. y -i.ł ,.W kf<-".v *'S-
tli•"• *>4 ■"—:
»^ch ®i niebo tah .
, »JaL .* Przebaczy
Jl ,8 'ys*rstk0 P^czytJ;
^I6Ch Wa“ Wogwbwtó ’ ,
»Dosyc iuł dl, szczęic.a .y)J(
*^an się ieg0 woia święta! J>rviech niht uraz nie pamięta, »Co było iaź przewinione: »Masz rycerzu twoię żonę.
pZ oycem twym me poróżnienia, pNiech się wiecznie zapomina. yChodź, oiechay to uścimienie »Tobie oyca , umie do syna!
Oby starość, co mię zdięla,
,Szczęściem wasłtin zakwiinęła !
„pódżcie, niech was Bóg połączy*... j iak się Ballada kończy.
ller j inicoD
OFIARA.
Z MAT 15 8 0 K A.
!V
-^~a wschodzie-xiężyc się toczy, Gdzie się stara wieża dźwiga;
Na omszoney skał uboczy Bladym blaskiem świetlik miga.
Sylf tey lipy w liściach skryty,
Przy xiężycu postrach ciska ;
Z brzegu między trzciny kity, Błędny ogień lekko błyska.
Błyszczy krzyżyk nad kaplicą ,
Lśnią się kłosy posrebrzone;
Drżąc wzruszone gwiazdki świeca
Na dnie 'stawu odstrzelone.
Wśród światła krzewy się chwieją , W rospadlinie pustey skały;
Górę, gdzie iodły czernieją Białe, lekkie mgły obwiały.
Jakże w xiężyca promieniach , Złocą się fale strumyka ;
Co inż mruczy po kamieniach, ^ To cichy, wśród kwiatów znika;