X
X
IV /\ 1WESÓŁ O
Zygmunt Fi;as
Kiedy kupujesz pismo humorystyczne, nio narzekaj, że Jest drogie, albowiem znajdziesz w nim moc tanich dowcipów.
Chcesz, by uważano cię za mą drogo? Nie wytykaj bliźnim ich głupoty.
Znam gościa, który pisuje sam do siebie listy. Otwierając je w towarzystwie, mówi: — „Przepraszam, właśnie otrzymałem list od pewnego poważnego człowieka".
— Wiesz tatku, dziś ulepiliśmy ze śniegu bałwana takiego dużego. Jak tatuś.
na
Z notatnika satyryka
Złe krawcowe wymyśliły przy słowie: „Człowiek zdobi suknie, a nie suknia człowieka".
Jeśli sułtan rządzt haremem, to potrafi poradzić sobie 1 z państwem.
— Ach, jestem zgubiona! Mój mąż!
Telewizja i zaskoczenie
Kobiety w życiu są jak potrawy w restauracji. Nigdy nie wiesz, która cl zaszkodzi.
Czy znacie Mazurkiewicza? Oczywiście. że tak Cała nasza miejscowa plotka od miesiąca o nitaćytn innym nie mówi, tylko o Mazurkiewiczu. Panny na jego widok przechodzą 7. jednej strony ulicy na dni gą. Młodzieńcy wodzą za nim za *d rośnym okiem. A nawet starzy urzędnicy, co to Już r. niejednego pieca chlcb jadali, na widok tego człowieku szurają nogami, przestawiają krzesła i wybuchają Jednym „psiakrew" zdumienia.
Ale już cichol Idzie Mazurkiewicz. Szepce cov do te] damy na prawo, która ni kiainiejo z rodo-wolenia. Po sali przebiega szmer, ktoś bije dłońmi po udach.
Co takiego poudedzioł? Powiedział, że tycie nie Jest romansem. — To wszystko.
I widzicie. W tym Jednym zdaniu
-— Niech pan się nie l»oi. Azo-rek nic zrobi panu krzywdy.
kryje nię cały wielki Mazurkiewicz. Zn chwilę zdanie to rozoprze ale na gębie tego wymokłego drania NN, co to taką wielką przysługę oddał narodow; dorabiając się grosza na zręcznej dostawie skór.- Niebawem woźny trzepała palcami, wyjmie ze swej twarzy wielkie OOCH u-znnnla 1 gdy dowie się o tym Kasin. froterująca podłogi po drugiej stronie ulicy, s okna spadnie mece-nnsowa Ola.
Do kroćscll Kimże Jest ów Mazurkiewicz? Czy Jest może autorem poczytnych powleśd nagrodzo nych na wojewódzkim konkunrie7 Czy może rozkwasił twarz „czarne mu bombardierowi Joe Louisowi1'?
Ani jedno, ani drugie.
Książki nic napisał, bo nawet nic wiedziałby, o czym pisać. Przed na szym zwyczajnym krajowym Szymurą zmiatałby, jak Szymuro przed I pulsem. Wcale, ale to wcale nic pije.
Cót więc. u licha Jest powodem takiej wzlętoścf Mazurkiewicza?
Poczekajmy. Przedwczesne uproszczenia J wnioski już niejednego
Nie wieszaj się nigdy na pasku od spodni. Wyobraź sobie jak śmiesznie będziesz wyglądał w wiszącej pozie z opuszczonymi spodniami.
— Cisy pncmawaM kiedy większym zebraniu ?
— Owszem.
— I oo powiedznłeś?
— „Jestem niewinny, wysoki aą. drte".
Nosi milusińscy
— Kim będziesz, Jaziu, gdy dorośniesz?
— Kominiarzem.
— Dlaczego?
— Bo nlo będą musiał się myć.
zaprowadziły na komisariat. Zaraz 9ię wszystko wyjaśni.
Zeszłej niedzieli było takie przyjęcie. Taki większy piknik z czytaniom listy gości i z wiadrami herbaty. Byli — Jakiś Jegomość z głosem. Jakim powinna przemawiać ćwiartka wołowiny. gdyby musiała przerwać swe milczenie — jakaś dama w Jedwabiach — Jakiś autor o płomiennych włosach — Jakiś siarczysty brunet z kutasem przy berecie — Jakiś pomięty człe cetyna o twarzy draba, codziennie opuszczającego dno rowu, które co wieczór zajmuje — wreszcie dwie fury reprezentantów LKS.
Mazurkiewicz siedział z jedną ręką założoną zu siebie i nic nie mówił. Palił tylko papierosa i strzepywał popiół. Siedział I każdy widział, kto siedzi I milczy. Wszyscy więc milczeli a tylko z piersi sędziwych dom bez przerwy wydo bywały się westchnienia.
Wresrde bohater powiódł omdla łym wzrokiem po salonie 1 energio, nie tupnąwszy, wyszedł.
I tu macie — Mazurkiewicza. — Spróbujcie tak wyjść z soli.
Ciało kobiety, zanurzone w wodzie traci tyle na wadze, ile ważą kosmetyki.
Niech wam się tak śpieszy, lak jemu. Popróbujcie! Napiszcie do mnie. Jak wam poszło.
Jnk stać się takim Mazurkiewiczem? Co robić, nby to co uchodzi Mazurkiewiczowi, uchodziło wam?
Niełatwa to sprawa. Trzeba banały wypowiadać z taką przekonującą mocą. z jaką wypowiada Je Mazurkiewicz. Po drugie trzeba tok dawkować swą osobę towarzystwu. Jak to dawkuje Mazurkiewicz. Po trzecie trzeba umieć tak
— nic nie powiedzieć, Jnk to potrafi Mazurkiewicz. Po czwarto, wybaczcie, trzeba się urodzić Mazurkiewiczom, bo on jest tylko jeden, I Jeśli uważacie, że my felietoniści mamy Jakiś sposób no to, aby Mn zurkiewicza zrobić — „wami", was
— „Mazurkiewiczami", Jesteście w błędiżic. Mnóstwo gotowych wzorów ]ui odlano z błota przed wiekami. Nowych się nie wydaje. Gdybyśmy nawet mieli Jakieś taimy dla was, to mimozę my felietoniści komunikujemy się wprost z czystą naturą, mogę wam wyznać na ucho, że tą jeszcze pewne zapasy, ale samych „braków",
Rozbrajająca szczerość jest naj częściej tylko szczytem fałszu.
Pięknej kobiecie odmawiam tylko w jednym wypadku: — Kiedy żąda ode mnie, abym na nią nie patrzył.
Gdy kłótliwa zona Sokratesa, znana Ksantypn, początkowo ogłuszyła go swoim rykiem na temat jego włóczęg filozoficznych, n w końcu zniecierpliwiona niezmąconym spokojem filozofa wylała mu na głowę kubeł pomyj, nasz mędrzec nie przejął się tym ani trochę, tylko wzruszył ramionami i rzekł niejako z satysfakcją: „To się zga dza. Po silnych grzmotach zawsze bywa deszcz".
Ksemnofont opowinda, że gdy zapytano Sokratesa. Juk mógł ożenić alę z taką kobietą, mędrzec od powiedział: „Kto chce się fitać mi strzem jazdy, wybiera najgwnłtow niejsze konie. Okiełznawszy je ma pewność. że potrafi poskromić wszystkie inne. Ponieważ chcę żyć i przebywać wśród ludzi, ożeniłem się z Ksantypą, będąc mocno przoko nany. że Jeżeli potrafię żyć z nią, to będę w- stanie zżyć się ze wszystkimi ludźmi.
Filozof ArisUppos (uczeń Sokratesa) został zaproszony pewnego ra zu do Sdnusa (skarbnika tyrana Dionlzjusza) człowieka siego i bardzo bogatego. Gdy Sclnua oprowadzając filozofa po swoim domu. rozwodził się pełen pychy nad wspaniałością wszystkich apartamentów a nawet posadzek. Aristłp-pos ze spokojom plunął mu w twarz. Wściekłość wykrzywiła rysy Scinusa. „Wybaczcie mi—wykrzy- N knął filozof, ole nie znalazłem Innego miejsca, gdzie stosownie! byłoby splunąć".
— A co jest w tyra ciemnym słoiku?
— To lekarstwo, które widujemy. gdy nie możemy odczytać ro*l gepty.
i.
A co powiedział twój mąż? — Obawiam się, że pan siedzi — Pst! Wmówiłam mu, że nn moim miejscu, iecko jest podobne do niego. I — Dopóki siedzę, moio się pan
i nic obawiać.
— Dlaczego zaręczyłaś się z ta- — Przestań mówić przez sen!
kim śmiesznym typkiem? — Przepraszam cię kochanie,
„7 doznałam go na balu i my-1 zapomniałem, ic iesteś tutaj, ślalam, żc lo maska. 1
PANORAMA Nr $ (78) — 3