Z ŻYCIA BIBLIOTEK 109
skonfiskowanych bibliotek prywatnych, zamykanych instytucyj i czytelń żydowskich. Również osoby prywatne, w obawie przed aresztowaniem i konfiskatą swych dóbr, deponowały swe księgozbiory w Bibliotece Narodowej. Wszystkie te w setki tysięcy książek idące zwały bez spisów i bez pląnu weszły do Bibliotfeki Narodowej jako zbiory zabezpieczone w niezbyt jasno określonym stanie prawnym: częściowo jako depozyty, częściowo jako dary.
A oprócz tych oficjalnych wpływów i odpływów miały miejsce przez pięć lat okupacji również i nieoficjalne, bardziej lub mniej uzasadnione. rekwizycje, konfiskaty i «pożyczki» książek Biblioteki Narodowej. Ze strony zaś polskiego personelu bibliotecznego dochodziło nadto tajne wypożyczanie książek profesorom i studentom, gromadzenie literatury konspiracyjnej bez ewidencji i rozrzucenie jej dla niepoznaki po różnych schowkach i kątach, pomiędzy książkami, pismami i broszurami.
Ten stan chaosu i dezorganizacji zbiorów Biblioteki Narodowej pogłębił się w czasie powstania warszawskiego. Gmach Biblioteki Krasińskich na Okólniku został zburzony, a po kapitulacji AK doszczętnie wypalony. Spłonęły w nim wszystkie nasze bezcenne zbiory specjalne. Ocalał jedynie dział druków nowych w gmachu na Rakowieckiej. Ale i ten uległ dalszemu przetrzebieniu i rozbiciu. W wykonaniu warunków kapitulacyjnych z inicjatywy grupy bibliotekarzy polskich, chcących ratować zbiory przed grożącym pożarem (miarodajne czynniki niemieckie zapewniały bowiem, że wszystkie zbiory pozostałe w Warszawie ulegną spaleniu) rozpoczęto w listopadzie 1944 r. akcję ewakuowania cenniejszych książek, katalogów i inwentarzy. Akcja ta prowadzona w strasznych warunkach, bez planu i składu, z jedyną myślą, aby jak najwięcej złapać i uratować, doprowadziła do całkowitej dezorganizacji druków Biblioteki Narodowej. Wybierano <-na oko- co cenniejsze wydawnictwa, a to, czego upchać nie zdołano, zwalano byle gdzie, w przeświadczeniu, że co pozostanie w gmachu, ulegnie spaleniu.
Na domiar wszystkiego w gmachu kwaterowało wojsko, które z Biblioteki zrobiło sobie koszary i domyśleć się nietrudno, z jakim pietyzmem odnosiło się zarówno do wszystkich urządzeń jak i do książek. Nawiasem dodać trżeba, że właśnie ta obecność wojska uchroniła Bibliotekę od spalenia. Kwaterowało ono do ostatniej chwili, a gdy otrzymało nagły rozkaz opuszczenia gmachu, nie było czasu na podpalenie
Po tych wszystkich zawiłych i skomplikowanych przejściach powstał w Bibliotece Narodowej trudny do opisania chaos. Gmach przy ul. Rakowieckiej przedstawiał w lutym 1945 r. widok wprost niesamowity: brak szyb i ram okiennych, przeciekający dach, zamokłe podłogi z zerwanymi posadzkami, na górnych piętrach kapiący deszcz i śnieg, hulający w salach wiatr, wszędzie śmietnik, brud i gruz, po-