Wampiry z Morganville 7
Rozdział: 8
Reszta dnia minęła zadziwiająco spokojnie. Claire wpadła by zobaczyć się z Eve
w kawiarni, ale cały czas Eve mówiła o sztuce, jak świetna jest, jaka ona jest
wystrzałowa jako Blanka Dubois, i jaki miała pomysł, by zało\yć na siebie czarne
wzorzyste w czaszki rajstopy zamiast białych, takich w jakich ludzie wtedy chodzili. . . i
kiedy nie entuzjazmowała się o sztuce, była całkowicie pochłonięta Kim. Kim, Kim, Kim.
- Świetny naszyjnik-, Claire powiedziała, z desperacji i wskazała na szyje Eve. By
świetny rodzaj szczepionych części smoka, pełny zawijasów i groznych wygięć. Eve
dotknęła go palcami i uśmiechnęła się.
- Tak,- powiedziała. - Dostałam go od Michaela. Nie najgorszy, prawda?
- Nie najgorszy w ogóle. Hej, wyczyściłeś pokój Shane a?
- Właściwie? Tylko odkurzyłam i wytarłam kurz. On posprzątał go sam. A co
powiedział ci, \e wszystko zrobił sam? Chłopcy kłamią.
-O sprzątaniu?
Eva ugryzła muffinkę jagodowa i popiła odrobina kawy. -Dlaczego nie? Oni myślą,
\e sprzątanie uczyni ich - mniej męskimi. Eee, pozapraszam, Claire Niedzwiadku,
musze lecieć. Szef mę\czyzna, nie lubi \adnych przerw. Zobaczymy sie pózniej?
- Pewnie - Claire wstała z miejsca i podniosła plecak. -Do zobaczenia w domu.
- Och, powinieneś wpaść na próbę! O trzeciej w audytorium. Wiesz, gdzie to jest?
Claire wiedziała, chocia\ nigdy nie była tam to było cos w rodzaju
obywatelskiego centrum miasta i było poza Placem Zało\yciela, czyli, Wampmiasta.
Jak większość ludzi w Morganville, ona nigdy naprawdę nie interesowana sie by iść tam
w nocy.
Trzecia po południu, jednak. . . to zabrzmiało rozsądnie.
- Spróbuję,- Claire powiedziała. - Wiec wiem, \e martwisz sie o Olivera. Jest w
porządku, mając go w sztuce?
- Och właściwie tak. On nie jest zły! Prawie wierzę, \e on nie jest całkowitym
cymbałem. Przez większość czasu.
Eve obejrzała, sie przez ramię, zrobiła przestraszoną minę, kiedy szef kiwnął na
nia i pomachała na do widzenia.
Claire zdecydowała, \e nie mogła dłu\ej tego odkładać i wyciągnęła telefon
komórkowy. Napisała i załadowała program, który pozwolił jej telefonowi, śledzić i
pokazać dostępne portale; zgodnie z teorią, która czytała w laboratorium, Myrnina
ostatnio, to nie była dobra rzecz dla ludzi, by zostawić portale otwarte, wampiry mogły
przemieszczać sie bez zbytniego wysiłku. Poprzednio, takie rzeczy zdarzały sie tez
ludziom. I Claire zdecydowała, \e lubi swoje normalne oczy, uszy i nos ona lubiła
Picasso był w porządku, ale ona nie chciała zostać jednym z jego obrazów.
Więc szukała portalu, który był otwarty, otwarty znaczył, \e był w niskim poziomie
dostępności, nie aktywny. Jeden otwarty był na uniwersytecie w Budynku Rządu.
Zmierzała tam, mieszając się w z wszystkimi innymi studentami i jak zwykle, część
Budynku Rządu, gdzie portal był usytuowanym był pusty. Paląca jak smok sekretarka w
recepcji kiwnęła na nia głową bez dyskusji; najwidoczniej był jakiś rodzaj notatki
słu\bowej ze Claire wolno było robić takie rzeczy dogodna sytuacja..
Poruszanie się przez portal było trochę jak branie mikrosekundy w długiej kąpieli
lodowej; czuło się jak ka\da komórka w jej ciele przezywa szok, obudzi się, wrzeszczy i
natychmiast wraca z powrotem do normalnego stanu. Nie dokładnie
miłe uczucie, ale . . . Pamiętne. Zwykle nie u\ywała tej drogi i Claire czuła sie trochę
skrępowana. Co jeśli system portalu wyszedł z równowagi. . .
- Myrnin?- Odeszła daleko od drzwi portalu do laboratorium, popychając na bok
pudła ksią\ek, które le\ały wokół, prawdopodobnie dla niej, by odło\yła je. Nie było tu
\adnego znaku jego. Laboratorium nadal wyglądało całkiem i umiarkowanie
zorganizowane, co nie było jak za najgorszych momentów Myrnina; zastanowiła się, czy
korzystał z usług sprzątaczki. Kto posprzątałby kryjówke szalonego naukowca, poza
tym? Ci sam ludzie, którzy zrobili ta nikczemna kryjówkę i jaskinie nietoperza?
Nie było Myrnin, ale zostawił jej notatkę, napisaną w jego kolczasta zabytkowa ręka,
prosił ja by zaczekała na niego posortowała ksią\ki w pudle czekające na nia. I
nakarmić Boba pająka. Och. Dlaczego nie była nawet zaskoczona?
Claire zaczęła rozpakowywać, porządkować i odkładać ksią\ki, co było
zaskakująco zabawne, z nadzieja, ze wszechświat kończy się zanim ona będzie musiała
nakarmić pająka. Była w środku pracy, gdy dwuwymiarowy duch Ady ukazał się przed
nią. Tempo serca Claire podwoiło i zastanowiła się, czy nie powinna uciec do portalu...
ale Ada nie zrobiła \adnego groznego ruchu. Faktycznie Ada była grzeczna zadzwonił
telefon komórkowy Claire. Właściwie nie musiała tego robić, przed u\yciem głośnika. To
była jej wersja pukania.
Claire połknęła kwasotwórczy kęs lęku i spojrzała na grzbiet cię\kiej ksią\ki w jej ręku.
Niemiecki.
Nie była pewna, co powiedzieć. -Czy znasz niemiecki?
Ada podniosła brodę i posłała jej wyniosłe spojrzenie, wyrównując przód swojej
szarej sukni. - Oczywiście, -powiedziała. -To wcale niezanikający język.
Musze nakarmić pająka i znosić kąśliwy, morderczy komputer. Moja praca
naprawdę jest do dupy.
Claire nie powiedziała tego głośno, i o ile wiedziała, Ada nie mo\e czytać w
myślach. Jeszcze.
- Dobrze. Czy mo\esz mi powiedzieć, co to znaczy?
Wyciągnęła ksią\kę, w kierunku Ady. Duch pochylił się do przodu.
- Eksperymenty alchemiczne Wielkiego Magistra Kleisz- przeczytała, a metaliczny
głos brzmiał trochę smutno, gdy wydobywał sie z głośnika telefonu komórkowego Claire.
- Myrnin ma ju\ kopię. Pamiętam jak mu ja kupiłam na małym rynku poza
Frankfurtem.
Claire odło\yła ja. Ada wydawała się być w dziwny nastrój krucha, konfrontacyjna, i
dziwnie nostalgiczna.
- Próbowałaś mnie zabić,- Claire powiedziała. -Okłamałeś mnie, i chciałaś \ebym
przeszła przez portal, aby zostać zjedzona. Dlaczego?
Bardzo dziwne wra\enie pojawiło się na gładkiej nie -do -końca -ludzkiej twarzy Ady.
Gdyby Claire, nie znała jej lepiej, pomyślałaby, \e to... Niepewności?
-Nie-, powiedziała. -Jesteś w błędzie.
- To nie jedna z tych rzeczy, w których mo\esz się pomylić- powiedziała, Claire. -
Mam na dowód złamana na pół, lampę, kiedy musiałam zatrzasnąć portal. Pamiętasz,
teraz?
Ada tylko wyłączyła się. Nie dosłownie jej duch nadal wisiał w powietrzu,
huśtając się tak nieznacznie jak gdyby waga była tylko kłopotliwą sugestią, wbrew
prawu. Migotała jak statyczny obraz, nagłe uśmiechnęła się. -Powinnaś iść do lekarza,-
powiedziała. -Wierzę, \e jesteś chora, człowieku.
- Nie pamiętasz.- Claire usłyszała niedowierzanie w głosie, ale to, co ona
naprawdę czuła, było... Lękiem. Czystym, zimnym lękiem. Ada mogła kłamać
wcześniej juz to robiła, ale nie uwa\ała tego za oszustwo. To było coś było bardzo,
bardzo złego. I, je\eli coś byłoby nie tak z Adą, to było tez zle z Morganville.
- Nie ma nic do pamiętania - powiedziała chłodno Ada. -śyczysz sobie więcej
tłumaczenia, czy mogę teraz kontynuować moje obowiązki?
- Nie, wszystko w porządku. Gdzie jest Myrnin?
Ada zatrzymała się w trakcie obracania do niej plecami zatrzymała się w połowie,
prawie znikając z pola widzenia Claire i powoli obróciła sie w miejscu. Jej ciemne oczy
wyglądały jak spalone dziury w jej bladej twarzy.
- To nie twój interes - powiedziała.
- Co?
- Myrnin jest mój. I nie mo\esz mieć go. Najpierw cie zabiję!
I wtedy tylko zniknęła.
Claire gapiła się w przestrzeni, tam gdzie ona była, pół oczekując na nia, by
ukazała się znów, ale Ada zniknęła.
Claire odło\yła ksią\kę, którą trzymywała, na stół i poszła na tyły laboratorium.
Gruby perski dywan został zwinięty z powrotem i zapadnia, którą Myrnin zainstalował
sprytnie malując drzwi, by dopasowały sie do kamiennej podłogi były zamknięte. Claire
zazgrzytała zębami i przycisnęła zamek, który był przykryty ksią\ką o \abach z
pobliskiej biblioteczki. Zamek zwolnił z pstryknięciem i Claire podniosła zapadnie do
pozycji pionowej.
Myrnin nigdy nie zapalał jakichkolwiek świateł, w jaskini, gdzie Ada tak naprawdę
\yła. Claire chwyciła latarkę, sprawdziła baterie i wtedy poświeciła w dół w ciemności.
- Myrnin? - Spytała. śadnej odpowiedz. Usłyszała kapanie wody w dali. -Myrnin,
gdzie jesteś?
Świetnie.
W porównaniu z tym karmienia Boba pająka wydaje sie miłe jak spędzenie
dnia w parku. Nie ma mowy \ebym poszła tam sama, pomyślana i otworzyła telefon
komórkowy.
Michael odpowiedział po drugim sygnale.
- Yo- powiedział. -Domyślam się, \e nie chcesz iść do kina lub zrobić czegokolwiek
zabawnego.
- Dlaczego tak mówisz?
- Poniewa\ to byłoby zadanie dla Shane'a. Kiedy dzwonisz do mnie, to jest zwykle
nagły wypadek.
- Dobrze w porządku, rozumiem. Ale to nie jest. Nie nagły wypadek, poza tym.
Tylko potrzebuję jakiejś pomocnej dłoni. Czy mo\esz przyjść do laboratorium Myrnina?
Głos Michaela stał się o wiele bardziej powa\ny. -Jest w szalonym nastroju czy
jest naprawdę zle?
Claire westchnęła.
- Właściwie, nie wiem. Tylko nie chcę iść w ciemności bez du\ego, silnego
wampira.
- Znaczysz, \e nie mo\esz zejść tam bez mojej pomocy.
- Dobrze, właściwie, nie mogę wyjść stamtąd bez twojej pomocy, odkąd Ada nie
pozwala mi otwierać portalu blisko niej. To jest nadal komplement, racja?
- Oprócz części, gdzie ciągniesz mnie w potencjalnie śmiertelny problem? Tak.
Zostań tam. Będę tam za dziesięć minut.
- Uwa\aj na siebie -, powiedziała. Ona nie miała \adnego pojęcia, dlaczego to
zrobiła; to nie było tak jak gdyby Michael niczego się nie bał, zwłaszcza, w Morganville.
Ale było coś, co jej matka zawsze powtarzała i to sprawiało, \e czuła się lepiej,
gdy okazywała małe zainteresowanie dla jej przyjaciół.
- śadnych badan na własna rękę, Dora- powiedziała.
Czuła się samotnie i wystawiona nawet tu z wszystkimi światłami palącymi się
jaskrawo, gdy tylko jego głos ucichł po rozmowie. Rozwa\ała wezwanie Shane a, ale
szczerze, co dobrego by to dało? Przybiegłby, ale potrzebował swojej pracy i Michael
był ju\ w drodze.
Dziesięć minut.
Claire zdecydowała załatwić sprawę Boba. Terrarium Boba stało na biurku
Myrnina, wśród stosów ksią\ek i jakichś piór piór, pojemników i piłek. Bob wyglądał na
większego ni\ go zapamiętała. I czarniejszy. I bardziej owłosiony. Claire zadr\ała,
spoglądając na niego; wszystek osiem z jego świdrujących oczu patrzyły się.
Stał nieruchomo.
Na stole była mała butelka, z owadami, \ywymi. Claire wydała dzwięk wymiotów
i próbowała nie patrzeć; otworzyła szczyt terrarium i przechyliła zawartości słoika do
klatki.
Bob skoczył na jej ręce.
Claire wrzasnęła i butelka poleciała, rozbijając się na przeciwnej ścianie. Bob nie ruszył
się, kiedy gwałtownie potrząsała rękę, próbując pozbyć się go; on trzymał się jej jak rzep
i był jakiś inny, jakoś cię\szy. Tak, był większy. Klara uderzyła w niego prawą ręką i
jego kły zalśniły,
Gdy rzucił się na nia, pełznąc w górę po jej lewej rece. Chwyciła ksią\kę prawa reka.
Bob skoczył z jej ręki, z głową do jej twarzy.
W powietrzu uderzyła go ksią\ka i on wylądował na plecach, z wszystkimi ośmioma
nogami kręcącymi się w powietrzu. Zanim zdą\yła rzucić ksią\ka w niego, Bob obrócił
sie i schował pod stołem.
To nie była jej wyobraznia. Bob stawał się coraz większy. W ciągu zaledwie kilku
sekund, z rozmiaru orzecha włoskiego, który mieścił się w dłoni, teraz był prawie tak
du\y jak ksią\ka, której u\yłaby uderzyć go w powietrzu.
- Ada!- Krzyczała. -Ada, potrzebuję Cię!
Jej telefon komórkowy zapiszczał, wydał nieziemski pisk. . . a następnie miękki, upiorny
śmiech.
Coś przewrócił stos papierów na brzegu stołu, i Claire zobaczyłem długie, czarne
nogi wymachujące w powietrzu. Cofnęła się szybko.
Kiedy Bob wspiął się na szczyt tabeli, był wielkości małego psa. Jego kły były wyraznie
widoczne, a kiedy myślała, \e był brzydki w niewielkich rozmiarach, teraz był
przera\ający.
- Cześć Bob- Claire powiedziała. Głos jej się trząsł, i brzmiał bardzo słabo. - Dobry Bob.
Do nogi?
Bob odbił się od stołu, lekko wylądował na podłodze, i pobiegł ku niej,
niesamowicie szybko.
Claire krzyknęła i uciekła, przewracając za soba rzeczy, które mogły go zwolnić.
Nie, \e tak było, Ale kiedy obejrzała sie, gdy dotarła do schodów, Bob przestał ją gonić.
Siedział na stole w centrum laboratorium, dr\ąc. Faktycznie mogła zobaczyć jego
dr\enie, jakby
był w jakimś ataku. . . a potem przewrócił sie na plecy ze zwiniętymi nogami, i. . . Umarł.
- Trudno - Ada powiedziała. Claire podskoczyła przestraszona i powstrzymała się
by nie przekląć, i zobaczyła, Ade wychodzącą z solidnej ściany z jej lewej strony. Obraz
Ada poszedł a\ do ciała Boba, pochylając się nad nim i potrząsnęła głową. Takie
rozczarowanie. Naprawdę myślałam, \e on będzie w stanie prze\yć taka zmianę.
- Zmianę?- Claire przełknął ślinę. -Ada, co ty robiłaś? Co zrobić, z Bob em?
- Niestety, sądzę, \e eksplodowały jego organy. śywe istoty sa takie kruche.
Czasami zapominam.
- Ty to zrobiłaś. Sprawiłaś ze urósł.
- To był eksperyment.- Obraz Ady powoli obraca się w kierunku Claire i jej uśmiech
był mały, zimny i przera\ający. -Jesteśmy naukowcami, prawda?
- Ty to nazywasz nauka?
- Ty nie?- Ręce poło\yła na swojej talii, obraz Ady przypominał jednego z
nauczycieli z dawnych czasów. - Nauka wymaga poświęceń. I nawet nie lubiłaś Boba.
Có\, to prawda. -Tylko, dlatego, \e nie podoba mi się coś nie znaczy, \e chce zobaczyć
tak okropna śmierć!
- Naprawdę? Stwierdzam, \e... to nie nazbyt interesujące, w rzeczywistości.
Sentymentalność nie ma \adnego miejsca w nauce.
Tak po prostu, puf, Ada była pikselami i para, zniknęła. Claire odwa\ył się
podejść powoli do przodu, do miejsca, gdzie Bob Gigantyczny Pająk le\ał skulony na
stole. Prawie oczekiwała ze nagle znów się podniesie jak w prawdziwym horrorze, ale
nie ruszył sie.
Claire nie da się na to nabrać. Nie ma mowy. Cofnęła się do schodów, które
prowadziły z laboratorium i usiadła na zimnym stopniu, oplatając sie rekami by zrobiło jej
się cieplej.
Minuty mijały.
Martwy pająk nie ruszył się, co znaczyło, \e albo był naprawdę martwy lub był
naprawdę, naprawdę dobry w udawaniu.
- Claire?
Wrzasnęła i podskoczyła i Michael, stojąc o stopie za nią, równie\ podskoczył.
Będąc wampirem, jakoś sprawiał wrzenie opanowanego. Ona, nie. Bo\e nie rób tak!
Ostrze\ mnie!
- Zrobiłem to! - Zabrzmiał na ura\onego. -Powiedziałem twoje imię.
- Powiedz to następnym razem z końca pokoju.
Ale Michael nie patrzył na nią więcej; on gapił się ponad nią, na martwego pająka. -Co
do diabła to jest?
- Bob- powiedziała. -Powiem ci pózniej. Chodz.
- Gdzie?
- Jaskinia Ady.
Dlaczego ona zadzwoniła do jego, poniewa\ oczywiście nie było tam \adnych
schodków. Wampiry nie potrzebowały ich.
Oni mogli skoczyć dwanaście stóp w dół jak kamień i nie nawet czuli ból; Claire
pomyślała, \e na pewno by się połamała. Ona nie była super bohaterem, magicznym
zabójcą wampirów lub nawet skoordynowanym atletą. Michael był jej wejściem i miała
nadzieje ze wyjściem. Oczywiście mając przyjaciela, gdy schodzi się w dół w ciemności,
tak\e było plusem.
Na szczęście, Michael nie wydawał się zbyt zmartwiony ze poprosiła go, \eby zastąpił
drabinę; patrzył w dół w ciemności przez kilka chwil, wyciągał szyje, by zobaczyć ka\dy
szczegół czegoś, co dla Claire było smolista czernią.
- Wygląda czysto - powiedział. -Jesteś pewna, \e chcesz zrobić to?
- Ona nie powie, gdzie jest Myrnin. Có\ jest nie jest tu na górze i dywan został
zwinięty z powrotem. On musiał tam zejść.
-I jest powód, dlaczego nie mo\emy tylko zaczekać, a\ wróci?
- Tak. Ada próbowała zabić mnie dwa razy i kto wie, co ona jest wstanie, zrobić
jemu. Jest coś złego z nią, Michael.
- Wtedy mo\e powinniśmy wezwać ktoś do pomocy.
Claire zaśmiała się trochę dziko. Niby, kogo, Amelie? Widziałeś ją w cmentarzu.
Naprawdę myślisz, \e powinniśmy polegać na niej właśnie teraz?
Claire miała racje lub nie, ale Michael musiał zrozumieć ze rozmowa nic nie
wskóra. Wzruszył ramionami i powiedział, -Świetnie. Je\eli zostanę zabity, będę cie
nawiedzał.
-Nie byłby to pierwszy raz.
Mrugnął do niej i wkroczył do dziury, spadając bezgłośnie w ciemności. Claire pobiegła
do przodu, święcąc latarka wzdłu\ drogi podeszła do zapadni i zaświeciła w dół. Tuzin
stóp poni\ej, blada twarz Michaela spoglądała na nia. Jego niebieskie oczy wyglądały
super jasno, poniewa\ jego zrenice skurczyły się w blasku.
- Dobrze - powiedział. -Skacz
Przechodziła ju\ przez to z Myrnin, ale to nadal nie czuła zbyt komfortowo. Mimo to to
był Michael i, je\eli jakiś wampir był godny zaufania...zamknęła oczy, wzięła głęboki
oddech i spadła, prosto do jego chłodne, silne rece. Michael postawił ja na ziemi,
zaglądając w ciemności.
Tu sa jakieś rzeczy na dole - powiedział.
- Wampiry.
- Nie nie zaliczyłbym ich do wampirów. Rzeczy to jest dość dokładny określenie.-
Michael zabrzmiał trochę nerwowo. -Oni tylko obserwując nas.
- są czymś w rodzaju psów stra\ników. Obserwuj ich z powrotem, w porządku?
- Tak zrobię. Którędy?
- Tedy - łatwo było zabłądzić w ciemności, ale Claire miała dobra pamięć i
wystarczyły dziwne kształty w skałach ścian, \eby znalazła właściwą drogę. Smuga
światła z jej latarki podskakiwała i lśniła na krawędziach granitu i części rozbitego szkła
rozproszonego na podłodze. Były jakieś kości. Nie uwa\ała, \e to były ludzkie kości,
chocia\ to mogło być prawdopodobnie pobo\ne \yczenie.
- Wow-, powiedział Michael i zapał jej ramię, gdy otworzył się pokój. Wiedziała, co
on zobaczył du\a jaskinie, gdzie Ada była zakwaterowana. Był tu wcześniej, ale nie
przez tunel; to był rodzaj szoku, otwarta droga do ogromnej rozbrzmiewającej echem
przestrzeń.
- Światła- powiedziała Claire - Na lewo, na ścianie.
- Widzę. Zostań tu.
Zrobiła tak, chwytając metalowa latarkę bardziej mocno, a\ nagłe brzęczenie mocy
towarzyszyło Oślepiającemu blasku świateł powy\ej. Claire mrugnęła kilka razy z
powodu blasku i zobaczyła Adę komputer, nie płaski, generowany obraz, który ona
lubiła od obecnego był na najwy\szych obrotach, włącza pobrzękiwały jak olbrzymie
zęby, para syczała od kobz, płyn buzował tu i tam w ogromnych szklanych pojemnikach.
Myrnin le\ał na przeciw olbrzymiej klawiatury, waza w dół.
-Och nie,- Claire wzięła głęboki oddech i pobiegł w jego stronę. Zanim mogłaby
go dotknąć, Michael rzucił do niej i schwycił jej rękę.
- Nie,- powiedział i wziął kawałek metalu z podłogi, którą rzucił w plecy Myrnina
gdzie upadł, elektryczność wyginęła się w łuk i zaskwierczała. -Czuje ozon. Ona go nim
podminowała. Je\eli dotkniesz go, to cie zabije.
Tłumaczenia: mambob :&
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Wampiry z Morganville 7 rozdział 4Wampiry z Morganville 7 rozdział 10Wampiry z Morganville 13 Bitter Blood Rozdział 6Wampiry z Morganville 13 Bitter Blood Rozdział 8Wampiry z Morganville 13 ROZDZIAŁ 11 Bitter BloodWampiry z Morganville 13 ROZDZIAŁ 14 Bitter BloodWampiry z Morganville 13 ROZDZIAŁ 10 Bitter Bloodwięcej podobnych podstron