POWIEŚCIOPISAREK POLSKICH 73
tęgą siłą w zbiorowisku ludzkiem, nie zaś okazem tuzinkowym, toby i Obrączka zapewne świetniej zalśniła dramatycznymi od-blyskami.
Ma je powieść Heleny Mniszek p. t. : Trędowata — pomimo mnogich ułomności ciesząca się znacznym mirem czytelników. Za wikłanie — jak świat stare. W nauczycielce zakochał się magnat i musi obalić tysiąc przesądów swej sfery, aby ją zaślubić. Ileż to razy taki konflikt w powieściach odtwarzała Kavagnah, Marlitt, u nas Kraszewski (Dwa światy), Korze-niowski (Żydzi), Prus (Lalka), Rodziewiczówna i inni. Sfera arystokratyczna jeszcze raz po Kraszewskim i Prusie tuszem czarnym kreślona. Na wsi życie jej wije się wśród zabaw, obiadów, wycieczek, próżniaczych gawęd o niczem, niedyskretnych, niekiedy łobuzowskich dowcipów. W Warszawie ■— plotki, pijatyki, miłostki . . . Na tle tego życia, na tle pastelą delikatnie i barwnie, jak sztucznie strzyżone szpalery francuskiego parku, malowanych pejzażyków — miłość dwojga wyższych nad poziom ludzi: ordynata Waldemara i Stefanii. To jest dusza dramatu. Właśnie też rozdziały, opisujące walkę ordynata ze sferą o narzeczoną silne, dramatyczne i zajmujące.
Kiedy stanowczy i nieugięty a dzielny człowiek zdobywa zgodę
*
i błogosławieństwo zawziętej księżny ■— to głęboko wzrusza. Niestety — rozdziałów takich niewiele. Wiele postaci jakby z żurnalu mód wycięto ; z oddali i przygodnie zaledwie widać
• . X
pracę ludu i maszyn rolniczych ; z oddali i bez wagi rozchyla się widok na społeczne zadania sfery. Wiele figur szkicuje się epizodycznie. Czytelnik nierad znajomości z Brochwiczem,
ą
z hr. Barskim, z tym lub owym innym hrabią lub księciem, gdyż i tak wnet się z nimi rozstaje.
A jednak i tu zaletę stanowi brak fizyologii i patologii; i tu, choć za mgłą, dostrzega się obrony swojszczyzny i szerszych horyzontów narodowego wysiłku. I tu nareszcie kobieta w pracy i własnej zasłudze szuka podniesienia swego dostojeństwa.
Wolę już zużyty motyw, zręcznie i z talentem jeszcze raz rozsnuwający mi się przed wyobraźnią i uczuciem, niż taką