oknach wystawowych i robił dokładne plany, co będzie jadł, gdy skończy głodówkę i zacznie znowu stopniowo wracać do normalnego odżywiania.
Podobnie było teraz, chodził po mieście. oglądał wystawy i planował, co kupi. jeśli mu któregoś dnia ciotka da trochę więcej pieniędzy lub dostanie pensję Miał zamiar podjąć jakąś pracę
W pewnej chwili natknął się na jednego z kolegów gimnazjalnych Był to miły chłopak, średniego wzrostu; w gimnazjum uczył się przeciętnie. Był synem wyższego urzędnika państwowego Przed wojną powodziło mu się chyba kpiej niż pozostałym w klasie. Teraz nic wyglądał zachwycająco. Ubranie miał jeszcze przyzwoite na sobie, ale schudł, a na jego ładnq. szlachetnej twarzy rysował się wyraz smutku
— Serwus. Władek, skąd ty tutaj? Jak sobie radzisz? — zapytał Piotr, wiedząc, że bez rodziny lub bliskich znajomych polscy uciekinierzy wojenni, nie znający języka litewskiego i niechętnie uczący się go. z trudem dawali sobie radę w Kownie.
— Ano. jakoś sobie radzę! — odparł Władek, niby to beztrosko, ale z jakimś zażenowaniem, unikał dziwnie oczu Piotra
— Masz pracę?... — wypytywał dalej Piotr. Miał kilka litów w kieszeni, mógł więc w razie konieczności zaprosić go na piwo.
— Mam .. — odpowiedział, znowu spuszczając oczy.
— A gdzie, co robisz?
— Pracuję w Akademii Sztuk Pięknych
Odpowiedź zelektryzowała Piotra. Mówił już trochę po litewsku, ale żeby dostać pracę w litewskiej instytucji naukowej, o tym jeszcze nawet nie marzył Nie śmiał nawet o tym pomyśleć. A tu. proszę, kolega szkolny, pewnie nie zna języka, a już pracuje w tutejszej wyższej uczelni. Zaintrygowało go to. Jeśli on to potrafi, to ja z pewnością też szybko /najdę pracę**.
— A co tam robisz? — ciągnął uparcie Postanowił mc wypuścić go z rąk. zanim nic dowie się wszystkiego.
Wiesz, taka tam i praca, ale zarabiam dziesięć, dwadzieścia litów tygodniowo, to zależy... Mieszkam u znajomego fryzjera, jadam rozmaicie .. Ale w końcu jakoś daję sobie radę...
— Dobrze, dobrze, ale co ty tam robisz w Akademii Sztuk Pięknych?...
Władek ociągał się jeszcze chwilę, wyraźnie chciał się wykręcić od odpowiedzi, ale Piotr wpatrywał się w niego uparcie. Władek czuł widać, że kolega nic wypuści go z rąk bez odpowiedzi, więc zaczął mamrotać:
— No wiesz, pozuję studentom przy ich pracy... — uśmiechnął się zażenowany, potem zaś dodał: — Czasami są i studentki.
— Jak to pozujesz?
— No lak. wiesz .. nago do aktów... czasami to cholernie zimno... nic ogrzcwąją dobrze sali... no i te studentki... rozumiesz...
Piotr poczuł się jakoś głupio Zrozumiał, źc Władek wykonywał tę pracę bez najmniejszej przyjemności, że była to dla niego smutna konieczność
Pożegnał się z nim. obiecał przy tym. że jak tylko dowie się o jakiejś lepszej dla niego pracy, da mu znać.
Ciotka, której Piotr powiedział o sytuacji kolegi, obiecała, że postara się znaleźć mu pracę W kilka dni później Piotr chciał przekazać Władkowi dobrą nowinę
Zapytał znanego mu już z opowiadania, fryzjera, o Władka Powiedział mu. że Władek się wyprowadził. Fryzjer okazał się bardzo rozmowny i towarzyski. Zaznajomił Piotra z adwokatem Koncm z Warszawy, który wraz z dwoma przyjaciółmi wybierał się właśnie do Ameryki Południowej. Droga ich prowadziła przez Danię Kon zaczął Piotra wypytywać, czy nie ma kogoś znajomego w tym krąju
Mam znajomego, ale pamiętam tylko jego nazwisko i imię. nie mam. niestety adresu. Notatnik z adresami został gdzieś w taborach we wrześniu.
— A kto to jest?
— Pisarz duński, pastor, któremu wyświadczyłem pewną przysługę w czasie jego pobytu w Polsce .
— Jaką przysługę?
Przed wybuchem wojny — zaczął Piotr — Duńczyk. Strungc. pastor a zarazem etnograf i autor książek podróżniczych, przyjechał do Polski w towarzystwie bogatego szwedzkiego fabrykanta mebli Schaeffera. który finansował ich wspólne podróże po całym świede Sam pastor, wysoki, szczupły niebieskooki starszy pan, miał napisać książkę o Polsce W Wilnie byłem ich przewodnikiem Pokazałem im kościół św Anny. kościół św Piotra i Pawła. Ostrą Bramę, podziemia kościoła oo Dominikanów, cmentarz na Rossie, następnie kiermasz organizowany na ..Kaziuka" (było to właśnie 4 marca 1939 roku). Na zakończenie wycieczki, drugiego dnia. pojechaliśmy na obiad do restauracji „George*a" przy ulicy Mickiewicza
Po obiedzie mieliśmy jeszcze zaplanowany wypad na Górę Zamkową. ale w szatni spotkała nas niespodzianka. Strunge wraz z paltem zostawił pamiątkowego ..Rolleinesa**. z którym objechał niemal cały świat. Znikł Było mi po prostu wstyd, że został okradziony właśnie w Polsce. Usiłowałem jakoś sprawę zatuszować. Zasugerowałem przybyszom. że aparat mogliśmy zostawić w kawiarni Sztrala przy lej samej ulicy. Oczywiście od razu poszliśmy tam Po wejściu do kawiarni podszedłem do szatniarza i powiedziałem mu. że szukamy aparatu fotograficznego, który goście zagraniczni mogli zostawić albo w szatni, albo w kawiarni Potem zajrzałem do sali, lustrując dokładnie stolik i krzesła, na których siedzieliśmy przed kilkoma godzinami. Aparatu nic było Wyszedłem więc z sali i powiedziałem gościom, że zadzwonię jeszcze do biura zagubionych przedmiotów w autobusach. Jechaliśmy tego dnia również autobusem.
Zagraniczni goście czekali przed szatnią
Ledwie zdążyłem powiedzieć telefonistce, o jaki numer telefonu mi chodzi, kiedy do budki zapukał szatniarz i powiedział szybko podekscytowanym głosem:
Proszę pana. przed chwilą wyszedł z sali jakiś pan i poprosił o swoje palto, dodał, że przy palcie jest aparat fotograficzny. Ja mu na to, że on ma szczęście, bo aparat jest na miejscu, a tu właśnie zagraniczni goście szukają aparatu fotograficznego, który zostawili w szatni No to. ten pan, schował podany mu aparat pod palto i szybko wyszedł z kawiar*
65