A Corbin, We wÅ‚adzy wstrętu Społeczna historia poznania przez węch Od odrazy do snu ekologicznego

background image

1

Alain Corbin

We władzy wstrętu

Społeczna historia poznania przez węch. Od odrazy do snu ekologicznego

przełożył Andrzej Siemek

Oficyna wydawnicza Volumen

Warszawa 1998



___________________________________________________________________________

Smród biedaka



Sekrecje nędzy

Coraz większa uwaga skierowana na zapachy społeczne to zasadniczy fakt w historii powonienia w

XIX wieku przed triumfem teorii pasteurowskich. Gdy zmniejsza się stopniowo liczba przykładów
odwołujących się do fetorów ziemi, do stojącej wody, do trupa i, nieco później, padliny, literatura
higienistów i powieściopisarzy, a także rodzące się badania społeczne wypełniają się takimi
przypadkami z węchowej domeny, które kreślą obraz obsesyjnego bagna ludzkiego. Owo przejście od
biologii ku społeczności jest odbiciem, w tej materii, przedsięwzięcia Cabanisa. Tyle że opis przestrzeni i
ludzi modyfikuje jego zamysł. Szpitale, więzienia, wszystkie miejsca bezładnych skupisk, jak również
cuchnący tłum o niezróżnicowanej woni przestają być wyłącznym przedmiotem analizy węchowej
obserwatorów. Nowy rodzaj ciekawości skłania do tropienia zapachów nędzy, do wykrywania smrodu
biedaka i jego nory.

To przesunięcie uwagi zmusza do odnowy strategii; i już na wstępie dokonuje się taktyczne przejście

od przestrzeni publicznej ku przestrzeni prywatnej.

Kładąc wciął nacisk na pożytek płynący i szerokich ulic, przestronnie położonych domów,
schludnych wsi. osuszania błotnistych terenów, twierdzimy wszakże, iż to nic zewnętrzna ściana
domu, lecz przede wszystkim sama izba, w której się mieszka, winna się stać przedmiotem
zdrowotnej troski.

i

- konkluduje Piorry, przeczytawszy wszystkie raporty o epidemiach, które miały miejsce we Francji

od 1830 do 1836 reku; Passot znakomicie to streści w piętnaście lat później: „Stan zdrowotny wielkiego
miasta jest sumą [stanu zdrowotnego] wszystkich prywatnych miejsc zamieszkania.

2

Nadeszła więc

pora, by ścigać zarazę wewnątrz siedziby nędzarza.

Ów nowy projekt jest ściśle związany z powstawaniem w łonie burżuazji systemu wyobrażeń i

modelu zachowań, których jednym ze składników jest sfera zapachowa, i byłoby rzeczą zbyt pochopną
traktować ją jako drugorzędną. Uświadomienie sobie rosnących różnic społecznych, złożoności rozwar-
stwienia kulturowego

3

skłania do doskonalenia analizy węchowej. Zapach drugiego człowieka zostaje

podniesiony do rangi decydującego kryterium.

4

Charles Leonard Pfeiffer pokazuje nam oto naukową

precyzję, z jaką Balzac stara się naznaczyć wydzielanymi zapachami kondycję wielkich i drobnych
mieszczan czy chłopów i kurtyzan z Komedii ludzkiej.

5

Likwidacja wyziewów wszystkich odchodów sprawia, że wyraźniejsze stają się osobiste zapachy

perspiracji, objawiające naszą najgłębszą tożsamość (naszego ja). Bourgeois, którego odstręczają

background image

2

ciężkie wonie ludu, znamionujące, z jaką trudnością wyłania się pojęcie osoby w tym środowisku, i
którego podniecają zakazy w sferze dotyku, staje się coraz wrażliwszy przy wdychaniu owych
niepokojących przekazów intymności.

Społeczny sens takich zachowań narzuca się w sposób oczywisty. Brak dolegliwego zapachu

pozwala nam odróżniać się od smrodliwego ludu, cuchnącego jak śmierć, jak grzech, i zarazem
usprawiedliwiać milcząco środki, jakie się mu narzuca. Podkreślanie fetoru klas pracujących, a więc
położenie akcentu na ryzyko skażenia, jakie niesie sama ich obecność, przyczynia się do
podtrzymywania owego uprawnionego strachu, w którym znajduje upodobanie burżuazja i który
pozwala jej stłumić wyrzuty sumienia. W ten sposób zostaje wprowadzona higienistyczna strategia,
która łączy symbolicznie dezynfekcję z podporządkowaniem. „Potwornie cuchnące wyziewy katastrof
społecznych"

6

– czy będą to epidemie, czy zamieszki — każą mniemać, że odwonienie proletariusza

pozwoli ustanowić dyscyplinę i pracowitość.

Ewolucji zachowań percepcyjnych towarzyszy dyskurs medyczny. Pod naciskiem prac z zakresu

antropologii i socjologii empirycznej – dziedzin, które się tworzą – medycyna porzuca niektóre z
fundamentalnych zasad neohipokratyzmu. Topografia, rodzaj gruntu, klimat, kierunek wiatrów
przestaną stopniowo być uważane za czynniki decydujące.

7

Specjaliści bardziej niż kiedykolwiek kładą

nacisk na zgubne skutki doku i sąsiedztwa ekskrementów; przede wszystkim zaś przywiązują odtąd
zasadniczą wagę do „sekrecji nędzy". Takie właśnie są wnioski raportu o cholerze azjatyckiej z 1832
roku.

8

Lekarze i socjologowie odkryli, że istnieje rodzaj populacji sprzyjający epidemii: ten, który bytuje

marnie w swoim cuchnącym błocie.

Możemy teraz lepiej zrozumieć utrzymywanie się lęków wzbudzanych przez ekskrement Należy

wciąż pamiętać: wydalanie jest wówczas obsesją klas panujących. Łajno, nieunikniony produkt
fizjologii, której istnieniu mieszczanin usiłuje zaprzeczyć

9

, nęka w swym nieubłaganym obiegu

zbiorową wyobraźnię; staje na przekór próbom odcieleśnienia, pozwala nawiązać do życia
organicznego, którego bezpośrednią przeszłość opowiada. „Ta szczerość nieczystości podoba się nam i
działa kojąco na duszę"

10

— wyznaje Wiktor Hugo, wsłuchujący się w dyskurs historyczny odpadków.

Parent-Duchatelet i wielu innych, przyjmując organicystyczny i augustyński punkt widzenia, starają się
zgłębiać mechanizmy miejskiego wydalania, tego zła koniecznego. W swej wędrówce przez brzuch
miasta napotykają robotników od usuwania nieczystości. Oto więc ekskrement zaczyna rządzić
wyobrażeniami społecznymi. Bourgeois przypisuje biedakowi to, co usiłuje od siebie odepchnąć.
Buduje swoją wizję ludu przez pryzmat nieczystości. Odór zwierzęcia przy-czajonego w gnoju swej
nory zaczyna funkcjonować jako model. Sztucznym zabiegiem byłoby więc oddzielanie owej uwagi
skupionej na smrodzie biedaka od mieszczańskiej woli dezodoryzacji.

W tym miejscu konieczny jest krótki rzut oka wstecz. Jak już wiemy, antropologia XVIII wieku

pasjonuje się wonią ciała. Nie łącząc jej z nędzą, usiłuje z niej wyczytać wpływy klimatu, pożywienia,
zawodu czy temperamentu. Analizuje zapach starca, pijaka, chorego dotkniętego gangreną, Samojeda
lub stajennego, lecz bardzo rzadko zapach nędzarza. Fetor tłumu stanowi straszne niebezpieczeństwo z
racji samego stłoczenia i pomieszania ludzi. Co najwyżej, jak zapewnia Howard, powietrze otaczające
biedaka jest bardziej zaraźliwe od powietrza w otoczeniu bogacza

11

, nie wskazuje się tu jednak żadnego

ścisłego związku z jakimś fetorem swoistym. Takie stwierdzenie oznacza jedynie konieczność
dostosowania technik dezynfekcji do stanu majątkowego

12

.

Wszelako ówczesna nauka medyczna daje do zrozumienia, że niektóre osobniki wydzielają odór

zwierzęcy. Od istoty, która zawsze wegetowała na samym dnie nędzy, czuć silną woń, ponieważ jej
humory nie przetrawiły się dokładnie i nie osiągnęły „stopnia organicznego przyswojenia, jaki jest
właściwy człowiekowi‖

13

. Jeśli nie ma ona ludzkiego zapachu, to nie z powodu jakiegoś regresu, ale

dlatego, że nie przekroczyła progu witalności, który określa gatunek. I tak, portret szaleńca czy
wizerunki niektórych więźniów odwzorowują model psa na łańcuchu, skulonego w budzie, który
zamienia swoje legowisko w kupę gnoju, w prawdziwą cieknącą moczem gnojówkę. Portret ten
wprowadza obraz c z ł o w i e k a – g n o j u, przesiąkniętego nieczystościami, który zapowiada już
wizerunek ciężko pracującego i brzydko pachnącego proletariusza czasów Monarchii Lipcowej

14

.

background image

3

Do tej wizji należy również, już w XVIII wieku, kilka innych ludzkich kategorii. Przede wszystkim –

to się rozumie samo przez się – ulicznica: obyta z brudem, niknie z pola widzenia, kiedy znikają
odpadki. We Florencji – odnotowuje Chauvet – ulice są brukowane, ścieki przykryte, nieczystości
trzymane za kratami, „ulice usłane kwiatami i pachnącymi liśćmi"

15

, i nie ma ani jednej dziewki

publicznej.

Również Żydzi pełnią funkcję osób nieczystych. Zawdzięczają swą przykrą woń – słyszymy –

brudowi, który jest im właściwy.

Wszędzie tam – zauważa znów Chauvet – gdzie owi Hebrajczycy są zgromadzeni i
gdzie im samym zostawia się pieczę nad porządkiem w obrębie ich obszaru, odór jest
szczególnie silny.

16

Szmaciarz, zbieracz odpadków, jest kulminacją fetorów wszystkich rzemieślników: na jego osobie

skupiają się cuchnące wyziewy ekskrementu i trupa.

17

Brzydko pachnie także służący, mimo że jego

warunki życia i higiena poprawiają się: już w roku 1755 Malouin radzi wietrzyć ile się da
pomieszczenie, w którym przebywa służba

18

. W roku 1797 Hufeland nakaże oddalić je od pokoju

dziecinnego.

19

Między początkiem XIX wieku a końcem wielkiej epidemii cholery azjatyckiej współczesny obraz

Hioba, obraz człowieka-gnoju, połączony z obsesją ekskrementu, utrwala się jako mit Raczkujące
badania społeczne obierają sobie za szczególny obiekt grupy miejskie niemiłe w dotyku: towarzyszy
smrodu, robotników błota, Śmieci, łajna i seksu. Kanalarze, masarze, oprawcy padliny, szambiarze,
ludzie pracujący przy zbiornikach śmietniskowych i dragach skupiają na sobie uwagę pionierów
socjologii empirycznej. Zwracałem już uwagę gdzie indziej na ogromne znaczenie poznawcze badań
nad prostytucją publiczną w Paryżu, którym Parent-Duchâtelet poświęca się przez blisko osiem lat

20

.

Lektura archiwów Rad Zdrowia potwierdza to szczególne zainteresowanie.

By nie wracać do tych oczywistych rzeczy, wybiorę inne przykłady Gnijący w swym brudzie

więzień pozostaje niewyczerpanym tematem. To prawda, że w oczach teoretyków jest on już
archaizmem; niemniej prace poświęcone realiom więziennym

21

) świadczą o tym, że przetrwał, toteż nic

dziwnego, że znajdujemy takie portrety. Doktor Cottu relacjonuje swoją wizytę w lochu więzienia w
Reims:

Zdaje mi się, jakby dławił mnie jeszcze ów straszny odór, który buchnął na zewnątrz,
gdy tylko wszedłem [...]. Na dźwięk mego głosu, któremu starałem się nadać ton
łagodny i pocieszający, ujrzałem, jak spośród gnojowiska wyłania się kobieca głowa,
która, jako że ledwie uniesiona, zdała mi się głową uciętą i na ów gnój rzuconą; cała
reszta ciała nieszczęśnicy była pogrążona w nieczystościach. (...) Brak odzienia zmusił
ją do szukania w tym gnoju schronienia przed surowością pory roku.

22

W ciągu jednego roku 1822 szmaciarz, archetyp smrodu, jest przedmiotem siedemnastu raportów

Rady Zdrowia

23

. Władze starają się usunąć z miasta cuchnące składy, w których ten gromadzi, nim je

posortuje, kości, ścierwo i wszystkie odpadki zebrane na drodze. Tylko zbieracze „resztek
mieszczańskich" znajdują łaskę w oczach Rady, ci bowiem nie przenoszą zarazy od ludu. Szmaciarz
skupia zapachy nędzy i nimi przesiąka. Jego smród nabiera wartości symbolu. W odróżnieniu od Hioba
czy gnijącego więźnia nie grzęźnie we własnych odchodach: będąc pokracznym odbiciem nieczystości
ludu, sadowi się na gnoju innych.

Na ulicy Neuve-Saint-Medard, na ulicy Triperet, czy wreszcie na ulicy des Boulangers można

spotkać osobników

okrytych łachmanami, bez koszuli, pończoch, często bez butów, którzy przemierzają
ulice nie bacząc na pogodę, wracają do siebie, często przemoczeni, obarczeni różnymi
rzeczami, jakie znaleźli wśród brudów stolicy, i których cuchnąca woń zdaje się tak
nieodłączna od ich osoby, że sami są podobni do wędrujących gnojowisk. Czy może
być inaczej, jeśli ich zajęciem na ulicy jest wtykanie nosa w gnój?

24

background image

4

Wróciwszy zaś, wyciągają się na brudnej i śmierdzącej słomie, pośród woniejących odpadków.
Blandine Barret-Kriegel zauważa, że zaskoczonemu spojrzeniu gościa odwiedzającego biedaka

towarzyszy – od Condorceta po Engelsa, od Villermégo po Wiktora Hugo — pewna fascynacja owym
„domem-śmietnikiem szmaciarza", „siedzibą piekielną", „tchnieniem innego życia, bardziej
barbarzyńskiego i intensywnego", „wiecznym powrotem mocy podziemnych".

25

Badania nawyków

węchowych i częste ślady odwoływania się do cuchnących wyziewów piekła, potwierdzają tę sugestię,
która zresztą zmierza w tym samym kierunku, co cały mój wywód. Czy rzecz tyczy ekskrementu, czy
prostytutki, czy szmaciarza – nieustanna wędrówka od fascynacji do wstrętu reguluje dyskurs oraz
postawę higienistów i badaczy społecznych.

Homoseksualista — czyż trzeba to podkreślać — dzieli przestrzeń smrodu z tymi, co obcują z

nieczystością. Jako symbol analności

26

, bytujący w pobliżu latryn, ma również swój udział w fetorze

zwierzęcym. Jak sugeruje Carlier, wonie pederasty, amatora ciężkich pachnideł, wskazują na zapachowe
pokrewieństwo piżma i ekskrementu.

27

Zatrzymajmy się dłużej na przypadku marynarza, nieco rzadziej opisywanym. Skoro statek, kocioł

wszelkiego smrodu, stał się szybko polem doświadczalnym dla technik wentylacji i dezynfekcji, to
osobnik, który na nim mieszka, musi stanowić znamienny przykład. Czyż nie jest narażony, bardziej niż
ktokolwiek, na śmierć od cuchnących wyziewów, jak o tym świadczy tragiczny los „Artura"?

Autorzy podręczników higieny morskiej nie mają wątpliwości: marynarz brzydko pachnie, jest

odstręczający.

Jego obyczaje są łajdackie; największe szczęście znajduje w upijaniu się; woń tytoniu
połączona z oparami wina, gorzałki, czosnku i innego prostackiego jadła, jakim lubi się
karmić, zapach ubrania często przesyconego potem, brudem i smołą, sprawiają, że jego
bliskość jest odpychająca.

28

Odór marynarza, człowieka ,.krzepkiego i rozpustnego", skazanego na długotrwałą

wstrzemięźliwość lub masturbację, wzmaga się jeszcze na skutek obfitego wydzielania spermy.

Na szczęście marynarz — załoga wyobraża tutaj lud — słabo wyczuwa zapachy. Nie podziela

odrazy oficerów, ponieważ obca mu jest delikatność zmysłów. Czyż doktor Itard nie stwierdził, że
dzikie dziecko z Aveyron nie czuje wstrętu do własnych odchodów?

29

Ustalona przez higienistów więź

między fetorem a względną anosmią ludu umacnia mieszczańską dążność do dezodoryzacji. Jeśli trzeba
się zgodzić, że wzrok marynarza jest „bystry i przenikliwy" (nim się przede wszystkim posługuje), to
„słuch mniejszą już przedstawia wrażliwość" z powodu grzmotów burzy i armat; natomiast
„powonienie niezbyt jest czule, gdy niewielki się czyni z niego użytek; twarda praca rąk mocno
przytępia dotyk; zaś smak jest spaczony żarłocznym i mało wybrednym apetytem"

30

.

„Narządy zmysłowe marynarza odznaczają się na ogół małą aktywnością: mogłoby się wydawać, że

miąższ nerwowy jakby stwardniał od ciężkich prac fizycznych i doznał paraliżu z braku ćwiczeń
umysłowych."

31

Prawdopodobnie marynarz byłby nieczuły na balsamiczne wonie wiosennych

kwiatów: oddalony od widoku wiejskiej przyrody, „nie ma już zmysłów na tyle misternych, aby móc
badać jej uroki"

32

. Wyczerpany silnymi emocjami, nie umie odczuwać doznań delikatnych. Zmysłowa

niższość — by nie rzec kalectwo — ludu jest przyczyną ubóstwa myśli i prymitywizmu uczuć.
Psychologia oficera dowodzi jakby, a contrario, tego oczywistego upadku, który jest uzasadnieniem dla
okazywanego przez załogę szacunku.

Zaraz po epidemii cholery azjatyckiej, gdy zostaje znów podjęte dzieło statystyki moralnej, badania

społeczne czynią nędzę proletariusza swoim ulubionym obiektem. Odtąd będzie oskarżany smród ludu
jako całości — nie tylko kilku nieczystych kategorii, utożsamianych z brudem i śmieciem. Jeśli służący,
mamki i odźwierni nieładnie pachną

33

, to dlatego, że wprowadzają zapach proletariatu na łono

mieszczańskiej rodziny, co już wystarczyłoby, aby usprawiedliwić proces wykluczania, którego są
wówczas ofiarami, z wyjątkiem „mamek na miejscu". Flaubert, w swojej neurozie, staje się
uprzywilejowanym świadkiem owego wstrętu do „piwnicznej woni", jaką zionie lud.

Podróż powrotną miałem doskonałą – pisze do pani Bonenfant 2 maja 1842 roku —

background image

5

wyjąwszy fetor wydzielany przez moich sąsiadów w dyliżansie, proletariuszy, których
widziała pani w chwili mego odjazdu. Dlatego ledwie mogłem spać w nocy i zgubiłem
moją czapkę.

34

Huysmans nada krańcową postać tej nietolerancji węchowej.
Jacques Leonard, przy okazji swojej analizy językowej dyskursu medycznego, podkreśla częste

współwystępowanie słów, które łączą się w ciągi typu: nędzny/brudny/zaniedbany/ /smród/śmierdzieć.

35

Na czas co najmniej ćwierćwiecza, zanim wysiłki zmierzające do umoralnienia, urodzinnienia,
wykształcenia i zasymilowania ludu zaczną przynosić owoce, niemiła woń proletariatu pozostaje
stereotypem. Dla bogacza – powietrze, światło, odsłonięty horyzont, rezerwat ogrodu; dla biednego –
przestrzeń zamknięta, mroczna, niskie stropy, zatęchła atmosfera, zastój fetoru. Spośród powtarzających
się źródeł, które są odbiciem tego niewyczerpanego dyskursu, należy wyróżnić archiwa Rad Zdrowia
oraz badania nad pracą w rolnictwie i w przemyśle, zlecone przez Konstytuantę w roku 1848.

Kilka przewodnich obrazów wraca natrętnie w tych opisach nędzy. Podobnie jak do niedawna odór

niektórych rzemieślników, smród biedaka wynika bardziej z n a s i ą k a n i a, na które jest skazany,
aniżeli z zaniedbania, jakiego dowodzi nie pozbywając się wszystkich wydzielin ciała.

Tak jak ziemia, drewno i ściany, skóra robotnika, a jeszcze bardziej jego ubranie, przesiąka wstrętną

materią. W przędzalni w Pompairin — pisze doktor Hyacinthe Ledain — dzieci są rachityczne.

Przyczyn stanu, w jakim sieje widzi, upatruje się w tym, że powietrze, którym
oddychają, jest niezdrowe na skutek wielkiej ilości tłustego oleju, używanego w tych
zakładach. Odzież, którą mają na sobie, jest tak nim n a s i ą k n i ę t a, że kiedy się
zbliżają, czuć od nich najbardziej odrażającą woń.

36

Przędzalnia w Secondigny okazuje się równie niezdrowa. Dzieci wyglądają tu wstrętnie. „Widuje się

je, jak wychodzą z warsztatów w łachmanach przesyconych olejem." Jakub Vingtras czuje wstręt do
woźnego zapalającego światło w gimnazjum w Puy, który wydziela zapach oliwy.

37

Jeszcze w 1884

roku doktor Arnould będzie głosił, że biedacy z Lille są

gorsi od bogaczy nie z racji wykonywanej pracy, lecz przez rodzaj pomieszczeń, w
których żyją (biedak nie ma swojego domu), ciasnych i odrażających, przez brud, który
ich otacza i przenika, przez ich bliskie obcowanie z nieczystościami, których nie mają
ani czasu, ani możności usunąć, i których nawet nie nauczyli się w swej edukacji
obawiać.

38

Thierry Leleu, w trakcie retrospektywnych badań nad warunkami pracy w regionie Nord w

przededniu pierwszej wojny światowej, usłyszy, że prządki, zwane „wycieruchami z powodu płynu z
maszyn, „miały zapach oleju lnianego. Rozpoznawało się robotnicę przędzalni po jej woni, nawet na
ulicy, len zapach przywierał im do skóry".

39

Również powieść malująca lud daje wyraz, z pewnym

opóźnieniem, takim spostrzeżeniom i odrazie, jaką budzą. Kiedy opowiada nam o fabryce, to raczej po
to, by podkreślić dławiący smród i gorąco, niż żeby opisać dokonania pracy przemysłowej.

40

Woń zastarzałego tytoniu, którą jest przesycone ubranie człowieka z ludu, również funkcjonuje jako

lejtmotyw.

41

Wszystko wskazuje na to, że pod koniec XVIII wieku tolerancja względem tytoniowych

oparów jest nader ograniczona. Zapewne była nawet mniejsza od tej, którą klasy panujące okazywały
dla puszczanych wiatrów czy odom latryn. Podbój miejsc publicznych przez tytoń – fajkę, cygaro,
potem papieros – dokonuje się w ciągu pierwszej połowy XIX wieku. Na pierwszy rzut oka zjawisko
zdaje się kłócić z podejmowanym jednocześnie dziełem dezodoryzacji. Nie należy wszakże zapominać
o właściwościach dezynfekujących, jakie niektórzy lekarze wciąż przypisują dymowi. Starzy żołnierze
— wiarusi napoleońscy czy wojskowi emeryci, wraz z marynarzami, byli sprawcami szerzenia się tego
zwyczaju.

42

Odtąd tytoń nie straci już swej dwuznaczności. Z jednej strony, jego woń sygnalizuje

nieokrzesańca.

43

Większość higienistów skarży się na nią. Michelet twierdzi, że zabija popęd płciowy i

skazuje kobiety na samotność. Adolphe Blanqui żąda, by zabroniono tej trucizny kobietom i dzieciom,

background image

6

ponieważ jest ona „początkiem wszelkiego rozprzężenia".

44

Odraza nabiera często znaczenia socjologicznego. Forget rzuca gromy na pry mice marynarza, której

zapach przenika oddech, dłonie i ubranie. To prawda – dodaje jednak pojednawczo – że chodzi tu o
rodzaj kompensacji, należy więc zdobyć się na tolerancję: „Dla marynarza tytoń jest tym, czym dla was
kawa, bale i teatr, czym dla miłośnika literatury napawanie się Wolterem, a dla uczonego –
abstrakcyjnym problematem."

45

„Tytoń jest jedyną rzeczą, która może wspomóc wyobraźnię biedaka" –

twierdzi ze swej strony Théodore Burette w swojej Physiologie du fumeur.

46

Ale zwycięstwo tytoniu symbolizuje zarazem zwycięstwo liberalizmu. Świadczy o maskulinizacji

więzi towarzyskich, zanim stanie się ich narzędziem. Podobnie jak pobór wojskowy, któremu w dużej
mierze zawdzięcza popularność, tytoń stroi się w cnoty egalitarne, „patriotyczne". W ten sposób
uzyskuje swą nobilitację.

Człowiek, który pali, jest równy człowiekowi, który pali [...] bogaty i biedny ocierają się
o siebie bez zdziwienia w miejscach, gdzie sprzedaje się tytoń,

47

i tam tylko jest to możliwe. Jako „najtrwalsza podpora rządu konstytucyjnego"

48

, tytoń triumfuje

ostatecznie za Monarchii Lipcowej. Dla naszego wywodu istotny jest właśnie fakt, że jego zwycięskie
rozpowszechnianie się następuje wtedy, gdy wyraźniej zaczyna być postrzegany smród klas
pracujących.

Akcentowanie węchowej odrazy do proletariusza pojawia się w widoczny sposób w relacjach

lekarzy i osób odwiedzających biedaków. Ciekawe, że nie podkreślano dotąd tej nowej nietolerancji. Do
tej pory wstręt zdawał się być uczuciem obcym lekarzom; jedynie obawa przed zakażeniem
usprawiedliwiała środki ostrożności.

49

W drugim trzydziestoleciu wieku węchowemu obrzydzeniu

względem ludu daje się wyraz bez ogródek; nie wiadomo przy tym dobrze, czy chodzi o nietolerancję,
czy o nowy rodzaj szczerości. Dla lekarza mieszkanie pacjenta staje się miejscem codziennych
męczarni. „Doprawdy, człowiek się tam dusi – zapewniają Monfalcon i Poliniere. – Nie sposób wejść
do tego ogniska smrodu. Często lekarz odwiedzający biedaka nie może znieść zaduchu izby, musi
wypisywać receptę stojąc przy drzwiach lub przy oknie."

50

W odróżnieniu od swej biednej klienteli lekarz nie toleruje już zwierzęcych wyziewów.

Gdy wchodziłem do tego domu — odnotowuje doktor Joiré w 1851 roku — uderzyła
mnie wstrętna woń, jaka tam panowała. Ów zapach, który dosłownie dławił i byt nie do
wytrzymania, przypominał zapach najbardziej cuchnącego gnoju; otaczał szczególnie
łóżko chorej, ale roznosił się także po całym mieszkaniu, mimo powietrza z zewnątrz,
które mogło dochodzić przez uchylone drzwi. Przez cały czas mego pobytu u tej kobiety
nie byłem w stanie odjąć od ust i nosa chusteczki, w którą się uzbroiłem. Tymczasem
mieszkańcy domu, podobnie jak chora, zdawali się nie zauważać dokuczliwości tych
miazmatów.

51

Adolphe Blanqui, zaatakowany fetorem piwnic w Lille i wonią brudnego człowieka, która się z nich

dobywa, cofa się z odrazą przed wejściem do owych „kloak ludzkich"

52

; jeśli się „waży" zejść do tego

piekła, gdzie poruszają się ludzkie cienie", to tylko w towarzystwie lekarza lub policjanta.

W pomieszczeniu fabrycznym, na pokładzie statku czy w pokoju chorego próg percepcji, lub raczej

tolerancji węchowej, określa przynależność społeczną. Mieszczański wstręt idzie w parze z awersją do
kontaktu dotykowego i ją usprawiedliwia Bardziej niż szacunek dla kobiecej wstydliwości, to smród
chorego uzasadnia użycie stetoskopu.

53

Odraza, jaką wzbudzają internatowy nadzorca czy szkolny wychowawca, a nawet profesor, którego

obraz, co pokazał Paul Gerbod, zaczyna się wtedy rysować jako obraz antybohatera

54

– również

uczestniczy w tworzeniu owego dystansu społecznego, który jest postrzegany dzięki komunikatom ciała.
Ci niezaspokojeni starzy kawalerowie, po których dawni mieszczańscy wychowankowie zachowali w
pamięci zapach spermy i zastarzałego tytoniu, nie zdołali urzeczywistnić swego marzenia o awansie.
Podobnie jak zapach duchownych wywodzących się z ludu

55

, ich przykra woń wciąż zdradza ich

pochodzenie.

background image

7

Stopniowo, drogą osmozy, wstręt przenika do środowisk ludowych. Nowa wrażliwość dosięga tej

grupy pracujących, która chciałaby przynajmniej w nocy wyrwać się z koszmaru pracy fizycznej.
Akulturacja sprawia, że trzeba cierpieć męki dotychczas nieznane; prowadzi do chęci odrzucenia ciepłej
otuchy bytowania w ścisku. Norbert Truquin, robotnik kolejowy, czuje, jak żołądek podchodzi mu do
gardła, gdy wdycha zapach wódki i tytoniu wydzielany przez jego towarzyszy; zmuszony dzielić swój
barłóg, wyznaje, że nie umie już znieść bez odrazy kontaktu z drugim człowiekiem.

56

Klatka i nora


Kiedy wygasa epidemia cholery azjatyckiej w 1832 roku, fala dyskusji na temat miejsc zamieszkania

ludu i ich dławiącej atmosfery ujawnia tę nową obsesję. W hierarchii obaw węchowych „powietrzne
bagno domu"

57

zastąpiło kloaki przestrzeni publicznej. Fakt jest zbyt znany, by długo się nad nim

rozwodzić. Poprzestanę na kilku uwagach. W mieście skargi dotyczą fetom wspólnie użytkowanych
części plebejskiej kamienicy. Chodzi głównie o smród odchodów i śmieci. W tym środowisku bowiem
łajno i odpadki nie zostały jeszcze uprywatnione. Z tego powodu skargi na smród wiąże się ściśle ze
skargami na życie w tłoku. Dyskurs higienistów poświęcony tej materii roztacza się przed nami z
męczącą monotonią. Lachaise, Hatin, Bayard, Adolphe Blanqui, Passot, Lecadre, Tetrais, Ledain i wielu
innych przepisują od siebie wzajem albo w kółko to samo powtarzają; byłoby interesujące zbadać
szczegółowo funkcjonowanie tej obsesyjnej litanii, należącej do sfery psychohistorii. Z kolei, jak
wykazuje Marie-Helene Zylberberg, te przeniknięte odrazą opisy cuchnących wnętrz przejmuje na swój
użytek powieść o życiu ludu – czemu trudno się dziwić, skoro autorzy czerpią inspirację z tekstów
badaczy stanu społecznego.

58

Odór zastałego moczu, co zalega w ścieku, schnie na bruku i wnika w ściany, atakuje gościa, który

musi przebyć niekończący się, kiszkowaty korytarz, by się dostać do nędznego budynku. Można tu
bowiem wejść jedynie „przez niskie, wąskie i ciemne przejścia. Służą one za koryto cuchnącemu
ściekowi, pełnemu brudnej wody i wszelkich nieczystości, które spływają z wszystkich pięter".

59

Wchodzenie do śmierdzącej siedziby biedaka to prawie eksploracja nieznanych podziemi. Adolphe
Blanqui zagłębia się między podwórka Lille czy rudery Rouen z taką samą pełną fascynacji
ostrożnością, jaka kierowała niedawno krokami Parent-Duchateleta, gdy przemierzał kanały miejskie.
Ciasnota, mrok i wilgoć małego podwórza wewnętrznego, do którego prowadzi przejście, nadają mu
wygląd studni o dnie usłanym nieczystościami. Gniją tu resztki żywności, gromadzą się pomyje i woda
z prania; tu łączą się ze sobą cuchnące wonie i stąd unoszą się ku górze, aby roznosić fetor po piętrach.
W tym systemie wyobrażeń schody pełnią rolę drogi odpływowej: spada nimi śmierdząca kaskada,
hamowana na zakręcie każdego piętra, zasilana też przez latryny, których otwarte drzwi odsłaniają
bezwstyd klozetowego siedziska zwieńczonego odchodami. Doktorowi Bayard pozostał w uszach
bulgot brudnej wody z „gargulców do pomyj" na schodach IV dzielnicy Paryża.

60

Smród tych kamienic

tworzy całość. Dominuje woń ekskrementów; zwiększa się tylko lub zmniejsza jej intensywność, w
zależności od miejsca. Tutaj nie już subtelnego podziału węchowego przestrzeni.

W samym mieszkaniu panuje zatłoczenie, bezład sprzętów, brudnej bielizny i naczyń. Pośród tego

bałaganu „gnije" biedak, często w towarzystwie zwierząt"

61

: na myśl przychodzi tu raczej obraz klatki

niż nory. „Bieda zamyka się w ciasnym lochu"

62

. To na nim skupia się aerystyczna obsesja. Brak

powietrza jest tu tym wyraźniej postrzegany, im bardziej uczonym udało się określić dokładne normy
wentylacyjne. Bardziej niż obecność miazmatu, smród uzmysławia odtąd groźbę uduszenia — i jest to
zasadnicza zmiana psychologiczna, która pozwala wyjaśnić formy nowej czujności.

Tak więc, dyskurs koncentruje się na ciasnocie. Szczupłość miejsca do spania dołącza do obrazu

głębokiego podwórza i wąskich przejść; wywołuje w umyśle bourgeois, zwróconym zazwyczaj ku
otwartej przestrzeni, owo wrażenie duszności, które dostrzegamy między wierszami wszystkich opisów.
Fobia braku powietrza skłania do podkreślania dławiącej atmosfery komórki rzemieślnika na poddaszu;
podobnie, pożywką dla krytyki są antresole o niskim dachu, stróżówka, w której dozorca chowa się jak
pies, zaplecze sklepikarza, ciasna izdebka studenta czy subiekta.

background image

8

Jeszcze gorszy jest wspólny pokój, kwatera. Louis Chevalier zwrócił uwagę na odrazę węchową,

jaką wzbudzają imigranci przybyli z prowincji.

63

Wstręt i pogarda mieszkańców miasta do zapachów

rodzimej ziemi, którymi są przesiąknięci sezonowi robotnicy z Limousin czy z Owernii, stają się
usprawiedliwieniem „apartheidu", który długo będzie utrudniał integrację tych wieśniaków z miastem.

64

Martin Nadaud będzie się retrospektywnie oburzał na obojętność murarzy z Creuse wobec fetoru ich
kwater. Wicehrabia d'Haussonville, a także Pierre Mazerolle skarżą się na unoszące się w tych miejscach
wonie sera i słoniny, zgromadzonych na półkach.

65

Kwatery Limuzyńczyków są jeszcze należycie uporządkowane; ale bezład i zamieszanie panujące w

niektórych wspólnych pokojach nocą prześladują mieszczańską wyobraźnię. Przybysz doznaje wstrząsu
na widok tego powszechnego tłoku. Tutaj braterstwo odpadków pozwala dojść do głosu zwierzęcym
instynktom: ludzie – czytamy – kopulują tu swobodnie
.

66

„Czy te istoty znały się między sobą? – pyta

Wiktor Hugo, gdy pisze o fikcyjnych gościach Jacressarde. – Nie. Wyczuwały się wzajemnie.

67

„Izby zbyt ciasne dla jednego człowieka przynoszą równie zgubne skutki, co przestronne sale, w

których zgromadzono wiele osób"

68

– pisze Piorry w związku z mieszkaniami dla ludu. W tym

środowisku pokój chorego jest jakby odtworzeniem bagna. Występują tu wszystkie warunki bagnista
dżungli równikowej – stwierdzi doktor Smith.

69

Tutaj lęgną się gnilne gorączki, co do których zachodzi

pytanie, czy nie są ostatecznie rezultatem powolnego duszenia się, połączonego z ataksją i adynamią.

70

Przykra woń jest znakiem braku powietrza, który nie pozwala rozwinąć sił przy pracy. To, co się określa
jako niegodne lenistwo, jest najczęściej jedynie „utratą sił [...] spowodowaną zepsutą atmosferą
niezdrowych mieszkań".

71

Trzeba dać biedakowi powietrza – głoszą jednomyślnie lekarze i higieniści.

Wentylacja i dezodoryzacja stają się nakazami ekonomicznymi. Andral, Louis, Bouillaud, Chomel i
wielu innych mnożą obserwacje mające służyć mierzeniu skutków przepełnienia. Według
Baudelocque'a tylko taka jest przyczyna skrofułów. Badania nad cholerą ustaliły „niemal stały związek
pomiędzy wagą symptomów a szczupłością mieszkalnych pomieszczeń"

72

; prawdopodobnie to właśnie

ciasnota mieszkania nadaje chorobie „charakter tyfoidalny i śmiertelny". Villermé podkreśla
spustoszenia, jakich dokonuje cholera we wspólnie wynajmowanych pokojach. Dzielnice najbardziej
przeludnione są najbardziej śmiercionośne.

Węch wciąż góruje nad instrumentami fizyki, kiedy trzeba ocenić wymianę powietrza i, tym samym,

zapobiec złym skutkom przepełnienia. Lecz również tutaj, podobnie jak w przestrzeni publicznej,
wzrasta troska o dostęp światła; wielka przemiana, która doprowadzi do niekwestionowanego prymatu
wrażeń wzrokowych, rozpoczyna się także na tym terenie. Baudelocque zauważa więc też, że ciemne
miejsca wywołują osłabienie, obrzmiewanie i wiotczenie ciała; niedostatek światła sprawia, że
wolniejsze jest krążenie, i wpędza w ową straszną blednicę dotykającą dziewczęta, której wpływ na
wyobraźnię społeczną podkreślał Jean Starobinski.

73

Z powodu mroku nocne zwierzęta są smutne i

złośliwe. Niepewne światło

74

to jednoczesne zagrożenie dla zdrowia, zapału do pracy i moralności

seksualnej. Pierwszą powinnością małżonka – zapewnia Michelet — jest danie dziecku i młodej matce
„radości dobrego nasłonecznienia".

75

Brak higieny u rolnika i silny zapach jego potu to bardzo stare motywy: świadectwem może być

ciężka woń pach Dulcynei, jaką sobie wyobraża Sanczo Pansa.

76

Nawet współcześni Rousseau

pozwalali sobie na liczne skargi w tej materii. Śledziliśmy, od Thoureta po Louis-Sebastiena Merciera,
głosy oburzenia, jakie wywoływały kloaki wsi podmiejskich. Ale i głęboka wieś jest przedmiotem tego
sprzeciwu. Już w roku 1713 Ramazzini uskarża się na cuchnące sąsiedztwo gnoju, a zwłaszcza na
straszliwy smród moczonych konopi.

77

Zanim rozpowszechnią się odkrycia Priestleya, a zwłaszcza

Ingenhousza, lęk budzi bliskość drzewa: jego zgubne działanie miałoby dołączać do szkodliwych
podmuchów z wnętrza ziemi, na które jest narażony rolnik. Także powietrze ogrodów warzywnych,
zepsute wonią nawozu, kryje wiele niebezpieczeństw. Tak jak bagno – wieś rodzi miazmaty.

78

Wszystko to oddala nas od ogrodu Julii i marzeń Jana Jakuba. Mieszają się tu dwa systemy

wyobrażeń, na pierwszy rzut oka przeciwstawne, i owa dwoistość rządzić będzie złożonym obrazem wsi
przez całe następne stulecia.

79

Na razie sprzeczność jest mało widoczna. Wieś sławiona przez Rousseau

i jego uczniów rysuje się jako przestrzeń balsamiczna; wyzbyta fetoru samych wiejskich zabudowań i

background image

9

stłoczonych chłopów, owiewana tylko z lekka wonią wiosennych kwiatów. Słowem jest to wieś jakby
stworzona do samotności: podróżny może tu tolerować co najwyżej pojedyncze gospodarstwo, wiatrak,
chatynkę, w ostateczności jakiś przysiółek i spotkanie z pasterzem na krótką chwilę.

Ta idylliczna wizja chłopa i życia na wsi jest wciąż żywa w XIX wieku. Malownicze podróże,

zwłaszcza ikonografia

80

, przyczyniają się do jej podtrzymywania. W odróżnieniu od codziennego

kontaktu praktyki lekarskiej, w którym dotyk i węch są wystawione na ciężką próbę, etnologia oparta na
spojrzeniu umożliwia dystans, pozwala ominąć stadium wstrętu. Pędzel artysty z łatwością dokonuje
przeniesienia rzeczywistości w porządek symbolu.

Jednakże, z chwilą gdy jest też postrzegana jako przeciwieństwo górskiego szczytu skąpanego w

najczystszym eterze, wieś maluje się w ciemnych barwach. Na dnie doliny fermentują wyziewy
społeczne, a przeto podróżny nie powinien schodzić z wyniosłych stoków. Oberman ucieka z nizin, a
doktor Benassis usiłuje je oczyścić z brudu. Nie jest to przedsięwzięcie beznadziejne: już w 1756 roku
Howardowi udało się zmienić w malownicze domki wiejskie owe „chaty z błota", w których chłopi z
Cardington żyli, w jego oczach, jak dzikusi."

81

Charles Leonard Pfeiffer sporządził wykaz przejawów węchowego wstrętu, jaki Balzac okazuje

chłopom. Oto przykład: „Simy i ostry zapach dwóch włóczęgów tak zapowietrzał jadalnię, że pani de
Montcornet, której delikatne powonienie cierpiało, byłaby zmuszona wyjść, gdyby Fourchon i Mucha
zostali dłużej."

82

Faktem jest, że kiedy Balzac pisze Lekarza wiejskiego (1833) i Chłopów (1844), temat brudu i

zapowietrzenia na wsi stał się już od kilku lat pożywką dla prawdziwego dyskursu-rzeki. Nie ma raportu
dla Rady Zdrowia poświęconego któremuś z rolniczych departamentów, nie ma medycznej rozprawy
doktorskiej na temat chłopskiego środowiska, nie ma rejestru badawczego spisanego za Monarchii
Lipcowej lub za II Republiki, które by nie ujawniały w ostrych słowach złego stanu higieny przestrzeni
wiejskiej. Toteż wszystkie prace z zakresu historii społecznej tyczące ówczesnej wsi francuskiej
poświęcają wiele miejsca tym skargom. Ja sam napisałem dwadzieścia stron o fatalnej higienie chłopów
limuzyńskich w połowie XIX wieku.

83

Zbyt długie i bezcelowe byłoby streszczanie tych nie

kończących się opisów. Ich autorzy, nie bez pewnej naiwności, wzięli na swój rachunek obfity dyskurs
mieszczańskich obserwatorów. Rzeczą bardziej wartą zachodu byłaby próba rozwikłania splotu
systemów wyobrażeniowych, a zwłaszcza wykazania, że zasadniczym faktem historycznym nie jest
rzeczywistość, która prawdopodobnie niewiele się zmieniła, ale nowa percepcja, nowa nietolerancja
wobec tradycyjnych realiów. Ta zmiana w zmysłowym postrzeganiu wśród elit oraz fala wypowiedzi,
jaką wzbudza, miały narzucić rewolucję higieniczną, ową drogę do nowoczesności.

Dokonuje się zatem zwrot na płaszczyźnie społecznych wyobrażeń. Błoto i nieczystości, których tak

obawia się delikatny mieszczuch, wypełniają naraz obraz przestrzeni wiejskiej. Chłop, bardziej jeszcze
niż w przeszłości, zaczyna być utożsamiany z „gnojarzem", obcującym na co dzień z gnojówką i
nawozem, przesiąkniętym zapachem obory. Miasto, którego publiczny fetor został już ujawniony i
oskarżony, pozbywa się — choć powoli — swych brudów; w pół wieku później uda mu się prawie
odczyścić swoich biednych. Jego relacja do obszaru wiejskiego odwraca się, staje się bowiem ono
miejscem nie podlegającym gniciu, miejscem pieniądza; tym samym wieś zaczyna symbolizować
przestrzeń biedy i niosącego zgniliznę ekskrementu.

84

Ideologia agrarna

85

nie wystarczy, by podważyć

ową fenomenologię, której świadectwem, przez ponad pół wieku, jest sposób przyjmowania imigrantów
ze wsi i postawa podróżnych czy turystów z miasta. Trzeba będzie poczekać na doprowadzenie wody,
mechanizację, sprzęt gospodarski i propagandę ekologiczną, żeby ujrzeć tworzenie się nowego
wyobrażeniowego stosunku między miastem i wsią; ale to nie należy do mojego tematu.

Powtarzające się opisy, do których przekazywania poczuwają się eksploratorzy chłopskiej nory za

Monarchii Lipcowej, są utkane z kilku zaledwie stereotypów. Ten dyskurs bardzo szybko kostnieje i
potężnie nuży czytelnika. Tak rzeczy się mają już w roku 1836, jak pokazuje analiza przedsięwzięta
przez doktora Piorry.

86

Ciasnota pomieszczenia, za małe okna, brak powietrza i światła, wilgoć podłoża

— uciążliwsza przez brak posadzek, szkodliwe działanie dymu, odór nawozu połączony z wonią prania
i pomyj, zbyt bliskie sąsiedztwo obory i mleczami, z których wydostają się zgniłe i sfermentowane

background image

10

zapachy – oto co stanowi istotę obrazu. Używanie grubych „piernatów", które przesiąkają potem
śpiącego, obecność zwierząt domowych, których oddech współzawodniczy z oddechem ludzi, czy
mnogość szynek zawieszonych pod sufitem są również treścią skarg świadków. Przy czym ci ostatni z
rzadka tylko narzekają na niedostatek higieny osobistej. Obsesją jest zwierzęcy smród tych miejsc – nie
zaś jeszcze brak wyrafinowania. System normatywny, który się tworzy, nie może się od razu odnosić do
wieśniaka

87

; od chłopa żąda się jedynie, by oddalił od siebie gnój i ptasi nawóz, a potem otworzył na

oścież drzwi i okna.

W ciągu drugiej połowy wieku smród biedaków już tak nie dręczy. Postępy higieny zmuszają go do

wycofania się do nielicznych bastionów. Chłop – na długi jeszcze czas, a w mieście pracownik
sezonowy, służąca, dozorca i niektórzy robotnicy o szczególnie brudnym zawodzie, jak „wycieruchy" z
przędzalni regionu Nord, skupiają na sobie odrazę, trochę już przebrzmiałą, która przeradza się niekiedy
w koszarowy żart.

88

Tak należy odczytywać opis schodów w Kuchennych schodach Zoli: świadczy on

o dokuczliwej obecności ludu, ale i o tym, że nie sposób już traktować poważnie płynących od niego
zagrożeń.

Natomiast specjalnym fetorem odznaczają się kloszard i włóczęga, co dowodzi, że woń proletariusza

utraciła już nieco ze swego niebezpiecznego charakteru. Według Goncourtów, zapach chrabąszcza
„rozpoznaje się na policji jako swoisty zapach włóczęgi, człowieka, który śpi pod mostem; zapach
galernika i więźnia".

89

Wracamy więc do zapachu więziennej celi; zamyka się cykl percepcji mieszanki

smrodów proletariusza. Wonią zagrażającą, tą, na której będzie się skupiać uwaga uczonych, jest odtąd
woń rasy."

90

Ale to już inna historia.

Czyszczenie nędzarza


Powróćmy do Monarchii Lipcowej. Dostrzeganie smrodu biedaka zmusza do poddania go

dezodoryzacji lub, jeśli kto woli, dezynfekcji. Należy usunąć wstrętny odór organiczny, który świadczy
o obecności śmierci i niesie ryzyko powrotu owej „gorączki umysłu"

91

, co okazała się niedawno tak

zabójcza. Wbrew rozróżnieniu wprowadzonemu później przez Durkheima

92

, implikacje moralne

przedsięwzięć higienistycznych były wielokrotnie podkreślane, zwłaszcza w odniesieniu do XVII i
XVIII wieku, i są one szczególnie widoczne za monarchii cenzusowej. Sprawić, by lud utracił swój
organiczny fetor, by trzymał się z dala od ekskrementu — to elementy terapii, która ma zwalczać
patologię społeczną. Albowiem gdy cofają się brud i zaraza, słabnie również przemoc. Higiena to
najlepszy sposób „na przywary duszy [...]; lud, który lubi czystość, polubi wkrótce ład i dyscyplinę"93

93

– pisze w roku 1821 Moleon, sprawozdawca Rady Zdrowia.

Czystość – zauważa Gerando w 1820 roku — jest zarazem i środkiem utrzymującym w
zdrowiu, i znakiem wskazującym na upodobanie do ładu i troski o zdrowie; smutkiem
napawa fakt, że jest tak mało znana wśród większej części ubogich: to smutny objaw
choroby moralnej, którą są dotknięci.

94

W dwadzieścia lat później obraz bezwonnego robotnika jest wciąż przedmiotem marzeń Monfalcona

i Poliniere'a:

Czystość, umiar, praca – oto, wraz z możliwością oddychania świeżym powietrzem,
najważniejsze warunki dobrego samopoczucia klas pracujących; [w mieszkaniu
dobrego robotnika] nie ma zbytku, ale też nic nie razi wzroku lub powonienia.

95

[...] Dlatego właśnie, że ów robotnik oddycha wystarczającą ilością zdrowego powietrza
i ma dużo wody dla swych codziennych potrzeb, czuje się lepiej i zarabia więcej. Gdy
jest zadowolony ze swego domu, ma większy szacunek do własności i praw, i
skrupulatniej przestrzega swoich obowiązków.

96

Porządny, pracowity robotnik nie pachnie nieprzyjemnie, toteż Zola, zakochany w Paulinie, będzie

sławił „zdrową woń jej ramion gospodyni".

97

background image

11

Wszelako nie ma mowy, na razie, o łazience; co najwyżej chodzi o odrobinę higieny ciała, ściśle

ograniczonej do kilku określonych kategorii społecznych. Kąpią się wyłącznie, lub prawie wyłącznie,
górnicy i palacze pobrudzeni pyłem węglowym oraz niektórzy ludzie ze służby, blisko stykający się z
elitami. Przeważnie chodzi o to, by usunąć tłuszcz, odsączyć z nieczystości, zdrapać błoto, a w
najlepszym wypadku – by powierzchownie się „obmyć". Należy tu mocno podkreślić wagę, jaką
przywiązywano do walki z nasiąkaniem ubrań. Być czystym znaczyło początkowo mieć odtłuszczoną i
odwonioną odzież.

98

Czyszczenie ubrania będzie przez długi czas stanowiło najważniejszy nakaz

rzekomej higieny ciała w środowiskach ludowych. Powłoka brudu na odzieniu, w połączeniu z
ordynarną materią koszuli, nie pozwala kobiecie z ludu – zapewnia Cadet de Vaux w 1821 roku

99

skutecznie roztaczać swej atmosfery i pozbawia ją istoty jej mocy uwodzicielskiej.


W mieście najpilniejsze nakazy to walka z niechlujstwem „wygódek" i odciąganie nieczystości z

podwórek. Postęp zaczyna się od połowicznego uprywatnienia latryn i rozdania kluczy rodzinom
użytkowników, których mieszkania znajdują się na tym samym piętrze.

100

W tym środowisku

kształtowanie się privacy polega najpierw i przede wszystkim na obronie przed brudem i zapachem
drugiego, na dążeniu do urodzinniania własnego guano, na ochronie wstydliwości przed ewentualnym
zaskoczeniem. Likwidacja tłocznej wspólnoty w latrynach, zamykanie ich, instalowanie rur
wentylacyjnych — oto co stanowi niezbędny wstęp do owej defekacyjnej dyscypliny, będącej jedyną
drogą do zwycięstwa nad fetorem. Ważne jest także, by zwracać uwagę na osobników, którzy załatwiają
się w podwórkowych uliczkach: będzie to jedno z zadań dobrego dozorcy. W razie potrzeby, jak
zauważa Passot. może on zainstalować na zewnątrz barierkę i przykryć ściek płytą.

101

Słowem, działania

te mają na celu stopniowe przeobrażenie „wspólnych" wygódek w „prywatne" ustępy. Bielenie
wapnem, częste malowanie, by zapobiec przesiąkaniu ścian, uzupełnia arsenał środków propagowanych
w tych środowiskach. Niewątpliwie też postęp zmusza do płatnego podłączania się do sieci
wodociągowej; wiadomo jednak, jak liczne przeszkody hamują rozpowszechnianie się tej praktyki.

Na wsi i w wielu małych miastach walka z odorem odchodów jest istotą nie kończącej się batalii,

którą prowadzi administracja przeciw właścicielom i użytkownikom gnojowisk. Tutaj opór jest bardzo
żywy, niekiedy zaciekły, bo pełen desperacji."

102

Wojnę tę będą najczęściej przegrywać higieniści: nie

uda im się nigdy doprowadzić do tego, by gnój był zakopywany w dołach. Inne środki, które mają
odkazić i uzdrowić dom wiejski, to stosowanie wapna, wybijanie nowych otworów drzwiowych i
okiennych, burzenie ścian działowych.

103

Istnieją też rozwiązania wzorcowe: osiedla robotnicze takie jak w Mitozie, w Brukseli czy przy ulicy

Rochechouart w Paryżu. Nad subtelną strategią, opracowaną przez ich twórców i przez higienistów,
zwłaszcza przez Villermégo

104

, w celu niedopuszczenia do życia w tłoku, zapewnienia ochrony

intymności rodzinnej oraz likwidacji erotyzmu korytarzy i schodów, rozwodzono się wielokrotnie

105

.

Zauważmy tylko, że ów uczony projekt sanitarny i moralny, bardzo znaczący, dotyczy wtedy znikomej
cząstki ludności.

Istotniejszy dla naszego wywodu jest wysiłek inspekcyjny skierowany na miejsca zamieszkania ludu.

Raz jeszcze straszna epidemia z 1832 roku leży u źródeł nowej strategii. Na wieść o nadciągającej
zarazie tworzy się komisje dzielnicowe; ich zadaniem jest odwiedzanie wszystkich domów, wykrywanie
przyczyn złych warunków higienicznych i zmuszanie właścicieli do przestrzegania zarządzeń
porządkowych. Te komisje rzeczywiście działały. I tak na przykład komisja z dzielnicy Luxembourg
odwiedza dziewięćset dwadzieścia cztery posesje w niecałe dwa miesiące. Prefekt Gisquet twierdzi, że
otrzymał około dziesięciu tysięcy raportów od tych organów.

106

Po drugiej stronie Kanału La Manche, jeszcze przed utworzeniem General Board of Health w 1848

roku, mieszkania gminu były od dłuższego czasu „pod okiem policji higienicznej"

107

. Lokalne komitety

mają tu prawdziwą władzę. W Londynie inspektorzy tych służb wizytują domy i składają „notatkę,
wyszczególniającą budynki, które winno się umyć i pobielić wapnem, te, z których trzeba usunąć
śmieci, te, których podwórza lub piwnice należy wybrukować, które trzeba zaopatrzyć w wodę,
przewietrzyć, przeczyścić, czy w jakiś inny sposób poddać asenizacji".

108

Lekarz ocenia zasadność tych

background image

12

uwag i za jego zgodą odpowiednie zalecenia są przekazywane właścicielowi, który powinien je
wykonać w terminie dwutygodniowym. W ten sposób, w ciągu jednego roku 1853 inspektorzy
odwiedzą 3147 domów, a więc 20% wszystkich, i złożą 1587 „opisów".


Francuska ustawa o niezdrowych mieszkaniach, od bardzo dawna oczekiwana, przygotowana przez

prace, jakie podjęto w łonie Rady Zdrowia od roku 1846, i poprzedzona w Paryżu rozporządzeniem
policji z 20 listopada 1848 roku, zostanie wreszcie ogłoszona 13 kwietnia 1850 roku. Zmierza ona,
wedle formuły jej głównego twórcy, markiza de Vogüé, do ustanowienia „bardziej intymnego
patronatu"

109

nad miejscami zamieszkania. Karta inspekcyjna

110

, której wzór figuruje w aneksie do

tekstu ustawy, przewiduje więc również kontrolę stanu latryn i zapachów, jakie wydzielają. Monfalcon i
Poliniere musieli się z tego cieszyć, skoro oni właśnie życzyli sobie, by administracja postanowiła w
końcu nadzorować mieszkanie biedaka – tak jak klatkę ze zwierzętami w ogrodzie zoologicznym.

111

Passot ze swej strony domaga się, aby policjanci dokonywali inspekcji w latrynach robotników i byli
upoważnieni do spisywania protokołów."

112

W rzeczywistości ustawa była bardzo źle realizowana – co

do tego zgodne są wszystkie opracowania

113

.






1

P.A. PIORRY, Extrait du Raport sur les épidémies qui ont en France de 1830 a 1836, lu le 9 aout 1836, w:

Mémoires de l’Académie Royale de Médecine, t. V, 1837, s. 17.

2

Ph. PASSOT, op. Cit., s. 26

3

Por. na ten temat Maurice AGULHON, Le cercle dans la France bourgoise, 1810-1848 Etude, d’une mutation

de sociabilité, A. Colin

4

Czyż nie to daje do zrozumienia pani de GIRARDIN, kiedy 21 października 1837 roku pisze nie bez

pesymizmu (CHARLES DE LAUNAY, Leirres parisiennes, s. 109): „Ci, którzy nie myją rąk, będą zawsze
nienawidzić tych, co ręce myją. ci zaś, co ręce myją, będą zawsze gardzić tymi, którzy ich nie myją. Nigdy nie
zdołacie ich połączyć, nigdy nie będą mogli żyć razem […], albowiem jest coś, czego nie sposób przezwyciężyć:
wstręt, i coś, czego nie można znieść: upokorzenie‖?

5

Charles Leonard PFEIFFER, Taste and smell in Balzac’s novels, University of Arizona, 1949

6

Wiktor Hugo, Nędznicy, przeł. K. Byczewska, PIW, Warszawa 1980, t. IV, s. 158

7

Por. wyżej przyp. 2. Trzeba wszakże być ostrożnym w sądach: jeśli brać tylko pod uwagę liczbę publikacji,

monarchia cenzusowa pozostaje złotym wiekiem „topografii medycznych".

8

Cyt. przez dr. Henri BAYARD A, Mémoire sur la topographie médicale du IVe arrondisstment de Paris...,

1842, s. 103 n.

9

Dopuszcza ją tylko w rejestrze pokarmów i jedzenia. Por. na ten temat Jean-Paul ARON, Le mangeur a u XIXe

siecle, 1976.

10

W. HUGO. Nędznicy, cyt. wyd., t. IV, s. 158.

11

J. HOWARD. Histoire des prinipaux lazarets..., op. cit., 1.1, s. 101.

12

Co doradza M. F.-B, RAMEL, op. cit., s. 271-272. Jest to interesująca socjologia dezynfekcji.

13

Encyclopédie méthodique. "Air des hopitaux de terre et de mer", s. 571.

14

Zwróćmy uwagę, że niektóre stronice Louis-Sébastiena MERCIERA wyprzedzają swym tonem późniejsze

opisy; świadectwem niech będzie jego pełna przerażenia rejterada przed zwierzęcym życiem przedmieścia Saint-
Marcel (por. Daniel ROCHE, Le peuple de Paris, op. cit., s. 100. Autor przyznaje jednak, że medycyna tkwi
wówczas w niepewności u granic życia prywatnego).

15

P. CHAUVET, op.cit., 2.10.

16

Ibidem, s. 8. Ten wątek był szeroko rozwijany w Hiszpanii złotego wieku (por. Gilles LAPOUGE, op.cit., s.

117).

17

RAMMAZZINI, op. cit, s. 383.

18

M. MALOUIN, op. cit., s. 55.

19

C.-F. HUFELAND, La macrobiotique ou l'art de prolonger la vie de l'homme, 1838 (wyd 1, niemieckie:

1797), s, 472; z dziecinnego pokoju powinno się usunąć jednocześnie służbę, nocniki i bieliznę suszącą się przy
piecu. Zauważmy, że te wyobrażenia społeczne nie przeszkadzają w poprawie warunków życia służących (por.

background image

13

D. ROCHE, Le peuple de Paris, op. cit, s. 76 n.).

20

We wstępie do cyt. dzieła A. PARENT-DUCHATELETA.

21

Por. zwłaszcza Jean-Jacques DARMON. Sous la Restauration. des juges sondent la plaie si vive des prisons

w: L'impossible prison, Le Seuil, Paris 1979, s. 123-146, i Hélene CHEW, Loin du débat pénitenttaire; la prison
de Chartres durant la premiere moitié da XIXe siecle,
―Bulletin de 1'Institut d'histoire de la presse et de
l'opinion" 6 (1981), Tours, s. 43-67.

22

Cyt przez L.-R. VILLERMEGO, Des prisons..., op. cit., s. 25 i 26.

23

V. MOLEON, op. cit, s. 225. Przykładów powoływania się na smród przesiąkniętego nieczystościami

szmaciarza jest bez liku. Tytułem przykładu: dr MOREAU, op. cit., s. 41; C LACHAISE., op. cit., s. 190-192:
Commissions des logements insalubres, rok 1851, s. 12; P. PASSOT, op. cit., s. 3. Na temat szmaciarzy w Lille
por. Pierre PIERRARD. op. cii, s. 54.

24

Fragment raportu sporządzonego w imieniu komisji sanitarnej Ogrodu Botanicznego, 8 listopada 831 r, w.

„Annales d'Hygiene publique et de Médecine légale", luty-kwiecień 1832, s. 200.

25

B. BARRET-KRIEGEL, w: Politiques de l'habitat, op. cit., s. 130.

26

Por. Jean-Paul ARON i Roger KEMPF, Canum more, w: Le pénis et la démoralisation de 1'Occident, 1978. s.

47 n.

27

Felix CARLIER. Etudes de pathologie sociale. Les deux prostitutions, 1887. „Woń, jaką wydzielają miejsca

tego rodzaju, jest jedną z przynęt przyciągających nader liczną kategorię pederastów, dla których przyjemności
jest niezbędna" (a. 305 i 370). Tę część pracy niedawno wznowiono (Le Sycomore, Paris 1981) pod tytułem La
prostitution antiphysique.

28

C. FORGET, op. cit., s. 127.

29

Dr ITARD, Premier rapport... sur le sauvage de l'Aveyron, s. 88. Doktor Itard przypisuje tę obojętność

brakowi edukacji w dziedzinie postrzegania. Raport ten został niedawno ponownie wydany przez Thierry'ego
GINESTE'A w: Victor de l'Aveyron, dernier enfant sauvage, premier enfant fou, Le Sycomore, Paris 1981. Zob.
również H. LANE, The wild boy of Aveyron, Harvard University Press. 1976.

30

C. FORGET, op. cit.. s. 126.

31

Ibidem, s. 128.

32

Ibidem, s. 135.

33

Por. na przykład P. PASSOT. op. cit.. s. 7.

34

Gustave FLAUBERT, Correspondance, La Pléiade, 1.1, s. 103.

35

W cyt. rozprawie, t. III, s. 1140.

36

Cyt. przez Pierre'a ARCHESA, La medićalisation des Deux-Sivres au milieu du XIXe siecle.

„Bulletin de la Société Historiąue et Scientifique des Deux-Sevres". 3e trimestre 1979, s. 261.

37

Jules VALLES. Jakub Vingtras. Dzieciństwo, przeł. J. ROGOZIŃSKI, Książka i Wiedza.

Warszawa 1951, s. 65.

38

Cyt. przez Pierre'a PIERRARDA, op. cit., s. 87.

39

Thierry LELEU, Scenes de la vie quotidienne: les femmes de la vallée de la Lys: 1870-1920, w: Histoire des

femmes du Nord, s. 661.

40

Marie-Helene ZYLBERBERG-HOCQUARD. L'ouvriere dans les romans populaires du XIXe siecle, w:

Histoire des femmes du Nord, s. 629.

41

Jest to szeroki temat, którego nie sposób tutaj omówić. Por. w związku z tym zagadnieniem niedawną pracę

Neda RIVALA, Tabac, miroir du temps. Histoire des moeurs et des fumeurs, Paris 1981

42

Théodore BURETTE, La physiologie du fumeur, s. 21.

43

Por. Maurice AGULHON. op. cit.. s. 53. Taki właśnie jest pogląd L. ROSTANA, Cours élémentaire

d'hygiene. 1828. t. I. s. 546 n.

44

J. MICHELET, Histoire de France, t. XI. 1857. s. 285-287. i Adolphe BLANQUI, Des classes ouvrieres en

France pendant l'année 1848, 1849, s. 209.

45

C FORGET, op. cit., s. 292 i 294.

46

Wyd. cyt., s. 86.

47

Ibidem, s. 79.

48

Ibidem, s. 75.

49

Znamienna jest tutaj postawa A. PARENT-DUCHETELETA. Co do środków ostrożności, oto dwa przykłady.

Odwiedzając chorych – radzi F.-E FODERE – „powinno się [...] być porządnie zapiętym [...], nie powinno się
nigdy przełykać śliny: należy spluwać i wycierać nos za każdym razem, gdy jest to potrzebne, oraz nosić, jak w
szpitalach, fartuch do częstego wycierania rąk [...]; po uniesieniu przykrycia, trzeba poczekać kilka chwil, nim
pochylimy się i zaczniemy wdychać jego [ciała chorego] pierwsze wyziewy; zresztą powinno się zawsze
wstrzymywać oddech i pozostawać w rozsądnej odległości od jego ust" (op. cit., t. VI, s. 111). W ten sposób
powstaje model trzymania na dystans skażonych ciał. J. HOWARD, niestrudzenie odwiedzający więzienia,
lazarety i szpitale przyznaje, że zawsze unikał wystawiania się na wyziewy chorego. Bez przerwy też starał się

background image

14

wstrzymywać oddech (Etat des prisons..., op, cit, t. II. s. 451; Histoire des principaux lazarets, op. cit., t. II, s.
309).

50

J.-B. MONFALCON i A. DE POLINIERE, op. cit., s. 90.

51

Des logements du pauvre et de l'ouvrier considérés sous le rapport de l'hygiene publique et privée dans les

villes industrielles, „Annales d'hygiene publique et de Médicine legale", t. XLV, styczeń 1851, s. 310.

52

Adolphe Blanqui, op.cit., s. 103 i 98.

53

Michel Foucault, Naissance de la clinique, op. cit., s. 167

54

Paul GERBOD, La condition universitaire en France au XIXe siecle, PUF, Paris 1965, s. 629.

55

Znamienny jest tu capi odór brata Archangiasza w Grzechu księdza Mauret.

56

Norbert TRUQUIN. Mémoires, vie, aventure d'un prolétaire a travers la révlution, Paris 1888, nowe wyd.

Maspero, 1977, s. 129 (to świadectwo dotyczy roku 1852). Na temat tej granicznej warstwy robotników por.
Jacques RANCIARE, La nuit des prolétaires. Fayard, 1981.

57

P. PASSOT, op. cit., s. 16.

58

M.-H. ZYBERBERG-HOCOUARD. op. cit., s. 627-628. Zob. zwłaszcza opisy piwnic i podwórek Lille w

Euphrasie, histoire d'un femme pauvre (1868) Mathilde BOURDON i w Les Réprouves, M.-L. GAGNEURA.

59

Adolphe BLANQUI. op. cit. s. 71.

60

H. BAYARD, op. cit., s. 49.

61

Por. C. LACHAISE, op. cit., s. 198. Istotnie, lektura raportów Rady Zdrowia departamentu Sekwany ujawnia

wzrost niepokoju u higienistów, wywołany obecnością zwierząt w mieście. Najpierw uwagę przyciągają
krowiarnie (1810-1820) i chlewnie (1849-1858); począwszy od 1859 roku skargi stają się bardziej rozmaite: to
obecność zwierzęcia w ogóle chce się ograniczyć. W 1880 roku pojawia, się narzekania na zapach, jaki roznoszą
szpitale dla psów.

62

P.-A. PIORRY, Extrait... op. cit., s. 17.

63

L. CHEVALIER, op. cit., s. 182.

64

Por. A. CORBIN, Les paysans de Paris, „Ethnologie francaise" 2(1980), s. 169-176.

65

Martin NADAUD, Mémoires de Léonard, ancien garcon macon, wyd. z komentarzem Maurice'a

AGULHONA, Hachette, 1976, s. 103. O. d'HAUSSONVILLE, La misere a Paris. La population nomade, les
asiles de nuit et la vie populaire
, „Revue des Deux-Mondes", październik 1881., s. 612. Pierre MAZEROLLE.
La misere de Paris. Les mauvais gites, 1874, s. 28-31. Czy to przypadek, że gastronomia początków XIX wieku
nie chce znać sera?

66

Por. wywiad na temat wspólnych kwater w: Statistiaue de l'industrie a Paris résultant d'une enquete faite par

la Chambre de Commerce pour les annees 1847-1848, Guillaumin, Paris 1851.

67

Wiktor HUGO, Pracownicy morza, przeł. M. KORNIŁOWICZ, PIW, Warszawa 1955. s. 203.

68

P. PIORRY. Extrait... op. cit., s. 17.

69

Por. Jean BORIE, Mythologies de l'hérédité au XIXe siecle, Galilée. Paris 1981, s. 113.

70

Zob. na przykład dr JOIRE. op. cit., s. 318.

71

Ibidem, s. 320.

72

P.-A. PIORRY, Des habitations..., op. cit., s. 74.

73

Sur la chlorose. Sangs, numer Specjalny pisma „Romantisme", 1981, s. 113-130.

74

Dr. Joire, op cit. s. 296.

75

J. MICHELET, La Femme (1839), Flammarion, Paris 1981, s. 90.

76

M. CERVANTES, Don Kichote, przeł. A.L. CZERNY i Z. CZERNY, PIW, Warszawa 1966, część pierwsza.

77

RAMAZZINI, op. cit., s. 447-448.

78

Por. wyżej s. 92,93.

79

A nawet później: por. Rose-Marie LAGRAVE, Le village rómanesque, "Actes-Sud", 1980.

80

Por. Neil MacWILLIAMS, referat na sympozjum na uniwersytecie Loughborough, wrzesień 1981. Natomiast

projekty etnograficzne z początku wieku pomijają badanie życia materialnego i obserwację ekologiczno-
społeczną; nic przywiązują wagi do antropologii materialnej, zapoczątkowanej przez topografie medyczne (por.
Mona OZOUF, L'invention de l'ethnographie francaise: le questionnaire de l'Académie celtioue, "Annales
E.S.C.". marzec-kwiecień 1981, s. 213).

81

Por. Henry ROBERTS, Des habitations des classes ouvrieres. 1850. s. 30 n. Również Arthur YOUNG

porównuje chłopów z Combourg do Huronów (op. cit., s. 229). Wtedy właśnie utrwala się metafora, która
zaciąży nad historiografią wsi i której ślad można znaleźć w niedawnej pracy, skądinąd nader interesującej,
Eugena WEBERA, Peasants into Frenchmen.

82

H. BALZAC. Chłopi, w: Komedia ludzka, t. XVIII. przeł. T. ŻELEŃSKI (BOY), Czytelnik, Warszawa 1962,

s. 87.

83

M. CORBIN. Archaisme et modernité en Limousin au XIXe siecle. Paris 1975, t. 1, s. 74-94. Znamienna jest

również pod tym względem książka Guy THUILLIERA. Aspects de l'économie nivernaise au XIXe siecle. A.
Colin. Paris 1966.

background image

15

84

Por. Dominique LA PORTE, Histoire de la merde, op. cit., s. 42.

85

Analizował ją Pierre BARRAL w: Les agrariens francais de Méline a Pisani, A. Colin, Paris 1968.

86

P.-A. PIORRY, Extrait..., op. cit., passim.

87

G. THUILLIER (Pour une histoire du quotidien..., op. cit, s. 64) wskazuje, że przekonanie o bezużyteczności

urządzeń higienicznych przeznaczonych dla ludzi ze wsi przetrwało w regionie Niwernais przynajmniej do
początków XX wieku.

88

Życie w śmierdzącym ścisku kwatery wojskowej pozostaje istotnie, dla młodego bourgeois, archetypem

węchowego wstrętu. To właśnie przekonuje świeżo wcielonego Pierre'a LOUYSA do ubiegania sic o zwolnienie
z wojska (por. jego nie publikowaną korespondencje, którą był mi łaskaw udostępnić Paul-Ursin DUMONT).

89

Cyt. przez dr. E. MONINA, op. cit., s. 72.

90

Por. Carl VOGT, Lecon sur l'homme. Paris 1865. Pisze on (s. 161): „Wyziewy skóry mają też swoje cechy

szczególne, które u pewnych ras nigdy nie znikają, nawet przy najbardziej skrupulatnej higienie. Owych
zapachów charakterystycznych dla rasy nie powinno się mylić z wyziewami biorącymi się z rodzaju pożywienia,
które u tejże rasy można stwierdzić [...]; swoista woń Murzyna pozostaje taka sama, jakakolwiek by była dbałość
o czystość czy natura pożywienia. Należy do gatunku tak jak piżmo do piżmowca, który je wytwarza..."

91

A. BLANQUI, op. cit., s. 151. 71

92

Luc BOLTANSKI, Prime education et morale de classe, 1969, s. 110.

93

V. MOLEON, op. cit., 1.1. s. 199.

94

De GERANDO. Le visiteur du pavre. wyd. 3, 1826, s. 227.

95

J.-B. MONFALCON I A. de POLINIERE. op. cit,, s. 91 i 89.

96

Ibidem, s 89.

97

E. ZOLA, Radość życia, przeł. M. HULEWICZOWA. PIW. Warszawa 1959.

98

Por. Philippe PERROT, op. cit, s. 227.

99

Cadet de VAUX, De l'atmosphere de la femme et de sa puissance, „Revue encyclopédique", 1821, s.435.

100

P. PASSOT, op. cit., s. 20

101

Ibidem, s. 21.

102

Por. s. 271 n.

103

Por. P.-A. PIORRY, Des Habitations... op. cit, s. 93.

104

L.-R. VILLERME, Sur les cités ouvrieres, „Annales d'Hygiene publique et de Médecine légale", luty 1850, t.

XLIII, zwłaszcza s. 246-258.

105

Por. na przykład R.-H. GUERRAND i E. CONFORA-ARGANDONA, op. cit. s. 33-41.

106

Mémoire de M. Gisquet, 1840,1.1, s. 423-424.

107

MILLE, op. cit. s. 223.

108

Ibidem, s. 213.

109

W ten sposób markiz wypowiada się w parlamencie 13 lipca 1848 roku, ażeby poprzeć projekt dekretu

złożony przez Emeryego 12 lipca. Zauważmy, że te dyskusje toczą się w dwa tygodnie po zgnieceniu powstania
czerwcowego. 17 lipca Anatole de Melun przedstawi swój projekt ustawy: będzie on przedmiotem raportu
Rianceya, odczytanego 8 grudnia 1849 roku.

110

Już wcześniej, podczas wywiadu przeprowadzonego w Paryżu po epidemii cholery azjatyckiej, doktor

MOREAU wprowadził kartę z danymi dla każdego domu. W szerszej perspektywie Blandine BARRET-
KRIEGEL (op. cit., s. 119 n.) ma racje, uważając ten epizod za wielki przełom w historii technik ankietowych.

111

J.-B. MONFALCON i A. de POLINIERE, op. ciL, s. 92.

112

P. PASSOT. op. cit., s. 20.

113

Por. na temat sytuacji w Paryżu R.-H. GUERRAND. Op. cit., s. 55 n., A. THALAMY, w: Politiques de

l'habitat, s. 59, i zwłaszcza Danielle RANCIERE, La loi du 13 juillet 1850 tur let logements insalubres. Les
phllantropes et le probteme insoluble de l'habitat du pauvre
, ibidem, s. 187-207. Na temat Lille por. Pierre
P1ERRARD. op. cit., s. 92 n. Na temat niewłaściwej realizacji ustawy w regionie Nivernais por. Guy
THUILLIER, op. cit., s. 36 n.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
03 burckhardt kultura odrodzenia we w│oszech
pedagogika, resocjalizacja, Resocjalizacja (z łaciny re + socialis - społeczny), włączenie do życia
8 Techniki sondażowe w?daniach społecznych
Extr Wyklad 1 Poznanie przez smak wech i dotyk
Kossowska, Śmieja Społeczne ścieżki poznania, 37 54, 58 73
Ekwiwalenty za uľywanie przez pracownik˘w wˆasnej odzieľy i obuwia, Rozliczenie zakupu towaru od kon
jak za pomoca skryptu php umiescic w?zie kopie?nych utworzona wczesniej przez mysqldump
METAPLAN Upadek kościoła w Niemczech, edukacja wiedzy o społeczeństwie i historii- metodyka
Kofta, Społeczne ścieżki poznania, 191 211, 215 231
AKTUALNOŚĆ PROBLEMATYKI RUSTYKALNEJ WE WSPÓŁCZESNEJ PEDAGOGICE SPOŁECZNEJ, Pedagogika, pedagogika sp
ISTOTA I KIERUNKI ROZWOJU ANIMACJI SPOŁECZNO-KULTURALNEJ, EDUKACJA PRZEZ SZTUKĘ
język polski- wypracowania, Krótka historia literatury przez pryzmat stroju i ubierania, W wieku XIX
pomiar dydaktyczny, edukacja wiedzy o społeczeństwie i historii- metodyka
Treści kształcenia w?ukacji spoleczno przyrodniczej
20030827143500, WYKROCZENIE - czyn społecznie szkodliwy, zabroniony przez ustawę obowiązującą w czas
6 POMIAR W?DANIACH SPOŁECZNYCH
E ?bbie Pojęcie przyczynowości w?daniach społecznych ? 105

więcej podobnych podstron