dżetowych, jak i unijnych. Uczelnie ciągle borykają się z problemami finansowymi, a ich pracownicy, w tym zwłaszcza nauczyciele akademiccy, ciągle nie są wynagradzani tak, jak powinni. Posłużę się tu przykładem z mojej uczelni ilustrującym napięcia, jakie może tworzyć ta sytuacja, chociaż nie dotyczy on akurat nauczycieli akademickich. Nasi informatycy kuszeni są przez firmy i przedsiębiorstwa zarobkami znacząco przekraczającymi to, co my możemy im zaoferować. Po drugie: w dyskusji często przewijał się, i słusznie, wątek naboru i liczby studentów. Słusznie wskazywano, że w tej mierze osiągnęliśmy chyba w Polsce pułap najwyższy, stan nasycenia, jak to ujął jeden z panelistów. Liczba studentów będzie raczej maleć, zwłaszcza w przypadku studiów niestacjonarnych, których przyszłość rysuje się zresztą nieczytelnie. Stopniowe zmniejszanie się liczby studentów nie powinno być jednak traktowane jako dramat. Trudno, byśmy mieli w nieskończoność tylu studentów co wiele zamożniejsze Niemcy, a taką sytuację mamy obecnie. Rekrutacje będę coraz trudniejsze a rywalizacja między uczelniami coraz ostrzejsza. Dojdzie konkurencja ze strony uczelni zagranicznych, które coraz chętniej będą otwierały się na naszą młodzież i które będą coraz łatwiej osiągalne. Studenci dobrzy będą coraz bardziej wymagający, a słabi - nastawieni coraz bardziej roszczeniowo. Jakie następstwa pociągnie za sobą ta ewolucja dla kadry akademickiej, dla jej pozycji, prestiżu, dochodów i w ogóle wa
runków pracy naukowo-dydaktycznej -łatwo przewidzieć. Kończy się epoka, nazwijmy ją umownie, „masowego i łatwego" studenta. Miejmy nadzieję, a przede wszystkim starajmy się o to, by ta walka o studenta nie zakończyła się przegraną w walce o jakość kandydatów i, co za tym idzie, studiów. Uwaga ta dotyczy w pierwszym rzędzie, ale nie wyłącznie, studiów niestacjonarnych. Odrębnym problemem jest tu niepokojący brak równowagi między liczbą chętnych do studiowania i studiujących na kierunkach typu humani-styczno-społecznego a tych wybierających kierunki „ścisłe”, które ratuje tylko informatyka. To był kolejny ważny punkt omawianej dyskusji. Dysproporcje te są przygnębiające, a jedyną, i, dodajmy od razu, wątłą pociechą może być, że jest to zjawisko ogólnoeuropejskie. Trzeci obszar wyzwań, napięć i trudności, na jaki chciałbym zwrócić uwagę, tworzy się w wyniku niezwykle szybko dokonującej się transformacji szeroko rozumianego systemu studiów. W bardzo krótkim czasie nasze uczelnie przechodzą na system boloński, trójstopniowy, którego konstrukcja jest rzeczą bardzo złożoną, przed którego wprowadzeniem środowiska naukowe się często bronią, który jest wreszcie czynnikiem wywołującym frontalne zderzenie z wyobrażeniami i nawykami głęboko zakorzenionymi w polskich wyższych uczelniach. Następuje szybka informatyzacja i komputeryzacja uczelni i procesu studiowania obnażająca dotychczasowe niespójności systemu i wymuszająca dokonywanie w nim daleko idących zmian. Niezbędna i dobroczynna na dłuższą metę ta informatyzacja jest procesem żmudnym, wymagającym i co tu wiele mówić - kosztownym. Nie dziwię się, że tyle uwagi poświęcono w dyskusji kwestii odpłatności za studia, kolejnemu wielkiemu problemowi. Wydaje się, że ta sprawa, które ma przecież charakter polityczny, wymaga wielkiej ogólnonarodowej debaty. Wskazać chciałbym na koniec, że weszła niedawno w życie nowa ustawa o szkolnictwie wyższym. Wymusza pewne zmiany w funkcjonowaniu uczelni. Rezultaty jej wprowadzenia również winny się stać niebawem przedmiotem publicznej debaty.
Uniwersytet Mikołaja Kopernika należy do wąskiej grupy dużych, silnych uniwersytetów tzw. bezprzymiotniko-wych. W sumie można powiedzieć, że trapią nas te same problemy i bolączki, jakie są udziałem wszystkich chyba porównywalnych z nami uczelni. Mamy pewne problemy finansowe, chociaż niejedna duża uczelnia mogłaby nam ich pozazdrościć, mając własne większe. Wskutek tego, że od dwóch ponad lat mamy w swym składzie trzy wydziały Collegium Medicum, udziałem naszym stały się do pewnego stopnia finansowe trudności służby zdrowia, znane skądinąd powszechnie i całkowicie od nas niezależne. Wolałbym jednak mówić nie o problemach i bolączkach, ale o wyzwaniach i zadaniach przed nami stojących. Za takie uznałbym konsolidacje finansów uczelni i jej organizacyjne i merytoryczne przygotowanie do absorpcji tych środków, jakich napływu można się spodziewać w latach 2007-2013. Za takie wyzwanie uznałbym pełne i harmonijne wdrożenie systemu bolońskiego, udrożnienie studiów drugiego stopnia (w tym zwłaszcza przechodzenie z pierwszego na drugi stopień), wreszcie pełne wykształcenie systemu studiów doktoranckich. Potężnym wyzwaniem jest takie przeprowadzenie kolejnych rekrutacji, by szybko i sprawnie wyłuskać z tysięcy kandydatów tych najlepszych; zauważmy na marginesie, że ci kandydaci legitymują się świadectwami maturalnymi coraz trudniej ze sobą porównywalnymi. Jak trudne jest to zadanie, wskazała już ostatnia rekrutacja (z roku 2006). A przecież w najbliższych latach czekają nas kolejne przemiany w systemie egzaminów dojrzałości. Z pewnością poważnym wyzwaniem jest całkowite dokończenie informatyzacji procesu studiowania, zwłaszcza wdrożenie sytemu USOS. Nie mniejszym - cały