„Naszej miłości, Zosiu, czas nam nie zabierze.
Przy tobie, piękna Zosiu, w nieśmiertelność wierzę;
Kiedy cię mam w objęciu i na łonie pieszczę.
Konam i znowu żyję, aby kochać jeszcze/4 5
„Kończąc oficerską wojaczkę u bram Paryża, w Saint-Denis, przyszły komediopisarz skończył ją jednocześnie na progu ówczesnych teatrów francuskich. W ciągu trzech niespełna wiosennych miesięcy 1814 roku, spędzonych na kwaterze pod Paryżem, Fredro bywał ciągłym gościem w teatrach paryskich, i to gościem pełnym uznania dla oglądanych spektakli. Tym bardziej godny rozważenia jest jego zachwyt, ponieważ nie trafił on bynajmniej na okres szczęśliwy dla sceny francuskiej. [...] Od czasu bitwy pod Austerlitz przed spektaklami odczytywano ostatnie biuletyny z placu boju, a tymczasem lud paryski niewiele się tym przejmował i, jak dawniej, w teatrze szukał tylko rozrywki. Stąd główne uderzenie poszło w teatry wodewilowe i służące zabawie.” 1 2 Ten repertuar, raczej drugorzędny i trzeciorzędny, bardzo się podobał Fredrze. Niektórzy krytycy przypisują to brakowi wykształcenia literackiego, inni zaś faktowi, że Fredro po raz pierwszy zetknął się z teatrem prawdziwie, z publicznością przywiązaną do sceny i wrażliwą na jej uroki. To wszystko mogło mieć jakiś wpływ na przyszłego komediopisarza, jednak on urodził się dla teatru, każdej chwili, w życiu codziennym myślał o teatrze i komediach, był bystrym obserwatorem, posiadał zdolność do wnikliwego oglądania zjawisk i ludzi. „Instynktownie wyczuwał rzecz podstawową: teatr może być złym lub dobrym teatrem niezależnie od granego tekstu. Teatr to nie to samo co tekst dramaturgiczny. Oglądane przez komediopisarza teksty były liche, lecz teatr pociągał publiczność. Teatr był dobry, ponieważ był interesujący dla widza. I taki stosunek pozostanie u Fredry na zawsze.”3
8
SIVERT, Tadeusz. Aleksander Fredro. Warszawa: Państwowe Zakłady Wydawnictw
Szkolnych. 1962, s. 9.
WYKA, Kazimierz. Aleksander Fredro. Warszawa: Państwowe Wydawnictwo Naukowe,
1968. s. 12-13.
Tamże, s. 15.