Czy dobrze kształcimy informatyków?
Wprowadzenie
Akademia Górniczo Hutnicza, która jeszcze dziesięć lat temu byta postrzegana głównie jako „Akademia Węgla i Stali", od kilku lat coraz częściej lokuje się na czołowych miejscach ogólnopolskich rankingów dotyczących nauczania nowych technik informacyjnych -i to jest przedmiotem naszej dumy. Jednak malkontenci (a u nas ich nie brakuje!) lansują
Cóż z lego, że jesteśmy najlepsi w Polsce, skoro do średniej światowej (nie mówiąc o czołówce!) nadal nam bardzo daleko?
Takie tezy, zwłaszcza wygłaszane publicznie, są bardzo szkodliwe. Od kilku lat przyjęliśmy w AGH do wiadomości fakt, że kształcenie jest towarem. Zabiegamy o to, żeby ten towar dobrze sprzedać, rywalizujemy o klientów (to znaczy o kształconych studentów), reklamujemy naszą uczelnię nie zwracając uwagi na koszty, zamawiamy co kilka tygodni duże dwu-stronicowe wkładki do niedzielnego Dziennika Polskiego i duże kolorowe anonse w licznych innych periodykach - więc osoby, które niweczą skutki tych kosztownych wysiłków defetystycznymi opiniami działają na szkodę Uczelni niezależnie od tego, jak bardzo szlachetne i prawe byłyby ich intencje.
Przedstawiane opracowanie ma na celu przedstawienie kilku obiektywnych faktów, pozwalających wyrobić sobie opinię na temat tego, czy dobrze kształcimy na AGH informatyków, czy też nie? Obszerniejsza i ogólniejsza (odnosząca się do kształcenia w całej Polsce) wersja tego artykułu ukazała się w „Forum Akademickim" nr 10/2006 stronice 39-42 i tam odsyłamy zainteresowanych Czytelników po drobniejsze szczegóły.
Problem jakości kształcenia najczęściej kojarzy się nam z działaniami Państwowej Komisji Akredytacyjnej. Komisja ta w przypadku kierunku studiów „Informatyka” prowadzonego na AGH wypowiedziała się jasno i konkretnie, przyznając nam nie tylko pozytywną akredytację kierunku Informatyka na najdłuższy możliwy okres, ale dodatkowo także przyznała nam za prowadzenie tego kierunku ocenę wyróżniającą, jedną z nielicznych w Polsce. Jednak do ocen PKA można mieć to zastrzeżenie, które już wcześniej było sygnalizowane: jej oceny mają zawsze charakter lokalny i względny: może wskazać kogoś, kto kształci wyraźnie gorzej od przyjętego minimum (i biada takiemu!) a także może kogoś wyróżnić jako kształcącego w Polsce wyjątkowo dobrze. Gdyby jednak próbować odwołać się do miary bezwzględnej, to znaczy spróbować odpowiedzieć ogólnie: czy w AGH kształcimy dobrze na tle edukacji światowej - to oceny PKA okażą się mato przydatne.
W tym artykule podjęto więc próbę oceny naszego kształcenia w skali bezwzględnej. Ocenę tę zaadresowano do jednego konkretnego obszaru kształcenia, a mianowicie do kształcenia informatyków. Oczywiście takie zawężenie daje jedynie obraz fragmentaryczny, ale mimo to przydatny, nauczanie informatyki jest bowiem dzisiaj procesem szczególnie ważnym i szczególnie odpowiedzialnym. Dzieje się tak, ponieważ technika komputerowa odgrywa coraz donioślejszą rolę w niemal wszystkich obszarach życia i działalności zawodowej. Z komputerów korzysta coraz większy odsetek obywateli, a polityczne plany budowania tak zwanego Społeczeństwa Informacyjnego, deklarowane i dekretowane przez poszczególne kraje całego świata, stwarzają perspektywę przyszłości, w której kwalifikacje informatyczne będą jedną z najważniejszych przesłanek sukcesu osobistego i zbiorowego.
Na tle tych powszechnie znanych konstatacji pojawia się bardzo ważny problem jakości wykształcenia informatycznego - tę właśnie będziemy się starali w tym artykule ocenić.
Układ odniesienia
Na temat jakości kształcenia informatycznego istnieją w Polsce dwa poglądy, oba oparte na domniemaniach. Z jednej strony nasz własny pogląd jest taki. że nasi studenci są znakomici, jako że wygrywają różne międzynarodowe zawody informatyczne. Mamy dowody na to, że absolwenci AGH są naładowani tak dobrą wiedzą. iż odnoszą sukcesy zarówno w kraju, jak i za granicą. Na poparcie tej tezy można przytoczyć sporo argumentów, gdyż niektórzy z tych absolwentów, pracując w największych i najlepszych firmach informatycznych na świecie, uzyskują najlepsze opinie i osiągają różne formy zawodowego awansu.
Z drugiej jednak strony różni krytycy, w tym niestety także pracownicy naszej Uczelni, często narzekają publicznie, że absolwenci informatyki, wychowankowie AGH, dysponują wiedzą zbyt teoretyczną i zbyt mało szczegółową. Czasami ta krytyka przekłada się na twierdzenie (zdecydowanie chyba zbyt daleko idące), że są oni źle przygotowani do zawodu oraz że nie dysponują dostatecznym zasobem wiedzy profesjonalnej (w przeciwieństwie do dużego wolumenu posiadanej wiedzy naukowej, czego nikt nie kwestionuje). Nasz pogląd na tę sprawę jest, odnotowany tutaj na marginesie głównego wątku rozważań, jest następujący: Narzekania firm zatrudniających absolwentów polskich studiów informatycznych wynikają zwykle z ich bardzo egoistycznego przekonania, że dobremu informatykowi potrzebna jest głównie ta wiedza, która może być natychmiast zastosowana do wykonywania prac wynikających z umów aktualnie realizowanych przez tę właśnie firmę - co także jest w oczywisty sposób niesprawiedliwe. Kształcić przecież trzeba tak, żeby absolwent potrafił się sprawdzić w różnych firmach i przy realizacji różnych zadań - jako że z góry nie wiadomo, u kogo będzie pracował i jakie zadania będą mu postawione.
Jak się wydaje wszystkie wyżej przywołane wyżej poglądy są w jakimś stopniu prawdziwe oraz w jakimś stopniu nieprawdziwe. Pogląd o wysokim poziomie kształcenia, oparty głównie na sukcesach najzdolniejszych jednostek, jest statystycznie nie uprawomocniony. Z tego, że konkretna pojedyncza osoba osiągnęła sukces zawodowy (czy też efektownie wygrała jakieś zawody) wynika bezspornie, że właśnie ta osoba jest wybitnie uzdolniona oraz dobrze wykształcona. W jakim stopniu jednak sukces tej jednostki jest następstwem procesu kształcenia w naszej uczelni - tego nie wiemy. Nie wiemy także, bo nie sporządza się takich statystyk, jak duży odsetek absolwentów poszczególnych uczelni odnosi profesjonalne sukcesy. W tym zakresie zamiast porządnych badań statystycznych mamy w Polsce rankingi urządzane przez redakcje poczytnych gazet i tygodników. Te „derby” trwają bez mała przez cały rok, jednak mają z reguły bardzo subiektywny charakter ze względu na sposób gromadzenia danych (są to zwykle wyrywkowe ankiety) oraz ze względu na sposób opracowania wyników. W rankingach chodzi zwykle o to, żeby pokazać, że uczelnia X jest lepsza od uczelni Y (lub odwrotnie), podczas gdy próba odpowiedzi na pytanie o to, jak dobre w skali bezwzględnej są uczelnie X, Y (i cala reszta) wymyka się tej metodologii badań całkowicie.
Rankingi międzynarodowe, chętnie publikowane przez prasę i komentowane na ogól w stylu alarmistycznym („wśród 500 najlepszych uniwersytetów świata nie ma ani jednego polskiego”) także nie dają żadnej obiektywnej miary, bo tu także chodzi o efekt typu rywalizacji sportowej przy nie do końca sprecyzowanych kryteriach, za to przy obecności silnego aspektu marketingowego.
Więc mimo wielu ocen i opinii nadal nie wiemy, jak dobre jest nasze kształcenie w skali bezwzględnej, bo być może naprawdę uczymy dobrze, tylko mamy katastrofalnie zte finansowanie szkolnictwa wyższego i nie jesteśmy w stanie tych naszych kompetencji dobrze „sprzedać” na arenie międzynarodowej, a może przeciwnie - z naszym kształceniem wcale nie jest tak dobrze, jak byśmy chcieli to widzieć?
Chcąc posunąć naprzód dyskusję o jakości kształcenia (w tej pracy odnosimy się do kształcenia informatyków, ale zapraszamy do podobnych analiz na temat innych kierunków kształcenia!) trzeba po pierwsze odnieść się do jakichś sprawdzalnych i mierzalnych kryteriów, bo bez tego dyskusja jest jałowa i każda ze stron pozostaje przy swoim poglądzie, zwykle bardzo subiektywnym i powziętym jeszcze przed rozpoczęciem dyskusji, a ponadto dobrze będzie przyjąć jakiś zewnętrzny punkt odniesienia, bo inaczej trudno o jakieś obiektywne wyskalowa-nie jakości.
Dla nas w tym artykule punktem odniesienia będzie proces kształcenia informatyków w Kanadzie. Można zapytać, dlaczego wybrano właśnie Kanadę?
Na takie pytanie zawsze trudno odpowiedzieć wyczerpująco, chociaż stwierdzenie, że właśnie z Kanady mieliśmy najwięcej wiarygodnych danych, byłoby nadmiernym uproszcze-
I4
BIP I ©4/2007