Star Trek Dwa światy Wrota czasu


Dwa światy: Wrota Czasu

autor: Sebastian Janiszewski

Piękny poranek... Akademia Floty wyglądała pięknie o tej porze dnia. Wszędzie ta zieleń współgrała z betonowymi budowlami. Piękne żywopłoty i krzewy - to wszystko sprawka ogrodnika nad ogrodnikami - Boothby'ego. Altor wstał jak zawsze rano. Jego koledzy z pokoju dopiero się budzili.
- Dokąd idziesz? - zapytał Chris.
- Mam dzisiaj nieobowiązkowy wykład o teorii replikacji - odpowiedział dumnie El-Aurianin zakładając czerwoną kurtkę od munduru.
- On tam idzie, bo wykłada ta nowa pani profesor - dorzucił ktoś z głębi pokoju.
- Nawet jeśli, to nic nam do tego - odparł Chris po czym wstał i zaczął się ubierać.

Altor wyszedł z sali i wybrał się w stronę katedry nowoczesnych konstrukcji, gdzie właśnie projektowano najnowocześniejszą, eksperymentalną jednostkę, wyposażoną w tajemniczo brzmiący napęd - transwarp. Niestety nikt nie wiedział jak będzie wyglądać. El-Aurianin miał nadzieję, że szpiegując pod drzwiami katedry uda mu się czegoś dowiedzieć. Niestety tego dnia niczego nowego się nie dowiedział. Dlatego nie tracąc czasu wybrał się na wykład o teorii replikacji. Wysłuchał go z zaciekawieniem. W czasie wykładu tak namiętnie wszystko notował, że nawet nie dostrzegł, jak wszyscy wyszli. No chyba, że to było zamierzone. Bo po chwili jego czerwony mundur i biały kołnierzyk obejmowały delikatne, kobiece ręce. Cześć kadeciku - usłyszał. Odwrócił się. To była pani profesor, której jeszcze kilka minut temu słuchał z takim zaciekawieniem.
- Tak, March? - zapytał.
- To jak? Idziemy w piątek do Jazz Club?
- Niestety nie mogę. W środę mam próbny lot.
- Ale Jazz to dopiero w piątek.
- Tak, ale to pierwsza prawdziwa misja. Lecimy do systemu Epsilon CCX. To potrwa.
- Kiedy wrócisz?
- Mamy przeprowadzić kilka odczytów i zeskanować okolicę na wypadek klingońskiej inwazji. W środę o 7.0 mam zameldować się na USS Erando.
- Więc mogę przestać się martwić o ciebie... to klasa Constitution.
- Spokojnie... nie zamierzam umierać... nie trafiając przedtem z tobą do naszego gniazdka.
- Mostek do wszystkich... opuścić okręt. Powtarzam... opuścić okręt.
- Altor! Wynoś się stąd!
- Co jest? Co się stało?

Sceneria sali wykładowej zamieniła się na stojący w ogniu mostek federacyjnego okrętu. Altor próbował rozpoznać to miejsce. Skądś je zna. Już tu był. Kiedy zobaczył na ekranie poważnie uszkodzony okręt Ferengi domyślił się, że jest na USS Stargazer. W rogu rozpoznał kierującego ruchem Picarda. Nagle kapitan popatrzył w jego stronę.
- Na co czekasz, chłopcze? Szybko do kapsuł!
- Tak jest, kapitanie! - odpowiedział i ruszył w stronę turbowindy. W jej środku ściskał się z innymi załogantami statku. Gdy turbowinda zatrzymała się, wszyscy ruszyli szybkim krokiem w stronę ładowni z promami. Sam też tam się udał, jednak wolniej niż inni. Próbował zrozumieć, dlaczego nagle przeniósł się tutaj. Wędrując korytarzem i rozmyślając dostrzegł na końcu jednego z nich Eli'trah, jego późniejszą żonę, niestety zmarła przedwcześnie. Kobieta podeszła do niego i sceneria znów się zmieniła. Jednak tym razem Altor wyglądał jakby nic nie pamiętał.
- Skarbie, jesteś - objął ją i przyciągnął do siebie - Byłem taki samotny... Ale to już koniec. Dostałem przydział na USS Galaxy. To okręt na który można zabierać rodziny. Polecisz ze mną.
- To świetnie! A ja mam dla ciebie prezent.
- Jaki?
- Chodź dalej - Eli'trah podeszła do drzwi. Altor zaraz za nią - Otwórz. Niespodzianka jest w drugim pokoju. El-Aurianin podszedł do drzwi. Otworzył je i sceneria znów się zmieniła. Teraz obejmował panią profesor.
- Jutro o tej porze będę pędzić w warp, wyglądając przez okno i marzyć o tobie...
- Ja myślę! Bo inaczej obleję cię z astrofizyki - uśmiechnęła się, dając mu na pożegnanie całusa.


Środa 7.0.

- Kapitan na pokładzie - krzyknął pierwszy oficer na USS Erando.

Altor i grupa kadetów, w tym Chris, stali w szeregu i wysłuchiwali przemówienia kapitana Elyota. Później udali się na stanowiska - Chris do maszynowni, a Altor na mostek, gdzie pełnił funkcję pilota. USS Erando opuścił orbitę Ziemi i wszedł w warp. Po kilkudziesięciu dniach był już na granicy klingońskiej gdzie wykonywał swoje zadanie. Altor i Chris spotkali się w mesie, gdzie spożywali śniadanie po ciężkiej i nieprzespanej nocy.
- Wczorajsze wahania w tłumikach inercyjnych spowodowały wiele zamieszania na okręcie - powiedział Altor.
- I mnie to mówisz? To ja musiałem sprzątać kible w maszynowni - odrzekł Chris.
- Ale to nic! Przynajmniej możesz poobserwować porucznika Elsedorfa w akcji.
- O tak... - zamyślił się Chris - jest chyba najlepszym mechanikiem we Flocie. No może poza tym z Enterprise... jak mu tam...
- Scott! - krzyknął komandor Farsen - Scott! A pan co tu robi, kadecie?
- Spożywamy śniadanie, komandorze - odrzekł Altor. Stając na baczność z Chrisem.
- Przepisowy kwadrans już się zakończył... teraz zabierajcie się do...

Niestety Farsen nie dokończył, gdyż czerwony alarm mu przeszkodził. W głośnikach można było usłyszeć głos kapitana: �wszyscy na stanowiska bojowe!"
Obecni w mesie oficerowie i załoganci rozbiegli się we wszystkich możliwych kierunkach. Altor po chwili marszu był już na mostku, gdzie usiadł w fotelu pomocnika sternika. Okazało się, że dwie klingońskie jednostki D7 zbliżały się do USS Erando. Kapitan nie mógł uciec. Wytyczne kazały mu bronić stacji nasłuchowej. Dlatego szybko wywiązała się walka, w której Constitution wiódł prym. Zniszczył jedną wrogą jednostkę, a drugą poważnie uszkodził. Ocalały D7 uciekł. Niestety, Constitiution wcale nie był w lepszym stanie. Sceneria mostka zamieniła się na stojący w ogniu inny mostek federacyjnego okrętu. Altor próbował rozpoznać to miejsce. Skądś je zna. Już tu był. Kiedy zobaczył na ekranie poważnie uszkodzony okręt Ferengi domyślił się, że jest na USS Stargazer. W rogu rozpoznał kierującego ruchem Picarda. Nagle kapitan popatrzył w jego stronę.
- Na co czekasz, chłopcze? Szybko do kapsuł!
- Tak jest, kapitanie! - odpowiedział i ruszył w stronę turbowindy.

W jej środku ściskał się z innymi załogantami. Gdy turbowinda zatrzymała się, wszyscy ruszyli szybkim krokiem w stronę ładowni z promami. Sam też tam się udał, jednak wolniej niż inni. Próbował zrozumieć dlaczego nagle przyniósł się tutaj. Wędrując korytarzem i rozmyślając dostrzegł na końcu jednego z nich March. Kobieta podeszła do niego i sceneria znów się zmieniła. Jednak tym razem Altor wyglądał, jakby nic nie pamiętał... - Altor? Czy coś się stało?
- Nie! Nic się nie stało! - odpowiedział niemal krzycząc - Podczas ataku zginęło 68 osób, w tym kapitan, komandor, mechanik i pilot. Ja mogłem temu zapobiec. Gdyby nie to że się śmiertelnie przestraszyłem... Gdybym zareagował pół minuty wcześniej Chris by żył!
- Nie można uratować wszystkich... Niektórym jest to pisane. - starała się go pocieszyć March.
- Bzdura! Mogłem ich uratować.

El-Aurianin ubrał się i wyszedł z jej kwatery. Od tamtego czasu więcej się już nie widzieli. Altor wybrał się do siebie. Gdy wszedł do środka, było ciemno. Położył się spać. Rano wstał i usłyszał głos Chrisa.
- Dokąd idziesz? - zapytał.
- Mam dzisiaj nieobowiązkowy wykład o teorii replikacji - odpowiedział dumnie El-Aurianin zakładając czerwoną kurtkę od munduru.
- On tam idzie, bo wykłada ta nowa pani profesor - dorzucił ktoś z głębi pokoju.
- Nawet jeśli, to nic nam do tego - odparł Chris, po czym wstał i zaczął się ubierać.

Altor wyszedł z sali i wybrał się w stronę katedry nowoczesnych konstrukcji, gdzie właśnie projektowano najnowocześniejszą, eksperymentalną jednostkę, wyposażoną w tajemniczo brzmiący napęd transwarp. Niestety nikt nie wiedział jak będzie wyglądać. El-Aurianin miał nadzieję, że szpiegując pod drzwiami katedry uda mu się czegoś dowiedzieć. Niestety, tego dnia niczego nowego się nie dowiedział. Dlatego nie tracąc czasu wybrał się na wykład o teorii replikacji. Wysłuchał go z zaciekawieniem. W czasie wykładu tak namiętnie wszystko notował, że nawet nie dostrzegł jak wszyscy wyszli. No chyba, że to było zamierzone. Bo po chwili jego czerwony mundur i biały kołnierzyk obejmowały delikatne, kobiece ręce. Cześć kadeciku - usłyszał. Odwrócił się. To była pani profesor, której jeszcze kilka minut temu słuchał z takim zaciekawieniem.
- Tak, March? - zapytał.
- To jak? Idziemy w piątek do Jazz Club?
- Nie wiem... Ale już pytałaś się mnie o to.
- Ja? Ano tak! Męczę cię tym pytaniem od dwóch tygodni.
- Nie, nie o to mi chodziło. Zadałaś mi to pytanie tu, w tej sali.
- Nie wydaje mi się... Coś musiałeś pomieszać.
- Jestem tego pewien... - zamyślił się - Muszę lecieć, o 7.0 w piątek mam lot treningowy. Odezwę się jak wrócę.

El-Aurianin wybiegł z sali i pędem wrócił do kwatery, gdzie kolejne minuty spędził z Chrisem i najbliższymi znajomymi. Nawet podczas misji. Tego feralnego dnia odmówił zjedzenia śniadania z Chrisem. Dał mu dobrą radę: trzymaj się z dala od czwartego panelu w maszynowni. Potem udał się na mostek, gdzie oczekiwał najgorszego. Gdy Kapitan w końcu ogłosił alarm, Altor poderwał się i spojrzał na monitor. Zauważył okręt Ferengi. Szybko obejrzał się za siebie i rozpoznał wydzierającego się na załogę Picarda. Razem z nim, jako ostatni oficerowie opuścił mostek i dał się do kapsuły ratunkowej. Gdy już pojemnik był na bezpiecznej odległości, Stargazer eksplodował. Siedział skulony w kącie. Po chwili poczuł dotyk kobiecej ręki. Ale w jego kapsule nie było kobiety. Poderwał się i zobaczył Eli'trah.
- Altor? - zapytała - idziemy do mesy? Dziś są urodziny porucznik Katran.
- Gdzie jesteśmy? Zapytał ze zdziwieniem.
- Jak to nie wiesz? Sam nas tu przywiozłeś tym... Galaxy.
- A tak... jestem pilotem... Urodziny Katran? Planeta czasu...
- Tak, jest piękna, widziałeś ją?
Altor podszedł do okna i zauważył jeden klingoński okręt i dwie gorańskie jednostki.
- Tak... Wszyscy pilnują swego. Może ta planeta ma coś wspólnego... Tak, musi mieć!
- Co ma wspólnego? A zresztą... To jak, idziemy? - zapytała ponownie Eli'trah.
- Tak, chodźmy.

Następnego dnia Altor razem z grupą oficerów wybrał się na planetę, by prowadzić badania nad stabilnością linii czasowych. Gdzieś koło wrót czasu federacyjni naukowcy rozłożyli sprzęt.
- Trzeba podjąć szybko decyzję, od której zależeć może przyszłość całej galaktyki!
- Q! - wrzasnął Altor.
- Tak, to ja! - wrzasnął w odpowiedzi Q.
- Co tu robisz...
- Ano czekam na twój kolejny ruch. Jak na razie idzie ci dobrze. Doprowadziłeś do śmierci przyjaciela, do opuszczenia USS Stargazer i jego zniszczenia, oraz do zniszczenia USS Galaxy nad planetą czasu.
- Co?
- Tak, tak, wiem! To nigdy nie powinno się stać. Chris żyje i pracuje jako mechanik na USS Kataishi. To znaczy pracował, bo w twojej linii czasowej już dawno nie żyje. On był tylko człowiekiem... - Q zrobił krótką przerwę na uśmieszek - Potem pozwoliłeś opuścić Stargazer i wydać go na pastwę losu tych chciwych Ferengi. Pozwoliłeś, by Picard uruchomił sekwencję autodestrukcji. A na koniec chciałeś wejść do wrót czasu, co spotkało się z sprzeciwem Klingonów, sojuszników - Goranów, oraz ukrytych gdzieś w głębi systemu Romulan. Galaxy został zniszczony. A to wszystko nie powinno się stać.
- Naprawdę... Co ty pleciesz...
- O biedaku. A wasza rasa wydawała się taka pojętna. Myślałem, że dobrze radzisz sobie z paradoksami czasowymi. Chyba, że... - Q zamienił swój czerwony mundur na zielony, a w ręku pojawił się trikoder - chyba, że... jesteś chory! O tak! Doznałeś lekkiego wstrząsu mózgu, co w połączeniu z...
- Co? Jakiego wstrząsu? Ja nic nie czuję?
- O rety! Picard był lepszym celem... Może powinienem zając się Ernestem zamiast tobą, jednak pomyślałem sobie, że ty będziesz żyć dłużej niż on i jej pierwszy, wolkański oficer...
- Ernest, jaki pierwszy oficer? Wstrząs mózgu?
- Tak, zgodna z bazą danych Q, przewrócisz się i uderzysz w głowę dokładnie DG... o kurcze!
- Co znów?
- Bateryjki wysiadły! Przykro mi, ale musze wracać po nowe, a wiesz jakie kontinuum jest ogromne? Będę je szukać latami... wiekami! Już wiem, kto mi to załatwił! To ten chciwy Q... - popatrzył na zdziwionego Altora - to taki inny Q. My wszyscy nazywamy się Q, tylko jesteśmy inni, a właściwie tacy sami, a właściwie to musze już zmiatać po baterie. Jak sam tego nie rozwiążesz, to wpadnę za kilka wieków i pomogę ci z nowymi bateriami. Pozdrawiam.

I jak to Q, za pstryknięciem palców zniknął w białym świetle. Altor usiadł na chwilkę i zaczął myśleć. Niespodziewanie jego czerwony mundur i biały kołnierzyk obejmowały delikatne, kobiece ręce. Cześć kadeciku - usłyszał. Odwrócił się. To była pani profesor, której jeszcze kilka minut temu słuchał z takim zaciekawieniem.
- Tak, March? - zapytał.
- To jak? Idziemy w piątek do Jazz Club?
- Niestety nie mogę. W środę mam próbny lot.
- Ale Jazz to dopiero w piątek.
- Tak, ale to pierwsza prawdziwa misja. Lecimy w systemu Epsilon CCX. To potrwa jakiś miesiąc.
- Kiedy wrócisz?
- Mamy przeprowadzić kilka odczytów i zeskanować okolicę na wypadek klingońskiej inwazji. W środę o 7.0 mam zameldować się na USS Erando.
- Więc mogę przestać się martwić o ciebie... to klasa Constitution.
- Spokojnie... nie zamierzam umierać.
- Mostek do wszystkich... opuścić okręt. Powtarzam... opuścić okręt.
- Altor! Wynoś się stąd!
- Co jest? Co się stało?

Sceneria sali wykładowej zamieniła się na stojący w ogniu mostek federacyjnego okrętu. Kiedy zobaczył na ekranie poważnie uszkodzony okręt Ferengi domyślił się, że jest na USS Stargazer. W rogu rozpoznał kierującego ruchem Picarda. Nagle kapitan popatrzył w jego stronę.
- Na co czekasz, chłopcze? Szybko do kapsuł!
- Tak jest, kapitanie! - odpowiedział i ruszył w stronę turbowindy.

W jej środku ściskał się z innymi ludźmi. Gdy turbowinda zatrzymała się, wszyscy ruszyli szybkim krokiem w stronę ładowni z promami. Sam też tam się udał, jednak wolniej niż inni. Próbował zrozumieć, dlaczego nagle przyniósł się tutaj. Wędrując korytarzem i rozmyślając dostrzegł na końcu jednego z nich drzwi do turbowindy. Szybkim krokiem udał się z powrotem na mostek. Tam Picard właśnie wprowadzał sekwencję autodestrukcji. Altor stanął koło niego i zmusił Picarda do rozmowy, przez co uzyskał kilka minut czasu. Okręt Ferengi zaatakował ponownie, jednak jego broń słabła. Picard dorwał się do panelu i wystrzelił fazery. Wróg zaczął się oddalać. Oboje udali się do kapsuł. USS Stargazer został uratowany. Gdy Altor siedział w kapsule, podeszła do niego March.
- Cześć kochanie - powiedział Altor - Niestety nie mogę iść do Jazz Club. W środę o 7.0 mam lot na granicę. Musze się zacząć przygotowywać.
- Rozumiem - odrzekła March.

Potem oboje udali się za zaplecze, gdzie pewnie jeszcze długo rozmawiali. Altor, jak już to zrobił poprzednio, zrezygnował ze śniadania i udał się na mostek. Z niecierpliwością oczekiwał Klingonów. Niestety nie pojawili się tak jak przypuszczano. Zszedł z mostka i udał się do maszynowni, by zobaczyć się z Chrisem. Wtedy wykryto lekkie wahania w przepływie plazmy. Chris udał się na miejsce awarii, by sprawdzić wszystkie instalacje i naprawić co trzeba. Altor udał się z nim. Niestety, ponieważ przechodząc po trapie Chris zwichnął sobie rękę, udał się tam inny kadet. Wtedy wykryto, że wahania mocy to nie był zwykły problem. Cały przewód rozerwało, a gondola eksplodowała. Wielu kadetów i mechaników zginęło. Constitution bez jednej gondoli kierował się na stację nasłuchową dwa razy większą od niego samego. Altor przystąpił do naprawy urządzeń z Chrisem i innymi członkami załogi maszynowni. W płomieniach ognia udało się uratować okręt i tuż przed zderzeniem pochwycił go promień trakcyjny klingońskiego D7. Pierwszy oficer przejął dowodzenie nad okrętem, po tym jak kapitan został poważnie ranny. Wszystko potoczyło się tak, jak chciał Q - Chris przeżył. Klingoni przybyli na pokład, gdzie w sali odpraw spotkali się z przedstawicielami Federacji. Wkrótce sceneria zmieniła się i Altor przeniósł się na Planetę Czasu, gdzie przyglądał się naukowcom badającym wrota czasu. Wtedy zauważył, że doktor Lane udała się w stronę wejścia. Postanowił skorzystać z okazji i porozmawiać z nią na temat tego fenomenu. Gdy podszedł do niej okazało się, że jest jak zahipnotyzowana. Kierowała się w stronę wrót, a Altor w ostatniej chwili ją powstrzymał. Sceneria znów się zmieniła. Bohater znów wylądował na USS Stargazer. Gdzieś obok pojawił się Picard.
- Kapitanie? - krzyknął - Co pan tu robi?
- Chciałem zadać ci to samo pytanie. Wynoś się stąd. Wszyscy mają udać się do kapsuł - przerwał na chwilę - Komputer, uruchom sekwencję autodestrukcji...
- Q!
Q pojawił się niespodziewanie. Tym razem zastąpił Picarda, który właśnie próbował zniszczyć statek.
- Witamy ponownie! Jeśli raz zrobisz u nas zakupy, będziesz wracać już za każdym razem...
- To nie czas na żarty. Co się dzieje? Dlaczego tu wróciłem?
- Może zrobiłeś coś źle?
- Źle? Wszystko stało się tak jak chciałeś. Co jeszcze można zrobić?
- A zadbałeś o to, by wszystko wydarzyło się po kolei?
- Tak... Linie czasowe... Najpierw muszę uratować Chrisa, potem Stargazer, a na końcu Galaxy i jego załogę.
- Brawo! Tylko co do tego ostatniego to chodzi raczej o... A zresztą! Dowiesz się później... Wiedziałem, że masz potencjał! Myślisz, że Ernest by sobie z tym poradził? A... i przy okazji... jeszcze nie znalazłem baterii.

Q zniknął tak samo szybko jak się pojawił, a Stargazer eksplodował...

Cały przewód rozerwało, a gondola eksplodowała. Constitution bez jednej gondoli kierował się na stację nasłuchową dwa razy większą od niego samego. Altor przystąpił do naprawy urządzeń z Chrisem i innymi członkami załogi maszynowni. W płomieniach ognia udało się uratować rdzeń. Tuż przed zderzeniem pochwycił go promień trakcyjny klingońskiego D7. Pierwszy oficer przejął dowodzenie nad okrętem, po tym jak kapitan został poważnie ranny. Wszystko potoczyło się tak, jak chciał Q - Chris przeżył. Klingoni przybyli na pokład, gdzie w sali odpraw spotkali się z przedstawicielami Federacji. Wkrótce sceneria sali odpraw zamieniła się na stojący w ogniu mostek federacyjnego okrętu. W rogu rozpoznał kierującego ruchem Picarda. Nagle kapitan popatrzył w jego stronę.
- Na co czekasz, chłopcze? Szybko do kapsuł!

Tak jest, kapitanie! - odpowiedział i ruszył w stronę turbowindy. W jej środku ściskał się z innymi załogantami. Gdy turbowinda zatrzymała się, wszyscy ruszyli szybkim krokiem w stronę ładowni z promami. Sam też tam się udał, jednak wolniej niż inni. Próbował zrozumieć, dlaczego nagle przeniósł się tutaj. Wędrując korytarzem i rozmyślając dostrzegł na końcu jednego z nich drzwi do turbowindy. Szybkim krokiem udał się z powrotem na mostek. Tam Picard właśnie wprowadzał sekwencję autodestrukcji. Altor stanął koło niego i zmusił Picarda do rozmowy, przez co uzyskał kilka minut czasu. Okręt Ferengi zaatakował ponownie, jednak jego broń słabła. Picard dorwał się do panelu i wystrzelił fazery. Wróg zaczął się oddalać. Oboje udali się do kapsuł. Altor skulił się jakby bał się czegoś... może następnego skoku. Jednak próbował teraz o tym nie myśleć. Zastanawiało go tylko jedno - skąd to światło. Podniósł głowę i zobaczył przed sobą Wrota Czasu. Szybko rzucił się na ratunek doktor Lane, która udała się w stronę bramy. Postanowił skorzystać z okazji i odbić się z wyskoku od wystającej z ziemi skały. Altor w ostatniej chwili ją powstrzymał. Pod koniec skoku potknął się i przewrócił. Upadł razem z doktor Lane. Uderzył się w tył głowy.
Stało się ciemno...
Powoli odzyskiwał przytomność. Słyszał tylko zniekształcone głosy.
- Co z nim?
- Już lepiej. Dochodzi do siebie.
- Jak z jego głową?
- To tylko lekki wstrząs mózgu. Nic poważnego.
- A co z anomalią?
- To dziwne, ale gdy zaczął się przebudzać ona po prostu znikła...
Altor otworzył oczy i ujrzał Ernesta, Savonę i lekarza pokładowego Stereka.
- Spokojnie - powiedział lekarz - leż spokojnie, wszystko będzie w porządku...

Dwie godziny później Altor był już w swojej kwaterze. Przeglądał raporty o tajemniczej anomalii czasowej, którą napotkał USS Entrapment przebywający w innym wymiarze. Anomalia wywarła niespotykany wpływ na porucznika. Doprowadziła do zawrotów. El-Aurianin potknął się i uderzył w głowę, co spowodowało lekki wstrząs mózgu. Jednak z niewiadomych przyczyn znikła, gdy ten odzyskał przytomność. Porucznik przedstawił całą sprawę kapitanowi i lekarzowi. Jednak oni uznali to za sen. Altor jednak zastanawiał się, czy to na pewno był sen. Miał wątpliwości... Wstał z łóżka i udał się do replikatora, gdzie zamówił ulubiony sok owocowy. Niespodziewanie jego kwatera wypełniła się bladym światłem.
- I jak główka?
- Q!
- W rzeczy samej.
- Więc to nie był sen?
Q pokiwał głową na lewo i prawo.
- Miałem cię za mądrzejszego. A tu takie coś. Chcesz to przeżyć jeszcze raz? Oczywiście, że to nie był sen! Byłeś na planecie czasu, a ponieważ twój gatunek... ups...
- Co mój gatunek? A co chciałeś powiedzieć przez to, że ratując Lane zrobię coś więcej niż tylko ocalenie Galaxy i jego załogi?
- Altor, bój się Borga! Lane była tylko pionkiem. Równie dobrze mogła to być pokraka z Adrana IV, ale Lane wyglądała nad wyraz powabnie... o litości... a jaka ona inteligentna i oczytana... ufff...
- Więc o co chodziło?
- Pomyśl! I pamiętaj - myśl wielowymiarowo...

Q rozpłynął się w błysku światła, a Altor zaczął zastanawiać się, co to mogło znaczyć. Przez najbliższe kilka godzin myślał i myślał, jednak każda hipoteza stworzona w jego umyśle wydawała się być tak nieprawdopodobna, że zaraz ją odrzucał. Nawet ta, w której wejście Lane do bramy miało wywołać zniszczenie Galaxy na orbicie. To z kolei miało doprowadzić do pogorszenia stosunków Federacji z Goranami i Klingonami. Na dodatek doszłoby do wojny z Romulanami, którzy wykorzystaliby przerwany "most" między tymi mocarstwami, a Kardasjanie też długo by się nie zastanawiali. Na dodatek gdzieś tam jeszcze jest Dominium i Borg, którzy tylko oczekują zamieszania w Kwadrancie Alfa i Beta...
"Dobrze kombinuje" - pomyślał Q - "jeszcze się odezwę..."



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Star Trek Dwa światy
Star Trek TOS Probe
0975 Dwa światy Wojtek Łuszczykiewicz
dwa swiaty
Ulysses Moore Wrota Czasu Rozdzial 4
Ulysses Moore Wrota Czasu Rozdzial 2
star trek a chronicle S7UA5N22DVFQ5USC27R5HDLVETFB7JHIVFJVPWA
LUG Star Trek RPG The Expanded Universe Ship Recognition Manual Vol 5 Ships of the Romulan Star Em
07 WhiteFeather Sheri Dwa światy
Ulysses Moore Wrota Czasu Rozdzial 6
star trek
Dwa światy Wojtek Łuszczykiewicz
Ulysses Moore Wrota Czasu Rozdzial 5
Ulysses Moore Wrota Czasu Rozdzial 3
3x06 (43) Dwa swiaty, Książka pisana przez Asię (14 lat)
dwa swiaty
Ulysses Moore Wrota Czasu Rozdzial 1
Dwa Światy Roździał 2
Ulysses Moore Wrota Czasu Rozdzial 12

więcej podobnych podstron