Janina Kościów
Z moją pracą w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej wiąże się ciekawy okres organizacji sieci bibliotek szpitalnych i wprowadzanie do wypożyczeń w tych bibliotekach elementów biblioterapii. 4 stycznia 1974 roku ukazało się zarządzenie Ministra Kultury i Sztuki oraz Ministerstwa Zdrowia w sprawie obsługi bibliotecznej w zakładach opieki zdrowotnej zamkniętej i domach pomocy społecznej. Biblioteki publiczne miały zatem obowiązek prowadzenia bibliotek szpitalnych na swoim terenie. Byłam wówczas kierownikiem działu udostępniania i z racji mojej funkcji rozpoczęłam organizowanie bibliotek. Niebawem Opole, jako jedno z nielicznych miast wojewódzkich, miało pełną sieć bibliotek szpitalnych. W każdym szpitalu, oprócz dziecięcego, który miał własny duży księgozbiór, powstała albo filia biblioteczna, albo przynajmniej punkt biblioteczny, udostępniający książki chorym.
Pierwszy taki punkt w Opolu zorganizowała w 1965 roku w szpitalu wojewódzkim przy ul. Katowickiej wicedyrektor WiMBP pani Halina Gąszczyńska. Następny powstał w szpitalu chorób wewnętrznych przy ówczesnym placu Armii Czerwonej. Przychylnie odniósł się do mojej prośby wprowadzenia książki na sale szpitalne ordynator dr Jan Urbańczyk, wielki humanista, uczeń prof. Juliana Aleksandrowicza z Krakowa. Miejsca w szpitalu nie było, więc bibliotekę umieściliśmy w szafach ściennych, oddzielonych od przejścia ladą. Powodzenie miała duże, obsługiwali ją pracownicy zatrudnieni na 1/2 etatu. Po latach doczekaliśmy się oddzielnego lokalu.
Bibliotekarz w szpitalu miał obowiązek dostarczania książki choremu bezpośrednio do łóżka. Przy ciasnocie sal, braku intymności, lektura książki dawała pacjentom możliwość choć chwilowo oderwać się od szpitalnej rzeczywistości. W 1973 roku powstała następna filia w wojewódzkim szpitalu neuropsychiatrycznym przy ul. Wodociągowej, która nieprzerwanie funkcjonuje do dzisiaj. Bardzo dobrze pracowała filia w szpitalu ginekologiczno-położniczym, z własnym lokalem i telefonem. Obok biblioteki była sala konferencyjna, gdzie przygotowywałam m. in. koncerty z udziałem uczniów szkoły muzycznej (wymagało to trochę zachodu, bo trzeba było załatwić samochód do przewozu instrumentów). Organizowane imprezy przerywały monotonię szpitalnego życia. Uczestniczyli w nich także lekarze i pielęgniarki. Przewinęło się tam grono wybitnych dziennikarzy m. in. z Polityki i pisarzy przyjeżdżających do WiMBP na spotkania autorskie. Placówką kierowała ówczesna przełożona pielęgniarek pani Wala Rogulowa, ciesząca się w szpitalu ogromnym autorytetem.
W latach 70. sale szpitalne były malowane na biało, czyniąc wrażenie ste-rylności i monotonii. Wypożyczałam więc obrazy od plastyków nieprofesjonalnych i wieszałam w holu lub na korytarzach. Obrazy wisiały 2-3 miesiące, po czym je zmieniałam. W okolicy 6 grudnia przygotowywałam świąteczne paczki dla małych pacjentów ze szpitala neuropsychiatrycznego i wojewódzkiego. Sw. Mikołajem
41