Miron Białoszewski obroty rzeczy


Miron Białoszewski > Poezja > Obroty rzeczy

"Obroty rzeczy"

Powrót

"Ballada z Makaty"

"Barbara z Haczowa"

"Filozofia Wołomina"

"Jednym palcem wystukane"

"Liryka śpiącego"

"Mój testament śpiącego"

"My rozgwiazdy"

"O mojej pustelni z nawoływaniem"

"Podłogo, błogosław!"

"Rzeczywistość nieustalona"

"Studium klucza"

"Szare eminencje zachwytu"

"Zielony, więc jest"

"Ballada z makaty"

Jest sobie zielony ogród

na wszystkie pory

w rajskie szczypiory

w drzew kalafiory.

Panna tu leży w jarzynie

(myśli, że na mięcie),

za długie nóżki - podgięte,

obie lewe i przejęte,

łokcie podpierają brodę -

z boku widzianą urodę -

odwrotną urody modę;

nad urodą wieniec dziwny

krakowski z Pelcowizny.

Na co panna czeka

z zamyśleniem na flekach?

Anilinowe ptaszki

weselą ogród rajski.

Jeden chudy ptaszek

w palcach chłopca śpi,

jak do panny nadszedł -

zagrał fi-fi-fi!

A co to za plebejusz?

A co ma za kapelusz?

Kapelusz ma jak dudy...

A gra ten patyk chudy.

A słychać go za flety,

aż panna tupie we fleki.

Trzepoczą pantoflowe wstążki,

dygają rajskie widoczki.

Panna w tych bucikach

na leżąco fika,

stuka w pantofelki

oberki - sztajerki:

Raj tu nielichy,

graj pan - muzyki!

ja pantofelkami

radi-radi-ra!<

Maj

mi po głowie

ow-

szem nie powiem

radi-radi-radi-

ra-ra!!

Graj, panie młody,

do końca pogody,

póki te ogrody

nie tracą urody,

a że te ogrody

nie zmienią urody

ody-rydy-rydy

uha!!!

"Barbara z Haczowa"

- Barbaro z popiołu i srebra...

- Jestem z drewna.

- Barbaro spod szarego gontu...

- Jestem spod błędkitu.

- Błękit masz na sukni

jeszcze niedojrzały,

a twój domek

t osrebro i popioły.

- To wapienny tynk.

- Tynk?

- To wapienny tynk.

- Barbaro z cynobrem u głowy

w sukni opalowej

z płaszczem niebieskawym,

ale jeszcze jesteś

prócz tego, co tynkowali,

z popiołu i srebra dalej...

- A? Uderzają w deski

mojej kapliczki

jabłka.

- Tak, Barbaro,

niby jabłonie,

a jeszcze

kiedy głowę skłonisz...?

- Kiedy głowę skłonię?

Pokrzywy? - bez srebra.

A! łopuchy srebrne

ale tylko

po jednej stronie!

- Po jednej stronie,

bo po drugiej zieleń,

Barbaro.

A popiołu i srebra

na coś chyba zostało?

- ...Na kamienie!

- jesteś rozmowna,

Barbaro barokowa.

- Barokowa?

- Tak. Taka ruchliwa

dokoła.

- Prócz tego jestem święta

we wszystkich sukni skrętach.

- Wiem.

- A tam niżej rzeka

za plecami moimi

ucieka

i zawsze jakoś

pozostaje.

- Słyszę.

- A w bok, na wysokościach

siwe drzazgi poukładali

Panu Bogu Haczowskiemu.

- Widzę na wysokościach,

Barbaro przydrożna,

siwy kościół.

- O to to!

Jakem przydrożna,

nie znajdziesz w nim

gwoździa;

są za to

po pierwsze - pajęczyny,

po drugie - kurzu a kurzu,

po trzecie - dwa anioły,

co kopciły świecami,

po czwarte - belki

wedle andrzejowego krzyża

powiązane,

po piąte - same kołki

od sobót po izbicę,

po szóste - pusto,

po siódme - malowidła,

na suficie

na ścianach,

nad drzwiami czarni Żydzi

(Pan Jezus ze świątyni wygania)

i wszystko z drewna,

jakem drewniana,

i mówię ci...

Mówiła, długo mówiła

od tego kościoła na ustach

czerwonych - siwa.

Pamiętam - oczy malowane

mrużą się jeszcze:

- Belki od wschodu patrzą twarzami,

ale twarze wyjadł deszcz... -

mówiłą długo

wszystko, co słyszała

moja znajoma z Haczowa

pod kościołem napotkana

świątkowa łopianowa...

"Filozofia Wołomina"

1. Obecność niepewna

W nocy lepiej widać kości.

Uliczka jak chuda kość.

(Inne jak kość z jej kości.)

Ona ma nawet tę stronę od śniegu

odpolerowaną, szarą i wydziobaną w pory.

To nad nią babka ukazuje się

w swym porze - w okienku,

siwa - nie jak wrona od kości,

ale jak drewniana od zegara kukułka,

bo kukułka wyskakuje na kościstym patyku,

a babka ma wydziobane usta po uśmiechu

i wystu, wykukuje niemo

swój czas pozasłoneczny

wyłączenie zrytmu

chudą kostką niezgody.

2. Mit naoczny

Budka piwa - stajenka Wołomina,

nad nią strzecha nie... markiza.

Pytacie o gwiazdę?

Jest

na jawie umlatarni

i prócz tego długa jak sznur

wisi i rozbija się o śnieg.

Markiza

przewleczona

gwiazdą.

Dla kogo szopa?

Wiem, sprawdziłem: dla trzech

pasterzy w waciakach,

stebnowanych króli,

dla nich tylko codnieje.

U drugich brzegów śniegu

czekam,

czy przyjdą i dziś.

Troi się nowy śnieg.

Co będzie, gdy nie przyjdą

i ten biały budkę z piwem zawiekuje?!

(Już to samo było

z granistosłupami świątyń, które

odbito z piasku.)

Nikt wtedy nie odgadnie jej obrządku.

"Jednym palcem wystukane"

Dnami garnków

latają

jaszczury starych rąk.

Gzymsy koków

pod gzymsami szaf.

butle okien

zatkane korkami twarzy.

Kamienie

patrzą

porowato

z różnych zmarszczek

nad fioletowym podbródkiem

W ziemi -

trumienne amonity.

- -

Róże krwiobiegów

pną się po schodach

pod dach

na anteny gotyku.

Muchy

wokoło lampich horyzontów

i ci, co we widnokrąg

odchodzą

i jesiennieją

na rózgi szkicu.

"Liryka śpiącego"

fruwam

fruwam

na trapezach przyśnień

fruwam

w latającym cyrku rzeczy

nad tobą

nad jawnym

nad zwykle przytomnym

jestem wszystkimi

i bywam wszystkim rzeczami

ale nie tobą

byle nie tobą

mój leżący na dnie

moja góro oddechów

która stopniejesz

przebudzeniem

mój ty

który spłyniesz

"Mój testament śpiącego"

ciemny negatyw pokoju

z którego wypadła

jedna dzienna rzeźba

mój negatyw

ze mną

wysypanym w różne kąty

ta pusta moja małżowina

pomnik na łóżku

ach gdyby tak parę wieńców bibułowych

garnków

głogów

i parasoli pod mżeniem nocy

jeszcze ileś razy

pozlepiam swoje kredy

gipsy

w coraz to gorsze formy i ślimaki

a w koncu naprawdę

wylecę ze skorupy

więc naprawdę

pamiętajcie

parasol

"My rozgwiazdy"

To nie tylko

zgubione włosy.

Opuszczone miejsce

często boli.

Mnożymy się

ucięci

tęsknotami.

- -

Jesteśmy rozgwiazdami.

- -

Nie odgrodzeni od niczego.

Rozgubieni.

"O mojej pustelni z nawoływaniem"

1

Nie jestem godzien, ściano

abyś mię ciągle syciła zdumieniem...

to samo - ty - widelcze...

to samo - wy - kurze...

Jakże jednak tu nie ulec

twojej piramidzie mojego odosobnienia?

a twoim - brzękom nazwy

która nadziewa

moje ciasto ucha?

a waszym szarym - z was samych - drogom

w które i mnie zabieracie?

Tak

w mojej pustelni kusi:

samotność

pamięć świata

i to, że mam się za poetę.

Dziwię się

i dziwię siebie,

i komentuję wciąż żywoty otoczenia.

Więc nocą

mija dni czterdzieści

albo cały anachoreta,

a owe pychy

apetyty

swawolne wole

robią ze mnie gniazdo.

2

Kruk mi chleba nie przynosi.

a grota - numerowana,

wisi drzewo ze sznurków,

kwitnie papierami,

kwitnie ówiecznik ze stołowych nóg

a drugi świecznik - prawdziwy.

Ostatecznie - mówię z ludźmi.

Nie piszę dla samych szaf.

Więdz bądź - o ja! - garbaty

garbem pokory przed ziomkami

i garbem porozumienia.

Zrozumcie po ciemku:

brzęczy srebrna korona stołu,

słychać miasto w skrótach i ukosach.

zapalcie światło:

czy nie zamiesza się

każdy z was - w żółtej szklance,

dokoła której

ociera się półtora wymiaru?

Zgaście światło:

oto magazyn kontemplacji,

cały jesteś pokryty sercem,

rozgrzesz mnie!

Włóż, włóżcie papierow kwiaty do czajników,

pociągajcie za sznury od bielizny

i za dzwony butów

na odpust poezji

na nieustanne uroczyste zdziwienie...!

"Podłogo, błogosław!"

Buraka burota

i buraka

bliskie profile skrojone

i jeszcze buraka starość,którą kochamy,

i nic z tej nudnej fisharmonii

biblijnych aptek

o manierach

i o fornierach w serca,w sęki

homeopatii zbawienia...

tu nie fis

i nie harmonia,

ale dysonans

ach! i flet zaczarowany

w kartofle - flet

w kartofle rysunków i kształtówzatartych!

to stara podłoga

podłoga

leżąca strona

boga naszego powszedniego

zwyczajnych dni

i takie słowo koncertujące

w o-gamie

w tonacji z dna

naszej mowy...

Podłogo nasza,

błogosław nam pod nami

błogo, o łogo...

"Rzeczywistość nieustalona"

Skrojone według jednego manekina

połyski przechodniów.

Kubistyczne lustra

po guzikach

po morzach.

Ziarno rdzy na nowy kolor

starej szuflady.

Ściany zmieniające skórę jak węże.

Gruby kurz

który rośnie

pokoleniami szarych baranków.

Wypozyczalnia sennych przeżyć

czyli druga historia świata.

"Studium klucza"

Klucz

ma

zapach wody gwoździowej

smak elektryczności

a jako owoc

to on cierpki

niedojrzały

będący cały w sobie

pestką.

"Szare eminencje zachwytu"

Jakże się cieszę,

że jesteś niebem i kalejdoskopem,

że masz tyle sztucznych gwiazd,

że tak świecisz w monstrancji jasności,

gdy podnieść twoje wydrążone

pół-globu

dokoła oczu,

pod powietrze.

Jakżeś nieprzecedzona w bogactwie,

łyżko duszlakowa!

Piec też jest piękny:

ma kafle i szpary,

może być siwy,

srebrny,

szary - aż senny...

a szczególnie kiedy

tasuje błyski

albo gdy zachodzi

i całym rytmem swych niedokładności

w dzwonach palonych

polanych biało

wpływa w żywioły

obleczeń monumentalnych.

"Zielony, więc jest"

Jesteś... nie jesteś...

wierzyć w ciebie czy wątpić

z czego byś nie był -

albo gdybyś nawet

z niczego był

- - zielonyś -

od księżycowej glazury

pejzazu zimowy

po prostu fajans

trochę zamieszkały

i zimny - -

z ornamentami drzew i mgły

na brzegu

A gdy nic nie wiem o tobie

ani o robaku mikropustki

który cię gryzie

ani o nazwaniu cię śniegiem

krańcem miasteczka

spodem

miesięcznej nocy

możesz mi zagrać

najpiękniejszą część niepokoju

Powrót do strony głównej | Powrót do wyboru tomików



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Miron Białoszewski Obroty rzeczy
DONOSY RZECZYWISTOŚCI Miron Białoszewski, DONOSY RZECZYWISTOŚCI Miron Białoszewski
Bialoszewski Obroty rzeczy wybór
Miron Białoszewski DONOSY RZECZYWISTOŚCI FRAGMENTY
biografie, BIAŁOSZEWSKI MIRON, BIAŁOSZEWSKI MIRON
Pamiętnik... 1 Miron Białoszewski , Z góry przepraszam za chaotyczność opisu, ale jest on w miarę do
Miron Białoszewski(1)
MIRON BIAŁOSZEWSKI 3
Miron Białoszewski Pamiętnik z powstania warszawskiego (opracowanie)
Miron Białoszewski wiersz
Miron Białoszewski
Miron Białoszewski
Miron Białoszewski twórczość poetycka(1)
Miron Bialoszewski Mylne wzruszenia
Miron Białoszewski życie i twórczość(1)
4 miron bialoszewski

więcej podobnych podstron