- Wywia d
Llangolen, Walia, 2008 r.
dzieło Jana Sebastiana Bacha - Magnificat, a poza tym na miejscu są wspólne warsztaty. Planowalibyśmy dwutygodniowy pobyt. Sam festiwal trwa 5 dni. Gdy byłem na nim raz z Chórem Kameralnym bardzo pomogła nam tamtejsza Polonia, jeszcze „andersowska” i tym razem także liczyłbym na jej zainteresowanie.
Byłby to pierwszy z dalekich krajów, do jakich się wybieramy. Kolega, który prowadzi chór na Uniwersytecie w Poznaniu od lat nie jeździ z nim po Europie, tylko wybiera się w dalekie kraje m.in. odbyli trasę Ekwador, Brazylia, a nawet dorzecze Amazonki, gdzie grali na misjach. Taka wyprawa to już jednak ogromne pieniądze. My również otrzymaliśmy propozycję konkursu na Tajwanie, ale zrezygnowaliśmy ze względu na koszty. Jeśli dojdzie do wyjazdu do Argentyny wpisowe wynosi 30 dolarów od osoby, a na Tajwanie byłaby to ogromna suma, niemal równa kosztom przelotu.
Redakcja: Sądząc po jubileuszu chór Collegium Medicum jest zgranym zespołem...
prof. Janusz Stanecki: Goethe podobno powiedział, że źli ludzie w chórze nie śpiewają. Niewątpliwie śpiewanie w chórze wymaga systematyczności, poświęcenia czasu, dostosowania się do grupy (na dłuższych wyjazdach bywało z tym różnie, zdarzały się czarne owce, na których skupiały się złe odczucia pozostałych). Pracujemy nad zgodą i jednomyślnością w zespole, co w większości się udaje.
Redakcja: A jak wyglądają preferencje muzyczne Pana Profesora?
prof. Janusz Stanecki: Najbardziej jestem związany z muzyką chóralną, a szczególnie bliska jest mi muzyka dawna, zwłaszcza polski kompozytor Mikołaj Zieleński, który swoje kompozycje wydał w dwóch wielkich zbiorach w Wenecji w 1611 r. (wspaniałe utwory ściśle powiązane z tekstem literackim). Doceniam polską, a przede wszystkim obcą muzykę doby romantycznej, utwory chóralne Antona Brucknera, Feliksa Mendhelsona czy Franza Schuberta. Bardzo lubię także muzykę impresjonistyczną, np. Claude'a Debussy'ego, Maurycego Ravela, choć pod względem chóralnym jest bardzo trudna, pełna odcieni, które trzeba wychwycić i zaśpiewać w języku francuskim, co jest dodatkowym utrudnieniem.
Interesuję się też muzyką wokalno-in-trumentalną, dziełami z niemal wszystkich epok, a jeśli chodzi o muzykę instrumentalną - doceniam to, czego słuchają moje dzieci, oboje utalentowani muzycznie. Syn jest uznanym waltornistą w Operze Nova oraz w orkiestrze symfonicznej (synowa jest flecistką w tejże Operze, a ja w październiku 2010 r. zostałem dziadkiem). Córka studiuje wiolonczelę na Uniwersytecie Muzycznym w Warszawie u prof. Tomasza Sztrala. W tym roku wyjedzie na wymianę erasmusowską do Augsburga, a w przyszłym na dalsze studia do konserwatorium w Bemie.
Redakcja: Dziękujemy za rozmowę.