Jak dać sobie radę z Sanepidem
sobota, 24 marca 2007
Jak dać sobie radę z Sanepidem
Nie taki straszny, jak go malują
Każdy praktykujący stomatolog miał do czynienia z instytucją, którą wszyscy w skrócie nazywają sanepidem . Nie jest to Instytucja
powszechnie przez dentystów lubiana, bo chociaż ma ważne społecznie zadania, to często pełni je niewłaściwie. Można z nimi wygrać każdą
sprawę trzeba tylko znać sposoby i prawo.
Sanepid wydaje orzeczenie, na podstawie którego możemy zgłosić Izbie Lekarskiej wolę zarejestrowania praktyki stomatologicznej. Ma także prawo i
obowiązek kontrolować nas od czasu do czasu. Jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami aparatu rtg w gabinecie, Dział Ochrony Radiologicznej
Sanepidu, właściwego dla miejsca wykonywania praktyki, powinien co dwa lata dokonać pomiarów dozymetrycznych. Przepisy mówią, że przestrzeganie
terminu kolejnych pomiarów (mówimy o rtg) jest obowiązkiem kontrolujących, życie udowadnia jednak, że jeśli nie dopilnujemy sami, nikt do nas nie
przyjdzie. Za to po roku lub dwóch zostaniemy wezwani do zapłacenia kary za brak aktualnego zaświadczenia o dokonanych pomiarach. Stąd moja
pierwsza rada z cyklu jak postępować z Sanepidem brzmi: sami pilnujmy terminów!
Podstawowym dokumentem, na którym opieramy się otwierając lub prowadząc praktykę stomatologiczną, jest Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 9
marca 2000 r. w sprawie wymagań, jakim powinny odpowiadać pomieszczenia, urządzenia i sprzęt medyczny, służące do wykonywania indywidualnej,
specjalistycznej i grupowej praktyki lekarskiej. Dokument ten można znalezć w Dzienniku Ustaw Nr 20 z 24 marca 2000 r. poz. 254.
Sanepid tworzą ludzie
Są to ludzie tak różni, jak tylko można sobie wyobrazić. Mądrzy, głupi, uczciwi i nie jak wszędzie. Ponadto poruszają się w gąszczu przepisów, które po
pierwsze najczęściej mają się nijak do rzeczywistości, po drugie często wzajemnie się wykluczających, po trzecie i najważniejsze są na tyle
nieprecyzyjne, że dają się interpretować na kilka różnych sposobów. I to jest cała prawda o Sanepidzie. Zaczynamy rozumieć, jak to się dzieje, że od
jednych lekarzy Sanepid wymaga przeprowadzania sterylizacji sporalu raz na miesiąc, a od innych przy każdym uruchomieniu autoklawu.
Uzyskanie pozytywnego orzeczenia o naszym gabinecie w znakomitej większości nie zależy od przepisów, ani Sanepidu, tylko od ludzi w nim
pracujących.
Z życia wzięte
Kilka lat temu zarzuciłem pracę przy fotelu na rzecz pomagania innym, mniej zaawansowanym zawodowo Koleżankom i Kolegom. Często zaczyna się to
od uruchomienia nowego gabinetu. Widząc lokal i znając mniej więcej możliwości
lekarza, mogę podpowiedzieć rodzaj mebli, typ sprzętu, doradzić co kupić i gdzie itd. itp. W ten sposób, siłą rzeczy, często miewam do czynienia z
Sanepidami i to na terenie całej Polski. Jak różnie można interpretować obowiązujące Rozporządzenie Ministra Zdrowia przedstawię na dwóch skrajnych
przykładach. Obydwa są prawdziwe i w obydwu osobiście uczestniczyłem w charakterze doradzającego.
Przykład pierwszy:
Duże, wojewódzkie miasto, oddziałów Sanepidu ze sześć, ale trafiamy na najlepszy. Dzierżąc w dłoniach niezbędne dokumenty meldujemy się u
przesympatycznej pani, która połówką etatu dorabia sobie do emerytury. Częstuje nas herbatą i przez około dziesięciu minut studiuje wyrysowany plan
pomieszczenia i komplet atestów na zakupiony sprzęt. Czekamy na wyznaczenie terminu wizji lokalnej , która przecież musi się odbyć, żeby było
wiadomo, że nie oszukujemy. I oto staje się cud. Otóż reprezentująca Sanepid Pani Doktor wzywa sekretarkę i poleca sporządzenie protokołu odbioru
wręczając jej przyniesione przez nas dokumenty. To zajmie tylko kilka minut - mówi, jakby nas przepraszała, a my nie bardzo wiemy, jak się zachować.
Rozmawiamy trochę o polityce, trochę o Unii Europejskiej i czujemy się lekko zdenerwowani. Zwłaszcza ja, bo obiecałem nowy gabinet gładko przez
Sanepid przepchnąć i zapłacono mi za to. W zakupionym za moja poradą unicie jest wprawdzie obowiązujący w Unii separator amalgamatu, ale nigdzie
nie jest to napisane. Poza tym mam wieczne problemy z klasami autoklawów i nie mam pewności, czy ta nieszczęsna próżnia wstępna to być musi, czy
niekoniecznie. Pani Doktor uprzejmie mi wyjaśnia, że dla niej obowiązującym wyposażeniem gabinetu jest autoklaw, co oznacza ciśnienie, parę i
temperaturę. Klasy autoklawów są jej zupełnie obojętne. Wyraża pogląd tak oczywisty, że aż trudny do zaakceptowania: mianowicie każdy dentysta, który
na swej praktyce chce zarabiać (a każdy chce) i nie mieć problemów ze spokojnym snem (też każdy chce), otóż taki dentysta we własnym interesie
zadba, by w jego gabinecie spełnione były wszystkie sanepidowskie wymagania. W trosce o własne zdrowie, dopilnuje by jego praktyka była dla
pacjentów stuprocentowo bezpieczna. Skoro udało mu się skończyć tak trudne studia i zaliczyć staż, jakieś minimum inteligencji posiadać musi. Po cóż
więc jezdzić, sprawdzać, mierzyć i marnować czas? Tyle Pani Doktor.
Żegnamy się, dziękujemy i, po uiszczeniu stosownej opłaty, odbieramy w sekretariacie zaczarowany sanepiowski papier, który przysparza niektórym tak
wielu stresów. Sprawa załatwiona i już. Aż chciałoby się złotym drukiem ogłosić wszem i wobec nazwisko Pani Doktor i adres oddziału, w którym pracuje.
Ale tego zrobić nie możemy, bo nie jesteśmy pewni, czy takie postępowanie jest na pewno zgodne z obowiązującymi w naszym dziwnym kraju
procedurami.
Przykład drugi:
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com)
Trzysta kilometrów dalej, miasto mniejsze, siedziba gminy i jeden oddział Sanepidu. Młodzi lekarze, małżeństwo, od roku próbują uzyskać zgodę na
rozpoczęcie działalności. Niestety, napotykają szereg niespodziewanych trudności. Żeby zbyt długo nie nudzić: zwrócili się do mnie o pomoc w momencie
trzeciej przeróbki budowlanej, wykonywanej na zlecenie sanepidowego inspektora, który najpierw odmówił wydania pozytywnego protokołu z powodu
braku oddzielnego WC dla personelu (małżeństwo dentystów nikogo nie zatrudnia!), następnie zakwestionował zmywalność podłogi w poczekalni (gres!),
potem&
Potem zostałem wezwany na pomoc. Pokorni i cisi właściciele lokalu przeznaczonego na jedno fotelowy gabinet zdążyli wydać mnóstwo pieniędzy,
zupełnie niepotrzebnie. WC dla personelu już przepadło, zbudowane, ale niepotrzebnie zaczęli skuwać nieszczęsny gres z podłogi poczekalni. Udaliśmy
się wspólnie do siedziby postrachu-inspektora na rozmowę. Było mniej więcej tak: Nie wydam zgody, lokal się nie nadaje, bez względu na przeróbki .
Pytamy w takim razie, czemu pośrednio owe przeróbki były kolejnymi protokołami zalecane? Skoro Państwo mają za dużo pieniędzy, to już nie moja
sprawa. Żegnam .
Aha. Coś zaczęło mi świtać. Poprosiłem zaprzyjaznioną firmę o charakterystycznym profilu działalności, by przyjrzała się bliżej srogiemu Inspektorowi.
Okazało się, że w tym samym mieście, trzy przecznice dalej córka pana inspektora z wielkim powodzeniem od kilku lat prowadzi stomatologiczny NZOZ. I
nie życzy sobie konkurencji. Jak ładnie! Nepotyzm to się nazywa, czy jakoś tak?
Wierzcie lub nie, uzyskaliśmy wreszcie pozytywną opinię Sanepidu dla młodego małżeństwa, choć zajęło to jeszcze prawie pół roku. Gres został, nie
wykonano podjazdu dla osób niepełnosprawnych, nie dostarczyliśmy nawet, mimo wyraznego żądania atestu na meble medyczne . Jak udało się to
załatwić, mimo zdecydowanej postawy negatywnej Sanepidu w osobie tatusia NZOZ-u? Konsekwencją, cierpliwością i mnóstwem pism odwoławczych,
wysłanych we wszystkich możliwych kierunkach.
Załóżmy optymistycznie, że statystyczny oddział Sanepidu mieści się gdzieś po środku opisanych powyżej skrajnych przypadków. Jak sobie poradzić?
Zanim zaczniemy wydawać pieniądze na jakiekolwiek adaptacje, burzenie ścian i zakup glazury udajmy się do odpowiedniego terytorialnie oddziału z
planem (choćby odręcznym) naszego czy wynajmowanego lokalu. Miejmy w zanadrzu wyrysowane ewentualne przeróbki, jakie chcemy zrobić, ale
przede wszystkim spytajmy tego, kto w przyszłości będzie wydawał opinię, o jego sugestie. Jak ktoś mądrze powiedział: Oni to lubią . Faktycznie, prawie
zawsze ułatwia to sprawę. Co jeszcze ułatwia? Znajomość obowiązujących przepisów i specyficzny sposób podejścia, na który mam swoje prywatne
określenie.
Gdzie jest znak
Sprawdzający się sposób postępowania podpatrzyłem u zagranicznych przyjaciół. Oto parkujemy samochód, ale materializuje się policjant i każe
odjechać, jest to bowiem miejsce wyznaczone dla inwalidy. Przyjaciele pytają, gdzie jest znak? Ano, był namalowany na jezdni, ale położono nową
nawierzchnię i nie zdążono namalować go ponownie. Oświadczamy zatem, że zabierzemy samochód niezwłocznie, jak tylko odpowiedni znak zacznie
znów być widoczny. Policjant straszy odholowaniem i notuje numer rejestracyjny, na co w rewanżu przyjaciele zapisują numer służbowy policjanta. Auto
zostaje, policjant oddala się bezsilny, dlatego, że przepis mówi o wyraznym oznakowaniu, a przepisów trzymać się musi każdy. Policjant zwłaszcza.
Przełóżmy to na sytuację z drugiego przykładu. Sanepidowy inspektor nie potrafi udowodnić swej dziwacznej tezy, że gres nie jest podłogą zmywalną, nie
ma więc prawa na tej podstawie robić jakichkolwiek trudności. ż2 p.10 Rozporządzenia mówi wyraznie: podłoga pomieszczenia powinna być wykonana z
materiałów gładkich, zmywalnych, nienasiąkliwych i odpornych na działanie środków dezynfekcyjnych. Zwracam uwagę na wyraz: pomieszczenia. W
protokole kwestionowana była podłoga poczekalni. Punkty 4 i 5 tego samego paragrafu są jedynymi w całym dokumencie, dotyczącymi poczekalni
właśnie: 4) przy pomieszczeniu należy urządzić poczekalnię z miejscami siedzącymi dla oczekujących pacjentów i z miejscem do przechowywania ich
odzieży wierzchniej, 5) w poczekalni, o której mowa w pkt. 4, lub w innym wydzielonym miejscu należy przewidzieć miejsce do przechowywania odzieży
wierzchniej personelu.
To wszystko na temat poczekalni. Proszę zwrócić uwagę, skoro już na tym przykładzie się skupiliśmy, jak wielkie mamy pole do popisu, a jak mało może
nam tu Sanepid kazać lub nie pozwalać. Obowiązujący przepis nie określa wielkości poczekalni. Mówi jedynie o miejscach siedzących w liczbie mnogiej.
Jeśli więc we wnękę korytarza zmieszczą się nam dwa krzesła, a w rogu np. wolno stojący wieszak, to podłogę możemy wyłożyć perskim dywanem lub
zachować nieheblowane deski. Do tak urządzonej poczekalni Sanepid nie może mieć zastrzeżeń, a jeśli ma spytajmy gdzie jest znak ? Gdzie jest
Ustawa lub Rozporządzenie, które mówi cokolwiek o wielkości, podłodze poczekalni lub też określa szczegółowo jak ma wyglądać miejsce do
przechowywania odzieży wierzchniej pacjentów ? Nie ma. Zostawmy więc poczekalnię w spokoju. Zdarza się, że nasz lokal niekoniecznie bywa piękny,
obszerny i rozjaśniony wystawowym oknem, a z tym często Sanepid próbuje robić problemy. W rozporządzeniu wyraznie jest napisane, że poziom
podłogi pomieszczenia może znajdować się na poziomie terenu; dopuszcza się pomieszczenie w suterenie pod warunkiem zapewnienia oświetlenia
naturalnego, dostosowanego do rodzaju i zakresu udzielanych świadczeń zdrowotnych. W innym punkcie jest napisane: powierzchnia pomieszczenia
powinna być dostosowana do zainstalowanych w nim urządzeń, aparatury oraz sprzętu i wynosić co najmniej 12 m kw. Znaczy to mniej więcej tyle, że
możemy gabinet zorganizować w piwnicy, byleby miała odpowiednio duże, nie piwniczne okna. Ponadto pomieszczenie powinno mieć zapewnione
oświetlenie odpowiadające potrzebom użytkowym i warunkom określonym w odrębnych przepisach oraz w Polskich Normach, wprowadzonych do
obowiązkowego stosowania. Prześledziłem te normy: stosunek powierzchni szyby okiennej (lub sumy powierzchni wszystkich okien) do powierzchni
podłogi pomieszczenia nie może być niższy niż 1:8. Obliczyć łatwo. Przy minimalnej powierzchni musimy mieć półtora metra kwadratowego szyby.
Jeszcze jeden punkt tego samego paragrafu i dotyczy pomieszczenia. Mianowicie: ściany pomieszczenia powinny być gładkie, a przy umywalkach ściany
powinny być wykończone materiałami trwałymi, zmywalnymi, nienasiąkliwymi i odpornymi na działanie środków dezynfekcyjnych, do wysokości co
najmniej 1,6 m. Przekładając to na polski, chodzi właściwie o glazurę i o to ile minimalnie musimy jej mieć. Bynajmniej nie do sufitu. Podobnie nie wolno
nikomu żądać od nas terakoty na podłodze.
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com)
Sprzęt
Jednym z pożytków naszej przynależności do Unii jest fakt, że nie musimy udowadniać, że nie jesteśmy wielbłądem. Jeśli ktoś zakwestionuje nasz
autoklaw, jako nieodpowiedni, spytajmy grzecznie: gdzie jest znak ? Bo jeśli go nie ma, każdy autoklaw jest dobry. I nas i Sanepid obowiązuje to samo
Rozporządzenie. A w nim czytamy: pomieszczenie, w którym przewiduje się wykonywanie świadczeń zdrowotnych przy użyciu narzędzi i sprzętu
medycznego wielokrotnego użytku, powinno być wyposażone w umywalkę i zlewozmywak z wodą bieżącą ciepłą i zimną oraz w autoklaw i, w zależności
od potrzeb, w sterylizator niskotemperaturowy. Jaki to będzie autoklaw, nie ma najmniejszego znaczenia, pod warunkiem, że jest dopuszczony do
stosowania na terenie Polski.
Króciutka dygresja: niektórzy kontrolerzy próbują domagać się tzw. próżni wstępnej w naszych autoklawach. Pomijając fakt, że nie ma nigdzie znaku ,
taka próżnia może mieć znaczenie przy sterylizacji narzędzi o długich i bardzo wąskich przekrojach, głównie w gastrochirurgii i ginekologii. Dla
stomatologicznych końcówek to chyba jedyne co mamy o wąskich przekrojach bynajmniej nie jest konieczna. Przynajmniej na razie dopóki norma
europejska dotycząca sterylizacji nie będzie obowiązywać. O jej projekcie piszemy w tym numerze Nowego Gabinetu Stomatologicznego.
Wspominałem już o braku atestu na meble medyczne . Otóż po pierwsze: aparatura i sprzęt medyczny powinny posiadać certyfikaty, uzyskane na
zasadach i w trybie określonych w odrębnych przepisach, ale meble aparaturą ani sprzętem nie są. Po drugie: urządzenia pomieszczenia powinny być
wykonane z materiałów łatwo zmywalnych, umożliwiających dezynfekcję, i zapewniać co najmniej:
a) przechowywanie leków, artykułów sanitarnych, sprzętu jednorazowego użytku i innych materiałów medycznych w warunkach określonych przez ich
producenta lub wynikających z ich indywidualnych właściwości,
b) przechowywanie czystej bielizny w wydzielonym miejscu, odpowiednio zabezpieczonym (szafy, pojemniki),
c) gromadzenie brudnej bielizny w workach foliowych poza pomieszczeniem, w którym udzielane są świadczenia zdrowotne,
d) gromadzenie odpadów komunalnych w zamykanych pojemnikach zaopatrzonych w worki foliowe,
e) postępowanie z odpadami komunalnymi oraz z odpadami z działalności służb medycznych zgodne z przepisami ustawy z dnia 27 czerwca 1997 r. o
odpadach (Dz. U. Nr 96, poz. 592, z 1998 r. Nr 106, poz. 668 i Nr 113, poz. 715, z 1999 r. Nr 101, poz. 1178 oraz z 2000 r. Nr 12, poz. 136),
Nigdzie ani słowa o obowiązku posiadania atestu na meble właściwie mogłyby być to kuchenne szafki z IKEA. Istotny jest natomiast (przy okazji) punkt
e , który przypomina, że sanepidowi powinniśmy przedstawić umowę podpisaną z jakąkolwiek firmą zajmującą się utylizacją odpadów medycznych.
Wiem z doświadczenia, że niektórzy z nas o tym zapominają, a to bardzo nie dobrze.
Straciliśmy miesiące na wojnę z Sanepidem, a na wpis do rejestru praktyk prywatnych znów musimy czekać, bowiem wizytujące komisje OIL zbierają
się zazwyczaj raz w miesiącu, lub nawet rzadziej. Jeśli organizujemy praktykę w wynajmowanym lokalu, cały czas musimy zań płacić, nic przecież nie
zarabiając. Radca prawny NRL zapewnił mnie, że skoro pozytywny protokół sanepidowski dostarczyliśmy Izbie Lekarskiej (kopię naturalnie mamy u
siebie), nie musimy czekać kolejnych tygodni na wizytację komisji ds. rejestru praktyk prywatnych, by uzyskać numer i wpis. W tym przejściowym okresie
wolno nam już pracować przyjmować pacjentów. Nie jest to zabronione żadnym przepisem, nie ma znaku , a skoro tak, to znaczy, że nie łamiemy
prawa.
Pamiętajmy, że obowiązuje nas również zdrowy rozsądek. W razie kłopotów zawsze z uporem pytajmy gdzie jest znak, rozporządzenie, przepis . Życzę
wszystkim, by nigdy nie było potrzeby pytać.
Jak walczyć z sanepidem
Trafimy na sfrustrowanego złośliwca. Zrobiliśmy wszystko wg przepisów, a on/ona i tak pozytywnej opinii nam nie wyda, bo nie ? Zagraniczny policjant
mimo swoich dobrych chęci nie mógł nic poradzić na auto zaparkowane w miejscu (teoretycznie) dla inwalidy. Nie było znaku . Powtarzam jeszcze raz i
uwypuklam: to nie my udowadniamy odpowiednim przepisem, że wszystko mamy w porządku. To Sanepid musi wskazać nam konkretny przepis, wg
którego musimy ewentualnie coś zmienić. Nie wolno nikomu wydawać negatywnej opinii bez jej szczegółowego uzasadnienia. Taka jest powszechnie
obowiązująca norma postępowania. Jeśli ktoś jej nie przestrzega, piszemy pismo z zapytaniem o konkretny przepis i, gdzie jest opublikowany.
Obowiązkiem Sanepidu jest odpowiedzieć nam (pisemnie, a jakże). Jeśli tak się nie stanie, piszemy do kolejnego Sanepidu, nadrzędnego w stosunku do
tego, do którego przynależymy terytorialnie. Zabiera to czas, nie każdy traktuje poważnie obowiązek udzielenia nam pisemnej odpowiedzi w ciągu 14 dni,
tym niemniej w ten właśnie sposób osiągniemy wreszcie swój cel. Jeśli znamy dokładnie treść przepisów i zastosowaliśmy się do nich przejdziemy
przez każdy, nawet najbardziej złośliwy Sanepid. W drastycznych, bardzo rzadkich wypadkach mamy w zanadrzu jeszcze jedną możliwość: pisemną
skargę do OIL. Przecież nasz samorząd jest przez nas wybierany głównie po to, by nam pomagać i jeśli zachodzi taka konieczność, rzeczywiście to robi.
Sprawdziłem.
Grzegorz Chwiłoc
yródło: Nowy Gabinet Stomatologiczny
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com)
http://www.nowygabinet.pl/sanepid.htm
Zamknij okienko
Created with novaPDF Printer (www.novaPDF.com)
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Agresja i przemoc w szkole jak radzic sobie z przejawami niepozadanych zachowan uczniowJak radzic sobie z wlasna zlosciaJak radzić sobie z sińcami pod oczamiMyslenie strategiczne Jak zapewnic sobie przewage w biznesie polityce i zyciu prywatnym mystraJak wypracowac sobie asertywnoscJak zjebać sobie życie, czyli czego nie robić, by żyć szczęśliwym wiecznieInstrukcję jak dorobić sobie przycisk do komputera pokładowego w MUXieChcę być modelką Jak zrobić sobie zdjęciaJak radzić sobie z komaramiwięcej podobnych podstron