plik


ÿþ Ta lektura, podobnie jak tysice innych, jest dostpna on-line na stronie wolnelektury.pl. Utwór opracowany zostaB w ramach projektu Wolne Lektury przez fun- dacj Nowoczesna Polska. PEDRO CALDERÓN DE LA BARCA {ycie snem dramat w trzech aktach tBum. jó÷zef szujski n e e n e c uroóiB si 17 stycznia 1600 w Madrycie, oddaB si za- wodowi wojskowemu, lat 50 liczc zostaB ksióem i umarB 25 maja 1681. Idea relig3na jest gBównym motywem jego dramatów, co najwidoczniejsze w jego s s c men es (sztuki na Bo|e CiaBo), których napisaB 80. Dramatów i tragedii historycznych i roman- tycznych, sztuk  intrygowych i komedii bohaterskich napisaB 120; najsBawniejsze z nich, si nie mny i {ycie snem. NapisaB tak|e 200 s (prologów) i 100 en emeses (mióy- aktówek), i poezje. Calderon i Lope de Vega s najwikszymi poetami dramatycznymi Hiszpanii. si ci nie mne spolszczyB Juliusz SBowacki (Biblioteka Powszechna Nr 274), {ycie snem Józef Szujski (wyszBo we Lwowie po raz pierwszy 1883 r.). Redakcya  Biblioteki Powszechnej . s : " BAZYLI (król polski), " ZYGMUNT (królewicz), " ASTOLF (ksi| moskiewski), " KLOTALD (namiestnik), " ESTRELLA (infantka), " ROZAURA, " KLARYN (bBazen), " PANIE DWORU, " GWARDIA, " {OANIERZE, " MUZYKANCI I INNA DRU{YNA. dzie ierwsz i e n i s is ic i s ie e ni m s im sc i e s is e r zaura Góie mnie wieóiesz, szybkonogi, Wiatry z drogi, góry z drogi Rwcy w póie hipogryfie¹? Góie na nagie gnasz mnie skaBy, BBysku ty, bez [wiatBa biaBy Bez lotnego ptaku pierza, BezpBetwiasty mórz powtorze? StaD! òikiego tutaj zwierza Zwietne w blaskach sBoDca Bo|e& StaD! SiB wicej mi nie sBu|y: Zlepa ju| i zrozpaczona KBad rce i ramiona Na szmaragóie tej pustyni! Krwawy znacz [lad stopami W niego[cinnej polskiej ziemi: Bo któ| oczy lito[nemi² Nieszcz[liwych zwykB przyjmowa? k ar Krzywd mi jegomo[ czyni: Skoro trudnim si skargami I mnie prosz| porachowa. Wszak oboje z domu ciszy R|niemy w [wiat na awantury, Rozb3amy Beb skaBami, KozioBkujem si oboje Z ka|dej parii, z ka|dej góry: Czemu|, góie bole[ci twoje, O Klarynie nikt nie sByszy? r zaura Nie mie[ciBem ci w mym sBowie, Chcc zostawi twej wymowie Skarg na wBasny rachunek: Wszak|e wedle mdrców zdania Warto ponosi³ Êîasunekt , By mie prawo narzekania. k ar Taki mdrzec, bez wtpienia, ByB niebo|e  p3aczyna! DaBbym mu dla otrzezwienia W bok kuBaków z póB tuzina! Niechby raóiB, co w tej porze Na pustkowiu, zabBkani Czyni mamy w tej otchBani, Kiedy óienne gasn zorze. r zaura Smutne, óiwne nasze losy! Lecz je[li mnie wzrok nie mami, Je[li fantazja nie Buói, Wió tam  chocia| niebiosy ¹ i y  legendarne zwierz. Przednia cz[ byBa gryfa (mityczne zwierz; lew o gBowie, przednich Bapach i skrzydBach orBa) a tylna konia. ² c y i nemi  popr: oczami lito[ciwymi. ³ n si  tu: znosi. t s ne (daw.)  zmartwienie. edr ca der de a arca {ycie snem 3 SBabymi tchn ju| [wiatBami, Wió tam  mieszkanie luói. k ar I ja, je[lim nie o[lepiaB. r zaura òikiej mieszkanie budowy: Zda si, |e z olbrzymów gBowy, Które tam stercz nad nami, GBaz si po gBazie odczepiaB I w óik zBo|yB struktur. k ar Zbadajmy| tedy t óiur, Zamiast si zbytnio óiwowa, Mo|e si znajóie szcz[liwie, Kto nas zechce przenocowa. r zaura Brama ta, paszczka raczej, Ciemno[ci nocy straszliwie Zionie ku nam. yc s c n k ar A to co znaczy? r zaura Strwo|ona, struchlaBa stoj. k ar Otó| i sBycha kajdany. Galernik jaki[ sptany Sieói tam& Boj si, boj. z mu t ie y Biedny ja! O! Nieszcz[liwy! r zaura Bo|e! Jaki| gBos straszliwy! k ar Do pit przechoó mnie dreszcze. r zaura Klarynie! k ar Pani! r zaura Czas jeszcze! Uciekniem. edr ca der de a arca {ycie snem 4 k ar Szcz[liwej drogi! Nie rusz nog od trwogi. r zaura ZwiatBo tam bBdne migoce: Gwiazda wilgoci wybladBa Dr|ca, niepewna, upadBa, Aby tej otchBani noce Sro|ej uczyni czarnymi. Przecie| przy bBdnym jej dr|eniu Wida czBowieka w pomroce. O! Trupa raczej na ziemi Wida w okropnym wizieniu. Ci|kie okowy go gniot, Skóry mu zwierzt oóieniem. StaDmy, poczekajmy oto, Niech si wywntrzy z cierpieniem, Które przyciska go sro|ej Od nocy, od kajdan obro|y. z mu t Nónym ja! O! Nieszcz[liwy! Nieba! Mówcie, wzywam was, Mówcie, jaka moja wina, Skd los na mnie tak straszliwy, Na luókiego spada syna? Los, Kondycja luóka Wiem ja, wiem, |e w ka|dy czas Najsmutniejsz dol czBeka To, |e roói si na ziemi; Ale mióy [miertelnemi Poza win naroóenia Czemu sro|szy los dopieka Mnie nad inne ziem stworzenia? Los, Cierpienie, Rozpacz Wszystko, wszystko na tym [wiecie Swych uroóin nosi grzechy: Lecz wszystkiemu  w |ycia wtek Szcz[cia wplecion bodaj szcztek, Tylko moje, moje plecie Si bez [wiatBa i pociechy!& Zwierz, Ptak Ptak si roói, kwiat pierzatyu , Bukiet skrzydByv unoszony, Ponad pola, ponad [wiaty Rwie go lot w dalekie strony; Z gniazda szcz[liwy on ruszy Buja w niebiosóww [wiatBo[ci, A ja, co wicej mam duszy, Czemu| to mniej mam wolno[ci? Zwierz Roói si zwierz w[ród nory, A oto, ledwie natury Rka w cudowne mu wzory Szer[x jdrnej uBo|y skóry: Rwie si w krwio|erczej óiko[ci u ie y  ói[ popr.: pierzasty. v s y y  ói[ popr. forma N. lm: skrzydBami. w nie i s  ói[ popr.: niebios. x s e  ói[: sier[. edr ca der de a arca {ycie snem 5 Niszczy, co sBabsze i mniejsze: Ja czucia mam szlachetniejsze, Czemu| to mniej mam wolno[ci? Zwierz, Morze Ryba si roói, fal óieci, Podwodnych gBbin stworzenie, A oto, ledwie przestrzenie WiosBami pBetewy poczuje, W oceanu buja [wiecie, Piersi nieskoDczono[ pruje. Taka szcz[liwa w [wiatBo[ci Morza, cho zimna i gBucha: Lecz ja, co wicej mam ducha, Czemu| to mniej mam wolno[ci? Przyroda nieo|ywiona, Roói si strumieD, w| [liski, Woda Z srebrnego zródeB szemrania, Lecz oto porwaB w u[ciski Kwieciste brzegi, przegania Pdem doliny ukrycia W równiny d|c jasno[ci: A ja, co wicej mam |ycia, Czemu| to mniej mam wolno[ci? O! Pier[ moja od gniewu si wzdyma, Serce moje wybucha wulkanem; Jakie prawo mnie, czBowieka, trzyma, {e nie dane mi, co wszystkim dane, Kto bezprawnie mi, okrutnie bierze, Co ma strumieD, ryba, ptak, co zwierz? r zaura Lito[ mn wstrzsa i trwoga. z mu t Kto sBucha mojej bole[ci? Klotaldo? k ar Powieó, na Boga, {e Klotald. r zaura O, peBen cze[ci¹p SBucha twej pie[ni rzewliwej Nieszczsnego nie- szcz[liwy. z mu t Ha! Nie chc, aby kto wieóiaB Com narzekaB, com powieóiaB! W ko[ciste moje ramiona Porw zuchwalca! Niech kona! k ar Jak pieD gBuchym, panie drogi! r zaura Chylc si do twojej nogi Wiem, pozyskam serce czBeka. y e e  ói[ popr.: pBetw. ¹p c e ci  ói[ popr.: czci. edr ca der de a arca {ycie snem 6 z mu t GBos twój w m dusz przecieka, òiwnymi serca dreszczami Dr| pod twoimi oczami. Kto jeste[? Skd twoja siBa Nad tym, któremu koleb¹¹ Czarna ta byBa mogiBa, Któremu za [wiat i niebo Starczy to óikie pustkowie, Trupowi, co |y zmuszony, {ywemu, co |ycia zbawiony¹². O potpionej mej gBowie Jeden wie czBowiek, jedyny, Strzegc mnie  luókiej zwierzyny, Zwierzcego strzegc czBeka, Uczc na zwierzt drapie|y, Jak [wiatem wBada nale|y, Gwiazdy przemierzajc ze mn Na tych nielicznych, co noc Zwiec nad przepa[ t ciemn. Powieó, skd ióiesz i po co Ty, co[ opltaB mnie czarem, Co[ oczu spaliB po|arem, GBosu co[ przeszyB urokiem, {e goni p3anym okiem Za tob i wióie ci pBon¹³, Tym wikszym pBon pragnieniem, Im dBu|ej mam oczy zwrócone MiBo[ niespeBniona, Na ciebie. Wic choby zniszczeniem Cierpienie ByBo mi patrze ku tobie, PatrzyBbym, aby nie skona W nieogldania |aBobie. Umieram, czuj, umieram, Kiedy na ciebie spozieram, Z pragnienia, by ciebie oglda: Ogldam i tylko |da Umiem, bym patrzyB na wieki. Gdybym nie patrzyB, z dalekiej Piersi, od duszy góie[ gBbi Gniew straszny buchnie, zakBbi Na sam nieogldania My[l, choby [mierci by miaBo, {e ci ogldam. Wszak daBo Mi twe spojrzenie, com nigdy Nie znaB od dni mych zarania: DaBo mi szcz[cie bez granic, Co caBe czBeka pochBania, Wic nie zamieni go za nic, Pot|nym obroni ramieniem. r zaura PeBnym óiwu na te sBowa, {e zamiera w piersiach mowa. Czyli| nazw pocieszeniem, ¹¹ e  miejsce w górach, które sBu|y mo|e za schronienie; tu by mo|e augmentatyw od: e . ¹² i ny  tu w znaczeniu: pozbawiony. ¹³ i ie ci n  tu: wióie ci pragn. edr ca der de a arca {ycie snem 7 Co mi w tobie niebo zsyBa, {e mnie zetknBo z cierpieniem, Którego straszliwa siBa Moje zmartwienia przerasta? Mówi o mdrcu podanie, {e nóny |ywiB si jeno Zródle[nych ro[lin korzeniem: «Jak| to |yj ja cen!» ZawoBaB. Na to woBanie òiwny mu widok [l losy: Wiói, jak z siwymi wBosy Inny, ju| [mierci póB bliski Zbiera rzucone ogryzki. Tak ja woBaBem do nieba: Nie ma, jak moja potrzeba, Nie ma, jak moja zgryzota! A| dusza moja poznaBa Ciebie, któremu by mo|e Dola ma  ulg si zdaBa! Wic je[li[ zrzóiB tak, Bo|e, By jedna luóka istota KrzepiBa si drugiej bole[ci, Otuchy mo|e ci wie[ci O moich dodam cierpieniach. Jestem& . k ta d c i Stró|e w wie|y cieniach, Co z tchórzostwa lub swawoli Pu[cili[cie tu dwóch luói& r zaura Nowe si nieszcz[cie buói. z mu t Ha! Naóorca mej niewoli, Co mu strasznym padBem Bupem. k ta d Bra ich |ywcem albo trupem! B ierze Zdrada! Zdrada! k ar Gdy szcz[liw Gratk wybór wam przyznany, PuBkowniki, kapitany, Bierzcie nas, lecz bierzcie |ywo. k ta d Starannie przykryjcie twarze, Niech wzrok ciekawych nie pada. k ar Nawet jaka[ maskarada. edr ca der de a arca {ycie snem 8 k ta d O niebaczni, co przez stra|e A| tutaj dotrze wa|yli¹t Wbrew woli króla. W tej chwili BroD odpinajcie od boku, Lub ten pistolet, w| z stali¹u , Wntrze swe na was wyrzuci, Z gstego dymów obBoku Piorunem obu obali. z mu t Stój, okrutniku! Ni kroku, Bo wizy, którymim skowan¹v , GBow o skaBy krawóie Strzaskam, wyszarpi zbami {ywot, co tutaj pochowan, Gdy wBos im z gBowy upadnie. k ta d Skoro wiesz, co na ci kBadnie¹w Wizy, co |ycie zabraBo, Co turmy przyczyn si staBo, Po co tych gniewów? Daremne. W czelu[ci rzuci go ciemne. z mu t m c c si nie mi Zaprawd, wieóiaBe[ Bo|e, Czemu| mi wóiaB t obro|, WieóiaBe[! ByBbym tytanem, Który by niebo szturmowaB, Gór t pchnit kolanem Na drugiej bym umocowaB, A| bym te sBoDca krysztaBy DosigB, potrzaskaB w kawaBy! k ta d Ta te| twych wizów przyczyna. y m n y r zaura Panie! Duma krew ci [cina, Ja pragn prosi z pokor O |ycie, które mi bior. Surowo[ zbytni by byBa Gdyby nie tylko jej duma, Lecz pokora nie skruszyBa. k ar Je[li za[ obie nie skrusz, Cho ich postacie w teatrze Mnogiego wzruszaBy kuma, Niech|e zBy zamiar wasz zatrze Moja przynajmniej natura ¹t y si  tu: mie odwag co[ uczyni. ¹u s i  ói[ popr.: ze stali. ¹v ymim s n  którymi jestem skuty. ¹w nie  ói[ popr. forma: kBaóie. edr ca der de a arca {ycie snem 9 W [rodku mióy dumn dusz A pokorn, ot mikstura Dumy na póB, póB pokory, Choro-zdrowy, zdrowo-chory, Brzydko-pikny, pikno-brzydki Na usBugi wasze wszytki¹x ! k ta d BroD im zabra, twarz zasBoni, Niech nie wieó, góie ich droga. r zaura Oto szpada! Tobie broni Jej nie mog. Masz zna wBaó, Ciurom¹y braknie na odwaóe, By tak zacn broD zabrali. k ar Mnie to jedno, kto zabierze, Byle wicej nie |dali. r zaura Je[li zgin mam, w ofierze Szpad ci t nios moj. Nie znam dobrze tych tajemnic, Co poza jej ostrzem stoj, Lecz wiem jedno, |em do ciemnic Tych, do Polski tej podwoi SzedB w tej szpaóie zadufany, By si haDby pom[ci mojej. k ta d s nie Co ja wió? Co poznaj? Jaki kBopot niesBychany, Jaki srom mnie nagle chwyta? Kto ci daB szpad? r zaura Kobieta. k ta d Jak si zowie? r zaura Milcze musz. k ta d Lecz có| wiesz o tajemnicy, Która wi|e si z t szpad? r zaura Tyle chtnie osBon rusz: Dajc ostrze tej szablicy T mnie opatrzono rad: ¹x s y i  tu: caBy. ¹y ci  w daw. wojsku pachoBek, pomocnik |oBnierza, osoba nale|ca do czelaói sBu|cej w wojsku i zaj- mujcej si taborem itp. edr ca der de a arca {ycie snem 10 Jedz do Polski, w mo|nych oczy Staraj [wieci si t broni; Bóie taki, co gdy zoczy Dobrze znany dar przed laty, Dumn ci wspomo|e dBoni: Pan to wielki i bogaty, Lecz nie powiem ci nazwiska Na przypadek, gdy nie |yje. k ta d s nie Nieba! Jakie| óiwowiska! Prawda czy majaki czyje? Wszak Wiolanty to jest szpada, Któr daBem jej przed laty Zarczajc, |e bogaty Takim ostrzem, gdy zagada Do mych oczu stali bByskiem, Z ojca spotka si u[ciskiem. Ona|, co |yciem by miaBa, Ma sta si [mierci przyczyn? Wszak wyrzekBem ju|, |e zgin! O, igraszko ty zuchwaBa Losu! Nieba dopuszczenie! On mym synem! O, cierpienie! Mówi o tym znak niemylny, Serca popd mówi silny: Wszak skrzydlate si wyóiera Jako wizieD oknem duszy, Okiem ojca, co spoziera Zamroczone Bez powBok Szukajce syna oko. Co poraó, co uczyni? Przed Majestat wie[ go ninie²p , Tyle co na [mier wie[ znaczy  Ukry, schowa! O, rozpaczy! Nie dozwala mi przysiga. Na dwie strony mnie rozprzga MiBo[ krwi i wierno[ tronu: Ha! Nie waha mi si chwili, Wiernym by mi a| do zgonu! Czy nie mówiB mimochodem {e tu przybyB powetowa²¹ HaDb, któr go okryli: Nie! Nie! HaDba z moim rodem W parze nie [mie postpowa! Krwi si mojej srom²² nie chwyta& Honor, HaDba, Zemsta Ale honor jak kobieta: Ka|de go spojrzenie wzruszy, Ka|dy wiatru powiew prószy²³! ²p ninie (daw.)  teraz. ²¹ e  wynagroói sobie poniesione krzywdy. ²²s m (daw.)  wstyd, haDba. ²³ s y  tu: kruszy, zamienia w proch. edr ca der de a arca {ycie snem 11 Czy kto winien, |e go spotka Ujma? Czy innego [rodka Chwyta si w obronie mo|e, Jak m[ci plam na honorze? Oj, tej zemsty pragnie krwawej Krew to moja! Syn to prawy! W niepewno[ci tych nadmiarze Trzeba jedn²t obra drog: Gdy zatai go nie mog, Jako syna go poka| Panu memu w bBogiej wierze, {e mu |ycia nie odbierze. Wtedy te| odwa|nym czynem Honor zyszczem²u utracony& Je[li nie, to potpiony Niech nie wie, |e moim synem. y i yn Chodzcie oba smutn drog. Lecz je[li pocieszy kogo Mo|e, gdy ma towarzyszy: To wieócie, |e i w zaciszy Duszy mej, góie nikt nie zoczy²v , Zmier i |ycie walk toczy. c i mi n e c i e m iem e s im e ne s ny ys e s cem nie y ie m s e c eni m s ic ast f Na widok tyla pikno[ci, Na widok tyla promieni Miesza si z szmerem strumieni Ptaszt [piew, miesza w miBo[ci Bbnów i trb wojowniczych Dzwik  w hoBóie wóików óiewiczych. Spieszy si wszystko i pali, Aby was chwali, wic chwali Wasz klarnet, z metalu ptasz, I ptak, klarnet pierzaty. Królewn gBosz armaty, Minerw²w wielbi puzany²x , Auror²y czcz ptaki wasze, Flor³p te drzewa i kwiaty. Ja za[ wóikiem pokonany Minerwy, Flory, Aurory, Czy| óiwo, |e w[ród pokory, Co niewolnikiem mnie czyni, SkBadam hoBd mej monarchini? ²t e n  ói[ popr.: jedn. ²u ys c em  ói[ popr. forma: zyskamy. ²v c y (starop.)  zobaczy. ²w ine (mit. rzym.)  bogini mdro[ci, opiekunka rzemiosBa, sztuki i literatury. ²x ny  ói[ popr.: puzony. ²y (mit. rzym.)  bogini [witu; jutrzenka, zorza poranna. ³p (mit. rzym.)  bogini kwiatów; ogólnie: [wiat ro[lin. edr ca der de a arca {ycie snem 12 estre a Je[li z czynno[mi³¹ luókimi W zgoóie ma zostawa sBowo, W niezgoóie z pochlebn mow Hufiec twój l[nicy ostrymi òidy. Ja si go nie boj, Ale zaóiwiona stoj, W my[li Bczc, com sByszaBa, Z tym, na co spoglda musz. Nieluók trzeba mie dusz, Zwierzciu taka przystaBa, Co zionc pochlebstwem zdradnie³² Czyha, a| Bupu dopadnie. ast f Wió, |e moje zamiary NiesBuszn wznieciBy trwog, Lecz te postrachy, te mary Chc ói[ rozproszy i mog. Król Eustorg, wBadca tej ziemi, Gdy wyrokami bo|emi Do wiecznej poszedB óieóiny, Syna zostawiB. Jedyny Syn ten, ói[ oóian w purpury WBada, Bazylim nazwany. Ale z |ony ukochanej MiaB jeszcze Eustorg dwie córy. Starsza, w gwiazd óisiaj koronie, Ciebie nosiBa w swym Bonie; MBodszej  niech |yje najdBu|ej  Korona Moskwy ói[ sBu|y, A ja óieóicem i synem. Tu ostrym wb3a si klinem Sporna obojga nas sprawa: Bazyl, któremu nie stawa³³ Czasu na niewiast pieszczoty, Bo caBy ksigom oddany, Nie ma potomka na zBoty Tron swoich przodków. Szarpanej W dwie strony jego ojczyznie Któ| ma panowa? òiewica, Cho z starszej córki zroóona, Czy si ma dosta m|czyznie Z mBodszej, z matki mej Bona? Wujowi przedstawmy spraw, Niech rzuci oko Baskawe, Niech j uBo|y, zagoói³t ! Dlatego z Moskwy przychoói òi[ twój sBuga uni|ony, Wojn przynosi  daleki, Lecz innej wojny spragniony. Amor niech wBada na wieki W obojej naszej óieóinie, ³¹c ynn mi  ói[ popr.: czynno[ciami. ³² nie  ói[ popr.: zdradliwie, zdraóiecko. ³³nie s (daw.)  nie starcza. ³t i  zgoói, pogoói. edr ca der de a arca {ycie snem 13 Niech serca mego królow Królewna polska zasBynie. estre a Piknie dzwiczy wasze sBowo, Lecz chocia|bym tron oddaBa, Nie wiem, czy by bodaj wóiczno[ Od Waszmo[ci mnie spotkaBa, Skoro w chwili, gdy w bBkity Podnosicie w gór dBonie, Tam na piersiach twarz kobiety W zBotym bByszczy medalionie. ast f Zaraz wszystko wytBumacz, Chwila tylko& Ale|& bacz³u : Otoczony magnatami Król nadchoói. c i y i i y estre a Nad mdrcami Mdrcze! ast f Równy Euklidowi³v . estre a Który[ gwiazdom& ast f Ksi|ycowi estre a SBoDcu  ast f Drogi wyrachowaB. estre a Co[ nad niebem& ast f ZapanowaB estre a Pozwól z pokornym poddaniem, ast f Z szczerym³w pozwól przywizaniem, estre a Ople[ si jak powój bBogi, ³u c y  uwa|a, spostrzega, wióie. ³v i es  grecki matematyk, óiaBajcy na przeBomie IV i III w. p.n.e. w póBnocnym Egipcie, w Alek- sandrii. ³w s c e ym  ói[ popr.: ze szczerym. edr ca der de a arca {ycie snem 14 ast f Pozwól [cisn si za nogi. az i U[ciskajcie mnie, siostrzany: MiBo[ wasza mi pociech, W sercu wierne buói echo: Wy mnie, wam ja wskro[ oddany. Staro[ gniecie mnie ju| blada, Tchu niewiele w piersiach stanie³x , Wic gdy mówi mi wypada, Niech milczenia pobBa|anie Trud mówienia mi nagroói! Wiecie ju|, ksi|ta mBoói, Wiecie, pany i lennicy, Przyjaciele, wojownicy, {e mi [wiat na óiwowisko Uczonego daB nazwisko. {e Tymanta póel zBoty, {e Lisyppa dButo óielne, Plot wieDce nie[miertelne Dla Bazyla wieóy, cnoty. Wieóa Wiecie, |e nad wszelk wieó Matematyk ja [leó, {e wydarBem luókim óiejom, Czym nas ciesz albo trwo| (Nieszcz[ciami lub naóiej); Bo z mych tablic, gdy si zBo|, Umiem przyszBo[ czyta pózn, SiB czasu przemóc grozn. KoBa te biaBo[ci [niegu, Szklanne³y domy te w szeregu SBoDcem [wietlne lub ksi|ycem, KrysztaBowe te budowy, Dyjamentemt p strojne gBowy W znaków niebios wzite klubyt ¹: Oto przedmiot badaD luby, Góie wzniesionym patrz licem. Ksigi moje to, zBo|one Z brylantowych kart kolei, Góie w sylaby wyzBocone Pismo biegnie, to naóiei, To nieszcz[cia na przemiany! A ja w nich tak oczytany, {e my[l moja w lot sokoBa Najzawilsze poj zdoBa. Ale czemu|, o niebiosy, Gdy mnie uczyniBy losy Komentarzem swych tajemnic, PrzyszBej woli swej regestemt ², Czemu| niezbadanych ciemnic Pierwszy sam ofiar jestem? ³x c nie ie e s nie  tchu niewiele pozostaje. ³y s nne  ói[ popr.: szklane. t p y men  ói[: diament. t ¹ y  dyby, imadBo; daw. narzóie tortur; i y: zdyscyplinowa, skBoni do posBuszeDstwa. t ² e es (Bac. e es m)  [redniow.: ksiga do zapisywania. edr ca der de a arca {ycie snem 15 Czemu no|em mi si staje Trudów mych, wieóy zasBuga, Czemu praca moja dBuga Zamiast |ycia  [mier mi daje& ? O cierpliwo[ prosz jeszcze. {ona moja  wy nie wiecie, Mskie mi przyniosBa óieci& Nigdy, nigdy na zBowieszcze Znaki, odkd nam [wieciBo, Niebo si nie wysiliBo Jak przed jego uroóeniem. Wizja, Omen, òiecko Matk sam, nim cierpieniem Zwiatu miaBa da czBowieka, W [niet ³ tysickro trapi mary, {e ten syn, straszydBo wieka, {m3a w czBeka przemieniona, Zmierci stanie si dla Bona, Co go wyda na t ziemi. W óieD uroóin caBe brzemi Strachów biedny [wiat zamroczy: SBoDce krwaw walk toczy Z jasnym ksi|yca promieniem, A gdy ziemia swym ramieniem PrzeszkaóaBa w strasznym boju, Czarnym karze j zamieniem Takim, jakie [wiat zastaBo, Kiedy Pana zwisBo ciaBot t . Z gBbin ziemi, w niespokoju WyóieraBy si pBomienie, W kurczach ziemia rozhukana W ruin sBaBa budowlt u szczyty A zaciemnione bBkity Gruz rzucaBy i kamienie. Takiego strasznego rana Naroóiny, Zmier Zygmunt si zjawia na [wiecie. Aby za[ stwierói, |e zroóon, By zBem za dobre nagroói. Zmier z |yciem óiwnie si schoó, Matka umiera, gdy óieci ZwiatBo[ powitaBo óienn. Proroctwo Uzbrojon w wieó promienn Czym potrzebowaB dochoói, {e syn mój, o losie smutny! òiki bóie i okrutny, Bezbo|ny, bez czci i wiary? {e w jedn zbrodni pustyni t ³ nie  ói[ popr.: we [nie. t t mieniem ie y n is ci  wedBug Ewangelii w chwili [mierci Chrystusa na krzy|u ziemia pogr|yBa si nagle w ciemno[ci. t u  ói[ popr.: budowli; tu: wyraz skrócony ze wzgldu na rytm wiersza. edr ca der de a arca {ycie snem 16 Zamieni paDstwa obszary? {e kiedy[ my[l sw przychyniet v , Aby stopy zuchwaBymi Zdepta ojca wBos sóiwy? WizieD, Niewola, A wic ten potwór straszliwy, Tajemnica Je|eli nie kBami znaki, Wzi byBo z powierzchni ziemi, Schowa, zamaza poszlaki. Wie[, |e byB nie|yw, puszczono, Kryjówk wnet znaleziono. Zamknito w wie|y, do której SBonecznym nawet promieniom Wstpu zabraniaj góry, Srogie wydano rozkazy, By nikt nie puszczaB si w strony, Góie mióy lasy i gBazy {yje wizyt w obci|ony, Niczyjej nie wióc twarzy Oprócz Klotalda i stra|y. Góie innej nie zna osBody Oprócz nauki i wiary, Którymi w gBbiach pieczary UmysB ksztaBcono mu mBody. Przecie| w tej sprawie przytrudnej Trzy wzgldy obj potrzeba: Pierwszy, |e ziemi tej cudnej Nie chciaBbym na dopust nieba, Jakim tyraDstwo, nara|a; Drugi mi ka|e rozwa|a, Czy prawa luókie i bo|e, Co tytuB syna mu daBy, Nie bd cierpie zakaBy, Je[li z tyraDstwa obawy DBu|ej si nad nim posro|; Czy wtedy ja sam si mo|e Wobec wolnego od winy Okrutnikiem nie poka|& ? Lecz i trzeci wzgld rozwa|, Trzeci, |em z marnej przyczyny Przewidywania przyszBo[ci Na takie daB go srogo[ci! Przemiana, Gwiazda, Los, Wszak|e najgorsze skBonno[ci, Kondycja luóka, Wolno[ Wszak gwiazda najfatalniejsza, Cho óiaBa na wol czBowieka, Tej woli czBowieka nie zmniejsza. Wic niewióianej od wieka Chwyci si zamierzam drogi: Jutro z swej wie|y ubogiej Wyjóie, niczego nie[wiadom, Tron mój i berBo obejmie, Wy go wesprzecie uprzejmie t v yc yn  przysun, przybli|y, przyBo|y do czego[. t w i y  ói[ popr. forma N. lm: wizami. edr ca der de a arca {ycie snem 17 Wierno[ci wasz i rad. Je[li si zacnym oka|e, Moralnego peBnym zdrowia, Królem waszym pozostanie Druh óiczyzny w le[nym jarze, Samotnego syn pustkowia. Je[li, czego nie daj Panie, Srogim bóie, okrutnikiem, Do[ jam jeszcze wojownikiem, Aby go pozbawi tronu I w godniejsze da go dBonie Tych obojga poBczonych W [wietnym maB|eDstwa zakonie. Do kochanych i rzóonych Teraz rce moje wznosz, Jako ksi| rozkaz daj, Jako ojciec z wol staj, Jako mdrzec rad gBosz, Jako starzec siwy  prosz! Niewolnicze póc |ycie Królem przezwaB si Seneka: Jam ói[ królem, jak wióicie, Co w pokor si ucieka. ast f Skoro mnie mówi wypada, Mówi. Ze mn twoja rada JednogBo[nie dopomina Si zjawienia twego syna. wsz sc Pragniem królem mie go zgodnie. az i Wió, |e[cie nieodrodnie Do krwi mojej przywizani. Idzcie. Jutro z swejt x otchBani Niech w fortunnej wyjóie chwili. wsz sc {yj nam! DBugo |yj, Bazyli! c s y i i yn k ta d Mog| mówi? az i Mów bez trwogi, Stary sBuga zawsze drogi. k ta d Cho nie skpisz mi otuchy, Przecie|, królu, wbrew zachcie Trwoga trzyma mnie zacicie. t x s e  ói[ popr.: ze swej. edr ca der de a arca {ycie snem 18 az i Có| si staBo? k ta d Rzecz niemaBa Miast rado[ci smutek daBa. az i Mów! k ta d Ten mBoóian, cud rycerzy, UjrzaB ksicia w jego wie|y. az i Wczoraj byBoby to win. òi[, gdy tajemnice gin, Obojtne ich odkrycie. Przejdzcie do mnie, zobaczycie, Jakiej rzeczy niesBychanej SBu|y macie za narzóie. Winowajca wasz kochany Z towarzyszem wolnym bóie. c i k ta d ChwaBa tobie, ksi|, chwaBa. s nie Srogo[ losu zBagodniaBa, Ale jeszcze nie pospiesz Odkry mu, |e moim synem. n Obcy! Krótko was pociesz: ZupeBna wolno[ wam dana. r zaura Dobro twoja nieprzebrana Nowym zaja[niaBa czynem; Stokro stopy twe caBuj. k ar Ja cwaBuj za[, cwaBuj, Jak daleko nogi nosz, By spróbowa ich z rozkosz. c i r zaura Panie, odtd |ycie moje Twoim tylko, w sBu|b twoj Zapisuj je z pokor. k ta d {ycie twoje? Nie wiem, skoro HaDby ci dosigBo znami, Skoro[ przybyB, by tej plamie Sprawi kpiel w krwi potoku: Czy ci |ycie bByska w oku, Czy ci pier[ oddechem wzdyma: edr ca der de a arca {ycie snem 19 Bez honoru  |ycia nie ma. s nie Niech rozgorze jak pochodnia. r zaura Prawda! Ale pragn co dnia Zemsty, tak odwetu pragn, Pewnym taki, |e kark nagn, Co ubli|y [miaB mej cze[ci: {e si czuj, |ywym czuj W tym pragnieniu i bole[ci. k ta d Wic ci szabl przypasuj, Która nigdy nie zawoói, Co bez ciepBej krwi nie wraca, Gdy o cze[ Klotalda choói. r zaura Bior j, niech dBug mój spBaca, Niech dosignie potentatat y . k ta d Wic potentat? r zaura W oczach [wiata Taki, |e go zwa si boj. Choói mi o Baski twoje, Cho mam w sile zaufanie. k ta d Wic sekretem niech zostanie, Chobym wolaB wieóie mo|e& s nie Gdybym wieóiaB& wielki Bo|e! r zaura Wobec ciebie niech nie wi|e Bole[ jzyka lub trwoga: Astolf to, moskiewski ksi|. k ta d Wió: rzecz i sprawa sroga. Dotrze musz do przyczyny. Jeste[ z Moskwy, ka|dy inny MógB ci zabra czci skarbnic, Lecz nie pan twój przyroóony, PotBumu p gniewy i tsknic! Proces z ksiciem? To stracony. r zaura Cho byB ksiciem mym i panem, MógB mi zhaDbi. Jam zhaDbiony. t y en  czBowiek bogaty i wpBywowy; wBadca. u p mi  ói[ raczej: stBumi. edr ca der de a arca {ycie snem 20 k ta d Choby dotknB si twej twarzy (Co by byBo niesBychanym), Z ksiciem waszym to nie wa|y. r zaura Wiksz haDba moja byBa. k ta d Wic j wyznaj, sro|sz jeszcze Wyobrazni mojej siBa. r zaura Twym widokiem tak wzrok pieszcz, Cze[ mam tak dla twej gBowy, {e nie wiem, jakimi sBowyu ¹ Straszny sekret ci powieóie. Pomy[l, kiedy chcesz ju| wieóie, {e ta szata, co powleka Posta moj, zBudn szat, Nie to kryje, co przyrzeka. Z par powi| to bogat. Która Bczy chce si [lubyu ² Na m haDb, dla mej zguby. ZBcz Astolfa z moj dol& Wicej  Bzy mi nie pozwol. cie k ta d Czekaj! Wstrzymaj si na chwil! Jakie| losu zawikBanie! Nie! Nie pró|no si wysil Uchyli strasznej zasBony: Honor krwi mej  zagro|ony! Przeciwnik jest potentatem, Ona kobiet. A zatem Pomagaj, niebo, potrzebie! Tylko |e w cieniach si grzebie To niebo, a w[ród zamtu Zbawczego nie zna okrtu. c i dzie dru i c e s i y i k ta d WypeBnione twe rozkazy. az i Opowiadaj, jak si staBo. k ta d Nie powtarza po dwa razy, Jakim cudem  medycyna; Jak przyrody ka|de ciaBo, u ¹s y  ói[ popr. forma N. lm: sBowami. u ² y  ói[ popr. forma N. lm: [lubami. edr ca der de a arca {ycie snem 21 Ka|dy kamieD, zwierz, ro[lina Utajone ma przymioty. Jakie grozy ma i cnoty. Je[li luóka zBo[ dobyBa Tysic trucizn z ziemi Bona, Czemu| moc ich zBagoóona Narkotykiem by nie byBa, Co miast [mierci  sen sprowaóa? UczyniBa to tajemna Infiltracjiu ³ twojej wBaóa, Spadajca jak [mier ciemna Wszechpot|nych kropli szmerem, {e kto j jzykiem ruszy, Zda bez zmysBów si i duszy, Zda bez czucia kadaweremu t . Zbrojny pBynem op3owym Id szuka go w grobowym Cieniu wie|y, od rozmowy Rozpoczynam moje óieBo. SBowo moje rzeczy tknBo, Co by mogBy umysB zdrowy Usposobi wzniosBym tchnieniem K'temu, co mu przeznaczeniem: O niebiosach i naturze, O szczebiotach ptaków w górze, O niebieskich gwiazd powaóe, A| na orBa rzecz prowaó. O królewskim mówim ptaku, Co z wietrznego gonic szlaku Jak skrzydlata bByskawica Bystrym lotem wzrok zachwyca. «Orl masz i ty natur, Wic nad inne szybuj w gór». W to mu graj! O majestacie Wspomnie tylko: krew si burzy, jaki[ duch w nim wzrasta du|y, W dumy staje twarz szkarBacie. «Tak, pociech mi jedyn»  Rzecze roz|arzony caBy  «{e i ptaki, które pByn Przez przezrocze nieb krysztaBy, Wolne, [miaBe, gi si musz Przed óielniejsz jak[ siB: Wic i z moj tward dusz Trzeba przemoc znie[ niemiB». Wtedym podaB mu napoje, Aby dusz mu uciszy; Wióie przestaB, przestaB sBysze, Dreszcz nim wstrzsnB, |e si boj, Czy to [mier, czy odrtwienie. Wkrótce na moje skinienie Wzito go i wóz skrzydlaty PorwaB wiznia, góie go czeka Majestat królów bogaty. u ³in c  powolne przenikanie lub przesikanie pBynów; tu przen.: wpByw. u t e (z Bac.) ciaBo czBowieka zmarBego lub [miertelnie chorego, zatracajce funkcje |yciowe. edr ca der de a arca {ycie snem 22 Skoro letargu u , co powleka MgB ponur blask |ywota, Pierzchnie, ujrzy paBac z zBotau v , SBugu w gotowych na skinienie, Dumnych panów otoczenie. WypeBniwszy twe |danie, Niech nagrody |dam, panie! A nagrod niech to bóie, {e si dowie sBuga stary, Jakie byBy twe zamiary, Saócu x syna na urzóie? az i Wtpliwo[ci twe rozumiem I usun je, jak umiem. Wiesz, |e grozi Zygmuntowi Gwiazdy jego wpByw straszliwy, Klski wieszczc, zbrodnie, óiwy. Dano przecie| czBowiekowi Gwiazdy nawet wBaó skruszy; Wic to próba, czy si wzruszy Nie da jego przeznaczenie, Je[li rozum i sumienie W trudnej doli tej oka|e. Niech wic wie, |e jest mym synem, Niech odwa|nym zwalczy czynem, Gwiazd potgi srogie, wra|eu y : A zatrzyma króla wBaó; Gdy nie  jutro w grób wizienia Ja na powrót go wprowaó. Je[li chcesz wytBumaczenia, Czemu [pic odbywa drog, I to snadniev p rzec ci mog. Gdyby jutro, nie daj Bo|e, UjrzaB znów wizienne Bo|e, Znajc si, kim jest: zaiste Usposobienie ogniste, Które ma, w gBbi rozpaczy Pogr|yBoby mu dusz. Kiedy w wie|y si zobaczy, Dowie si w bólu i skrusze, {e to tylko sen zwodniczy& I nie zmyli si tak wiele: {ycie snem Wszak|e snem s luókie cele, Snem luókiego serca bicie, Snem czBowieka ziemskie |ycie. k ta d Niejeden argument gruby ZnalazBbym, aby ci dowie[, Jak mylne twoje rachuby; Lecz ju| pózno, rzecz poczta u u e  sen podobny do [mierci, w którym zanikaj reakcje na bodzce. u v  ói[ popr.: ze zBota. u w y s  ói[ popr. z B.: ujrzy sBugi. u x s c  ói[ popr.: saóajc. u y y  obcy, wrogi. v p sn nie (daw.)  Batwo. edr ca der de a arca {ycie snem 23 Do swych skutków musi powie[. Ju| si zbuóiB. az i Twoja [wita Powinno[, gdy pomieszany Losów swych nie pojmie zmiany, Rzec mu prawd. Ja odchoó. k ta d Sobie tylko ja dogoó, Gdy mu prawd powiem caB. az i Oby| go to hamowaBo! c i k ar Czterech rozdaniem kuBaków OtworzyBem sobie drog. Czterech w liberii Bajdaków WrzeszczaBo, |e wej[ nie mog. Z biletów wstpu najlepiej Ten drzwi i okna rozszczepi. k ta d Otó| i giermek mej maBej, Która czci mego nazwiska Takie sprawiBa opaBy. Co sBycha? k ar Co? òiwowiska! Zaufana w twej szablicy Pani moja ói[  w spódnicy. k ta d Co wicej? k ar Wicej?  NiemaBo: PokrewieDstwa twego chwaB Oóiana, jak si o[mieli, ZostaBa  dam Estrelli. k ta d Wcale niezgorzej. Jej sprawa Wymaga czasu. k ar Hm! SBawa, Honor, wygody, estymav ¹ PoszBy za takim krewniactwem  A dla Klaryna  nic nie ma: {yj tu powietrzem wraz z ptactwem, Delektuj natur sam, v ¹es ym  szacunek, powa|anie. edr ca der de a arca {ycie snem 24 Giermku, co[ przybyB z t dam! A prosz, z piknym kurbetemv ² Powiem i dowiod czynem, {em nie tyle jest Klarynem, He raczej klarynetemv ³, {e gdy gba moja pusta, òiwnie mi biegaj usta, W klar, jak klarnet gba miele Co wiem tylko, a wiem  wiele. k ta d SBuszne twoje wymaganie, W sBu|b moj ci przyjmuj I zapewni utrzymanie. c ne s ny mi n e c i y i n mn y m n yc m y ie e ic z mu t Nieba! Co wió? Co czuj? Patrz, a oczom nie wierz, Strach mnie na poBy przejmuje, Na poBy wtpliwo[ bierze. Ja| to w paBaców przybytku, Ja w aksamitnych szat zbytku, Ja sBu|b, co na skinienie Podaje moje oóienie, Otoczon, z Bo|a powstaj, Co mikkie, spa mi nie daje? Snem si uBudnym nie bawi: Wszak wió, czuj na jawie! Jestem Zygmuntem! To ciaBo Moje! A przecie| si staBo Co[ ze mn, gdym byB u[piony! Lecz niech si óieje, co zechce, Wiem, |e ói[, uszcz[liwiony, Czym byBem wczoraj, by nie chc. 1-sz sBu a s nie òiki humor si oóywa. 2- i sBu a Zbuói si na takie óiwa, ZgBupie mo|na. 1-sz sBu a Przemów sBowo? 2- i sBu a Ma| muzyka gra na nowo? z mu t Niech zamilknie. Dosy treli. v ² e  figura w jezóiectwie: koD podskakuje na tylnych nogach z przednimi uniesionymi w gór. v ³ yne em  ói[ popr.: klarnetem. edr ca der de a arca {ycie snem 25 2- i sBu a MniemaBa, |e rozweseli. z mu t Nienawió mikkich tonów, Pisk ich wstrtnie w dusz wnika. Szczk or|y, dzwik puzonów To rozumiem, to muzyka! k ta d c i Najpierwszemu z twej dru|yny Pozwól, Panie mój jedyny, Za swój hoBd odnie[ poóik, PocaBowa paDsk rk. z mu t Co ja wió, co si óieje? Nawet Klotald mój miknieje, Zapomina pi[ci twardej I w pokorze gnie kark hardyH k ta d Zaóiwieniu si nie óiwi: Otumani ci prawóiwie MogBa wielka taka zmiana. Obja[ni ci moc mi dana. Wic z wy|szego poczn tonu: Witaj mi  nastpco tronu! Je[li[ dotd, wstrtnie, skrycie, òiko prawie póiB |ycie: Losy winne, co zesBaBy Proroctw tyle, |e dojrzaBy I koron ozdobiony, Straszny bóiesz, uprzykrzony Twym poddanym i krajowi. Lecz w naóiei, |e duchowi Twemu uda si zwyci|y, Czym ci gwiazdy chc ciemi|y, W [nie ci z wie|y przeniesiono Na królewskich zbytków Bono. Za chwil król sam przybywa, By w oczy spojrze synowi, On tobie reszty dopowie. z mu t Ha, zdrajco! To mi wystarczy, Co mi twój jzyk odkrywa, Aby pokaza w mej tarczy SiB m, zemst i gniewy! Ty[ mnie ukrywaB, ty w |ywej Grzeba mnie [miaBe[ mogile, Ty[ mi zabieraB w straszliwy Sposób, co byBo mym prawem! k ta d Biada mi! edr ca der de a arca {ycie snem 26 z mu t Chcesz, bym Baskawym Okiem, Bagodnie i mile PatrzyB na tyle bezprawi? Nie spoczn, póki krwi twoj Za królewsk wol moj Sdu miecz si nie zaprawi! ce n n 2- i sBu a Panie! z mu t Wara! Mnie hamowa! Chcecie oknem wywdrowa? 2- i sBu a A wic  uciekajcie, panie! k ta d yc c Biada ci, |e si tak gniewasz, {e snu lepiej nie u|ywasz. c i 2- i sBu a Ksi|! To umiarkowanie! z mu t Milcz! 2- i sBu a Wszak króla miaB rozkazy. z mu t Sumienie Choby sto król kazaB razy A niesBusznie, trzeba byBo, CaB si opiera siB. 2- i sBu a SBuga PosBuszeDstwo nie rozbierav t : Na posBuchu sBu|ba szczera. z mu t Precz ode mnie z perswazjami! k ar Kapitalnie mówi z wami! 2- i sBu a Jakim si tu mieszasz prawem? k ar Sam to prawo sobie daBem. v t ie  tu: roztrzsa, analizowa. edr ca der de a arca {ycie snem 27 z mu t Czym to waszmo[? k ar SowizdrzaBemv u , Totumfackimv v , co z Baskawym Waszym spotka chce si okiem. z mu t Lubi takich. k ar Ja wzajemnie Pod mdro[ci twej urokiem. ast f c i Jak jutrzenka ja[niejca Opuszczajc gór twych ciemnie, Wie[cisz Polsce powrót sBoDca, Które niech [wieci tym dBu|ej, Im dBu|ej si opózniaBo Szyb sw ja[nie wspaniaB. Witaj! z mu t Z Bogiem! ast f Co[ nie znacie Mnie, jak wió, drogi bracie: Astolf jestem, Moskwy ksi|, WzeB krwi mnie z wami wi|e. z mu t Skoro: «Z Bogiem!» nie do smaku, Przychylno[ moja osBabBa: Na przyszBo[ ciebie, biedaku, Powitam: «Precz, idz do diabBa». 2- i sBu a Le[ne nazbyt obyczaje, Astolfowi cze[ si daje. z mu t Mniej niech miewa animusza I wchoói  bez kapelusza, 2- i sBu a Grandemv w jest. z mu t Ja  nad grandami! 2- i sBu a Ubli|acie sobie sami. v u s i  czBowiek niepowa|ny, |artowni[ wystpujcy w ludowej literaturze od XIV w. v v m c i  osoba zaufana i wypeBniajca bez sprzeciwu wszelkie polecenia. v w n  najwy|szy tytuB szlachty hiszpaDskiej; tu w znaczeniu: znaczca osoba. edr ca der de a arca {ycie snem 28 z mu t Zmilkn3v x , jzyku zuchwaBy! estre a c i Witaj, potomku wspaniaBy Królów, dBugo po|dany, A wic tym szczerzej witany. Nie na lata, ku stuleci Kresom, wbrew niemej zazdro[ci, Niech |ywot Waszej MiBo[ci Rzdów Waszych wtek leci! z mu t yn Powieó mi, co to za jedna, Ta pikno[, pikno[ cudowna! Ziemia poóiwia j biedna, Ona niebiosom si równa, Bo ziemi [wiatBa uóiela. k ar Ciotka to Wasza, Estrella. z mu t WspaniaBe raczej to sBoDce! Kobieta, SBoDce, Szcz[cie Pani, twe oczy jarzce {ycz mi szcz[cia, co wschoói Samo, gdy w ciebie wzrok goói, Tak, |e si szcz[cia |yczenie Od razu w szcz[cie zamienia! Có| robi sBoDce, gdy ziemi Twego u|yczysz promienia? Z twej twarzy bierze natchnienie, CaBujc usty wrzcymi. O, tak mi pozwól w poóice PocaBowa chocia| rce. estre a Grzecznej wam nie brak wymowy. ast f Je|eli mu rk poda, Zgin ja z |alu gotowy. 2- i sBu a s nie Do ognia oliwy doda. n Panie! Hamowa nale|y ZapaB! Astolfo& z mu t Znów szczerzy Wa[ jzyk. v x mi n  ói[ popr.: zamilkn3. edr ca der de a arca {ycie snem 29 2- i sBu a Uwag zwróc. z mu t A ja rozb3, odrzuc Wszystko, co sobie pozwoli Stawa na opak mej woli. Pan, SBuga, WBaóa 2- i sBu a Wszak rzekli[cie, wielkie nieba: W sBusznym tylko sBucha trzeba. z mu t Tak! Lecz rzekBem w tej|e chwili, {e kto opak i[ si sili Woli mojej, Bbem przemierzy, Ile z okna na dóB wie|y. 2- i sBu a Nie  w pokojowca purpurze. z mu t Do[wiadczysz na twojej skórze. y c nem ast f Co ja wió? estre a Na ratunek! z mu t Morski poszedB |Bopa trunek, Z okna w sBone poszedB fale. ast f Ksi|, scen takich nie chwal. Przestrzec nas wszystkich nale|y: Prawie do le[nych obie|y. z mu t A ja  sBów takich nie znosz Na przyszBo[ i baróo prosz Pow[ciga pd animusza: Inaczej  bywam surowy  MogBoby brakn wam gBowy Do wsaóenia kapelusza. c i y i az i Co si tu óieje? z mu t Nic zgoBa: Oknem wyleciaB czBeczyna, Co stawia wa|yB si czoBa. edr ca der de a arca {ycie snem 30 k ar Król! Niech Wa[ nie zapomina. az i Ledwie z wizów uwolniony, Ju| zabójstwem obarczonyH z mu t W zakBad poszedBem z cymbaBem. WyleciaB. ZakBad wygraBem. az i SzedBem tu w bBogiej naóiei, {e z strasznychv y gwiazd twych kolei Dobóiesz si dusz m|a, Która fatalno[ zwyci|a. SzedBem! Có| wió, o nieba? {e gwiazdom wierzy potrzeba, Skoro twój pierwszy krok w [wiecie O ziemi czBowiekiem mieciew p . Jak|e uczuciom ja skBami, Jak|e si opr o rami, Które[ zabójstwem zaprawiB? Sztylet, który si zakrwawiB, Wstrt i odraz w nas buói, Miejsce, góie czBeka zgBaóono Pustkowiem staje dla luói: Jak|e si oprze o Bono, Jak ramion szuka objcia Krwawego zbrodni óiecicia? MiBo[ ku tobie mnie woBa, Czyn mnie twój krwawy odtrca, Dusza przera|eniem dr|ca Przytuli ciebie  nie zdoBa, z mu t Ojciec, Przemoc Nie znaBem ojca miBo[ci, Zna nie chc i u[ci[nienia Ojca, co serce z kamienia MiaB dla mej biednej mBodo[ci, Co mnie traktowaB jak zwierz, Jak stwor trzymaB z daleka: Niechaj mnie w u[cisk nie bierze, Kto zgubiB we mnie czBowieka. az i {e[ czBowiek, |e[ |yw, niestety! Kar odbieram sowit: Skoro mi serce przeszyto Szyderstw srogimi sztylety. z mu t Gdyby[ mi nie daB |ywota, Skarg nie byBoby przyczyny, {e daBe[, a z twojej winy v y s s nyc  ói[ popr.: ze strasznych. w p miecie  miota; rzuca. edr ca der de a arca {ycie snem 31 Ni jego przecit zBota: To skarg mych stanowi wtek, Na które sBów mi nie stawaw ¹, {e daBe[  pikny pocztek, {e wziBe[  brzydka to sprawa. az i Taka twa wóiczno[, |e z okóww ² Ksiciem wyszedBe[? z mu t Sprawiedliwo[, Zemsta Wóiczno[ci Nie czuj. Nic nie dostaj Jak to, co z prawa wyroków Moje, co kolej mi daje {ycia, gdy ciebie nie stanie. Rachunku, twardy tyranie, MógBbym od ciebie si raczej Domaga za czas zmarnionyw ³, Góiem jczaB w szacie |ebraczej. Wóiczno[ci? Gdy pokrzywóony Sroóe winnemu przebaczy. az i òiki jeste[, niepoprawny, Wyrok niebios sprawóasz sBawny, Wic te| nieba wzywam w górze, By [wiadczyBo twej naturze. Duma, Pokora, {ycie snem Pierwszym mienisz si w twej dumie, Bacz, by[ choóiB po rozumie, By[ pokornej nabraB duszy, Serca nabraB, co przebacza, Bo si marnym snem rozprószy Wielko[ ta, co ci otacza. c i z mu t Snem by ma, co teraz wió, Snem, w czym ruszam si i stoj? Nie! UBudy si nie boj, Wiem, kim jestem, czym si brzyó. Ha! On szarpie si i pieni, ChciaBby zwróci czas miniony: Jestem  los si nie odmieni  Spadkobierc tej korony. W wizach mych, pod sklepieD wiekiem, Co sterczaBy tam nade mn, MogBem wtpi, czym czBowiekiem, Czy potwor tylko ciemn. òi[ blask sBoDca w dusz wcieka: PóB ja zwierza, póB czBowieka. r zaura c i w ¹nie s a. nie s e  brak, nie starcza. w ² y  wizy, kajdany. w ³ m ni ny  ói[ popr.: zmarnowany. edr ca der de a arca {ycie snem 32 s nie Za Estrell id w [lady, PeBna trwogi, by góie[ z boku Nie spotka Astolfa wzroku. Trzeba mi Klotalda rady, PeBne zrobi mu wyznanie& k ar y m n Nowym [wiat ci caBy, panie. Có| ci te| tak  w oko wpadBo? z mu t Nic nie óiwi mnie zbyt wiele. Wyobraznia drog [ciele Temu, co czBowiek zobaczy, A przy niej  wszystko pobladBo. Jedna rzecz tylko mnie trzyma: Nad pikno[ niewiast  nic nie ma. Mówi, |e w szacie prostaczej M|czyzny [wiat si odb3a, Lecz czyja| posta, o! czyja Zwierciedliw t niebios bBkity, Je[li nie posta kobiety? Je|eli tamta jest ziemi, Ta niebios bywa odbiciem, Wy|sza wic, bo ziemskim tamta, Niebieskim ta |yje |yciem. O ta na przykBad! r zaura Bystrymi UjrzaB mnie oczy  odchoó. z mu t A ja ci drog zagroó: Nie Bcz zachodu ze wschodem SBoDca, gdy[ sBoDcem na niebie. Zamienie bóie bez ciebie. Jaka| odmiana powodem? r zaura I ja spostrzegam odmian. z mu t Rysym te wióiaB cudowne. r zaura A ja te rce  skowane. z mu t Kobieta! Ona kobiet! O jak| sBodk podniet Dzwiczy to sBowo czarowne! Serce naóiej weseli. O pikna, jak|e ci zowi? w t ie cie i  ói[ popr.: oówierciedla; odb3a. edr ca der de a arca {ycie snem 33 r zaura Kobieta, M|czyzna, Uroda, Jak zowi, mniejsza: Estrelli SBoDce, Kwiaty, ZwiatBo, Jestem dam honorow. Klejnot z mu t Co mówisz? O powieó raczej {e sBoDce, co gdy zobaczy Estrell, z peBni swej Baski W wBasne oóiewa j blaski. WióiaBem, w kwiatów krainie Cesarzowa, ró|a sBynie, W krainie drogich kamieni Brylant cesarzem promieni, Przed gwiazd bByszczcym narodem Królowa  jutrznia mknie przodem Tam, w sfer dalekich bezmiarze SBoDce nad inne mocarze ZwiatBo rozóielajc wBada. Czemu|, gdy kwiatom, kamieniom, Gwiazdom i niebios przestrzeniom Pikno[ rzócych nakBada, Gdy piknym mniej pikne sBu|: SBu|ysz mniej piknej od siebie, Co[ jest brylantem i ró|, Jutrzenk i sBoDcem na niebie? k ta d Mnie hamowa go wypada, Skorom go chowaB. O biada! r zaura Aaskawych sBów twych strumienie Nie óiw |e bez odpowieói, Gdy pró|no rozum si bieói, Zrodek najlepszy milczenie. z mu t Milcz, lecz nie odchodz. r zaura Ja prosz, Bym odej[ mogBa. z mu t Nie znosz Pro[by, co pro[b precz mieciew u . r zaura Pójd, gdy pu[ci nie chcecie. z mu t Opór  cierpliwo[ m kruszy. Uprzejmo[  gwaBtem si stanie. w u miecie  ói[ raczej: miota; rzuca. edr ca der de a arca {ycie snem 34 r zaura Lecz cze[ dla kobiet zostanie W niecierpliwej nawet duszy. z mu t Z niemo|liwo[ci wojowa, Na to musiano mnie chowa. Kto[, co zarczaB zuchwale, {e tym oknem nie wyleci, WyleciaB w sBone mórz fale. Tak i twój honor, co [wieci Pewno[ci zbyt niewzruszon. Mo|e naruszy si pono. k ta d ZaciB si! O wielkie nieba! Cze[ córki ratowa trzeba. r zaura Niepró|ne wida obawy ObuóaB umysB twój krwawy, òiki, nieluóki, okrutny, W postaci czBowieka smutnej Kryjcy drapie|no[ zwierza. z mu t U|ywaBem jak puklerza SBów sBodkich, aby w póB drogi Wstrzyma twój wyrok zbyt srogi. Teraz mi sprawói wypada, Co przera|ona i blada Rzucasz mi na dumn gBow. Odejdzcie, drug poBow ZBorzeczeD czBeku-zwierzowi Niechaj nieszczsna wypowie. r zaura Gin! Lito[ci! z mu t Tyrana Nie wstrzymasz! k ta d Wyjd z ukrycia, Broni honoru jak |ycia, Chocia|by [mierci& Kolana Oplot twoje! z mu t Ha! Z drogi! Starcze! Zbytniej chcesz pobBogiw v ! Drugi raz stajesz oporem. w v  pobBa|liwo[. edr ca der de a arca {ycie snem 35 k ta d WBaóa, Cnota, Przywódca O, je[li ojców twych wzorem Chcesz wBada, najprzód zapanuj Nad |óami, cze[ uszanuj, OkrucieDstwa pozbdz, panie, Bo czym jeste[, snem si stanie! z mu t Znowu snem! W[ciekBo[ci burz W piersiach buói mi to sBowo: Gdy ci w piersiach miecz zanurz, Prawda try[nie purpurowo. k ta d y c Mo|e j wstrzymam! z mu t Pu[! k ta d Wzrusz Wprzód zamek krzykiem! z mu t Ja zdusz Ciebie tymczasem, potworze, Wrogu, zbrodniarzu! r zaura O Bo|e! Na pomoc! GwaBtu! Pomocy! ast f Ksi|, ma|w w ulec przemocy Waszej sBuga domu dawny, Starzec! Schowajcie miecz sBawny! z mu t Nie pierwej, a| w krwi go zbrocz. ast f A ja opiek roztocz Nad starym! Dam mu schronienie U stóp mych! z mu t Chce preznaczenie, Abym za zuchwalstwa twoje Ciebie przepBoszyB po trosz. ast f y miec Wic nie na ksicia miecz wznosz, Lecz, by |ycie broni moje. w w m ec  ma|e ulec (zwrot z partykuB wzmacniajc). edr ca der de a arca {ycie snem 36 c y i i s e k ta d Nie dra|D go, panie! az i Tu szpady? estre a Astolf tu? PrzyszBo do zawady& az i Co si tu óieje? ast f Nic zgoBa: Na widok twojego czoBa& z mut òiaBo si, |e sercem caBym Starca tego zabi chciaBem. az i Góie| dla siwych wBosów wzgldy? k ta d Oszczdz królu reprymendyw x . z mu t Zemsta Wzgldy mie dla siwej gBowy? Przypomina mi to inn, Co nie byBa dobroczynn Dla mnie. Rachunek gotowy Mam z ni i nie spoczn wprzódy, A| u stóp mych moje ludy Ukorzon j zobacz, c i az i Nim si to stanie, nale|y Zpicego odda siepaczom I do starej rzuci wie|y: Snu pikno[, który przeminie, Zbuóenia bólem niech zmierzy. c s yscy c s s e i i y n s nie ast f Proroctwo, Prorok, Rzadko wró|ba wtedy kBamie, Szcz[cie Gdy nieszcz[cia zapowiada: Pewn tak niedol blada, Jak niepewnym szcz[cie bywa, A prorok, którego rami ZBe tylko zawsze wskazywaw y , Nieomylno[ci jest bliski. Los mój i los Zygmuntowy Dowie[ nam tego gotowy: Jemu wró|yB od koByski w x e ymen  nagana, napomnienie. w y s y  ói[ popr.: wskazuje. edr ca der de a arca {ycie snem 37 Pych, zabójstwa i gwaBty: Wszystko to w widome ksztaBty PrzeszBo, sprawóone do koDca. Mnie wie[ciB u[miechy sBoDca, Szcz[cia czarown pogod, Tymczasem marzenia mBode, SBowa przyjaznej zachty Gniewy twe rozwiaBy, wstrty. estre a Nie wtpi, |e sBów tych wtek Snuje si z uczu w twym Bonie, Lecz  dla damy w medalionie, Najdro|szym z twoich pamitek. Ona niech wóicznie ich sBucha, Nie skpi serca i ucha. Tego jeszcze nie bywaBo, A|eby serce si daBo Czuciem dla innych zdobywa. r zaura s nie Có| to? Zwizek ich rozrywa Si zaczyna, wielki Bo|e! ast f Obraz ten  u nóg twych zBo|. Z serca go mego wypBasza Twój obraz! Tak zawsze bywa: CieD lada gwiazda rozprasza, Lecz sBoDce  gwiazd zamiewa! Id poDx p . s nie Przemiana, Kobieta, Rozauro miBa, M|czyzna Trzeba, |eby[ przebaczyBa: W luókich to losów zamieci Zmian tych raptownych przyczyna; Co obecno[ci nie [wieci, To si Batwo zapomina. c i r zaura Co mówiB, z trwogi nie sBysz. estre a Ty[ tu? r zaura Ksi|niczko! estre a Od wczorax ¹ Znana mi tylko, tak miB Jeste[ mi, |e ciebie pisz Mióy te, z którymi |yBo Si dBugo. Std zaufanie Do zwierzeD serca mnie wieóie. x p  skrócone od: po niego. x ¹ c (daw.)  wczoraj. edr ca der de a arca {ycie snem 38 r zaura Pani! estre a Krótkie me wyznanie. Astolf m|em moim bóie, Je[li los na nas za|arty Tej jednej szcz[liwej karty W |yciu nam nie pozazdro[ci. Jedno mi bolesnym byBo, Gdy o rk moj prosiB: Na piersiach medalion nosiB Nieznanej damy. Dra|niBo To moj miBo[ niemaBo. By zyska oko Baskawsze PoszedB wic, galant, jak zawsze Przynie[ medalion. Lecz caB Przyjemno[ zwycistwa psuje Wstyd, |em |daBa. Pojmuje Go mo|e uczu twych tkliwo[. Ty jeste[ sama poczciwo[: Odbierz go za mnie. Królewn Wyrcz, pikna, jak królowa, Masz zrczno[ gBadkiego sBowa, A czym miBo[, wiesz zapewne. c i r zaura Obym byBa nie wieóiaBa. Nieba! Zpieszcie mi z pomoc, Wska|cie [cie|k, by umiaBa Poprowaói mnie t noc Mojej doli opBakanej, Dró|k wska|cie, co podobna Do mnie, dol tak |aBobna Ióie, wióc koBo siebie Nieprzebyte przeszkód [ciany. Wska|cie poBo|enie trudne, W którym rozum takie zBudne Daje rady, |e w nich nie ma Ni ratunku, ni pociechy, W którym zaledwie oczyma Dojrzysz nieszcz[cia, ju| echyx ² Strasznymi drugie odpowie, Ju| si z jednego popioBów Drugie jak Feniks odraóa, Stare cudownie odmBaóa, W |ywych si zmarBe odnowi. Mówiono, |e tych anioBów Nieszcz[cia czarna gromada Jest bojazliw, |e rada Dlatego kupi six ³ w tBumie: Ja to bojazni nie umix t Nazwa. O! Powiem inaczej, x ²ec y  ói[ popr. forma N.lm: echami. x ³ i si (daw.)  skupia si; gromaói si. x t mi  ói[ popr.: umiem. edr ca der de a arca {ycie snem 39 {e id syny rozpaczy Zwart falang, z szpadami Naprzód i naprzód bez koDca. A kogo wiod bez sBoDca Czarnymi nocy cieniami, Jedn pociech mie bóie: Druhami bd mu wszóie! O! Jam doznaBa tej dru|by Wiernej i pewnam ich sBu|by A| do [miertelnej po[cieli! Ale co czyni? Je|eli Powiem, kim jestem, obra| Klotalda, co si kry ka|e, Póki nie oóyskam cze[ci. Je[li, kim jestem, zaprzecz, Oczy i czoBo uBo|: Czy nadmiar mojej bole[ci, Czy |al, co Bono me piecze Pozwoli, by na obro| Gorc moj wzi dusz! Lecz po co ja gBow susz, Chobym przewalczy si chciaBa, Wybuchnie zawsze, co cierpi, Wybuchnie to, com cierpiaBa. Wic niech siB moj czerpi Tam, góie |ycia mego siBa, W niedoli, co mnie woóiBa& s e s Ale otó| jej potrzeba& O, wspomó|cie, wielkie nieba! ast f Oto portret. Ha! r zaura Jasno[ci Waszej co si nagle staBo? ast f Rozaura! r zaura Choby schlebiaBo Niewie[ciej mojej pró|no[ci Takie wywoBa wra|enie, Wyzna musz uni|enie, {e jestem Astre tylko, Dam dworsk, co przed chwilk Po raz pierwszy was ujrzaBa. edr ca der de a arca {ycie snem 40 ast f Pró|n ta komedia caBa. Serce pozna, cho w Astrei Przedmiot westchnieD i naóiei, Rozaur, przedmiot miBo[ci. r zaura W nieznane jakie[ ciemno[ci Wieóie wasza mowa, ksi|, Ja wiem, |e tutaj mnie wi|e Powinno[, w imi Estrelli Odebra portret, je|eli Ch wasza z jej chci w zgoóie. Chocia|by ku wBasnej szkoóie Czyni, co pani poleci, Oto cel, który mi [wieci. ast f Pró|no zadajesz gwaBt sobie. Ustom wesoBym  w |aBobie Oczy nie do wtóru wtórz! To jak muzyka, góie burz Si instrumenty w rozterce, Kiedy pragnienie harmonii Daremnie w uszach nam ówoni, ZmysBy obra|a i serce. r zaura Prosz o portret. ast f Trwasz w roli. Je[li Rozaura pozwoli I ja z mojej recytuj: Zanadto Estrell szanuj, By dawa portret jedynie, Gdy si sam przedmiot nawinie. Ciebie wic posyBam do niej, Nosisz twój portret na sobie, Niech|e dostojnej osobie Sam oryginaB si skBoni. r zaura Kto otrzymaB polecenia. Niech ich dowolnie nie zmienia. OryginaBu wysBanie HaDb dlaD bóie, jak wiecie, HaDb zrzóon kobiecie. Czyby[cie chcieli jej, panie? Oddajcie portret. ast f Nie! r zaura Bior Go moc, zdrajco! edr ca der de a arca {ycie snem 41 ast f Nie w por Grozba, przy sile  niewie[ciej. r zaura Jak to? Ona, o bole[ci, Ma dosta portret, ma wieóie, {e to ja? ast f Bdz spokojniejsz. r zaura Zdrajc nie bdz! ast f Najmilejsz Moj prosz, cicho sieóie Racz do czasu. r zaura Twoja? MiBa? Nie jest ni i snax u nie byBa. estre a c c Có| to? Wy w sporach oboje? aat f Ona! r zaura s nie Niechaj czucia moje Obra|one mi pomog Wyrwa t pamitk drog. n Wszystko ci powiem dokBadnie. ast f Co ty chcesz mówi? s nie Szkaradnie Rzecz si spltaBa. r zaura Przed chwil, Gdym wedle twego rozkazu Ksicia z portretem czekaBa, My[l moja si zapltaBa, Jak niejednego si razu òieje, z portretu  w portrety. Wspomn przez óiwny trafunek, {e wBasny mam wizerunek Przy sobie. Pró|no[, niestety, Cignie mnie, by go wydosta, Wtem ksicia zjawia si posta  x u sn a. sn (daw.)  zapewne, widocznie. edr ca der de a arca {ycie snem 42 SpBoszona, wypuszczam z rki Medalion  on go podnosi. Gotuj naprzód poóiki, By go odebra, on prosi, By go zatrzyma mógB sobie. Korna, przedstawienia robi, Po com tu przyszBa. Daremnie! Widocznie |artuje ze mnie, Oba chowajc portrety& Std w koDcu nie brak podniety Do sBów niecierpliwych wcale. Zbyt zaiste poufale Ksi| za pierwszym spotkaniem Zabawia si |artowaniem. Prosz popatrze Baskawie: Wszak mój portretH estre a i c s e W óiwnej sprawie Wió ksicia! r zaura Mój? estre a Zaiste! PodobieDstwo oczywiste. r zaura {daj wic drugiego pani. estre a e e e Idz! r zaura s nie Mam wreszcie! Któ| mi zgani Zrodek, kiedy cel dopity. c i estre a Cho nie my[l, by si miaBy Osta nasze sentymenty, Po rzeczach, co si poóiaBy: Prosz was o portret drugi Z ciekawo[ci, z konsekwencji, {em prosiBa raz. ast f PosBugi {adnej, peBen obediencjix v Odmówi nie jestem w stanie, Lecz w tej sprawie& x v e ienc (z Bac.)  posBuszeDstwo. edr ca der de a arca {ycie snem 43 estre a Ha! Mój panie, Tak? Bezwstydny i niegrzeczny, Bdz|e na przyszBo[ bezpieczny Od wszelkiego nagabaniax w , Zapomn3 mego |dania. c i ast f SBuchaj! Wstrzymaj si!  Nie sBucha& Jaka| losów zawierucha, Rozauro, do Polski nas goni, Aby[my zginli w tej toni! c i mi n e c i n e ie y y m n y y i ny s ie c i yn s e k ta d Niech jego pycha znachoóix x Koniec, skd wziBa pocztek. stró÷ AaDcuch przytwieróon. k ar Niech sBoói Sen peBen miBych pamitek Ju| naprzód chwil zbuóenia, Która cieniowi |ywota U|yczy [mierci promienia. k ta d CzBowiek tak [wietnej wymowy Wart umieszczenia, góie sBowy Bóie dowolnie szermierzy: Wezcie go, w wie|y zostanie. k ar A za co, wielmo|ny panie? k ta d Za to, |e Klaryn uderzy MógBby w klarnet niebacznie, Gdy sekret [wierzbi go zacznie. k ar Anim ja groziB sztyletem Ojcu ni mo|nym, jam z góry Nie zrzucaB dworzan! k ta d Klarnetem Jeste[ tych wszystkich bezprawi. x w n nie  nagabywanie; naprzykrzanie si, niepokojenie. x x n c i (daw.)  znajdowa. edr ca der de a arca {ycie snem 44 k ar Chc ju| by fletem bez óiury, Niech tylko milczenie zbawi. y az i Klotald! k ta d Najja[niejszy panie, PrzyszedBe[ tutaj! az i Ciekawo[, Co z królewiczem si stanie, A| tutaj ojca przywiodBa. k ta d Widoku nóy jaskrawo[ yle mo|e wpByn na ciebie. az i Niestety! {ywota zródBa ZmciBa straszna fatalno[, Zbudz go. Niech przyjóie do siebie. k ta d Mówi co[, jaka[ nawalno[x y Piersi [picego porusza. az i Przez sen oóywa si dusza. z mu t e sen Ten ksi| tronu jest godny, Co wizy tyranom zakBada: Umieraj, Klotalóie wyrodny, Mój ojciec  przede mn niech pada. k ta d Znic jeszcze grozi mi zgonem. az i Mnie z czoBem chce mie schylonym. z mu t e sen Niechaj wielki teatr [wiata Patrzy si, óiwi, otwiera Oczy, jak Klotald umiera, Jak Zygmunt ojca ugniata! Buói si. Biada mi! Góie|em? az i Wychoó. x y n n  nawaBno[; wzburzenie. edr ca der de a arca {ycie snem 45 c i ec i s i s e z mu t Ja| to? Ja zmienion tak sroóe. Ja w kajdanach! Ja w wizieniu! O w jakim| byBem marzeniu& k ta d Trzeba mu pomóc! Czas wstawa! z mu t Wstawa czas! k ta d òieD zacznie zdawa Wam si noc, gdy bóiecie Spa tak dBugo. Odkd przecie O tym orle wczoraj oba Mówili[my, [picie, [picie Bez przystanku. CaBa doba& z mu t I niezbuóon, cho buóicie, Jestem dotd: wszystko we [nie Tak mi zdaBo si by jawemy p , Tak wybitnem, tak jaskrawem, {e snem zda mi si, |e nie [ni./ k ta d Có| wam si takiego [niBo? z mu t Co? Ach! Dobrze mi tak byBo! WstaBem z Bo|a, co strojone W wszystkie wonnej wiosny kwiaty, SBugi z pokor schylone Drogie mi podaBy szaty, Ty[ sam przyniósB wie[ wesoB Z schylonym kornie obliczem, {em nie wizieD ju|, |e czoBo Dumnie w gór podnie[ mog, Bo przed sob tronu drog Ma, kto Polski królewiczem. k ta d Za wie[ tyle po|dan Jak| nagrod mi dano? z mu t Nagrod, za co nagrod? Ty[ tyraB me lata mBode, Wic za zbrodniarza ci miaBem, Dwa razy zabi ci chciaBem. k ta d Tak byBe[ srogim? y p em  ói[ r.|.: jaw. edr ca der de a arca {ycie snem 46 z mu t Ha! Panem Bdc, jak zemsty taranem Nie bi w przyczyny niewoli! BolaBo mnie, ich niech boli! Lecz miaBem przedmiot miBo[ci, Kobiet! I gdy si kruszy Wszystko, com [niB na wolno[ci, ZostaBa pami pikno[ci, ZostaBa miBo[ w mej duszy. y i yc i k ta d s nie Król odszedB mocno wzruszony. n Przyczyn sennej mamony ByBa o orBach rozmowa. Lecz musz was pomiarkowa: Wychowawcy siwa gBowa Godna, aby j szanowa. A i w [nie, dopu[cie nieba, Dobrze, nie zle czyni trzeba, c i z mu t Ma sBuszno[. Wic na przypadek, Gdyby[my znowu [ni mieli, Sen, {ycie snem, Theatrum Wstrzymajmy duszy upadek, mundi, Kondycja luóka Furi i zemst, je|eli Przyjemny ma sen nam wróci. Snu niczym nie trzeba kBóci, Bo sen istotne to |ycie, Póki z zbuóeniemy ¹ rozbicie Nie przyjóie. Zni król, |e wBada, A sBów pochlebców kaskada Ka|d kropelk strumienia Oznacza blisko[ zbuóenia. Zni bogacz skarbów nadmiary, Nó, ubóstwo [ni stary, Zni, kto mo|nieje i ro[nie, Zni, kto si trapi |aBo[nie. Zni, kto si gniewa obra|on: Zni wszyscy, cho si nie wa|, {e [ni, otwarcie powieóie. Zni ja, |e musz tu sieóie W wie|y, jak [niBem, |e wolny Zem[cie bieg daBem swawolny. Czym |ycie? ZBuóenia chwilk, Czym |ycie? Marzeniem tylko, Cieniem, majakiem, rojeniem, Najwiksze szcz[cie  póB niczym: Sennym jest |ycie  marzeniem, Sen za[ snem tylko zwodniczym. y ¹ eniem  ói[ popr.: ze zbuóeniem. edr ca der de a arca {ycie snem 47 dzie trzeci k ar WizieD Za to, co wiem, sieó w óiurze, Góie na [mier skazani sieó: Có| mi zrobi, gdy dowieó Si, co nie wiem? W koniunkturzey ² Strasznej jestem, niesBychanej: CzBowiek z takim apetytem {ywcem tutaj pogrzebany! Bdc przy tym klarynetem Do gBo[nego spraw gBoszenia, Czyli| nie przerw milczenia Choby tak godnym przedmiotem Lito[ci, jak sam nim jestem? Ja, otoczony szelestem Pajków, szczurów chrobotem, Myszy, sBowików ciemnicy, Kwikiem, czy nie mam z zrenicy Aez roni, |aBowa siebie? Dopiero, kiedy na ciebie Sny przyjd, zmory, straszydBa W nocy, gdy przyjd mamidBa Procesji jakich[, strze| Bo|e, Góie luóie si gniot jak w worze, Krwawi, deptaj po sobie! A w óieD, kiedy studia robi Nad wzniosB poszczenia sztuk, Nad caB gBodu nauk! Otó| i skutek, |em wieóiaB, Co[, czegom gBo[no nie gadaB; SBuga, co gb przysiadaB, Wart, aby za gb sieóiaB. y ny i s enny scen s scen W wie|y jest! Wywa|cie wrota! k ar Nowa tam wió zgryzota, Mnie szukaj oczywi[cie. B ierz y i s y i Prosto za mn, zamaszy[cie! B ierz 2- i Jest? k ar Nie! Nie ma! B ierz 1-sz Królu! Panie! k ar s nie Zostawili rozum w óbanie. y ² ni n  warunki wywierajce wpByw na sytuacj. edr ca der de a arca {ycie snem 48 B ierz 1-sz Ty[ nasz król, pan przyroóony, Ty masz prawo do korony, A nie jaki[ tam przywBoka: Aaskawego nie szczdz oka. wsz sc Niech nam |yje, niech panuje! k ar s nie Mo|e to zwyczaj w tej stronie, {e do turmy si pakuje Tego, co choói w koronie? Drugi tego przykBad prawie& No! Do roli si zaprawi. wsz sc Pozwól nogi ucaBowa. k ar Nie pozwol, wszak|e ksi| Mo|e nóg swych potrzebowa! B ierz 2- i Prosto od starego d| Króla, który sByszaB nasze O[wiadczenie. k ar StawiaB Wasze Si królowi? B ierz 2- i Wierno[ sama& k ar No! No! Wierno[& To i tama Moich gniewów! B ierz 2- i Idz na czele! {yj, Zygmuncie. wsz sc Niechaj |yje! k ar Nowy zwyczaj tu si kryje: Ka|dy ksi|, cho ich wiele, Kiedy robi z niego ksicia, Zna Zygmuntem si mianuje. z mu t c i Kto Zygmunta wywoBuje? edr ca der de a arca {ycie snem 49 k ar WBaótwo moje si skoDczyBo, Pikne miaBem przedsiwzicia. B ierz 2- i Któ| tu Zygmunt? z mu t Dwóch nie byBo. Ja Zygmuntem! B ierz 2- i yn I ty, bBaznie, Stroisz ksicia! Aazni! Aazni! k ar Je[li bBaznów szuka trzeba, Bujnym wy jeste[cie gruntem; Jestem Klaryn z Baski nieba, Zrobili[cie mnie Zygmuntem. B ierz 2- i WzniosBy ksi|! Te sztandary, Co si w wiatrach niebios chwiej, Twoje s, poddaDczej wiary Znak, u stóp twych gBowy kBad. Ojciec twój nieszczsn rad Zbyt posBuszny gwiazd wieszczeniom ChciaB, by wbrew starym kolejom Kniaz Moskwy wBadaB przestrzeni Polski. Lecz z dworem lud caBy Zgodnie na my[l t powstaBy. Nie chcemy obcego pana, Skoro krew królów nam dana. Wic w tej nieszczsnej otchBani, Góie wola ojca ci trzyma, Ióiem tsknymi oczyma Szuka ci dla Polski, pani Ludu, na ojca i króla. TBum mnogi si tam rozczula, Pragnie ci wióie, powita. Pragnie z swym ksiciem na czele, Losów o przyszBo[ zapyta. {yj nam, Zygmuncie, lat wiele! z mu t Raz drugi, wielkie niebiosy! Mam [ni wielko[ci, ja wBa[nie, Com, jak s marne, do[wiadczyB? Drugi| raz bd si patrzyB, Jak ten majestat, te gBosy Wielko[ wieszczce znikom RozpByn podobne fantomomy ³, Jak wszystko, co bByszczy, zaga[nie? Nie bóie tego, nie bóie! y ³ n m fantôme  upiór, urojenie. edr ca der de a arca {ycie snem 50 Z prawem |ywota ja w zgoóie: {ycie snem, Marzenie, Gdy snem ten |ywot si przóie, Vanitas, Pozory GiDcie sny, giDcie, marzenia, KBamcy, co duszy ku szkoóie Postacie z nocy i cienia Ubieracie w gBos i ciaBo, Gdy ciaBa i gBosu nie staBo! Nie chc wielko[ci kBamanej, Nie chc [wietno[ci faBszywej, Która jak drzewo magnolii W wiosenne kwiaty przybranej Na zimy powiew zbyt |ywy We wszystkich si kwiatach rozboli I rozchorzaBa, w[ród doby Jednej pozbywa ozdoby. Odwet niech spotka ode mnie Sny! Co[cie szyóiBy ze mnie, Wiem, |e snem |ycie nareszcie, Wy wieócie, |e snami jeste[cie. B ierz 2- i Je|eli mniemasz, |e zBuda, Patrz na te pagórków szczyty, Patrz, ile zbrojnego luda WzniosBo za tob óirytyy t . z mu t Ju|em to wióiaB raz przecie W równej jak óisiaj jasno[ci; Lecz je[li ten óieD wielko[ci Snem si jak tamten óieD plecie? B ierz 2- i Takie ju| [wiata jest prawo, {e sny nam wró|, co bóie: Pierwszy raz byli[cie w bBóie òi[ spotykacie si z jaw. z mu t Niech|e tak bóie, niech bóie Przeczuciem, wieszczb, przestrog! Skoro tak krótkim to |ycie, Raz drugi [n3my, o duszo! Ale hamowa si musz Sny tym, |e zbuói nas mog, {e marzeD przyjóie rozbicie, Na które gotów by trzeba, {e jest feudalny Pan nieba. Co kiedy zechce, rozrywa Sen wBaóy, cho naj[wietniejszej; Wtedy snów naszych ogniwa NiebezpieczeDstwo si zmniejszy. òik wam za wierno[, wasale, Pójd i paDstwo ocal Od obcej, co grozi, niewoli, Ojca do stóp mych ukorz& y t i y  wschodnia broD, roóaj wBóczni o krótkim drzewcu. edr ca der de a arca {ycie snem 51 s nie Po có| to wyrzekBem, Bo|e! Po co przyszBo[ zapowiada, Chybi, w czci wBasnej upada? k ta d c i Jakie| tu wió rokoszey u ? z mu t Klotald! k ta d Pierwszemu ofiar Pa[ mi tutaj. k ar s nie GBow star Rzuci jak jabBkiem ze skaBy. k ta d KBad si gotów i prosz Zmierci. z mu t PowstaD, osiwiaBy Starcze, woóu mój, sterniku, Dobram ci winien bez liku, Chodz w me ramiona! k ta d Co sBysz? z mu t Snami to  znów si koBysz, Lecz pragn nawet w marzeniu Dobrymi [wieci czynami; I we [nie by dobrym wypada. k ta d Wic w takim postanowieniu, Z takimi na herbie godBami, Wierno[ Zrozumiesz, co serce mi gada: Ojcu wydajesz ty wojn, Nie mog by tobie pomoc, Wic kBad te ko[ci spokojne, Niech gniewy je twoje druzgoc. z mu t s nie Zdrajco! Niewóiczny! O nieba! Gdy [ni, [ni dobrze mi trzeba. n Klotaldo, ceni tw cnot; Wez miecz twój i sBu| królowi, y u s  bunt, powstanie zbrojne (szczególnie szlachty w daw. Rzeczpospolitej). edr ca der de a arca {ycie snem 52 W polu si przyjazD odnowi. Zagrajcie na bojów ochot! y k ta d Wóicznie caBuj twe stopy. c i z mu t Pod tronu ióiemy stropy: Je|eli [nicy, to we [nie, Co si nie przerwie za wcze[nie; Je[li na jawie, to wolny Od snu, co uj nas zdolny; Czynicy dobrze, wytrwaBy Na burze rzeczywisto[ci, Na senne marzeD krysztaBy, A luókiej pomny miBo[ci. c s yscy mi n e c i me e s i y i s az i Bunt Ksi| Astolfie, któ| wstrzyma Rumaka, co cugli nie ma? Kto wstrzyma wartki prd rzeki, Rwcy, góie bezmiar daleki Morza, kto górze zaka|e Wali si, gdy run jej skaBy? Skutecznie postawi kto stra|e, Gdy zburzy si strasznie  lud caBy? Patrz, jak si partiiy v zaciekBo[ Z gBbiny tBumów dobywa, Jak jeden zapaB i w[ciekBo[ Tutaj Astolfa opBywa, A tam  za Zygmuntem staje: Bunt Tron stary dr|y w podwalinach, W krwawych utarczkach i czynach Miasta si szarpi i kraje. ast f Zawie[my festyny [wietne, Którymi serce szlachetne Nastpc we mnie czci chciaBo. Polsce to bóie za maBo: òielno[ m pokaza musz: Zyskam ich, kiedy ich skrusz. az i Nie! Nie uniknie nikt losów, Ani ich wieó nie wstrzyma; Kto grom chce zgasi niebiosów? Ratunku przed gromem nie ma. Czym chciaBem zakl nieszcz[cie. To na mnie, na paDstwo moje y v i c  w dawnej Rzeczypospolitej (XVII i XVIII w.) odóiaB jazdy rozlokowany na okre[lonym obszarze. edr ca der de a arca {ycie snem 53 Powraca, podnoszc pi[cie& Tym pi[ciom ja nie dostoj. estre a c i Je[li obecno[ twa, panie, Burzy u[mierzy nie zdoBa, Bunt, Rewolucja, Walka Stracone paDstwo! DokoBa Gwar, [cisk, krzyk i zamieszanie, Wal si ludu baBwany Krwawej pragnce kpieli, Domów druzgoc si [ciany, Ruin miasto si [cieli, Grobem si stanie rycerzy W[ciekBo[, co w luóie si szerzy, Podajc |agwie i no|e. Ratuj si, królu! O Bo|e! k ta d c i {yw ledwo staj przed tronem. az i Góie Zygmunt? k ta d Z czoBem wzniesionem Dumny jak zawsze nadchoói: Lud wpadB do wie|y ustronnej Odda mu blaski korony. Wolny  na Polski tron goói. az i Dajcie mi konia, niech zmierzy Si ojciec z syna |elazem! Góie wieóa choóiBa pBazem, Waleczno[ bunty u[mierzy. estre a Z tob, za sBoDcem, Estrella Niech innym przykBad uóiela, Niech biegnie z szabl wzniesion, Minerw bóie, Bellony w ! c i em i s em r zaura s ym c Chocia| animusz dostojny Na nowe pói ci boje, Ja na twojej droóe stoj, Do mej wzywajc ci wojny. Znasz moje losy, z twej rady Astolfa chroni si oka, UjrzaB mnie i peBen zdrady D|c, góie blaski z wysoka Zwiec, óisiaj o wieczorze y w e n (mit. rzym.)  bogini wojny, siostra lub |ona Marsa. edr ca der de a arca {ycie snem 54 Z Estrell szuka spotkania. Rami, co cze[ m ochrania, Tej haDby przenie[ nie mo|e. Oto jest klucz od ogrodu: Zemsta Wstyd mój niech bóie pomszczony, Kto haDbi blask twego rodu, Niech w krwi ói[ padnie czerwonej! k ta d Tak! Jestem dla ci wylany, Wszystkom byB zrobi gotowy Dla twej czci i mojej gBowy. Doby miecz nawet kowanyy x W niechybnej [mierci czelu[ci, Kiedy na kogo si spu[ci. Lecz zmiana zaszBa niemaBa, Astolf, gdy Zygmunt rozkowaBy y Ostatnich wzgldów ogniwa, Z wBasnego |ycia pogard Od [mierci mnie uratowaB, Tak, |e ói[ z dusz m hard, Jak czsto na [wiecie bywa, W[ród dwu obowizków stoj: Ta mnie do zemsty wyzywa, Która ode mnie ma |ycie, Gdy |ycie wBasne raz drugi Z jegom zatrzymaB wysBugi. Walk wic ci|k wióicie, Góie dwa obowizki [wite: Góie |ycie dane, góie wzite. r zaura DaBe[ mi |ycie? A przecie Mówisz, |e komu si wplecie W |ywot czci [witej utrata, Ten ju| umarBy dla [wiata. Wic ja umarBa tu staj, Proszc o |ycie z powrotem: Daj naprzód, co ojciec daje, Wóicznym, jak zechcesz, bdz potem. k ta d Tak! Rozpoczynam od dania: Twoimi majtki moje; Tymczasem szukaj mieszkania W klasztorze, góie dusz twoj Od zBego zachowasz w cale¹p p . Niezgoda kraj ten rozóiera: Szlachcic, jej mno|y nie mog, Ciebie traktujc wspaniale, Aczc miecz, co bunty [ciera, Z mieczem lennodawcy, pana. Czyni, com winien, cho drog Na tron Astolfowi [ciel: y x ny  ói[ popr.: kuty. y y  rozku. ¹p p c e (daw.)  w caBo[ci. edr ca der de a arca {ycie snem 55 Sta wiernie, góiem staB lat wiele, Moc wiksza ojcu nie dana. r zaura Nie mam wic ojca i sama Musz cze[ m uratowa. k ta d Czego chcesz? r zaura Chc zamordowa. k ta d Có| ci prze? r zaura Cze[ obra|ona. k ta d Rozwa|! Astolf& r zaura Nic nie wa|. k ta d M| Estrelli& r zaura Niech wprzód skona. k ta ad Mania! r zaura Wiem. k ta d StBum! r zaura Nie doka|. k ta d Stracisz& r zaura Mo|e& k ta d Cze[ i |ycie. r zaura Mniejsza o to. k ta d Wic na szczycie Zmier! edr ca der de a arca {ycie snem 56 r zaura I owszem. k ta d Rozpacz czysta! r zaura Honor! k ta d ObBd! r zaura Oczywista! k ta d W[ciekBo[! r zaura Zemsta, optanie. k ta d Nic ci wstrzyma nie jest w stanie? r zaura Nic! k ta d Pomoc kto ci bóie? r zaura Ja! k ta d I [rodków nie masz innych? r zaura Nie! k ta d ZnalazBby si óielniejszy. r zaura Zguby mojej nie umniejszy. c i k ta d A wic chodzmy umrze razem! Chodz! Ju| poszBa& Jam nie gBazem& c i mi n e c i ys i e n ic y m n e ny s ie c yn s z mu t Wióc mnie w takiej oóie|y, Jak|eby si Roma cieszyBa Pomnc, jak z wilczej obie|y Pocztek wziBa, jak wzbiBa GBow nad ludy i nieba! edr ca der de a arca {ycie snem 57 Takiego by jej potrzeba. Lecz my  pow[cigniem poloty ChwaBy, wojennej ochoty, Famie naBo|ym wóidBo: Wszak|e by wszystko obrzydBo, Gdyby si snem znów wydaBo; Aby ze snu nie wstaBo straszydBo, Nie trzeba marzy zbyt [miaBo. k ar Na koniu (przebacz, |e musz Konia tego odmalowa: Zwiat w sobie zdaje si chowa, CiaBo ma z ziemi, lecz dusz Z ognia, z powietrza ma tchnienie, Z wody ma pian u pyska  Z ziemi, powietrza i wody, Z ognia, co |yciem w nim tryska) Rumak cudownej urody Niesie tu w póie, co lotem Zwa si powinien, kobiet Znanego dobrze nazwiska. z mu t O serce moje  przeszyte! k ar Rozaura swe niesie losy! z mu t Wracacie mi j, niebiosy! n ni nie ie cim n si s c enny miec i s y e r zaura WspaniaBomy[lny Zygmuncie! Majestat twojej potgi Na ciemnym powstaje gruncie, Jak sBoDce w zmierzchach Aurory Zwit, Przyroda nieo|ywiona W [wietlane tryskajc krgi Na drzewa, na morza, na bory, Na kwiaty, na niebios bBkity, Ró|owawic¹p ¹ zrazu szczyty Niebios i wzgórzy¹p ², i borów, A| peBnym je [wiatBem obleje. W tobie, w[ród tysica stworów, PoBo|yBa sw naóiej ie i nies c i , Dwie nazwy, a ka|da z osobna M|czyzn na pomoc przyzywa. Trzykro ju| moj |aBobn Twarz ogldaBe[, raz w puszczy W mskim zbBkan oóieniu, ¹p ¹ i c  ói[ popr. ró|owic; tu: forma wydBu|ona ze wzgldu na rytm wiersza. ¹p ² y  ói[ popr. forma D. lm: wzgórz. edr ca der de a arca {ycie snem 58 Góie widok twego nieszcz[cia W mym staB si ulg cierpieniu; W blasku królewskim raz drugi WióiaBe[ mnie w szacie sBugi Dworu Estrelii; raz trzeci òisiaj, niewiast po szatach M|a  rycerza po zbroi. Lecz skoro woBam ju| twojej Pomocy, niech|e roz[wieci Powie[ o bólach i stratach Moich  pomocy |danie. Matk moj, szczytny panie, Dama jest wielkiego rodu, Której zgub, jak to bywa, Pikno[ staBa si za mBodu. Zdrajca jej wóikiem zwabiony, Niepomny przysig tysica, Pu[ciB j, |e nieszcz[liwa Po miBo[ci u[wiconej MaB|eDstwa obietnicami ZostaBa dotd pBonca Wstydem, a z dawnych pamitek Szpada jej tylko zostaBa, Szpada, któr mnie oddaBa. Nie idc w wóików jej [lady, Których si zaledwie szcztek ZachowaB w mej twarzy bladej, PoszBam jej nieszcz[cia [ladem, PoszBam jej losów przykBadem. Astolf (ach, na to nazwisko Gniew mn i bole[ porusza) Astolf, wiaroBomna dusza, PoszedB, zwabion drog [lisk, Tronu i szcz[cia (je|eli Szcz[ciem, co dla mnie jest zgonem) Szuka w maB|eDstwie Estrelli. PiekBo wstrzsnBo mym Bonem Na t wiadomo[, zniemiaBa SBowam dla matki nie miaBa& Lecz ona z wolna, Bagodnie Z zbolaBej duszy otchBani WysnuBa Astolfa zbrodni, WspóBczujc, co cierpi dla niej. Sóia, co popadB sam w winy, Jakiej| on dobroci bywa, Tak i moja nieszcz[liwa Matka z tej samej przyczyny Sroóe doznawszy zawodu, Aagodn dla swego pBodu ByBa sóin, trafnymi Rady kierujc moimi Kroki. Do Polski mi ka|e I[ zaraz, szpad t w darze edr ca der de a arca {ycie snem 59 Daje, obuóa naóiej, {e mo|ny jaki[ nad mo|nych, Poznawszy ostrze tej stali, Sw mnie opiek oóieje I cze[ zachwian ocali. Pomin nasze spotkanie, Z Klotaldem zwizki pomin: Powiem, jak teraz w goóin Ostatni, gdym go bBagaBa Zemsty, obrony, powieóiaB, {e ói[ inaczej rzecz caBa StanBa, |e zwizku nie mo|e Targa Astolfa z Estrell, {e dobrze, je|eli przeóiaB Wieczny mym zwizkom naBo|& Nie! Od zemsty mojej prawej Tak mnie Batwo nie odóiel! PrzyszBam óieli twoje sprawy, PrzyszBam w walce twej ci wspiera, Dyjan¹p ³ Bczc z Minerw Zwyci|y albo umiera. Koron zdoby dla ciebie M|czyzna we mnie wyrusza; Pomoc czci zyska w potrzebie Niewie[cia bBaga ci dusza. Zbrojnam i pomnam w mym Bonie Twoich zapdów. Wic stoj M|czyzn w czci mej obronie, O któr, niewiasta, si boj. SBabo[ci, krzywóie niewie[ciej Nie dasz ty marnie przemin, Bo m| w kobiecie si mie[ci Gotów cze[ oóyska lub zgin. z mu t s nie Je[li prawd [ni, o nieba! Zapomnienia mi potrzeba, Boskiej mi trzeba pomocy W tym zamcie i niemocy. Wszak, co ona opowiada, Z tym, co przebyBem, si skBada, Wszak mnie wióiaBa, gdym wBadaB. Czyli|by przymiot wBadania Tak uBudno[ posiadaB, {e z snu si wBaóa wyBania A sen znów wBaó pochBania? Czyli|by blask i potga Tak byBy snu bliskie niezmiernie, ¹p ³ i n (mit.rzym.)  bogini Bowów, ksi|yca i pBodno[ci, opiekunka zwierzt i przyrody. edr ca der de a arca {ycie snem 60 {e nie wie si, góie prawda dosiga, Góie zBuda wpada misternie? Czy maj si do si wzajemnie Jak kopia z oryginaBem, Góie kopii szuka daremnie, Bo pierwowzorem jest caBym? Wic gdy marnym jest zBuóeniem Wszystka chwaBa i potga, To si zgódzmy z przeznaczeniem, Czasu chwymy lotne chwile; Co nas w snach wabiBo mile, Po to rka niechaj siga. Pal mnie Rozaury wóiki, W dBoni mam j, czas si zdarza  OpiekuDczej wzywa rki, Cze[ podaje w dBoD mocarza, Mocarz, |óy czujc spiek, Niech cze[ zdepcze i opiek! Sen to tylko  niech dogoói! Ale potem zBe przychoói, Obuóenia przyjóie chwila (Na sprzeczno[ci si wysila Rozum mój). Dla snu, co minie, Snu rozkoszy albo chwaBy, Któ| da czas eni caBy, Wieczno[, co bez koDca pBynie? Kto ma ognie za bezpieczne, Co popioBem go zaprósz? Wieóa, Cnota Wic szukajmy to, co wieczne, Nie[mierteln nasz dusz: ChwaBy, co nie ginie marnie, Szcz[cia, co czci nie zagarnie Z blasku królewskiej korony. Ksi| jest zBego m[cicielem, Rozbójnikiem by nie mo|e, Wic dopomó|, wielki Bo|e, By jej klejnot byB pomszczony, Za wysokim d|c celem Unikajmy pokus marnych. Grzm3cie, trby! Nim si w czarnych Cieniach [wiatBo dnia ponurzy, Walki chc ja! Walki! Burzy! r zaura Tak mnie opuszczasz bez sBowa Pociechy, wiary, otuchy: Twarz odwrócona surowa, Na skarg moj ty[ gBuchy! z mu t Czci twojej sprawa, powagi Wymaga tego. Miecz nagi W dBoni, co czynów spragniona, Powie ci wkrótce, co z Bona Wyj[ jako sBowo nie zdoBa. Na bok uchyliBem czoBa, Góie twej pikno[ci sBodycze, edr ca der de a arca {ycie snem 61 Cze[ twoja tego wymaga, Oóyska, nie zgubi j |ycz, c i r zaura Jaka ponura powaga, Jakie sBowa tajemnicze! k ar Wolno mi stan przed wami? r zaura Góie| to póiBe[ [wiatami? k ar Góie [wiat zapóiB mnie raczej? W jam, góie peBen rozpaczy CzekaBem cigle przybycia Zmierci prawóiwej lub |ycia, Góiem nie |yB wzity w opaBy, Lecz szcz[ciem nie umarB caBy. r zaura Za co? k ar Ha, za co? yc ny Lecz oto Jakie[ tam hufce. r zaura Ha! Co to? k ar ZaBoga zamku si wali Krzyczc, |e pardonu nie ma: {e wszystko mieczem obali, Co z ksiciem Zygmuntem trzyma. r zaura A ja  nie u jego boku? Leniwego rycerz kroku. Chodzmy czas zwróci stracony, A| [wiat poblednie zóiwiony. c i B s {yj, Bazyli! i e Zygmunt gór! k ar Bazyl, Zygmunt! W imi Bo|e, Ka|dy niech |yje, jak mo|e, Bez kolizji z moj skór. edr ca der de a arca {ycie snem 62 Neron¹p t bywaB bez lito[ci, Na[ladowa mi Nerona; Albo raczej |ar miBo[ci Zwróci na godnego  siebie! Mióy skaBy si pogrzebi, Góie ta ustroD zaciszona¹p u , Z |yciem moim zrobi lig, By pokaza [mierci  fig. si s y ny s c ni ciec ce y i s e s az i ByB|e król tak nieszcz[liwy, Ojciec byB|e tak sterany? k ta d KBb twych hufców skoBatany W okoliczne pierzcha niwy¹p v . ast f Zdrajca gór! az i Wojna, Zdrada, Zwycistwo Podczas wojny Zdrajc zawsze zwyci|ony, A zwycizca  czBek dostojny. W górne [pieszmy góie[ regiony! yn ny k ta d Bo|e, ratuj! ast f Rycerz jaki Krwi nam górskie broczy szlaki? k ar Oto wszystko ju| przepadBo& Zmier UciekaBem i dopadBo Mnie [miercisko, uciekajc Góie[ stanBem jej na droóe: Wrócie si, bBóicie sroóe, Je[li nogi w tyB zwracajc Mniemacie, |e j miniecie; Wszóie tam ona na [wiecie, Góie los jej pobyt przeznaczyB. Wszak z walki wracacie zdrowi, Ja zaufaBem krzakowi I krzak mnie dla [mierci zahaczyB. mie ¹p t e n (37 68 r. n.e.)  ur. 15 grudnia w Ancjum, zm. 9 czerwca w Rzymie; cesarz rzym. od 54 r., matkobójca, postrzegany przez arystokracj rzym. jako tyran, w koDcowym okresie panowania uznaB si za boga. Podejrzewany o to, |e w 64 r. kazaB podpali Rzym win obarczyB chrze[c3an i zastosowaB wobec nich krwawe represje. Po [mierci Nerona pojawiali si podajcy si za niego samozwaDcy, co sugeruje, |e byB w istocie lubianym i cenionym przez ni|sze warstwy spoBeczne wBadc, skoro samozwaDcy liczyli na oóew zarówno w[ród legionów, jak i w[ród poddanych; niemniej w przekazach pozostaB uosobieniem tyrana i mordercy chrze[c3an. ¹p u cis n  ói[ popr.: zaciszna; tu: forma wydBu|ona ze wzgldu na rytm wiersza. ¹p v ni  ziemia uprawna. edr ca der de a arca {ycie snem 63 az i O, jak dobrze trup ten blady Opatrzno[ci znaczy [lady, O, jak mówi czerwonymi Usty rany jego ciaBa, {e si mdro[ na nic zdaBa Przeciw tej, co rzói ziemi. Patrzcie, wszystkom skrztnie robiB, Aby paDstwo me ratowa, Lecz t dBoD, co mnie ma kowa¹p w , Któ| na zgub usposobiB? k ta d Tak! Zna los najmniejsze [lady, Którymi goni nas mo|e, Lecz aby nie byBo rady To mylne zda si bezdro|e Z pobo|n my[l w niezgoóie; Je|eli los ci dokuczy, Ratuj si, czBecze, po szkoóie, Szukaj do nieszcz[ swych kluczy. ast f Klotald rozumnie ci raói, Ja mBody [rodek podaj: W odwoóie z rycerstwem staj, Na le[nej znajóiesz tam Bce Rumaka, co ci przesaói Przez gór i przeszkód tysice. az i Nie! Gdy tak niebo ju| daBo, Gdy [mier tu moja si zbli|a, Dosta jej wzroku przystaBo Na ojca, króla, rycerza. c i y m n s z mu t Przetrz[ ka|de drzewo lasu Ka|dy pieD i ka|d skaB! Tu swe wBosy posiwiaBe Król Bazyli skryB do czasu. k ta d ChroD si! az i Na co? k ta d Co poczynasz? az i Niewola, Pokora To co jedno pozostaBo. Szukasz mnie i dopominasz ¹p w  ku; tu: sku (w kajdany). edr ca der de a arca {ycie snem 64 Si osoby mojej, ksi|. K'tobie na kolanach d|, Na siwych wBosów dywanie Stawaj w zwyciskim rydwanie, Podepcz koron tw nog, JeDcy si broni nie mog. Los niech wypeBni twe [luby, Niebo  dokona mej zguby. z mu t Dworze ojczysty, dostojny, Zwiadku tych niezgód i wojny, Zwiadku tej losów przemiany! UsBysz, co w tej niesBychanej Chwili twój ksi| wypowie. Wyroki nieb niewzruszone Tam  litera przy literze Na modrym niebios eterze¹p x Palcem Wszechmocy skre[lone, Nie myl nigdy, nie min! Myl si tylko, co bada Nieszczsn je choó goóin. T drog, trzeba| powiada, Przemoc, Krzywda, Ojciec mój, aby si broni Przemiana Przed zwierzcym przedsiwziciem Moim, zrobiB mnie  zwierzciem! A cho z natury mnie kBoni MogBa krwi mojej szlachetno[, Rodu mego mogBa [wietno[, Darów przyrody obfito[, Abym znaB Bagodno[ i lito[: To wychowania okropno[ Wszelk mi mikko[ odjBa, Gniewem i |óBci przejBa, ZabraBa nawet  roztropno[. Szalony, kto mordu luói Bojc si, tygrysa buói, Szalony, kto si od stali Bojc zgin, pochw spali, Klingami¹p y igrajc ostrymi. I ten szalony, co sByszy, {e zginie w morza zaciszy, A opuszczajc brzeg ziemi W spitrzone wpada krysztaBy. Je[li od óiecka ja caBy ByBem tygrysem w snu gBbi, Mieczem, co w pochwie [mier chowa, Morzem, co w ciszy si kBbi: Czy| y potrzeba byBo Buói, co w wntrzu si snowa¹¹p ? Czy raczej rozum nie stara Si u|y tego, co miara, Co tu roztropno[ podaje? ¹p x e e  górne warstwy powietrza; w filozofii staro|. subtelna, niewa|ka materia. ¹p y in  cz[ broni siecznej, od rkoje[ci w dóB, sBu|ca do kBucia lub cicia. ¹¹p sn  ói[ popr.: snuje. edr ca der de a arca {ycie snem 65 O, przykBadem niech si staje Tutaj widok peBny grozy, Obraz godny poóiwienia: U stóp moich  moc ramienia, Które walczyBo z niebiosy, A| je Pan niebios poimaB¹¹¹! Boski to dekret, panowie, SpeBnion nad tym, co go trzymaB, Lecz nie wstrzymaB! Mojej| gBowie Wiekiem mBodszej, sBabszej duchem, Czy| przypisz, |e BaDcuchem Twardej woli niebo spta? Nie! WstaD, ojcze, niebios [wita Wola chciaBa ci wyleczy. Wyleczony[. Je[li syna Zemst swoj chcesz zniweczy, Oto jest, kolana zgina, WBosy [ciele na posBanie Do twych stóp, ojcze i panie! az i Synu! Raz drugi mi dany! Zwycizca wracasz, kochany. Zwycizca wBasny, korona Twoja czynami poczczona¹¹². wsz sc Niech |yje Zygmunt! z mu t Tak! Trzeba Mi zwycistw jeszcze. òi[! Nieba Najtrudniejszego niech starczy. Astolfie! Blask twojej tarczy Cze[ winien Rozaurze wróci, T wezmiesz, któr[ chciaB rzuci. ast f Chtnie czci zado[ uczyni, Lecz niech wiem, w jakiej roóinie {on wybieram dla swojej. k ta d Niech o to ksi| si nie boi! Ród mój  godny rodu ksicia Ja  ojcem tego óiecicia. ast f Z rado[ci speBniam, com winien. z mu t A na czym los wasz, Estrello, Wcale cierpie nie powinien. ¹¹¹ im (daw.)  pochwyci; im : chwyta. ¹¹² c c n  ói[ popr.: uczczona. edr ca der de a arca {ycie snem 66 Podaj mi rk, te rce Niech wBaó si razem poóiel. estre a Niemiej w kornej poóice. z mu t Klotalda u[cisk mój czeka: Cnota, Rycerz Godny nagrody wszelakiej, Co w szcz[ciu i klskach jednaki, Wzorem rycerza, czBowieka! Zdrada, Sprawiedliwo[ wó÷dz w jska z mu ta Je[li czcisz tego zasBugi, Co ojcu sBu|yB wiek dBugi, Jak|e mnie uczcisz do[ hojnie, Com buntom przewoóiB, wojnie, Com z strasznej wyrwaB ci wie|y? z mu t Na wieki si tobie nale|y Wie|a ta, aby na wieki Nikt ci nie zabraB zdobyczy. Nie brak ci bóie opieki; Nagrod  tam zdrajca niech liczy! az i Rozum twój wprawia mnie w óiwy. Przemiana, Przem3anie, ast f {ycie snem, Szcz[cie Jakiej| odmianie szcz[liwej& z mu t Przypisa wasze zóiwienie? Mistrzem mi  senne marzenie. Trwoga, by w marzeD przemianach W czarnych nie ujrze si [cianach, Czucie zdobyte bole[nie, {e szcz[cie m3a jak we [nie, Wntrzna¹¹³ potrzeba, by w wieczn Drog, góie niebios wy|yny, Sen daB nam prawd stateczn Ku trwaBej |ycia nauce: By darowano nam winy, Jak bBdy przebacz w tej sztuce. ¹¹³ n ny  ói[ popr.: wewntrzny. edr ca der de a arca {ycie snem 67 Ten utwór nie jest chroniony prawem autorskim i znajduje si w domenie publicznej, co oznacza |e mo|esz go swobodnie wykorzystywa, publikowa i rozpowszechnia. Je[li utwór opatrzony jest dodatkowymi materiaBami (przypisy, motywy literackie etc.), które podlegaj prawu autorskiemu, to te dodatkowe materiaBy udostpnione s na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa  Na Tych Samych Warunkach 3.0 PL. yródBo: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/zycie-snem Tekst opracowany na podstawie: Pedro Calderon de la Barca, {ycie snem, tBum. Józef Szujski, wyd. Ksigarnia Wilhelma Zukerkandla, Lwów-ZBoczow 1924 Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyÊîowa wykonana przez Bibliotek Narodow z egzemplarza pochoócego ze zbiorów BN. Opracowanie redakcyjne i przypisy: Aleksandra SekuBa, Hanna Zajc, Marta NieóiaBkowska, Paulina Choro- maDska. OkBadka na podstawie: anieto2k@Flickr, CC BY-SA 2.0 edr ca der de a arca {ycie snem 68

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Calderon de la Barca El Ano Santo en Roma id 2194630
dolina historia de la manzana misteriosa
Jean de La Fontaine Bajki
de la fontaine jean bajki
Fontaine, Jean de La Bajki
les fees creatives gratuit de la bague angelique
dolina el arte de la discución en flores

więcej podobnych podstron