postępu55. Podejście Rorty'ego jest częściowo zbieżne z tzw. interpretacją terapeutyczną najpełniej przedstawioną we wspomnianej już pracy The new Wittgenstein. Dodajmy jednak od razu, że impulsem do terapeutycznych interpretacji są teksty samego Wittgen-steina, który traktuje swą filozoficzną działalność jako rodzaj terapii, o czym kilkukrotnie wspomina choćby w Dociekaniach. Nie chodzi tu o „logiczną analizę pojęć”, do czego skłaniali się interpretatorzy analityczni z lat sześćdziesiątych, lecz o terapię podobną do Freudowskiej psychoanalizy, która odnosi się do sposobu filozofowania, a także funkcji i celu, jakie miały spełniać pisma Wittgensteina56. Zgodnie z takim odczytaniem, celem późnych tekstów miało być wyrażenie błędów w naszym myśleniu w tak charakterystyczny sposób, aby czytający mógł je rozpoznać i zaakceptować, a dzięki temu zrozumieć naturę swego myślenia oraz umysłu. Założeniem tego podejścia jest więc to, że metoda Dociekań nie jest przypadkowa. Polega ona na pokazywaniu różnych ujęć problemu i skłonieniu czytelnika do wniosku, że takie lub inne ujęcie usuwa sam problem, tj. unieważnia go, czyni go pozornym, podważa jego wartość , a sama możliwość różnego ujęcia problemu ukazuje jego względność i zależność od perspektywy czytelnika.
Eseje zebrane w The new Wittgenstein w jeszcze większym stopniu umacniają tę terapeutyczną wykładnię. Twierdzi się tam, że nie tylko Dociekania, lecz cale filozoficzne przedsięwzięcie Wittgensteina jest właśnie terapią. Tacy znawcy tematu, jak C. Diamond i J. Conant poważnie traktują ostatnie tezy Traktatu i starają się je połączyć z metafilozo-ficznymi ideami Dociekań dowodząc, że Wittgenstein nie mówił nam nic substancjalnego, tzn. nie formułował żadnych twierdzeń i opisów dotyczących rzeczywistości, a prowadził walkę z tym, co nazywał opętaniem naszego umysłu przez formy naszego języka. Najbardziej prowokującym stwierdzeniem Conanta jest to, że Wittgenstein nigdy nie zaakceptował koncepcji neopozytywistów, iż problemy filozoficzne powstają z niezrozumienia logicznej składni języka i nigdy nie wierzył, że taka składnia istnieje. Takie, dla wielu kontrowersyjne podejście do omawianej tu filozofii, stawia ją w zupełnie nowym świetle w stosunku do, powiedzmy, tradycyjnych wykładni, w których filozofię Traktatu po prostu łączy się z nurtem analitycznym i neopozytywistycznym.
Wiele do obrazu Wittgensteina jako filozofa, ale także jako człowieka, wnoszą wspomniane już Nachlass. Tu także pojawiają się spory co do tego, czy interpretując myśl
55 R. Rorty: Filozofia ..., s. 326.
56 J. Tomczyk: Dociekania..., s.l 17.
57 Ibidem, s. 118.
27