OD 8. DO 15. GRUDNIA 1914 R. 261
Oj ciec Holik był pewny, że to mowa o naszych dwóch Księżach, posłał więc chłopaka, aby Ojców przeprowadził, lecz ten wrócił z wiadomością, że Ojców tam nie ma. Po całym więc klasztorze szukał Ich ustawicznie, ale nigdzie nie znalazł.
Równocześnie gospodyni klasztoru, panna Stanisława, przerażona okropnym hukiem, pobiegła na dormitarz bocznymi schodami zobaczyć, co się tam stało. U wejścia na dormitarz cofnęła się jednak mimowoli, gdyż dym, kurz i woń siarki zatamowały jej oddech i zasłoniły oczy. Po drodze spotkała służącą Zofię z wysiłkiem wlokącą się dormitarzem i brodzącą we własnej krwi, która ledwie żywa jęczała z płaczem i ręce łamała wołając : ,,Ojcowie! drodzy Ojcowie ^pioi, gdzie Oni są! Oni z pewnością zabici!“ i z wołaniem tern powlokła się do piwnicy, nie chcąc już stamtąd wyjść więcej.
Stanisława zaś, nie chcąc jeszcze powiększać i bez tego okropnego między ludem popłochu, ciszyła Zosię mówiąc: ,,Cicho bądź! Ojcowie żyją, nie krzycz, Ojcowie nie są zabici!“ i pędem pobiegła w stronę ich mieszkania. Zobaczywszy jednak zerwane sklepienie, zdrętwiała, nie mogąc ani kroku zrobić. Myśl jednakże i obawa o księży wkrótce jej sił dodała. Pędzi więc przez gruzy przez zwaliska i kamienie, i po drodze natrafia, na jakąś szarą skręconą ludzką postać, na posadzce leżącą. Pewna, że to Moskal, chwilę się zastanawia, skąd on się tutaj wziął; a wytłómaczywszy sobie, że pewnie go granat przerzucił wierzchem klasztoru, i myśląc tylko o Ojcach, biegnie dalej Ich szukać. Przeszła wzdłuż cały dormitarz, a widząc przez powybijane drzwi, że Ich w celach niema, wraca z powrotem i zatrzymuje się nad mniemanym Moskalem. Przypatruje się mu bliżej — i o zgrozo! To nie Moskal, ale to Ks. Superyor Płukasz, który w tej właśnie chwili konwulsyjnie, ostatni raz poruszył głowę!
O. Holik tymczasem nie mógł sobie miejsca znaleść, niespokojny o los Ojców. Uprosił więc jednego mężczyznę, że mimo strasznej kanonady odważył się pójść z nim z latarką na dormitarz. Obeszli wszystko, lecz, że było już zupełnie ciemno, prócz kupy gruzów i stosów rumowiska nic nie znaleźli. Zeszli więc na dół bocznymi schodami, a napotkawszy na dolnym