Lobito. 37
nica handlowa, za nią przyszła dzielnica przemysłowa. .Poza granicami miasta leż.*) osiedla murzyńskie. W samem mieście wolno zamieszkiwać tylko tym murzynom, którzy pracują u „białych” jako lokaje, kucharze i woźni.
— A to jest urząd pocztowy, — pokazuje na mały domek na palach, o typie wybitnie kolonjalnym, stojący nad samą zatoką. Naokoło domu szeroka kryta
wielkie palmy
weranda, na placyku i w ogrodzie kokosowe.
bijącem
eem, gdy przyjdzie do portu okręt pocztowy.
yy
Colonial” zbliża sie do
stani, po której jeździ ciągle lokomotywa, i piszcząc przeraźliwie ustawia puste wagony towarowe do załadowania. Po kwadransie okręt stoi już przymocowany do brzegu, opuszczają trap... parę drobnych formalności i oto stoję już na brzegu wśród licznych „białych”, „kolorowych” i „czarnych” mieszkańców
miasta.
Jestem więc u celu dalekiej podróży.
moich bagaży w urzędzie celnym nie trwało nawet dziesięciu minut.
Nadzwyczaj grzeczny urzędnik, mulat, w białych rękawiczkach, otwiera walizy i zaglądnąwszy do nich,
Przeglądanie
zamyka zaraz zpowrotem.
mnie do hotelu „Po
Llegancki samochód wiezie kito”, gdzie szczęśliwie dostaję dla siebie pokój. Gdy rozpakowuję rzeczy, czarny lokaj hotelowy, zastukawszy uprzednio, wnosi do pokoju matabicho: kawę z mlekiem, bułeczki i masło.
Tak rozpoczyna się moje życie w Lobito.