Podczas studiów intensywnie poszukiwał swego miejsca. Stopniowo zaczął pojmować, że przyjdzie mu zakwestionować naturę i empirię, ciągle jednak nie umiał znaleźć formy, która pozwoliłaby uzewnętrzniać przestrzeń duchową, w której władaniu już wówczas się znalazł. Twierdzi, że podczas któregoś z wykładów prof. Jerzego Nowosielskiego doznał olśnienia - wywód prowadzony przez mistrza na temat kubi-zmu uświadomił mu ostatecznie kierunek własnej aktywności. Tuż po ukończeniu studiów, w wywiadzie udzielonym prasie, tak sformułował główną regułę swego warsztatu:
„Doświadczenie «wewnętrznej pustyni» daje możliwość zetknięcia się z figurami podstawowymi. To one umożliwiają czystym energiom zaistnieć, dać się odczytać, zakodować na nowo. Malowanie to nie sam akt twórczy, ale twórczy akt odnalezienia: unaocznienie tego, co już było wcześniej, co jest wieczne, trwałe, co jest wartością ponadczasową. Moje obrazy są świadectwem takich doświadczeń”.
Kiedy bronił dyplom, prof. Nowosielski powiedział o nim w kuluarach: „To osobowość. Ukształtowany intelektualista. To już artysta...” A ledwie dwa lata później, w audycji telewizyjnej (TVP Kraków, 25 X 1990, wystawił swemu byłemu uczniowi laką cenzurkę: „Malarstwo Władysława Podrazika jest wielkim wydarzeniem w sztuce polskiej, ale nie tylko polskiej. To się tak łatwo mówi «sztuka>* - a gdzie jest ta sztuka, cóż to za sztuka? [...] Jest tylko paru dobrych malarzy. W całej historii malarstwa było ich bardzo niewielu. [,..| Dziki ekspresjonizm we wszystkich dziedzinach zabija tę właśnie sztukę. Już nie ma sztuki, już nie ma europejskiej muzyki, kameralnej czy symfonicznej, nie ma klasycznego jazzu, który koresponduje z kubizmem w jego najbardziej odkrywczych realizacjach... Jest ogólny bełkot, bryja - malarska, muzyczna i każda inna... W tej sytuacji malarstwo, tradycja malarska, którą uprawiają nieliczni, to jest coś zupełnie wyjątkowego i ważnego. To właśnie Władysław Podrazik jest jednym z tych niewielu, którzy jeszcze są malarzami. Wiem, że malarstwo Podrazika jest prawdziwe.”
Warto przytoczyć jeszcze jedną opinię, tym razem wyrażoną całkiem niedawno, bo w 2005 r. Sformułował ją we wstępie do katalogu Podrazika znakomity malarz i krytyk sztuki - prof. Stanisław Tabisz: „Wrażliwość na świat idei oraz poszukiwanie «form ostatecznych* stało się w twórczości malarskiej Władysława Podrazika pokarmem dnia codziennego. W ten sposób artysta, w swej wędrówce poza granice widzialności, daje nam to, czego bardzo brakowało w sztuce końca minionego wieku i brakuje w tym, w który dopiero wchodzimy. To tak, jakby był całkowicie przekonany, że w duchowości jest dla nas ocalenie...”.
*
W czym zatem tkwi tajemnica sukcesu Władysława Podrazika? Czemu zawdzięcza szacunek, jakim cieszy się nie tylko w środowisku artystów? Przecież - powiedziałby ktoś - postępuje niejako wbrew obowiązującym obecnie modom. Nie uprawia autoreklamy, nie jest krzykliwy, napastliwy, nie epatuje kunktatorską oryginalnością, nie szokuje i nie obraża, a wręcz przeciwnie - pracuje w ciszy i skupieniu, raczej rzadko eksponuje swe prace w galeriach, koncentruje się na wewnętrznym doznaniu duchowej przestrzeni i poszukiwaniu sposobów nadania jej artystycznego wyrazu. Jakże to dalekie od taniego populizmu... Jego sztuka wypracowała sobie wszakże osobne, wyraźnie zaakcentowane miejsce. Jest rozpoznawana przez miłośników i doceniona przez znawców, czego dowodem niech będzie fakt, iż artysta byl w 2006 r. jednym z głównych kandydatów do otrzymania prestiżowej Nagrody im. Witolda Wojtkiewicza.
Wydaje się, że słowa artysty, jakie wypowiedział w niepublikowanej jeszcze książce poświęconej „formom ostatecznym” i ich mistrzom, najlepiej oddają zasadę tworzenia, która mu przyświeca: „W pewnym momencie procesu twórczego okazuje się, że świat widzialny nie może już dostarczać pokarmu dla najgłębszych intuicji malarza; to sygnał, że rozpoczyna się proces poszukiwania i dojrzewania właściwej formy wewnętrznej. Jest ona zwykle harmonij-
Konspekt nr 4/2006 (27)