7
Gdzie Są U Marli?
dliwym wpływom, oraz zachowanie się jego w iyciu było wzorowe* którego sąsiedzi wielce poważali. Przeto ci wszyscy, którzy go znali, mogli wydać o nim opinję, że ten młodzieniec rzeczywiście był uczciwym i godny zaufania.
W miarę jak duchowieństwo oświadczało się, że ludzie mieszkający w chrześcijańskicm społeczeństwie, są zobowiązani uczęszczać do kościoła, prasa publikowała ich oświadczenia; ci ludzie, jak duchowieństwo zaznaczało, są przestrzegani każdej niedzieli przez dzwony kościelne, aby szli słuchać kazania, a w razie gdyby ktoś z takich nie przyszedł do kościoła, to o ile by umarł wtym stanie, on umiera w grzechu, a przeto oczekują go wieczne męki po śmierci. Państwo Maj stale czytało takie wywody.
Ponura cisza, tego wieczoru w rodzinie Majów, była przerwana przez płacz macierzyński rozdzierający serce matki. Mąż, aby ją pocieszyć wlyra smutku, rzekł do niej: ..Apolonjoł Ja nie mogę wierzyć, by nasz syn mógł znajdować się w miejscu, gdzie się pali smoła i siarka, będąc tam wiecznie torturowany. My nic moglibyśmy w ten sposób torturować nawet złego psa naszego sąsiada. Ja słyszałem pewne wyrażenie, żc Bóg jest miłość, a przeto jeżeli to jest prawdą, nic wierzę, by miłujący Bóg, miał torturować naszego chłopca na wieki."
„Lecz", odpowiedziała p. Maj: „Czy nie głoszą księża na kazaniach, że wszyscy ci, którzy umierają bez wiary w jakikolwiek kościół, są przeznaczeni do tego strasznego miejsca? Ja pragnęłabym wierzyć, że nasz syn znajduje się gdzieś indziej. Ale gdzie on jest? Ja wierzę, że gdy te cierpienia nadal będą trwać moje serce pęknie z żalu; wtedy ja się połączę z moim synem, gdziekolwiek on by nie był.'*