5192606174

5192606174



164


Dział ogólny


PRACA


douicc. Marek też gnał ile mu sił starczyło w nogach i tchu w piersi. Nic widział momentu, gdy szalupa wpadła na brzeg, bo potknął si‘q i upadł. Byi jednak na tyle blisko, iż pomimo łoskotu fal, usłyszał trzask pikającego drzewa i jakieś krzyki ludzi. Nim /(Ulżył powstać i dobiec do miejsca wylądowania rozbitków ostatni murzyn z załogi wygrzebał się z wody mocno poturbowany i potłuczony. Kala przewróciła go kilka razy i ciągniki turlając po piasku. O ratowaniu potrzaskanej szalupy nikt oczywiście nie myślał. Zostawili ją na pastwę rozhukanego morza. przed którego gniewem sami uszli cało.

—    Et cpie pensez vous de Cóte d‘Afriquc? — były pierwsze słowa Bertilm, który policzywszy całą załogo dopiero teraz spostrzegł stojącego opodal Marka.

- Zawsze to samo: la mcilleurc ligne, monsiour Bertin. — Wylądowaliście cudownie, a myślałem już, żc was przewróciło na przy boju. Mogło być dużo gorzej — brzmiała odpowiedź.

—    Ja obawiałem sic* o pana. Mam wrażenie, że jednak bezpieczniej jest lądować szalupą nawet dla najlepszego pływaka. Ci murzyni z wyjątkiem N-ni-ni nie grzeszą odwagą. Obiecałem, że porozbijani im głowy wiosłem, jeśli nic będą mnie słuchać. Wątpię aby mnie zrozumieli, ale poskutkowało...

* *


Cóte d'Afrique


- Trzeba było jednak coś przedsięwziąć. Nie mogli przecież bezczynnie czekać niewiadomo na co. Ma mice siedział im piasku z głową wtuloną między kolana i chwilami rozcierał plecy. Humor wracał mu powłi i wtrącał czasem dowcipne uwagi, ale w naradach Bertina, Marka i N-nini nie brał właściwie udziału. Mieli dwie rzeczy do wyboru: albo wrócić do Pointę Noirc, do którego było zapewne około i pół mil morskich, albo udać się do misji katolickiej, która według N-nini mogła siię znajdować mniej więcej o pól mili od miejsca ich lądowania. Po krótkiej naradzie postanowili iść do Pointo Noirc, aby możliwie jak najprędzej skomunikować się ze statkiem, na którym prawdopodobnie niepokoją się o nieobecnych oficerów; Jednak gdy decyzja zapadła okazało się, że Maurice jest tak potłuczony, iż

0    własnych silach iść nic może, a murzyni tak przerażeni, że nic* chcą ruszyć z miejsca. Nie pomogły prośby i groźby ich szefa N-nini. Oświadczyli, że do rana nie ruszą się nigdzie. Ponieważ wszyscy czarni

1    biali dygotali z zimna, a może jeszcze i z wrażenia, /.mieniono decyzję. Marek miał iść do Poite Noirc. a Bertin i N-uini mieli odszukać misję katolicką i postarać się tam o gorącą kawę i rum.

W niespełna 5 minut po wyruszeniu Marek natknął się na grupę ludzi idących naprzeciw. Po białym ubraniu poznał wśród nich europejczyka. Okazało się iż był to kapitan portu Forryvon z ośmioma mu rzynami.

Inżynier Nicolo pożegnawszy się z oficerami „A-draru“ długo jeszcze stał na brzegu i patrzał na oddalającą się szalupę. Wkrótce jako znawca miejscowych warunków* przyszedł do wniosku, że szalupa z jego przyjaciółmi w żaden sposób nie dotrze do „Adraru“. Jednocześnie zauważył, że zgasła latarnia na molo i wyobraził sobie doskonale sytuację w jakiej znaleźli się jego niedawni goście i załoga. Zawiadomił więc o wszystkiem kapitana portu, a sam wrócił do domu po rum. nosze, środki opatrunkowe, latarnię i ludzi.

Bertina i N-nini dogonił wkrótce jeden z murzynów Feny\ona. a w pół godziny później nadszedł inż. Nicolo ze swą ekspedycją ratunkową. Maurice‘a ułożono na noszach, każdemu z robotników* zaaplikowano pożądną porcję chininy i ruszono w* kierunku Pointę Noirc. opowiadając sobie wrażenia z przygód. Wkrótce znów* lunął ulewny deszcz, zato wiatr ucichl niemal zupełnie. Dniało już. gdy cała eskapada znalazła się u stóp skały Fetysza.

Nicolo zapraszał rozbitków* do siebie, Ferryvon do siebie. Podczas gdy Bertin wzdragał się z przyjęciem tych zaprosili. Marek przez lornetkę kapitana portu obserwował odległy ..Adrar“.

— Ca y est — zawołał nagle — na ..Adrarze“ spuszczają yecletto. to napewno po nas.

Rzeczywiście wkrótce wszyscy ujrzeli jak jakaś niewielka czarna sylwetka oderwała się od kadłuba kołyszącego się silnie na boki statku i wzięła kurs prosto na skałę Fetysza.

Chwilami ginęła w głębokiej bruździe wodnej, to znów ukazywała się na szczycie fali oczekującym na brzegu oficerom. Gdy wreszcie po kwadransie bosman Toublan rzucił kotwicę, i duża szalupa motorowa zatrzymała się o kilkadziesiąt metrów od pła-



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
O DZIAŁ OGÓLNY00 Naukoznawstwo. Informacja. Dokumentacja. Rodzaje pisma ANDRZEJEWSKI, Marek (1947- )
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia. Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia) BILSKA,
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia.Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia) Innovating
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia.Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia) Biblioteka
O DZIAŁ OGÓLNY00 Naukoznawstwo. Informacja. Dokumentacja. Rodzaje pisma BAJER, Magdalena (1934- ). P
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia.Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia) Bibliografia
0(05) DZIAŁ OGÓLNY (Nauka. Dokumentacja. Normalizacja. Bibliografia. Bibliotekarstwo. Bibliologia.
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia. Informacja. Bibliotekarstwo.
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia.Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia) Nobliści. -
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia. Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia) BOESE,
0(0.034) DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia. Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia. Muzea.
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia.Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia) BABIK, Wiesław
O DZIAŁ OGÓLNY (Naukoznawstwo. Bibliografia. Informacja. Bibliotekarstwo. Bibliologia. Muzea. Encykl
O DZIAŁ OGOLNY00 Naukoznawstwo. Informacja. Dokumentacja. Rodzaje pisma. BAJER, Magdalena. Miodońscy
NA MORZU Dział ogólny165 ży, rozbitkowie dowiedzieli się, iż „Vedette“ wysłano właśnie po

więcej podobnych podstron