Historia dziwna i niestety prawdziwa
deszcz zalewa piwnice, śniegi wdzierają się przez otwory okien.
Bo w międzyczasie ktoś tam z kimś się pokłócił, ktoś uznał, io Nowo Miasto jest zbyt małą miojacowo •kią, żeby posiadać szpital, jakiego nawet Rawa Mazowiecka nic ma, ktoś inny był zdania, ie Nowe Miasto. Jako teren rolniczy, szpitala w ogóle nie potrzebuje!!). Jeszcze inny, ż* owszem, można by ale mniej szy (a przecież mury Już stoją). Wreszelo ktoś wpadł na pomysł, a wszystko wskazuje na to, że był to ktoś ze szkolnictwa, ulokowania w tyra budynku gimnazjum, mnlącego nota-beae wcale niezłe lokum w dnwnym pałacu Małachowskiego. Wy raził nawet gotowość wyasygnowania na wykończenie gmachu 6 milionów zł. Przy okazji w pozostałych salach ralano zorganizować bursę. To nic, ie 130 pokoi to nawet na głm-rote aut narjum 1 bnrsę nieco za
.szpital wiele! — Projekt roz
bił się o prosty fakt; na wykończenlo budynku potrzeba było jeezcze 80 milionów zł.
Tak więc los gmachu nie został rozstrzygnięty. Gimnazjum pozostało na starym miejscu, a bursa — w marzeniach co śwlctlcjszych obywateli Nowego Miasta. Młodzież zamiejscowa. stanowiąca około 60 proc. — 300 uczniów gimnazjum, w dalszym ciągu mieszka w prywatnych 5 lub 6 tys. role-przebywa, Jak to określają eamł zakonnicy, w „małym seminarium" u Ojców Kapucynów.
Wreszcie po dłuższych staraniach otworzony komitet budowy bursy otrzymał zezwolenie nn przebudowę dawnego spichrza, mieszczącego się tuż obok pałacu, gdzie obecnie jest gimnazjum, nn bursę mającą pomieścić 120 uczniów. Odbyło się w związ ku z tyra oczywiście zebranie, nn którym uszczęśliwieni rcdzico, pragnąc dopomóc przy budowie, tndckla-rowall kwotę pól miliona zł. Kosztorys, trzobn dodać, opiewał na 13
mętczyzn. Ludny ucaęli błó go \ ko-
Następnie zaiądalf pieniędzy i pa-dycek etoŁ Wiatr buła po pokojich. pJotosów. Na ezcz^Sde powinna tle
Uwaga studenci WSE
Kompot tfcre!r.Uny ZfiP ssw^odatnŁa. to w dnhi ii 9 br. g*xlz. Id cdtoMr* stf
^ otrzym* normalna burs*, laką, «Y<Vv dłT^rtncr-.ow wrzył^eeh ut crax | m,,J« koledty t innych miesi!?
rłowowetępujeęytiL (»hk)
Wybfy^i „zloleii“ młodzieży
nie uszły bezkarnie
noga młodzieńcom: Władze bezpieczeństwa rainteresowrly k\q ich osobami. a Sad 9kaza! Juliana Stasiaka no nóltorn rolni wifgłimla, Tze sława Wajtcxaka na rok więzienia, a młodych Włndyalawa Scesbiko na urolezzcze-nle w domu noprnTrciym. Z uwagi na bardzo ratoojr wteL przestępców Sąd wykonanie kary Im sewlealh
OU>
Nosi korespondenci pfszg:
Zakład fotograficzny MHD
Niesumienny remont
Podczas
,xo nartahoSwU
de) kSata powwtają zacieku do tworzą alą iółtd P*-»ny
3cesnpn:cM wyrazi! obawą.
Łódź może i musi być czysia
Nowa Miasto — to właśclvri« ani nowe, ani miasto; po płoatu staro miaat«v:ko, któremu specyficzny charakter nadają liczno klasztory. Prawie wasyrtklc większe budynki w miasteczku do nich nniofcj. Nawet Instytucjo zupełnie świeckie jak ośrodek zdrowia czy przedszkole z konieczności rak-rczą zip w wydzierżawionych od klasztoru lokalach.
Je*t tylko Jeden wielki gmach o Innym charakterze nli przyaadzłate, biało bielono o małych okienkach 1 grubych muntch budynki klasztor no. Położony Jest nieco na uboczu, tara .gdslo kończy alę park otacza-
Nicdokuńczony
Jacy zabytkowy pałacyk współtwórcy Konstytucji 3 Maja — Małachowskiego i zaczynaj* slp pola. Czerwona barwa cegieł jut z daleka przyciąga wzrok przejezdnych. Buaynok nie jest jednak wykończony. Dokoła ot© ją jeszcze sterty cegieł, otwory otóen t drzwi zlej* pustką. — Buduje się — można by przypurzczad. Ala nie ma tam gwaru, gorączkowego ruchu. Nie ma tam ani Jednego człowieka. Pusto, głucho...
Przypadkowy przechodzień, zapyta ny o budynek, odpowiada; — To tak jut od trr.-ch lat — l macha ręką z rezygnacjo.
— To miał być azpltal — mformu
Jo w Miejskiej Radzie Narodowej — ośrodek zdrowia, prewentoriom — słowem taka uniwersalna plncówkn służby zdrowia. Trzeba bowiem wiedzieć. lt warunki klimatyczne Nowego Miasta stwarzają specjalnie dogodne warunki dła lecznictwa. fTu wlnśnlo mieścił nią Jedoń z pierwszych zakładów hydropatycz-nych w Polsce — dr Bilińskiego). Ale., no cóż... To po prostu śmieszne, a Jednak wygląda Uk, Jakby slą wszyscy przeciwko nam sprzymierzyli, toby tylko o!o dać wykończyć bndjrr.kn.
A nom szpital Jest koniecznie potrzebny, nie tylko dla Nowego Miasta, ale dla całej okolicy, skąd do najbliższych szpitali w Bawię Mazowieckiej, Grójcu czy Radomiu Jest po kilkadziesiąt kilometrów. Tę odległość Już kilka osób, niestety, przepłaciło życiem. Chorzy nlo znieśli zbyt długiej 1 męczącej podróży po wyboistych drogach.
Szpital zaczęło budować w 1940 r. Cała okolica przyjęła ten fakt z prawdziwym entuzjazmem. Chłopi, nawet z odległych gmin przyjeżdżali
Smagać w zwósce materiału. W t8 r. mory przykryto dachetn. I od tego czasu nn wpół wykończony bu
90/IM V «<!£*• tuii-a
stancjach, płacąc slęcsnlo, lub też
MJwalcnńcy peryferii miaąta znajn dobrze łobuzerskie wybryki #lxtotej,A młodtlHiy.
Un. 7.13.50 r. na (przechodząrcfrn pnrk Julittnowski Kftg\m5onui OlirJ-nfcrekn nnDndlo Irrpcłi mil. zł, a dalsze 12 milionów miała pochłonąć instalacja wodociągów, kanalizacji itp. urządzeń.
W maju przystąpiono do pracy. Najpierw położono izolacje, potom zdjęto dach l — na tym koniec. Nie było gotówki. W rubryco „długi" zanotowano: 616 tys. zł należnych
firniio budowlanej.
roto tui.
Fragment pałacu Małachowskiego, gdzie obecnie mieści tlą gimnazjum.
Bank Inwestycyjny w Warszawie
przyznał na budowę bursy kredyty
w wysokości 0 mil. sł. Chcąc ją Jednak uruchomić należało przedstawić dokumentację techniczną, prawną, plany rtp„ Itp. Jak na złoić plany 3-krotnio gdzieś ginęły.
1 sierpnia br. Powiatowy Oddala) TBS otrzymał pismo od swoich władz wojewódzkich z przydziałem 2,5 m tarcicy dla bursy w Nowym Mleścio. Miejski oddział TBS w Nowym Mieście otrzymał owe pismo z „małym opóźnieniem", bo aż 9 września, kiedy termin odbioru desek, wyznaczony na 25 słorpnłn, dawno już minął.
I Jeszcze jedne „zguba"; apołeoteń ■two zadeklarowało 0,5 mil. zł. Kto4 zgubił „0" no i w banku I w irniyeh dokumentach atol jak wół 5 mil. zł. Mała pomyłka, prawda ?
I tak oto stoją w Nowym Mieście mury bursy, pnręaęt metrów dalej— mnry szpitala otoczono cisz* i spoko jem. Wre tylko Jak w ulu wśród społeczeństwa Nowego Miasta, które nie znojne najprzeróżniejszych tzw. zakulisowych jpraw zadaje wciąż Je dno pytanie: Juedz? Kłody wreasde mury pięknego szpitalu rntętnią żydem. Wedy młodzież * o' >Vr-r.vch
W ramach akcji uspolecmisnU tak lądów unługot*ryvh. MHD otwiera plcrwaiy tego rateaju w Loóju zakład fotogra-tlcmy przy ul. Obtortców Stallngra* du la. Kierownik tego zakładu oto. Edward Kowaliki, znany na terenie Lodzi organizator 1 tnatruktor klubów fotofłl mowyefa. ołwtadczyl:
— Nam zakUd wypoaarony w nowo* czeznc urzĄdzcnta iccUmczue ora* zu-trudnlaJacy rutynowano «Uy fachowe w>konywaó bodnie wstełkle praco wetoo d/nco w sakrez zawodowej fotogram.
Wykonywano więc będą wwelklo zdjęcia oooblato do ItgUyroacJl I dowodów osobistych. sdjcci* portretowe i albumowo przodowników pracy, racjonalizatorów, konstruktorów I akty wistów społecznych, zdjęcia techniczne l architektoniczne, zdjęcia reportażowe dla prasy I iwletilcowych foto-gazetek ściennych, z rozbudowy l łyda LocJjJ. Ilustrujące walką o pokój, współzawod
W Nowym Złomie. przy uJ. GamUo-ijowiJ nr 38 mlMcl się piękny budyń* :ukoty Fo<ł*UwowcJ nr 136 Jest to uko U oąólnokswUlcąca w aakreale 7 klas i uczmcu do nsoj miodzie* w wirku od M v«olti Nowiyo Złom. i Cy*«nła. s nswst x okolicznych wkwek.
W cłcrosie wakacji przeprowadzono remont sakoły. W gnatów ano vrc/yett!» sale oraz pokryto dach. Okoruj o »*.c Jednak. to robota soatala przeprowmdzc®.
Dylsm w Warszawie przsi trzy dni.
Podziwiałam trasą W—Z, odbudową Starego MissU. nowoodbudowazłe mosty, nowe szeroklo ulice, pląkne trawniki I bloki mieszkalne. Patrzałam na te cuda I cieszyłam Mą, te U moja Warszawa. to moje ukochane miasto, Jest żywa. płątma l czysta.
Nie widziałam na ulicach Im leci w postaci biletów trem wałowych, wypalo r.ych papierosów, gazet itp... Nie spotka łam łudzi, plujących pestkami owoców na prawo 1 na lewo.
Dylam natomiast iwladktem. Jak met~ ke ostro akarrlla driecko. które rzuciło na chodnik papierek od cukierka. Ma-lartstwo musiało podnlefó papierek l wrzucić do kosza na Imtccl.
Przyszło mi wtedy na rayŁl inne mia sto. Miasto, które serdecznie po*.ubt-ilam, bo mnie. rozbitka warszawskiego szczerzo l goicmnle przyjęło. Przyszła ml na myil LMt którą pragnąłabym widtleó także ładną t czystą.
Niestety. Choó Lód 1 vna sporo bardzo ładnych fragramlów, choć ma duto pląk nycb parków I sporo rielenl. nikt nie powlo, te Jest ładna, bo ja szpecą tmio cl i brud. Powiedzmy aoble. te Jest to naszą winą. Do nie porno*# najbardziej, ofiarny Zarząd mU»*j. najhardziej m-| chllwa Milicja, dopóki kafdy iodr!an!n| nie bądzle czuwał sam nad wyglądem ( h'gleną swojego miasta.
Matki t ojcowie, bierzcie przykład z warszawskiej matki 1 od najmniejszym Ut uczcie swoje dzieci porrądku. nie tylko w domu. a\o t poza domem.
Niech nasze ulice, parki, podwórza nie wyglądają Jak AmlctnlkL Niech na rabatach Kwietnych, z Uką starannością piel cerowanych przez miejskich ogrod nlków. nie walają Mą płachty brudnych papierów ! gazet, A ludzie, plujący pestkami owoców, niech pomyślą. ** pestki lub resztki owoców nlo tylko nto upiększają ulic, ale bywają rrąsto przyczyną bolesnego upadku tuto nawet kalectwa.
Porządny łodzianinie, który nie śmiecisz l nie rzuca** pttltk — zwróć uwi gą brudasowi. Nauka taktowna i uprze? ma na pewno Mw IasM nie pójdzie.
ntclwo pracy, walką o wykonanie PM nu ó-lelnlcgu oraz wazelklogu rodzaju akcją społeczną, socjalna 1 kulturalno-oświatową na terenie związków zzwodo wych. part stw owych SJfctMó'* pracy oraz instytucji apotccznycn.
Ponadto przy współudziale zakładu dc koracyjncgo MHD wykonywana bądą fotomontaże, rotopiansac I foloatbumy pamiątkowe lluatnijąco hVsfoi1«i zakła-dów pracy oraz postacie Ich fatotoeiaU, członków rad zAklodowych. przodowników* pracy, racjonalizatorów Itd .
Głównymi atutami procy tego zakładu fotograficznego aą prryatcpne ceny I dobie wykonanie.
Pnza tym przy zakładzie prowadzona tofdzJe sprzeda! artykułów I aparatów fotograficznych s be/pUtną poradnią dla iwie U i co wych klubów fotoftlmo-wych.
Andrzej Tomaszewski, kor. JDi. L.-
ka±-
i nw puE-Kleftwait
czkofy. ob. ----^
te otoocoy etan moczy grotl ukawniere sią grzyba. za<H4sków Joot
c^zmenki ówledo wymalowanych tcUn.
HzkOta por-ridlo odczuwa brak puszek do taied oraz polrzobg otUwCeCenU uhUc.
Atom — koroop ,J>z, Ł.-
Pomagajmy pracownikom miejskim zawrze 1 wszgdzle w utrzymaniu porządku.
Ho Lód! mole 1 musi być czysta!lt
i. Ptnińtks
Uiml 1 par*
kami w Ozórkowić zaintereaowallłmy MflN. przesyłając do niej odpis ottzy-manego od Pana listu.
TADEUSZ WIŚLICKI — LODŹ. — UWS gl Pana o piacy personelu restauracji ..Halka" przy ul. Moniuszki przekąsił:f my do P»1 O sposobie zlikwidowania tych nledodągnląó powiadomimy na U mach r.Dziennika Łódzkiego"
FRANCISZEK GRUDZ1F.CKI. - O pra c.r PKS napinamy obszerniej, pod rum o wując dyskusje.
ALOSZY DROŻDŻ. vl«l Konstantynów, gm. HrzeinU *. po w. radomnccaó •RE — Z materiału o urocrystnfciaeb otwarcia roku szkolnego nie mośćmy Dkorryiuć ze wzglądu na dość póine nadesłanie go.
WIESŁAW CI7.CWSKT. — Wiersze
JcMicre nic do druku
^stalt czmuag" — lodź. — MJas*konia pod schodami. mimrMtmlj komórki ftp tą ob?cnle W stadium iffc-wftfscjf, W miarę prrvbrwan!a nowch lokali zostaną silkwldov.'^nr nawet tzw. CacjafkL Diatego tet zamiana, o które} Pan r*M*. test nieaktualna.
UCZNIOWIE xvn PASATW. GTON. t LIC. przy nL Wlą^kowOUceo u, — Zarządzenie teco rodziju zosiato wyda-nr prw ktln1-temv.vn Oświaty. Hadrt-my yak rmjszsbclej nostaraó tle o rohds ce w jednej w rrkót *awodowych. gdvz Inactel moya Kniednr stracić tok na-ueranm. List Want mreks rei limy do Prezydium mf Wydział Olwts+y.
S. S-Kt 1 K. C-WICZ — f.Ot>T. Prre-kJLzattśmr do Miru. Problem peuds tlą nrrMworów mimnych Jol iroOca naszych władz. Ponirrvmv ten problem ołWi**^tef w nnibUłrrych dntńrh.
9. TOM. — tti*nwa g dnts 91 br o znlsftao»a ssnkrjf oraz ogranie—ró w sto sunku do obewatell. którzy sctrwtH *wą prsynałelność do narodowości nlsmlco-ktej. dotyczy ró^miet tych. którxY zelo-s1U swą nrzynalefność do narodowości trw. uprzywilejowanych przez okupanta.
WACŁAW RZEZACZ
Przekład H. Gruszczyńskie]-Oufcowel (79)
— Milion dwadzieścia tysięcy po raz pierwszy.
Anna Gromusowa odwróciła się twarzą do wszystkich
I spojrzała ponad Ich głowami na pasierba:
— Milion trzydzieści tysięcy — rzekła podniesionym, ostrym głosem, jak gdyby chciała narzucić mu swoją wolę, i uderzyła szpicem parasolki o podłogę.
— Mamusia się gniewa — wyrwał się ktoś ze środka sali basowo zmienionym głosem.
Pełen zadowolenia ogólny śmiech wybuchnął po słowach dowcipnisia. Ale natychmiast zadudniły dłonie radcy o blat stołu. Twarz urzędnika wychyliło się naprzód, karcąca i bezwzględna.
— Tu nie kabaret Jeżeli Jeszcze ktoś spróbuje podobnie zakłócać czynność urzędową, wystąpię w sposób, do Jakiego uprawnia mnie ustawa.
Do diabła, zaśmiać się człowiekowi nie wolno. Po có~ ieśmy więc tu przyszli? Ale śmiech umilkł jak uciął. Nikt nie odważa się nawet mruknąć, ludzie patrzą przed siebie z twarzami skarconych sztubaków. — Urzędniczy-na — myśli sobie niejeden z tych zacnych kupców — za nasze pieniądze żyjo, a będzie na nas otwierał gębę. — Pod tym względem są bardzo pewni siebie i niewiele po-trreba. aby Ich rozdrażnić. Nie ma drugiego stanu w całym kraju, z którego by skarb państwa tak zdzierał, jak x nich. I żywią mc/mierzoną nienawiść do każdego, kto tyje z określonej pensji.
Pieniądze Gromusa zerwały się do walki. Słowo honoru. były to przecież pieniądze z lednego mleczka t zebrane Jedną penrą rąk. dziś już nn pól spróchniałą. Skądże indziej mogłaby je wziąć Anna Gromusowa?
4 DZIENNIK ŁÓDZKI nr Z5« <I§7Śj
Michała nagle opanowała ta właśnie myśl. Napadła go,
gdy dorzucał następne dwadzieścia tysięcy, o macoch* bez wrhanla odpowiedziała dalszymi dziesięcioma. Ileż zdołała wyłudzić od ojca, skoro mimo hojnych miesięcznych przysylek dla Roberta ł mimo że testament nie obdarzy! jej gotówką, mogła zabierać się do takiego Interesu?
— ?v!lli'łn siedemdziesiąt tysięcy — rzekł Michał.
To są tylko prowokacyjne pnyrzuty. moja droga, nic więcej. Chciałbym doireć tej starej, która tu walczy r« mną moimi własnymi pieniędzmi. Zbliżamy się do umówionej granicy. Myślę, ie to panią i uspokaja, i denerwuje. Zapewne Jest pani szczęśliwa, że stanąłem do walki, Jak obiecałem. Proszę bardzo, moja droga, proszę ml tylko zaufać. Wypr-wadzę panią nn sam szczyt, a potem zobaczę. o Ile oanł będzie podobna do anioła, gdy pani będzie spadać w dół.
To szaleństwo, żo dorzucam dniej. Czas pracuje dla mnie i najwyżej za dwa lata cały ten kram poszedłby pod młotek z powrotem, gdybym go teraz nie zdołał poł* knąć. Moje pieniądze—czy to nie śmieszne? — Moje pie-nlndze walczą przeciw mnie.
Jesteśmy przy milionie dwustu tysiącach. Ostatnia stacja, kolego, wysiadać. Tul *} wszystko słę kończy 1 rozpływa w nicość. Nie dowiedzieliśmy się. Ile pani macocha urwała z naszego majątku, ł stracimy narzeczoną. Ale jesteśmy przecież mężczyznami i kupcami, ł skoro wymieniliśmy pewną sumę, wytrwamy przy swym słowie l nie bądriemy wyrzucać pieniędzy przez okno.
— Milion dwieśde tysięcy.
Annn Gromusowa już od dawna nie panowała nad swvm głosem, a teraz rozkrzyczała się, jak gdvby rozkazywała całemu oddziałowi wojska. Bowiem i w lej obrachunku ta sumo była granicą i ona musiała zachede swoje postnowlpnle. aby ja przekroczyć.
Marzenie o miłości, utopione w sali licytacyjnej. Ze-chcieicie, szanowni państwo, popatrzeć na tę komedię. Ale ja nie moce. Albom kuniec. albo zakochany wariat Milion i ćwierć było aż za wiele za tych kilka szop x gratami A kto ml naręczy, że w ogóle nie bvłv to wymi-eon* nłenlodze' r»osvć nowiadirn do*yć. Pięć minut u*ta»">wę] przerwy ra-^ęło Niech snb'e nhmą. Nie mam zainteresowania. Panowie, niewolnik nabrał odwagi. Są bowiem pewniejsze wartości niż miłość i mocniejsze pobudki niż strach.
Zwyciężyłem. My oboje. pani. nie mamy Już »*bie ntc do powiedzenia, bo nie wątpię, że potrafi pani dotrzymać swego postanowienia. Zaliczę panią do swoich awantur miłosnych, była pani najchnrakterystycznicjszą ze wszystkich, zdaje się. że było to bardzo bliskie tego, co się nazywa miłością. Dosyć. Wyrzekłem się czegoś, bez czego— zdawało ml się — życie moje nic będzie miało wartości. Jeszcze teraz tak mi się wydaje. Wyrzekłem się tego dobrowolnie czy też dlatego, że musiałem? Wyrzekłem się na rozkaz własnego rozumu ł woli. Wola. Szaleństwo. Wszystko, co we mnie pragnie, pragnie Wllmy, Powiedziałem: milion dwieście tysięcy Jest granicą. Dlaczego nie milion albo milion i trzy ćwierci? Jakąż, rolę odgrywa w tym wypadku sto czy pięćset tysięcy? Nie kupuję fabryki, kupuję sobie żonę. Któregoś dnia będę Jej mógł powiedzieć: kupiłem sobie ciebie. Któregoś dnia. gdy będzie mi się zdawało, fak już tyle razy, ie Jedynym sóoro-bem wzięcia jej naprawdę w swoją moc byłoby zdławienie ją 2* gardło. A ona spojrzy na mnie, jakbym był kamieniem przydrożnym i Uśmiechnie się. Na pewno się uśmiechnie.
— Milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy.
Michał był pewien, że to powiedział, a on krzyknął.
— Jazda do niej! — dorzucił półgłosem anonimowy dowcipniś, ale bez reakcji.
Cisza zesztywniała na sekundę lub dwie i ludzie w niej zesztywnieli. Większość z nich poczuła darki na plecach. Byli to kupcy, którzy wieczorami grywali w mariasza. Nazywali to: zrobić „skok". Oznaczało to. ie młody Gromus albo stracił nerwy, albo chce tę szarpaninę skończyć za jednym zamachem. Tak czy tak, wielu z nich uważało to za czysto szaleństwo albo za bezczelność wołającą p pomstę do nieba. Milion i ćwierć była to rozsądna wnTtość majątku Roli na. Dorzucać od razu cztordziośd tysięcy gdy się ją już osiągnęło, to było 7* wiele na ich pojmowanie interesu, jak go (Statecznie powinien pojmować każdy, kto chce utrzymać wszystko swoje w garśd.
Egzekutor chrypłał jak koń cyrkowy.
lita)