3j życia Olczciai
Spotkanie autorskie z prof. Julianem £ Kul-skini prowadził dr Andrzej Nieuważny
Tu, z tego miejsca chciałbym się podzielić osobistymi i bardzo cennymi wspomnieniami o Janku. Byl bardzo błyskotliwym chłopcem, inteligentnym, z ogromnym dystansem do siebie i z równie dużym poczuciem humoru.
Pewnego dnia, podczas okupacji Janek miał przenieść pistolety ze zrzutów alianckich, colty 45, przez centrum Warszawy, przez ulice, na których roiło się od Niemców. Byłem wtedy ubrany w mundur straży pożarnej, który miał w swoim wyposażeniu długą, obszerną kurtkę. Pamiętam jak dziś, Janek na mnie popatrzył i poprosił, nie, wydał rozkaz, abym pożyczył mu moją wełnianą, granatową kurtkę z naramiennikami kadeta warszawskiej straży ogniowej. Powiedział do mnie: - Przyda mi się twój strój do zakonspirowania broni. Tak też się stało. Niemcy mieli przedziwny stosunek do policjantów i strażaków podczas okupacji. Szanowali polskie służby mundurowe, nawet idącym strażakom salutowali. Nie obowiązywała mundurowych godzina policyjna i zakazy, którymi dręczono ludność cywilną. Janek przeniósł broń, a mojej kurtki używał przez 60 dni Powstania i miesiące niewoli w obozie jeńców wojennych w Niemczech.
Przed oczami mam również Janka z dni poprzedzających wybuch Powstania. Cała nasza grupa dywersantów zakwaterowała się w willi moich rodziców. Staliśmy w pogotowiu przez parę dni, by rozpocząć walkę, ubrani w mieszankę cywilnych i wojskowych strojów. Jedyny „Wilk” z całego plutonu miał piękny mundur Wojska Polskiego. Nie wiedzieliśmy, skąd wytrzasnął tak piękny uniform. Pamiętam, że wyglądał imponująco w zielono-szarym mundurze, wojskowych butach, furażerce ze wspaniałym białym orłem i odznaką podchorążego. Angielski sten na skórzanym pasku po kawalerski zawieszony na ramieniu dopełniał całości wizerunku.
Pierwszego sierpnia o godzinie drugiej ja wraz z czterema żołnierzami, oczywiście pod dowództwem Janka rozpoczęliśmy przedwczesne Powstanie, na trzy godziny przed faktycznym rozpoczęciem.
Moje ostatnie wspomnienie o wojennym Janku, to jak stał za drutami Stalagu XI A. Wskoczyłem na ciężarówkę pełną amerykańskich jeńców wojennych. Nie miałem czasu, żeby się z nim pożegnać, żeby go uściskać. Jedyne co na pozostało... machaliśmy do siebie, a ja oddalałem się od obozu na ostatniej z setek amerykańskich ciężarówek. Nie wiedziałem wtedy, że za parę godzin Janek podejmie taką samą próbę ucieczki, ale już z francuskimi i belgijskimi jeńcami.
Ciekawą była dla mnie droga życiowa Janka, obrana przez niego po wojnie. Po takiej gehennie, rozlewie krwi, widoku umierających i rannych Janek zdecydował się zostać lekarzem, by ratować ludzkie życie. Ja z kolei zostałem architektem i urbanistą po to, by budować lepszy świat.
Pozostaje mi wraz z Państwem pochylić czoła nad dokonaniami wybitnego Polaka, prawdziwego patrioty, sławnego lekarza i administratora, a także wielkiego bohatera - Jana Domaniewskiego.
Cześć jego pamięci...
Julian Eugeniusz Kulski
(ur. 1929)
to przyjaciel Profesora Domaniewskiego z czasów Powstania Warszawskiego. Syn Juliana Spitosława Kulskiego, wiceprezydenta przedwojennej Warszawy, współpracownika prezydenta Stefana Starzyńskiego. „Goliat”, gdyż taki pseudonim przyjął Julian Kulski, z niemieckiej niewoli przedostał się do Anglii, skąd później wyjechał do Stanów Zjednoczonych.
Stał się tam jednym z czołowych profesorów urbanistyki i architektury a także ekspertem Banku Światowego.
Profesor Julian E. Kulski we wspomnieniach „Umierając żyjemy” opublikowanych w Polsce w 1984 roku pisał o swoim przyjacielu Janie, dzięki któremu trafił do IX Kompanii Dywersyjnej. W autobiografii z 2004 roku pt. „Dziedzictwo Orła Białego” opisuje swoje działania dywersyjne w Kedywie pod przewodnictwem Janka „Wilka” Domaniewskiego.
Prof. Julian £ Kulski podpisuje swoją najnowszą książkę „Dziedzictwo Orla Białego”