WSPOMNIENIA
Zjazd absolwentów Wydziału Elektrycznego PŁ, rocznik 1972, 20.09.2002 r.
świadków. Egzamin to jak spowiedź (tylko nas dwóch). Panu mogę mówić nawet bzdurę, bo pan mnie najwyżej obleje i powie, gdzie robię błąd, a oni się ze mnie śmieją i kpią”.8
Wyraźnie podczas egzaminów eksperymentował, szukał najlepszej formy. Jeden z pierwszych eksperymentów skończył się niepowodzeniem.
„Tydzień przed egzaminem z „Maszyn Specjalnych” zapowiedziałem: Można przynieść dowolne książki, notatki, ściągaczki itp. i korzystać z nich bez ograniczeń
- opowiadał na zjeździe absolwentów. - Do rozważania i zreferowania każdy otrzyma problem o podobnym stopniu trudności, ale różnej treści. Współpraca wząjemna jest więc zbędna. Wyniki były opłakane. Kiedy dyskutowałem z egzaminowanymi wyniki ich bardzo słabych „wypocin”
- usłyszałem: Trzeba było wcześniej nie mówić, że na egzaminie wolno ze wszystkiego korzystać! Uznaliśmy, że nie trzeba się uczyć, wystarczy przejrzeć notatki i spisy rzeczy w książkach. Gdyby pan podał tę wiadomość wczoraj, to umielibyśmy już, co trzeba, a tak ma pan efekty - to pana wina! Jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził.”
Przypomniał też rozmowę studentów przed drzwiami pokoju, w którym egzaminował w obecności Jego córki, Ewy. Rozmówcy nie wiedzieli o rodzinnych powiązaniach.
„Ten wstrętny męczydusza wyciśnie cię na śmierć i obleje - straszyli koleżankę. - U tej starej cholery nigdy nie wiadomo o co zapyta i jeszcze dziurę w brzuchu wierci, żeby wyjaśnić to, czego nikt nie rozumie”. Córka powtórzyła potem Ojcu zasłyszane opinie, które przyjął z właściwym sobie poczuciem humoru.
Miał też inne doświadczenia. Studentowi z Korei postawił w indeksie 5, po czym Azjata odtańczył taniec radości.
8 Zjazd Absolwentów Wydziału Elektrycznego Politechniki Łódzkiej Rocznik 1972. Materiały pozjazdowe. Łódź 13.09.1972.
Po powrocie do Korei przysłał list, w którym napisał, że ta pierwsza piątka w jego indeksie zmieniła mu status w uczelni z przeciętnego na dobry i otrzymał po tym odpowiedzialną pracę w energetyce.
Bardzo ważne miejsce w działalności zawodowej Michała Jabłońskiego zajmowała współpraca z przemysłem. Jeszcze jako student odbył praktykę w Elektrobudowie - Wytwórni Maszyn Elektrycznych w Łodzi pod kierunkiem doświadczonego konstruktora mgr inż. Zbigniewa Kopczyńskiego. W tym czasie zawiązała się między nimi nie tylko współpraca zawodowa, ale i przyjaźń, która przetrwała do końca ich dni. Kiedy w 1958 r. zaczęto budować w Łodzi Fabrykę Transformatorów i Aparatury Trakcyjnej, powszechnie znaną jako ELTA, Michał Jabłoński z pasją organizował Laboratorium Wysokich Napięć, przygotowywał kadry, uczestniczył w próbach wielkich transformatorów. Przejazd z ELTY, na dalekim wówczas Teofilowie, do mieszkania na Wierzbowej zabierał sporo czasu i aby go nie tracić Jabłoński spędzał dnie i noce w fabryce, a nocował na gumowym materacu.
Usilnie zabiegał o utworzenie w ELCIE własnego ośrodka naukowo-badawczego i miał swój udział w utworzeniu w 1965 r. łódzkiego Oddziału Instytutu Elektrotechniki w Łodzi.
Zawód inżyniera i konstruktora cenił ogromnie i głęboko zastanawiał się nad potrzebą dostosowania kierunku studiów do współczesnych potrzeb. W „Refleksjach starego profesora o kształceniu inżynierów” opublikowanych w „Tyglu Kultury”1 w 2007 r. pisał:
„Inżynier w przemyśle musi umieć krytycznie ocenić wyniki obliczeń programu, zarówno ilościowo, jak i jakościowo. Komputer powinien być dla niego narzędziem, a nie decydentem...
...Modyfikacja kształcenia przyszłych inżynierów stanowi problem sam w sobie. Profesor Denis Taylor - wybitny,
Tygiel Kultury, nr 10-12, 2007, s. 61.