Na wysokim płaskowyżu. 49
wszystko oczywiście z konserw. Popijaliśmy czystą whisky, gdyż sodowej wody niestety nie było.
Rozsiedliśmy się na pledach, nad samym brzegiem przepaści. Usługiwał nam murzyn, który co chwila biegł do swego auta i ogłaszał okolicy potężnym rykiem klaksonu naszą obecność.
— Lepiej i chętniej robi to niż pan, — mówię do
— Ale ja nie udaję Campbell a4 w górach Afryki —-odcina się. A czy wiedzą panowie, że gdzieś w okolicach miejsca, gdzie siedzimy w tej chwili, przed paru tygodniami piękna maszyna osobowa z czterema pasażerami zjechała nadół w przepaści
Rezultat?
Kupa pogiętego żelaziwa i cztery trupy!
w
Skończy!
drogę
Się
każdy ruszył
w swoją stronę. Po przejechaniu dziesięciu jeszcze kilometrów, minęliśmy przełęcz, poczem droga rów nież raptownie i warjacko zaczęła opadać nadoł
Z
jechaliśmy ze zgaszonym motorem,
jedynie siłą spadku. Potem zaczęła się di
lepsza
1
n bardzo zmęczony. Odda-ysiadowi i momentalnie za-
emu C5ć
snąłem snem kamiennym.
Około 3-ej godziny w nocy zajechaliśmy do małego murzyńskiego hoteliku w malutkiem miasteczku
Miasteczko
domki
4 Campbell — Anglik, który pobił niedawno światowy rekord szybkości samochodowej.
Wśr6d murzynów Angoli. 4