chomieniu studiów dziennych ruszyły także - , pomimo rozlicznych oporów' - studia zaoczne ; i bardzo szybko zaczęły się one cieszyć sporym ; powodzeniem w środowisku czynnych nauczy- ! cieli, którzy podnosili w ten sposób swoje kwalifikacje lub zdobywali całkiem nową profesję.
- Wróćmy, Panie Profesorze, do Pańskiej sztuki, która - jak nietrudno się zorientować - jest zakorzeniona w tradycji. Co Pan sądzi o nowszych, tzn. pojawiających się od ok. 2-3 dekad, zjawiskach typu performance, akcje itp.?
•
- Sztuka jest tą dziedziną ludzkiej aktywności, ! która nie tylko pozwala na eksperymentowanie, ale wręcz do niego zachęca. Sylwetka artysty poszukującego jest zjawiskiem pożądanym, ale... j wydaje mi się, że od iluś już lat - ze względu na j zwiększenie się liczby artystów - wielu z nich, niestety, stara się za wszelką cenę zrobić coś oryginalnego, co zwróciłoby na nich uwagę. Stan ta- . ki prowadzi zwykle do produkowania rzeczy nie ! mających głębszej podbudowy myślowej; rzeczy, których jedynym zadaniem jest skupienie uwagi odbiorców na ich autorze. To niebezpieczne zjawisko prowadzi do sprymitywizowania relacji j pomiędzy twórcą a widzem. Jeśli zaś chodzi
o sztukę tradycyjną, to nie można jej przekreślać
- jak to się dzisiaj często czyni - bo przecież kultura europejska, śródziemnomorska (w tym tak- j że sztuka) wykazywała od starożytności tenden- j cje realistyczne. Gdy weźmiemy pod uwagę dzie- < la starogreckie czy rzymskie i twórczość następ- ’ nych epok, to przekonamy się łatwo, że przecież j zawsze występowało tu dążenie do realistyczne- | go przedstawiania. Owszem, liczne były tendencje do modyfikacji tego, co realistyczne, ale nie spotykano jakichś szalonych abstrakcji. Rene- | sansowe odkrycie prawideł perspektywy przy- | pieczętowało ten kierunek twórczych poszuki- | wań. Jeżeli przez setki lat całe pokolenia Europejczyków na tym się wychowywały i w tym tkwiły, to trudno teraz na siłę zmieniać ten porządek i forować sztukę wyłącznie abstrakcyjną lub mocno zdeformowaną. To, co było zwyczajne np. w krajach islamu, tzn. czysto abstrakcyjne, dekoracyjne zapełnianie powierzchni czy ścian budowli wynikało z panującego tam zakazu przedstawiania postaci ludzkich. Swoją specyfikę miała też sztuka ludów Afryki, wyrastała ona z zupełnie innych źródeł niż nasze kręgi kulturowe. Z kolei Indianie północnoamerykańscy w ogóle nie stworzyli stałych obiektów sztuki, ponieważ prowadzili koczowniczy tryb życia... Będę się upierał, że punktem odniesienia dla sztuki europejskiej pozostaje do dzisiaj realizm, jako że on najpełniej oddaje specyfikę naszej kultury. Chcę być dobrze zrozumiany - ja nie odbieram abstrakcji i w ogóle awangardzie prawa do istnienia, lecz nie może się to dokonywać kosztem tego, co tradycyjne; oba wymienione obszary powinny zgodnie współegzystować.
- Z tego co wiem namalował Pan liczne portrety, ale zdecydowana ich większość to konterfekty męskie. Dlaczego tak rzadko uwieczniał Pan kobiety? Czy portret kobiecyjest trudniejszy w realizacji?
- Zapewne pana nieco zaskoczę swą odpowiedzią, gdyż powód jest tyleż banalny, co i zabawny. Otóż po namalowaniu kilku portretów żeńskich - i następnie pokazaniu ich bohaterkom -słyszałem zazwyczaj opinie w rodzaju: „ależ mnie pan uczynił starą”. Rychło przekonałem się, że paniom nie zależy na tym, żeby były podobne, ale by były piękne i młode. Odtąd malowałem już wyłącznie portrety mężczyzn i, co ciekawe, panowie zawsze byli zadowoleni...
- Państwo (żona Gabriela również maluje i bierze udział w wystawach) przyjaźniliście się z mieszkankami poronińskiej Harendy -najpierw domu, a później muzeum Jana Ka-sprowicza - Marusią Kasprowiczową i jej siostrą Nietą. Czy może Pan powiedzieć kilka słów na temat tych związków?
- Owszem, bywaliśmy na Harendzie, a muzeum zostało utworzone po II wojnie światowej. Pani Marusia, dzięki rzekomej przyjaźni Kasprowicza z Leninem, uzyskała od nowej władzy określone dotacje dla realizacji tego ambitnego celu, sama
Konspekt nr 1/2006 (25)