Słowo Ludu
astępca dowódcy 60 Lotniczego Pułku Szkolnego w niewoli u Abchazów
:
• i
jący dostrzegli uzbrojonego w dlu- nierze odnaleźli opuszczony samo-gą broń mężczyznę. Człowiek ten chód obserwatorów. Jeep stal na próbował zatrzymywać oba samo- drodze z kluczykami i pracującym chody. Bogusławowi H. udało się silnikiem, ale nie było w nim pasa-ominąć Abchaza, przyspieszył i
Porwania to nie nowość
Porwania w rejonie konfliktów na terenie dawnego Związku Radzieckiego to nic nowego. Na granicy Gruzji i Abchazji w lutym br. ok. dwudziestu bojowników uprowadziło czterech obserwatorów ONZ, grozili ich zabiciem , a za uwolnienie zakładników zażądali wypuszczenia z aresztu 11 podejrzanych o zamach na prezydenta Gruzji Eduarda Szewardnadzc. Uprowadzone dla okupu w Dagestanie dwie Polki na uwolnienie przez funkcjonariuszy rosyjskiego wydziału do walki ze zorganizowaną przestępczością. czekały od sierpnia ub. r. do marca br. Wśród obserwatorów ONZ, którzy ponieśli śmierć w 1998 r. w Tadżykistanie był polski oficer. W tym samym roku w niewyjaśnionych okolicznościach zamordowano pracownicę wojskowej misji ONZ w Gruzji (Polka posiadająca obywatelstwo Austrii pracowała wcześniej w stolicy zwaśnionej Abchazji). Podczas wojny w Jugosławii Serbowie wykorzystywali obserwatorów ONZ jako „żywe tarcze”- zdjęcie polskiego oficera przywiązanego do stacji radarowej obiegło cały świat.
oświadczony oficer
powietrzu spędził 5800 godzin i zdobył mistrzowską klasę pilota wojskowego - mówi pik Krzysztof Motyliński zastępca dowódcy ds. szkolenia lotniczego 60 Pułku Szkolnego. - Znam Zbyszka 28 lat. To człowiek bardzo opanowany i doskonale radzi sobie w sytuacja stresowych, wymagających odporności psychicznej. Jestem pewien, że niedługo będzie tu z nami rozmawiał.
Podpułkownik Zbigniew Blechacz zna doskonale m.in. język angielski i dlatego w ubiegłym roku został powołany w- skład grupy polskich oficerów, która wyjechała jako obserwatorzy wojskowi ONZ do Gruzji. Przed wyjazdem pułkownik przeszedł szkolenie międzynarodowych obserwatorów wojskowych w kieleckim Zbigniew Blechacz służy w Centrum Szkolenia dla Potrzeb Sił |*niu od prawie 30 lat. Prze- Pokojowych ONZ. - Dwa lata temu niemal wszystkie szczeble prowadziłem kurs, w którym •ltfy wojskowej i dowódczej, uczestniczył ppłk Zbigniew Blc-.^tafążym później instruk- chacz - mówi kierownik cyklu ope-a ostatnio zastępcą dowód- racyjnego centrum, mjr Jerzy Ku-... u^u Szkolnego. Zespól charski.
^-Dacyjny „Iskry” pod jego do- Dla pułkownika Błechacza ^ cm zdobył najwyższe lau- nie jest to pierwsza przygoda z xraju i za granicą (rozbudo- porywaczami. W czerwcu tego tńhu- z 4 do 9 maszyn), roku uniknął porwania, ponieważ Uv g 1^80 kolegów jest dosko- został przy samochodach, gdy ;;tr Pilotem i bardzo dobrym wszyscy jego koledzy udali się na
Ich 2‘ iednym 2 nielicz- patrol pieszy w góry. Zakładnicy i Pilotów, którzy wykonują byli wówczas przetrzymywani w Lrf.,,'°n3 Pętlę na samolocie od- górach przez kilka dni. Wtedy wła-' śnie ppłk Blechacz występował
świadczy o wyso- jako negocjator i dzięki jego me-le Pflota, nie mówiąc, że w diacjom uwolniono obserwatorów.
dów
żerów. Żołnierze z misji wojskowej, którzy byli na miejscu stwierdzili w raporcie, że nie widzieli żadnych śladów walki, przemocy, ani też śla
uąż nie jest jasne dlaczego \tchazji porwano ppłk. Zbigniewa :hacza. Porywacze nie skontakto-iii się jeszcze z nikim, by powiedzieć >.go chcą za uwolnienie Polaka.
Zbigniew Blechacz jest za-L<pcą dowódcy 60 Lotniczego Puł-Szkołnegpw
idomiu. Od ździemika liegłego roku •acuje w misji iserwacyjnej rganizacji arodów Zjedzonych na graniczu ab-iasko • gruziń-;im. W nic-:ielę Z. Ble-:z i towarzy-.y mu oficer ecki zostali •rowadzeni w łasic rutyno-patrolu w ąuozie Kodo-kskim.
W niedzielę około południa igniew Blechacz, wraz z grec-n oficerem patrolowali rejon (wozu Kodarowskiego. Auto chacza poprzedzał samochód IZ, w którym jechał inny polski cr pik Bogusław H. z tłumacz-Mniej więcej o godzinie 12.50 isu lokalnego (ok. 10 czasu war-twskiego), około 600 metrów :cd punktem kontrolnym rosyj-[ich sil ONZ w wąwozie patrolu-skierował się w kierunku najbliższego posterunku. Po chwili i on i tłumaczka usłyszeli za sobą strzały i stracili łączność z pojazdem, w
którym jechali Blechacz i Grek. Płk Bogusław H. natychmiast powiadomił policję abchaską i Rosjan z pobliskiego posterunku i podjęto akcję poszukiwawczą.
Według meldunków biuro ONZ w Suchumi utraciło kontakt radiowy' z obserwatorami około 13 czasu lokalnego. Około 14 wysłano na pomoc grupę poszukiwawczą. W wąwozie, na terytorium kontrolowanym przez Abchazów żoł-
krwi. - Dotychczasowe ustalenia pozwalają mieć nadzieję, że nie doszło do tragedii • zapewnia rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej płk Eugeniusz Mleczak.
Wczoraj przed południem szef polskiego Ministerstwa Obrony Narodowej Bronisław Komorowski rozmawiał na temat porwanego oficera polskiego z ministrem obrony narodowej Gruzji J. Kakabadze. • Kakabadze przedstawił nam sytuację - stwierdził enigmatycznie płk E. Mleczak. -Oba ministerstwa pozostają w stałym kontakcie. Minister Komorowski prosił ministra obrony Gruzji o udzielenie wszelkiej pomocy porwanym oficerom. Według rzecznika MON efekty tej współpracy są już widoczne. Do akcji poszukiwawczej ruszyły śmigłowce i wozy opancerzone. Równolegle prowadzone są rozmowy drogą dyplomatyczną. Na miejscu jest też przedstawiciel sekretarza generalnego ONZ. Przedstawiciele polskiej placówki dyplomatycznej zapewniają, że misja ONZ robi wszystko, by porwanych odnaleźć jak najszybciej. Także dyplomaci nie zasypiają gruszek w popiele - wczoraj rano ambasada Polski w Tibilisi podjęła działania zmierzające do ustalenia miejsca pobytu Polaka. - Nie mamy zbyt dużych możliwości, ale robimy co w naszej mocy - mówi rzecznik MZS Grzegorz Dziemidowicz. - Dzisiaj jedzie do Tibilisi nowy charge d’af-faires. Mimo że pułkownik jest człowiekiem MON i ONZ, to jest również Polakiem i dlatego będziemy go szukać. Mamy tylko nadzieję, że w tym przypadku nie będzie wielomiesięcznych poszukiwań. - Odnalezienie porwanych jest tu traktowane prestiżowo, osobiście zaangażował się prezydent Szewardnadze, rozmawiał już z prezydentem Abchazji, by wykorzystać wszystkie możliwości, bowiem szczęśliwe zakończenie tego incydentu leży w interesie obu stron - powiedział nam II sekretarz ambasady Jerzy Szydłowski.
MON nie ukrywa, że niepokojący jest brak informacji. Doradca polityczny biura ONZ w stolicy Gruzji, Tbilisi, Wfcselin Kostow poinformował w niedzielę wieczorem. że porywacze nie przedstawili żadnych żądań. Ba. nie wiadomo kto dokonał porwania, jaki jest jego cel, ani gdzie się obecnie znajdują uprowadzeni.
Pozostają domysły. Spekuluje się, że oficerów uprowadzili członkowie jednego z góralskich klanów zamieszkujących góry Abchazji. Po co? Według rzecznika MON - dla okupu. Tego typu zdarzenia nic są rzadkością w tym rejonie, to góralski sposób zdobywania pieniędzy. - Dla nich jest to normalne - mówi płk Mleczak. -Kłopot sprawia to obserwatorom, ale oni o tym wiedzą.
Misja Zbigniewa Błechacza miała się zakończyć kilka tygodni temu, ale przedłużono ją do kwietnia 2001 roku. Pułkownik ostatni raz był w Radomiu w połowie października, do Abchazji wyjechał 2 listopada. Obiecywał, że pojawi się w domu na święta Bożego Narodzenia. - Teraz wiemy tyle co z telewizji i radia - mówi Agnieszka Blechacz. córka pułkownika. - Od dwóch dni telefony się urywają i mamy tego dosyć. Sami nic nie wiemy i czekamy tylko na dobre wiadomości. - Wszyscy uspakajają nas, że nic tam się nie stało i w to wierzymy - dodaje A. Blechacz.
ALEKSANDER KORNATOWSKI KRZYSZTOF KROGULEC
Szkoleni na takie okazje
Nieuzbrojeni obserwatorzy w rejonie konfliktu są łatwym celem. dlatego podczas szkolenia szczególną uwagę zwraca się na kwestie bezpieczeństwa.
Pierwsza zasada brzmi: nie kusić losu. Obserwatorzy mogą poruszać się tylko po wyznaczonych im szlakach, bez pieniędzy czy rzucającej się w oczy biżuterii. Notują uwagi, przekazują je przełożonym - nie wolno im w żaden sposób prowokować stron konfliktu. Muszą być bezstronni i wszechstronni. Jeśli już dojdzie do zatrzymania przez uzbrojonych osobników to jedyną bronią obserwatora jest spokój, wykonywanie poleceń porywaczy i umiejętność negocjacji. Próby stawiania oporu mogą skończyć się tragicznie. O uwol-. nienie trzeba się starać drogą dyplomatyczną.
Każdy przejazd jest monitorowany w bazie misji i niepoja-wienie się na punkcie kontrolnym automatycznie rozpoczyna akcję ratowniczą. Ponadto obserwatorzy mają przy sobie nadajniki radiowe i w razie zagrożenia nadają sygnał „mayday”- tak było w omawianym przypadku, bowiem pozostali żołnierze misji dotarli do pustego wozu oficerów, gdy silnik był jeszcze gorący. - Podczas miesięcznego kursu cały tydzień poświęcamy na terenowe ćwiczenia zachowań w sytuacjach niespodziewanych, ekstremalnych, by wykształcić u obserwatorów odpowiednie nawyki powstrzymania emocji podczas autentycznej akcji - mówi major Jerzy Kucharski z kieleckiego Centrum Szkolenia dla Potrzeb Sił Pokojowych ONZ. - Często mają wręcz do nas żal, że robimy to zbyt drastycznie...
Abchazja leży nad Morzem Czarnym, na południowych zboczach Kaukazu. Po wojnie w latach 1992-93 oderwała się od Gruzji. Sytuacji w prowincji strzegą siły wojskowe z poradzieckiej Wspólnoty Niepodległych Państw oraz obserwatorzy misji ONZ. Według ..błękitnych hełmów" Abchazja nie należy do najniebezpieczniejszych rejonów świata. • Służba na tym terenie jest względnie bezpieczna • potwierdza pułkownik Tadeusz W, który służył w misji ponad 2 lata. - Porwania zdarzają się, ale rzadko.
LUDU
12 GRUDNIA 2000 NR 288
5