ZBIGNIEW ŹAKIEWICZ
przez siebie”, świadczy o podwójnej naturze człowieka. Bez przyjęcia duszy wlanej w glinę ciała zawsze będziemy bezradni wobec fenomenu „ja”.
Następna besilność wobec określenia, czym jest owa królewska choroba — schizofrenia? Kiedy się zaczyna i jaka jest w tym rola wolnej woli? Już Dostojewski, później Bernanos obserwując chorych na schizofrenię dostrzegli ów moment chcenia, owo dążenie do „samozatraty w sobie”. Schizofrenia jest triumfem naszego zakłamanego oblicza nad nami, a potem chaos rozpadu naszej osobowości. Rozmawiałem z pewną osobą, która się leczyła na schizofrenię. Powiedziała: byłam uratowana, gdy postanowiłam się jej nie bać. A ja wiem również, że osoba ta nie chciała chorować.
Kępiński pisze też o typowej dla schizofreników dążności do metafizyki: charyzmatyzm, tęsknoty metafizyczne. Świętych ratuje przed podejrzeniem o schizofrenię to, że nie mają ani za grosz autyzmu. Tam jest szczerość i przyjęcie, tu jest odrzucenie świata i coraz większe jego przeinaczenie.
Przy okazji: kilkakrotnie powracający w tym tygodniu (Osborne, Mauriac, de Sade) problem — uciążliwość chrześcijaństwa, które skazuje na wieczne wyrzuty sumienia, na chore sumienie. Stąd krok do posądzenia, że, aby być chrześcijaninem, trzeba się urodzić skrupulantem. Racja w wierszu Jacka Łukasiewicza: nasze dzwony zbyt często biły: „było źle, było żle, było źle; tyle słot, tyle słot, tyle słot”. Zbyt rzadko zaś „wstrząsa nimi śmiech”.
CZYTAM FAULKNERA
Wściekłość i wrzask. Faulkner raduje oko
duszę europejskiego czytelnika swym niepohamowanym sensualiz-mem, swoją, wprost zwierzęcą, wrażliwością na otaczający świat. I oto ten, zdawałoby się typowo amerykański behawiorysta, nieomal brat Hemingwaya, nagle przekracza materialność. W tym Faulkner przewyższa Hemingwaya, że steruje ku ciemnościom. Materialność tak intensywna, ujrzana tak bezlitośnie i tak szczerze, że ukazująca szczeliny... Czy też materialność w swej pełni i swej nieskończoności bliska (przez aluzje, przypomnienie, porównanie) innej Nieskończoności i Pełni.
Urok Faulknera polega również na tym, na czym polega urok pewnej (koniecznej dla ukazania spraw przekraczających przeciętność) nieczytelności Norwida. Faulkner nie uprzystępnia, nie popularyzuje, nie układa. Oczywiście, nie jest to rezultat przyjętego z góry programu na nieczytelność, jest to właśnie rezultat mierzenia się z niewypowiedzianym. Wściekłość i wrzask, czy może Furia
i
1134