egzaminów. Z egzaminu do dziś pamiętam wspaniały zapach kwitnących lip, kiedy spałem w internacie męskim.
Mile wspominam pierwsze zetknięcie się z. profesorami. Znaczna ich część to ludzie młodzi, tworzący przyjemny klimat i miłą atmosferę. Moim wychowawcą był profesor Feliks Gospodarczyk. Mieliśmy w nim pełne wsparcie moralne. Uczył nas zoologii i z tej racji nazywano go "Pantofelek". Biologię, warzywnictwo i ochronę roślin wykładała profesor Maria Pietruska - uosobienie matczynych cech. Ogólną uprawę roślin wykładał profesor Tadeusz Gaj, który pozyskiwał sympatię młodzieży swoją pedanterią i erudycją. Szczegółowej uprawy roślin uczył profesor Kłoda - pamiętam jak podpadłem za popisywanie się wiadomościami z podręcznika pod redakcją Akuszkina. Uosobieniem ojcowskich cech był profesor Sctmajer, który uczył nas miernictwa i w pewnych latach matematyki. Organizacji przedsiębiorstw rolnych uczył nas profesor Boliński, który dużo przekazywał nam własnych praktycznych doświadczeń. Języka polskiego uczyła nas profesor Aschcn-brenner. Lekcje prowadziła ciekawie, często pisaliśmy wypracowania. Przed maturą poświęciła nam sporo własnego czasu. Mechanizacji rolnictwa uczył nas profesor Sokół, który wkładał dużo serca, by przybliżyć nam "maszyny i narzędzia rolnicze". Najwięcej problemów miał z naszymi koleżankami, do których techniczny język nic trafiał. Hodowlę zwierząt wykładał profesor Chojnacki. Lekcje prowadził ciekawie i był bardzo wymagający. Wiele czasu spędzał z nami w czasie wolnym, przygotowując pomoce naukowe. Historii uczyła nas pani profesor Grabska, a jej mąż Józef Grabski był kierownikiem internatu i uczył przysposobienia obronnego. Przebywał z nami wiele czasu podczas nauki własnej oraz w internacie. Posiadał duże dośw iadczenie życiowe i przekazywał nam cenne wskazówki na przyszłość.
A teraz parę zdań o organizacji życia w szkole.
Nauka rozpoczynała się apelem, w którym uczestniczyli najczęściej wszyscy nauczyciele, a następnie rozchodziliśmy się do sal wykładowych. Ja w pierwszym roku uczyłem się w oddalonej sali, przy dawnych stajniach (zwana była "Kamczatką"). Warunki były trudne, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Nauka trwała do obiadu, a następnie, gdy nie było zająć praktycznych. był czas wolny - około 3 godziny. Nauka własna była obowiązkowa, odbywała się w klasach lekcyjnych. Na uwagę zasługuje duży upór i chęć uzyskiwania dobrych wyników w nauce. Bodźce były co najmniej dwa: uciekać do pracy z przeludnionej wsi, co gwarantowało ukończenie szkoły oraz otrzymanie stypendium. Pełne stypendium pokrywało całość kosztów utrzymania w internacie. Dla najlepszych były stypendia premiowe - uczeń otrzymywał na własne wydatki 25 zł. Oprócz stypendiów pieniężnych były stosowane nagrody rzeczowe. W celu pomocy słabszym szeroko o rga niżowa-
- 101 -