest przygotowany. Profesor zaczyna wykład o Słowackim polegający na powtarzaniu utartych formułek typu Słowacki wielkim poetą był!
Kiedy Gałkiewicz stwierdza, że poezja ta nie zachwyca go, nauczyciel, zamiast coś wyjaśnić, powtarza te same banały.
Dzwonek kończy wreszcie polskiego i w śród uczniów powraca temat niewinności. Planują rozegranie „pojedynku na miny”. Józio, który słyszał, że Miętus chce uświadomić Syfona siłą, prosi o pomoc Kopyrdę - jedynego, jak mu się wydaje normalnego cliłopca, o pomoc w zapobieżeniu tej sytuacji. Na razie zaczyna się jednak kolejna lekcja, tym razem łaciny -równie nudna i nie wnosząca niczego ważnego w życie uczniów, tak że znów .
2