Edukacja w drodze do społeczeństwa informacyjnego
się z jawnym lub nie oporem nauczyciela. I to pomimo faktu, że sprzęt jest dostępny w szkole a nauczyciele zostali przeszkoleni w jego obsłudze.
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego nauczyciel, który używa swobodnie komputera w domu do przygotowania rozkładu materiału czy korespondencji ze znajomymi jednocześnie broni się przed włączeniem ICT do własnego procesu dydaktycznego?
Być może problem tkwi w poczuciu bezpieczeństwa. „Technologia" używana od lat daje poczucie bezpieczeństwa. Wiem, co trzeba zrobić, gdy skończy się kreda albo uczeń zapomni podręcznika. Ale co mam zrobić, gdy przygotowywana godzinami lekcja z wykorzystaniem fragmentów filmu (animacji, pokazów - niepotrzebne skreślić) rozsypie się, bo nie włączy się projektor? A jak zablokuje się komputer? Nie włączy się film, bo ponoć trzeba jakieś kodeki? Ja się napracuję, a uczniowie będą się ze mnie śmiać. Lepiej zostanę przy sprawdzonych, znanych metodach nauczania.
Każda technologia musi być bezpieczna. W latach 80-tych posiadanie w domu kolorowego telewizora Rubin należało do sportów ekstremalnych: zapali się, czy nie? Dziś telewizory są bezpieczne, nie boimy się ich. Ale kto pojechałby autobusem, który najprawdopodobniej się zepsuje?
Musimy mieć poczucie bezpieczeństwa w kontakcie z technologią. Szkoła musi włączyć nowoczesną technologię w proces dydaktyczny, pokazać uczniowi, jak używać Internetu, komputera, multimediów do rozwijania własnej osobowości i pogłębiania wiedzy. Ale wszyscy użytkownicy technologii muszą czuć się bezpiecznie. I nie chodzi tu o ryzyko porażenia prądem przy podłączaniu projektora. Mówimy tu o subiektywnym poczuciu bezpieczeństwa użytkownika: nawet jeśli wydarzy się coś niespodziewanego, poradzę sobie. Albo samodzielnie, albo wiem, kto mi podpowie. Wiem, jak zachować się w takiej sytuacji.
Wydaje się, że zapewnienie bezpiecznego korzystania z narzędzi ICT w szkole leży w gestii dyrekcji placówki. Odpowiednie przygotowanie nauczycieli, dobór moż-