Ksitjżfci zbójeckie
niem zabiegów pisarzy, usiłujących przedstawić działania bohaterów w korzystnym świetle, a nas przekonać do ich racji. I powstrzymać od racjonalnego myślenia: kłamstwo? oszustwo? - wszystko jest relatywne, zależy od naszego osądu.
Widzieliśmy już w średniowiecznej wersji, jak przywoływano Boga na świadka w złej sprawie („sąd boży”). Bedier jednoznacznie czyni Boga stronnikiem Tristana i to również w sytuacji, gdy kłamstwo i oszustwo bohatera dotyczy Jego samego. Tristan, prowadzony na śmierć, prosi, by pozwolono mu pomodlić się w kaplicy, i wykorzystuje tę sytuację, by uciec. I co? I wówczas, jak pisze Bedier, Bóg użyczył mu swej świętej łaski; wiatr wzdyma jego szaty, podnosi go i składa na szerokim kamieniu u stóp skały (s. 52)313. Raz jeszcze - narrator, wykreowany przez Bediera, ma doprawdy szczególne poczucie słuszności i prawdy... i szczególną koncepcję Boga. Nawet (a może zwłaszcza?) jak na, fingowanego, narratora „średniowiecznego”.
Warto zwrócić uwagę na to, w jaki sposób Bedier usiłuje poruszyć czytelnika - opisem oszukańczej w istocie, jak wiemy - próby, jakiej poddaje się Izolda. Jednym ze sposobów jest opis jej powolnego obnażania się i rozdawania szat i klejnotów ubogim (dwukrotnie mowa o „nagich ramionach” Izoldy): mamy tu do czynienia z połączeniem erotyki i - w zamierzeniu autora - caritas. Drugim - wzbudzanie w nas przerażenia i ulgi, gdy królowa wychodzi cało z próby rozpalonego żelaza. I wreszcie, zauważmy, Bedier łagodzi drastyczną wymowę przysięgi Izoldy, która u niego nie mówi już o tym, kogo miała „entre ses cuisses”, lecz - kto ją trzymał w ramionach. Średniowieczna dosłowność bowiem, w jego rozumieniu, nie przystoi zapewne sentymentalno-romantycznej opowieści. Tak samo jak częste podkreślanie tego, że Tristan nie zechciał dopełnić obowiązku małżeńskiego w stosunku do Izoldy o Białych Dłoniach.
Ogólnie rzecz biorąc, opowieść Bediera jest znacznie bardziej uładzona, jak idzie o erotykę i opisy miłości cielesnej, a także bardziej „uduchowiona”: Miły, zamknij ramiona i obłap mnie tak ciasno, 313 (...) Dieu lui fit belle merci: le vent se prend en ses vetements, le soulb/e, le dćpose sur une. large pierre au pied du rocher.
225