MAJA BŁASZCZYSZYN - DIETA ŻYCIA
- CZTERY PORY ROKU WIOSNA to chyba najtrudniejsza pora roku dla zwolenników Diety Diamondów. Przechowywane przez całą zimę warzywa korzeniowe i jabłka są już niesmaczne i mało wartościowe. Wyhodowane w szklarniach nowalijki - bardzo drogie i przesycone chemią. Co jeść, jeśli w myśl zaleceń Diamondów, nasze pożywienie powinno zawierać 70 procent produktów naturalnych nieprzetworzonych -owoców i warzyw. Są co prawda importowane owoce - cytrusy, banany - i część osób na pewno z nich korzysta. Inni hołdują zasadzie, że należy jeść wyłącznie produkty miejscowe, wyhodowane w promieniu 100 km od miejsca zamieszkania. No cóż, DIETA ŻYCIA, jak to wielokrotnie podkreślałam, nie jest reżimem, przymusem, więzieniem. Możemy od niej odstępować i ponownie powracać - jak synowie marnotrawni. Nic się nie stanie jeśli co jakiś czas, na dłuższe lub krótsze okresy wrócimy do dawnego tradycyjnego sposobu odżywiania. Mamy przy okazji możliwość porównania samopoczucia "diamondowego" i tradycyjnego. W dalszym ciągu otrzymuję setki listów, zdecydowana większość osób przekazuje swoje dobre doświadczenia ze stosowania diety. Odnoszą skutek moje apele o swobodne i indywidualne podejście do zasad. Jeszcze raz powtarzam: KAŻDY CZŁOWIEK JEST INNY, i każdy organizm ma inne potrzeby. Trzeba brać pod uwagę aktualny stan zdrowia, przyzwyczajenia, tryb życia, możliwości finansowe i inne. Każdy powinien stworzyć sobie swoją własną DIETE ŻYCIA w oparciu o zasady, swoje potrzeby, kierując się intuicją sterowaną zdrowym rozsądkiem. Biorąc pod uwagę bardzo liberalne i swobodne podejście do teorii Diamondów, dziwią mnie nieco zajadle, pełne pasji ataki nazywające ją "niebezpieczną dietą”, określenia typu "włos jeży się na głowie" i temu podobne. Piszę o tym szerzej w STYLU ŻYCIA, ale nie zaszkodzi przypomnieć, że zawsze powinno być miejsce na różne systemy, teorie i poglądy. Jeśli komuś sposób życia według Diamondów nie odpowiada lub szkodzi - po prostu przestaje go stosować. Zastanawiam się dlaczego osoby krytykujące "w czambuł" DIETE ŻYCIA nie spróbują znaleźć zbieżności i punktów gdzie jesteśmy zgodni. Czyżby nie przyznawali mi racji, gdy walczę o zwiększenie spożycia świeżych owoców, warzyw, bogactwo naturalnych produktów i przypraw ziołowych, ograniczenie tłuszczów zwierzęcych, odrzucenie nadmiaru sztucznie barwionych i aromatyzowanych słodyczy i napojów? Przecież jest to właśnie w zgodzie z racjonalnym żywieniem! Diamondowie również spotykają się w swoim kraju z zajadłą krytyką. Głównie ze strony profesjonalistów - zawistnych i zazdrosnych, skostniałych w swoich przestarzałych poglądach oraz producentów tych wszystkich przetworzonych cudów cywilizacji, dzięki którym jesteśmy "coraz zdrowsi i silniejsi, nie chorujemy i mamy coraz więcej energii" (? !). Zarzuca mi się, że propaguję niejedzenie mięsa i mleka oraz jego przetworów. A to nie tak! DIETA ŻYCIA to nie dieta wegetariańska, makrobiotyczna lub wegańska, aczkolwiek jest ich bliską kuzynką i w tym kierunku się skłania. Dlaczego zatem właśnie ona jest tak zajadle krytykowana, mimo że nie jest tak radykalna i rygorystyczna, jak wymienione powyżej? No cóż - polskie piekło! Jeśli coś jest popularne należy skrytykować, ale to mało - bo krytyka jest często pożyteczna i twórcza, a więc opluć, zdyskredytować i zniszczyć. Na szczęście DIETA ŻYCIA nie potrzebuje obrony, ona broni się sama. Broni się przez swoją skuteczność, udowodnioną na tysiącach przykładów. Wydawca prosił mnie o podjęcie drobiazgowej polemiki z zarzutami. Między innymi o ustosunkowanie się w DIECIE ŻYCIA - Wiosna do dwóch bardzo obszernych listów dr farm. Edwarda Wawrzyniaka z Gdańska. Z kilkoma uwagami Pana doktora zgadzam się. Między innymi słuszne jest ostrzeżenie przed nadmiernym spożywaniem szpinaku, zawierającego kwas szczawiowy. Jest to niewskazane, szczególnie dla osób mających tendencję do kamicy nerkowej -szczawianowej. DIETA ŻYCIA, poza podaniem paru przepisów, nie zachęca specjalnie do jego spożywania. Do uwag dotyczących mleka nie będę się ustosunkowywać. W DIECIE ŻYCIA napisałam, że "spożywanie produktów mlecznych jest podobnie kontrowersyjne jak jedzenie mięsa". Są to poglądy Diamondów którym częściowo przyznaję rację. Sama zresztą piję od czasu do czasu mleko i jem ser. Jeśli ktoś lubi mleko, nic go nie przekona, aby przestał je pić. Czy tomy napisane na temat szkodliwości palenia papierosów są w stanie przekonać nałogowców? Ja poza tym nie nakłaniam do odrzucenia mleka i mięsa, lecz do zaprzestania NADMIERNEGO ich spożywania. To samo dotyczy pieczywa, słodyczy, tłuszczów zwierzęcych. Są ludzie, dla których przyjemnością i pasją jest wynajdywanie nieścisłości, błędów, potknięć w tym co ktoś inny napisał. Zastanawiam się wtedy zawsze, dlaczego oni sami nie piszą książek, jeśli tak dobrze wszystko wiedzą.
Oczywiście wskazówki dr Edwarda Wawrzyniaka są cenne i wezmę je pod uwagę