Spójność tekstu a postawa odbiorcy Maria Renata Mayenowa


Maria Renata Mayenowa „Spójność tekstu, a postawa odbiorcy

Nie jest moją intencją definicja pojęcia "tekst spójny". Ponieważ jednak sprawa, którą chcę przedstawić, wymaga przynajmniej najogólniejszego porozumienia się co do zakresu tego pojęcia, muszę sformułować w sposób najbardziej bezpretensjonalny intuicje, które stanowią o tym, jak będę używać tego wyrażenia.

Tekst spójny opiera się na trzech "jednościach".

Jest tekstem sformułowanym przez jedną osobę. Mówiąc tak nie twierdzę bynajmniej, że tekst spójny musi być sformułowany przez jednostkę w sensie biologicznym. Idzie o tę jedność, która wynika z możliwości utożsamienia wszystkich "ja" ram modalnych tekstu.

Jest tekstem adresowanym do jednego odbiorcy. Ów jeden odbiorca nie musi być jedną osobą. Jest jednym odbiorcą w sensie pewnego obowiązującego typu wiedzy. Jak zobaczymy dalej, nie tylko wiedzy językowej. Może to być zatem bardzo wąska i wyspecjalizowana grupa ludzi, może być grupa tak szeroka, jak całe pokolenie mówiące określonym językiem, może być grupa tak szeroka, jak cały naród.

I wreszcie jedność najtrudniejsza do względnie jednoznacznego określenia: tekst musi być tak zbudowany, by treść wszystkich zdań, które się nań składają, dawała w rezultacie opis jednego przedmiotu, opowieść o jednym przedmiocie lub rozumowanie dowodzące jednej tezy. Przedmiot ten może być dowolnie skomplikowany. Tym przedmiotem może być wygląd jednego drobnoustroju lub stosunki w obrębie nowoczesnego społeczeństwa; mogą to być dzieje motyla lub dzieje globu ziemskiego; rozumowanie dowodzące, iż suma kątów
w trójkącie równa się 180° lub że nieprawdą jest, jakoby to, co dobre, było jednocześnie piękne i vice versa. Nie ulega wątpliwości, że formuła ta jest daleka od wymaganej jednoznaczności. Sądzę jednak, że przy dobrej woli zainteresowanych może stanowić płaszczyznę wstępnego porozumienia.

Przedmiotem mojej obserwacji będą wielozdaniowe teksty pisane należące do tzw. piśmiennictwa, tj. teksty, które w intencji ich autorów najczęściej stanowią teksty spójne. Mechanizmy spójności działające w tekstach mówionych wymagają zarówno specyficznej dokumentacji (nagrań głosów i filmu ilustrującego sytuacje i zachowania ludzi, między którymi odbywa się komunikacja), jak i analizy środków intonacyjnych
i paralingwistycznych. W tej chwili nie dysponuję ani taką dokumentacją, ani takimi możliwościami analizy.

Uchwycenie spójności tekstu wielozdaniowego nie musi zawsze być rzeczą jednakowo prostą. Doświadczenia czytelnika zarówno literatury najnowszej, jak i dostatecznie od nas
w czasie odległej, wielokrotnie wskazują na sytuacje, w których twierdzimy, że nie rozumiemy tekstu, bo nie umiemy wskazać stosunku między zdaniami następującymi po sobie. Nie umiemy wskazać, w jaki sposób te zdania współbudują jeden przedmiot. Uchwycenie spójności tekstu jest jednym z warunków rozumienia tekstu, warunkiem koniecznym, choć nie wystarczającym.

Przyjmuję jako nie podlegające wątpliwości założenia wprowadzone przez I. Bellert
w referacie przedstawionym na międzynarodowym sympozjum semiotyki w Warszawie
w sierpniu 1968: 1) budujący tekst zakłada rozumienie języka i znajomość jego praw gramatycznych u odbiorcy; odbiorca z reguły zakłada, że tekst jest spójny i sformułowany zgodnie z określonymi prawami języka; 2) uchwycenie spójności tekstu wymaga poza wspólnotą językową pewnej wiedzy o świecie, która nie mieści się w znajomości słownika
i gramatyki.

Charakter i trudność wiedzy wymaganej dla uchwycenia spójności poszczególnych tekstów mogą być bardzo różne. Zasadniczym dla mnie problemem w tych rozważaniach jest problem ustopniowania trudności w ujawnianiu mechanizmów spójnościowych w różnych tekstach. To ustopniowanie trudności - jeśli się okaże możliwe - może się stać istotne dla wszelkiej pedagogiki: społecznej i szkolnej. Chciałabym określić warunki, którym musi sprostać odbiorca, by uchwycić mechanizm spójności dla rozmaitych typów tekstów.

Problem spójności tekstu, charakteru użytych i pominiętych mechanizmów spójności, jest problemem niewątpliwej wagi dla poetyki opisowej i historycznej. Swoje rozważania, które
o ten problem muszą potrącić, prowadzę jednak tym razem w innej perspektywie,
w perspektywie raczej socjologii odbiorcy.

By ujawnić przynajmniej zasadnicze zagadnienia związane ze spójnością tekstów wielozdaniowych, należałoby analizować wybrane teksty w całości. Jest to jednak w tej chwili niemożliwe zarówno ze względu na obszerność takiej analizy, jak i ze względu na morze problemów, które musiałyby być przemyślane nawet przy tak wstępnej i szkicowej analizie jak ta, którą proponujemy.

Teksty dzielą się z reguły na części. Dzielone są przez autorów na księgi, rozdziały, akapity, strofy. Będziemy prowadzić naszą analizę nie przekraczając dwóch akapitów, najczęściej zaś nie przekraczając nawet jednego akapitu.

Z góry można założyć, że najłatwiej uchwytna będzie spójność tekstów przeznaczonych dla bardzo szerokiego odbiorcy, takiego, jakim jest czytelnik prasy codziennej, lub dla odbiorcy niedorosłego. Toteż postaramy się pokazać dwa najpotoczniejsze schematy tekstów spójnych, analizując tekst doniesienia agencyjnego i tekst z podręcznika dla piętnastolatków. W analizie doniesienia agencyjnego posługujemy się aparaturą zaproponowaną przez Mathesiusa. Cytujemy tekst PAP-owskiego komunikatu z 24 VII 1969, zatytułowanego przez redakcję "Trybuny Ludu" Spotkanie przywódców ZSRR i CSRS w Warszawie:

    23 bm. odbyło się w Warszawie przyjacielskie spotkanie przywódców partyjnych
i państwowych Związku Radzieckiego i Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej, którzy brali udział w obchodach 25-lecia Polski Ludowej. W spotkaniu uczestniczyli: Sekretarz generalny KC KPZR Leonid Breżniew, przewodniczący Prezydium Rady Najwyższej ZSRR Nikołaj Podgórny, prezydent CSRS Ludvik Svoboda i I Sekretarz KC KPCz Gustav Husak.
    Uczestnicy spotkania dokonali wymiany poglądów na aktualne problemy dalszego rozwoju przyjacielskich stosunków między KPZR i KPCz oraz między Związkiem Radzieckim
i Czechosłowacką Republiką Socjalistyczną.

Rozmowa przywódców radzieckich i czechosłowackich przebiegała w duchu serdeczności
i braterskiej przyjaźni.

Pierwsze zdanie werbalizuje sytuację, o której będą mówić wszystkie zdania następne trzech malutkich akapitów. A mianowicie ustala ono, że odbyło się spotkanie przywódców partyjnych i państwowych ZSRR i CSRS. Zdanie drugie podejmuje informację o spotkaniu jako o czymś już znanym i rozszyfrowuje nazwiska jego uczestników, przy czym powtórzeniu ulega wyrażenie "spotkanie". Zdanie trzecie wraca do formuły "uczestnicy spotkania", która jest parafrazą formuły zawartej w drugim zdaniu "w spotkaniu uczestniczyli" i która może być w każdej chwili zastąpiona znanymi już czytelnikowi nazwiskami, i wprowadza nową informację o dokonaniu wymiany poglądów na problemy dalszego rozwoju przyjacielskich stosunków. Wreszcie zdanie ostatnie powtarza znaną nam już informację o wymianie poglądów i dodaje do niej nową i ostatnią o atmosferze, w której wymiana poglądów przebiegała. Zawarte w ostatnim zdaniu powtórzenie nie jest powtórzeniem formalnym. Zdanie ostatnie zastępuje wyrażenie "wymiana poglądów" wyrażeniem "rozmowa". Każdy znający język polski na poziomie, który należy założyć u Polaka po szkole podstawowej, rozporządza odpowiednią wiedzą słownikową, pozwalającą mu podstawić za wyrażenie "wymiana poglądów" wyrażenie "rozmowa" jako bliskoznaczne.

Tekst jest zatem zbudowany jako ciąg zdań, w którym każde zdanie następne powtarza częściowo informację wprowadzoną przez poprzednie i dodaje do niej nową informację. Powtórzenie informacji odbywa się albo przez dosłowne powtórzenie wyrażeń poprzednio użytych, albo przez prostą transformację poprzednio użytego wyrażenia, albo przez wprowadzenie innego wyrażenia bliskoznacznego. By ustalić, że wprowadzona informacja została powtórzona, trzeba dokonać najwyżej jednego kroku analizy. Za taki krok uważam parafrazę "wymiana poglądów" = "rozmowa", "w spotkaniu uczestniczyli" = "uczestnicy spotkania" itp.

Zacytujmy jeszcze jeden fragment tekstu przeznaczonego dla określonego odbiorcy. Tekst pochodzi z podręcznika historii dla I klasy liceum ogólnokształcącego. Rozdziałek nazywa się Rolnictwo egipskie:

    Głównym zajęciem ludności Egiptu była uprawa roli. Chłopi stanowili większość społeczeństwa. Ale uprawiana przez nich ziemia nie należała do nich. Panem całej ziemi
w państwie był początkowo król. Chłopi płacili coroczny czynsz za prawo uprawiania ziemi królewskiej. Król wynagradzał też otaczających go dostojników świeckich, kapłanów
i wojowników nadaniami wielkich obszarów ziemi. Chłopi pracujący na tych gruntach płacili oprócz podatku należnego królowi daninę bezpośredniemu panu uprawianej ziemi.
    Chłop egipski pracował bardzo ciężko. Aby obronić przed pustynią wydartą jej rolę, musiał dźwigać na wyżej położone pola tysiące wiader wody. W podzwrotnikowym upale orał ziemię drewnianą sochą. Rozkaz urzędników królewskich pociągał go też do udziału
w pracach konserwacyjnych: czyszczenia kanałów i wzmacniania grobel. W miesiącach zaś, w których Nil wylewał, pędzono chłopów do innych robót, jak budowa dróg, pałaców królewskich, świątyń.

"Chłopi", rozpoczynający drugie zdanie tekstu, znaczą tyle w języku polskim co 'ludzie uprawiający rolę'. W istocie nie tylko stosunek między wyrażeniem "uprawa roli" w zdaniu pierwszym a wyrażeniem "chłopi" w zdaniu drugim stanowi o związku tych dwóch zdań. Zdanie drugie w całości jest eksplikacją zdania pierwszego. Powiedzenie, że coś jest głównym zajęciem ludności, znaczy przynajmniej w części, że największa część ludności to coś właśnie wykonuje. Ciekawy jest sposób spojenia zdania trzeciego z poprzednim tekstem. Idzie nie tylko o to, że "uprawiana ziemia" trzeciego zdania jest transformacją "uprawy roli" pierwszego zdania i jest częścią semantycznej wartości wyrazu "chłopi" w zdaniu drugim. Nie idzie także wyłącznie o to, że dwukrotnie powtarzający się zaimek osobowy ("przez nich", "do nich") oznacza chłopów z poprzedniego zdania. Idzie o to, co wnosi rozpoczynający trzecie zdanie spójnik "ale". Idąc w tym wyraźnie za sugestią Jadwigi Wajszczuk, myślę, że spójnik ten jest skrótem dla takiego oto tekstu: "Na podstawie dwóch pierwszych zdań mógłbyś sądzić, że ziemia należała do chłopów. Nie sądź, że ziemia należała do chłopów. Wiedz, że ziemia do nich nie należała". W ten szczególny sposób dokonuje się zespolenie zdania trzeciego z poprzednim tekstem*.

Łatwo jest pokazać, jak wiążą się z sobą następne zdania akapitu i jak ten związek wynika
z elementarnej znajomości języka polskiego i zdolności dokonywania takich parafraz, jak "panem ziemi był król", "ziemia królewska" itd.

Nieco inną sytuację prezentuje drugi akapit, który jest oparty przede wszystkim na elementarnej znajomości sytuacji życiowych. Akapit stanowi spójną całość, ponieważ wszystkie zdania następujące po zdaniu pierwszym wyszczególniają prace chłopa, które można ocenić jako bardzo ciężkie. Spójność wynikająca z czysto językowej sytuacji, tej mianowicie, że ukrytym w końcówce czasownika podmiotem drugiego i trzeciego zdania oraz zaimkowym podmiotem czwartego zdania jest chłop, sama w sobie nie wystarczyłaby, by akapit uczynić spójnym.

Z tezy przez nas przyjętej, a sformułowanej przez I. Bellert, wynika, że gdyby czynności opisane w drugim, trzecim, czwartym i piątym zdaniu drugiego akapitu mogły być czytelnikowi całkowicie nie znane, czytelnik nastawiony na to, że tekst, który dostaje do ręki, jest spójny, mógłby uznać a priori, iż opisane czynności są ciężką pracą. Gdyby jednak wyszczególnione czynności znał i gdyby skądinąd wiedział, że są lekkie, musiałby uznać akapit za niespójny. Wyobraźmy sobie sytuację, w której byłoby napisane po zdaniu pierwszym, iż "w przedwieczornych godzinach, gdy ustawał słoneczny żar i łagodne ciepło panowało dokoła, chłopi grali w piłkę nożną". Tekst mimo powtórzenia wyrazu "chłopi" przestałby być spójny. Stosunek między drugim, trzecim, czwartym itd. zdaniem akapitu,
a pierwszym zdaniem nie jest wyrażony w żadnej części tekstu explicite. Moglibyśmy takie wyrażenie wprowadzić; wystarczyłoby: "a mianowicie", "np.", a nawet sam znak dwukropka.

Gdyby podjąć uważną analizę wyrażeń drugiego akapitu naszego podręcznika, odkrylibyśmy tam pewne wskazówki, tkwiące w semantyce poszczególnych wyrażeń, a każące myśleć, że wyliczone prace są uważane przez autora za ciężkie. Wyrażenie "wydarta pustyni rola" = "odebrana przemocą" - może niekoniecznie z wysiłkiem, ale często z wysiłkiem. Tym bardziej że ten, komu się wydziera, to pustynia. Wyrażenie "dźwigać" mówi o przenoszeniu
z miejsca na miejsce z wysiłkiem. Nie można powiedzieć o człowieku, że dźwigał muchę; dźwiga się ciężary. Ale te semantyczne równoważniki wyrażeń "ciężki", "ciężka praca" nie dotyczą wszystkich zdań tekstu i są tu naddatkiem.

Analiza pokazuje, że tekst może nie wykorzystywać wszystkich środków zapewniających spójność. Nasz akapit mógł łatwo wyzyskać środki explicite wskazujące na związki między pierwszym zdaniem a następnymi. Nie uczynił tego w słusznej nadziei, że elementarna wiedza odbiorców tekstu o świecie pozwoli im wypełnić tę lukę. Nasz tekst mógł wymienić wyrażenia "wydarta pustyni rola" na "pustynia zamieniona częściowo na pola uprawne" lub "dźwigać" na "nosić", a jeszcze można byłoby oczekiwać łatwego uchwycenia spójności analizowanego akapitu.

Przejdźmy teraz do tekstów adresowanych do dorosłego czytelnika, mającego za sobą wykształcenie równe co najmniej wykształceniu średniemu. Będziemy mówić o specjalnym gatunku tekstu, o tekście eseistycznym.

    Lascaux nie widnieje na żadnej oficjalnej mapie. Można powiedzieć, że nie istnieje
w każdym razie w tym sensie, w jakim istnieje Londyn czy Radom. Trzeba było zasięgnąć języka w paryskim Muzeum Człowieka, aby dowiedzieć się, gdzie to właściwie jest.
    Pojechałem tam wczesną wiosną. Dolina Wezery wstawała właśnie w swojej świeżej, nie dokończonej zieleni. Fragmenty pejzażu widziane z okna autobusu przypominały płótna Bissiere'a. Siatka czułej zieleni.

Montignac. Miasteczko, w którym nie ma nic do obejrzenia poza tablicą pamiątkową ku czci zasłużonej akuszerki: Ici vécut Madame..."

Pierwszy akapit nie różni się pod względem charakteru mechanizmów spójnościowych od tekstów poprzednio analizowanych. Dwa pierwsze zdania drugiego akapitu okażą swą spójność pod warunkiem, że dokonamy pewnego uzupełnienia, a mianowicie wstawimy między zdanie drugie a trzecie zdanie: "droga prowadziła przez dolinę Wezery". Jeśli nasza wiedza o świecie nie mówi o tym, że tak być nie mogło, uzupełnienie to jest względnie proste. Zdanie następne: "fragmenty pejzażu...", wiąże się z poprzednim niejako w dwóch kierunkach. "Świeża niedokończona zieleń", o której mowa była przed chwilą, to właśnie jest "fragment pejzażu". Ale postawienie znaku równości między owymi dwoma wyrażeniami nie jest rzeczą prostą. Eksplikacja znaczenia "świeża, niedokończona zieleń" nie musi zawierać niczego, co zawarte jest w znaczeniu "fragment pejzażu". Do czegokolwiek byśmy odnieśli wyrażenie "fragment pejzażu", do "zieleni" czy do "doliny Wezery", są to wyrażenia
o różnych poziomach ogólności. Gdyby ktoś od nas zażądał wyjaśnienia, co znaczy "pejzaż", powiedzielibyśmy, że pejzaż to tyle co wycinek świata zewnętrznego nie zamkniętego zabudową, który człowiek może objąć spojrzeniem. "Pejzaż" może być przeciwstawiony temu, co się widzi wewnątrz domu, podwórza. "Zieleń" widziana z okna autobusu = "rośliny" może być przeciwstawiona budynkom, ludziom, zwierzętom. "Pejzaż" jest zatem innym stopniem uogólnienia niż "zieleń". Związek zaś między obu wyrażeniami jest związkiem takim, że jedno może być interpretacją drugiego. "Widzę zieleń" może być zastąpione przez "widzę pejzaż roślinny".

Idąc w drugą stronę, nie wstecz, lecz wprzód tekstu, dowiadujemy się o sytuacji piszącego. Piszący jedzie autobusem i widzi fragmenty doliny Wezery. Dalszy ciąg tekstu wymaga rekonstrukcji takiej sytuacji: "trasa do Lascaux prowadzi przez miasteczko Montignac"; zatrzymanie się autobusu, wyjście z autobusu i spostrzeżenie jedynej osobliwości miasteczka, a mianowicie tablicy pamiątkowej ku czci akuszerki, muszą być wpisane w tekst, by uczynić go explicite spójnym. Ostatnie zdanie drugiego akapitu może być potraktowane jako spójny odcinek tekstu tylko wtedy, jeśli zna się opisy obrazów, które często używają takich właśnie metaforycznych formuł jak ta: "Siatka czułej zieleni". Tylko takie stylistyczne doświadczenie pozwala odnieść eliptyczną i metaforyczną formułę do wyrażenia "płótna Bissiere'a"
z poprzedniego zdania i poprzez nie do fragmentów pejzażu widzianych z okna autobusu
w drodze do Lascaux.

Nie znając płócien Bissiere'a, gotowi jesteśmy wydedukować z tekstu, którego spójność zakładamy, że malował on pejzaże. Odniesienie wyrażenia "siatka czułej zieleni" do płócien Bissiere'a wymaga jednak specyficznego bagażu kulturowego, a mianowicie znajomości stylistyki opisów dzieł plastycznych. Ta znajomość mogłaby być zastąpiona w pewnym stopniu znajomością rzeczywistości: samych obrazów Bissiere'a. W każdym z przyjętych wypadków musimy wyjść albo poza elementarną znajomość języka polskiego, albo poza elementarną znajomość analizowanej sytuacji życiowej. Cały tekst świadomie wymazuje ogniwa między poszczególnymi zdaniami, wykreśla powtórzenia wyrażeń, które mogłyby się znaleźć na powierzchni jako proste powtórzenia, lub takich, które swoją wspólną treść ujawniłyby tak łatwo, jak wyrazy pojechać i droga. Liczy się na energię i sprawność odbiorcy.

Wprowadźmy inny fragment eseistycznego tekstu:

    Ryszard III zapowiada Hamleta. Ryszard II jest tragedią poznania. Ten król, któremu strącono koronę z głowy, na chwilę przed strąceniem w przepaść osiąga wielkość króla Leara. Bo Król Lear podobnie jak Hamlet jest także tragedią człowieka współczesnego Szekspirowi, tragedią polityczną renesansowego humanizmu. Tragedią, w której świat odarty zostaje ze złudzeń. Król Lear powoli, krok za krokiem, zstępuje z wielkich schodów, aby poznać całe okrucieństwo świata, któremu panował i którego nie znał, aby wyczerpać aż do dna gorycz. Ryszard II zostaje brutalnie, w jednej chwili strącony w przepaść. Ale razem z nim runie fundament feudalnego świata. To nie tylko Ryszard został strącony z tronu. To Słońce przestało krążyć dokoła Ziemi.

Zwróćmy uwagę na zasadniczą asyndetyczność krótkich zdań składających tekst. Zaledwie
w dwóch wypadkach występują spójniki, które mogłyby wskazywać na stosunki zdań do siebie ("bo", "ale"). Jak ustalić stosunek między pierwszym a drugim zdaniem cytowanego akapitu? Znajomość całego rozdziału, do którego nasz akapit należy i na którego 10 stronie się znajduje, nie ułatwia znalezienia tych związków. Zdanie pierwsze wydaje się przypomnieniem i podsumowaniem tego, co się poprzednio mówiło o Ryszardzie III, i nie wiąże się ze zdaniem o Ryszardzie II bezpośrednio. Oczywiście zdanie to może być rozumiane jako część wielkiej całości mówiącej o kronikach królewskich Szekspira. Zdanie drugie wiąże się z trzecim tylko przez ekwiwalencję "ten król" = Ryszard II, natomiast nie rozwija niczego z predykatu zdania o Ryszardzie II. "Bo" zaczynając czwarte zdanie jest enigmatyczne, wymaga uzupełnienia tekstu, które nie jest jednoznacznie wyznaczone. Związek między zdaniem z inicjalnym "bo" a poprzednim, uwidoczniony w sposób formalnie uchwytny, jest taki, jak między zdaniem drugim a trzecim: "osiąga wielkość króla Leara. Bo Król Lear [utwór, którego bohaterem jest król Lear] podobnie jak Hamlet..."; ale zdanie to
w sposób widoczny nie rozwija żadnej części tego, co się poprzednio o Królu Learze powiedziało. Nie umiemy powiedzieć, jaki jest stosunek między wyrażeniem "wielkość króla Leara" a wyrażeniem "tragedia człowieka współczesnego Szekspirowi" lub "tragedia polityczna renesansowego humanizmu", lub "tragedia, w której świat zostaje odarty ze złudzeń". To ostatnie wyrażenie może być zinterpretowane w sposób następujący: "świat odarty ze złudzeń" = świat taki, jaki jest = świat poznany, i w ten sposób może być pośrednio powiązane ze zdaniem "Ryszard II jest tragedią poznania". Zdanie zaczynające się od słów: "król Lear powoli", jest rozbudowaniem i konkretyzacją poprzedniego zdania. Zawiera ono nową informację o powolności poznania, które dokonuje się w Królu Learze. Toteż zdanie następne jest z nim związane jako (pod tym względem) przeciwstawne. Spójnik "ale", stojący na początku następnego zdania, wymaga przekomponowania zapisanego porządku zdań: "Mógłbyś sądzić, że to tylko Ryszard został strącony z tronu. Wiedz, że to Słońce przestało krążyć dokoła Ziemi, że razem z nim runie fundament feudalnego świata". Ale takie przekomponowanie, które wypełnia znaczeniem spójnik "ale", jest możliwe tylko wtedy, jeśli czytelnik wie lub jeśli analizowany tekst go przedtem poinformował, że teza o krążeniu Słońca dokoła Ziemi jest tezą w jakiś sposób związaną z istnieniem porządku feudalnego.

Tekst eseistyczny, który tu przedstawiliśmy, wymaga ogromnej aktywności ze strony odbiorcy. Związki spójnościowe konstytuują się w nim, częściowo przynajmniej, nie
w naturalnym porządku lektury od początku ku końcowi, lecz odwrotnie - od końca ku początkowi. Czytelnik musi dokonać szeregu operacyj, by ustalić związki między zdaniami. Operacje te nie mieszczą się w ramach czystej wiedzy o języku. Wymagają określonego bagażu kulturalnego. Takiego, który pozwala związać zdanie o krążeniu Słońca z porządkiem feudalnym.

Następstwo zdań może być tak ułożone, by wręcz mylić czytelnika:

    Kleopatra może pozostać z Antoniuszem. Ale Kleopatra kocha Antoniusza, który jest jednym z filarów świata, który jest niezwyciężonym wodzem. Antoniusz, który przegrał, który poniósł kieskę, nie jest Antoniuszem [...].

Zanim przeczytamy trzecie zdanie, nie umiemy zrozumieć związku między pierwszym
a drugim. Dopiero trzecie zdanie mówi o tym, że drugie powinno być przeformułowane tak: "Ale Kleopatra kocha tylko takiego Antoniusza, który jest jednym z filarów...", lub bardziej explicite: "Ale Kleopatra nie pozostanie z Antoniuszem, ponieważ kocha tylko takiego Antoniusza, który..." itd.

Przykładów pokazujących ucieczkę tekstu eseistycznego od explicite wyrażonych związków spójności jest nieskończenie wiele. Cytujemy jeszcze jeden:

    Świat jest mały, bo nie można od niego uciec. Świat jest mały, bo wystarczy przypadek, usłużna ręka, zręczny cios, żeby zostać numerem pierwszym. Jest ich trzech, którzy podzielili między siebie świat. Czwarty, który chciał się im oprzeć, już się ukorzył. Wydaje ucztę, zaprasza trzech triumwirów na własną galerę. Piją. Pierwszy spił się Lepidus. Zwalił się na pokład. Pachołek zarzuca go sobie na ramiona i wynosi filar [...].

Charakteryzujemy sposoby kamuflowania mechanizmów spójności właściwych naszemu fragmentowi. Kolejne "bo" tego tekstu mają dokładnie taką funkcję jak ta, która została zanalizowana przez A. Wierzbicką w rozprawie o metatekście*. Wydobycie pełnego znaczenia owego "bo" dałoby taki zapis tekstu: "Mogę powiedzieć: świat jest mały, bo wiem, że nie można od niego uciec. Mogę powiedzieć: świat jest mały, bo wiem, że można go zdobyć. Mogę powiedzieć: świat jest mały, bo wiem, że wystarczy... żeby zostać numerem pierwszym". Dopóki nie doczytaliśmy do miejsca "zaprasza trzech triumwirów", tekst od zdania "Jest ich trzech" jest zagadką nie związaną z poprzednimi zdaniami o świecie. Można przewidzieć rozwiązanie zagadki, jeśli się zna historię czasów Antoniusza. Ów zarzucony na plecy pachołka "filar świata" = "Lepidus" występuje w takiej konstrukcji jak sylaba, która zjada książki*. "Filar świata" może być tu użyty tylko jako cytat. A jakiż jest związek między sentencjami o świecie a historią uczty na galerze Pompejusza? Jak dotąd aktywny czytelnik może uznać, że eliminacja Lepidusa pokazuje na konkretnym przykładzie, uzasadnia rację trzeciej sentencji (wczesna reakcja Lepidusa na wypite wino jest przypadkiem). Wydobycie pełnego związku pomiędzy zdaniami o świecie a relacją o konkretnych wypadkach jest pozostawiona energii oraz wiedzy historycznej i literackiej czytelnika. Sentencje ustalają pewne prawdy ogólne. Trzeba dobrać wśród zdań o jednostkowych zdarzeniach i osobach zdania stwierdzające, że X chciał, ale nie uciekł od świata, że Y zdobył świat, że Z został numerem pierwszym - przy pomocy jednego zręcznego ciosu...

Kamuflaż mechanizmów spójnościowych należy do zasad eseju, który pod wieloma względami zbliża się do języka poetyckiego. Nie o tę jednak stronę rzeczy nam idzie. Chcielibyśmy skorzystać z dotychczasowych szkicowych analiz dla dwóch spraw:

1) Chcielibyśmy podsumować dotychczasowe analizy w następujący sposób:

Mechanizmy spójności mają różny charakter: mniej lub bardziej powierzchniowy, mniej lub bardziej ukryty.

Mogą od odbiorcy wymagać mniej lub bardziej aktywnej postawy.

Mogą wymagać różnego typu wiedzy dla wypełnienia luk i ujawnienia spójności.

Zarówno stopień wysiłku potrzebny dla zrozumienia tekstu jako spójnego da się zmierzyć, jak i charakter potrzebnej wiedzy da się w zasadzie określić.

Za najpowszechniejszą wiedzę uważam elementarną wiedzę językową. Za najmniej powszechną - wiedzę o dziełach sztuki nie będących bezpośrednio przedmiotem informacji tekstu, o systemach filozoficznych i formach stylistycznych, w których owe dzieła są wyrażane.

Sumę energii wkładaną w rozumienie tekstu proponowałabym ustopniować według dwóch kryteriów: suma energii jest tym mniejsza, im więcej tekst wprowadza explicite wyrażonych na powierzchni środków spójnościowych, prawdziwie orientujących odbiorcę w stosunkach semantycznych w danym tekście; energia jest tym mniejsza, im mniej operacyj odbiorca musi dokonać, by ujawnić mechanizmy spójności. Te operacje rozumiem w przybliżeniu jako eksplikacje znaczeń wyrazów, uzupełnienia brakujących fragmentów tekstu, werbalizacje presupozycyj, porządkowanie następstwa zdań w tekście itp.

2) Problem drugi, który chciałabym tu naszkicować, wiąże się właśnie z porządkowaniem następstwa zdań w tekście.

Żaden dłuższy tekst nie da się zbudować jako łańcuszek zdań związanych choćby
w przybliżeniu ekwiwalencjami swoich datum i novum. Najprostsze teksty rysują
w przybliżeniu zasadniczą sytuację, którą następne zdania rozwijają, wprowadzając swobodnie i bez zastrzeżeń takie nowe elementy, które mieszczą się w składzie nakreślonej sytuacji zgodnie z naszą wiedzą o świecie. Oto wyobraźmy sobie, iż ktoś buduje tekst:

    W lipcu ubiegłego roku jechałem pięknym popołudniem otwartym wozem do miasteczka X. Lipy po świeżym deszczu pachniały szczególnie silnie [...].

Nie sprawi nam żadnego trudu zrekonstruowanie spójności tekstu przez wstawienie między oba zdania informacji: "Droga, po której jechałem, była obsadzona lipami", lub informacji podobnej, wprowadzającej lipy w pobliże drogi. Ta łatwość uzupełnień, o której się tu mówi, jest związana z potoczną znajomością rzeczywistości określonego terenu geograficznego, kulturowego itp. i ona to decyduje wielokrotnie o poczuciu wspólnoty i porozumienia między ludźmi.

Wyobraźmy sobie taki tekst:

    Było lipcowe popołudnie w wiejskim ogrodzie. Cisze przerywało brzęczenie pszczół. Wiaterek pochylał trawy i mieszał odcienie zieleni. Ptaki zamilkły. Cynie stały wyprostowane i płonące barwami różnorodnej czerwieni [...].

Spójność tego tekstu, jak spójność akapitu o ciężkiej pracy egipskich chłopów, nie polega na łańcuchu powtórzeń części informacji. To spójność opisu sytuacji, przedmiotu nazwanego
w pierwszym zdaniu. Wyobraźmy sobie teraz, że mamy ten sam tekst, tyle że pierwsze zdanie jest na końcu. I skoro już pozwalamy sobie męczyć naszą wyobraźnię, wyobraźmy sobie, że mamy takiż tekst, tyle że w ogóle pozbawiony owego inicjalnego zdania, które jest właściwym gwarantem spójności wszystkich zdań pozostałych. Ono bowiem zakreśla tę sytuację, której części są przedstawione przez kolejne zdania następne.

Otóż wypadek najmniej odwołujący się do aktywności odbiorcy to wypadek, w którym zdanie integrujące - określające globalnie sytuację - jest na początku. Drugi wypadek musimy uznać za bardziej prowokacyjny w stosunku do odbiorcy. Wreszcie trzeci wypadek - ten, w którym brak zdania integrującego - za wypadek najtrudniejszy. Odbiorca musi własnym wysiłkiem
i na własne ryzyko odnaleźć ów obiekt nadrzędny, którego elementy zostały przedstawione
w zapisanej sekwencji zdań*.

Wyobraźmy sobie tekst:

    To już zaraz. Ona nie chodzi z kosą, nie szczerzy pożółkłych zębów, nie potrząsa na progu kołatką bladych piszczeli, ona jest wewnątrz, rośnie we mnie jak dziecko w matce, przenika mnie i przerasta, co za ona, ona jest mną. Jak świetnie pan dziś wygląda, Michale Jewgrafowiczu, pogratulować. Obok, w salonie, kawalerzyści kokietują biodrami, na pianinie czyżyka brzdąkają, czyżyk-pyżyk, gdzieś ty był, na Fontance wódkę pił, wódkę pił, wódkę pił, wódkę pił, wódkę pił*.

Zapomnijmy o tym, że mamy przed sobą początek powieści. Potraktujmy tekst jako tekst zapisany i zastosujmy do niego te same próby jego interpretacji jako tekstu spójnego, jakie zastosowaliśmy do tekstu podręcznika historii.

Wyobraźmy sobie, że otrzymaliśmy ten tekst, nie znając ani nadawcy, ani sytuacji, w której powstał, ani funkcji, którą miał spełnić. Czy i w jaki sposób moglibyśmy dokonać w tekście uprawnionych transformacji i uzupełnień, by zinterpretować tekst jako spójny?

Najłatwiejsze, idąc od początku, jest zdanie drugie, wypełniające drugi akapit. Zaimek "ona" może być zastąpiony wyrażeniem "śmierć". Podstawą takiego zastąpienia jest niezmiernie rozpowszechniona wiedza o tym, że właśnie śmierć chodzi z kosą, szczerzy pożółkłe zęby, potrząsa kołatką bladych piszczeli. Wiedza ta jest zadokumentowana w potocznie znanym folklorze, obrazach kościelnych i utartych powiedzeniach i emblematach.

Przepiszmy tekst, podstawiając w miejsce naszego zaimka jedyne wyrażenie, którego umieliśmy się domyślić na podstawie predykatów w naszym akapicie: "To już zaraz. [Śmierć] nie chodzi z kosą, nie szczerzy pożółkłych zębów... [śmierć] jest wewnątrz [...]" itd. - wszystko jak poprzednio.

Wysiłek strukturalizacji naszego zapisu jako spójnego tekstu może prowadzić jeszcze do takiego uzupełnienia pierwszego zdania: "To już zaraz [nastąpi śmierć]" lub "To już zaraz [umrę]".

Następny, trzeci akapit, zaczynając się od słów: "Jak świetnie", wytrąca nam broń z ręki. Kto to mówi? Czy to ten sam, kto mówił: "To już zaraz"? W jakim stosunku pozostaje to zdanie-akapit do poprzednich i następnych? Grzecznościowa formuła, stanowiąca treść tego zdania, nie może być interpretowana jako fragment spójnego tekstu, w którym ktoś wyraża - relacjonuje narastanie śmierci w sobie samym. Nie można założyć, że zanalizowane akapity mają tego samego nadawcę. Nie ma sposobu pokazania naszej formuły grzecznościowej jako powtarzającej jakikolwiek fragment poprzedniej informacji uzupełnionej o informację nową. Nie umiemy nic zrobić dla ujawnienia spójności tekstu. Tekst w tej postaci, przy najlepszej woli, a nawet pewnej wiedzy czytelnika, jest niespójny. Z bezpośrednio zapisanych znaczeń nie splata się żadna jednolita spójna całość.

Wyobraźmy sobie, że wiemy o tekście tyle: wiemy, że to początek listu znanego nam człowieka, z którym rozstaliśmy się niedawno, zostawiając go w pełnym zdrowiu i miłym usposobieniu. Niespójny tekst listu przeraziłby nas. Potraktowalibyśmy bowiem tekst jako indeks, informujący nas w sposób nie zamierzony o rozkojarzeniu nadawcy.

Informacja nie zamierzona przez autora tekstu, którą uzyskalibyśmy przy takiej interpretacji znakowego charakteru tekstu, może być dla nas ogromnie ważna. Ale byłaby to informacja pośrednia, nie realizująca bezpośredniej intencji komunikatywnej tekstu ani nie stanowiąca właściwego przedmiotu zamierzonego przez nadawcę komunikatu. Tekst nie zawierał zamierzonej informacji: "czuję, że umieram i nie jestem w stanie sformułować spójnego tekstu". Zawierał tylko pierwszą część naszej informacji. Tekst pozwalał sformułować hipotezę o sytuacji i stanie psychicznym nadawcy. Podstawą do sformułowania takiej hipotezy tylko częściowo była uzupełniona przez nas treść pierwszych dwóch akapitów. Podstawą była przede wszystkim obserwacja samej struktury tekstu, jego dewiacyjności
i niespójności. Pierwsze zdanie tekstu jest dewiacyjne, jeśli chcemy je potraktować jako pierwsze zdanie tekstu, które ma spełnić funkcję poinformowania o jakimś stanie, o którym odbiorca nic wiedzieć nie mógł, ani nie mógł się go domyślać. Pierwsze zdanie nie nadaje się - przez swoją eliptyczność i sposób użycia zaimka wskazującego - na początek informacji
o nowym dla odbiorcy stanie rzeczy. Dalszy ciąg, jak już wiemy, jest niespójny. Podstawą naszego przerażenia jest zatem w pierwszym rzędzie obserwacja samej struktury tekstu
i wiedza o tym, jakie sytuacje mogą powodować stany psychiczne odbierające zdolność do tworzenia tekstów spójnych. Nie musi być tak, i w naszym wypadku może tak nie jest, by bezpośrednia treść zdań nie miała znaczenia dla rekonstrukcji sytuacji i stanu mówiącego. Ale przynajmniej równie ważna jest sama struktura wypowiedzi. Może byśmy nawet spośród wielu możliwych interpretacji stanu nadawcy nie wybrali tej, która tam jest expressis verbis wyrażona: śmierć jest we mnie. Może byśmy wybrali inną, np. mówiącą o naruszeniu władz umysłowych. Trzeci i czwarty akapit mogłyby nas prowadzić w takim kierunku. Zwłaszcza wobec założenia, iż wyzyskalibyśmy nie tyle wiedzę, ile potoczne wyobrażenie o zachowaniu się człowieka umierającego. W tym wyobrażeniu może nie mieścić się zdolność do formułowania takich, tak rozbudowanych zdań.

A teraz wyobraźmy sobie, że nasz tekst jest początkowym fragmentem powieści, tj. fragmentem tekstu, którego spójność jest założona a priori i w którym wszystkie informacje są zamierzone. Zamierzone nie przez swojego rzekomego nadawcę, umierającego Michała Jewgrafowicza. Zamierzone przez autora, który kształtuje słowa rzekomego nadawcy, wliczając wszystkie te informacje, które z punktu widzenia owego nadawcy nie mogą być zamierzone. Tekst musimy potraktować jako wyrażenie cudzysłowowe. Wzięte
w cudzysłów jest ono ikonicznym znakiem, portretem czegoś, co powinniśmy odgadnąć. Gdyby semantyczna struktura tekstu była ujawniona explicite, nasz znak ikoniczny, część tekstu zawarta w cudzysłowie, byłby poprzedzony zdaniem wyjaśniającym i dwukropkiem. Otrzymalibyśmy np. taki zapis: "przez świadomość człowieka umierającego przepływały następujące treści: "oto już zaraz... "" itd. Taki zapis nie zwalniałby odbiorcy, który chce wyciągnąć maksimum informacji z naszego cudzysłowowego wyrażenia, od własnej aktywności, ale wykonywałby za niego pierwszy najtrudniejszy krok, ułatwiałby mu orientację w niespójnym cudzysłowowym kawałku tekstu. Taki zapis explicite podaje istotne ramy sytuacji, w którą wchodzi tekst cudzysłowowy. Przypomnijmy sobie, że taki zapis explicite jest naturalnym wprowadzeniem repliki bohatera klasycznych powieści, które
w swojej tkance zawierają szereg wyrażeń cudzysłowowych.

Wszystkie pośrednio zawarte w wyrażeniu cudzysłowowym informacje przynależą do tekstu literackiego i są informacjami zamierzonymi z punktu widzenia autora powieści. Nie są one jednak informacjami zamierzonymi z punktu widzenia fikcyjnego nadawcy (bohatera, narratora). Ich wydobycie jest całkowicie zależne od wiedzy* i aktywności odbiorcy. Formuły, które aktywność odbiorcy może im nadać, mogą się nadawać do stworzenia spójnego tekstu, który będzie w stosunku do swojego punktu wyjścia tekstem zupełnie nowym.

Zanim przejdziemy do tej wiedzy, którą można by sformułować na podstawie zacytowanego przez nas początku powieści, zapytajmy siebie, czego potrzeba, by sformułować ten zasadniczy, poprzedzający nasz tekst cudzysłowowy, zapis: "Przez świadomość... treści". Mogłoby się wydawać, że potrzeba elementarnej wiedzy życiowo-psychologicznej
o rozprzęgającej się zdolności do formułowania spójnych tekstów w śmiertelnych stanach chorobowych. Widzieliśmy wyżej, że ta elementarna wiedza mogłaby prowadzić do innego zapisu wyjaśniającego wyrażenia cudzysłowowe. Co więcej, sama wiedza życiowa powinna nas przestrzec przed takim zdaniem wprowadzającym cytat, jak to, któreśmy zaproponowali
i które dalszy ciąg powieści potwierdza. By rozpocząć od naszego zdania wprowadzającego, trzeba przyjąć konwencję, że jest jakiś aparat rejestrujący przebieg świadomości. Jest to konwencja, do której przyzwyczaiła nas sztuka. Życie nie przynosi takich doświadczeń.

Na pierwsze miejsce wysuwa się doświadczenie nie tyle życiowe, co językowo-czytelnicze człowieka. Czytelnik powieści został przyzwyczajony do odbierania pewnego sygnału wskazującego, że zdania, które musiałby potraktować jako dewiacyjne, gdyby chciał im przypisać funkcję rozpoczynania właściwej informacji o zobiektywizowanym świecie, należy rozumieć jako sygnał zmuszający do interpretacji owych zdań jako treści świadomości mówiącego.

W cytowanym już artykule A. Wierzbickiej była mowa o takich środkach językowych, które wyraźnie wskazują, że istnieje przed nimi fragment tekstu zawierający informacje, do których nowe informacje nawiązują. Są to takie środki językowe, które nie mogą wystąpić na początku tekstu. Jeśli czytamy: "znowu królik mrugnął", powinniśmy odnaleźć
w poprzedzającym tekście informację o tym, że królik mrugnął. Jeśli jednak współczesne opowiadanie pozwoli sobie na dewiację i rozpocznie swój bieg od wyrażenia zawierającego znowu, będzie to w olbrzymiej ilości wypadków sygnałem, że powtórność zdarzenia przełamuje się w czyjejś świadomości.

Powieść współczesna przyzwyczaiła nas do tego typu dewiacyjnych początków, które same
w sobie sygnalizują kierunek poszukiwań dla zapisu wprowadzającego wyrażenie cudzysłowowe.

Z punktu widzenia treści zdań objętych cudzysłowem tekst jest niespójny. Jako wyrażenie cudzysłowowe stanowi swoistą jedność, o czym niektórzy chcieliby mówić tak, jak o jedności przedmiotu materialnego. Zapis otaczający nasz tekst jest zapisem metajęzykowym. Mówi m.in. o tym, że tak właśnie wygląda ujęzykowiona treść świadomości jakiegoś umierającego człowieka.

Jakich informacji dostarcza nasz tekst cudzysłowowy lub jakie przypuszczenie jesteśmy gotowi na jego podstawie sformułować? Ktoś umiera i ma poczucie zbliżającej się śmierci. Ten ktoś może mieć na imię Michał Jewgrafowicz lub może słyszał, wspomina, że ktoś tak do kogoś się zwracał. Umierający jest Rosjaninem lub żyje w kręgu kultury rosyjskiej. Umierający należy do średniej warstwy szlachecko-urzędniczej. Rzecz się prawdopodobnie dzieje w mieście, w carskiej Rosji. W sąsiednim salonie są goście. Między nimi są oficerowie kawalerzyści. Umierający domyśla się, jak ci oficerowie się zachowują, jak kokietują panie. Zabawa jest płaska. Umierający gardzi tymi, którzy się bawią w salonie. Umierającego męczy płaskość granej melodii. Umierający nie ma dosyć sił czy woli, by sformułować swoje doznania. Być może umierającego drażni obłudność grzecznościowej formuły.

A oto jeszcze szereg informacji: jeśli nasz tekst jest początkiem powieści, jest początkiem powieści współczesnej, tj. współcześnie napisanej. Być może autor chciał, byśmy przeżyli obłudę i płaskość grzecznościowej formuły w zestawieniu z faktycznym stanem człowieka, do którego ona została zwrócona.

Z pierwszego zespołu zdań-informacji znakomicie się da ułożyć spójny tekst, taki jak tekst podręcznika o rolnictwie egipskim. Będziemy operować zdaniami-symbolami pewnych sytuacji, sądów. Ale ten tekst jest rezultatem naszej aktywności. Myśmy otrzymali od autora tekst inny.

By w tym szeregu zdań, który otrzymaliśmy, szukać punktu wyjścia dla zbudowania spójnego tekstu, musimy go przede wszystkim uznać za jedność w tym sensie, iż stanowi on wyraz jednej świadomości w jednym przekroju czasowym. Jest to równoznaczne z objęciem owego szeregu zdań cudzysłowem i poprzedzeniem go zdaniem wprowadzającym, stwierdzającym jego przynależność do określonej świadomości.

Można sobie wyobrazić tekst cudzysłowowy spójny w swojej warstwie znaczeń bezpośrednio danych. Takich tekstów w klasycznej powieści dziewiętnastowiecznej, a i w wielkiej powieści XX wieku znajdziemy bardzo wiele. Implicite jednak tekst musi zawierać informację o tym, że jest tworem jednej świadomości w jednym czasie i rozumiejący odbiorca musi umieć ją wpisać przed dwukropkiem poprzedzającym wyrażenie cudzysłowowe.

Jest już dziś truizmem przekonanie, że "przekład" tekstu niespójnego pierwszego stopnia na spójny nie jest równowartościowy pod względem zawartych w nim informacji. Za cenę explicite sformułowanych informacji tracimy niewątpliwie coś istotnego. Tracimy przede wszystkim informację o tym, że takie jest właśnie bezpośrednie odwzorowanie procesu świadomości. Ilekroć jednak stykamy się z wypowiedzią, którą chcielibyśmy potraktować jako znak ikoniczny jakiejś rzeczywistości, tylekroć, jeśli ją rzeczywiście rozumiemy, dokonujemy przynajmniej częściowo takich właśnie przekładów jak ten. Przekłady takie są niezbędnym elementem rozumienia. Zasadniczym krokiem w takim przekładzie jest sformułowanie zdania wprowadzającego wyrażenie cudzysłowowe. Literatura, która się obchodzi bez takich zdań, stwarza zasadniczą trudność dla odbiorcy, wymaga bowiem od niego znajomości konwencji literackiej w stopniu bardzo wysokim.

Tekst spójny jest produktem określonej postawy i aktywności intelektualnej takiej, w której przedmiotem informacji jest rezultat zakończonego procesu poznawczego. Przedmiot informacji jest oczyszczony z samego odwzorowania procesu poznawczego. Im bardziej przekaz usiłuje odwzorować proces poznania, tym dalej odbiega od tekstu spójnego.

Przypis 1: Termin "rama modalna" wprowadzam za A. Wierzbicką. Jest to przybliżony równoważnik terminu B. Russella propositional attitude. Chodzi o to, że w każdym zdaniu jest implicite zawarty stosunek mówiącego do powiadomienia, który można by sformułować tak: "wiedz, że", "chcę, żebyś wiedział", "czuję, że"; por. A. Wierzbicką, Dociekania semantyczne, Wrocław 1969 

Przypis 2: Gdy mówi się o tekstach wielozdaniowych, ma się na myśli teksty, najprościej rzecz ujmując, poprzedzielane kropkami. Otóż jestem przekonana, że spójność tekstu nie jest problemem, który ujawnia swoje znaczenie tylko przy opisie stosunków między takimi jednostkami, które się zwykle nazywa zdaniem, a które się rozumie jako sekwencje wyrazów od kropki do kropki. Wewnątrz takiej prostej konstrukcji, jak konstrukcja złożona z podmiotu i orzeczenia, można wykrywać spójność lub brak spójności. Różne próby analiz, zwłaszcza niektórych spójników, wskazują na to, jak dalece mylące dla problemu spójności tekstu jest miejsce kropki. Mimo to, mówiąc o tekście spójnym wielozdaniowym, biorę pod uwagę teksty mające ten formalny wyznacznik. Wskazuję tę niekonsekwencję, nie próbując się z niej wytłumaczyć. 

Przypis 11: Idę tu za analizą spójności opisu przedstawioną przez A. Wicrzbicką w rozprawie pt. O spójności semantycznej tekstu, w wyd. zbior. Prace z poetyki, Wrocław 1968. (Zob. też A. Wierzbicka, Dociekania semantyczne, Wrocław 1969, rozdz. VII: O spójności semantycznej tekstu wielozdaniowego - przyp. red.). Otóż ten trzeci wypadek to wypadek, w którym "pastereczka" powinna być odgadnięta. 

Przypis 13: W sprawie wyrażeń cudzysłowowych odsyłam czytelnika do mojego artykułu Expressions guillemetées, zamieszczonego w księdze To Honor Roman Jakobson, The Hague 1968, oraz mojego artykułu O potrzebie rozróżniania znaczenia i informacji w wyd. zbior. Rozprawy filozoficzne. Profesorowi Tadeuszowi Czeżowskiemu w osiemdziesiątą rocznicę urodzin..., Toruń 1969. 

Źródło: Maria Renata Mayenowa, Studia i rozprawy, Warszawa 1993.

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Spójność tekstu a postawa odbiorcy Maria Renata Mayenowa
Semantyka tekstu i języka - spis treści, językoznawstwo, Semantyka tekstu i języka, red. Maria Renat
Maria Renata Mayenowa Poetyka teoretyczna strony 246 437
Maria Renata Mayenowa, Język opracowanie
Maria Renata Mayenowa Poetyka teoretyczna strony 2 245
Maria Renata Mayenowa Tekst literacki – pojęcie całości i pojęcie ramy
Mayenowa Maria Renata O sztuce czytania wierszy 2
Kształtowanie postaw odbiorców reklamy(1)
Dobrzyńska T Metafora a spójność tekstu
05 Kształtowanie postaw odbiorców reklamy
Kształtowanie postaw odbiorców reklamy
05 Kształtowanie postaw odbiorców reklamy
J Bartmiński, R Tokarski, Językowy obraz świata a spójność tekstu
Taks.ABC a poziomy odbioru tekstu wg B.CH., Metodyka
WIRTUALNY ODBIORCA W STRUKTURZE TEKSTU POETYCKIEGO, Teoria Literatury
Oddziaływania lokowania produktu na?cyzje i postawy konsumenckie odbiorców telewizji
Taks.ABC a poziomy odbioru tekstu wg B.CH., Metodyka
Renata Orawiec Porównanie stabilności postawy pacjentów z chorobą Parkinsona i osób starszych

więcej podobnych podstron