NUMER 252
STRONA 7
Mistrzowie na parkiecie
Wprawdzie mamy jeszcze ostatnią państwową firmę organizującą imprezy estradowe (Estrada Świętokrzyska), ale obok niej działa w Kielcach jeszcze 15 konkurencyjnych firm, („Artos", „Eu-ro-Top", „Kama”, „Ewa K", „Art-Hild", MCK, MOK, Estrada Kielecka i inne). Natłok tego ro-dzaju imprez mamy tak wielki, źe są dni, w których w Kielcach odby-wają się jednocześnie aż trzy duże imprezy. Konkurencja jest więc ogromna, ale dzięki temu mieszkańcy Kielc mają w czym wybierać. I wybierąją.
W czym gustują kiclczanie? Jeśli idzie o rock, to młodzież jest niezawodna. Dobrze „sprzedały się” koncerty „Kultu", „Dżemu", „Love". Ale już z dinozaurami są kłopoty. Koncert „Czerwonych Gitar" trzeba było przenieść z amfiteatru na Kadzielni do hali widowiskowo-sportowej. Stawianie na imprezy kabaretowe jest ryzykowne. „OT.TO" miał komplet widzów, ale już na „Kabareton" z Marcinem Dańcem, Olkiem Grotowskim i kabaretem „Długi" przyszło do hali widowiskowo— sportowej już tylko około 300 osób, a występy „Dwójki bez sternika" (Stefan Friedman i KrzysztofJaroszyński) trzeba było odwołać ze względu na brak widzów. Niewielkie zainteresowanie towarzyszyło występom Jerzego Kryszaka, który ma przecież najlepszą reklamę telewizyjną („Polskie zoo"). Za to popis Krzysztofa Daukszewicza przyszło oglądać
ponad pięciuset kiclczan. Nie podoba się w Kielcach to, co jeszcze nie tak dawno stanowiło tutaj estradową codzienność - składanki z udziałem popularnych aktorów i piosenkarzy. Przed 22 lipca z wielkim hukiem zapowiadano imprezę pn. „Wspomnień czar, czyli lipcowe jąja" i liczono na pełny amfiteatr, bo satyryczne ostrze miało być wymierzone w „komunę” i czasy PRL, a na scenie mieli brylować - Stefan Friedman, Krzysztof Jaroszyński, Bogdan Łazuka, Hanka Bielicka, Halina Frąckowiak, „Skaldowje". No i ta bomba nie eksplodowała, imprezę trzeba było odwołać, bo nikt się nią nie zainteresował. Dobrze przyjęli kielczanie musical „Grek Zorba”, ale firmy estradowe nie ryzykują systematycznego sprowadzania tutaj operetek, co jeszcze kilkanaście lat temu było czymś zwyczajnym. Natomiast od dziesiątków lat pewniakiem jest „Mazowsze”, które zawsze znajdzie w tym mieście dostateczną liczbę widzów. Różnie wygląda to ze spektaklami teatralnymi. Oto Estrada Świętokrzyska sprowadziła warszawski Teatr Kwadrat z „Czarującym łąjdakicm” (w roli głównej Jan Kobuszcwski) i sprzedała dwa przedstawienia. Zachęcona tym sukcesem zaprosiła ponownie Teatr Kwadrat z inną komedią -„Wszystko jest względne" z Barbarą Rylską i Andrzejem Kopiczyńskim - ale tym razem publiczność kompletnie zawiodła i spektakl odwołano. Podobny los spot
kał taką gwiazdę, jak Andrzej Rosiewicz. Na jego koncert przygotowano salę WDK (600 miejsc), a sprzedano zaledwie 12 biletów. Za to w ciemno można stawiać na gwiazdy polskiego teatru i filmu. Tadeusz Łomnicki, Zbigniew Za-pasiewicz („Powrót pana Cogi-to”), Jerzy Stuhr („Kontrabasista") występowali w Kielcach przed kompletem publiczności. Byłaby to optymistyczna oznaka dobrego gustu, gdyby nie fakt, iż na spektakle z udziałem tych wybitnych aktorów sprowadzano głównie zorganizowaną młodzież szkolną.
Do dobrego gustu i do ambitniejszych imprez - np. Festiwalu Muzyki Organowej i Kameralnej -muszą dopłacać władze miejskie. Gdyby w ubiegłym roku Wydział Spraw Obywatelskich UW nie pomógł swoją dotacją, to bilety na koncerty w ramach Dni Sztuki Estradowej byłyby droższe o 20 tys. zł i wtedy nie wiadomo, czy w ogóle „dni" by się odbyły. A przecież nie można rezygnować z imprez na wysokim poziomie artystycznym, adresowanych do zubożałej inteligencji.
W ofercie estradowej panuje chaos. Przydałoby się więc spotkanie szefów firm estradowych w celu skoordynowania działań, by w tym samym czasie nie „zderzały się" różne imprezy. Byłoby to z pożytkiem i dla tych firm, i dla mieszkańców Kielc, którzy mimo wszystko od estrady jeszcze się nic odwrócili.
TADEUSZ WL\CEK
Teatr
Dramaty Witkacego często goszczę na naszych scenach. Choi dawno minęły czasy kiedy przez krytyków, teatry I publiczność przyjmowane byty z niedowierzaniem lub niechęcią sztuki te. nasycone elementami groteski i parodii, jednak stale wracają do tragicznych problemów, które natrętnie dręczyły pisarza. Dekadentji. wynaturzenia i .reżyserowania’życia, miejsca sztuki w społeczeństwie przysztoicL. Właśnie loty dekadentów. złaknionych słynne) witkiewiczowskiej . dziwności Istnienia 'w społeczeństwie przed rewolucją, która kładzie kres wszelkiemu indywidualizmowi, dekadentów. przeżywających gorączkowo wszelkie możliwe doświadczenia erotyczne, artystyczne czy narkotyczne, aby zginąć lub zwariować w chwili społecznej przemiany, tą często treścią sztuk Witkiewicza. W tym kręgu znajdują się właśnie m0rnśn, który to dramat zaprezentował nam 23 bm. Teatr Powszechny im. Jana Kochanowskiego w Radomiu.
Witkacy, który sztandarowo wręcz reprezentował .nowoczesność’w polskim teatrze. dziś coraz częściej zapełnia luki powstałe z braku dobrej sztuki współczesnej. Nie sądzęjednak. by radomskie przedstawienie było tylko ^zapełnieniem' takiej luki. Pokazując .Onych’. reżyser Jacek Zembrzus-ki. stawia wciąż aktualne pytania, pozwalające raz kolejny dokonać nam gorzkiej a-nalizy naszej rzeczywistości. - Witkacy -twierdzi Zembrzuskl - sieje ferment. Prowokuje. I genialnie ocenia Polskę.
Oto w zabalaganlonym. ale w miarę, mieszkaniu Kallksta Bałandaszka. spotykają się: właściciel - .znawca sztuk plastycznych'. .kolekcjoner malarstwa I teoretyk', z aktorką Spiką Hrabiną Tremtndo-sa. Scenograf. Dorota Momwetz. nie dołączyła. na szaęście, do grupy .udziwnloczy Witkacego', który rozgrywany bywa wtedy w stosach rupieci, oparach dymu lub wprosi w masie nieokreślonych elementów. Nawet loże. będące też często miejscem akcji sztuki nic pcha się dyskretnie na plan pierwszy. Niejaki szok wzbudza Jedynie barek - sedes. rodem Jak gdyby z Bunuela, ale coś przecież szokować musi. Oboje spotykają się zresztą nie po raz pierwszy i Ich pięknoduchowi kim' dialogom nie ma końca.
Pierwsze ostrzeżenie da Marianna Splrndo-rek, kucharka: .oni się Już wprowadzili o-bok’. Jej wprawdzie wszystka jedno: Ja tam obiad zawsze zrobię, ale czy pańskie bohomazy przetrwają w tym. co przyjdzie?' Państwo jednak nie posłuchają ją. aż .oni' brutalnie wkroczą w ich świat.
.Oni'sa zawsze Jacyś'. .Najpierw wierzyliśmy w Żydów, polem w masonów, teraz są oni’. .Oni rządzą wszystkim, a nikt nie wie właściwie, kto to jest..' .Oni’ mogą wiele. U Witkacego - zniszczą uduchowionych artystów I odejdą, gdy zginie Spika. Ale. Wpłyniemy Jeszcze - zapowie odchodząc Melchior AMoputo - pułkownik. - Z żyda zrobimy nową komedię dell arie'... Bo .oni'to nie tylko reprezentand .nowej sztuki'. To także slla, brutalność, terror, niszczące Jednostkę. To również d. na których można zawsze zrzudć winę za wszystko, tylko, te d .oni' to także jesteśmy my. I wcale nie trzeba na nich czekać. .Oni'już tą
Radmski spektakl jest niezwykle ay-idny i klarowny. To oaywiśde zasługa I reżysera I aktorów. Tym razem wszyscy stanęli na wysokość zadania. Jakie wzruszający, przejmujący I bezbronny jest Stanisław Biczysko (Kaliksij w scenie niszczenia galerii: ,M<U najlepszy Czyżewski... Pogruchotali ml rzeźby...' Na pochwalę zasługuje też Halina Ckmitlan - Spika. .Ponętną kokietką pierwszej klasy’ jat Małgorzata Jędruszaak I jat rzeaywiśde ponętną. Kucharka Danuty Doleckiej to kolejna udana rola tej aktorki. Wśród .onych': Włodzimierz Mancewicz. Maria Cknńcie-lówna, Anna Ramia, Andrzej Biadasz. Jarosław Rabenda wyróżniają się Rabenda i Chmśdełówna. Niezwykle sympatyczny jat K/dowiczka - miły chłopiec (Piotr Tomczyk), tylko nie wiem. czy koniecznie trzeba było zrobić z niego księdza i to w stylu .Kapelana'. .Nie uchodzi...' Dyrektora teatru. Gamracego. zagrał zdecydowanie I pewnie Konrad Fuide. Można, naturalnie, czepiać się pewnych zbyt .satyrycznych', jak na Witkacego, gierek. AlepocofNie one świadczą przecież o tym. naprawdę, udanym przedstawieniu.
BARBARA KOŚ
Konkurs fotograficzny
Wspólnie x kielecką firmą Jolo-Ei-pert" ogłaszamy kolejny konknn fotograficzny. Prosimy o nadsyłanie rdjąó pod kast ea „Moje zwierzę". Autor najlepszego o-inyma * nagrodą aparat fotograficzny, a zdobywcy 2 i 3 miejsca - filmy fotograficzne. Bądą I
Muzyka
Fot. W. Matłok
Akant - I - Radom
Czako - Emir - Radom
Mistrzowie Polski w tańcach latynoamerykańskich (pary) Wojciech Przemienlecki i Katarzyna Jechna.
Barokowy koncert zespołu .Concerto Aven na" (22 października br.) zapoczątkował tegoroczny, już XI Międzynarodowy Festiwal .Jeunesses Musłcales’ w Kielcach. Była to jednak tylko rozgrzewka przed właściwą inauguracją festiwalu, jaka miała miejsce w sali WDK 23 października. W szranki stanęli: 26-letnl dyrygent z Korei Południowej -Sung Jun Part, 29-letnl Walery Mikicki, akordeonista - wirtuoz z Rosji oraz jedyny reprezentant Polski, 20-letnl kielczanm Wojdach Antosik, obecnie student II roku Akademii Muzycznej w Warszawie w klasie fortepianu znakomitej Barbary Hesse-Bukow-skłej. Grała orkiestra kieleckiej filharmonii.
Gdybyśmy porównali zmagania muzyczne do rywalizacji sportowej (a jest tu duża zbieżność!), to zwycięstwo należałoby przyznać Wojciechowi Antosiko-wi. Był najlepszy nie tylko w artystycznym .skoku wzwyż", ale I w .podnoszeniu ciężarów" - naturalnie mając na myśli udźwignięcie ciężaru gatunkowego utworu. A utworem tym był słynny Koncert fortepianowy a-moll Edwarda Griega - utwór bardzo spopula
ryzowany I dlatego wymagający doskonałego wykonania. Wojciech Antosik wykonał Koncert nie tylko z dużą swobodą i wirtuozowskim zadęciem, ale próbował też znaleźć własne podejście do muzycznego tekstu. Czy mu się to udało? Tak. I chociaż można by polemizować z lekko przyspieszonym tempem częśd I, przez co główny temat brzmiał za mało .mięsiśde", to przedeź w całości słuchało się utworu z ogromną przyjemnością, a wiele miejsc wręcz wzruszało! Miejmy nadzieję, źe prof. B. Hesse-Bu-kowska. która przyjechała do Kielc na koncert swego ucznia, pozwoli Wojtkowi przynajmniej raz w roku wystąpić w rodzinnym mieście.
Grający na bajanie (odmiana guzikowa akordeonu) Walery Mikicki, to artysta dużej klasy. Przyznaję mu jednak dopiero drugie miejsce, ponieważ grał wprawdzie doskonale, ale małej wartości artystycznej III Koncert na akordeon i orkiestrę A Repnikowa.
Na trzecim miejscu uplasował się koreański dyrygent, Sung Jun Park. Robił wrażenie słabo przygotowanego do występu - .pływał" w obu partiach orkiestro
wych koncertów starając się podążać I nadążać za solistami, a wykonanie VII Symfonii Ludwiga van Beethovena pozbawione było jakiejkolwiek koncepcji (przynajmniej nie zdołałem jej dostrzec). I chociaż orkiestra grała sprawnie, to odnosiło się wrażenie, źe czasem dyrygent po prostu jej... przeszkadzał! Poza tym, mój Boże. pierwszy raz słyszałem tak pogonioną II część Symfonii. Piękny temat z wariacjami zatracił więc wiele ze swego uroku grany nie .allegretto " - jak sobie życzył kompozytor - ale prawie .allegro", jak sobie życzył Sung Jun Parki Inauguracyjny koncert festfwa -lu przyniósł więc wiele różnorodnych wrażeń I niespodzianek. Niespodzianką np. była też sele-dynowozielona suknia (oczekiwano raczej czamo-srebmej) zapowiadającej program Zofii Za-mojskiej-Pabich. Najważniejsze jednak, że spotkali się I zaprezentowali publiczności młodzi, a nawet bardzo młodzi artyści. Takich spotkań I konfrontacji artystycznych muszą oni na drodze do artystycznej kariery mleć jak najwięcej.
Ml ROSŁA W NIZ1URSKJ