Jestem
z Jadźwingów
Foto: CA?
— Co tydzień spotykam pański koroenUn rysunkowy da pierwszej sironlo .POUnKI". który utwierdza ranie w pne-konaniu, le Jest pan, oczywiście n* twój sposób. zadzIc-r/ysiyra polemisty Ciy mora c*rję?
— Całkowitą. To też tle
mieści w beUerstwie, w Jego mentorski .J warstwie Ot, Jest teraz wielka polemika wokół pomnika Powstania Warszawskiego I Ja biorę w nie) udział, nie tylko dlatego, te byłem żołnierzem AK, chód niestety bez udziału w Powstaniu. Robię tutaj to samo. co zazwyczaj w druku: dostarczam informacji. aby odbiorca sam wysnuł wynik mnotenla 2 przez 2. Informacji, dajmy na to takiej. te przed wojna Wacław Szymanowski, len od kwaśno przyjętego pomnika Chopina w Łazienkach wpadł na , .y
Pomysł. Jak autorzy Pomnika Powstańców w kontrowersyjnym wydaniu: teby kolosalnymi, betonowymi szafami oraz metalowym, realistycznym tłumem pojtad zatłuc estetykę dziedzińca wawelskiego, gdzie chciał wstawić korowód monstrualnych królów. Tym chdał utruptć renesansowe krużganki. cały dziedziniec, twierdząc. te oddaje hołd monarchom. Uratowało sprawę ustawieni* makiety 1:1. to sumo co ternr na placu Krasińskich. Tu też chciano telazobetonow \ blokami 1 „scenami rodzajowymi z życia powstańców", martyrologią I klęską — zamiast wyrazów czci dla nleugięt ch — zawalić cały obsaar, zdom* *o-wać wspaniałą architekturę tyImanowską Pałacu Rzeczypospolitej, kościoła garnizonowego ctc. W tejże polemice odezwał tlę też Jerzy Waldorff, zaznacie. U Jeden stołeczny pomnik Już wystawiono bez konsultowania warszawiaków t zasłonięto nim przepvtzi fronton — specjalnie odwracanego pod kątem 00*! — pałacu Lubomirskich. To przesunięcie bryły gmachu było wielkim wyczynem w ochronie zabytków. t to właśnie wykreślono s panoramy itikiej. O tym słusznie wzmiankował pan W*, dorff. nie pierwszy rac .przyjmując rolę vocls popull- I w tego typu polemikach też chętnie biorę udział. Znów w belferskich celach, znowu dla zakomunikowania. Ile się równa to mnożenie, którego wynik wielu chce zmienić, dokładając wielu ogromnych ! kosztownych starań.
— Tę swoją belferkę robi pan jednak z wielką kulturą, przy lym dowcipnie, a czasami wręcz złośliwie. Zgadza dę?
— Ze złoił lwic. to się na pewno zgadza. Ironia 1 szyderstwo, to Jedna ze skuteczniejszych broni. Ośmieszenie przeciwnika potrafi go obezwładnić dokładniej niż fl-ayeznc związanie Albowiem ów twtązany potraf! tym trybem •wydętyć wiążącego, wialnie przy pomocy złośliwego dowcipu. I tamten oblmląny. ośmiela? trąd mnóstwo ae swego prestiżu, często wręcz trąd twarz I pozycją Dlatego to polemiki. starcia ze zjawiskami ! ludźmi, których nta cenią, a którymi często I pogardzam, powinny się odbywać a uty-ałem złośliwego dowcipu. Za-aaezycono rnnts kiedyż komple men tam w aferach politologicznych. że używam w rysunkach t POLITYK r swoistego publik stycznego karate, ogromnie ml to pochlebiło.
— Ta pańska złośliwość przejawiła się nawei w rysunku na łoMletnrs XXX-1eda POLITYKI.
— Zauważę, że ten mój komentarz do rzymskiej trzydziestki lubUeusTowet. która w końcówce rozkrusia gtą i pod-gn1w*. gra tym ostrzał. pdv sJ* go zestawi z rrtunklem no KXV-!ede. tak niby niedawnym Tam iednak typek. natrać fyyfelrzllwle na numer bal tfe ukłuć szpiczasta końcówka cyfrę V... A teraz także ln«*'*i pr* **?ło m! sportre-tować X!
— Jeet nsn autorem lluttracM do wielo książek, nanizanych przez Inncrh. C*Mcm — nie chre In wymienia* narwKk — o wariofrl taklel W«łM erduf* nańąkl# restmki. * nf* Jel łrV«t WW Ta%tn"*wlvn stępo takie Ucho wsniera pan swnfm talentem Jaką! mterno-
tę?
— Pan to powiedział. Rzecz
Cfnik. teśłl się zdarza, to rdzo rzadko bo na ocół staram de wtnóinraer.wać * autorami. których sobie cenie Kdarza *1e wsmkże I tak. *•-nte pióro, ale moMf, t*m',ł tam ponłsranv test dla mnie azcreeótnle franutacy. toteż chętni* dorzucam wtsmr ko* men ta tt- A zarazem gdr czytałem maszynopis, czułem niedosyt próbuję zatem rzecz j-zupełnlć. I znowu wyłazi belfer za swoimi Informacjom! t Weźmy znów rysunek t biurka przede mną. momy tu Medeę Ma ona swoi* chmurną, posępną twarz Jak każe mit 1 styl waz greckich, ale dodałem od siebie wizerunek Orderu Złotego Runa. bo przecież lei partner Jazon po nie lechal do Kolchidy. Chodzi ml ni o skrót myślowy, bo przecież takiego orderu w antyku nie było. natomiast po dzień dzisiejszy, po nowoźctność całą. mitologia trwa bezustannie, istnieją wśród nas. lest ważkim 'elementem współczesności, nic tylko w orderach,
— Moje pytania Jest dalszym ciągiem pytania, postawionego poprzednio, a tyczy pańskiej działalności w radio I telewizji. Ryl mianowicie ciao, Ut jakikolwiek się nastawiło program, kwadrans rolniczy, porady dla gospodyń domowych czy komentarz polityczny, słyszało się ciągle głos Szymona Kobylińskiego. Słowem, było pana wszędzie za dożo. Mogło to wypływać s dwu powodów: 1. — przepełnia pana inwencjo, 2. — redaktorzy Ple umiejąc wy-myileć nic sensownego, brali pana. gdyż wiedzieli, to pan tę Ich audycję uratuje. A może się mylę?
— Ma pan rację. Rwę się do gadania o wszystkim, fakt. bo to typową dla dawnego typu inteligenta o tzw. wszechstronnych zainteresowaniach, co potrafi zamęczyć słuchacza. A ponadto w Utode, Jeżeli Jaki! tępy rod aktorzyna z radia czy tv mówił, że ma temat przypuśćmy. „Groch « kapustą", to we mnie od razu wstępowało sto fascynujących skojarzeń! Zgadzałem się. bo w tym przecież mógł być I cały Tuwim ze swoim „Ctcer cum caule", a zarazem I Kostrzewi na spod Mszczonowa, wiejska kobieta tak gotująca groch i kapustą. Jak nikt na lwięcia — niebo w gębie! — 1 tym samym JeJ syn. a mój przyjaciel Jasio KostrzewU-exek. no I poooonJoU Jakie możni zrezygnować z czego* tak smakowitego. Jak groch x kapustą, czyi! ooezjs. socrealizm w literaturze, dramat nieczynnego twórcy, przedwojenna wie* z le) kulinariami 1 młodtleżą. długi łańcuch dalszych skojarzeń W efekcie Marek Groński napisał o mnie to. co cytowałem l miał rację, szydząc. A i telewizją skończyłem po 16 latach stałe) w niej obecności, leszcz# tylko czasem coś w radiu bąknę. No I wiek robi swoje, w maju m! stuka sześćdziesiątka
— Gratulacje i okarjl nadchodzącego Jubileusiu. Powrócę jednak de Intereu Jącego ranie tematu. Otóż w swojej książce „Tajemnice poestu Ma-tejkr pisze pen o symbolach, które rysował Matejko prsy o-kaził tej galerii władców. Fam, zdaje tlę podpatrzył tę metodę I takie ją stosuje w swoich pracach..
— Matejko Jozt Jednym s moich wielkich nauczycieli, bo cały Jego dorobek Jest wielką rozmową rodaków, o przeszłości dla przyszłości Ponieważ zaś używa impulsów wzrokowych. a nie dźwiękowych esy tekstowych, wobec tego musi w tych sygnałach zawrzeć Informacje. o która mu chodsBo. Więc Jeżeli chodzi mu o to. to powiedzmy. Ukt Zawiasa Cierny s Garbów* był typem późnośredniowiecznego Bońka. to znaczy sportowcem, występującym w barwach obcego klubu, ale zjawiającym słą do kadry narodowej w ważnych, prestiżowych meczach, to maczy sportowcem nie tyle z „Romy", ile i ekipy cesarza ZygmunU Luksemburctyka biorącym u-dzlsł w meczu pod Grunwaldem. to Matejko musiał to Jakoś zaznaczyć. Ko l zaznaczył, i ctchym, złośliwym dowcipem. dając temu wspaniałemu rycerzowi, tut obok csłego lasu bojowych, ostrych kop!!, kopię tępą. turniejową, zakończoną niegroźną koroneczką. Przyrząd sportowy z bezkrwawych zawodów, ae stadtonu--szranków.. Oto symbol 1 tym iamrm komentarz odautorski Matejki satyryczny skrót myślowy. A obok, proszę, takt* serio i t powagą ukazany Inny goić bitwy. Jan Ztlka z Troc-nowa, który. Jak by powiedział Wiech żadnej lir* nie wstawia, walczy potężnie I rrcfnle. sam narażony na zdradzieckie ciosy Jednym słowem ukttanle obok siebie tych dwu ludzi, którzy zjawili się tuUJ, acz nie musieli, bo obtj miel! co robić w dalekim żwiecie, zademonstrowanie dwu postaw psychologicznych jest właśnie ową Informacją. Jaką chciał Matejko pokazać środkami wizualnymi, symbolami, rekwizytami, gestem! f wyglądem tych posttd
— Fan też lo robi. Najlepszym przykładem są rysunki, które pan mi pokąsał I omówił.
— Oczywiście. 1 weźmy Jeszcze jeden przykład z tej książki Oto Estera. biblijne i-m!ą bohaterki, odmiana Imienia b>ginl Ast aro th, Astarte. Inaczej Afrodyta. Wenus, gwiazda zaranna. Czczono tę gwiazdę, od niej ntdnno tmię dziewczynie. Wobec czego daję gwiazdę nad Je) głową, a!c czynię U gwiazdą Syjonu. Dawidową. A poniżej mamy Jabłuszko, nadziane na drzewce chorągiewki, gdzie tą widoczne lwy Ju-dy, oparte o tablice dziesięciorga przykazań t Tory Skąd ta eaU symbolika? Proste dzięki staraniom biblijnej Estery m-stąpll triumf IzrAala. pognębienie wrogów, co święci \łę radosnymi obchodami Purim. kiedy dzieci noszą Ukie właśnie chorągiewki z owocami ma więc pan tu zbitkę znaków od epok: persko-bablloń-sklej po współczesność wyznaniową. ma nan mowę symboli.
— Są w Polsce dwa pisma, określane mianem ..satyryczne" ..SZPILKI" I łódzka ..KARUZELA". A pan, jeden s najdowcipniejszych ludzi w kraju woli drukować zupełnie gdzie Indzie). Dlaczego?
— Chętnie drukowałbym w
..KARUZELT" t ciągi** borę rozmach, te Już zar.it wyślę tam tyrykaturkl, ale — jak mawiał Buchmsn w „Panu Tadeuszu" — krótkość czasu stoi na zawadzie Jak Już mam garstkę rysunków, to oddaję le lokalnym kontrahentom. „POLITYCE- .KURIEROWI POLSK1 EMU" ..ZARZEWI U*.
„WIADOMOŚCIOM WĘDKARSKIMI A w „SZPILKACH”, cóż, tam Już inna sytuacja niż był u drzewiej Mógłbym niby tworzyć tandem s Potemkow-
Ry*. Szymon Kobyliński
sktm. Jak to obaj czynimy w ru pełnie innym pcrlodvfcu o komiczne! nazwie .Sam na mm ze sobą" serio. W Istocie ie*t to oiimo. energicznie i milo redagowane, db *n»riid*b1ÓA' krZTtówkowlezów. robtłslor^y Itp A i»v dw*| |ak nlłn.* *kl w kredzie l łobrre nam w takim duecie Mógłbym tedy tak samo w „SZPIT KACH". ale Jak się zamknęła ml epoka te lewlzyina. iatrzaar.ęła tię I szpilkowa
— Mówiąc o pismach satyrycznych nie Npoaćb ominąć* problemu rysunku uUyrjczn«*go w dniu Heż:ic>m. Co P n o tym «ądil?
— Sądzę po zUremu dobrz* o produkcji, a źle ł smutno o odbiorze. Rysunek laki praktycznie przestał być ludziom tak potrzebny, lak bywał przed kilkoma Jeszcze laty. jak „Bijące serce". Jak moje dwie rączki na stoliku Do 1#81 roku rysunek tatyryemy należał do codziennego wyposażeni* Intelektualnego czytelników. Bo my. producenci tego towaru ą-niimy t;ę polepszyli, ani pogorszyli. natomiast znikliśmy ze środka sceny. Przedtem nasze wystąpienia czy poszczę-gólne trafienia były. Jak to się mówi, na ustach wtzystkteh. teraz ledwie te są zauwstan*. choć nierar bywają mocne 1 soczyste. Nastąpiło Jakieś przewartościowanie tego środka porozumienia, co może umiałby zbadać, gdyby badał, iakil mądry socjolog: j i nie potraf4* wyjaśnić te) odmiany tłwlcr-dam tylko :»kt NI* jes»*-m< Już tak ludziom potrzebni, jak sześć 1 więcel lat temu
— Czyżby nsm było cor.r mniej do śmiechu?
— Kle tylko W lym rzeer Chociaż Istotnie, śmiech przechodzi w tak zwany z niemiecka ealąenbumor. czarny socjotechnicznie Sam Jeremi Przybori powiedział w wywiadzie te przeszła mu Jakoż o-chota do żartów I. zachowując proporcje moje lirty <ą także gorzkimi dowcipami, ale potrzeba odśmlanla nie znikła Takie np. kabarety m*ją swą wierną I uważna publiczność, łaknącą odtrutki śmiechem Może dziś teksty łatwiej «ję konsumuje n!t grafikę* Sam wiem po tobie, że dawno temu w ankietach oopuł^rnoścl wśród czytelników .pOMTY-K!” zajmowałem medalowa miejsca, a lerai hen. ktłkuna-sle. na końcu, z Marianem Turskim. Tnk tam wydrukowano
CsyUjąe ostatnio pańską nową kftfąikę. „Nonlusra* odniosłem tAicłe wrażenie, że chciałby pan być malarzem, ale nie wy*zto_
— Mówiąc szerzej: artystą Kle wyszło, ho prędko mi rę odechciało nastąpiło rydwróce-nte sytuaclL o jakiej mów>ł Picasso: ..Pngnąłem zostać malarzem. • rosiałem Picassem!" No. a Ja tym belfrem, publicystą. bo człowiek sprawdza się w tym, co mu najlepiej wychodzi. Artystów Jest przerażająco wielu, a publiczność im tlę wykrusza szybciej niż karykaturzystom Nikogo nie obchodzi, co oni tam potrafią • wyczyniają z warsztatem, wiec też pomnażać Ich armię nie byłoby specjalną frajdą Ja zanadto lubśę tycia, starcia, naukę. ludzi, aby być eremitą, puatełnikiem witane] pracowni. Wolę być wewnątrz „zielonego drzewa żyda", popełniając laki# liczne błędy, odnosząc rozmaita triumfy, uczestnicząc.
— W Lodzi byt* parę lat Uran wystawa rysunków Andrzeja Mleczki. Pamiętam, śo było na nią trudno aic dostać. A gdyby tak nnrąddó wystawę rysunków Szymona Kobylińskiego?
— Prozrę pana. obaj x Mlecz ką Jesteśmy pochodzenia Jać-wleAlego. Jesteśmy Jadżwln-gaml Jak wykazali archeologicznie państwo Jatkanitowie którzy stwierdzili naukowym trybem, te rody takie Jak Mleczków. Kobylińskich ! innych. to ocalałe resztki Jaćwie-źy. Bo wyście naj. wy Polacy wespół z Krzyżakami, strasznie bUl aż musieliśmy uciekać ku Księstwu Mazowieckiemu 1 na Podlasie. Tytko że ród Mlecr-ków. to Unia niejako książęca, a la. ha!, jestem jedynie starym. szeregowym Jadźwinc enr n!e arystokratą, więc na lego wystawie musi być więcej ludzi.^ Zresztą, choć nie mamv Już dawnego wzięcia w prasie, to co tyczy wystaw nie Jest źle. Zwlztzcz* przy kolejnych ekspozycjach w Muzeum Karykatury. Kozia U. polecam I to obojętne. Jaki Jeat temat. Szef Eryk Ltpińskl, oan1 Tuora, pan Koźblel ma i tam coraz to !nne dobre pomysły: ostatnio nastąpiło gremlMno rdemasko-wanl# nas wszystkich Wtńrzyś-my swego czasu męczyti biednego Trumana 1 chwalił* okres błędów 1 wyoaezcń VY\T!.-gn!ę* to ku :budowaniu narodu ni-s^e crrcchy mlooolci t bardzo dobrze To samo / wystawa pla-
k*tu w Wilanowie zawsre tam pełno Jtk; lesi wszakże wspólny m'*mnw«iv r*!yry t ptaka-lu> Oióf «e*t a mla nwir»a treść. W łaktejs treściwej oprawie om ntastyk ‘satyryk lub nlak iclstfi chwycili ocdzel do ręki Kle dla cyzelowania samego wincotu. ale w o-kreśłnnym celu, dla czegoś Czy Mleczko, czy Świerży "baj „wykonują usług’ dla ludności", toteż ludność ich szanuje * odwiedza. *;atom1a«t w licytacji samych farb. bod »J wlriu*rer-sklch. wystarczy zobaczyć dwie. trzr wystawy, a |ut czwarta T.wal ntfda z nóg. Takie Jest życie
— Przed laty w te’ewlxjt miał pan twoje audycje o m»-|jr«twlc Były to dobrr lekcje nie tylko dla lalkós*. Ct tby tem «t rosiał wyczerpany?
— I tak. I nie. Ja miałem również lekcje dosłowne, w programie szkolnym, rano. dla II 1 Itl klasy szkól podstawowych Podawałam tam nieletnim elementarne wiadomości o fundamentach plastyki, o ABC rysunku I malarstwa czy rzeźbę 1 ku swemu przer .żenili dowiedziałem t*ę w Ministerstwie Oświaty te to Jest pilnie oglądane przez studentów Akademii Sztuk Pięknych Powód prosty, niestety: to iuź s!e zaczęło w moich studenckich latach na ASP kied* zaczęto kłaść większy nacisk na pod-bechtywanie do artyzmu, niż na uczenie zswodu Jest to więc antagonlTm m'cdzy skrzydlatym twórca, co lak w „Driadach" — „nie dotyka ziemi n! rawr\ a swoistym, lak l«eon«rdo, Ru-bens ery Wyspiański rzemieślnikiem sztuk!, spełnlają-cym oczek!.vanla ogółu, właśnie w drJcdtinle intelektualnej rozmowy n problemach życia.
■ nie olanety
— Jest pan propagatorem I znawca naszej hNterlj, w>dał pan njiwct ksl źke .Szymona Kob>llńsklr«o gawędy o broni I mundurze" Skąd to talu-terc-nwanlo .Kurat mllluriaml I to na przestrzeni dziejów?
— Cóż. polskie pamiątki na-rodo^T, to głównie pamiątki walk I leszcze >cdno* ks^żka kończy się aa sirrześnlu t&3ż, bo 1*> ktoś słusznie t:uwaiv\ d« Wr/rśnta \e$i historia, a daln Już pollinlogia A ln»e-rc«ule mnie fo dlatego, że zawsze tak było — oczywiście: ntesietyl - Iż wszystko, co r.ę zwarło w militariach, stanowiło wynik najlr.tensyumtełne)
myśli, nie tylko technicznej. •-Je też ma temu tyczne), chemiczne). zdobniczej, socjotechnicznej. ergnmetrycznej. Ot, ■nv zbroję: to niesłychanie skomplikowane I genialnie roa-wią*ąne zadanie z ergometril, a nrry okazji estetyki, psychologii I metalurgii. Słowem olbrzymia masa wytężonych, twórczych tntencjl zbiegała się w militariach, st d broń każde] epoki daje esencję ówczesnego Intelektu, kultury, cywilizacji. Impond^rabtlfów. wierzeń czego tara Jeszcze. 2oł-nlerz był zawsze ekstraktem kreślonej mentalności. Ukl rzymski legionista, niosący swój metalowy sztandar z literami SPOR (Senatui Populusque Romania) był też symbolem polityki I ustroju Świat tnitont w mleczu 1 tarczy Stąd moje zainteresowanie tyra, sumującym at tyle. tematem
— PańskW hobby?
— Siedzieć przy biurku I tyć. Hobby nie mam. bo hobby to rzecz nieprzydatna w życiu zawodowym A mnie wszystko. z relaksem łącmte przydaje «lę w belferskim dorobku. przy koletnycb wykładach.
— Na fakońeienU chrUlbrm
dokonnć pewnego ek*pervme«-tu. C»y zeodtl ^fe Pan na moje dwa pytania odpowU4Heń rysunkjimi* ^lerw«ze* jak pan widzi eleble? — Drugie: bh
pna wid/# zawistni koledzy?
— Nie ma powodu do zawiści. każdy Jest panem n* włg. 5nyra poletku l nie włazimy tobie w *Łkedę. A Jak mnie widza koledzy, niech ukażą ♦-wentuatnle Ich rysunki; Chodorowski pokazał mnie rat dobrodusznie lako stonogę z rozmaitymi narzędziami w łapach. .Tak zaś wtdrę samego sieb'e? Prosre o?/> •Ms*oportret.
— Dilękuję panu ra rozmo-'^ę 1 rysunek.
Rozmawiał:
EUGENIUSZ
IWANICKI
S ODGŁOSY
NR 16 (1516), XXX, 18 KWIETNIA 1987 R