TR-3B Astra, antygrawitacja i...
dezinformacja
Czy coraz liczniejsze informacje z tzw. dobrze poinformowanych kręgów wojskowo-
rzÄ…dowych opisujÄ…ce egzotyczne konstrukcje latajÄ…ce oparte na technologii antygrawitacyjnej
stanowiÄ… faktyczne przecieki, czy celowÄ… dezinformacjÄ™?
Wizerunek ufologii jako nowej gałęzi nauki lub jedynie gigantycznego, ogólnoświatowego
archiwum, w którym od ponad pół wieku gromadzone są raporty o różnych zjawiskach
wymykajÄ…cych siÄ™ powszechnie uznanym standardom wiedzy, nie zmienia jej jednej zasadniczej
cechy ciągłej ewolucji, jakiej podlega. Z pozoru nie ma w tym nic dziwnego. Kolejne zdarzenia
odsłaniają fakty, które po przekroczeniu pewnego poziomu ilościowego mogą być poddawane
wstępnej ocenie oraz weryfikacji. Przyrost wiedzy o każdym zjawisku nieuchronnie prowadzi zaś
do powstawania nowych hipotez i spekulowania pod kątem ich trafności. Jednak ta standardowa
tendencja w ufologii przybierać zaczyna ostatnio dość zaskakujące kształty. Coraz liczniej
pojawiające się od kilku lat informacje zdają się bowiem wskazywać, że to, co jeszcze do niedawna
stanowić mogło dowód potwierdzający nieziemską genezę fenomenu UFO, może obecnie równie
dobrze dowodzić demonstracji niezwykle zaawansowanej i doskonalonej potajemnie technologii,
jaką dysponuje armia i która niekoniecznie ma cokolwiek wspólnego z obcymi istotami. Mowa tu
przede wszystkim o pogłoskach mówiących o istnieniu całej floty sprawnych bojowo wojskowych
konstrukcji o napędzie antygrawitacyjnym.
Oczywiście, aby ufologia podobnie jak szereg uznanych już nauk przyrodniczych nie stała się z
czasem niewolnikiem utrwalanych przez lata dogmatów wstrzymujących lub wręcz blokujących
pokonywanie kolejnych horyzontów wiedzy, musi być otwarta na wszelkie nowe sugestie, które w
taki czy inny sposób starają się wyjaśnić niewątpliwą zagadkę, jaką jest zjawisko UFO. Jeżeli zatem
okazałoby się, że różne mocarstwa ze Stanami Zjednoczonymi na czele są rzeczywiście od pewnego
czasu w posiadaniu nieznanych powszechnie rozwiązań technologicznych, w tym napędu opartego
na kontroli ziemskiego pola grawitacyjnego, a za fenomenem UFO kryjÄ… siÄ™ de facto liczne tajne
wojskowe programy, to taki fakt należałoby zaakceptować bez względu na konsekwencje, jakie
miałby on dla ufologii. Pytanie brzmi jedynie: na ile informacje o wojskowych pracach nad
napędem antygrawitacyjnym są efektem niezależnie odsłanianych przez ufologów zakamarków
wojskowych tajemnic, a na ile sprytnie spreparowanym materiałem dezinformacyjnym, który
rządowe agencje wywiadowcze przekazują celowo wespół z armią badaczom...
Katastrofy, odnalezienia i wojskowe badania wraków UFO
Przez wiele lat nić łącząca armię z fenomenem UFO ograniczała się w zasadzie do posądzania jej
przez wielu badaczy o zatajanie przed społeczeństwem prawdy o faktycznej naturze tego zjawiska.
Nie licząc takich publikacji, jak wydana w roku 1950 słynna książka Franka Scully'ego Behind The
Flying Saucers ( Za kulisami latających spodków ) opisująca rzekome przejęcie przez USAF
(United States Air Force Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych) wraku UFO rozbitego w roku
1948 w pobliżu Aztec w stanie Nowy Meksyk czy pochodząca z roku 1973 książka majora Donalda
Keyhoe'a Aliens from Space: the Real Story of Unidentified Flying Objects ( Obcy z kosmosu
prawdziwa opowieść o Niezidentyfikowanych Obiektach Latających ), dopiero badania Leonarda
Stringfielda i jego wydana w roku 1977 książka Situation Red, The UFO Siege oraz odczyt
wygłoszony na IX Kongresie MUFON-u (Mutual UFO Network Wspólna Sieć Do Badań UFO) w
Dayton w roku 1978 sprawiły, że konspiracyjna rola armii amerykańskiej w sprawie zjawiska UFO
nabrała zupełnie nowego wymiaru. [1,2] Oto bowiem armia już nie tylko miała ukrywać same fakty,
podając fałszywe wyjaśnienia wielu dobrze udokumentowanych obserwacji UFO, ale była ponoć
także w posiadaniu ich wraków.
Początkowo ten nowo powstały aspekt badań ufologicznych określany obecnie mianem
Katastrof UFO , a przez nieżyjącego już Leonarda Stringfielda Odnalezieniami Trzeciego
Stopnia , traktowany był z dużą dozą nieufności. Pózniej sytuacja ta uległa diametralnej zmianie, a
szeroko zakrojone badania skoncentrowane na poszukiwaniu oraz gromadzeniu materiałów
potwierdzających autentyczność katastrof obcych konstrukcji na naszej planecie stały się prioryte-
towym celem wielu liczących się ufologów.
Bezsprzecznie stymulatorem tej metamorfozy była i do dziś pozostała patowa sytuacja, w
jakiej od kilkudziesięciu lat znajduje się ufologia, która dysponując tysiącami wiarygodnych rapor-
tów z obserwacji UFO oraz setkami różnych innych dowodów poszlakowych sugerujących manifes-
tację jakiejś obcej inteligencji na naszej planecie, wciąż nie mogła (i nadal nie może) przedstawić
jednego, konkretnego i niezbitego dowodu, który raz na zawsze rozwiałby wszelkie wątpliwości w
tej kwestii.
Dowodem takim w iście materialnym tego słowa znaczeniu stać się miały szczątki jakiegoś
obiektu nie wykonanego ręką człowieka. Co ciekawe, dowód taki był nie tylko marzeniem części
sfrustrowanych ignorowaniem ich badań ufologów. Domagali się go także sceptycy, zarzucający
wręcz, że gdyby cała afera z UFO była prawdziwa, taki dowód już dawno by istniał. Janusz
Wojciechowski oskarżenie takie formułuje następująco:
Tysiące samolotów zestrzelono dotychczas w wojnach, tysiące uległo wypadkom lotniczym;
natomiast żaden UFO nie został zestrzelony, zniszczony lub znaleziony po przymusowym
lÄ…dowaniu . [3]
A że podobnych głosów było na przełomie lat 70-tych i 80-tych znacznie więcej, wątek katastrof
UFO zaczął być przez niektórych badaczy traktowany jako praktycznie jedyna szansa na
wykazanie, że nasza planeta jest odwiedzana przez obce inteligencje. Niestety dla tych wszystkich,
którzy swój czas oraz pieniądze zaangażowali na tropienie wojskowych akcji przejmowania
wraków rozbitych UFO kolejne lata badań przyniosły niemiłą niespodziankę. Poszukiwanie
materialnego dowodu manifestacji UFO za jaki traktować należy cały aspekt Odnalezień
Trzeciego Stopnia z roku na rok zaczęło przeradzać się w dobrze już ufologom znany schemat
kolekcjonowania i weryfikowania setek słownych relacji. I choć w relacjach tych wielu szanujących
się obywateli potwierdzało, że co najmniej od drugiej połowy lat 40-tych armia amerykańska
zaczęła wchodzić w posiadanie wraków UFO, były to wciąż tylko słowne relacje. W efekcie
dziesiątki skatalogowanych do tej pory przypadków katastrof UFO niewiele się różnią z punktu
widzenia ich wiarygodności oraz co najważniejsze mocy dowodowej od materiału, jaki udało się
ufologom zgromadzić w latach 50-tych i 60-tych. Różnica polegała jedynie na ich sensacyjności,
która zdecydowanie przewyższa raporty na temat obserwacji dziwnych świateł na nocnym niebie, a
nawet wszelkich Bliskich Spotkań.
Pod koniec lat 80-tych na bazie dość obszernego już wówczas zbioru informacji o
Odnalezieniach Trzeciego Stopnia powoli zaczął wyrastać kolejny mroczny aspekt łączący fenomen
UFO z armią. W tej trzeciej odsłonie tajnej działalności armii jej konspiracyjna funkcja uległa
dalszej modyfikacji do roli instytucji, która nie tylko przetrzymuje i ukrywa przed społeczeństwem
obcą technologię, ale czyni również wszelkie starania, aby wykorzystać ją do swoich celów. Jednym
z pierwszych rzeczników tej teorii był John Lear, który 29 grudnia 1987 roku w swoim
Oświadczeniu wspomniał między innymi o ściśle tajnym projekcie Aquarius realizowanym przez
NSA1 oraz USAF, którego częścią był inny projekt o nazwie Snowbird. Jego celem było testowanie
oraz oblatywanie UFO przejętych przez wojsko. Miejscem tych eksperymentów miała być według
Leara w owym czasie mało jeszcze wówczas znana baza Groom Lake mieszcząca się na terenie
poligonu Nellis w Nevadzie. [4] Z czasem baza ta określana również terminem Dreamland lub
Strefa 51 (Area 51) stała się nie tylko najsłynniejszym amerykańskim tajnym poligonem
wojskowym, ale również jedynym w swoim rodzaju miejscem, gdzie starły się ze sobą dwie
początkowo dość zróżnicowane pod względem zainteresowań grupy badaczy ufolodzy oraz
tropiciele tajnych wojskowych programów zbrojeniowych.
Zanim do tego doszło, kolejnych informacji na temat zaangażowania wojska w doskonalenie
obcej technologii dostarczył Robert Lazar podający się za byłego pracownika tej bazy, a konkretnie
jej ściśle tajnego sektora S-4 obejmującego podobno gigantyczną podziemną bazę ukrytą w zboczu
pobliskiej góry. W swoich wywodach Lazar poszedł znacznie dalej niż Lear, nie ograniczając się
jedynie do powielania opowieści z tzw. drugiej ręki o tym, co się tam rzekomo dzieje. Jak twierdził,
sam brał udział w realizowanym tam projekcie badawczym, którego celem było rozpracowanie
zasady działania napędu przetrzymywanych w Strefie 51 obcych pojazdów. Według Lazara tempo,
w jakim zgromadzeni w rejonie S-4 naukowcy borykali się z tym problemem, było dalekie od
pożądanego, czego głównym powodem były kłopoty w zastąpieniu obcych surowców materiałami
możliwymi do wytworzenia na Ziemi. Cała zaś praca sprowadzała się w zasadzie do testów i prób
poderwania w powietrze najlepiej zachowanych UFO.
Mimo iż sensacje Lazara, podobnie jak nieco wcześniej opowieści Leara, większość badaczy
UFO przyjęła z głębokim sceptycyzmem, to sama hipoteza o zaawansowanych i ściśle tajnych
badaniach wojska nad wykorzystaniem obcej technologii na trwałe zadomowiła się w ufologii lat
90-tych. A z czasem stała się obok zdarzenia z Roswell, syndromu wzięć oraz piktogramów
zbożowych jednym z jej najczęściej poruszanych aspektów. Był to jednak dopiero półmetek
swoistej mutacji, jakiej ta hipoteza miała niebawem ulec...
Kopiowanie obcej technologii
Za sprawą informacji podanych przez Lazara Strefa 51 stała się prawdziwą mekką badaczy UFO.
Coraz częściej dało się również słyszeć pogłoski na temat dziwnych świateł, jakie można było nocą
zaobserwować nad samą bazą i które wykonywały podczas lotu manewry niemożliwe do
przypisania żadnej konwencjonalnej konstrukcji latającej. Francuski badacz Pierre Guerin zdarzenia
te opisuje dość ogólnikowo, stwierdzając jedynie:
Wielu naocznych świadków widziało nocą, jak twierdzą, dziwny, świecący, bezgłośny obiekt
latający, którego tor lotu wyklucza możliwość, że był to samolot . [5]
O wiele ciekawszy i pełniejszy przebieg obserwacji świetlnych obiektów nad Groom Lake
podaje amerykański badacz dr Richard J. Boylan, z zawodu psychiatra-klinicysta, który odwiedził
między 9 kwietnia i 15 maja 1993 roku okolice kilku amerykańskich baz wojskowych, w tym w
rejon Groom Lake.
O godzinie 21.15 nad skalną grań wzniosła się intensywnie świecąca złocista kula i zawisła
w powietrzu lekko chybocząc się na boki. Intensywność emanowanego przez nią światła była
wprost proporcjonalna do poboru mocy koniecznej do wykonania danego manewru. (...) Po
około pięciu minutach obniżyła się i zniknęła za górskim grzbietem.
O godzinie 21.40 w powietrze wzniosła się kolejna kula, która świeciła dla odmiany
jaskrawobiałym światłem z niebieskawym odcieniem. Osiągnąwszy pułap około 500 metrów
zawisła nieruchomo, po czym przesunęła się powoli na południe, a następnie zawróciła,
przeleciała na północ i ponownie zawisła nieruchomo. Potem pojazd zaczął mrugać i wykonywać
trudne do opisania manewry, które niemal przeczyły znanym prawom fizyki.
Kula skakała z miejsca na miejsce przemieszczając się na odległość od 100 do 200 metrów w
ciągu niespełna sekundy. (...) Obiekt przez kilka minut wykonywał te chaotyczne ruchy, łamiąc
w tym czasie prawa rządzące siłami bezwładności i grawitacji. Żaden samolot nie byłby w stanie
wykonać takich manewrów, bowiem żaden samolot nie potrafi zawrócić w ułamku sekundy pod
kątem prostym ani zawrócić tak szybko w miejscu, sprawiając wrażenie, że znajduje się w
dwóch miejscach równocześnie . [6]
Te i inne podobne raporty dały podstawę dla hipotezy, jakoby na terenie Groom Lake odbywały
się testy zupełnie nowych pod względem systemu napędowego pojazdów. Odpowiedz na pytanie, o
jaki napęd mogło w ich przypadku chodzić, nasuwała się sama napęd antygrawitacyjny.
Zaakceptowanie takiej hipotezy było dla szerokiego grona badaczy długo oczekiwanym dowodem
na to, że armia amerykańska dysponuje technologią, do jakiej nie mogła dojść jedynie własnymi
siłami technologią pochodzącą z przejmowanych w katastrofach UFO. Pytanie, czy konstrukcje
widywane nad Groom Lake były obcymi statkami pilotowanymi przez wojskowych pilotów, czy też
pojazdami uzyskanymi na drodze odtworzenia ich technologii, pozostawało drugoplanowe.
Najistotniejszy był sam fakt manifestacji technologii, której geneza musiała być w taki czy inny
sposób pozaziemska. Mechanizm zegarowy bomby, jaką była akceptacja teorii o odtwarzaniu obcej
technologii przez wojsko, zaczął powoli tykać...
Amerykańska flota antygrawitacyjna
Z roku na rok hipotezy stawały się coraz odważniejsze, a w niektórych materiałach zaczęły
pojawiać się nawet głosy, jakoby dyskoidalne konstrukcje o napędzie antygrawitacyjnym stosowano
już w hitlerowskich Niemczech. Fakt taki usiłował na przykład w roku 1993 udowodnić w swoim
filmie Tajemnice Trzeciej Rzeszy Gerd Burde, opisując całą gamę niemieckich dyskoplanów serii
Haunebu i RFZ. [7] Jednak prawdziwą sensacją okazały się dopiero informacje na temat najnowszej
generacji amerykańskich maszyn bojowych realizowanych w ramach tak zwanych Czarnych
Projektów i określanych terminem Floty Antygrawitacyjnej.
O konstrukcjach tych jako pierwszy wspomniał cytowany już dr Richard J. Boylan, opierając się
na danych przekazanych mu przez emerytowanego pułkownika USAF Steve'a Wilsona. Według
tych informacji w skład amerykańskiej Floty Antygrawitacyjnej wchodzić miały:
" Lockheed Dark Star, a w zasadzie jej prawdziwa tajna wersja o kryptonimie X-22A będąca
dwumiejscowym pojazdem w kształcie dysku.
" Śmigłowce XH-75D (określany również skrótem TRA SH-75) oraz XH-Shark opracowane
przez Teledyne Ryan Aeronautical Corporation z San Diego w Kalifornii.
" Olbrzymi Czarny Trójkąt, który swoje jawne (?) loty miał rozpocząć 3 stycznia 1992 roku.
Pułkownik Wilson podał również pewne szczegóły na temat historii wojskowych badań nad
antygrawitacjÄ…, stwierdzajÄ…c:
(...) pierwszy w Stanach Zjednoczonych udany lot z napędem antygrawitacyjnym odbył się
18 lipca 1971 roku w sektorze S-4, w czasie którego zademonstrowano możliwości zaginania fal
świetlnych, co pozwoliło na uzyskanie całkowitej niewidzialności obiektu . [8]
Pułkownik Wilson powrócił także do omawianego już tematu obserwacji dziwnych świateł nad
Groom Lake, mówiąc:
Widziałem tę antygrawitacyjną kopię latającego spodka w locie testowym w roku 1992 na
terenie Strefy 51. W czasie lotu jego metaliczną powłokę otacza białoniebieska pulsująca
poświata, która pojawia się i znika co dwie sekundy . [8]
20 września 1997 roku garść nowych rewelacji na temat amerykańskiej Floty Antygrawitacyjnej
przedstawił Donald Ware, podobnie jak Steve Wilson pułkownik USAF w stanie spoczynku. Tym
razem informacje były o tyle frapujące, że dotyczyły samolotu, co do którego istnienia nikt nie miał
najmniejszych wątpliwości niewidzialnego dla radaru bombowca Northrop B-2 Spirit. Według
informacji, jakie posiadał pułkownik Donald Ware, samolot ten może latać w dwóch trybach:
konwencjonalnym (o którym informacje były jawne) oraz niekonwencjonalnym z użyciem... napędu
antygrawitacyjnego (o którym rzecz jasna informacje były tajne). [9] Taka miała być właśnie
największa tajemnica bombowca B-2 Spirit, który był powszechnie podziwiany głównie za swój
unikalny kształt i zastosowanie w nim technologii Stealth drugiej generacji.
Na dalszy ciąg rewelacji o wojskowych aparatach latających bazujących na napędzie
antygrawitacyjnym nie trzeba było już długo czekać. W miarę jednak, jak projektów tych
przybywało , coraz mniej mówiło się na temat pozaziemskiego pochodzenia zastosowanej w nich
egzotycznej technologii, a coraz więcej o tym, że to właśnie owe konstrukcje są odpowiedzialne za
większość doniesień na temat UFO.
Rys. 1. Śmigłowce XH-75D (z lewej) i XH-Shark (z prawej).
Podczas międzynarodowego kongresu ufologicznego w Loughlin w stanie Nevada w roku 1998
kolejne tajemnice dotyczące amerykańskiej Floty Antygrawitacyjnej odsłonił Edgar Rothschild
Fouche, były pracownik przemysłu zbrojeniowego przez przeszło 30 lat związany z badaniami
realizowanymi w ramach różnych Czarnych Projektów, między innymi na terenie Groom Lake i
bazy sił powietrznych Nellis. Przedstawione tam informacje zawarł również w swojej książce Alien
Rapture The Chosen ( Ekstaza obcych istot wybrani ) napisanej wspólnie z Bradem Steigerem.
Opisana w niej historia brzmi doprawdy niesamowicie.
Począwszy od roku 1982 USAF rozpoczęły ściśle tajny program mający doprowadzić do budowy
obiektów latających wykorzystujących przełomową pod względem zaawansowania technologię.
Projekt ten określany także jako Program Aurora koordynowany był między innymi przez NSA
oraz CIA. Efektem całego przedsięwzięcia były początkowo dwie konstrukcje opracowane przez
tajne zakłady Lockheeda Skunk Works:
" SR-75 Penetrator hipersoniczny samolot rozpoznawczy, którego pierwszy lot miał się
odbyć w roku 1987.
" SR-74 Scramp hipersoniczny pojazd bezzałogowy w kształcie delty wykorzystywany przez
USAF do umieszczania na orbicie wokółziemskiej wojskowych satelitów.
Kolejnym osiągnięciem Programu Aurora miał być Kosmiczny Orbitalny Nuklearny Pojazd
PrzechwytujÄ…cy (SON-SIV) o kodowej nazwie Locust stosowany przez NSA, CIA i NRO2 do
napraw tajnych satelitów wojskowych. Jednak bezsprzecznie najbardziej niezwykłą konstrukcją
opisaną przez Fouche'a była TR-3B Astra w kształcie trójkąta równobocznego o długości boku
wynoszącej 180 metrów. Był to ów tajemniczy olbrzymi Czarny Trójkąt , o którego istnieniu
napomknął wcześniej pułkownik Wilson. Tym, co miało wyróżniać TR-3B w stosunku do
pozostałych konstrukcji opracowanych w ramach Programu Aurora, była możliwość wpływania na
ziemskie pole grawitacyjne. Nazywając zaś rzecz po imieniu, według Fouche'a TR-3B miała
wykorzystywać napęd antygrawitacyjny, którego głównym elementem była jednostka określana
jako Rozrywacz Pola Magnetycznego (Magnetic Field Distrupter MFD), czyli plazmowy
akcelerator pierścieniowy otaczający kabinę załogi opracowany przez laboratoria Sandia i
Livermorc. [10]
Rys. 2. TR-3B Astra?
1 stycznia 2001 roku podane przez pułkowników Steve'a Wilsona, Donalda Ware'a oraz E.
Fuche'a informacje o nowej generacji amerykańskich Czarnych Samolotów o napędzie antygrawi-
tacyjnym potwierdził były konsultant NSA ukrywający się pod pseudonimem ZET. Jak stwierdził,
w skład wspomnianej ściśle tajnej grupy egzotycznych pojazdów wchodzić miały:
(...) bombowiec B-2 klasy Stealth (...), dwumiejscowe dyski X-22 (...) produkcji firmy
Lockheed, duże kosmiczne pojazdy zwiadowcze wyprodukowane wspólnie przez amerykańską
firmÄ™ Boeing i EuropejskÄ… Airbus Industries, dyskoidalne pojazdy Northropa, XH-75D-y lub
XH-Sharki oraz helikoptery o napędzie antygrawitacyjnym będące dziełem firmy Teledyne Ryan
Aeronautical Corporation z San Diego . [11]
ZET potwierdził także istnienie trójkątnej TR-3B Astra.
Reperkusje
Wśród osób nie interesujących się ufologią wszystkie przedstawione powyżej dane o
amerykańskiej Flocie Antygrawitacyjnej budzić mogły jedynie pytanie: czy tajna technologia
wojskowa rzeczywiście poczyniła aż tak gigantyczny postęp? Dla ufologii informacje te miały
jednak znacznie szerszy wymiar, na który składały się dwa podstawowe fakty: wygląd owych
konstrukcji oraz parametry lotu, jakimi mogłyby się one legitymować. Daleko idące reperkusje obu
tych faktów bodaj najlepiej oddają słowa wspomnianego byłego konsultanta NSA o pseudonimie
ZET, który w rozmowie z drem Boylanem stwierdził:
To, co opisałem [mowa o Flocie Antygrawitacyjnej przyp. B.R.], jest tym, co ludzie widują
w 90 procentach przypadków, pozostałe 10 procent dotyczy obserwacji tego, czego poszukujesz,
to znaczy prawdziwych UFO . [11]
A że istnienie takich konstrukcji, jak trójkątna TR-3B Astra, dyskokształtny X-22A, czy wreszcie
śmigłowców XH-75D oraz XH-Shark, mogło faktycznie stanowić wyjaśnienie większości
obserwacji klasyfikowanych wcześniej jako UFO, a przypadających na lata 90-te, najdobitniej
zrozumieć można zapoznając się z opisem ich parametrów lotu. I tak z informacji podanych przez
Fouche'a w plazmowym akceleratorze pierścieniowym stanowiącym podstawę napędu TR-3B Astry
znajdować się miała bazująca na rtęci plazma sprężana w temperaturze 150 kelwinów do 250.000
atmosfer i równocześnie przyspieszana do 50.000 obrotów na minutę. To właśnie dzięki tej
technologii TR-3B mogła wpływać na otaczające ją ziemskie pole grawitacyjne i niwelować je ze
skutecznością równą 89 procent, wraz z analogicznym zmniejszeniem masy samego obiektu i
panujących w nim przeciążeń. Jak stwierdza Fouche, za sprawą owej magicznej wręcz technologii
TR-3B Astra posiada następujące cechy: [10]
" Nadmanewrowość, czyli zdolność wykonywania manewrów trudnych do wytłumaczenia za
pomocą znanych obecnie praw fizyki, takich jak nagłe zatrzymywania się podczas lotu czy
wykonywanie ostrych skrętów wzdłuż łamanych trajektorii (bez stopniowej zmiany kierunku
lotu).
" Zdolność pionowego startu i lądowania (VTOL) oraz lotu, zarówno w poziomie, jak i pionie.
" Bezgłośne poruszanie się włącznie z mementem przekraczania bariery dzwięku.
" Rozwijanie prędkości równiej 9 machów (około 10.000 km/h) poniżej pułapu 36.000
metrów, a powyżej niego jeszcze większej.
" Powodowanie fałszywego echa radarowego (np. obecności kilku obiektów lub jednego, ale o
odmiennym kształcie) lub bycie całkowicie niewidocznym dla środków radiolokacyjnych.
Czy ten opis czegoś przypadkiem nie przypomina? Czy to właśnie nie tak miały wyglądać i
zachowywać się podczas lotu Latające Trójkąty obserwowane na przełomie lat 80-tych i 90-tych na
terenie Belgii, a w pózniejszym okresie w innych rejonach północnej Europy, takich jak Francja,
Niemcy, Holandia czy Wielka Brytania? W dodatku sam opis TR-3B zbieżny z cechami
Latających Trójkątów nie jest jedynym faktem, który może taki wniosek podpowiadać. Bazując
na dostępnych mu informacjach, Fouche wręcz stwierdza, że:
...wczesny model testowy Latającego Trójkąta [czyli TR-3B Astry przyp. B.R.] był (...)
głównym powodem incydentów Belgijskich (...) kiedy tysiące ludzi były świadkami jak dwa F-
16 próbowały dogonić trójkątny obiekt . [12]
Podobnie przedstawia się sprawa raportów o tak zwanych Czarnych Helikopterach widywanych
według wielu świadków w rejonach, gdzie odnotowuje się częste przypadki okaleczeń bydła. Tu
także opis konstrukcji, takich jak XH-75D oraz XH-Shark, nasuwać może oczywiste wnioski, iż za
całą sprawą kryje się wojsko. Fakt ten dodatkowo mogą potęgować spekulacje mówiące, że dziwne
okaleczenia amerykańskiego bydła są w istocie badaniami, jakie USAF lub któraś z organizacji
rządowych prowadzi w celu ustalenia wpływu, jaki na żywe organizmy wywrzeć miały
przeprowadzane na tych terenach w okresie zimnej wojny próbne eksplozje atomowe.3
Jak już wspomniano, w coraz to nowszych opracowaniach poruszających kwestię TR-3B Astry
oraz innych konstrukcji o napędzie antygrawitacyjnym ukrywanych przez wojsko aspekt nieziem-
skiej genezy technologii koniecznej do ich opracowania zaczął schodzić na plan dalszy. W swojej
najnowszej, wydanej w roku 2001, książce specjalista od tajnych broni nazistowskich Niemiec,
Gary Hyland, kreśli przed czytelnikiem obraz gigantycznego spisku, w ramach którego pewne
rządowo-wojskowe grupy ze Stanów Zjednoczonych, Kanady i Wielkiej Brytanii, nazywane
przezeń Trójprzymierzem, prowadzą począwszy od zakończenia II wojny światowej okryte
najwyższą tajemnicą prace nad rozwojem technologii dyskokształtnych pojazdów latających. Dla
Hylanda fenomen UFO to nic więcej jak rezultat przypadkowych obserwacji typowo ziemskich,
aczkolwiek niezwykle zaawansowanych i ściśle tajnych, konstrukcji, takich jak Dyski Alfa czy ich
wcześniejsze wersje oparte na przejętych przez Sprzymierzonych nazistowskich prototypach
dyskopłatów bądz ich planach. Według Hylanda podobnie wygląda również sprawa innych
egzotycznych konstrukcji, jakimi rzekomo obecnie dysponuje armia. Jak pisze autor:
TR-3B oraz jej niechybnie liczne siostrzane modele realizowane w ramach programu Aurora
sÄ… produktami «kultury konspiracji rozwiniÄ™tej przez TG [Triplate Group Trójprzymierze]
jeszcze w latach 50-tych, która zresztą kwitnie po dziś dzień . [13]
Jak widać na przykładzie książki Hylanda, kuriozalnie to, co jeszcze na początku lat 90-tych
miało dowodzić, że obiekty testowane nad Groom Lake wywodzą się z rozwiązań technicznych
opracowanych na bazie obcej technologii, obecnie ma poddawać w wątpliwość samą ufologię. Czy
takie było założenie i cel tych badaczy fenomenu UFO, którzy jeszcze kilka lat temu rozpisywali się
nad magiczną technologią amerykańskiej Floty Antygrawitacyjne rodem z Roswell? Zapewne
nie.
Ale być może dokładnie taki cel przyświecał ludziom, którzy podali im niemal na tacy te
sensacyjne informacje, zakładając oczywiście, że były one w rzeczywistości bardzo sprytną
dezinformacją. Czy taka była rola owych wojskowych przecieków, których jednym z pierwszych
symptomów mogło być datowane na rok 1987 Oświadczenie Johna Leara?
Wojskowe przecieki czy dezinformacja?
Niezwykle ciekawym faktem, zazwyczaj pomijanym w kontekście opowieści Johna Leara oraz
Roberta Lazara, jest to, że obydwaj promowani byli przez tę samą osobę, dziennikarza i reportera
stacji telewizyjnej z Las Vegas, George'a Knappa. John Lear powszechnie określany jako kapitan
lotnictwa z wszelkimi uprawnieniami lotniczymi FAA (Federal Aviation Administration
Federalny Urząd Lotnictwa).nie wykonywał jedynie lotów cywilnych. Latał także w akcjach
koordynowanych przez CIA i inne agencje rządowe. Jak sam podkreślił, jego zainteresowanie
zjawiskiem UFO miało dość krótką historię zamykającą się w trzynastu miesiącach śledztwa
poprzedzającego opublikowanie jego Oświadczenia .
Czy jest w tym coś dziwnego lub niepokojącego? Zważywszy na charakter informacji, z jakimi
wystąpił, zdecydowanie tak. W jaki sposób osoba nie interesująca się ufologią nagle w niespełna
400 dni jest w stanie zgromadzić tak obszerny i wielowątkowy materiał dotyczący problemu, który,
jeśli jest autentyczny, musi stanowić najpilniej strzeżoną tajemnicę rządu i armii? Czy jest możliwe
dotarcie w tak ograniczonym czasie do tylu świadków, a następnie nakłonienie ich do zeznań,
których ujawnienie może zagrażać bezpieczeństwu narodowemu? Oczywiście większość badaczy,
którzy odrzucili Oświadczenie Leara jako kłamliwe, podejrzewała, że za całą sprawą kryła się
jedynie jego chęć szybkiego wzbogacenia się kosztem rządnych sensacji dziennikarzy oraz mediów
gotowych zapłacić ciężkie pieniądze za uchylenie rąbka skrywanych przez armię tajemnic. Tym
bardziej że miały one dotyczyć kwestii UFO.
Hipoteza taka nie tłumaczy jednak wszystkich aspektów tej sprawy, a część podanych przez
Leara faktów wskazuje, że ich zródłem było coś więcej niż dostępne w owym czasie publikacje i
artykuły na temat UFO, z których Lear mógł złożyć swoją wersję Straszliwej prawdy . A skoro
informacji tych Lear nie mógł również zdobyć w typowy dla ufologów sposób, czyli wypracowując
sobie przez lata opinię rzetelnego badacza i organizując sieć znajomości, dzięki którym z czasem
można dotrzeć do ciekawych materiałów, koncepcja, że był on biernym lub aktywnym elementem
swoistej rządowej dezinformacji staje się więcej niż prawdopodobna. Hipotezę taką potwierdzają
również dalsze wydarzenia, w jakie Lear był zaangażowany, a o których w magazynach
ufologicznych wzmiankowano jedynie marginalnie, nie przywiązując do nich większej wagi.
I tak pomimo sensacyjnego charakteru Oświadczenia Leara przeważająca część badaczy
trzymała się od niego na dystans, prawdopodobnie bojąc się wypowiadać na tematy, których
wiarygodność budziła poważne wątpliwości. Stan taki trwał blisko dwa lata, po których nie kto inny
jak właśnie Lear przedstawił swojemu telewizyjnemu promotorowi, George'owi Knappowi,
kolejnego człowieka mającego nie tylko potwierdzić jego wersję wielkiego rządowego spisku
odnośnie UFO, ale odsłonić również jego inne kulisy. Na scenie pojawił się wspomniany Robert
Lazar i 10 listopada 1989 roku Knapp rozpoczął emisję cyklu programów opisujących tajemnice
Strefy 51. [14]
Na tym jednak nie koniec niespodzianek. Bodaj najbardziej zapalnym punktem w trwajÄ…cych od
kilku lat dyskusjach na temat rzekomych ziemskich konstrukcji o napędzie antygrawitacyjnym są
opisywane już obserwacje niezwykle manewrujących świateł z okolic Groom Lake. Zostały one
ponoć utrwalone również na filmie. Jego fragmenty pokazane w jednym z programów kanału
telewizyjnego Discovery nie są niestety jednoznaczne, gdyż trudno jest na dobrą sprawę określić,
czy nadmanewrowość sfilmowanego świetlnego obiektu była efektem błyskawicznej zmiany
kierunku jego lotu, czy też równie błyskawicznymi ruchami rąk kamerzysty. Jeszcze bardziej niż
nadmanewrowość owych świateł, który to problem będzie jeszcze poruszony, intrygujące jest to,
dlaczego zwróciły one tak dużą uwagę badaczy. Otóż jednym z głównych prowodyrów udania się
w rejon Groom Lake ekip telewizyjnych był Robert Lazar, który zwierzył się Learowi, że z
odległości niecałych 15 mil od Groom Lake można nocą podziwiać próbne loty badanego przezeń
obcego obiektu. [15]
Drugą ważną postacią, której świadectwo potwierdziło nadzwyczajność świateł nad Groom Lake,
był dr Richard Boylan. W uzasadnieniu swoich twierdzeń, że światła nad Groom Lake były
testowanymi w bazie tajnymi prototypami, dr Boylan powołał się zresztą na opowieści Lazara. [6]
Dr Boylan był również badaczem, przez którego przechodziła w pózniejszym czasie większość
danych dotyczących amerykańskiej Floty Antygrawitacyjnej. W pierwszej połowie 1997 roku
zgłosił się do niego pułkownik Śteve Wilson, a kilka miesięcy pózniej pułkownik Donald Ware. Ich
opowieści o konstrukcjach takich jak antygrawitacyjnie napędzany B-2 Spirit, śmigłowce XH-75D
oraz XH-Shark czy dyskoidalne X-22A w listopadzie 2000 roku potwierdził także tajemniczy
informator ZET. [8,9,11]
Daleki jestem od sugerowania, że dr Boylan celowo uczestniczył w tworzeniu jakiejś
współczesnej technolegendy. Być może jednak to, że z taką łatwością zaakceptował wcześniej
niezwykłe opowieści Lazara, oraz to, że jego tytuł naukowy i ufologiczne doświadczenie nadawały
jego osobie odpowiedniego prestiżu, sprawiło, że znakomicie spełniał warunki konieczne do bycia
ogniwem łączącym rządowo-wojskowe zródło dezinformacji o Flocie Antygrawitacyjnej z opinią
publicznÄ….
Osobnym problemem, na który należy zwrócić uwagę podczas weryfikacji całej historii o Flocie
Antygrawitacyjnej, jest wiarygodność informatorów dra Boylana. W ostatnim wywiadzie, jakiego
na dzień przed swoją śmiercią udzielił mu pułkownik Wilson, opisał on między innymi zdarzenie z
okresu wojny w Korei, kiedy to podczas lotu bojowego został trafiony przez atakującego go MiG-a.
To, co się pózniej wydarzyło, jakkolwiek by na to nie patrzeć, uratowało go i na trwałe
zmieniło koleje jego życia. Trzy dni pózniej, wieża kontroli lotów bazy 67 eskadry myśliwców
dostrzegła dziwny widok. Oto, uznany za zaginionego w akcji, samolot Wilsona podchodził
właśnie do lądowania. W pobliżu wylotów dysz silnikowych widać było wyraznie zielonkawą
poświatę. Chociaż silniki były wyłączone, samolot gładko osiadł na pasie startowym i zastygł w
bezruchu. Ku zaskoczeniu obsługi naziemnej lotniska w kokpicie znaleziono nieprzytomnego
Wilsona, którego przewieziono natychmiast do szpitala. Kiedy Wilson odzyskał przytomność,
zauważył, że miejsce rany po postrzale było niemal zagojone. Pózniej obsługa techniczna
lotniska poinformowała go, że w samolocie było cały czas tyle samo paliwa, ile znajdowało się w
czasie jego radiowego raportu o zestrzeleniu . [16]
Sądzę, że powyższa relacja stanowi istotną wskazówkę, w jakich kategoriach należy rozpatry-
wać również pozostałe rewelacje pułkownika Steve'a Wilsona, włączając w to konstrukcje o
napędzie antygrawitacyjnym oraz jego udział w tak zwanym Projekcie Pounce, za którym miała
kryć się elitarna jednostka Sił Specjalnych Biura Zwiadu Krajowego (podległa USAF)
odpowiedzialna za przejmowanie wraków rozbitych UFO. [8]
Kolejne zródło informacji o Flocie Antygrawitacyjnej w osobie emerytowanego pułkownika
USAF Donalda Ware'a również wymaga kilku słów komentarza. Podczas swojej
dwudziestosześcioletniej służby pułkownik Ware był między innymi pilotem myśliwca
odrzutowego. Na początku lat 90-tych po zakończeniu służby w USAF został prezesem
Wschodniego Regionu MUFON-u. Już w tym okresie dużą uwagę poświęcał powiązaniom armii z
fenomenem UFO, o czym może świadczyć poniższa wypowiedz pochodząca jeszcze z roku 1991:
Podejrzewam, że prace nad technologią obcych istot trwają w Nevadzie od trzydziestu czy
czterdziestu lat. Doskonale zdaję sobie sprawę, że w razie potrzeby rząd potrafi utrzymać każdą
tajemnicę. Słyszałem o testach przynajmniej czterech typów statków: F-19, F-117A, Aurory i B-
2. O Aurorze i F-19 wiemy bardzo niewiele . [15]
W swoich licznych wywiadach na temat zjawiska UFO pułkownik Ware często głosił również
teorie, które znacznie wybiegały poza ogólnie przyjęty przez MUFON obszar badawczy, poruszając
nawet tak dalekie aspekty ufologii jak reinkarnacja czy tworzenie przez obce istoty na Ziemi
nowego gatunku o wyższym niż nasz poziomie uduchowienia. Pułkownik Ware autorytatywnie
potwierdził także autentyczność serii zdjęć UFO wykonanych w latach 1987-1988 na terenie Gulf
Breeze przez Eda Waltersa, które dla przeważającej części badaczy stanowią ewidentną
mistyfikacjÄ™. [15]
Zapoznając się z szeroko pojętą otwartością Ware'a na wszelkie nowe trendy w ufologii
wydaje się on znakomicie pasować do roli badacza, który po otrzymaniu poufnych informacji
dotyczących jakichś wojskowych tajemnic nie podda ich w wątpliwość, tylko bezzwłocznie podzieli
się nimi z innymi badaczami. Czy taki scenariusz miał rzeczywiście miejsce, nie da się
jednoznacznie dowieść, niemniej faktem jest, że informacje, jakie pułkownik Ware przekazał na
temat antygrawitacyjnego napędu bombowca B-2 Spirit drowi Richardowi Boylanowi, sam
otrzymał od anonimowego informatora, o którym powiedział tylko tyle, że jest on
trzygwiazdkowym generałem USAF. [9]
Ów tajemniczy generał odsłaniający przed pułkownikiem Ware'em ni z tego, ni z owego sekret
napędu B-2, nie stanowi jakiegoś wyjątku w rodowodzie pózniejszych pogłosek o Flocie
Antygrawitacyjnej. Za podobnie anonimowe należy także uznać informacje przekazane Boylanowi
przez informatora ZET oraz dane, jakie zaprezentował Edgar Fouche, bazując na informacjach
uzyskanych od pięciu anonimowych informatorów. [11,12] Jeśli więc na wszelkie dostępne obecnie
informacje o Flocie Antygrawitacyjnej spojrzy się pod kątem ich zródła, to okaże się, że pochodzą
one od dość ekscentrycznego w swoich opowieściach pułkownika Steve'a Wilsona oraz siedmiu
anonimowych informatorów piastujących wysokie stanowiska w armii oraz agencjach rządowych.
Zakładając, że cała ta historia o Flocie Antygrawitacyjnej rzeczywiście stanowiła rodzaj
dezinformacji, a pułkownik Donald Ware, dr Richard Boylan oraz Edgar Fouche zupełnie
nieświadomie odegrali w niej rolę pośredników między jej promotorami a opinią publiczną,
konieczne jest udzielenie odpowiedzi na jedno pytanie: co było jej celem? Odpowiedzi takiej i to w
pełnej krasie dostarcza wspominana książka Gary'ego Hylanda, której autor już na wstępie
stwierdza autorytatywnie:
Jestem przekonany, że wszelkie zjawiska podobne do UFO to stworzony na użytek publiczny
kamuflaż dla ściśle tajnych, wciąż ewoluujących badań nad wojskowymi projektami sięgającymi
lat II wojny światowej, które zostały zapoczątkowane jak wiele innych w hitlerowskich
Niemczech . [13]
Dokładna analiza problemu Floty Antygrawitacyjnej może sugerować, że jako spreparowany
materiał informacyjny mógł on mieć również cele bardzo konkretne, najsilniej godzące w pewne
ściśle określone aspekty ufologii. Wskazówki takiej dostarcza chociażby opis TR-3B Astry, który
znacznie bardziej niż charakterystyka egzotycznej wojskowej konstrukcji rodem ze Skunk Works
sprawia wrażenie portretu stworzonego na wzór i podobieństwo najbardziej tajemniczych
Niezidentyfikowanych Obiektów Latających lat 90-tych, czyli wspominanych już Latających
Trójkątów, które wraz z nagłośnieniem historii o TR-3B straciły dla wielu badaczy nie tylko swój
tajemniczy status, ale stały się wręcz dowodem potwierdzającym istnienie ich czarnobudżetowego
sprawcy. Rozwijając nieco ten problem można by na przykład zapytać, dlaczego konstruktorzy TR-
3B nadali jej tak kłócący się z zasadami aerodynamiki kształt, pasujący bardziej do sterowca, oraz
w jakim celu ma ona aż 180 metrów długości, czym nie znajduje sobie żadnego odpowiednika
wśród innych współczesnych konstrukcji bojowych.
Z technicznego punktu widzenia olbrzymie rozmiary TR-3B Astry stajÄ… siÄ™ jeszcze bardziej
niezrozumiałe, kiedy porówna się je z hipotetycznym zastosowaniem tego obiektu, który, jak
twierdzi informator ZET, był wykorzystany operacyjnie podczas Wojny w Zatoce, gdzie w trakcie
wstępnych ataków na cele irackie zaatakował je ponoć przy użyciu działa elektromagnetyczno-
impulsowego. [11] Czy do wykonywania takich misji z użyciem takiej broni, konieczny jest prawie
dwustumetrowy potwór ? Zdecydowanie nie. O wiele bardziej logiczną misją dla TR-3B Astry
jest za to celowe upodobnienie się we współczesnych publikacjach do wizerunku równie dużych
trójkątnych UFO, których pochodzenia nie było w stanie wyjaśnić śledztwo przeprowadzone na
poczÄ…tku lat 90-tych przez belgijskie lotnictwo wojskowe.
Kiedy na informacje o Flocie Antygrawitacyjnej popatrzy z takiej strony i kiedy zamiast
gdybania nad pochodzeniem jej awangardowej technologii, konstrukcje te potraktuje siÄ™ jako
pretekst do stworzenia nowego mitu, w którym za całym fenomenem UFO kryć się mają Czarne
Samoloty, o wiele klarowniejsze stają się także i pozostałe elementy tej układanki. Jednym z nich
byłyby na przykład pozornie do niczego nie pasujące i bezcelowe pogłoski o dwufazowym
(konwencjonalnym i antygrawitacyjnym) napędzie B-2 Spirit. Nie pasujące tak długo, dopóki nie
zauważy się, że przez wielu dziennikarzy B-2 Spirit był jednym z najczęściej wymienianych
wyjaśnień dla raportów o Latających Trójkątach, szczególnie zaś takich incydentów jak w Eupen
(29 listopada 1989 roku), gdzie wielkość widzianych obiektów oszacowano na 30-35 metrów.
Rzecznicy tej teorii nie mogli tylko w żaden racjonalny sposób wytłumaczyć, jakim cudem B-2
miałby posiadać zdolność do unoszenia się w powietrzu w bezruchu, bezszelestnego lotu czy
przekraczania bariery dzwięku. Fakty te kłóciły się bowiem z oficjalną wiedzą o tej maszynie.
Przekazane przez pułkownika Donalda Ware'a dane dotyczące rzekomo antygrawitacyjnego napędu
B-2 niczym magiczna różdżka wątpliwości takie likwidowały. Czy podano je z taką myślą?
Być może za rozpowszechnieniem historii o Flocie Antygrawitacyjnej krył się także jeszcze inny
cel, a mianowicie zniechęcenie wszelkich szanujących się dziennikarzy współpracujących z
fachowymi czasopismami lotniczymi do spekulowania na temat istnienia pewnych samolotów, na
których utajnieniu siłom powietrznym faktycznie zależało. Mowa o oblatywanych z końcem lat 80-
tych następnych generacjach szpiegowskiego SR-71 Blackbird, które miały go zastąpić. Aby
zrozumieć, o jakie projekty mogło dokładnie chodzić, wystarczy zauważyć, że opisane przez Edgara
Fouche'a konstrukcje SR-75 Penetrator oraz SR-74 Scramp to nic innego, jak wzbogacone o
zagadkowo brzmiące nazwy, najczęściej omawiane tajne samoloty pierwszej połowy lat 90-tych
Super-Valkyrie i Aurom (Tier IV). Namacalnym zaś dowodem na to, że zachodni żurnaliści
rzeczywiście nie wzięli poważnie całej opowieści o Flocie Antygrawitacyjnej, jest praktycznie
zupełny brak podjęcia jej tematu w fachowej literaturze lotniczej. Wyjątkiem może być tylko
artykuł specjalizującego się w tajemnicach technologii stealth Billa Gunstona, w którym stara się on
w dość zawiły sposób potwierdzić zastosowanie w bombowcu B-2 Spirit napędu
antygrawitacyjnego. Czyni to, sugerując, że siła ciągu jego silników wynosząca według producenta
(koncernu Northrop-Grumman) 84,5 kN, a według USAF 77,0 kN, jest zdecydowanie za mała w
stosunku do jego masy startowej równej 152,5 kg, a zatem B-2 musi posiadać jeszcze jakiś
dodatkowy napęd. [17]
Przyjmując, że stworzenie wielu elementów opowieści o Flocie Antygrawitacyjnej nie było
przypadkowe a jako dezinformacja być takie nie mogło powinny one znakomicie
korespondować z różnymi utrwalonymi już do roku 1997 aspektami Czarnych Projektów. Inaczej
mówiąc, powinny być w nich silnie zakorzenione , zarówno pod względem historycznym, jak i
językowym. Czy nazwanie całego projektu budowy Floty Antygrawitacyjnej Programem Aurora
oraz powołanie do życia takiej kodowej nazwy jak TR-3B Astra, ewidentnie kojarzącej się z innym
głośnym już wtedy tajnym bezzałogowcem TR-3A Black Manta, nie stanowiło właśnie takiego
sprytnego posunięcia? W efekcie zamykało ono usta dziennikarzy lotniczych w kwestii
szpiegowskiej Aurory, o której dalsze spekulacje trudno byłoby im oddzielić od wątpliwych
rewelacji mówiących o zastosowanym operacyjnie napędzie antygrawitacyjnym, z kolei co bardziej
otwartym na wszelkie teorie spiskowe badaczom UFO dawało poszlakę do zaakceptowania
istnienia takich projektów jak choćby TR-3B Astra.
...dezinformacja jest nie mniej ważna niż zbieranie wiadomości o przeciwniku piszą w swojej
encyklopedii Księga szpiegów Norman Polmar i Thomas Allen. [18] Czy historia Floty
Antygrawitacyjnej to kolejny po dokumentach MJ-12 oraz filmie przedstawiajÄ…cym autopsjÄ™ obcej
istoty z Roswell materiał, który należałoby uznać za fałszywy i sfabrykowany? Ostatnim istotnym
faktem sugerującym trafność takiej tezy jest opublikowany w prestiżowym periodyku Studies of
Intelligence słynny raport historyka CIA, dra Geralda K. Hainesa, zatytułowany CIA's Role in the
Study of UFOs, 1947-90 ( Rola CIA w badaniach nad UFO: 1947-1990 ). Zgodnie z jego treścią
większość obserwacji UFO z lat 1947-1990 stanowiła efekt ściśle tajnych lotów amerykańskich
samolotów szpiegowskich. Pomijając wiele wątpliwości, jakie może budzić raport Flainesa, które
omówiłem w oddzielnym artykule [19], elementem łączącym go z historią Floty Antygrawitacyjnej
jest zdumiewające wręcz ich uzupełnienie się w czasowym wyjaśnieniu obserwacji UFO. Bo czyż
można uznać za niewinny przypadek fakt, że raport Hainesa, powołując się na misje szpiegowskich
U-2, A-12 i SR-71, próbuje objąć swoim wyjaśnieniem obserwacje UFO do roku 1990, czyli
dokładnie do tego momentu, kiedy operacyjne loty miała rozpocząć Flota Antygrawitacyjna z
dyskoidalnym X-22A i trójkątną TR-3B Astra na czele? Jeśli tak, to zapewne również jedynie
przypadkiem było i to, że pierwsze wzmiankami o Flocie Antygrawitacyjnej pojawiły zaledwie
kilka miesięcy po publikacji raportu Hainesa. A może ktoś po przeczytaniu materiału Hainesa
stwierdził po prostu, że warto kuć żelazo póki gorące ?
Tajne bazy i wojskowe laboratoria zajmujÄ…ce siÄ™ antygrawitacjÄ…
Jeszcze w wydanej w roku 1973 książce Donald Keyhoe stwierdził, że na początku lat 60-tych w
Stanach Zjednoczonych rozpoczęto program badawczy o nazwie Programme G , w który
zaangażowano 7 korporacji lotniczych oraz 21 placówek naukowo-badawczych (w tym także
zagranicznych). Miały one opracować teoretyczne podstawy dla zastosowania napędu
antygrawitacyjnego w praktyce. [20] DziÅ› oczy wszystkich badaczy podejrzewajÄ…cych armiÄ™ o tajne
prace nad antygrawitacją zwrócone są na takie placówki, jak National High Magnetic Field
Laboratory4 mieszczące się w ośrodku badawczym Los Alamos National Laboratories w Nowym
Meksyku czy Sandia National Laboratories z siedzibą w bazie sił powietrznych Kirtland w
Albuquerque (obie podległe Departamentowi ds. Energii; w skrócie DOE). Wiele mówi się również
o tajnych zakładach trzech najważniejszych amerykańskich koncernów lotniczych, a w zasadzie ich
oddziałach zajmujących się badaniami nad najnowszą technologią lotniczą: Lockheed Martin Skunk
Works mieszczących się obecnie w Hellendale, Boeing Phantom Works w Seattle oraz położonych
w rejonie olbrzymiego rancza Tejon w górach Tehachapi zakładach Northrop-Grumman. Wszystkie
one kryją z pewnością wiele tajemnic, o których nie prędko będzie się pisać w podręcznikach
historii lotnictwa.
Rys. 3. Wizja dyskoidalnej kostrukcji wykorzystujÄ…cej technologiÄ™ Air Spike .
Tajne badania nad napędem antygrawitacyjnym trwają niewątpliwie od lat i to nie tylko w USA,
ale chociażby w Wielkiej Brytanii, gdzie interesowała się nimi Bae5. Osobną kwestią jest jednak
stopień ich zaawansowania. Być może w ramach finansowanych nielegalnie przez wojsko
projektów uzyskano już jakieś znaczące efekty, wykorzystując między innymi doświadczenia takich
badaczy, jak Townsend T. Brown czy John Searl?
Jeśli tak, to jakie miejsce w całej tej zagadce o antygrawitacji odgrywa olbrzymie
zainteresowanie NASA i Boeinga odkryciami rosyjskiego naukowca dra Jewgienija Podkletnowa,
który w roku 1992 pracując jeszcze na Uniwersytecie w Tampere w Finlandii i badając szybko
wirujące w polu magnetycznym nadprzewodniki ceramiczne przypadkowo wpadł na trop wykorzys-
tania takiego urządzenia do ekranowania zawieszonych nad nimi ciał od wpływu ziemskiego pola
grawitacyjnego?
Jak wykazały jego pózniejsze doświadczenia, efekt taki uzyskiwał ze skutecznością równą 2
procent. [21] Co ciekawe, nie tak dawno, bo pod koniec lipca 2002 roku BBC poinformowała w
swoim serwisie naukowym (powołując się na agencję ITAR-TASS), że badania bazujące na teorii
opracowanej przez Podkletnowa będą kontynuowane we wspomnianych wyżej tajnych
laboratoriach Boeinga Phantom Works. [22] Czy rozpoczęcie takich prac nie stoi w oczywistej
sprzeczności z omawianymi już informacjami podanymi przez Fouche'a oraz Boylana, według
których napęd antygrawitacyjny stosuje się potajemnie od lat?
Potraktowanie informacji o Flocie Antygrawitacyjnej oraz wcześniejszych rewelacji o testowaniu
przejętych przez armię UFO i kopiowaniu obcej technologii jako dezinformacji wymaga jeszcze
krótkiego omówienia jednego problemu. Akceptując, że nad Strefą 51 rzeczywiście testowano jakiś
wysoko manewrowy wojskowy pojazd latający, należy rozważyć, czy jedynym rodzajem napędu,
jaki może tłumaczyć jego nagłe przemieszczanie się, jest napęd antygrawitacyjny?
Kwestia ta stała się swego czasu asumptem do ostrej wymiany poglądów między dwoma
francuskimi badaczami Pierre'em Guerinem oraz Jacquesem Vallee. Jeśli prototyp widziany nocami
nad Groom Lake był, jak twierdzi Vallee, częścią tajnych badań wojskowych nad konstrukcjami
napędzanymi wiązkami energetycznymi (tak zwana technologia Air Spike ), jego tajemnica
zyskałaby dość logiczne wyjaśnienie, tym bardziej prawdopodobne, że podobne badania
oczywiście o wiele mniej zaawansowane prowadzi się od kilku lat w ramach projektów
cywilnych, jak choćby tego, którym kieruje profesor Leik Myrabo.
Reasumując pogłoski o Flocie Antygrawitacyjnej, każdy zainteresowany ich wiarygodnością
powinien we własnym zakresie osądzić, która hipoteza jest bardziej prawdopodobna. Czy ta
zakładająca, że armia rzeczywiście od lat dysponuje tak zaawansowaną technologią i wydając
gigantyczne kwoty na jej potajemne doskonalenie zezwala jednocześnie na bezprecedensowe
przeloty wykorzystujących ją konstrukcji z TR-3B Astra na czele nad gęsto zaludnionymi rejonami
północnej Europy oraz dopuszcza do nie kontrolowanych przecieków na jej temat? Czy też ta,
według której owe rewelacje to sprytnie spreparowana i nastawiona na wielokierunkowe działanie
dezinformacja?
Przypisy:
1. National Security Agency (Agencja Bezpieczeństwa Narodowego) największa i najtajniejsza agencja
wywiadowcza Stanów Zjednoczonych zajmująca się głównie wywiadem elektronicznym, łamaniem
szyfrów wojskowych oraz dyplomatycznych, a także zabezpieczaniem własnych systemów i szyfrów
łącznościowych.
2. National Reconnaissance Office (Narodowe Biuro Wywiadu) istnienie tej agencji potwierdzono
oficjalnie dopiero dwa lata po zakończeniu zimnej wojny w roku 1992. Ta wykorzystująca satelity
szpiegowskie i samoloty rozpoznawcze agencja działa od roku 1962.
3. Dlatego właśnie z ciał zwierząt wycinane są takie części ciał, jak wymiona, węzły chłonne czy narządy
rodne, ponieważ właśnie w nich następuje największa kumulacja wszelkich toksyn i związków
promieniotwórczych przyjmowanych wraz ze spożywanym pokarmem (w postaci różnych gatunków
roślin rosnących na skażonych przed laty terenach), dzięki czemu najłatwiej w nich wykryć nawet ich
śladowe ilości.
4. National High Magnetic Field Laboratory (Państwowe Laboratorium Badawcze Silnych Pól
Magnetycznych) placówka naukowo-badawcza zajmująca się badaniem zależności między polem
magnetycznym i grawitacjÄ….
5. British Aerospace brytyjska korporacja lotnicza z siedzibÄ… w Worton
Bibliografia:
1. Kevin D. Randle, Historia katastrof UFO , Wydawnictwo Al Fine, Warszawa, 1997.
2. Leonard H. Stringfield, Katastrofy UFO, cz. 1 , Agencja Nolpress, Białystok, 1997.
3. J. Wojciechowski, UFO i prawdziwe latające talerze , Wydawnictwo Komunikacji i Aączności,
Warszawa, 1982.
4. John Lear, Oświadczenie , UFO, nr 5 (1/1991).
5. Pierre Guerin, Siły powietrzne, antygrawitacja i UFO , UFO, nr 37 (1/1999).
6. Richard Boylan, Tajne siedliska spodków , UFO, nr 29 (1/1997).
7. Tajemnice Trzeciej Rzeszy , (program Gerda Burde na kasecie wideo), Nolfilm, 1995.
8. Richard Boylan, Technologie obcych istot wspierają naszych inżynierów , UFO, nr 36 (4/1998).
9. Richard Boylan, B-2 Stealth bomber as antigravity craft, 20.09.1997, strona internetowa
10. Edgar Fouche, Brad Steiger, Alien Rapture The Chosen, 1998.
11. Richard Boylan, Rewelacje byłego konsultanta NSA , Nexus, nr 17 (3/2001).
12. Secret Government Technology and the TR-3B, Fouche Media Associates, 1998/1999, strona
internetowa .
13. G. Hyland, Zaginione tajemnice technologii III Rzeszy , Wydawnictwo Amber, Warszawa, 2001.
14. G.R. Cameron, T.S. Crain, Ch. Rutkowski, W krainie snu , UFO, nr 5 (1/1991).
15. M. Lindemann, UFOs and the Alien Presence: Six Viewpoints, The 2020 Group, 1991, CA (wydanie
polskie: UFO i istoty pozaziemskie , Wydawnictwo Limbus, Bydgoszcz, 1997).
16. Richard Boylan, The Man Who «Outed the U.S. Saucer Program: Colonel Steve Wilson, 1997, strona
internetowa .
17. B. Gunston, Military Power, Air International, styczeń 2000.
18. Norman Polmar, T.B. Alien, Księga szpiegów encyklopedia , Wydawnictwo Magnum, 2000.
19. Bartosz Rdułtowski, UFO jako rzekomy kamuflaż tajnych operacji CIA i Skunk Works , UFO, nr 52
(4/2002).
20. Donald Keyhoe, Aliens from Space: the Real Story of Unidentified Flying Objects, Doubleday, Garden
City, 1973.
21. M. Gottschall, Fińscy uczeni odkrywają sztuczną grawitację , Nam, nr 2, (2/1998).
22. Człowiek wygrał z grawitacją? , serwis informacyjny Wirtualnej Polski z 29.07.2002, strona
internetowa.
Autor: Bartosz Rdułtowski
Magazyn UFO NR 1 (53) I-III 2003
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
mail?min pixelinfo tr
tr trd2eb1
opel astra h odglosy sprezarki
Astra F Wymiana żarówek oświetlenia konsoli środkowej w 15 minut w starszych modelach
ZAD3a 3b
3B 3 Precipitin Technology
WRE TR wyklady 8
Bulha Krótki Kurs Dezinformacji
więcej podobnych podstron