Absolwenci wspominają...
dania mi tematu pracy magisterskiej o Grupie Tylicz wciąż nie miałem żadnej dokumentacji, żadnych materiałów... Polem szybko się zabrałem i tę pracę napisałem. Dostałem piątkę. Trzeba przypomnieć, że profesor nie bardzo się orientował we współczesnych nurtach, był raczej zanurzony w literaturze staropolskiej czy w Młodej Polsce.
Oczywiście z wykładowców trzeba też wspomnieć o znakomitym profesorze Burkocie. Można go było „puścić jak kasetę” w magnetofonie i przez godzinę czy dwie słuchać jak mówił wspaniale, z dużą elokwencją, o literaturze współczesnej. Na pewno dużo wyniosłem z jego zajęć; pamiętam, że zdałem na piątkę. Było to interesujące choćby z tego względu, że wykładowcy oczywiście nie zdradzali, że znają mnie jako poetę, a przecież już w 1974 r. opublikowałem tom Nasze najszczersze rozmowy, za który dostałem nagrodę im. Andrzeja Bursy - ale żaden z profesorów o tym nie wspominał. Drukowałem w „Tygodniku Powszechnym”, w prasie ogólnopolskiej; dopiero później okazało się, że paru wykładowców znało moją twórczość, śledziło ją.
Może jeszcze spróbuję odnaleźć w pamięci parę nazwisk- przypominam sobie np., że jedyną ocenę niedostateczną „oberwałem” u pani Schabowskiej. Wykładała bodajże językoznawstwo czy frazeologię. W każdym razie najpierw dostałem ocenę niedostateczną, później poprawiłem ją na bardzo dobrą. Poza tym licencjat skończyłem z oceną dostateczną, zaś studia magisterskie - także z bardzo dobrą.
Trzeba powiedzieć jedno - ja tam dużo nie przebywałem na zajęciach. Bo to było właściwie zdawanie egzaminów, zjeżdżaliśmy się co jakiś czas, nie pamiętam, na dwu- i trzydniowe zjazdy,
potem miesiąc sesji; tutaj muszę się przyznać, ze wstydem, że nie chodziłem na wszystkie wykłady. Korzystałem z tego, że przyjeżdżałem do Krakowa ze wsi, jako nauczyciel wiejski, i odnawiałem tutaj kontakty z moimi przyjaciółmi, przy piwie na przykład. Do niektórych wykładowców znakomitych nie uczęszczałem - byłem zaocznym studentem, cóż...
Jeśli idzie o moje kontakty z Uczelnią - wciąż jestem z nią jakoś zaprzyjaźniony, biorę udział w pracach jury, bowiem co roku przez klub „Bakałarz” organizowany jest konkurs dla młodych talentów literackich: O złoty kałamarz i złamane pióro. Często byłem zapraszany na spotkania autorskie - albo przez profesora Farona, albo przez doktora Henryka Czubałę, też krytyka, który o mnie pisał - a więc dobre mam stosunki z Akademią Pedagogiczną, nie zapominającą o mnie jako o swoim studencie. A i ja nie zapominam o niej.
Można by dodać, jeśli chodzi o twórczość, że wydałem pierwszy tom w 1974 r. w Wydawnictwie Literackim, później w 1975 drugi tomik. Pierwszy nazywał się Nasze najszczersze rozmowy, drugi Na tyłach świata i to był czas właśnie, kiedy kończyłem studia na Uczelni. To jest interesujące o tyle, że - jak sobie przypominam
- napisałem wówczas dużo dobrych wierszy, mimo że uczyłem w szkole, a więc miałem wtedy zajęte po dwadzieścia parę godzin i wciąż studiowałem. Ci, którzy mówią, że nadmiar zajęć przeszkadza w pracy pisarskiej, są w błędzie.
Warto jeszcze dodać, że - jeśli idzie o poezję
- w trakcie studiów byłem już praktykiem; studia pozwoliły mi zaś rozwinąć wiedzę i „doteore-tyzować się”.
Józef Baran 45
Konspekt nr 1/2006 (25)