154 J. JURCZAK, J. KIJEŃSKI, J J. ZIÓŁKOWSKI
dy dostępu do publikowania, ale także wprowadzając do swych rad redakcyjnych uczonych spoza Ameryki.
Druga ważna do dostrzeżenia na rynku wydawniczym tendencja, to przesunięcie akcentów z czasopism ogólnochemicznych na specjalistyczne periodyki poświęcone ważnym i dynamicznie rozwijającym się gałęziom chemii.
Trzecim wyznacznikem analizowanych zmian jest proces „elektronizacji” już istniejących czasopism oraz powstawanie nowych, w pełni elektronicznych tytułów takich jak europejskie „Molecules”, amerykańskie „Arkivoc” czy środkowoeuropejskie (regionalne lecz ponadnarodowe) „Central European Journal ofChemistry”. Problem pierwszy, związany z czasopismami ukazującymi się w formie tradycyjnej (papierowej), polega na pełnej elektronizacji procesu przesyłania materiału do publikacji, opracowania redakcyjnego i korespondencji z autorami. Natomiast problem drugi dotyczy nowych, w pełni elektronicznych czasopism, które czy nam się to podoba czy nie, będą rezultatem zachodzącej transformacji.
Zastanówmy się więc jak w zaistniałej, i co ważniejsze wysoce dynamicznej, sytuacji powinno działać polskie środowisko chemiczne, będące zresztą od niedawna pełnoprawnym uczestnikiem europejskiej rodziny naukowej. Pogłębiona diagnoza możliwa będzie po bardziej wszechstronnej analizie i wnikliwszej dyskusji środowiskowej. Z dzisiejszej perspektywy wydająsię ważne cztery zagadnienia, które chemicy polscy powinni dostrzec i podjąć próby ich rozwiązania.
Pierwsze to rozważenie wejścia do istniejących już europejskich struktur chemicznego czasopiśmiennictwa podstawowego, związanych z ruchem towarzystw naukowych. Decyzja w tej sprawie powinna być wypracowana przez Polskie Towarzystwo Chemiczne.
Problem drugi wiąże się z koniecznościąpodjęcia polskich (być może regionalnych) inicjatyw dotyczących powstania specjalistycznych czasopism o zasięgu przynajmniej europejskim. Inicjatywy takie mogą mieć szanse powodzenia jedynie w przypadkach, gdy wypływają one od chemików reprezentujących gałęzie wiedzy uprawiane w Polsce na bardzo wysokim, światowym poziomie.
Trzecie zagadnienie jest ściśle związane z poprzednim i dotyczy „ściągania” kapitału międzynarodowego (środków unijnych) umożliwiającego realizację uzasadnionych merytoiycznie inicjatyw. W zakres ten wchodzi również promowanie na rynku polskim inicjatyw komercyjnych, pod jednym wszelako warunkiem, że dotyczą one zagadnień o wysokim poziomie merytorycznym, zweryfikowanym przez środowisko naukowe.
I wreszcie problem będący warunkiem sine qua non: powodzenie każdego z przedstawionych wyżej możliwych przedsięwzięć, a mianowicie wprowadzenie, po konsultacji ze środowiskiem, czytelnych zasad finansowania wydawnictw centralnych (Ministerstwo Nauki i Informatyzacji) oraz lokalnych (Samorządy!?).
Po tej krótkiej i nie pretendującej do ogólności analizie, wydaje się, że sprawa polskiego czasopiśmiennictwa wymaga szybkiego i kompetentnego potraktowania zarówno przez środowisko naukowe jak i przez władze odpowiedzialne za rozwój nauki w Polsce. Byłoby to wprawdzie drobną lecz ważną cegiełką w procesie po-