wiedza o karmie






Strona ramki







Wiedza o
karmie
 
Leszek Żądło
 
Informacje  o  karmie 
(przyczynowości naszego życia) zaczęły  przenikać  do Europy za pośrednictwem
ludzi, którzy wychowali się w Indiach. Na początku pobierali oni nauki  nie  u
guru, ale u swoich nianiek. Na guru przyszła kolej znacznie  później, ale nikt
nie jest w stanie zagwarantować, że owi  guru  opowiadali  o  karmie  to,  co 
wiedzieli  z własnych doświadczeń,  czy też z opowiadań swoich niań. A  te
trudno podejrzewać o medytacyjnie rozszerzony stan świadomości. To dlatego
Europejczycy wyobrażają sobie karmę jako Los, Przeznaczenie, czy wręcz Fatum!.

Powierzchowne rozumienie  idei 
przejmowanych  ze  Wschodu (w tym prawa karmy) stwarza coraz poważniejsze
problemy społeczne. Myślę, że niemała w tym zasługa pism ezoterycznych, które
raczej unikają głębszego potraktowania  tego tematu idąc na łatwiznę i
prezentując różne  koncepcje  rodem  nieomalże  nie  z  tej  Ziemi, czy  zwykłą
"karma - colę". A każda powierzchowność powoduje tylko zamieszanie i kłopoty.

Cały  błąd w dyskusji na temat
prawa karmy i reinkarnacji polega na  tym,  że  w  próbach udzielenia odpowiedzi
pomija ona to, co najistotniejsze.   Otóż   nie  da  się  pojąć  prawa 
karmy  bez świadomości   reinkarnacji,   bez  odwoływania  się  do  pamięci
poprzednich wcieleń.
Ach,  gdyby  tylko  chcieć
naprawdę,  to wszystko jest możliwe.... Przecież jest   na   naszym  rynku 
mnóstwo  książek  o  wspomnieniach  z poprzednich wcieleń, o terapiach
reinkarnacyjnych. Wystarczyłoby je  przeczytać,  żeby  wyrobić  sobie  jakąś 
względnie sensowną opinię   na   ten  temat,  żeby  przestać  stwarzać 
nieziemskie koncepcje. Oczywiście, że osoby bardziej zainteresowane mogą się
nawet  poddać  osobiście regresji i przekonać się, jak to jest z tym
prawem karmy w ich przypadku.
Powierzchownie   rozumując 
ludzie  nie  obserwują  siebie,  nie wyciągają  właściwych  wniosków  ze  swych 
doświadczeń. Mogliby takie  wnioski  wyciągać,  gdyby  zaczęli medytować,
gdyż dzięki medytacji  staliby  się bardziej świadomi siebie i motywów swego
działania.
Oczywiście,  że  nie  każda 
medytacja  prowadzi  do rozwinięcia samoświadomości  czy  świadomości karmy i
jej działania. Musi to być medytacja z zadanym odpowiednim tematem.
I co wynika z takich medytacji?

A to, że mogłem być swoim
dziadkiem i mogę być też swoim wnukiem itd.  Ale mogę też urodzić się poza moją
dotychczasową rodziną. To  jednak  tylko  powierzchowne  zjawisko  i nie widać w
tym następstwie wydarzeń ani przyczyn ani skutków. Przede wszystkim, nie 
jestem  z  nimi  tożsamy. Pomimo kontynuacji pewnych cech i względnej 
ciągłości  karmy,  jestem  jednak kim innym, niż oni.
To Katarowie i Albigensi
wyobrażali sobie, że człowiek rodzi się co jakiś czas z tymi samymi cechami, że
jest kontynuacją siebie z poprzedniego życia. Ale ta koncepcja nosi nazwę
transmiigracji duszy i nie ma nic wspólnego z prawem karmy i reinkarnacją!
Przyczynami  i  skutkami 
karmicznymi  są intencje (nastawienia, oczekiwania,   pragnienia,  pożądania). 
To  dzięki  nim  możemy inkarnować  się  w  tych  samych  rodzinach, w
towarzystwie tych samych  ludzi,  albo  też  w  zupełnie  innych rodzinach i
wśród ludzi,  których  chcemy  doświadczyć. Oni mogą być nam znani lub nieznani.

Zazwyczaj nie tak tłumaczy się
karmę i związaną z nią przyczynowość. Ale należy wziąć pod uwagę to,  że każdy
tłumaczy tak, jak sam rozumie. A cóż może rozumieć człowiek,   który  nie  jest 
świadomy  ani  siebie,  ani  swych poprzednich wcieleń? Zamiast rozumieć,
stwarza sobie teoretyczne założenia, które z rzeczywistością nie muszą mieć nic
wspólnego.
Jeżeli  karma  zależy  od 
naszych  nastawień, to zmieniając je, możemy  zmieniać  karmę.  To 
twierdzenie  wydaje  się  zupełnie bezsensowne większości adeptów duchowych
praktyk, ale tylko tym, którzy  nie  mają  pamięci  poprzednich  wcieleń  i nie
wierzą w twórczą moc umysłu.
Ludzie,  którzy  coś  tam 
słyszeli  o karmie, a są świadkami  cudzego  nieszczęścia,  często mówią: to
jego karma i umywają ręce. W Indiach nazywa się to postawą nieingerencji w
cudzą karmę i w cudze sprawy.
Jeżeli  jeden  człowiek  bije 
drugiego, to rzeczywiście daje mu wypłatę  karmiczną.  Ale... nie zdaje sobie
sprawy z faktu, że w tym  momencie sam stwarza sobie złą karmę, nawet
jeśli występuje w  roli  obrońcy sprawiedliwości. Na tę refleksję nie pozwala mu
zaślepienie  związane  z  zaangażowaniem  w proces, w działanie.
Oczywiście, są i wyjątki, kiedy
to bijąc kogoś można uczynić coś dobrego  - na przykład doprowadzić go do
opamiętania. Ale to już "wyższa   szkoła  jazdy",  a  coś  takiego  mogą 
uczynić  tylko zaawansowani  w  rozwoju  adepci  sztuk  walki,  którzy potrafią
obezwładnić agresywnego typa nie wyrządzając mu krzywdy.
Czy  człowiek, który nie jest
zaawansowanym adeptem sztuk walki, ma   pozostać  bierny  wobec  sytuacji,  w 
której  wydarza  się nieszczęście?
Nic  podobnego.  Ale przede
wszystkim nie powinien się dać sprowokować czy wciągnąć w cudzy konflikt.
Co mu więc pozostaje? Biernie
się przyglądać?
A po co ma się przyglądać
cudzemu cierpieniu? Zamiast tego może  odwołać  się  do modlitwy o
ochronę lub o uzdrowienie  cierpiącego,  albo spróbować twórczej wizualizacji.
Może  się  też zaangażować na planie fizycznym, ale powinien to czynić tylko 
wówczas, gdy w odpowiedzi na modlitwę pojawia się u niego taki  impuls. 
Najczęściej  jednak  po takiej modlitwie zachodzi nieoczekiwana, nieprzewidziana
zmiana sytuacji.
A gdyby tego nie zrobił, gdyby
udawał obojętność?
Z udawania nie wynika nic
dobrego. Prawdopodobnie  w tym momencie zacznie stwarzać sobie złą karmę czując 
się winny i lękając się, że w podobnej sytuacji też nikt mu  nie  pomoże.  A  to
już jest konkretne oczekiwanie, które po jakimś  czasie  może  się  spełnić.
Może, jeśli ten człowiek nie zmieni nastawienia.
Chciałbym   teraz  dać 
przykład,  jak  funkcjonują  impulsy  do działania, sprowokowane modlitwą.
1.  Kilka lat temu Nieznany
Świat ogłosił, że wypłaci nagrodę za znalezienie sprawców spalenia  willi  p. 
Połoneckiego  (wybitnego uzdrowiciela). Zapytałem wówczas w medytacji, co
mógłbym zrobić?
Odpowiedź  była  taka:  On 
nie  chce,  żeby  przestępcy zostali odnalezieni  i  ukarani.  Po  co  więc 
wyznaczać nagrodę za ich wykrycie?
2.  Słysząc  o perypetiach
ludzi w związku z powodzią zapytałem, co można dla nich uczynić? (wiem,
że potencjalnie było można!)
W  odpowiedzi  przyszła  myśl: 
nic,  bo ciąży nad nimi straszna klątwa. Sami siebie przeklęli.
Powie ktoś, że mi się całkiem
pomieszało, albo że to dowód mojej bezradności w obliczu klęski.
Ale czy JA mogę uruchomić pomoc
tam, gdzie Bóg nie może?
Nawiasem  mówiąc,  moim 
znajomym  z Wrocławia, którzy rozwijają pozytywne nastawienie, nic złego się nie
stało (a jest ich wielu i mieszkają w różnych dzielnicach)! Kilka osób straciło
tylko stare meble, które zagracały im piwnice.
3. Po uzdrawiającej
wizualizacji młodemu człowiekowi przyszło do głowy, żeby mocno pociągnąć kolegę
za palec. Zaufał temu, co zalecałem i poddał się impulsowi. Okazało się, że w
ten sposób nastawił palec zwichnięty wiele lat temu.
Karma nie wynika z uczynków
(z samego faktu angażowania się bądź  nieangażowania  w różne sytuacje).
Karmiczne przyczyny są skutkiem motywów, jakimi  się  kierujemy.  To może się
wydawać dość skomplikowane, ale  w  momencie,  kiedy  zostaje  uświadomione, 
cała  trudność pojmowania tych zasad znika.
Spróbujmy odwołać się do
przykładu: Matka Terasa udzielała pomocy biednym i umierającym (tak naprawdę je
pomoc ograniczała się do umożliwienia godnej śmierci zgodnie z katolickimi
wyobrażeniami!). Po jej śmierci tysiące ludzi oddało jej hołd i okazało
wdzięczność. Zgodnie z wyobrażeniami o działaniu prawa karmy osoba czyniąca tak
wiele dobra, powinna się odrodzić w bogatej rodzinie i prowadzić szczęśliwe
życie jako piękna kobieta. Kiedy jednak przyjrzymy się myślokształtowi
związanemu z kolejnym jej wcieleniem, zobaczymy, że ma zupełnie inne intencje:
koślawe, kalekie ciało.
Jako uzupełnienie do tego
szokującego odkrycia warto dodać przykład Księżnej Diany, która umarła nieco
później owiana aurą skandalu. Tymczasem jej pogrzeb okazał się manifestacją
wdzięczności i uznania na znacznie większą skalę, niż pogrzeb Matki Teresy. W
kolejnym wcieleniu najprawdopodobniej jej ciało będzie piękniejsze, choć majątek
może mniejszy.
Na czym polega ta karmiczna
układanka?
Uznanie czy wdzięczność
publiczności oczywiście nie są dowodami na dobrą karmę.
Obserwując zdarzenia zachodzące
wokół nas, możemy wnioskować o naszej karmie.  Wnioski te są jednak mało
precyzyjne, gdyż patrząc poprzez pryzmat wiedzy i oczekiwań, nie zauważamy tego,
co ukryte, czyli intencji. Najczęściej chcielibyśmy też widzieć, że mamy lepsze
intencje od tych, które naprawdę tkwią w podświadomości. Aby się w tym
zorientować, przydaje się zdolność jasnowidzenia zalążków swej karmy i obciążeń
karmicznych.
Jedno  jest  pewne:  skutek 
nie  może  poprzedzać  przyczyny. A szkoda, bo tak miło się gawędzi o
wszechświatach równoległych, o pętlach czasowych itp.
Nie  da  się wydrukować
książki, zanim ona zostanie napisana. No tak,  ale  da  się  ją przeczytać przed
napisaniem!
Pewnego razu podeszła  do 
Beaty  Augustynowicz  i  do mnie pewna pani, która powiedziała:   "kochani,  
chcę   przeczytać   waszą   książkę  o samouzdrawianiu".  Odparliśmy,  że 
nie ma takiej książki, nawet w planach.  A  ona: to ją napiszecie. I
rzeczywiście, za pół roku książka została wydana. Czy to nie najlepszy dowód na
pętle czasowe lub pamięć przyszłości?
Ten  "dowód"  okazuje  się 
zupełną  fikcją, kiedy zdajemy sobie sprawę  z  faktu,  że  przyczyny  naszych 
działań  mogą tkwić w dalekiej  przeszłości.  Ba,  zdarza  się, że teraz
realizujemy coś, co zaplanowaliśmy tysiące  lat  temu!  I  właśnie na tym
polega fenomen  jasnowidzenia przyszłości, że potrafimy rozpoznać nasze
tendencje karmiczne (zalążki dojrzewającej karmy). Oczywiście, zwykle tak ich
nie nazywamy.
Proszę  więc  sobie  wyobrazić 
moje  wielkie  zdziwienie, kiedy przypomniałem sobie, jak wiele wcieleń temu
wizualizowałem sobie raj, w którym będę żył błogo i beztrosko z moim haremem.
Ten raj wyglądał jak jedno z osiedli miasta Tychy. Tylko funkcje budowli miały 
być inne.  Myślę,  że  architekci,  którzy  to zaprojektowali, mogli zrealizować
naszą wspólną starą wizję.
Chcę  uprzedzić  wątpliwości  i
dociekliwe pytania: wyraźnie mam świadomość,  że  wtedy wizualizowałem sobie
takie budowle, a nie przebywałem  w ich otoczeniu. W tej wizualizacji
towarzyszyła mi grupa kobiet, których inkarnacje obecnie mieszkają w Tychach.

No  cóż, powie ktoś, że nie mam
żadnych dowodów empirycznych na potwierdzenie moich twierdzeń, że to mogą być
tylko halucynacje.
Przyznaję, że nie da się
zaobrączkować ducha człowieka, który ma się  inkarnować.  Jednak  duża  ilość 
ludzi doznaje uwolnienia, kiedy   przypomina   sobie   niekorzystne   decyzje  
podjęte  w poprzednich wcieleniach. To nawet statystycznie zbyt duża ilość,
by ją ignorować.
Kilkanaście  lat  temu
spotkałem Zbigniewa Zbiegieni (radiesteci "starej  daty"  doskonale  Go 
pamiętają). Rozmawialiśmy długo o różnych dziwnych rzeczach, o których dużo się
naczytałem. Czasem się z nim nie  zgadzałem. Wydawało mi się, że musi być
inaczej, niż  on  twierdził.  Wówczas  usłyszałem  od  niego słowa, które
zapadły  mi  głęboko  do  umysłu:  bardzo  dużo pan wie, ale nie
praktykuje. To potencjalnie niebezpieczne.
Myślę,  że  to  najcenniejszy
skarb, którym mogę podzielić się z wszystkimi teoretykami reinkarnacji i
ezoteryki.
Dorównuje mu inny skarb -
wiedza o tym, że karmę można zmieniać w sposób świadomy i zamierzony. A to
znaczy, że nie jesteśmy niewolnikami, tylko panami swego losu!
To wszystko można by traktować
jako słowa. Słowa jednak nigdy nie wyrażą tego, co można osiągnąć dzięki
właściwej praktyce.
 



Friko.pl - Darmowe serwery WWWFriko_stopka.style.display = 'none';

Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MOduł III nauka i wiedza
Zarządzanie Wiedzą2 Ogólne zasady oceny zgodności maszyn
wiedza i
wiedza i praktyka nowa ustawa
wroclaw metody oddz psychologicznych wiedza spoleczna reprez
wiedza o tańcu poziom rozszerzony

więcej podobnych podstron