Na wysokim płaskowyżu. 71
nia, wszystko co mu pozostawili rodzice, aby uzyskać trochę pieniędzy. Ale skromny ten kapitalik wystarczył tylko na przejazd okrętem, zakup ubrania
Ameryce. Potem
z pracj gazety w Rio
ycb
de Janeiro, czyścił buty w Venezueli, mył talerze i statki kuchenne w wielkim hotelu w No-^wyrn Jorku, był szoferem na jakiejś farmie w okolicach San Francisco, nauczywszy się tego fachu od przyjaciela, murzyna. Później znalazł żyłę złota na Alasce i wrócił do Nowego Jorku własnym samochodem z kilkudziesięcioma tysiącami dolarów w pugilaresie. Tutaj, w luksusowym hotelu, został doszczętnie okradziony przez jakichś „szczurów hote-
P-
lowych”. Zdecydował, że w Ameryce stanowczo mu się nie powodzi, sprzedał swe piękne ubrania i bieliznę, którą mu pozostawili złodzieje, i jako chłopiec okrętowy na okręcie z naftą i benzyną pojechał do Bomy w Belgijskiem Kongo, w Afryce.
W Kongo przechodził różne koleje życia, handlował z murzynami, polował, a przez dwa lata ciężko pracował na kolei żelaznej. Otrzymywał tam, jako młodszy mechanik warsztatowy, bardzo dużą pensję, gdyż posłano go do najbardziej niezdrowej miejscowości? gdzie nikt nie chciał zamieszkać.
Ratując podczas katastrofy kolejowej dyrektora kolei, sam dostał się pod koła, które nadłamały mu czaszkę. Leżał sześć miesięcy w szpitalu i cudem wyzdrowiał. Niestety, w szpitalu skradziono mu wszystkie oszczędności, około tysiąca funtów szterlingów, które zarobił, handlując z murzynami, na kości słoniowej i paru ładnych djamentach. Zarząd kolei