Wojsku, armii (każdej, nie tylko polskiej) potocznie zarzuca się, że przygotowuje się do minionej wojny. Jest to sztandarowy argument, mający potwierdzać konserwatyzm i niereformowalność wewnętrzną armii. W tym wypadku chodzi mi o pretekst do kwestii ważniejszej, natury bardziej filozoficznej. Można ją ująć w pytaniu: czy rozwój może być prognozowany na podstawie kantowskiej zasady, w myśl której przyroda nie akceptuje skokowości {lex continui in natura)? Logika takiego podejścia prowadzi do wniosków, z których można 'wysnuć twierdzenie: np. skoro w drugiej wojnie dominującą rolę na polu walki odgrywały masy pancerno-zmechanizowane, wsparte lotnictwem, skoro tak było w większości konfliktów powojennych, to tak samo będzie w przyszłości. Czyli powinniśmy mieć armię masową, pan-cerno-zmeehanizowaną. Krótko mówiąc, czy myślenie historyczno-liniowe, zakładające ciągłość i ewolucyjny charakter przeobrażeń, zachowuje swoją wartość w świecie XXI-wiecznej zmiany cywilizacyjnej? Czy może być właściwa metodologicznie i merytorycznie podstawa projektowania systemowych rozwiązań dotyczących państwa, bezpieczeństwa, gospodarki, prawa? Coraz powszechniejsza jest świadomość niewystarczalności i niecelowości, a także nieekonomiczności i anachronizmu podejścia ewolucyjno-adaptacyjnego.1
Podejście oparte na priorytecie doświadczeń z przeszłości prowadzi w sposób naturalny do kultywowania trendu „poprawiania” armii, do ko
li C. Rutkowski: ...Do uojbranych kierunków rozwoju sil zbrojnych - artykuł polemiczny, „Myśl Wojskowa” nr 2 z 2006 r., s. 52-54-
41