W Angoli. 33
— I to jest obecnie sucha, czyli chłodna pora roku! Ładnie to będzie wyglądać w gorącej porze, po
myślałem.
Wstąpiłem do jakiejś małej re łem wody sodowej. Sam gospodar buteleczkę, zawierającą najwyżej pół
malnej
szklanki płynu, nalał to do szklaneczki niebardzo czystej i postawił przede mną. Wypiłem z prawdziwem obrzydzeniem, gdyż w dodatku woda była zupełnie ciepła.
— Co się należy? — zapytałem.
— Pięć angolarów,1 senhor, — odpowiedział.
— To napoje chłodzące nie są w Angoli tanie, — zauważyłem. A co kosztuje tu butelka piwa?
— Krajowe, t. j. portugalskie, — dziesięć angolarów, niemieckie — dwanaście i pół.
— A wino?
Trzy, cztery angolary butelka.
Stanowczo
zdecydowa-
banl
tak nieudałej próbie
Generalnego Guberna
miałem także polecający list z I
tora Kolonji, do którego, poza paroma interesami,
od ministr
K
» ^ ^
1 rawie ze nie władałem jeszcze zupełnie językiem portugalskim. Z tego prawdopodobnie powodu, zamiast do pałacu gubernatora, trafiłem początkowo do fortecy.
Ponieważ warta nie rozumiała żadnego języka,
Angolar równa się czterdziestu groszom polskim.
Wśród murzynów Angoli.