Przeminęło z wiatrem cz 2 (Gone with the Wind)


00:00:01:movie info: DX50 480x352 23.976fps 701.5 MB|/SubEdit b.4043 (http://subedit.prv.pl)/
00:00:04:Antrakt
00:01:46:"I wicher przetoczył|się przez Georgię..."
00:02:09:By rozbić Konfederację,|by ją na dobre okaleczyć...
00:02:13:i poskromić, Najeźdźca...
00:02:16:zostawiał na linii swego|przemarszu pas zniszczeń...
00:02:22:szerokości 100 km:|Od Atlanty aż po morze...
00:02:30:Tara ocalała...
00:02:32:by zaznać piekła|głodu i klęski.
00:02:45:Kręgosłup zaraz mi pęknie.
00:02:50:Spójrz na me dłonie!
00:02:52:Mama mówiła,|że damę rozpoznaje się po dłoniach.
00:02:56:Tylko, że dłonie damy|niewiele już dziś znaczą.
00:03:00:Sue, ty jeszcze nie wydobrzałaś.|Ja zbiorę bawełnę.
00:03:04:Scarlett jest wstrętna!|Każe nam pracować w polu...
00:03:08:Co za szkoda.
00:03:11:Do pracy!|Nie obrobię sama całej Tary.
00:03:14:No to co? Nienawidzę Tary!
00:03:19:Nie waż się tego powtórzyć.
00:03:23:To jak nienawidzić ojca i matki.
00:03:33:Muszę z tobą o czymś pomówić.
00:03:36:O czym?
00:03:37:Nie podoba mi się,|jak traktujesz Prissy i nianię.
00:03:40:Zwierzchnik musi być stanowczy,|ale uprzejmy. Zwłaszcza z czarnymi.
00:03:45:Wiem. Ale nie proszę ich o nic,|czego sama nie robię.
00:03:49:Mimo to przesadzasz.|Porozmawiam o tym z panią O' Hara.
00:04:09:- Czemu wstałaś z łóżka?|- Musimy pomówić.
00:04:12:Wszyscy ciężko pracują.|A ja tylko leżę.
00:04:15:Wracaj.|Jesteś słaba jak źrebak.
00:04:18:- Proszę, pozwól.|- Daj spokój.
00:04:20:Jak się pochorujesz,|nigdy nie będzie z ciebie pożytku.
00:04:25:O tym nie pomyślałam.
00:05:23:Kto tam? Stać bo strzelam!
00:05:32:Sama w domu, paniusiu?
00:05:37:Niezbyt jesteś przyjazna, co?
00:05:42:Masz jeszcze coś|poza tymi klipsami?
00:05:45:Wasi Jankesi już tu byli.
00:05:48:Straszna z ciebie złośnica.
00:05:51:Co tam chowasz w dłoni?
00:06:29:Scarlett, zabiłaś go.
00:06:32:Cieszę się, że go zabiłaś.
00:06:35:Scarlett, co się stało?|Co to było, Scarlett?
00:06:43:To nic!
00:06:44:Scarlett czyściła rewolwer,|który wypalił w powietrze.
00:06:50:- Dzięki Bogu!|- Mało mamy zmartwień ?
00:06:53:Powiedz Katie Scarlett,|żeby bardziej uważała.
00:06:58:Kłamiesz z zimną krwią.
00:07:01:Musimy go wynieść i pochować.
00:07:03:Jeśli go tu znajdą...
00:07:05:Chyba był sam.|To musiał być dezerter.
00:07:08:I tak musimy go ukryć.
00:07:10:Jeśli Jankesi się dowiedzą,|przyjdą po ciebie.
00:07:17:Pochowam go w altanie,|tam ziemia jest miękka...
00:07:21:ale jak go stąd wyniosę?
00:07:23:- Powleczemy go za nogi.|- Ty nie dasz rady nic powlec.
00:07:33:Czy mamy prawo|przeszukać jego torbę?
00:07:37:Że też sama na to nie wpadłam.
00:07:39:Ty zajrzyj do worka,|a ja do kieszeni.
00:07:54:Ty zajrzyj. Słabo się czuję.
00:07:59:Chyba jest pełen pieniędzy.
00:08:02:Melly, spójrz! Tylko popatrz!
00:08:05:10, 20, 30...
00:08:06:Nie licz teraz. Nie ma czasu!
00:08:08:Ileż za to będzie jedzenia!
00:08:11:Sprawdź inne kieszenie.
00:08:15:Pośpiesz się!
00:08:16:Musimy go stąd zabrać.
00:08:32:Zakrwawi podwórze|i wszystko się wyda.
00:08:34:Daj mi swoją koszulę.|Owinę nią głowę.
00:08:37:Nie bądź głupia, nie będę patrzeć.|Ja nie mam na sobie bielizny.
00:08:56:Na szczęście|nie jestem dystyngowana.
00:08:59:Połóż się. Inaczej umrzesz.
00:09:02:Później to posprzątam.
00:09:05:Nie, ja to posprzątam.
00:09:10:Chyba popełniłam zabójstwo.
00:09:15:Nie będę teraz o tym myśleć.|Zastanowię się jutro.
00:09:30:Katie Scarlett!
00:09:32:To koniec!
00:09:35:Wojna skończona. Lee się poddał!
00:09:39:- Niemożliwe.|- Po co walczyliśmy?
00:09:42:Ashley wróci do domu.
00:09:44:Tak, Ashley wróci do domu.
00:09:46:Posadzimy więcej bawełny.|Ceny powinny skoczyć.
00:09:52:W łachmanach wracali do domu|pokonani kawalerowie.
00:09:56:Ponurzy i utykający|przemierzali pustkowia...
00:10:00:niegdysiejszą krainę|dostatku i uroku.
00:10:04:Ich śladem podążał najeźdźca...
00:10:07:okrutny i zły|jak żaden zbrojny wróg...
00:10:11:Oprawcy z Północy.
00:10:13:Ta flaga daje wolność
00:10:15:Więc śpiewa chór|Od Atlanty aż po morze
00:10:19:Gdy maszerujemy przez Georgię
00:10:22:Z drogi, buntowniku!
00:10:24:Zabierzecie umierającego?
00:10:27:Żadnego męta z Południa.
00:10:30:Odsunąć się!
00:10:31:W takim razie chyba|woli maszerować.
00:10:34:Precz, szarzy żebracy!
00:10:37:Jakby to oni wygrali wojnę!
00:10:39:Pan da te spodnie, panie Kennedy.
00:10:42:No już!
00:10:45:Szoruj się ługiem,|bo sama to zrobię.
00:10:49:Wygotuję te bryczesy.
00:10:55:Cała armia ma ten sam kłopot...
00:10:57:pełzające ubrania i dyzenteria.
00:11:00:Poniżasz go.
00:11:02:Dowiesz się, co to poniżenie,|jak cię wszy oblezą.
00:11:08:Daj spokój, Beau!
00:11:09:Musimy zostawić tego pana,|bo jest zmęczony i głodny.
00:11:15:To nic.|Dobrze znowu widzieć dziecko.
00:11:17:Miły maluch.
00:11:19:Jeszcze 2 lata|i trafiłby do Legionu Cobba.
00:11:23:- Był pan w Legionie Cobba?|- Tak.
00:11:26:To może zna pan mego męża,|majora Wilkesa?
00:11:31:Trafił do niewoli pod Spotsylvanią.
00:11:33:Niewoli? Bogu dzięki! A więc żyje.
00:11:37:Mój biedny Ashley|w jankeskim więzieniu.
00:11:43:Już idę, Scarlett.|Chodź, Beau.
00:11:45:Przypilnuję go. Już się lubimy.
00:11:48:Dziękuję.
00:11:53:Haruję dzień i noc,|żebyśmy mieli co jeść...
00:11:56:a ty karmisz strachy na wróble.
00:11:59:- Wolałabym już plagę szarańczy.|- Nie besztaj mnie.
00:12:03:Mówią, że Ashley trafił do niewoli.
00:12:06:Ashley więźniem?
00:12:08:Może, jeśli nic mu się nie stało,|zmierza właśnie do domu.
00:12:12:I jakaś Jankeska|dzieli się z nim obiadem...
00:12:15:żeby mój ukochany mógł|wrócić do domu i do mnie.
00:12:20:Mam taką nadzieję, Melly.
00:12:26:Chciałem przedłożyć coś pani ojcu,|ale on chyba...
00:12:32:Może ja pomogę.|Jestem teraz głową domu.
00:12:36:Zamierzałem prosić o rękę Suellen.
00:12:40:Jak to, po tylu latach|jeszcze pan tego nie zrobił?
00:12:45:Jestem od niej dużo starszy,|na dodatek...
00:12:48:w tej chwili nie mam centa.
00:12:51:A kto dziś ma?
00:12:53:Jednak szczera miłość|też się liczy...
00:12:56:a tej pani siostrze nie zabraknie.
00:12:59:Jeśli się zaręczymy,|otworzę mały interes.
00:13:02:Gdy tylko stanę na nogi...
00:13:05:Mówię w imieniu ojca.|Może pan się oświadczyć.
00:13:08:Dziękuję, panno Scarlett.
00:13:14:Proszę wybaczyć, pani Wilkes.
00:13:19:Co dolega panu Kennedy'emu?
00:13:22:Więcej, niż on sam przypuszcza.|Prosił o rękę Suellen.
00:13:26:Tak się cieszę.
00:13:28:Szkoda, że nie mogą się pobrać|dziś. Mniej gąb do wykarmienia.
00:13:36:Jeszcze jeden!
00:13:37:- Może najedzony.|- Nie sądzę.
00:13:41:Każę Prissy przynieść talerz...
00:14:13:Nie zepsuj tego.
00:14:15:Puszczaj, głupia. To Ashley!
00:14:18:To jej mąż, prawda?
00:14:33:Nareszcie wróciłeś.
00:14:35:- Podkułeś konia?|- Podkułem.
00:14:38:Ładne rzeczy,|my chodzimy boso.
00:14:40:Wymieszaj to.
00:14:42:Panno Scarlett?
00:14:44:Ile ma pani pieniędzy?|W złocie.
00:14:47:10 dolarów. A co?
00:14:49:To nie wystarczy.
00:14:51:O czym ty mówisz?
00:14:54:Widziałem tego łotra Wilkersona,|który pracował...
00:14:58:dla pana Geralda jako nadzorca.
00:15:01:Jest teraz regularnym Jankesem|i przechwala się...
00:15:04:że jego kumple z Północy|podwyższą podatek od Tary.
00:15:09:- Ile mamy zapłacić?|- Podobno 300 dolarów.
00:15:14:Trzysta!
00:15:17:Równie dobrze mogłyby to być|3 miliony. Ale musimy je zdobyć.
00:15:22:Tak, proszę pani. Tylko jak?
00:15:26:- Zapytam pana Ashleya.|- On nie ma 300 dolarów.
00:15:30:Ale chyba mogę go zapytać?
00:15:34:Zapytać, to nie dostać.
00:15:48:Podobno Abe Lincoln|zaczął od rąbania drewna.
00:15:52:Tylko pomyśl,|do czego ja mogę dojść.
00:15:55:Jankesi chcą 300 dolarów podatku.
00:16:00:Co zrobimy?
00:16:02:Ashley, co z nami będzie?
00:16:04:Co dzieje się z ludźmi,|gdy ich cywilizacja ginie?
00:16:08:Mądrzy i odważni dają sobie radę.
00:16:12:Reszta wypada z gry.
00:16:13:Na Boga...
00:16:15:nie mów bzdur,|skoro to my wypadamy z gry!
00:16:18:Masz rację, Scarlett.|Stoję tu i bredzę o cywilizacji...
00:16:23:a Tarze grozi wyprzedaż.
00:16:25:Powinienem pomóc,|lecz nie potrafię.
00:16:31:Jestem tchórzem.
00:16:33:Ty, Ashley? Tchórzem?
00:16:36:Czego się boisz?
00:16:38:Chyba życia,|które stało się zbyt realne.
00:16:42:Nie mam nic przeciw rąbaniu drewna.
00:16:45:Ale żałuję utraconego piękna|życia, które kochałem.
00:16:51:Gdyby nie wojna, żyłbym szczęśliwie|odcięty od świata w Twelve Oaks.
00:16:57:Ale była wojna.
00:16:59:Towarzyszy rozrywały szrapnele.
00:17:02:Wrogowie zwijali się w agonii.
00:17:05:A tu odnalazłem świat,|od którego wolałbym już śmierć.
00:17:10:Nie ma tu dla mnie miejsca.
00:17:14:Ty tego nie zrozumiesz.|Ty nie wiesz, co to strach.
00:17:19:Zawsze stawiasz|czoło rzeczywistości.
00:17:22:Nie chcesz uciec, tak jak ja.
00:17:27:Uciec?
00:17:30:Ashley, mylisz się.|Ja też chcę uciec.
00:17:34:Jestem tym taka zmęczona.|Walczyłam o jedzenie i pieniądze.
00:17:39:Uprawiałam i zbierałam bawełnę|aż do utraty sił.
00:17:43:Południe umarło. Umarło!
00:17:46:Jankesi i szabrownicy|nic nam nie zostawili.
00:17:54:Ucieknijmy.|Możemy pojechać do Meksyku.
00:17:57:Tam potrzeba oficerów.|Będziemy szczęśliwi.
00:18:00:Zrobię dla ciebie wszystko!
00:18:02:Nie kochasz Melanie.|Przyznałeś, że kochasz mnie.
00:18:07:A Melanie i tak nie może...
00:18:09:Dr Meade mówi,|że ona już nie może mieć dzieci.
00:18:13:Zapomnijmy o nas.
00:18:14:Jak mogłabym? Ty zapomniałeś?
00:18:17:Potrafisz powiedzieć,|że mnie nie kochasz?
00:18:20:- Nie kocham cię.|- Kłamiesz!
00:18:23:Nawet jeśli,|mam opuścić Melanie i dziecko?
00:18:26:Ty nie zostawiłabyś|ojca i dziewczyn.
00:18:29:Mam ich dość. Jestem zmęczona!
00:18:32:Tak, jesteś wyczerpana.|Dlatego tak mówisz.
00:18:37:Niesiesz całe to brzemię.
00:18:39:Teraz ja ci pomogę. Obiecuję.
00:18:42:Jest tylko jeden sposób.
00:18:44:Zabierz mnie stąd.|Nic nas tu nie trzyma.
00:18:49:Nic?
00:18:52:Nic oprócz honoru.
00:19:07:Proszę, Scarlett, najdroższa.|Nie płacz.
00:19:11:Nie wolno płakać,|moja ty dzielna, nie wolno.
00:19:28:Kochasz mnie jednak! Kochasz!
00:19:31:- Nie rób tego.|- Kochasz mnie.
00:19:34:O nie, nie zrobimy tego!
00:19:35:To się nie powtórzy.|Wyjadę z Melanie.
00:19:38:- Powiedz to. Kochasz.|- Więc dobrze.
00:19:41:Kocham twoją odwagę i upór tak,|że mógłbym niemal zapomnieć...
00:19:47:najlepszą żonę na świecie.|Ale nie zapomnę o niej!
00:20:00:Więc dla mnie nic nie zostało.
00:20:03:Nie mam o co walczyć.
00:20:06:Nie mam po co żyć.
00:20:11:Ależ nie, jest jeszcze coś.
00:20:14:Coś, co kochasz bardziej ode mnie...
00:20:16:choć może o tym nie wiesz.
00:20:24:Tara.
00:20:33:Tak, wciąż mam ziemię.
00:20:39:Nie musisz wyjeżdżać.
00:20:41:Nie chcę, żebyście zmarli z głodu,|bo ja straciłam głowę.
00:20:46:To się już nie powtórzy.
00:21:16:Emmie Slattery.
00:21:17:- To ja.|- Stać!
00:21:20:Nie zapomniała pani|starego nadzorcy, co?
00:21:24:A Emmie jest już moją żoną.
00:21:26:Precz z tych schodów, dziewucho!
00:21:29:Jak pani do niej mówi?
00:21:31:Żona?|Był już najwyższy czas.
00:21:33:Ona zabiła moją matkę.
00:21:36:Przyjechaliśmy z wizytą.
00:21:38:I porozmawiać z przyjaciółmi|o interesach.
00:21:41:Od kiedy to jesteśmy przyjaciółmi?
00:21:44:Wciąż wyniosła dama?|Wiem wszystko.
00:21:47:Ojciec zidiociał.
00:21:49:Nie stać was na podatek,|ale odkupię od was posiadłość.
00:21:53:To dobra oferta.|A Emmie chce tu mieszkać.
00:21:57:Precz, brudny Jankesie!
00:21:59:Dowiesz się, kto tu rządzi,|gdy cię zlicytują za podatki.
00:22:04:Kupię ten dom i zamieszkam tu!
00:22:07:Ale zaczekam na przetarg.
00:22:09:Tyle ziemi możesz dostać!
00:22:13:Jeszcze tego pożałujesz.
00:22:23:Wrócimy tu!
00:22:25:Ja ci pokażę, do kogo należy Tara!
00:22:32:Tato, wracaj!
00:22:37:Tato, wracaj tu!
00:22:41:Jankeski tchórz!
00:22:59:GERALD O'HARA|2.VI.1801 - 14.XI.1865
00:23:12:Boże, panno Scarlett,|zegarek pana Geralda!
00:23:15:Weź. To dla ciebie.
00:23:17:On by tego chciał.
00:23:19:Po co teraz pozbywać się zegarka?
00:23:22:Niech pani sprzeda go na podatek.
00:23:26:Myślisz,|że sprzedałabym zegarek ojca?
00:23:29:I nie płacz.
00:23:32:Nie zniosę twoich łez.
00:23:38:Droga nianiu!
00:23:45:Tak długo byłaś dzielna.|To także musisz przetrzymać.
00:23:50:- Pomyśl, jaki kiedyś był ojciec.|- Nie mogę.
00:23:55:Myślę tylko o 300 dolarach.
00:23:57:Niedobrze o tym myśleć.|Nikt nie ma tyle pieniędzy.
00:24:01:Mają je tylko Jankesi|i ich poplecznicy.
00:24:07:Rhett.
00:24:08:Kto taki? Jakiś Jankes?
00:24:15:Nianiu,|jestem taka blada i chuda...
00:24:19:i nie mam co na siebie włożyć.
00:24:31:Przynieś stare wzory sukien matki.
00:24:34:- Co zamierzasz?|- Uszyjesz mi suknię.
00:24:37:Nie z zasłon pani Ellen!
00:24:40:Do pioruna!|To teraz moje zasłony.
00:24:43:Jadę do Atlanty po złoto,|i to w królewskiej sukni.
00:24:46:- Sama?|- Tak, sama.
00:24:48:Tak ci się tylko wydaje!|Pojadę z tobą i tą nową suknią.
00:24:53:- Nianiu, kochana.|- Bez tych czułości.
00:24:56:Znałam cię jeszcze w pieluchach.
00:24:58:Mówię, że pojadę z tobą,|więc pojadę!
00:25:02:Trójka króli?|Wygrał pan, majorze.
00:25:06:Szkoda, że wojna to nie poker.
00:25:08:Spisałbyś się lepiej niż Grant.
00:25:11:Co tam?
00:25:13:Jakaś pani do kapitana.|Podaje się za jego siostrę.
00:25:16:Kolejna siostra?
00:25:18:To więzienie, a nie harem.
00:25:20:Nie jest z takich.|Jest z nią opiekunka.
00:25:25:Ach tak?
00:25:27:Chętnie ją przyjmę, majorze.|I to bez opiekunki.
00:25:32:Policzmy, ile wynosi|moja dzisiejsza przegrana?
00:25:37:Trzysta czterdzieści?
00:25:39:Mój dług rośnie, prawda, majorze?
00:25:42:Dobrze. Kapralu, zaprowadź|"siostrę" pana Butlera do celi.
00:25:47:Dziękuję, majorze.|Panowie wybaczą.
00:25:54:Trudno trzymać się regulaminu z|kimś, kto przegrywa w takim stylu.
00:26:00:- Rhett!|- Scarlett!
00:26:02:Moja droga siostrzyczka!
00:26:06:W porządku, kapralu.|Siostra nie zabrała dziś pilnika.
00:26:16:Mogę całusa?
00:26:18:W czoło, po bratersku.
00:26:20:Dzięki.|Poczekam na coś lepszego.
00:26:23:Tak się zmartwiłam,|że jesteś w więzieniu.
00:26:26:Z troski nie mogłam spać.|Chyba cię nie powieszą?
00:26:30:Byłoby ci przykro?
00:26:32:Nie martw się na zapas.
00:26:33:Wyolbrzymili zarzuty,|bo zależy im na forsie.
00:26:38:Myślą,|że zwiałem z kasą Konfederacji.
00:26:40:- A zwiałeś?|- Podchwytliwe pytanie.
00:26:43:Nie mówmy o pieniądzach.
00:26:46:Jak miło, że mnie odwiedziłaś.|Pięknie wyglądasz!
00:26:49:Jak możesz dworować|sobie z wieśniaczki.
00:26:52:Na szczęście nie chodzisz|w szmatach. Obróć się!
00:26:57:Wyglądasz jak smaczny kąsek.
00:27:00:Dobrze mi się wiedzie.|Jak wszystkim w Tarze.
00:27:04:Ale tak się znudziłam,|że musiałam zobaczyć miasto.
00:27:08:Jesteś bez serca, ale to twój urok.
00:27:10:Masz go więcej, niż dozwolone.
00:27:13:Nie przyszłam po pochlebstwa.
00:27:15:Pożałowałam cię, bo masz kłopoty.
00:27:18:Choć byłam wściekła,|gdy mnie zostawiłeś.
00:27:21:- Wciąż ci nie przebaczyłam.|- Nie mów tak.
00:27:25:Przyznaję, że gdyby nie ty,|mogłabym już nie żyć.
00:27:29:Kiedy myślę o wszystkim,|co mnie jeszcze czeka...
00:27:33:gdy ty siedzisz|w tym strasznym więzieniu...
00:27:37:Nieludzkim więzieniu.|Rhett, to przecież stajnia!
00:27:41:Silę się na żarty, lecz łzy...
00:27:44:cisną mi się do oczu.
00:27:46:Zaraz się rozpłaczę.
00:27:53:Czy to możliwe, że...
00:27:55:Czy co możliwe, Rhett?
00:27:57:Że zabiło w tobie serce?|Prawdziwe serce kobiety.
00:28:00:Tak, Rhett.|Czuję, że tak jest.
00:28:05:Warto być w więzieniu,|by to usłyszeć.
00:28:10:Jeszcze jak warto.
00:28:17:Daruj sobie księżyc i magnolie.
00:28:19:W Tarze wszystko świetnie?|A co zrobiłaś z rękami?
00:28:23:- Jeździłam konno bez rękawiczek...|- Pracowałaś na polu!
00:28:29:Czemu kłamiesz, po co to?
00:28:31:- Niemal uwierzyłem w twoją troskę.|- Wierz!
00:28:34:Do rzeczy.|Musisz czegoś ode mnie chcieć...
00:28:38:żeby urządzać taki pokaz.
00:28:40:O co chodzi? O pieniądze?
00:28:43:Trzysta dolarów na podatek za Tarę.
00:28:46:Kłamałam, że idzie nam dobrze.
00:28:48:Nie mogłoby być gorzej.|A ty masz miliony.
00:28:54:Jaką dasz porękę?
00:28:56:- Klipsy.|- Odpada.
00:28:57:- Hipotekę Tary.|- Co mi z farmy?
00:28:59:- Spłacę cię, jak sprzedam bawełnę.|- To za mało.
00:29:07:Powiedziałeś, że mnie kochasz.
00:29:09:Jeśli wciąż mnie...
00:29:12:Zapomniałaś, że ja się nie żenię.
00:29:15:Nie. Nie zapomniałam.
00:29:22:Nie jesteś warta 300 dolarów.
00:29:25:Przynosisz mężczyznom|tylko kłopoty.
00:29:29:Mów, co chcesz,|tylko daj mi pieniądze.
00:29:32:Nie oddam Tary!|Nie dam, póki tchu w płucach.
00:29:37:Proszę, daj mi te pieniądze.
00:29:40:Nie mogę, choćbym chciał.
00:29:41:Konto mam w Liverpoolu.
00:29:44:Gdybym wypisał czek,|wsiedliby na mnie jak na kuca.
00:29:47:Więc, moja droga,|twoje obnażenie było bezcelowe.
00:29:54:Przestań! Chcesz,|żeby Jankesi cię tak oglądali?
00:29:59:Zabieraj te łapy, skunksie!|Wiedziałeś, że tak będzie.
00:30:03:A mimo wszystko|pozwoliłeś mi to ciągnąć!
00:30:06:Miło było to usłyszeć.|Rozchmurz się.
00:30:09:Wspomnę o tobie w testamencie.
00:30:12:Przyjdę na egzekucję!
00:30:15:Boję się, że powieszą cię za późno,|bym miała na podatek!
00:30:24:Wizyta Belle Watling.
00:30:26:Wreszcie.|Myślałem, że go pani opuściła.
00:30:29:Mam pełne ręce roboty.|Pomóż mi.
00:30:41:Kto to? W życiu nie widziałam|włosów takiego koloru.
00:30:45:Znasz tę farbowaną?
00:30:47:Nie, i żałuję.|Jej dałby pieniądze.
00:30:52:Cokolwiek ci tam zrobili...
00:30:54:i tak zasłużyłaś na coś gorszego|odwiedzając tego męta.
00:31:05:Świeżutka i zielona!
00:31:08:- Prosto z farmy!|- Co dziś porabiasz, brzoskwinko?
00:31:12:W Ohio takich nie ma.
00:31:14:- Wiecie, co zrobimy?|- Co?
00:31:16:Każdemu z was damy|40 akrów i muła.
00:31:19:- Muła też?|- 40 akrów i muła!
00:31:23:Bo trzymamy z wami.
00:31:24:I zostaniecie wyborcami|jak wasi koledzy!
00:31:31:- Skąd ten pośpiech?|- Skąd?
00:31:34:Jankesi na każdej ulicy.|I tak jest w każdym mieście.
00:31:40:Z drogi, śmiecie!
00:31:42:Z drogi! Jazda!
00:31:53:To panna Scarlett!
00:31:54:Frank Kennedy!
00:31:56:Dobrze widzieć ziomków.
00:31:58:Mieszka pani teraz w Atlancie?
00:32:01:Suellen nie mówiła o sklepie?
00:32:04:Nie przypominam sobie.|Ma pan sklep?
00:32:07:- Ten?|- Może sama go pani obejrzy?
00:32:19:Dla damy to pewnie nic ciekawego...
00:32:22:ale ja jestem z niego dumny.
00:32:24:- Zarabia pan?|- Nie mogę narzekać.
00:32:27:Jestem dobrej myśli.
00:32:29:Mówią mi,|że urodziłem się kupcem.
00:32:32:Wkrótce będzie mnie stać na ślub.
00:32:35:- Idzie tak dobrze, jak widać?|- Raczej tak.
00:32:38:Nie jestem milionerem...
00:32:41:ale odłożyłem już 1000 dolarów.
00:32:43:Tartak też pan ma.
00:32:46:- Uboczny interes.|- Uboczny, Frank?
00:32:49:Przy okolicznych lasach sosnowych?|A jest co budować.
00:32:53:Wszystko to kosztuje,|panno Scarlett...
00:32:56:a ja muszę myśleć o kupnie domu.
00:32:59:Po co panu dom?
00:33:00:Żeby Suellen mogła go prowadzić.
00:33:02:Tu, w Atlancie.
00:33:05:Chce pan ją zabrać do Atlanty.
00:33:07:To niewiele poprawi sytuację Tary.
00:33:11:Co pani chce powiedzieć?
00:33:13:Nic takiego.
00:33:16:Może zawiezie mnie pan|do ciotki Pitty?
00:33:19:Z największą przyjemnością.
00:33:21:Zostanie pan na obiad?
00:33:23:Ciotka się ucieszy,|a mnie się nie śpieszy.
00:33:26:Działa pani na mnie jak tonik,|panno Scarlett.
00:33:31:Opowie mi pani nowiny...
00:33:33:o pannie Suellen?
00:33:37:O co chodzi?|Chyba Suellen nie jest chora?
00:33:41:O nie.|Byłam pewna, że panu napisała.
00:33:44:Pewnie wstydziła się napisać.|I powinna.
00:33:48:Mam okropną siostrę.
00:33:50:Musi mi pani powiedzieć.
00:33:53:Siedzę jak na szpilkach.
00:33:56:W tym miesiącu wychodzi|za chłopaka z okolicy.
00:34:00:Zmęczyła się czekaniem,|wizją staropanieństwa...
00:34:03:Przykro mi,|że usłyszał pan to ode mnie.
00:34:06:Zimno,|a ja zostawiłam mufkę w domu.
00:34:09:Mogę panu włożyć rękę do kieszeni?
00:34:21:20 lutego 1866|Bank Atlanty
00:34:24:Poborca podatków, Clayton|$300.00
00:34:29:Melanie, nie rozumiesz,|co ona zrobiła!
00:34:32:Wyszła za mojego pana Kennedy!
00:34:34:Był moim narzeczonym!
00:34:37:Zrobiła to, by ocalić Tarę.
00:34:39:Precz z Tarą!
00:34:41:Nienawidzę Scarlett!|I to bardziej niż Tary!
00:34:48:To wszystko moja wina.
00:34:51:Powinienem zrabować|dla ciebie te pieniądze.
00:34:54:Nie pozwoliłabym ci na to.
00:34:56:Już się stało.
00:34:58:Tak, to już się stało.
00:35:01:Mnie nie pozwoliłabyś|zaszargać honoru...
00:35:03:ale sama|sprzedałaś się niekochanemu.
00:35:06:Nie będę ci już bezradnym ciężarem.
00:35:10:Co masz na myśli?
00:35:12:Wyjadę do Nowego Jorku.
00:35:14:Dostałem posadę w banku.
00:35:18:Nie możesz tego zrobić.
00:35:21:Liczyłam na ciebie,|że pomożesz prowadzić tartak.
00:35:25:Liczyłam.
00:35:26:Nic nie wiem o tartakach.
00:35:30:O bankowości też nic nie wiesz.
00:35:33:Miałbyś połowę udziałów.
00:35:36:Jesteś hojna, Scarlett.
00:35:38:Ale nie o to chodzi.
00:35:40:Jeśli przyjmę twoją|pomoc w Atlancie...
00:35:43:nigdy się nie usamodzielnię.
00:35:46:Tylko o to chodzi?
00:35:47:Możesz stopniowo wykupić tartak,|żeby był tylko twój...
00:35:52:Nie, Scarlett.
00:36:18:Scarlett...
00:36:20:Ashley jest podły i wstrętny!
00:36:22:Co takiego zrobiłeś?
00:36:25:Chciała, bym pojechał do Atlanty.
00:36:28:I pomógł mi przy tartaku.|Ale on nie chce pomóc!
00:36:32:Ależ to niegodne!
00:36:34:Ashley, pomyśl tylko!
00:36:36:Gdyby nie Scarlett,|umarłabym w Atlancie...
00:36:39:i pewnie nie byłoby małego Beau.
00:36:42:A kiedy przypomnę sobie,|jak pieliła bawełnę...
00:36:45:żeby nas nakarmić...
00:36:48:Moja kochana.
00:36:54:Dobrze, Melanie.|Pojadę do Atlanty.
00:36:59:Nie dam rady wam obu.
00:37:16:Jazda, przebierać nogami!
00:37:20:Oto pani nowa siła robocza,|pani Kennedy.
00:37:23:Kwiat najlepszych więzień Georgii.
00:37:26:- Są chudzi i słabi, Gallegher.|- Stać!
00:37:32:Nie ma lepszych.
00:37:34:A jeśli da pani|Johnowi Gallegherowi...
00:37:37:wolną rękę, będą wydajni.
00:37:39:Dobrze, to pana ludzie.
00:37:42:Chcę tylko,|żeby praca szła jak należy.
00:37:45:Johnnie Gallegher do usług.
00:37:48:Ale... żadnych pytań i komentarzy.
00:37:51:Umowa stoi. Zacznie pan od jutra.
00:37:53:No już, ruszać się!
00:37:56:Wiesz, że to nie w porządku.|Ty nie powinnaś robić interesów.
00:38:01:Na co narzekasz?
00:38:02:Ta fabryka to moja zasługa.
00:38:05:Ja jej nie chciałem.
00:38:07:A żeby ją kupić,|pościągałaś długi od przyjaciół.
00:38:10:Prawda?
00:38:12:Chcesz być filantropem?
00:38:14:Wracaj do sklepu|i nie zapomnij zażyć lekarstw.
00:38:18:Ależ, słodka...
00:38:20:Do pioruna! Nie nudź!|I tylko nie "słodka"!
00:38:23:Dobrze już, dobrze.|Dobranoc, Ashley.
00:38:28:O rety!
00:38:29:Nie ma drugiej takiej furiatki.
00:38:34:Nie chcę się wtrącać...
00:38:36:wolałbym wynająć czarnych|niż używać skazańców.
00:38:39:Byłoby lepiej.
00:38:41:Nie stać nas na płacę dla czarnych.
00:38:44:Damy mu wolną rękę...
00:38:46:A on będzie głodził|i bił skazańców.
00:38:50:Widziałaś? Wielu choruje.
00:38:51:Ale się zapaliłeś.
00:38:53:Gdybym ci pozwoliła,|karmiłbyś ich kurczakami...
00:38:56:i otulał po szyję.
00:38:58:Nie chcę zysku z pracy przymusowej|i nieszczęścia.
00:39:02:Miałeś niewolników.
00:39:04:Nie traktowaliśmy ich tak źle.
00:39:06:Uwolniłbym ich po śmierci ojca...
00:39:10:wojna mnie wyręczyła.
00:39:12:Przykro mi, Ashley.
00:39:13:Zapomniałeś już, co to bieda?
00:39:16:Pieniądze są najważniejsze.
00:39:19:Nie chcę znów żyć bez nich.
00:39:21:Zarabiam, jak potrafię,|żebym nie musiała oddać Tary.
00:39:25:Inni Południowcy przeszli to samo.
00:39:28:Nasi przyjaciele wciąż|są honorowi i uprzejmi.
00:39:32:Przymierają głodem.|Nie biorę przykładu z głupoty.
00:39:36:Niech mówią o mnie, co chcą.
00:39:38:Podejdę Jankesów i pokonam ich.
00:39:41:A ty mi w tym pomożesz.
00:39:45:Tak jest.|Trochę bardziej w tę stronę.
00:39:49:- Dzień dobry, pani Kennedy.|- Witam.
00:39:52:- Interes rośnie.|- A rośnie.
00:39:55:GOTÓWKA
00:39:56:Robisz interesy z ludźmi...
00:39:58:którzy nas rabowali i głodzili.
00:40:02:To przeszłość.
00:40:03:Robię, co mogę,|nawet interesy z Jankesami.
00:40:06:NIC NA KREDYT
00:40:08:A doktor Meade widział,|jak osobiście...
00:40:11:dostarczała Jankesom tarcicę.
00:40:15:Mało tego.
00:40:16:To okropne, co robi z moim bratem.
00:40:18:Zaczęła nawet jeździć|własnym powozem.
00:40:29:Droga pani Kennedy.|Najdroższa pani Kennedy!
00:40:33:Ale pan ma tupet!
00:40:36:Dostałaby pani te miliony,|gdyby tylko poczekała.
00:40:39:Kobiety są zmienne!
00:40:41:Czego pan chce? Mam sprawy.
00:40:43:Odpowie mi pani na pytanie,|które od dawna mnie ciekawi?
00:40:48:Tak. Byle szybko.
00:40:49:Nigdy nie cofa się pani|przed małżeństwem bez miłości?
00:40:54:Jest pan wolny?|Czemu pana nie powiesili?
00:40:58:Za pieniądze można kupić wszystko.
00:41:01:Zdaje się, że pani kupiła|honor pana Wilkesa.
00:41:05:Więc wciąż go pan nienawidzi.|Pewnie przez zazdrość.
00:41:09:A pani wciąż ma się|za księżniczkę i uwodzicielkę?
00:41:14:Wszyscy się w pani kochają?
00:41:16:Z drogi.
00:41:17:Proszę się nie złościć.|Dokąd pani jedzie?
00:41:21:- Do fabryki.|- Sama, przez Shantytown?
00:41:24:To niebezpieczne.|Dużo tu zamieszania.
00:41:28:Nie ma obawy.
00:41:29:Strzelam celnie,|jeśli tylko cel jest blisko.
00:41:40:Co za kobieta!
00:42:16:Daj ćwierćdolarówkę.
00:42:18:Puść mego konia!
00:42:22:Trzymaj konia.
00:42:29:- Puszczaj!|- Dawaj to.
00:42:33:Pomocy!
00:42:34:Pomocy!
00:43:33:Stać!
00:43:34:Panno Scarlett, stać!
00:43:37:- To ja, Sam!|- Sam?
00:43:40:Proszę czekać!
00:43:46:Jest pani ranna? Zrobili coś pani?
00:43:50:Proszę nie płakać.|Wielki Sam załatwi to raz, dwa.
00:43:55:Koniu, z kopyta!
00:43:59:Jedź do Tary i zostań tam.
00:44:02:Dobrze. Ma już dość Jankesów.
00:44:04:Dziękuję. Do widzenia pani.
00:44:07:Dziękuję, Sam.
00:44:08:Przebierz się i idź do pani Melly.
00:44:12:Mam naradę polityczną.
00:44:14:Jak możesz rozmawiać o polityce|po tym, co się zdarzyło?
00:44:20:Jesteś bardziej wystraszona|niż ranna.
00:44:22:Nikt o mnie nie dba.
00:44:24:Zachowujecie się, jakby nigdy nic.
00:44:48:Mężczyźni perorują o opiece...
00:44:51:nad kobietami, lecz w takiej chwili|Frank idzie na wiec.
00:44:59:Jeśli ci nie za ciężko,|India Wilkes...
00:45:02:to powiedz, czemu tak patrzysz.|Zzieleniałam czy co?
00:45:06:Nie za ciężko mi.
00:45:08:Dostałaś dziś, na co zasłużyłaś.
00:45:10:Albo jeszcze za mało.
00:45:13:- India, cicho.|- Ona mnie nienawidzi.
00:45:16:Odkąd zabrałam jej Charlesa,|choć tego nie przyzna.
00:45:20:By zwrócić uwagę, chodziłaby nago.
00:45:23:Tak, nienawidzę cię!
00:45:26:Robisz wszystko,|by poniżyć przyzwoitych ludzi.
00:45:29:A teraz naraziłaś życie|naszych mężczyzn, bo...
00:45:33:Lepiej zamilknąć|niż powiedzieć za dużo.
00:45:36:Dzieje się coś, o czym nie wiem?
00:45:45:Ktoś nadchodzi.|To nie jest pan Ashley.
00:45:49:Proszę podać mi rewolwer.
00:45:58:Kto by to nie był...
00:46:01:nic nie wiemy.
00:46:06:Dokąd poszli?|To kwestia życia lub śmierci.
00:46:09:Nie mów. To szpieg Jankesów.
00:46:11:Może jeszcze zdążę.
00:46:14:Pan wie?
00:46:15:Grałem z Jankesami.
00:46:17:Podejrzewali coś.|Wysłali kawalerię.
00:46:20:Oni wpadną w pułapkę.
00:46:22:Nie mów mu.|Zastawia pułapkę na ciebie.
00:46:28:Droga Decatur.|Dawna farma Sullivana.
00:46:31:Spotkanie w piwnicy.
00:46:33:Zrobię, co się da.
00:46:38:O co tu chodzi?|Powiedz, bo zwariuję.
00:46:42:Miałyśmy ci nie mówić.
00:46:44:Mężczyźni poszli oczyścić las,|gdzie cię napadnięto.
00:46:48:Tak opiekują się swoimi kobietami.
00:46:52:Jeśli ich złapią, to powieszą.|I to będzie twoja wina.
00:46:56:Milcz, bo cię wygnam.
00:46:58:Scarlett robiła, co musiała.
00:47:00:A oni robią to,|co myślą, że muszą robić.
00:47:03:Frank...
00:47:05:i Ashley.
00:47:09:To niemożliwe.
00:47:15:Są konie, pani Melly. Jadą.
00:47:17:Szyjmy, szyjmy!
00:47:23:Otwórz.
00:47:35:Witam, pani Kennedy.
00:47:40:Jest pani Wilkes?
00:47:41:Pani Wilkes to ja.
00:47:43:- Chciałbym rozmawiać z pani mężem.|- Nie ma go.
00:47:47:- Na pewno?|- Wątpi pan w słowo pani Melly!
00:47:50:Z całym szacunkiem, pani Wilkes.
00:47:52:Pani słowo mi wystarczy.
00:47:55:Mąż rozmawia o polityce|w sklepie pana Kennedy'ego.
00:47:59:Nie ma go tam.|A dziś nie ma żadnego wiecu.
00:48:04:Poczekamy na zewnątrz|na jego powrót.
00:48:08:Otoczyć dom.|Obstawić okna i drzwi.
00:48:17:Szyjcie dalej, moje panie.
00:48:19:A ja poczytam na głos.
00:48:25:Historia Dawida Copperfielda.
00:48:31:"Rozdział 1.
00:48:33:Rodzę się.
00:48:38:Rozpocznę dzieje mego życia|od samego początku..."
00:48:43:"Rozdział 9. Pamiętne urodziny.
00:48:45:Pomijam wszystko,|co zaszło w szkole...
00:48:48:do marcowego dnia|moich urodzin.
00:48:52:Pamiętam z tych dni tylko to,|że jeszcze bardziej...
00:48:56:podziwiałem Steerfortha.
00:48:59:Opuścił szkołę z końcem półrocza|i wydawał mi się jeszcze...
00:49:03:bardziej niezależny i uroczy.
00:49:05:Poza tym nie pomnę nic.
00:49:09:Przeżycie..."
00:49:12:"Nic nie pomnę."
00:49:19:Melly, oni są pijani!
00:49:21:Zostaw to mnie, Scarlett.|Proszę, nic nie mów.
00:49:27:Ty głupia idiotko!
00:49:31:Cicho!
00:49:33:Zamkniecie się wreszcie...
00:49:36:Hej, Melly.
00:49:37:Więc znów struł pan mego męża.|Proszę go wprowadzić.
00:49:41:Przykro mi, aresztuję pani męża.
00:49:44:Jeśli aresztujesz wszystkich|pijaków, nie pomijaj Jankesów.
00:49:49:Niech pan go wprowadzi,|o ile sam pan jakoś stoi.
00:49:54:Opowiem wam historię.
00:49:56:Doktorze, ja...
00:49:57:Posadźcie go na krześle.
00:50:02:A teraz, kapitanie,|proszę opuścić...
00:50:05:mój dom|i więcej tu nie przychodzić.
00:50:08:Ładne podziękowanie za to...
00:50:11:że nie porzuciłem go|w tym marnym stanie.
00:50:14:A teraz, razem...
00:50:15:Doktorze Meade!
00:50:17:Dziwię się panu!
00:50:27:Jak mogłeś mi to zrobić?
00:50:30:Nie jestem taki pijany, Melly.
00:50:33:Połóżcie go na łóżku w sypialni.
00:50:36:- On jest aresztowany.|- Hej, Tom.
00:50:39:Za co chcesz go aresztować?|Bywał bardziej pijany.
00:50:42:I ty też.|Wiem, że wiesz, że i ja.
00:50:45:Jeśli o mnie chodzi,|niech leży w rynsztoku.
00:50:49:Ale dziś prowadził atak na|tę osadę, gdzie panią napadnięto.
00:50:54:Spalono połowę chat.|Było kilka ofiar.
00:50:57:Pora nauczyć buntowników,|że prawo trzeba szanować.
00:51:01:Z czego się śmiejesz?
00:51:04:Ta noc kiepsko się nadaje na nauki.
00:51:07:Ci dwaj byli ze mną.|Melduję posłusznie.
00:51:10:Z tobą, Rhett?
00:51:12:Gdzie?
00:51:18:Wolałbym nie mówić przy damach.
00:51:21:Lepiej powiedz.
00:51:22:Wyjdźmy na ganek, to powiem.
00:51:24:Śmiało. Mam prawo wiedzieć,|gdzie był mój mąż.
00:51:30:No cóż...
00:51:32:wpadliśmy do przyjaciółki mojej...
00:51:35:i kapitana.
00:51:37:Pani Belle Watling.
00:51:40:Graliśmy w karty|i piliśmy szampana.
00:51:45:No i masz. Musiał mnie pan|wsypać przed żoną?
00:51:49:To chyba wystarczy.
00:51:52:Te panie łatwo tego nie darują.
00:51:56:Cóż, Rhett, nie miałem pojęcia.
00:52:00:Czy przysięgniesz,|że byłeś dziś z nimi u Belle?
00:52:05:Zapytaj Belle,|jeśli mi nie wierzysz.
00:52:09:Dasz mi słowo dżentelmena?
00:52:11:Dżentelmena?
00:52:12:Oczywiście, Tom.
00:52:17:Jeśli się pomyliłem, przykro mi.
00:52:21:Proszę mi wybaczyć, pani Wilkes.
00:52:25:Potrzeba nam spokoju.
00:52:28:Chcę powiedzieć przepraszam.
00:52:32:Przepraszam.
00:52:33:Chodźmy, sierżancie.
00:52:41:Zamknąć drzwi. I okiennice.
00:52:45:To nic. Dostał tylko w ramię.
00:52:48:Połóżcie go na łóżku, opatrzę go.
00:52:52:Pójdę sam.
00:52:54:Szkoda zachodu. Którędy?
00:52:56:Tutaj.
00:52:58:Nianiu, gorąca woda.
00:53:00:I szarpie.
00:53:02:Czym wysonduję ranę?|Nie mam tu torby.
00:53:05:Naprawdę tam byłeś?|Jak to u niej wygląda?
00:53:09:Kandelabry z rżniętego szkła,|plusze i mnóstwo luster?
00:53:13:Dobry Boże, pani Meade,|proszę się opanować.
00:53:18:Kpt. Butler,|proszę wszystko opowiedzieć.
00:53:21:Spóźniłem się.
00:53:23:Gdy dotarłem do Sullivana,|było już po potyczce.
00:53:26:Pan Wilkes był ranny,|doktor był z nim.
00:53:29:Musiałem udowodnić,|że byli gdzieś indziej.
00:53:34:- Więc zabrałem ich do Belle.|- Wpuściła ich?
00:53:37:Tak się składa,|że to moja stara przyjaciółka.
00:53:41:Wybaczy pan...
00:53:42:Przepraszam,|że nie stworzyłem lepszego alibi.
00:53:49:Nie pierwszy raz ratuje|mnie pan przed katastrofą.
00:53:53:Nie ma mowy, bym miała|kwestionować pana kroki.
00:53:58:A teraz pójdę zobaczyć,|czego potrzeba dr Meade.
00:54:13:Nie jest pani ciekawa,|co z jej własnym mężem?
00:54:19:Frank był z wami u Belle Watling?
00:54:22:Nie.
00:54:24:A gdzie jest?
00:54:26:Leży teraz na drodze Decatur...
00:54:29:z przestrzeloną głową.
00:54:31:Nie żyje.
00:54:43:Kto tam?
00:54:44:Pani Watling.
00:54:46:Pani Watling. Wejdzie pani?
00:54:49:Nie, nie mogłabym, pani Wilkes.
00:54:52:Proszę tu chwilę ze mną posiedzieć.
00:55:02:Jak mam pani dziękować za to,|co pani dla nas zrobiła?
00:55:06:Dostałam pani liścik|z zapowiedzią wizyty.
00:55:09:Pani Wilkes,|chyba postradała pani rozum.
00:55:12:Przyjechałam jak najszybciej,|by panią powstrzymać.
00:55:16:Ja jestem...
00:55:19:A pani jest...
00:55:21:To nie pasuje.
00:55:22:Nie pasuje, żebym miała|dziękować za życie męża?
00:55:26:Pani Wilkes, nie było damy|tak miłej dla mnie jak pani.
00:55:31:Z tymi pieniędzmi dla szpitala.
00:55:34:Ja pamiętam przysługi.
00:55:36:Pomyślałam,|że pani zostanie wdową...
00:55:39:i to z małym chłopcem.
00:55:41:To bardzo miły chłopiec,|pani Wilkes.
00:55:46:Sama mam syna, więc...
00:55:49:Ma pani syna? Mieszka tu?
00:55:51:Nie, nie ma go w Atlancie.
00:55:54:Nigdy tu nie był.
00:55:56:Jest w szkole.
00:55:58:Nie widziałam go od małego.
00:56:03:Tak czy siak, gdyby chodziło|o męża pani Kennedy...
00:56:08:nie kiwnęłabym palcem,|Rhett czy nie Rhett.
00:56:11:To zimna kobieta...
00:56:14:tylko by się pyszniła.
00:56:16:Zabiła męża,|jakby sama wystrzeliła.
00:56:19:Proszę nie mówić brzydko|o mej szwagierce.
00:56:25:Proszę mnie nie karcić.
00:56:28:Zapomniałam, jak pani ją lubi.
00:56:31:Ale ona po prostu|nie ma pani klasy, tak uważam.
00:56:36:Tak czy siak, muszę już iść.
00:56:39:Boję się, że ktoś rozpozna powóz.
00:56:43:To by pani zaszkodziło.
00:56:46:I jeszcze, pani Wilkes,|gdy spotka mnie pani na ulicy...
00:56:49:nie trzeba pozdrawiać.
00:56:52:Ja to rozumiem.
00:56:54:Ja szczycę się rozmową z panią.
00:56:56:I ma pani u mnie dług wdzięczności.
00:56:59:Jeszcze się spotkamy.
00:57:01:O nie.|To by było nie na miejscu.
00:57:05:- Dobranoc pani.|- Dobranoc, pani Watling.
00:57:13:Myli się pani co do niej.
00:57:16:Śmierć męża złamała jej serce.
00:58:02:Do pioruna!
00:58:04:To Rhett.
00:58:19:WODA KOLOŃSKA|CHEAUTARDA
00:58:30:Kpt. Butler do pani. Powiem,|że jest pani pogrążona w bólu.
00:58:36:Powiedz, że już schodzę, nianiu.
00:59:09:Mówi, że już schodzi.
00:59:10:Nie wiem, po co, ale schodzi.
00:59:13:Nie lubisz mnie.
00:59:14:Nie zaprzeczaj.|Nie lubisz mnie i tyle.
00:59:30:To na nic, Scarlett.
00:59:32:- Co?|- Te perfumy.
00:59:35:Nie rozumiem.
00:59:37:Czuć, że piłaś.|Brandy. I to sporo.
00:59:41:No i co? Twoja sprawa?
00:59:46:Nie pij sama.
00:59:48:Ludzie zawsze się dowiedzą,|a to rujnuje reputację.
00:59:57:O co chodzi?
00:59:59:Chyba nie tylko o starego Franka.
01:00:02:Tak się boję.
01:00:04:Nie wierzę.|Ty nigdy się nie boisz.
01:00:07:Teraz się boję.
01:00:09:Boję się,|że po śmierci pójdę do piekła.
01:00:12:Wyglądasz zdrowo.|A piekła może nie ma.
01:00:15:Wiem, że jest.|Karmiono mnie tym od dziecka.
01:00:19:Jakże bym śmiał|kwestionować te nauki.
01:00:23:Powiedz, co takiego zrobiłaś,|że grozi ci piekło.
01:00:27:Źle że wyszłam za Franka.
01:00:30:Był zaręczony z Suellen|i to ją kochał.
01:00:33:Ja nic mu nie dałam,|a potem go zabiłam.
01:00:37:Tak. Zabiłam go.
01:00:41:Rhett, po raz pierwszy w życiu...
01:00:43:dowiaduję się,|co to znaczy czegoś żałować.
01:00:48:Proszę. Otrzyj łzy.
01:00:51:I tak zrobiłabyś to samo.
01:00:54:Jesteś jak złodziej,|który nie żałuje...
01:00:57:że kradł, lecz że idzie za kraty.
01:00:59:Dobrze, że matka już nie żyje.
01:01:03:Nie widzi, co się ze mną stało.
01:01:06:Zawsze chciałam być jak ona,|opanowana i uprzejma...
01:01:09:a okazałam się|takim rozczarowaniem.
01:01:14:Wiesz, Scarlett, zaraz cała|rozpłyniesz się we łzach.
01:01:26:By zmienić temat powiem,|po co przyszedłem.
01:01:29:Mów więc i idź sobie!
01:01:32:- Co to takiego?|- Nie mogę już żyć bez ciebie.
01:01:37:Co za brak wychowania,|w takiej chwili...
01:01:40:Uświadomiłem sobie,|że jesteś dla mnie...
01:01:42:jedyną kobietą.
01:01:45:Teraz masz tartak i konto Franka...
01:01:47:i sama do mnie nie przyjdziesz.
01:01:50:- Muszę chyba wziąć cię za żonę.|- To w złym guście.
01:01:55:Czy mam upaść na kolana?
01:01:57:Proszę sobie iść.
01:01:58:Wybaczy pani,|że nie panuję nad sobą...
01:02:01:droga Scarlett,|droga pani Kennedy.
01:02:04:Lecz musiała pani zauważyć,|że moja...
01:02:07:przyjaźń do pani|zmieniła się w głębsze uczucie.
01:02:10:Uczucie piękniejsze,|czystsze i świętsze.
01:02:15:Czy to może miłość?
01:02:18:Nie bawią mnie te żarty.
01:02:21:To uczciwe oświadczyny...
01:02:23:i chyba nadchodzą|we właściwej chwili.
01:02:26:Dosyć już się naoglądałem|pani mężów.
01:02:29:Jest pan szorstki i zarozumiały.
01:02:33:Sądzę, że dosyć już tej rozmowy.
01:02:36:Poza tym, za nikogo już nie wyjdę.
01:02:40:Ależ tak. I to za mnie.
01:02:43:Za pana?
01:02:46:Nie kocham pana.
01:02:48:I nie lubię być mężatką.
01:02:51:Może zrobi to pani dla zabawy?
01:02:53:Dla zabawy, ślub?
01:02:55:Tere-fere! Chyba dla mężczyzn.
01:02:58:Mają pana usłyszeć?
01:03:00:Miała już pani chłopca i starca.
01:03:02:Może trzeba pani męża|we właściwym wieku?
01:03:06:Jest pan głupcem, Rhett.
01:03:08:Wie pan,|że zawsze będę kochać innego.
01:03:11:Dosyć. Słyszysz? Dosyć.
01:03:14:Koniec tego gadania.
01:03:22:Zaraz zemdleję.
01:03:23:Mdlej.|Jesteś do tego stworzona.
01:03:26:Żaden cię tak nie całował.
01:03:29:Ani Charles, ani Frank,|ani ten głupek Ashley.
01:03:40:Powiedz, że za mnie wyjdziesz.|Powiedz tak.
01:03:43:Tak.
01:03:46:Na pewno?|Nie chcesz tego odwołać?
01:03:51:Spójrz na mnie i bądź szczera.
01:03:54:Zgodziłaś się dla moich pieniędzy?
01:03:57:Częściowo tak.
01:04:00:Częściowo?
01:04:02:Wiesz, Rhett, pieniądze pomagają.
01:04:05:- Poza tym, podobasz mi się.|- Podobam się?
01:04:08:Wiesz przecież,|że nie kocham cię do szaleństwa.
01:04:12:- Mamy ze sobą wiele wspólnego...|- Racja, droga.
01:04:16:Nie kocham bardziej niż ty.
01:04:18:Biada temu,|który cię naprawdę pokocha.
01:04:21:Jaki chcesz pierścionek?
01:04:23:Brylantowy, i to duży.
01:04:26:Najbardziej wyzywający|w całej Atlancie.
01:04:29:I zabiorę cię do Nowego Orleanu|na miesiąc miodowy.
01:04:33:- Byłoby bosko.|- I kupię ci wyprawę.
01:04:37:Cudownie...
01:04:39:ale nikomu ani słowa, dobrze?
01:04:42:Wciąż mała hipokrytka.
01:04:46:A całus na pożegnanie?
01:04:48:Starczy całusów na jeden dzień.
01:04:51:Jesteś niemożliwy.|Idź i lepiej nie wracaj.
01:04:55:Wrócę na pewno.
01:05:11:O czym myślisz?
01:05:13:O tym, jacy jesteśmy bogaci.
01:05:17:Mogę zatrzymać tartak?
01:05:20:Oczywiście, jeśli to cię bawi.
01:05:22:Skoro jesteś już tak bogata,|poślesz wszystkich do diabła.
01:05:27:Ale to ciebie|chciałam posłać do diabła.
01:05:47:Nie tak łapczywie.|W kuchni jest więcej.
01:05:51:Mogę tę nadziewaną czekoladkę?
01:05:55:Jak nie przestaniesz,|utyjesz jak niania.
01:05:58:A wtedy się rozwiodę.
01:06:01:Powinnaś kupić coś niani.
01:06:03:A niby dlaczego?|Nazwała nas mułami.
01:06:07:Mułami? Jak to?
01:06:09:Mówi, że możemy udawać|rumaki, a i tak zostaniemy...
01:06:14:mułami w końskiej uprzęży|i nikogo nie oszukamy.
01:06:17:To święta prawda.|Ta niania to bystra babka.
01:06:21:Bardzo zależy mi na jej szacunku.
01:06:26:- Nic jej nie dam.|- Więc ja kupię jej halkę.
01:06:29:Moja niania mawiała,|że marzy o czerwonej halce z tafty...
01:06:34:sztywnej i tak szeleszczącej...
01:06:36:by Bóg pomyślał,|że to skrzydła aniołów.
01:06:39:Nie przyjmie jej.|Już raczej umrze.
01:06:42:Być może.|Ale i tak zrobię ten gest.
01:06:50:Obudź się!
01:06:54:Znowu miałaś koszmary.
01:06:57:Rhett, byłam taka zmarznięta,|głodna i zmęczona.
01:07:02:I nie mogłam tego znaleźć.|Biegłam przez mgłę i nie mogłam.
01:07:07:- Czego, kochana?|- Nie wiem.
01:07:10:Wciąż mi się to śni,|i nigdy nie wiem.
01:07:13:To chyba jest za mgłą.
01:07:15:Kochanie...
01:07:17:Myślisz, że kiedyś przyśni mi się,|że to znalazłam i nic mi nie grozi?
01:07:23:Nie tak działają sny.
01:07:25:Gdy przyzwyczaisz się do ciepła...
01:07:27:i spokoju, ten sen cię opuści.
01:07:30:A ja, Scarlett,|postaram się o ciepło i spokój.
01:07:37:Zrobiłbyś coś dla mnie?
01:07:40:Wiesz, że tak.
01:07:43:Zabierzesz mnie stąd?
01:07:45:- Nie lubisz Nowego Orleanu?|- Uwielbiam...
01:07:48:ale chcę odwiedzić Tarę.
01:07:52:Zabierzesz mnie do domu?
01:07:54:Dobrze, Scarlett. Oczywiście.
01:07:58:Jutro tam pojedziemy.
01:08:02:Twa siła płynie|z tej czerwonej ziemi.
01:08:05:Należysz do niej.
01:08:08:Oddałabym wszystko,|żeby było tu jak przed wojną.
01:08:11:Tak?
01:08:12:Więc przywróć ten stan.|Wydatki nieważne.
01:08:16:Zwróć plantacji jej urok.
01:08:20:Jesteś taki dobry.
01:08:22:A nowy, wielki dom w Atlancie?
01:08:25:Tak wystawny, jak tylko zechcesz.
01:08:28:Marmurowe tarasy i witraże.
01:08:30:Ale będą mi zazdrościć!
01:08:32:Niech wszyscy złośliwcy|pękną z zawiści.
01:08:38:Scarlett jest wstrętna!
01:08:39:Popisuje się nowym domem!
01:08:42:I zabiera nam służbę!
01:08:44:Kochanie, nie myśl o niej źle.
01:08:48:Dzięki niej|udało się uratować Tarę.
01:08:51:A na co komu Tara?
01:08:53:Miała już trzech mężów,|a ja zostanę starą panną!
01:09:00:Wielki Jozafacie!
01:09:02:Wielki Jozafacie!
01:09:04:Ale teraz jesteśmy bogaci.
01:09:08:To śmieszne!|Dlaczego nie mogę wejść?
01:09:11:Mam prawo obejrzeć me dziecko.
01:09:14:Pan się opanuje.|Jeszcze się pan napatrzy.
01:09:18:Przykro mi, że to nie chłopiec.
01:09:21:Cicho. Kto chce chłopca?
01:09:23:Chłopcy to nic dobrego.|Spójrz na mnie.
01:09:28:Napij się sherry.
01:09:30:Nianiu, jest piękna?
01:09:32:O tak.
01:09:34:Widywałaś ładniejsze?
01:09:37:Panna Scarlett była niemal taka,|ale nie całkiem.
01:09:40:Napij się jeszcze.
01:09:46:Co to za szelest?
01:09:49:To ta czerwona halka,|którą od pana dostałam.
01:09:53:Halka? Nie wierzę.|Podciągnij spódnicę.
01:09:58:Panie Rhett, nieładnie.
01:10:00:Och, Boże!
01:10:08:Poczekałaś chwilę,|nim ją założyłaś.
01:10:11:Tak. Chyba za długo.
01:10:13:Koniec z mułami w uprzęży?
01:10:16:Panna Scarlett|nie powinna panu mówić.
01:10:19:Ale nie ma pan niani za złe,|prawda?
01:10:22:Nie mam.
01:10:23:Byłem tylko ciekaw. Doleję ci.
01:10:26:Albo weź wszystko.
01:10:28:Dr Meade mówi,|że może pan już wejść.
01:10:34:To dla mnie szczęśliwy dzień.
01:10:36:Ubieram w pieluchy|już trzecie pokolenie.
01:10:40:To szczęśliwy dzień.
01:10:42:O tak, nianiu. Dni narodzin|są najszczęśliwsze. Chciałabym...
01:10:47:Jest piękna. Jak dadzą jej na imię?
01:10:50:Panna Scarlett mówiła...
01:10:52:że jeśli będzie dziewczynka,|to Eugenia Victoria.
01:10:57:Piękne dziecko.
01:11:00:Najpiękniejsze na świecie.
01:11:07:Wiesz, że to twoje urodziny?
01:11:10:Że masz już tydzień?
01:11:13:Kupię jej kiedyś kucyka,|jakiego to miasto...
01:11:17:jeszcze nie widziało.
01:11:19:Pójdziesz do najlepszej szkoły|w Charleston.
01:11:23:I będą cię przyjmować|najlepsze domy Południa.
01:11:26:A gdy przyjdzie czas cię wydać...
01:11:30:będziesz małą księżniczką.
01:11:33:Robisz z siebie błazna.
01:11:36:A co, nie wolno?
01:11:38:To pierwsza osoba,|która w całości należy do mnie.
01:11:42:Do pioruna!
01:11:44:Ja ją urodziłam, prawda?
01:11:46:- To Melanie. Mogę wejść?|- Proszę.
01:11:49:Tak, wejdź i zajrzyj|w jej niebieskie oczęta.
01:11:55:Większość dzieci|ma takie po porodzie.
01:11:58:Nic mu nie mów.|I tak jest najmądrzejszy.
01:12:01:Tak czy inaczej,|jej oczy zostaną niebieskie.
01:12:04:Jak flaga Bonnie Blue.
01:12:07:Właśnie. To będzie jej imię.
01:12:10:"Bonnie Blue Butler".
01:12:20:Spróbuj jeszcze raz.
01:12:29:50 cm.
01:12:30:50 cm. Utyłam jak ciotka Pitty.
01:12:34:Musi być znowu 46.
01:12:37:Miałaś dziecko.
01:12:38:I nigdy już nie będzie 46.
01:12:41:Na to nie ma rady.
01:12:44:Musisz coś wymyślić.
01:12:46:Nie chcę wcześnie|się zestarzeć i roztyć.
01:12:50:Nie będę miała więcej dzieci.
01:12:53:Pan Rhett mówił,|że za rok chciałby syna.
01:12:57:Powiedz kapitanowi,|że nigdzie nie idę.
01:13:00:Kolację zjem tutaj.
01:13:22:Dostałem wiadomość.
01:13:24:Moją kolację każę też tu przynieść.
01:13:33:Masz coś przeciwko temu?
01:13:35:Nie.
01:13:37:Tak.
01:13:40:To znaczy,|jedz kolację, gdzie chcesz.
01:13:48:Widzisz...
01:13:51:Zdecydowałam...
01:13:53:Nie będę już mieć dzieci.
01:14:09:Moja droga, mówiłem ci jeszcze|przed narodzeniem Bonnie...
01:14:13:że nie gra roli,|czy będzie ich 1 czy 20.
01:14:16:Tak, ale mnie chodzi o...
01:14:18:Rozumiesz, co mówię?
01:14:20:Tak.|Wiesz, że za to mogę się rozwieść?
01:14:24:Co za niska myśl.
01:14:26:Gdybyś był rycerski, lub choć miły...
01:14:29:wziąłbyś przykład z Ashleya.|Melanie nie może mieć dzieci...
01:14:34:Byłaś dziś w biurze tartaku.
01:14:38:A co to ma wspólnego?
01:14:41:Ładny mi dżentelmen, Ashley.|Módl się dalej.
01:14:45:Szkoda zachodu.|I tak nie zrozumiesz.
01:14:48:Wiesz co, szkoda mi ciebie.
01:14:50:Szkoda ci?
01:14:52:Szkoda mi ciebie,|bo garściami trwonisz szczęście...
01:14:55:i prosisz się o smutki.
01:14:58:Nie wiem o czym mówisz.
01:14:59:Gdybyś była wolna, Melly nie żyła,|a cenny Ashley był twój...
01:15:04:zaznałabyś szczęścia?
01:15:06:I tak byś go nie rozpoznała,|nie zrozumiała...
01:15:10:jak nie rozumiesz nic,|oprócz pieniędzy.
01:15:14:Więc dobrze. Chcę...
01:15:16:Zachowaj swój celibat.|Mnie to nie pognębi.
01:15:20:Nie zależy ci?
01:15:22:Na świecie są rzeczy i ludzie...
01:15:24:nie będę samotny.|Znajdę pociechę gdzie indziej.
01:15:28:W porządku.
01:15:29:Ale ostrzegam,|będę zamykać drzwi na klucz.
01:15:33:A po co?
01:15:34:Gdy zechcę wejść,|zamek mnie nie powstrzyma.
01:15:55:Wiele kobiet zdradza...
01:15:57:oszukuje i stawia się,|ale ta...
01:16:00:- To na nic.|- Jak to?
01:16:02:Zalazła ci za skórę.
01:16:04:Nieważne, co ci zrobiła,|ty wciąż ją kochasz.
01:16:08:- Przykro mi to mówić.|- Może, ale skończyłem już z nią.
01:16:12:Musisz myśleć o dziecku.|Jest warte 10 matek.
01:16:22:Jesteś mądra, Belle.
01:16:24:I bardzo ujmującą.
01:16:28:Tak, Rhett?
01:16:29:Właśnie myślałem|o różnicy między tobą a...
01:16:32:Obie macie głowę do interesów.|I sukcesy.
01:16:36:Ale ty masz serce, Belle.
01:16:39:I jesteś uczciwa.
01:16:43:Bywaj, Rhett.
01:16:46:Na razie, Belle.
01:17:03:Będzie wspaniale jeździć.|Silne dłonie! Mocna pupa!
01:17:08:Tere-fere!
01:17:09:Po co pchamy wózek,|mamy służbę...
01:17:12:- Dzień dobry pani.|- Witam, kapitanie.
01:17:15:Scarlett.
01:17:16:Wygłupiamy się przed tymi bizonami.
01:17:20:Gdybyś dawniej była grzeczna,|nie musielibyśmy.
01:17:22:Pozdrawiamy więc|każdego smoka płci żeńskiej.
01:17:27:- Dzień dobry pani.|- Dzień dobry, kapitanie.
01:17:31:Dzień dobry, Scarlett.
01:17:33:Więc spekulant|chce zaskarbić sobie szacunek.
01:17:36:Tego Bonnie nie kupimy.
01:17:39:Przyznaję, że to i moja wina.
01:17:41:Ale ona będzie w towarzystwie.
01:17:44:Choćbyśmy oboje musieli pełzać|przy każdej grubej babie.
01:17:48:Dzień dobry, pani Meade.
01:17:50:Dzień dobry, kapitanie.|Dzień dobry, Scarlett.
01:17:59:Pani Merriwether,|bardzo cenię pani wiedzę.
01:18:02:- Poradzi mi pani?|- Oczywiście.
01:18:05:Bonnie ssie kciuk.
01:18:08:Musi ją pan oduczyć!|To zrujnuje kształt ust.
01:18:11:A ma taką piękną buzię.
01:18:13:- Próbowałem namydlać kciuk.|- Mydło?
01:18:16:Proszę nasmarować go chininą,|to ją oduczy ssać.
01:18:20:Chinina! Sam bym na to nie wpadł.
01:18:23:Ogromnie dziękuję.
01:18:25:Uwolniła mnie pani od kłopotu.
01:18:27:Miłego dnia.
01:18:31:Dzień dobry, Dolly.|To był kpt. Butler?
01:18:35:Dzień dobry, Caroline.|Myślę właśnie...
01:18:38:że mężczyzna, który tak kocha|swe dziecko, musi być dobry.
01:18:42:Ależ oczywiście.
01:18:44:Fanny Elsing szepnęła doktorowi,|że kapitan wreszcie przyznał...
01:18:49:że dostał odznaczenie|za bitwę pod Franklin.
01:18:53:A czy wiesz,|że kapitan Butler dał...
01:18:57:ogromny datek na rzecz|Towarzystwa Upiększania...
01:19:00:Grobów Poległych w Chwale?
01:19:03:Mój wnuk, Napoleon Picard,|wyda przyjęcie dla Bonnie.
01:19:08:Dolly Merriwether,|przyjęcie dla Bonnie to mój pomysł.
01:19:12:Caroline Meade, jak możesz?
01:19:22:Patrz, jak tatuś prowadzi kucyka.|Teraz, hop!
01:19:28:Tato, pozwól mi!
01:19:31:Dobrze, kochana.
01:19:32:Podsadź ją, Pork.
01:19:37:I w górę!
01:19:38:O tak!
01:19:40:Na Boga! Znów to samo.
01:19:43:Obejmij go kolanami.|Pochyl się do przodu.
01:19:47:Uzdę trzymaj pewną ręką.|Hop!
01:19:50:Dobrze! Wierzyłem w ciebie!
01:19:52:Kiedyś pokażę ci|Kentucky i Wirginię.
01:19:55:Będziesz największą amazonką|Południa. Daj ojcu całusa.
01:20:05:Widziałaś? Czy nie cudownie?
01:20:07:Panie Rhett, mówiłam sto razy.
01:20:10:To nie wypada,|by dziewczyna tak dosiadała konia.
01:20:14:Dobrze.|Nauczę ją jeździć bokiem.
01:20:17:I kupię jej strój|z błękitnego welwetu.
01:20:20:Dziewczęta ubierają się w czerń.
01:20:23:Nianiu, bądź rozsądna.
01:20:25:Sądzę, że to nie wypada, ale...
01:20:29:To po prostu nie wypada i tyle.
01:20:33:Nie wypada.
01:20:45:Scarlett, co robisz|o tej porze w mieście?
01:20:49:Tylko...
01:20:50:Nie pomagasz Melly przy|przyjęciu niespodziance?
01:20:53:Jakiej niespodziance,|skoro o nim wiesz?
01:20:57:Zawiedziesz ją,|jeśli się nie zdziwisz.
01:21:00:Nie martw się.
01:21:02:Będę zaskoczony jak nikt.
01:21:04:Pokażę ci księgi.
01:21:06:Zobacz, że słaby ze mnie handlarz.
01:21:09:Szkoda czasu na księgi.|Gdy mam nowy czepek...
01:21:13:wszystko wylatuje mi z głowy.
01:21:16:Nic dziwnego,|gdy czepek taki ładny.
01:21:20:Scarlett, wiesz...|piękniejesz w oczach.
01:21:24:Nic się nie zmieniłaś|od grilla w Twelve Oaks...
01:21:28:gdy siedziałaś pod drzewem,|otoczona amantami.
01:21:33:Tamtej dziewczyny już nie ma.
01:21:36:Nic nie potoczyło się tak,|jak się spodziewałam, Ashley.
01:21:41:Od tamtej chwili przebyliśmy|długą drogę, prawda?
01:21:45:Leniwe dni...
01:21:47:ciepłe i spokojne|światło zmierzchu na wsi...
01:21:51:i miękki śmiech Murzynów z osiedla.
01:21:54:Złote ciepło i spokój|tamtych minionych dni.
01:22:00:Nie przypominaj, Ashley.
01:22:02:Nie snuj wspomnień.
01:22:05:To tak zatruwa serce...
01:22:08:że trudno o spokój.
01:22:15:Nie chciałem cię martwić.
01:22:19:Chcę tylko, i zawsze chciałem,|byś była szczęśliwa.
01:22:45:Kto tam?
01:22:47:Tylko twój mąż.
01:22:49:Wejdź.
01:22:51:Naprawdę zostałem|zaproszony do sanktuarium?
01:22:55:Nie idziesz do Melanie?
01:22:58:Głowa mnie boli.
01:22:59:Idź beze mnie i przeproś Melanie.
01:23:04:Co za mały tchórz z ciebie!
01:23:07:Idziesz na to przyjęcie,|pośpiesz się.
01:23:10:- India śmiała?|- Tak.
01:23:12:- Wie już całe miasto.|- Zabij ich, bo kłamią.
01:23:15:Nie zabijam za mówienie prawdy.
01:23:18:Nie dyskutuj. A teraz wstawaj.
01:23:20:Nie pójdę! Nie mogę,|póki to się nie wyjaśni.
01:23:23:Nie odbieraj Melly prawa|do wyrzucenia cię z domu.
01:23:27:To nie było nic złego.|India mnie nienawidzi.
01:23:29:Nie mogę tam dziś się pokazać.
01:23:31:Jeśli dziś się nie pokażesz,|to już nigdy nie odzyskasz twarzy.
01:23:34:Dla mnie betka, ale nie dla Bonnie.
01:23:37:Pójdziesz ze względu na nią.|Wstawaj.
01:23:54:Włóż to. Dziś nie pora na szatki|statecznej matki.
01:23:58:I nałóż dużo różu.|Niczego nie ukrywaj.
01:24:28:- Powodzenia, Scarlett.|- Nie zostawisz...
01:24:31:Sama wejdź na arenę.|Lwy są już głodne.
01:24:34:Nie zostawiaj mnie.
01:24:35:Chyba się nie boisz?
01:25:03:Jaka piękna suknia, kochanie.
01:25:05:India nie mogła przyjść.|Pomożesz mi?
01:25:10:Sama nie dam rady|przyjmować gości.
01:25:15:Pani Meade...
01:25:16:jest już nasza droga Scarlett.
01:25:20:- Dobry wieczór.|- Witam.
01:25:23:- Scarlett.|- Dobry wieczór.
01:25:28:Ashley, może przyniesiesz|naszej Scarlett ponczu?
01:25:39:Dobrze się pani bawiła|u pani Melly?
01:25:42:Tak, nianiu. Posłuchaj mnie.
01:25:45:Gdyby kapitan Butler pytał o mnie,|powiedz, że już śpię.
01:26:19:Proszę wejść, pani Butler.
01:26:30:Zapraszam.
01:26:47:Siadaj.
01:26:51:Możesz sobie golnąć na sen,|nawet przy mnie.
01:26:55:Nie chcę. Usłyszałam coś...
01:26:57:Nic nie słyszałaś.
01:26:59:Gdybyś usłyszała,|nie przyszłabyś tu.
01:27:02:- Chcesz się napić.|- Nie.
01:27:04:Proszę. Nie kryguj się.
01:27:07:Wiem, że popijasz na boku,|i to sporo.
01:27:10:Pij sobie na zdrowie,|czy to moja sprawa?
01:27:20:- Upiłeś się, idę spać.|- Upiłem.
01:27:24:A przed końcem wieczoru|jeszcze się napiję.
01:27:27:Ale ty nie idziesz spać.
01:27:29:Jeszcze nie.
01:27:31:Siadaj.
01:27:36:Więc się za tobą ujęła?
01:27:38:Jakie to uczucie?|Sama ofiara zmazała twoje winy.
01:27:44:Ciekawe, czy wie o was wszystko.
01:27:48:Może zrobiła to tylko,|by zachować twarz.
01:27:51:Myślisz, że to głupie,|nawet jeśli cię ocaliła.
01:27:54:- Nie będę słuchać.|- Będziesz.
01:27:57:Pani Melly jest głupia,|ale nie w ten sposób.
01:28:01:Jest zbyt szlachetna, by innych|podejrzewać o brak tej cechy.
01:28:06:A ciebie kocha.
01:28:08:Choć nie mam pojęcia dlaczego.
01:28:12:Gdyby nie twój stan,|wszystko bym wyjaśniła.
01:28:16:- Ale wobec...|- Jeszcze raz spróbuj wstać...
01:28:24:Postacią komiczną jest oczywiście|znoszący cierpienia pan Wilkes.
01:28:29:Pan Wilkes,|który zdradza żonę w myślach...
01:28:33:lecz nie potrafi zdradzić w łóżku.
01:28:37:- Czemu się nie zdecyduje?|- Rhett, ty...
01:28:43:Przyjrzyj się tym rękom.
01:28:46:Mogłyby rozerwać cię na strzępy.
01:28:49:Nie wahałbym się, gdyby|wygnało to z ciebie Ashleya.
01:28:54:Ale to niemożliwe.
01:28:56:Więc usunę go z twojego|umysłu innym sposobem.
01:29:00:Położę dłonie tak.
01:29:04:Z obu stron głowy.
01:29:07:I zmiażdżę twoją czaszkę|między nimi, jak orzech.
01:29:12:To go zniszczy.
01:29:16:Zabierz te ręce, pijany głupku!
01:29:24:Zawsze podziwiałem|twój temperament, moja droga.
01:29:28:Zwłaszcza,|gdy jesteś przyparta do muru.
01:29:31:Nie jestem.
01:29:33:Nigdy mnie nie zastraszysz.
01:29:36:Tak długo żyłeś w brudzie,|że nim przesiąkłeś.
01:29:40:Jesteś zazdrosny o to,|czego nie rozumiesz.
01:29:43:Dobranoc.
01:29:46:Zazdrosny?
01:29:47:Pewnie masz rację.
01:29:50:Choć wiem,|że mnie nie zdradziłaś.
01:29:53:Skąd to wiem?
01:29:54:Bo znam Ashleya Wilkesa|i jemu podobnych rycerzy.
01:29:58:To dżentelmeni.
01:30:00:O nas nie da się tego powiedzieć.
01:30:03:Nie jesteśmy dżentelmenami.|I nie mamy honoru, prawda?
01:30:17:To nie takie proste, Scarlett.
01:30:23:Odtrąciłaś mnie,|by marzyć o Ashleyu.
01:30:27:Tej nocy mnie nie odtrącisz.
01:30:57:Jak się dziś czujesz?
01:31:00:Ten ból w krzyżu...
01:31:03:to skaranie boskie.
01:31:07:Wyglądasz na uszczęśliwioną.
01:31:09:Bo jestem szczęśliwa, nianiu.
01:31:18:Och, jęknęła z rozkoszy|Gdy się do niej uśmiechnął
01:31:24:I drżała ze strachu|Gdy brwi zmarszczył groźne
01:31:45:Witaj.
01:31:47:Chcę przeprosić|za moje wczorajsze zachowanie.
01:31:53:Ależ, Rhett.
01:31:55:Byłem bardzo pijany...
01:31:57:a twój urok niemal|zwalił mnie z nóg.
01:32:02:Nie potrzeba przeprosin.|Nic z twej strony mnie nie zdziwi.
01:32:06:Myślałem, że byłoby lepiej|dla nas obojga...
01:32:10:gdybyśmy uznali swoją pomyłkę|i się rozwiedli.
01:32:13:- Rozwiedli?|- Tak.
01:32:15:Nie ma sensu tego ciągnąć.
01:32:17:Wyznaczę ci pensję, masz ziemię.
01:32:20:Daj mi Bonnie,|o więcej nie proszę.
01:32:23:Dziękuję ci, ale nie zamierzam|hańbić rodziny rozwodem.
01:32:28:Zhańbiłabyś chętnie dla Ashleya.
01:32:31:Kręci mi się w głowie na myśl,|jak szybko.
01:32:34:Mylę się?
01:32:37:Odpowiedz. Mylę się?
01:32:40:Proszę cię, odejdź.
01:32:43:Odchodzę. Dlatego przyszedłem.
01:32:47:Wyjeżdżam na dłużej do Londynu.
01:32:49:Wyruszam dzisiaj.
01:32:51:Zabieram Bonnie ze sobą.|Każ spakować jej rzeczy.
01:32:55:Nie zabierzesz jej z mego domu.
01:32:59:To również moje dziecko.|I nie zostawię go z matką...
01:33:03:która nie dba o swą reputację.
01:33:05:I kto to mówi?
01:33:07:Myślisz, że pozwolę,|byś zabrał ją do takich jak Belle?
01:33:13:Mężczyźnie skręciłbym za to kark.
01:33:15:Zamknij się, z łaski swojej.
01:33:18:A co do twoich macierzyńskich praw...
01:33:20:kotka jest lepszą matką.
01:33:23:Każ spakować jej rzeczy w godzinę...
01:33:25:i pamiętaj: od dawna sądzę,|że przydałoby ci się lanie.
01:33:36:Przepraszam.
01:33:38:- Hej, wujku Rhett.|- Hej, Beau.
01:33:40:Tatusiu, gdzie byłeś?|Czekałam cały ranek.
01:33:46:Polowałem na królika,|co jak Bonnie prędko zmyka.
01:33:49:Daj całusa.
01:33:54:Zabiorę cię w podróż|do bajkowej krainy.
01:33:58:Dokąd?
01:34:01:Pokażę ci Tower,|gdzie trzymano książęta...
01:34:05:i Most Londyński.
01:34:07:Most Londyński?|Ten, co się przewróci?
01:34:11:Przewróci się,|jeśli tylko zechcesz.
01:34:16:Tato, ciemno!
01:34:19:Ciemno!
01:34:23:Już dobrze, Bonnie.|Kto zgasił to światło!
01:34:33:Czego boi się moja Bonnie?
01:34:35:Niedźwiedzia!
01:34:37:Niedźwiedzia? Wielkiego?
01:34:39:Okropnie dużego!
01:34:41:Usiadł mi na piersi!
01:34:44:Zostanę i zastrzelę go,|jeśli wróci.
01:35:01:Dobry wieczór, panie Butler.
01:35:06:Mówiłem,|żeby nie zostawiać jej w mroku.
01:35:09:Dzieci boją się mroku,|ale to mija.
01:35:13:Niech sobie popłacze...
01:35:15:Popłacze?
01:35:16:Pani jest albo głupia, albo zła.
01:35:19:Jeśli ma wyrosnąć na tchórza...
01:35:22:Tchórza?|Jest najdzielniejsza na świecie.
01:35:25:Zwalniam panią.
01:35:26:Jak pan sobie życzy.
01:35:45:Gdzie jest mama?
01:35:53:Źle ci ze mną w Londynie?
01:35:56:Chcę do domu.
01:36:10:Panna Bonnie! Kapitan Butler!
01:36:14:- Panno Scarlett|- Nianiu!
01:36:16:Kochane dziecko!
01:36:20:Pani Scarlett, wrócili.|Oni wrócili!
01:36:24:Bonnie! Bonnie, malutka.
01:36:28:Cieszysz się, że wróciłaś?
01:36:29:Tata dał mi kotka.
01:36:31:Londyn jest okropny.
01:36:36:Gdzie mój kucyk?|Chcę go zobaczyć.
01:36:39:Biegnij się z nim przywitać.
01:36:50:Gdzie mój kucyk?
01:36:53:Chcę go zobaczyć.
01:36:55:Biegnij z nianią.
01:36:57:Chodź, kochana.|Niania za tobą tęskniła.
01:37:02:Pani Butler, jak sądzę.
01:37:05:Niania mówiła, że wrócisz.
01:37:08:Odwiozłem Bonnie.
01:37:10:Widocznie każda matka,|nawet zła, jest lepsza niż żadna.
01:37:14:Znowu wyjeżdżasz?
01:37:16:Co za domyślność, pani Butler.|I to zaraz.
01:37:19:Zostawiłem bagaż na stacji.
01:37:23:Jesteś blada. Zabrakło ci różu?
01:37:27:Czy może znaczy to,|że za mną tęskniłaś?
01:37:30:To z twojej winy.
01:37:31:Nie dlatego, że tęskniłam,|lecz dlatego...
01:37:38:Proszę skończyć, pani Butler.
01:37:41:Dlatego, że jestem w ciąży.
01:37:49:Czyżby? Kim jest szczęśliwy ojciec?
01:37:53:Wiesz, że ty.|Nie chcę go bardziej niż ty.
01:37:57:Nikt nie chciałby dzieci|z takim łotrem.
01:38:00:Każdego wolałabym na ojca!
01:38:03:Nie płacz.|Może będziesz miała wypadek.
01:38:20:Lepiej się czuje?
01:38:26:Pytała o mnie?
01:38:28:Nie wie pan?|Bredzi w gorączce.
01:38:32:Rhett...
01:38:34:Chcę Rhetta!
01:38:41:Co się dzieje?|Wołałaś kogoś, moje dziecko?
01:38:44:To na nic. To na nic!
01:39:10:Doktor Meade już poszedł.
01:39:13:- Scarlett nie żyje.|- O nie, czuje się lepiej.
01:39:16:Naprawdę.
01:39:35:Kpt. Butler,|niech pan nie rozpacza.
01:39:37:Wkrótce wyzdrowieje.|Obiecuję panu.
01:39:40:Pani nic nie rozumie.|Nie chciała tego dziecka.
01:39:43:Jak to?|Każda kobieta chce dziecka.
01:39:46:Pani tak, ale ona nie.|Nie mojego.
01:39:49:Powiedziała mi to.
01:39:51:Chciałem ją zranić, jak ona mnie.|I zraniłem.
01:39:55:Proszę tak nie mówić.|To nieuczciwe...
01:39:58:Nic nie wiedziałem o dziecku,|do tego dnia, kiedy upadła.
01:40:01:Gdybym wiedział, wróciłbym|gdyby tylko chciała.
01:40:04:Z pewnością by chciała.
01:40:06:A gdy powiedziała mi na schodach,|co zrobiłem?
01:40:09:Co powiedziałem?|Zaśmiałem się i...
01:40:12:Ale nie chciał pan tego.|Ja wiem, że nie.
01:40:16:Ależ tak.|Zazdrość odjęła mi rozum.
01:40:19:Nie zależało jej na mnie.|Starałem się, ale na próżno.
01:40:24:Jakże się pan myli.
01:40:26:Scarlett bardzo pana kocha.|Bardziej, niż sama przypuszcza.
01:40:31:Jeśli to prawda, będę czekał.|Oby mi tylko wybaczyła.
01:40:35:Wybaczy.|Musi pan tylko być cierpliwy.
01:40:40:To za mało. Gdyby pani wiedziała,|kogo ona naprawdę kocha...
01:40:47:Nie uwierzyłaby pani.
01:40:51:Chyba nie słucha pan plotek.
01:40:54:Nie, kapitanie Butler.|Nie uwierzyłabym.
01:40:58:Już dobrze. Scarlett wyzdrowieje|i będziecie mieć nowe dzieci.
01:41:04:Ona nie mogłaby, choćby chciała.|Po tym co przeszła.
01:41:07:Oczywiście, że będzie mogła!|Ja będę miała dziecko.
01:41:14:Ależ, pani Melly,|nie wolno pani ryzykować.
01:41:17:Dzieci to samo życie,|kapitanie Butler.
01:41:20:I kiedy życie je przynosi,|niebezpieczeństwo nie gra roli.
01:41:27:Nigdy nie znałem nikogo|tak odważnego.
01:41:30:Modlę się do Boga za panią,|pani Melly.
01:41:34:I chcę podziękować za wszystko,|co pani dla nas zrobiła.
01:41:39:Dziękuję pani z całego serca.
01:41:48:Czuje się dziś nieco lepiej,|panie Rhett.
01:41:52:Dziękuję, nianiu.
01:42:00:Proszę cię o wybaczenie.
01:42:02:Może mamy jeszcze jakąś szansę.
01:42:05:My?|A kiedy to w ogóle byliśmy razem?
01:42:10:Tak, masz rację.
01:42:12:Ale jestem pewien,|że jeszcze możemy być szczęśliwi.
01:42:16:Co da nam szczęście?
01:42:20:Mamy Bonnie, a ja...
01:42:23:kocham cię, Scarlett.
01:42:25:Kiedy to odkryłeś?
01:42:27:Zawsze cię kochałem,|ale nie pozwalałaś mi tego okazać.
01:42:32:Co chcesz, bym zrobiła?
01:42:37:Na początek zamknij tartak.|Wyjedziemy razem z Bonnie.
01:42:41:Na nowy miesiąc miodowy.
01:42:43:Zamknąć tartak?|Przynosi coraz więcej pieniędzy.
01:42:46:Ale są niepotrzebne.|Sprzedaj go.
01:42:49:Lub oddaj Ashleyowi.|Melanie tak nam pomogła.
01:42:52:Melanie!|Pomyśl trochę o mnie!
01:42:56:Myślę o tobie.
01:42:58:I myślę, że może to tartak...
01:43:02:oddalał cię ode mnie i Bonnie.
01:43:05:Nie mieszaj w to Bonnie.
01:43:08:- Odbierasz mi ją.|- Ale ona cię kocha.
01:43:11:Rozkochałeś ją w sobie.|Jest tak rozpieszczona...
01:43:15:Mamo, tato. Patrzcie na mnie.
01:43:18:Patrzymy, kochanie.
01:43:20:Pięknie wyglądasz.
01:43:22:Ty też.
01:43:24:Będę skakać. Patrz, tato.
01:43:27:Nie powinnaś tak dużo skakać.
01:43:30:Dopiero się uczysz.
01:43:32:I tak skoczę.
01:43:33:Skaczę teraz lepiej, bo urosłam.
01:43:36:Podniosłam drążek.
01:43:38:Nie pozwól jej na to.
01:43:40:Bonnie, nie wolno ci.
01:43:42:Jak spadniesz, nie wiń mnie!
01:43:45:Rhett, powstrzymaj ją.
01:43:53:Jest zupełnie jak ojciec.
01:43:58:Zupełnie jak ojciec!
01:44:30:Boże, panno Melly.|Cieszę się, że pani przyszła.
01:44:35:Bez Bonnie to już nie ten dom.
01:44:38:Jak Scarlett to znosi?
01:44:40:Pani Melly, to złamało jej serce.
01:44:43:Ale nie sprowadziłam pani dla niej.
01:44:46:Bóg dał jej siłę, by zniosła,|co musi znieść.
01:44:51:Martwię się o pana Rhetta.
01:44:58:Kompletnie postradał rozum.
01:45:02:Nie widziałam, żeby mężczyzna|tak żałował dziecka.
01:45:07:Gdy doktor Meade powiedział...
01:45:08:że kark złamany, pan Rhett|pobiegł i zastrzelił biednego kuca.
01:45:14:Przez chwilę myślałam,|że siebie też zastrzeli.
01:45:18:Biedny kpt. Butler.
01:45:19:Panienka Scarlett nazwała go|mordercą, bo nauczył małą skakać.
01:45:24:Mówi: "Oddaj mi dziecko,|które zabiłeś".
01:45:28:A on mówi, że jej nigdy|nie zależało na pannie Bonnie.
01:45:32:Krew aż mi zziębła,|takie rzeczy do siebie mówili.
01:45:36:Starczy, nianiu, nic już nie mów.
01:45:40:A potem tej nocy...
01:45:44:pan Rhett zamknął się w pokoju|z panną Bonnie.
01:45:49:i nie chciał otworzyć,|choć pani Scarlett waliła.
01:45:53:Jest tam już od dwóch dni.
01:45:57:Wieczorem pani Scarlett|krzyknęła przez drzwi...
01:46:01:"Pogrzeb będzie jutro".
01:46:03:A on: "Tylko spróbuj,|a cię zabiję.
01:46:06:Myślisz, że położę to dziecko...
01:46:09:w mroku, którego tak się boi?"
01:46:12:- Oszalał!|- Tak, Bóg wie, że to prawda.
01:46:16:Nie pozwoli jej pochować.|Musi nam pani pomóc.
01:46:20:Nie mogę się wtrącać.
01:46:22:Jak nie pani, kto pomoże?
01:46:24:Pan Rhett zawsze tak|polegał na pani zdaniu.
01:46:29:Proszę, pani Melly.
01:46:33:Zrobię, co w mojej mocy.
01:46:41:Odejdź i zostaw nas.
01:46:44:To pani Wilkes, kapitanie.
01:46:46:Proszę mnie wpuścić.|Przyszłam zobaczyć Bonnie.
01:47:10:Panie, pomóż panu Rhettowi|w godzinie jego żalu.
01:47:25:Zaparz dużo mocnej kawy|i zanieś ją...
01:47:30:kapitanowi Butlerowi.|Ja zobaczę, co u pani Scarlett.
01:47:36:Kapitan Butler chce,|by pogrzeb odbył się jutro rano.
01:47:41:Alleluja! Chyba anioły pani|dopomogły, pani Melly.
01:47:54:Poślij po doktora Meade, nianiu.|I spróbuj...
01:47:58:odwieźć mnie do domu.
01:48:11:Dokąd mama odchodzi?
01:48:13:Dlaczego nie mogę pójść z nią?
01:48:16:Nie możemy zawsze towarzyszyć|bliskim, Beau, choćbyśmy chcieli.
01:48:22:Wracasz teraz do łóżka.
01:48:24:Ona nie może umrzeć. Nie może.
01:48:28:Nie jest tak silna jak ty.
01:48:30:- Tylko serce miała silne.|- Pan też to rozumie?
01:48:35:Dlaczego mam iść do łóżka?|Jest ranek.
01:48:39:Jeszcze nie.
01:48:46:Wejdź, Scarlett.
01:48:48:Doktorze Meade, proszę.|Czekam tu od dwóch dni.
01:48:53:Muszę jej powiedzieć,|że się myliłam.
01:48:56:Ona o tym wie.|I chce rozmawiać ze Scarlett.
01:49:02:Niech umrze w pokoju.|Proszę nie robić rachunku sumienia
01:49:06:by sobie ulżyć.|To już nie ma znaczenia, prawda?
01:49:24:To ja, Melly.
01:49:27:Obiecasz mi coś?
01:49:29:Wszystko.
01:49:32:Zaopiekuj się moim synem.
01:49:35:Już raz ci go oddałam.|Pamiętasz?
01:49:41:W dniu jego urodzin.
01:49:43:Proszę, Melly, nie mów tak.|Wiem, że wyzdrowiejesz.
01:49:47:Obiecaj mi... uniwersytet.
01:49:50:Tak, i Europa, i kucyk.|Co tylko zechce, ale...
01:49:55:spróbuj, Melly.
01:49:57:Ashley...
01:50:00:Ashley i ty.
01:50:04:Co z Ashleyem, Melly?
01:50:08:Zaopiekuj się nim dla mnie...
01:50:11:jak zaopiekowałaś się mną...
01:50:16:dla niego.
01:50:19:Dobrze, Melly.
01:50:22:Zaopiekuj się nim...
01:50:26:ale tak, żeby tego nie zauważył.
01:50:36:Dobranoc.
01:50:40:Obiecasz?
01:50:42:Co jeszcze, Melly?
01:50:45:Kapitan Butler.
01:50:48:- Bądź dla niego dobra.|- Dla Rhetta?
01:50:52:On tak cię kocha.
01:50:59:Tak, Melly.
01:51:03:Żegnaj.
01:51:22:Mogą panie już wejść.
01:51:32:Nie wiem, gdzie jest druga.
01:51:35:Musiała ją gdzieś schować.
01:51:39:Przestań! Przytul mnie!|Tak się boję!
01:51:45:Tak się boję!
01:51:52:Scarlett, co mogę zrobić?|Nie potrafię bez niej żyć!
01:51:57:Wszystko, co miałem,|odejdzie razem z nią.
01:52:05:Naprawdę ją kochasz, prawda?
01:52:08:To moje jedyne marzenie,|którego rzeczywistość nie zabiła.
01:52:13:Zawsze tylko marzenia.|Nigdy zdrowy rozsądek.
01:52:17:Gdybyś wiedziała,|przez co ja przeszedłem!
01:52:21:Ashley, powinieneś dawno przyznać,|że kochasz ją, a nie mnie.
01:52:25:A nie karmić mnie tym|gadaniem o honorze.
01:52:28:Ale ty dopiero dziś,|gdy Melly umiera...
01:52:32:mówisz mi,|że nie znaczyłam dla ciebie więcej...
01:52:36:niż ta Watling dla Rhetta.
01:52:40:A ja kochałam coś,|co w ogóle nie istniało.
01:52:47:Ale jakoś...
01:52:50:mnie to nie obchodzi.
01:52:53:Jakby to nie miało znaczenia.
01:52:57:Żadnego znaczenia.
01:53:02:Ashley, wybacz mi.
01:53:05:Nie płacz.|Nie wolno ci pokazać jej łez.
01:53:28:Rhett, gdzie jesteś?
01:53:34:Rhett, zaczekaj na mnie!
01:53:40:Rhett, poczekaj!
01:54:14:Wejdź.
01:54:24:Melanie?
01:54:30:Bóg ma ją w opiece.
01:54:32:To była jedyna,|prawdziwie dobra osoba.
01:54:36:I wielka dama.|Naprawdę wielka dama.
01:54:41:A więc już nie żyje.|Tym lepiej dla ciebie, prawda?
01:54:45:Jak możesz tak mówić?|Wiesz, jak ją kochałam.
01:54:50:Nie, nie wiem.
01:54:53:Na szczęście w końcu ją doceniłaś.
01:54:56:Oczywiście. Myślała o wszystkich,|tylko nie o sobie.
01:55:01:- Jej ostatnie słowa były o tobie.|- Co powiedziała?
01:55:05:Powiedziała:|"Bądź dobra dla kpt. Butlera...
01:55:09:on tak cię kocha" .
01:55:15:- Czy coś jeszcze?|- Powiedziała...
01:55:19:Poprosiła,|bym zaopiekowała się Ashleyem.
01:55:23:Dobrze jest mieć zgodę|pierwszej żony, prawda?
01:55:29:Co masz na myśli?
01:55:33:Co ty robisz?
01:55:35:Opuszczam cię, droga.
01:55:37:Wystarczy rozwód, a twoje marzenia|o Ashleyu się spełnią.
01:55:46:Nie, mylisz się. I to bardzo.
01:55:48:Nie chcę rozwodu.
01:55:50:Zrozumiałam dziś,|że cię kocham...
01:55:53:i biegłam by ci to powiedzieć.|Mój kochany!
01:55:56:Nie zaczynaj tego.
01:55:58:Nie odbieraj nam na koniec|resztek godności.
01:56:02:Na koniec? Posłuchaj! Na pewno|kochałam cię od lat, tylko...
01:56:07:o tym nie wiedziałam.
01:56:09:Proszę, uwierz mi. Muszę coś|dla ciebie znaczyć. Tak mówi Melly.
01:56:14:Wierzę ci. A Ashley Wilkes?
01:56:17:Naprawdę nie kochałam Ashleya.
01:56:20:Ale dobrze to udawałaś,|aż po dziś.
01:56:24:Nie. Próbowałem wszystkiego.
01:56:27:Nie wyszłaś mi naprzeciw,|nawet po powrocie z Londynu.
01:56:31:Cieszyłam się, że wróciłeś.|Ale ty byłeś okropny.
01:56:34:Po wypadku,|gdy czułem się taki winny...
01:56:37:czekałem na twe wezwanie.|Na próżno.
01:56:40:Tak bardzo cię pragnęłam,|ale myślałam...
01:56:43:że to ty mnie nie chcesz.
01:56:46:Chyba się jakoś minęliśmy, prawda?
01:56:49:Ale teraz to już na nic.
01:56:51:Póki żyła Bonnie,|mogliśmy być szczęśliwi.
01:56:55:Często myślałem,|że Bonnie to ty, odmłodzona.
01:56:58:Taka,|jaką byłaś przed wojną i biedą.
01:57:01:Tak cię przypominała.
01:57:03:Rozpieszczałem ją,|skoro nie mogłem ciebie.
01:57:08:Ale jej śmierć wszystko zabrała.
01:57:12:Rhett, proszę, nie mów tak.|Tak mi przykro.
01:57:15:Przepraszam za wszystko.
01:57:18:Moja droga, jesteś jak dziecko.
01:57:21:Myślisz, że przeszłość można|naprawić jednym "przepraszam".
01:57:28:Proszę, weź moją chusteczkę.
01:57:31:Nigdy nie widziałem,|żebyś miała przy sobie chusteczkę.
01:57:39:Rhett, dokąd pójdziesz?
01:57:42:Do Charleston,|gdzie moje miejsce.
01:57:44:Zabierz mnie ze sobą, proszę.
01:57:48:Skończyłem ze wszystkim.
01:57:50:Chcę spokoju. Chcę sprawdzić...
01:57:53:czy gdzieś znajdę jeszcze|życie pełne uroku i piękna.
01:57:57:Wiesz, o czym mówię?
01:57:59:- Wiem, że cię kocham!|- To twoje nieszczęście.
01:58:18:Jeśli odejdziesz, dokąd pójdę?|Co zrobię?
01:58:22:Szczerze mówiąc, nie dbam o to.
01:58:38:Nie mogę dać mu odejść!
01:58:42:Musi być jakiś sposób,|by go zatrzymać.
01:58:47:Nie mogę teraz o tym myśleć,|bo oszaleję.
01:58:52:Pomyślę o tym jutro.
01:59:08:Ale muszę o tym myśleć!
01:59:11:Muszę o tym myśleć.
01:59:15:Co mam robić?
01:59:17:Czy coś jeszcze się liczy?
01:59:23:Chcesz powiedzieć, Katie Scarlett,|że Tara nic nie znaczy?
01:59:27:Tylko ziemia jest ważna.|Tylko ona jest wieczna.
01:59:32:Kochasz Tarę bardziej niż mnie.
01:59:36:Twa siła płynie|z tej czerwonej ziemi.
01:59:40:Tylko ziemia jest ważna.|Tylko ona jest wieczna.
01:59:43:Kochasz Tarę bardziej niż mnie.
01:59:46:Czerpiesz z niej swoją siłę.
01:59:50:Ziemia jest najważniejsza.
01:59:53:Czerwona ziemia Tary.
01:59:58:Tara!
02:00:01:Dom.
02:00:04:Pojadę do domu.
02:00:06:I wymyślę sposób, by go odzyskać.
02:00:10:Bo przecież... jutro też jest dzień.
02:00:20:Synchro do bieżącej wersji:|yazz_aka_maish i kasjopeja
02:00:24:Odwiedź www.NAPiSY.info


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Przeminęło z wiatrem cz 1 (Gone with the Wind)(1)
gone with the wind
HIM Gone With The Sin
Yazmin Taylor Groan with the Wind [Beautiful Trouble]
Dawn Stewardson Gone with the West (Har Sup Rom 615) (v1 0) (html)
Modeling Of The Wind Turbine With A Doubly Fed Induction Generator For Grid Integration Studies
Golden Dawn Meditation with the Archangel Gabriel
Some Problems with the Concept of Feedback
Making Robots With The Arduino part 1
2009 04 Tag Master Public Key Infrastructure with the Dogtag Certificate System
building web applications with the uml?2EDDA8
GWT Working with the Google Web Toolkit (2006 05 31)
SHSpec 247 6303C07 When Faced With the Unusual, Do the Usual
developing large scale systems with the rational unified processzA2AF65
Disenchanted Evenings A Girlfriend to Girlfriend Survival Guide for Coping with the Male Species
08 Flowers Never Bend with the Rainfall
2007 04 Go with the Flow
Lumiste Tarski s system of Geometry and Betweenness Geometry with the Group of Movements

więcej podobnych podstron