POTOP streszczenie


Henryk Sienkiewicz  Potop - streszczenie
TOM I
Wstęp
Od dawnych czasów żył na Żmudzi ród Billewiczów (od Mendoga się wywodzący), który  choć nie
doszedł nigdy do wielkich urzędów  był ogólnie szanowany. Billewiczowie wsławili się przede
wszystkim walką za ojczyznę. Ich gniazdem rodzinnym były Billewicze, w których mieszkał
miecznik rosieński Tomasz Billewicz. Za panowania Jana Kazimierza patriarchą rodu był
Herakliusz Billewicz, który mieszkał w Wodoktach. Należały do niego także Lubicz i Mitruny
leżące w Laudzie. W zaściankach należących do Herakliusza mieszkały m.in. bitne rody Butrymów,
Domaszczewiczów, Gasztowtowtów. Herakliusz Billewicz, mąż oddany sprawie narodowej, umiera
w 1654 roku na wieść o przegranej pod Szkłowem Radziwiłła, który rządził na Litwie. Wiadomość
tę przywiózł Michał Wołodyjowski (Jerzy Michał Wołodyjowski), który nie pochodził z tych okolic,
ale miał tu czynić zaciągi wojska (w zastępstwie pana Herakliusza), ponieważ był szczególnie
umiłowany przez szlachtę laudańską. Wołodyjowski, który zachorował po powrocie z wojny,
pozostawał pod opieką Pakosza Gasztowta w Pucenelach, z których wywodziły się najpiękniejsze
panny w okolicy.
Herakliusz Billewicz pozostawił po sobie testament. Zapisał w nim wszystkie swoje majątki, z
wyjątkiem Lubicza, swojej wnuczce Aleksandrze Billewiczównie. Lubicz zapisał Andrzejowi
Kmicicowi w dowód wdzięczności za zasługi i przyjazń jego ojca. Podtrzymał także dawną umowę
zawartą z ojcem Andrzeja - zgodnie z nią Andrzej i Aleksandra mieli zostać małżeństwem. Panna
mogła odmówić wyjścia za Kmicica, gdyby ten zhańbił się złymi uczynkami lub gdyby chciała iść
do klasztoru. Herakliusz powierzył całej szlachcie laudańskiej opiekę nad wnuczką. Szlachta
laudańska rusza do Grodna, gdzie król Jan Kazimierz naznaczył generalną zbiórkę przed wojną. A
panna zamknęła się w Wodoktach, czekając na panan Kmicica, który to po odbiór spadku wcale sie
nie spieszył.
Rozdział I
Jest mrozny styczeń 1655 roku. Zgodnie ze starym zwyczajem Billewiczów Aleksandra
Billewiczówna siedzi w izbie czeladnej wraz ze swoją krewną starą panną Kulwiecówną oraz
dziewczętami czeladnymi, które przędą kądziel. W rogu izby kudłaty Żmudzin huczy żarnami.
Panna Aleksandra po cichu odmawia różaniec.(Była to urodziwa panna o płowych włosach, bladej
cerze i delikatnych rysach. Miała piękność białego kwiatu. Żałobna suknia dodawała jej powagi.)
Siedząc przed kominem, zaczyna rozmyślać o swoich losach; zastanawia się, gdzie jest i jaki jest
człowiek, któremu przeznaczono ją za żonę. Rozważa, czy będzie ją kochał.
Jej rozmyślania przerywa niespodziewane pojawienie się samego Andrzeja Kmicica. Panna jest
zmieszana, ale od razu dostrzega urodę mężczyzny. ( - Jam jest Andrzej Kmicic. - Oczy panny
Aleksandry spoczęły błyskawicą na twarzy Kmicica, a potem znów wbiły się w ziemię; przez ten
czas jednak zdołała panienka dojrzeć płową jak żyto, mocno podgoloną czuprynę, smagłą cerę,
siwe oczy bystro przed się patrzące, ciemny wąs i twarz młodą, orlikowatą, a wesołą i
junacką).Kmicic zachowuje się bardzo śmiało, ale, jak wyjaśnia, wszyscy w Smoleńskiem (skąd
pochodzi) tacy są.
Oleńka i Kmicic rozmawiają w izbie gościnnej. Kmicic uważnie przygląda się Oleńce. Z każdą
chwilą podoba mu się coraz bardziej. Kawaler nalega na szybki ślub, ale jeszcze nie upłynęła
żałoba po dziadku. Pózniej Kmicic je wieczerzę i rozmawia z panną. Panna mówi mu o tym, że
zgodnie z wolą testamentu jej opiekunami jest cała szlachta laudańska. (Byłbym ich... Ale nie może
być! Przecie tu jest kilkanaście zaścianków... wszyscyż to oni nad waćpanną sejmikują? Zali i nade
mną będą sejmikować, czym po ich myśli, czy nie?... Ej! nie żartuj no waćpana, bo się we mnie
krew burzy!) To nie podoba się Kmicicowi. Po północy Kmicic odjeżdża w saniach do
odziedziczonego majątku  Lubicza. Oleńka przygotowuje się do snu. Do jej komnaty wchodzi
ciotka Kulwiecówna i pyta się, czy spodobał jej się kawaler. Oleńka rzuca się jej na szyję i mówi
zachwycona tylko: Ciotuchna, aj ciotuchna!
Rozdział II
Kmicic przybywa do dworu w Lubiczu. Tam czeka na niego czeladz, która wita swojego nowego
pana chlebem i solą. Kompani Kmicica nie wychodzą go przywitać, ponieważ siedzą już za stołem.
Wszyscy są pijani. Są wśród nich: Jaromir Kokosiński, pan Ranicki, Rekuć-Leliwa, pan Uhlik, pan
Kulwiec-Hippocentaurus i Zend. Wielu z nich w przeszłości popełniło ciężkie przestępstwa i tylko
wojna oraz protekcja Kmicica chronią ich przed karą. Kmicic chce obejrzeć gospodarstwo, ale
towarzysze mówią, żeby zrobił to jutro, a teraz dołączył do nich. W trakcie pijatyki zaczynają
strzelać pistoletami między rogi wiszące na ścianach. Przy okazji  postrzelone zostają także
wiszące na ścianach portrety Billewiczów. Przestraszona czeladz oraz dziewczęta dworskie
zaglądają przez okna do izby. Pijący dostrzegają panny, które zaczynają uciekać, ale oni łapią je i
zaciągają do izby. ( - Mości panowie! Sikorki pod oknami! Sikorki! (...) Pijana czereda skoczyła
przez sień na ganek, Mróz nie otrzezwił głów dymiących. Dziewczęta krzycząc wniebogłosy
rozbiegły się po całym podwórzu; oni zaś gonili je i każdą schwytaną odprowadzali do izby. Po
chwili poczęły się pląsy wśród dymu, złamków kości, wiórów, wokół stołu, na którym porozlewane
wino utworzyło całe jezioro. Tak oto bawili się w Lubiczu pan Kmicic i jego dzika kompania.)
Rozdział III
Pan Andrzej przez następne dni codziennie bywał u narzeczonej i coraz bardziej był w niej
rozkochany. Kmicic zabiera swoich towarzyszy do Wodoktów, do Oleńki. W drodze Kmicic
rozmawia w saniach z Kokosińskim zwanym Kokoszką. Zależy mu na tym, żeby Oleńka nie
dowiedziała się o ich pijaństwie oraz zabawach z dziewczętami; nakazał już milczenie czeladzi z
Lubicza w tej sprawie. Kokoszka mówi mu, że  będzie na pasku chodził , skoro tak się boi swojej
panny. Kiedy zjawiają się w Wodoktach, kompani Kmicica są pod wrażeniem urody i dworskością
Oleńki; są zmieszani. Z Wodoktów ruszają kuligiem przez lasy do Mitrunów, gdzie czeka na nich z
posiłkiem ciotka Kulwiecówna.
Oleńka jedzie z Kmicicem saniami, które przypominają srebrzystego niedzwiedzia; za nimi w
saniach jedzie reszta towarzystwa. W trakcie jazdy Kmicic całuje Oleńkę; wyznają sobie miłość.
Nagle kulig zostaje przerwany przez przybycie wachmistrza Soroki, który oznajmia, że Upita się
pali. Kmicic zostawił w Upicie część swoich żołnierzy i teraz walczą oni z mieszczanami, ponieważ
mieszczanie ani nie chcieli dawać obroku koniom, ani jedzenia ludziom; żołnierze zaczęli zabierać
je siłą. Kompani Kmicica są gotowi do walki. Kmicic jednak mówi, że nie trzeba tam siekaniny i
wysyła ich do Lubicza. Odsyła Oleńkę do domu, a sam jedzie do Upity.
Rozdział IV
Kmicic przebywa w Upicie. Tymczasem do Wodoktów przybywają Pakosz Gasztowt z Pucunelów,
który gościł u siebie Michała Wołodyjowskiego, Kasjan Butrym, najstarszy człowiek w Laudzie
oraz zięć Pakosza, Józwa Butrym. Opowiadają Oleńce o tym, że większość towarzyszy Kmicica to
przestępcy, którzy tylko sprowadzają go na złą drogę. Mówią także o pijaństwie i rozpuście w
Lubiczu. Oleńka jest oburzona. Postanawia postawić Kmicicowi ultimatum: albo wygoni swych
towarzyszy, albo ona nie będzie jego żoną. Oleńka posyła po włódarza z Lubicza Znikisa, którego
wypytuje o hulanki Kmicica. Znikis początkowo boi się mówić, ponieważ pamięta o srogim zakazie
swojego nowego pana. Kiedy jednak Oleńka obiecuje mu, że od teraz będzie na służbie u niej, ten
opowiada o strzelaniu do portretów, łapaniu dziewcząt, obżarstwie i pijaństwie kompani Kmicica.
Następnego dnia towarzysze Kmicica, którzy wbrew jego zakazowi postanowili udać się do Upity,
przyjeżdżają do Oleńki z prośbą o proch, strzelby oraz czeladz do pomocy w wyprawie. Oleńka
ostrym tonem im odmawia. Mówi, że postępują wbrew rozkazowi Kmicica. Nazywa ich zdrajcami i
zbrodniarzami, oskarża ich o sprowadzanie Kmicica na złą drogę i wygania z Wodoktów. Jedynie
strach przed Kmicicem powstrzymuje ich przed zemszczeniem się na Oleńce.(Ej,żeby nie Kmicic!
Ej, żeby nie Kmicic! - rzekła Ranicki zacierając konwulsyjnie ręce  pohulalibyśmy tu z panienką
po naszemu!...) Postanawiają jechać do Upity poskarżyć się Kmicicowi.( - Kazać pójść precz takim
jak my kawalerom! - rzekł Kokosiński. - I mnie, w którym senatorska krwe płynie! - dodał Ranicki. -
Ludziom godnym! Familiantom! - Żołnierzom zasłużonym! - I exulom!- Sierotom niewinnym!). W
drodze jeden z nich udaje krakanie wrony, co zwabia im nad głowy ich ogromne stado  nie widzą
w tym złej wróżby. Kiedy przejeżdżają przez Wołmontowicze, zatrzymują się w karczmie, gdzie
przebywali Butrymi i Butrymówny. Kompania Kmicica chce tańczyć z kobietami, ale sprzeciwia
się temu Józwa Butrym. Rozpoczyna się bijatyka.
Rozdział V
Kmicic z częścią żołnierzy z Upity przybywa do Wodoktów. Oleńka, choć planowała chłodne
powitanie, nie jest jednak w stanie ukryć radości. Kmicic przyznaje się do kolejnych niegodziwości,
których dopuścił się w Upicie: kazał wychłostać burmistrza, a oficerów pognać gołych po śniegu.
Oleńka jest zła, wstydzi się za Kmicica. Mówi mu, że wie o hulankach i rozpuście w Lubiczu oraz o
tym, że wygnała jego towarzyszy. (Waćpan nie masz wstydu i sumienia!) Każe mu wybierać między
sobą a nimi. Kmicic nie widzi takiej konieczności. Oleńka mówi o tym, że nie zostanie jego żoną.
Żegnają się obrażeni na siebie. ( - Bądz zdrowa! - Bądz zdrów...) Kmicic wraca jednak nagle, pada
jej do nóg i obiecuje poprawę. Oleńka płacze. ( - Nie płacz, Oleńka! Dla Boga, nie płacz! Com ci
winien? Uczynię wszystko, co chcesz. Tamtych wyprawię... w Upicie załagodzę... będę żył inaczej...
bo cię miłuję... Dla Boga! Serce mi się rozpuknie... uczynię wszystko, jeno nie płacz i miłuj mnie
jeszcze...). Godzą się.
Andrzej rusza z żołnierzami do Lubicza. Po dotarciu na miejsce odnajduje swoich towarzyszy, z
których tylko jeden (Rekuć) jeszcze żyje  mówi, że to Butrymowicze ich pobili i umiera. Kmicic z
żołnierzami rusza na Wołmontowicze ( - Bij! Morduj!...), pali je i morduje wielu mieszkańców. W
nocy do Wodokt wpada Kmicic ścigany przez miejscowych, którzy wybili jego ludzi. Kiedy
ścigający pukają do drzwi, Oleńka mówi, że nie ma go we dworze; razem z nimi przeklina Kmicica
 w ten sposób ratuje go przed śmiercią. Gdy tylko mija największe niebezpieczeństwo, panna
wygania Kmicica i mówi, że nie chce go więcej widzieć. ( - Krew na waćpana ręku jako na
Kainowym! - krzyknęła odskakując jakby na widok węża. - Precz, ana wieki!...)
Rozdział VI
Cała Lauda, choć wygrała z ludzmi Kmicica, poniosła w walce ogromne straty. Oleńka stara się
pomóc osieroconym w walce i pogorzelcom. Panna Aleksandra doradza ludziom, żeby nie starali
się z schwytać Kmicica czy też niszczyć jego majątku, ale zaleca im dochodzenie swoich praw
przed sądem. Panna dostaje przez posłańca list od Kmicica, w którym tłumaczy jej, że to, co zrobił,
było pomszczeniem pamięci zamordowanych kolegów oraz prosi ją, aby go nie opuszczała. Oleńka
nadal kocha Kmicica. Odpisuje mu jednak, że przebaczy mu wtedy, kiedy przebaczy mu ta szlachta,
którą palił i mordował, jeśli ona pierwsza się za nim wstawi. (A jako się to nigdy stać nie może, tak
i waćpan szukaj gdzie indziej szczęścia, najpierw zaś boskiego, nie ludzkiego, przebaczenia, bo ci
boskie potrzebniejsze...).
Sytuacja w kraju staje się niebezpieczna. Wojska Chowańskiego zalewają Rzeczpospolitą. Narasta
także wewnętrzna niezgoda w kraju między możnymi rodami, np. Radziwiłła i Gosiewskiego na
Litwie. Brakuje środków do ochrony kraju.
Rozdział VII
Szlachta laudańska postanawia ożenić pana Wołodyjowskiego z Oleńką, ta jednak się temu
sprzeciwia. Pan Wołodyjowski przebywa w Pucunelach, gdzie dochodzi do zdrowia i spędza czas z
córkami swojego gospodarza, które kochają się wszystkie w młodym pułkowniku. Pewnego
wieczora do ich dworku wpada włódarz z Wodoktów z wiadomością, że Kmicic porwał Oleńkę.
Pod dowództwem Wołodyjowskiego organizuje się cała szlachta laudańska, która właśnie
powróciła z wojny. Kmicic zmówił się z nieprzyjaciółmi, czyli Kozakami, żeby odbić Oleńkę  ten
pakt oburza Wołodyjowskiego.
Andrzej uprowadził Oleńkę do dworu w Lubiczu. Po rozgromieniu Kozaków Kmicica przez
szlachtę laudańską dochodzi do pojedynku między Wołodyjowskim i Kmicicem. Umawiają się, że
jeżeli Kmicic wygra, pozwolą mu odjechać wolno. Kmicic przecenia swoje umiejętności w walce
na szable. Pan Wołodyjowski walczy bez wysiłku i w ten sposób ośmiesza Kmicica. Upokorzony
Kmicic mówi:
Kończ... waść!... wstydu oszczędz!...
i zostaje zraniony przez Wołodyjowskiego. Szlachta chce dobić Kmicica, ale Wołodyjowski im tego
zabrania i każe opatrzyć jego rany.  Mały rycerz wchodzi do dworku i tam znajduje Oleńkę, która
 bardziej niż wdzięczność za uwolnienie  okazuje obawę o życie Kmicica. Pan Wołodyjowski jest
tym zdumiony. Gdy wnoszono nieprzytomnego Kmicica do domu Oleńka sama podtrzymywała mu
głowę.
Rozdział VIII
Pan Wołodyjowski dowiaduje się od jednego ze schwytanych Kozaków Kmicica, że wcale nie są to
nieprzyjacielskie siły, ale są ludzie pozbierani z gościńca. Postanawia wszystkim o tym mówić,
żeby fałszywie nie oczerniać imienia Kmicica, ponieważ nie jest on zdrajcą. Wołodyjowski jedzie
oświadczyć się Aleksandrze, ale ta mu stanowczo odmawia. W drodze powrotnej z Wodokt spotyka
Charłampa (Nosacza) z listami od wojewody wileńskiego księcia Janusza Radziwiłła dla
Wołodyjowskiego i Kmicica, w których książę każe im rozpocząć zaciąg wojska. Książę każe
Wołodyjowskiemu zdecydować, czy imię Kmicica nie jest zbyt zhańbione, żeby mógł się tym zająć.
Jeśli tak, ma nie oddawać mu listu.
Rozdział IX
Wołodyjowski rozpoczyna zaciąg w Upicie. Udaje się z wizytą do Kmicica. Mówi mu o tym, że
Oleńka nadal go kocha. Wskazuje mu także sposób, w jaki może odzyskać dobre imię  może
walczyć w obronie ojczyzny. (Mogłoby byś, gdybyś waćpan miał szczerą intencję zmazania win.
Teraz woja, możesz iść, możesz posługi znaczne miłej ojczyznie oddać, męstwem się wsławić,
reputację połatać. Któż to jest bez grzechu?Kto nie ma win na sumieniu? Każdy ma... Ale do pokuty
i poprawy każdemu otwarta droga. Waść grzeszyłeś swawolą, to jej odtąd unikaj; grzeszyłeś
przeciwko ojczyznie, zamieszki w czasie wojennym czyniąc, to ją teraz ratuj; czyniłeś krzywdy
ludziom, to je nagródz... Ot, droga dla waszmości lepsza i pewniejsza niż rozbijanie sobie łba.)
Kmicic obawia się ciążących na nim wyroków, ale Wołodyjowski oddaje mu list od księcia. Dzięki
temu, że będzie miał funkcję wojskową, nie będzie musiał stawać przed sądem. Wołodyjowski
jedzie do Oleńki, powiedzieć jej, że Kmicic zdrowieje i ma szansę wyjść z niesławy. Nie zastaje
jednak Oleńki we dworze. Okazuje się, że wyjechała gdzieś na długo.
Rozdział X
Grozbę wojny ze Szwedami potwierdza zwołane przez Bogusława Leszczyńskiego pospolite
ruszenie szlachty z województw poznańskiego i kaliskiego. Szlachta ociąga się ze stawieniem się na
wezwanie, bo ważniejsze od potrzeb ojczyzny są zbiory zbóż, wełny itp.. Dowódcy są świadomi, że
nie mając do dyspozycji regularnego wojska, a tylko zbiór przypadkowych ludzi, mają bardzo małe
szanse na wygraną z dobrze wyćwiczonym szwedzkim wojskiem. Szlachta zebrana pod Ujściem,
Piłą i Wieleniem jest kłótliwa, niezdyscyplinowana, przyzwyczajona do wygód. Jej niechęć do
walki wzmagają tacy dowódcy jak na przykład wojewoda poznański Krzysztof Opaliński, który
zrzuca winę za ich złe przygotowanie do walki na króla, który nie przysłał im żadnego regularnego
wojska (wszyscy są zajęci na Ukrainie). Podburza także szlachtę stwierdzeniem, że śmierć szlachty
w walce jest królowi na rękę, ponieważ dzięki temu łatwiej będzie mu wprowadzić władzę
absolutną.
21 lipca 1655 roku wojska szwedzkie przekraczają granicę polską. Ich naczelnym dowódcą jest
Wittenberg. Doradza mu zdrajca Radziejowski, który był kiedyś podkanclerzem koronnym. Po
pierwszym nieudanym starciu ze Szwedami Polacy przerażeni tym, że bez właściwego uzbrojenia
(np. armat, które mają Szwedzi) nie dadzą rady z nimi wygrać, przystępują do układów. W ich
wyniku, w zamian za obietnicę pozostawienia szlachcie jej swobód oraz zapewnienie
nienaruszalności jej majątków, oddają Wielkopolskę pod panowanie króla szwedzkiego Karola
Gustawa. Obwieszcza to Krzysztof Opaliński ( - Mości panowie! Jenerał Wittenberg prosi nas dziś
na ucztę do swego obozu, abyśmy przy kielichach sojusz braterski z mężnym narodem zawarli. -
Vivat Wittenberg! Vivat! Vivat! Vivat! - A potem, mości panowie - dodał wojewoda - rozjedziem się
do domów i przy bożej pomocy rozpoczniem żniwa z tą myślą, żeśmy w dniu dzisiejszym ojczyznę
ocalili. - Potomne wieki oddadzą nam sprawiedliwość  rzekła Radziejowski. - Amen! - dokończył
wojewoda poznański. Wtem spostrzegł, że oczy mnóstwa szlachty patrzą i przypatrują się czemuś
wyżej, ponad jego głową. Odwrócił się i ujrzał swego błazna, który wspinając się na palce i
trzymając jedną ręką za odrzwia pisał węglem na ścianie radnego domu, tuż nad drzwiami: MANE
 TEKEL -FARES.) Większość szlachty cieszy się z tego razem z nim. Tylko nieliczni ze szlachty, w
tym dowódcy Stanisław Skrzetuski i Władysław Skoraszewski, dostrzegają w tym postępowaniu
zdradę.
Rozdział XI
We wsi Burzec należącej do Heleny i Jana Skrzetuskich spędza czas Zagłoba. Bawi się z ich
synkami. Do Jana, który właśnie wrócił z Ukrainy, przyjeżdża jego stryjeczny Stanisław Skrzetuski
i przywozi wieści o zdradzie, która miała miejsce pod Ujściem. Razem postanawiają zebrać
szlachtę i ruszyć z pomocą do księcia Janusza Radziwiłła. Po drodze odprowadzają także dla
bezpieczeństwa Helenę i dzieci do swojego krewnego, który mieszka w Puszczy Białowieskiej.
Rozdział XII
Skrzetuscy i Zagłoba przybywają do Upity, gdzie spotykają się z Wołodyjowskim. Razem z nim
wybierają się do Kiejdan, do księcia Janusza Radziwiłła. Po drodze pan Michał opowiada
przyjaciołom o Kmicicu, szlachcie laudańskiej i swoim afekcie do Billewiczówny. Dużo
rozmawiają o zbliżającej się wojnie i o księciu Radziwille, który jest kalwinem, przez co nazywają
go heretykiem oraz człowiekiem, który przede wszystkim ceni swój ród i domaga się, żeby byli mu
wierni, co stawia wyżej nad wierność ojczyznie. Najważniejsze jest jednak dla nich to, że jest to
książę waleczny, który nie postąpi tak, jak Opaliński. Uważają, że z nim mają szansę zwyciężyć
Szwedów.
W Kiejdanach spotykają pana Charłampa, który gubi się w domysłach na temat planów księcia. Od
Harasimowicza, poufnego księcia, dowiadują się, że Szwedzi są już na Mazowszu, a król Jan
Kazimierz uciekł z Warszawy. W końcu dochodzi do spotkania naszych bohaterów z księciem,
który ofiarowuje panu Wołodyjowskiemu w nagrodę za zasługi majątek Dydkiemie. Po wyjściu
zauważają, że do księcia przybyli szwedzcy posłowie. Pan Zagłoba chcąc wzmocnić niezłomność
księcia w rozmowach ze Szwedami, namawia szlachtę do wznoszenia pod jego oknami okrzyków
 Na Szweda! , czym tylko złości księcia. Wśród kobiet, które na czas wojny przybyły do Kiejdan
pan Wołodyjowski dostrzega Aleksandrę Billewiczównę.
Rozdział XIII
W Kiejdanach Wołodyjowski, Zagłoba i Skrzetuscy spotykają się z Kmicicem. Pózniej Kmicic
zostaje wezwany do księcia Radziwiłła. W czasie spotkania książę zachowuje się tajemniczo i każe
przysięgać Kmicicowi na krzyż, że niezależnie od wszystkiego dochowa mu wierności. (Dobrem za
dobro mi odpłać... Miej wiarę we mnie, miej ufność, że co uczynię, to dla dobra publicznego
uczynię. Nie odstępuj mnie, gdy będziesz widział zdradę i odstępstwo innych, gdy się złość wzmoże,
gdy mnie samego... (...) - Na krzyż przysięgnij, że mnie nie opuścisz do śmierci!...
Mimo całej gotowości i zapału Kmicic spoglądał przez chwilę na niego ze zdumieniem. - Na tę
mękę Chrystusa... przysięgnij!... - nalegał hetman. - Na tę mękę Chrystusa... przysięgam  rzekł
Kmicic kładąc palce na krucyfiksie.) Wieczorem ma miejsce wielka uczta, w czasie której książę
prowadzi Kmicica do Oleńki i prosi ją o to, żeby wybaczyła mu jego dawne winy. W czasie
rozmowy Oleńka daje Kmicicowi nadzieję, że jeżeli wynagrodzi swoje dawne krzywdy, ona
zostanie jego żoną. (- Niech waćpana Bóg ochrania i wyprowadzi  odparła dziewczyna miękkim
głosem, po którym zaraz poznał pan Andrzej, że słowa jego wywarły skutek. - Moje ty złoto szczere!
Dziękujęć i za to. A nie pójdziesz do klasztoru? - Jeszcze nie pójdę. - Bodajże ci Bóg błogosławił!).
Po północy Radziwiłł wznosi toast:
Vivat Carolus Gustavus rex... od dziś dnia łaskawie nam panujący!
a pózniej odczytuje ugodę ze Szwedami, w której wiąże Wielkie Księstwo Litewskie ze Szwecją w
taki sam sposób, w jaki było połączone z Koroną Polską. Wszyscy są zaskoczeni, podnoszą się
okrzyki, że jest to hańba. Wielu pułkowników (w tym Wołodyjowski) wypowiada posłuszeństwo i
rzuca mu pod nogi swoje buławy. Książę prosi o przejście na prawą stronę tych, którzy pozostają z
nim. Zrozpaczony Kmicic (Przeklętym na wieki!... Bogdaj mnie ziemia pożarła), pamiętając o
swojej przysiędze, idzie za księciem. Oleńka nazywa go zdrajcą ( - Precz... zdrajco!). Uczta była
skończona.
Rozdział XIV
Książę Radziwiłł rozmyśla o reakcji na ogłoszoną przez niego nowinę  spodziewał się mniejszego
oporu. Ma wizję triumfu Sapiehy jako obrońcy ojczyzny; obawia się hańby. Książę każe
przyprowadzić do siebie Kmicica. Kmicic mówi, że niezależnie od tego, czy złamie dane słowo,
czy go dotrzyma, będzie potępiony. Książę tłumaczy mu, że kraj znalazł się w tak złym położeniu,
że nie można było go ratować zwykłymi sposobami. (- Nadeszły czasy gniewu bożego, czasy takich
klęski i takiego upadku, że zwykłymi sposoby już nam się nie podnieść z tej choroby, a gdy ja chcę
użyć nowych, jedynie salutem przynieść mogących, tedy mnie opuszczają nawet ci, na któych
gotowość liczyłem...). Roztacza przed nim wizję ocalenia kraju z sobą w roli króla. Kmicic mu
wierzy.
Rozdział XV
W piwnicy kiejdańskiego zamku siedzą uwięzieni Zagłoba, Skrzetuscy i Wołodyjowski. Zagłoba
obmyśla jeden ze swoich znanych fortelów, który pozwoliłby im się wydostać  jednak nie udaje im
się to. Pan Wołodyjowski widzi przez okienko, jak żołnierze kilku chorągwi przyszli ratować
swoich dowódców. Kiedy są bliscy zwycięstwa nad wiernymi księciu, pojawia się oddział Kmicica,
który ich zwycięża. Wołodyjowski żałuje, że darował mu życie. Zagłoba komentuje: Bogdaj go
końmi szarpano, warchoła, piekielnika! Bogdaj mu przyszło haremu u Tatarów pilnować!
Rozdział XVI
Kmicic rozmawia z księciem Radziwiłłem. Książę postanawia skazać na śmierć Wołodyjowskiego,
Skrzetuskich oraz Zagłobę. Kmicic wstawia się za nimi, a przede wszystkim za Wołodyjowskim,
któremu obiecał dozgonną wdzięczność. (Radziwiłł zagryzł wąsy  Zapisałem mu wczoraj śmierć w
duszy. - Co hetman i wojewoda wileński zapisał, to wielki książę litewski, a daj Boże, w przyszłości
król polski, jako łaskawy monarcha, przekreślić może...) Z trudem udaje mu się przekonać księcia,
aby ocalił im życie. Książę decyduje się wysłać ich do Birż, do Szwedów. Kmicic zostaje
regimentarzem trzech chorągwi: Mirskiego, Stankiewicza i tej, którą dowodził Wołodyjowski.
Dostaje także polecenie sprowadzenia do Kiejdan miecznika rosieńskiego Billewicza (wyjechał po
uczcie oburzony po tym, jak usłyszał o zgodzie ze Szwedami) razem z Oleńką.
Rozdział XVII
Kmicic nie wyruszył z Kiejdan, ponieważ chorągwie Mirskiego i Stankiewicza ruszyły na
Kiejdany, żeby odbić swoich pułkowników. Pułkownicy: Mirski, Stankiewicz, Oskierko, Jan i
Stanisław Skrzetuscy oraz pan Zagłoba są wiezieni pod strażą Rocha Kowalskiego i dragonów do
Birż. Roch Kowalski to człowiek wielkiej siły, ślepo posłuszny rozkazom swoich zwierzchników, a
przy tym głupi. Daje wmówić sobie przez pana Zagłobę, że jest jego kuzynem.( - Mus nie mus, ale
ci wolno, a godzi się krewnego wspomóc i starszego, któren gdyby się był z waściną matką ożenił,
mógłby jak nic być twoim ojcem. - Jakiś mi tam waćpan krewny! - Bo są podwójni Kowalscy! Jedni
się Wieruszową pieczętują, na której kozieł w tarczy jest wyimaginowany z podniesioną zadnią
nogą, a drudzy Kowalscy mają za klejnot Korab, na którym przodek ich Kowalski z Anglii przez
morze do Polski przyjechał, i ci są moi krewni, a to przez babkę, i dlatego, że ja także Korabem sie
pieczętuję. (...) - Mów mi: wuju! - rzekł Zagłoba!). Zagłoba namawia go także, żeby wsiadł na wóz
do więzniów. Nawiązuje się bardzo zabawny dialog. Zagłoba upija Kowalskiego, który następnie
zasypia.
Pod osłoną nocy Zagłoba ściąga z niego ubranie (byli podobnej postury), wsiada na jego konia i
odjeżdża. Zabiera Rochowi listy, w których  jak się pózniej dowiadujemy  był wyrok śmierci dla
wszystkich pułkowników oraz szablę, zwaną przez Kowalskiego panią Kowalską. Nad ranem
wszyscy spostrzegają zamianę. Kowalski jest zrozpaczony i zawstydzony, pułkownicy są szczęśliwi
i pewni, że pan Zagłoba ich uratuje. Tak też się dzieje. Pan Zagłoba przybywa im na ratunek razem
z chorągwią pana Wołodyjowskiego. Natychmiast wszyscy dragoni Kowalskiego przechodzą na ich
stronę, a jedyny stawiający opór  Roch Kowalski zostaje jeńcem. Pułkownicy decydują się jechać
do wojewody witebskiego. Kiedy zatrzymują się w nocy na odpoczynek, w pobliskiej wsi słyszą
dzwony na trwogę i widzą łunę pożaru. Spodziewają się, że to Szwedzi. Postanawiają z nimi
walczyć. Pan Zagłoba, ponieważ  jak mówi  słabo widzi w nocy, zostaje pilnować jeńca
Kowalskiego.
Rozdział XVIII
Wołodyjowski ze swoją chorągwią oraz pułkownikami zwyciężają Szwedów. Po bitwie Zagłoba
radzi, żeby schwytanych Szwedów wysłać do Birż z informacją, że ci, którzy ich rozbili, to
żołnierze Radziwiłła, a umowa księcia ze Szwedami była oszustwem. Ma to skłócić zdrajcę
ojczyzny ze Szwedami, na czym najlepiej wyjdzie Rzeczpospolita.
Rozdział XIX
Na Litwie trwa wojna domowa. Na Podlasiu ma miejsce bunt chorągwi komputowych przeciwko
Radziwiłłowi. Utworzyły one konfederację, na czele której stanęli pułkownicy Horotkiewicz i
Jakub Kmicic, stryjeczny Andrzeja. Nasi pułkownicy decydują się ruszyć na Podlasie, żeby
połączyć się z konfederacją. Mają trudności z przedzieraniem się przez Litwę, ponieważ wszędzie
są żołnierze Radziwiłła. W pewnym momencie chorągiew Wołodyjowskiego jest otoczona nimi ze
wszystkich stron. Jednak dzięki sprytowi małego rycerza udaje im się w nocy uciec przez rzekę.
Tymczasem Radziwiłł postanawia sam jechać do króla Karola Gustawa, żeby rozpocząć z nim
układy.
Rozdział XX
Kmicic udaje się do miecznika rosieńskiego Billewicza, żeby sprowadzić go do Kiejdan razem z
Oleńką. Nie chce brać ich siłą, więc początkowo prosi miecznika, żeby z nim pojechał. Miecznik z
trudem daje się do tego przekonać. Do pokoju wchodzi jednak Oleńka, która mówi, że pojadą tylko
wzięci siłą, ponieważ chce, żeby wszyscy wiedzieli, że nie zgadzają się na to dobrowolnie. Po
słowach dziewczyny także miecznik odzyskuje odwagę i zaczyna się opierać. Kmicic jest wściekły.
Mówi do Oleńki, że jeżeli nie wsiądzie sama do kolaski, to on zastrzeli miecznika. W tym
momencie do dworu wpadają Wołodyjowski, Zagłoba, Skrzetuscy, Stankiewicz i nawrócony przez
pana Zagłobę na dobrą drogę pan Roch Kowalski. Wołodyjowski każe zastrzelić Kmicica. Mości
panie  odpowiedział poważnie Zagłoba  pacierz mów, zamiast nas o prawo pytać... A jeśli masz
co powiedzieć na swoją obronę, to mów prędko, bo żywej jednej duszy nie znajdziesz, która by się
za tobą ujęła. Raz cię już, słyszałem, ta panna tu obecna wyprosiła z rąk pana Wołodyjowskiego,
ale po tym, coś teraz uczynił, pewnie i ona nie ujmie się za tobą. (...) - Ja tej panny o instancje nie
proszę!) Oleńka nie mówi nic, ale wychodzi z pokoju i mdleje.
Oleńka i miecznik mają jechać z nimi, a pózniej schronić się w puszczy, tam gdzie jest Helena
Skrzetuska.
Egzekucja Kmicica zostaje wstrzymana, ponieważ pan Zagłoba znalazł przy nim list, w którym
Radziwiłł skarży się, że ma mnóstwo kłopotów przez pułkowników, których nie zabił na jego
prośbę. Jako swojego wybawcę puszczają Kmicica wolno. Mówią mu także o tym, że choć książę
obiecał Kmicicowi ocalenie im życia, to jednak napisał list, zgodnie z którym miano ich zgładzić w
Birżach. Kmicic wydaje się być tym wzburzony, ale nie odstępuje od Radziwiłła  jego zachowanie
jest dla pułkowników zupełnie niezrozumiałe. Na odchodnym padają słowa: Bądzcie zdrowi! -
rzekł  Lepiej mi było z ginąć z rąk waszych!. Oleńka i miecznik zostają w domu, reszta rusza na
Podlasie.
Rozdział XXI
Radziwiłł przybywa do Billewicz na odsiecz Kmicicowi. Nie zastaje jednaka ani Kmicica, ani
Wołodyjowskiego. Zabiera do Kiejdan miecznika i Oleńkę. Kmicic wraca do Kiejdan sam,
ponieważ jego dragoni przeszli na stronę Wołodyjowskiego. W rozmowie z księciem Kmicic
wyrzuca mu, że oszukał go, każąc zgładzić pułkowników w Birżach. Radziwiłł rozzłoszczony butą
Kmicica dostaje ataku astmy. Pózniej po raz kolejny przekonuje Kmicica, że wszystko co robi, robi
z myślą o ojczyznie.
Rozdział XXII
Radziwiłł wydaje w Kiejdanach wielką ucztę. Z konieczności biorą w niej udział także Billewicz i
Oleńka. Oleńka siedzi obok Kmicica, ale młodzi nie rozmawiają ze sobą. (Skruchy Oleńka może w
twarzy kawalera nie dojrzała, ale dojrzała ból i zmęczenie wielkie; dojrzała, że ta twarz była tak
wybladła jak po chorobie; więc litość ją wzięła głęboka, łzy jej napływały przemocą do oczu i
schyliła się jeszcze mocniej nad stołem, ażeby wzruszenia nie zdradzić.) W trakcie uczty książę
dostaje listy, z których dowiaduje się, że Warszawa została zajęta przez Szwedów, a król Jan
Kazimierz został pobity pod Widawą i Żarnowem. Zgromadzeni nie podzielają radości księcia.
Książę tłumaczy im, że teraz będą mieli lepszego króla  szwedzkiego. Oleńka czuje się zle i chce
wyjść z uczty. Miecznik nie może wyjść z sali, ponieważ grozny książę powiedział właśnie, że
będzie mu wrogiem każdy, kto nie wypije z nim wszystkich toastów. Bliską omdlenia dziewczynę
podtrzymuje i wynosi Kmicic.
Rozdział XXIII
Kmicica męczą myśli związane z Oleńką. Prosi więc księcia o to, żeby zlecił mu jakąś misję.
Radziwiłł wysyła go na Podlasie, gdzie jest Harasimowicz z poleceniem, żeby zdobywał pieniądze
dla księcia. Pózniej ma jechać z listami do Tykocina, do księcia Bogusława. Książę Bogusław,
chociaż podpisał w Kiejdanach akt unii ze Szwecją, nie uchodzi za ich stronnika. Ma
podtrzymywać te informacje i w ten sposób może zjednać sobie konfederatów, a pózniej ma ich
pochwycić i wywiezć do Prus. Pózniej Kmicic ma pojechać do Karola Gustawa, żeby zdobyć od
nich posiłki. Ma także dotrzeć do marszałka koronnego Lubomirskiego i namówić go do
przystąpienia do sprawy Radziwiłła. Na odchodnym Kmicic prosi księcia, aby Billewiczowi i
Oleńce nie stała się żadna krzywda. Godzinę ją miłuję, godzinę nienawidzę... Diabeł jeden wie!
Skończyło się wszytko, jakom rzekł... jedna męka została... Nie chcę ja jej, ale nie chcę, by ja inny
brał... Wasza książęca mość niech tego nie dopuści... Sam nie wiem, co gadam... Jechać mi, jechać
jak najprędzej! Niech wasza książęca mość nie zważa na moje słowa. Bóg mi wróci rozum, jeno za
bramę wyjadę...
Sapieha ciągnie na Radziwiłła.
Rozdział XXIV
Kmicic przed wyjazdem postanawia pożegnać się z Oleńką. Mówi jej, że nie muszą już zważać na
słowa testamentu, że zbyt wiele przeszkód stanęło między nimi. Oleńka przeprasza go za to, że
osądziła go zbyt surowo i niesłusznie. Prosi go też, żeby odstąpił od zdrajców. Kmicic mówi, że nie
może tego zrobić. Nie może być!... Nie mogę!... Lepiej nic nie mów... Bodaj mnie zabito!... mniejsza
byłaby męka... Dla Boga! Za co nas to spotyka?!... Bądzże zdrowa!... ostatni raz... A potem niech mi
tam śmierć gdzie oczy stuli... Czego płaczesz?... Nie płacz, bo oszaleję... W porywie obejmuje i
całuje Oleńkę, rzuca się do nóg. Chwilę pózniej wyjeżdża.
Rozdział XXV
Kmicic jedzie z listami na Podlasie. Po drodze uświadamia sobie, że idzie śladem
Wołodyjowskiego. Aby się z nim nie spotkać, zatrzymuje się na kilka dni w Pilwiszkach. Tam
spotyka przez przypadek księcia Bogusława, z którym podróżuje Harasimowicz. Kmicic oddaje im
listy. Książę Bogusław w cynicznej rozmowie z Kmicicem uświadamia mu, że księciu
Radziwiłłowi wcale nie chodzi o dobro ojczyzny, ale o to, żeby z tego sukna, którym jest nasza
ojczyzna, ciągniętego przez Szwedów, Chmielnickiego, Hiperborejczyków, Tatarów i innych także
Radziwiłłom udało się złapać taki kawał, który wystarcz na płaszcz. (Rzeczpospolita to postaw
czerwonego sukna, z które ciągną Szwedzi, Chmielnicki, Hiperborejczykowie, Tatarzy, elektor i kto
żyw naokoło. A my z księciem wojewodą wileńskim powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i
nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło; dlatego nie tylko nie przeszkadzamy ciągnąć,
ale i sami ciągniemy. Niechaj Chmielnicki przy Ukrainie się ostanie, niech Szwedzi z
Brandenburczykiem Prusy w wielkopolskie kraje rozprawiają, niech Małopolskę bierze Rakoszy czy
kto bliższy. Litwa musi być dla księcia Janusza, a z jego córką  dla mnie!).Kmicic zdaje sobie
sprawę z tego, że został oszukany i wykorzystany. W odwecie podstępnie porywa księcia
Bogusława.
Rozdział XXVI
W trakcie jazdy Kmicic rozmawia z porwanym księciem i wyjawia mu, że cały czas był przy
Radziwiłłach, bo myślał o dobru ojczyzny. Kiedy zatrzymują się na postój, książę zabija jednego z
pilnujących go i przestrzela Kmicicowi policzek, a sam ucieka. Po powrocie do swoich ludzi
nikomu nie mówi o próbie porwania.
TOM II
Rozdział I
Wachmistrz Soroka z ocalałymi ludzmi wiezie Kmicica przez lasy. Unika gościńca, ponieważ
obawia się pościgu ludzi księcia Bogusława. Przedzierają się w głąb boru przez bagna i trafiają do
chaty smolarza. Tam Kmicic dochodzi do siebie. Smolarz ucieka, a żołnierze obawiają się, że bez
niego będą mieli problemy z wydostaniem się przez bagna. Kmicic uświadamia sobie, że zgubił
listy, które udowadniały winę Radziwiłłów. Bez listów i księcia Bogusława nie ma żadnych
dowodów winy Radziwiłłów, co naraża na niebezpieczeństwo Oleńkę, która jest u Janusza
Radziwiłła. Kmicic nie wie, co robić. Prosi Boga o wskazanie, co ma czynić. Ślubuje Bogu walczyć
ze zdrajcami. Ślubuję Ci, Chryste Panie, tych zdrajców gnębić, zajeżdżać!... prawem, ogniem i
mieczem ścigać, póki mi pary w gębie, tchu w gardzieli i żywota na świecie! Tak mi, Królu
Nazareński, dopomóż! Amen!
Rozdział II
Do chaty smolarza zaczynają strzelać jacyś ludzie. Okazuje się, że należeli kiedyś do watahy
Kmicia  Kiemlicz i jego dwóch synów Kosma i Damian. Stary zagniata chleba z pajęczyną i
opatruje ranę pułkownika. Kmicic pisze list do księcia Janusza Radziwiłła (własną krwią), w
którym wypowiada mu służbę oraz szantażuje go listami (ponieważ książę nie wie, że Kmicic je
zgubił), co ma zapewnić bezpieczeństwo Billewiczom. Kmicic pisze także list do
Wołodyjowskiego, w którym ostrzega go i informuje o planach Radziwiłła. Nie podpisuje go jednak
swoim imieniem, ponieważ wie, że wszyscy uważają go za zdrajcę. Podpisuje się jako Babinicz 
imię to wziął od nazwy miasteczka Babinicze, które należało do rodziny Kmiciców.
Rozdział III
Kmicic postanawia jechać do króla Jana Kazimierza. Bierze ze sobą Kiemlicza, właściciela leśnej
chaty, jego synów i ludzi. Dla bezpieczeństwa przebierają się za ubogą szlachtę handlującą
końmi(która to do Soboty leżącej koło piątku jedzie:-)). Kmicic rozkazuje wszystkim nazywać się
Babiniczem i nie nazywać żadnym tytułem, tylko waszecią.
Rozdział IV
Kmicic ze swoimi ludzmi zatrzymuje się w karczmie. Spotyka w niej Rzędziana, który jest
znajomym Wołodyjowskiego, Jana Skrzetuskiego i Zagłoby. Kmicicowi z trudem przychodzi
udawanie ubogiego szlachcica. Rozmawia z Rzędzianem o sytuacji politycznej w kraju. Rzędzian
także jest przeciwny Szwedom. W pewnym momencie do karczmy wpadają laudańscy z Józefem
Butrymem, który rozpoznaje Kmicica. Butrym chce zabić Kmicica, wywiązuje się walka, w której
ginie kilku laudańskich, a Butrym zostaje ranny. Kmicic ładuje rannych laudańskich na wóz
Rzędziana, który jedzie do Wołodyjowskiego i prosi o przekazanie Wołodyjowskiemu, że nie jest
mu wrogiem, ale przyjacielem(daje także Rzędzianowi swój sygnet na potwierdzenie tych słów).
Kmicic wyrzuca sobie, że znów musiał bić ludzi, z którymi wolałby stać razem w szeregu.
Rozdział V
Rzędzian przyjeżdża do Wołodyjowskiego. Przekazuje pułkownikowi wieści od Kmicica. Wszyscy
są nimi zdumieni, ale wierzą w ich prawdziwość. Kmicic radzi im zebrać oddziały do kupy, bo w
przeciwnym razie zostaną z łatwością rozgromieni przez wojewodę wileńskiego, który tylko czeka
z atakiem na szwedzkie posiłki. Pózniej Wołodyjowski dostaje jeszcze jeden list od Kmicica, w
którym ten precyzuje swoje informacje. Pułkownicy postanawiają, zgodnie z zaleceniami Kmicica,
naznaczyć zbiór wszystkich sił pod Białymstokiem.
Rozdział VI
Rozproszone oddziały zbierają się pod Białymstokiem. Wojsko wybiera na swojego regimentarza
pana Zagłobę. ( Liczne głosy wołały:  Do wotów! Do wotów! - inni zaś:  Kto tu od pana Zagłoby
sławniejszy? Kto większy rycerz? Kto żołnierz doświadczeńszy? Pana Zagłobę prosimy... Niech żyje
pan Zagłoba! Niech żyje regimentarz! ).Ten początkowo uważa, że są pułkownicy, którzy zasługują
na ten zaszczyt bardziej od niego, ale ostatecznie przyjmuje godność. Zagłoba okazuje się dowódcą,
który doskonale rozumie potrzeby wojska. Pod jego rządami poprawia się nie tylko zaopatrzenie w
żywność i broń, ale też morale żołnierzy, którzy zaczynają czuć, że mają szanse na zwycięstwo z
Radziwiłłem. Pan Zagłoba, choć czuje się doskonale, sprawując tak zaszczytny urząd, obawia się,
że nie podoła dowodzeniu wojskiem w bitwie. Na szczęście do obozu nadciąga Sapieha (wojewoda
witebski) ze swoimi oddziałami (Zagłoba przeżywa chwilę paniki myśląc, iż nadciąga Radziwiłł) i
on obejmuje dowództwo. Nadciągają wieści, że oddziały Radziwiłła są dwa dni drogi od obozu.
Rozdział VII
Książę Janusz Radziwiłł zdaje sobie sprawę, że jest w coraz gorszej sytuacji. Przyjeżdża do niego
jego brat - książę Bogusław, który przywozi mu wieści o Kmicicu oraz list od niego. Kmicic
szantażuje go listami, które obciążają Radziwiłłów. Książę Bogusław planuje zemścić się na
Kmicicu uwodząc Oleńkę. Książę Janusz zakazuje mu jakichkolwiek rozwiązań siłowych, ale
Bogusław jest przekonany, że uda mu się osiągnąć cel bez użycia przemocy. - Daję ci więc parol
kawalerski,że jej nie będę siłą niewolił, a słowa, które prywatnie daję, zawsze dotrzymuję. W
polityce to co innego... Wstyd byłoby mi nawet, gdybym sam przez się nie umiał nic wskórać. - Nie
wskórasz. - To w najgorszym razie wezmę w pysk, a od niewiasty to nie dyshonor... Ty idziesz na
Podlasie, co tedy będziesz z nią robił? Ze sobą jej nie wezmiesz, tu nie zostawisz, bo tu przyjdą
Szwedzi,a trzeba, żeby comme otage dziewka została w naszym ręku... Czy nie lepiej, że ją do
Taurogów wezmę... a do Kmicica poślę nie zbója, ale posłańca z pismem, w którym napiszę: oddaj
listy, oddam ci dziewkę.
Rozdział VIII
W Kiejdanach odbywa się uroczysta wieczerza z udziałem m.in. książąt Janusza i Bogusława oraz
Oleńki i miecznika Billewicza. Bogusław jest zachwycony Oleńką. Wie, że nie zdobędzie jej
przemocą, więc próbuje innych sposobów: wychwala króla Jana Kazimierza, narzeka na
zdradliwość szlachty polskiej. Oczernia także fałszywie Kmicica, oskarżając go o próbę porwania
króla Jana Kazimierza i zamiar wydania go Szwedom. Oleńka niechętnie z początku, ale w końcu
daje wiarę słowom księcia Bogusława. Klęcząc przed swym łóżkiem, splotła obie ręce na głowie i
szeptała z zamkniętymi oczyma: - Zmiłuj się nad nim... Zmiłuj się nad nim! Pierwszy raz od czasu
wyjazdu Kmicica nie chciała,nie mogła modlić się za niego.
Rozdział IX
Kmicic jedzie do Przasnysza i Pułtuska. Po drodze widzi ludzi grabionych i więzionych przez
Szwedów. Inni zgadzają się na panowanie Szwedów, jeżeli tylko zostawią w spokoju ich majątki .
Jedyne, z czego Polacy nie pozwalają kpić Szwedom, to wiara katolicka. Kmicic i jego ludzie
wpadają na patrol szwedzki. Komendant Szwedów kupuje od nich konie. Kiemlicz jest oburzony
tym, że nie daje im pieniędzy, lecz kwit. Kmicic tłumaczy mu, że z tym kwitem będą mogli
przejechać przez cały kraj, mówiąc wszędzie, że podróżują, żeby odebrać swoja własność i będą
przepuszczani przez wszystkie szwedzkie patrole bez żadnego problemu. W Pułtusku po raz
pierwszy Kmicic widzi stacjonującą w kościele najemną niemiecką piechotę  jest tym oburzony.
Rozdział X
Kmicic przybywa do Warszawy, która jest w rękach Szwedów. Szlachta w większości poddała się
ich panowaniu. Tylko mieszczanie są gotowi stawić im opór. W dalszej drodze pod Sochaczewem
Kmicic pomaga staroście, na dom którego napadło hultajstwo szwedzkie i niemieckie. W
podziękowaniu za pomoc starosta zaprasza go do domu. Starosta jest przekonany, że Polsce nie uda
się zwyciężyć Szwedów. Prosi swoją córkę Oleńkę o odczytanie proroctwa św.Brygidy, które
opisuje ówczesną sytuację w kraju i mówi, że jeżeli się nie poprawi, to przyjdzie dzień sądu.
Podczas tej wizyty Kmicic słuch samych ponurych przepowiedni i relacji z kraju (województwa
krakowskie, sandomierskie, ruskie, lubelskie, bełzkie, wołyńskie i kijowskie poddały się Karolowi
Gustawowi). Kmicic postanawia jechać do Częstochowy. Na te wieści Oleńka  córka starosty 
daje Kmicicowi czerwony złoty na mszę w kaplicy na intencję Andrzeja, aby go Bóg z grzesznej
drogi nawrócił... Słowa te robią na młodym junak duże wrażenie. Z wdzięczności za nadzieję na
wybaczenie od jego Oleńki, rzuca się dziewczynie do stóp
Rozdział XI
Coraz większy obszar kraju poddaje się pod panowanie Szwedów. W gospodzie Kmicic
podsłuchuje rozmowę barona Lisola, który jedzie do Karola Gustawa, z intendentem tegoż króla,
Czechem Weyhardem Wrzeszczowiczem. Rozmawiają oni po niemiecku. Kmicic udaje, że nie zna
tego języka. Czech mówi, że nie jest mu żal narodu, który sam doprowadził do swojej zguby. (Ja
szukam fortuny tam, gdzie ją znalezć mogę  rzekł Wrzeszczowicz  a że ten naród ginie, nie
potrzebuję się o to więcej troszczyć od niego samego. Zresztą choćbym się troszczył, nic by to nie
pomogło, bo oni zginąć muszą! (...) Naprzód dlatego, że sami tego chcą; po wtóre, że na to
zasługują. Ekscelencji! Jestli na świecie drugi kraj, gdzie by tyle nieładu i swawoli dopatrzyć
można?... Co tu za rząd? - Król nie rządzi, bo mu rządzić nie dają... Sejmy nie rządzą, bo je rwą...
Nie masz wojska, bo podatków płacić nie chcą; nie masz posłuchu, bo posłuch wolności się
przeciwi; nie masz sprawiedliwości, bo wyroków nie ma komu egzekwować i każdy możniejszy je
depce; nie masz w tym narodzie wierności, bo oto wszyscy pana swego opuścili;nie masz miłości do
ojczyzny, bo ją Szwedowi oddali za obietnicę,że im po staremu w dawnej swawoli żyć nie
przeszkodzi...)Mówi także, że Szwedzi planują napad na klasztor w Częstochowie w celu złupienia
skarbca. Kmicic z ludzmi przyjeżdża do Częstochowy. Zeskoczyli wszyscy z kulbak i klęknąwszy na
drodze, rozpoczęli litanię. Kmicic ją odmawiał, a żołnierze odpowiadali chórem. Nadjechały przez
ten czas nowe wozy; chłopi, widząc modlących się na drodze ludzi, przyłączyli się do nich i coraz
większa czyniła się gromada. Gdy wreszcie skończono modlitwy, powstał pan Andrzej, a za nim i
jego ludzie, lecz szli już dalej piechotą, prowadząc konie za uzdy i śpiewając:  Witajcie, jasne
podwoje... (...)
Bramy były szeroko otwarte, kto chciał, wchodził, kto chciał, wychodził; na murach, przy działach,
zgoła nie było żołnierzy. Strzegła widocznie kościoła i klasztoru sama świętość miejsca  a może
ufano listom Karola Gustawa, którymi bezpieczeństwo zaręczył.
Rozdział XII
Kmicic mówi przeorowi klasztoru księdzu Kordeckiemu o tym, co słyszał w gospodzie. Poproszeni
o radę ojcowie i szlachta mieszkająca na Jasnej Górze nie chcą mu wierzyć, ponieważ Karol
Gustaw obiecał im nietykalność. Kmicica przepytuje przede wszystkim Piotr Czarniecki.
Mieszkańcy nie chcą zamykać klasztoru przed wiernymi, ponieważ cieszy to heretyków. Kmicic
rzuca na stół drogocenne kamienie, żeby przekonać wszystkich, że nie mówi tego dla nagrody. (-
Bramy trzymajcie zamknięte! Przez miłosierdzie boże! Bramy trzymajcie zamknięte!) Zaczynają mu
wierzyć. Kmicic spowiada się księdzu Kordeckiemu ze wszystkich grzechów. O północy wrócił do
celi, rozbudził Sorokę i kazał się przed spoczynkiem ćwiczyć, aż mu barki i plecy krwią spłynęły.
Rozdział XIII
Trwa zabezpieczanie klasztoru na wypadek ataku. Szwedzi zbliżają się do klasztoru. Kiemlicze
zwalniają się zw służby. Posłaniec przynosi list od ich dowódcy Wrzeszczowicza. W liście tym
domaga się oddania klasztoru pod szwedzką opiekę i obiecuje nie naruszać świętości Jasnej Góry i
jej skarbca. Grozi mnichom, że jeśli się nie poddadzą, zaatakuje ich generał Miller, który jest
heretykiem. Ojcowie razem z wojskowymi obecnymi w klasztorze decydują się go bronić. (W imię
Ojca i Syna, i Ducha Świętego! W imię Najczystszej i Najświętszej Bogarodzicielki! Na mury,
bracia ukochani!)Wysyłają jeszcze posłów do Wrzeszczowicza z prośbą o odstąpienie od klasztoru,
ale on przysyła im w odpowiedzi 8 punktów kapitulacji do podpisania. 8 listopada rozpoczyna się
atak Wrzeszczowicza na klasztor, który zostaje odparty przez załogę Jasnej Góry.
Rozdział XIV
Mimo że część żołnierzy odradza Millerowi atak na Jasną Górę jako miejsce trudne do zdobycia ze
względu na położenie oraz niebezpieczne ze względu na wartość symboliczną dla Polaków (Leży
na górze skalistej, w któej trudno czynić podkopy; mury, jeśli nie były nawet w dobrym stanie, to je
już pewno do tej pory poprawiono, a co do zapasów broni, prochów i żywności, te tak bogaty
klasztor ma niewyczerpane. Fanatyzm ożywi serca i ...) (mogą odwrócić się od Szwedów),
postanawia zaatakować klasztor. W klasztorze przed walką odbywa się nabożeństwo i procesja na
murach. Pierwszego dnia walki Szwedzi ponoszą klęskę od dział klasztornych, z których celnie
strzela m.in. Babinicz; zacieśnia się także w tym czasie przyjazń między Babiniczem a Czarneckim
Z wieży obleganego klasztoru słychać odgłos trąb, a pózniej broniący się śpiewają Bogarodzicę.
Rozdział XV
Oblegający zasypują klasztor bombami i granatami. Ku ich zaskoczeniu, nie czynią one jednak
żadnych szkód.(Kule się tamtych ścian nie imają. Z dachów granaty staczają się, jakobyś
bochenkami rzucał. Czary!czary!). Mimo walk z klasztoru słychać radosne pieśni, co podnosi na
duchu broniących się, a wśród szturmujących klasztor budzi zabobonny strach. Strzelający do
klasztoru Szwedzi mają wrażenie, że mieni im się on w oczach: nagle niknie i pojawia się. (Przez
owe fantastyczne słupy i arkady widać było chwilami grozne zarysy klasztoru, który się zmieniał w
oczach; raz zdawał się wyższym niż zwykle, to znów jakoby zapadał w otchłań. Od szańców aż do
jego murów wyciągały się jakieś złowrogie sklepienia i korytarze utworzone z mgły i ciemności, a
tymi korytarzami nadlatywały kule śmierć niosące. Chwilami całe powietrze nad klasztorem
stawało się jasne, jakby je oświeciła błyskawica. Wówczas mury, wyniosłe ściany i wieże
zarysowywały się jaskrawo, potem znów gasły.). Mimo tego że atak trwa całą noc, nie ginie nikt z
obrońców. Z inicjatywy Babinicza organizują nocną wycieczkę na Szwedów, którą wyrządzają im
duże szkody. Miller zaczyna żałować, że w ogóle rozpoczął oblężenie. Nad ranem atakujący mają
wrażenie, że klasztor w cudowny sposób unosi się nad mgłą i chmurami. (Dzień już był zupełny i
pogodny, jeno mgły wisiały nad ziemią, ale niebo było czyste i rumiane od porannej zorzy. Biały
tuman przesłaniał sam szczyt Jasnej Góry i wedle rzeczy porządku powinien był zakrywać kościół;
tymczasem szczególniejszym zjawiskiem przyrody kościół wraz z wieżą unosił się nie tylko nad
skałę, ale i nad mgłę, wysoko, wysoko, zupełnie jakby oderwał się od swej podstawy i zawisł w
błękitach pod niebem). Miller przeklina dzień, w którym przybył pod Jasną Górę. Wielkopolska
zaczyna odpierać Szwedów.
Rozdział XVI
Na układy do klasztoru Szwedzi wysyłają szlachcica polskiego, poważnego wiekiem i wymową.
Szlachcic stara się przekonać wszystkich, że obrona klasztoru nie ma sensu, skoro król Jan
Kazimierz abdykował. Ksiądz Kordecki modli się cicho, a pózniej mówi wszystkim, że szlachcic
kłamie. Szlachcic poproszony o powtórzenie tego samego z przysięgą na krucyfiks mówi jak Piłat,
że umywa ręce. Mimo że szlachcic kłamał, wśród obrońców zaczyna szerzyć się zwątpienie,
którym szybko zapobiegają działania ks. Kordeckiego.
Millerowi coraz bardziej zależy na układach z zakonnikami. Kiedy z zakonu do obozu Szwedów
przychodzą dwaj zakonnicy z odmową układów (jako argument podają to, że nie mogą wyrzec się
Jana Kazimierza, dopóki prymas nie ogłosi nowego króla  Karola Gustawa), rozwścieczony Miller
każe ich aresztować, czym łamie prawo nietykalności posłów. Miller stawia zakonnikom
ultimatum: poddajcie się albo bracia zostaną powieszeni. Na nieszczęście obleganych Miller
zagarnia oddział kasztelana kijowskiego, który wycofał się z Krakowa i zmusza ich do pomocy
przy oblężeniu. Obrońcy nie tylko stracili nadzieję na to, że ten oddział im pomoże, ale jeszcze siły
oblegających się zwiększyły.
Kmicic nie wytrzymuje dłużej zawieszenia broni, które wiąże się z wysłuchiwaniem obelg
Szwedów podchodzących pod mury. Zaczyna strzelać i tym ratuje życie zakonników, ponieważ
Szwedzi przekonują się w ten sposób, że nic nie złamie polskiego oporu i odsyłają zakonników
żywych. Do klasztoru przybywa kolejny poseł od Szwedów, jest to Polak  Kuklinowski,(w
rozmowie z Babiniczem  nie zna jego prawdziwej tożsamości  przechwala się porównując swoje
umiejętności żołnierskie z kmicicowymi: Bo go miłuję, choć go nie znam; bośmy do siebie podobni
jak para butów... i to zawsze powtarzam: dwóch jest (z przeproszeniem waszmości) prawdziwych
żołnierzy w tej Rzeczpospolitej:ja w Koronie, a Kmicic na Litwie...), który usiłuje namówić
Kmicica, żeby przeszedł na ich stronę. Kmicic podstępnie wyciąga od niego informacje o tym, że w
całym kraju podnosi się bunt przeciw Szwedom. Na koniec poturbował tego zdrajcę. Zdobyte przez
Kmicica informacje wlewają otuchę w serca obrońców.
Rozdział XVII
Oblegający klasztor są świadkami wielu niezwykłych zdarzeń: giną żołnierze, którzy sami opuszczą
obóz; żołnierze widzą niewiastę w błękitnym płaszczu osłaniającą klasztor. Polacy przyłączeni do
armii Millera odmawiają wzięcia udziału w ataku na Częstochowę. W poselstwie od Millera do
klasztoru przychodzi podstoli rawski Śladkowski, który mówi mnichom, że za ich przykładem idzie
cały kraj i prosi, żeby się nie poddawali. Miller sprowadza wielkie działa burzące, które zaczynają
kruszyć klasztorne mury. Babinicz podkrada się w nocy do obozu Szwedów i niszczy działo
powodujące najwięcej zniszczeń  kolubrynę (Słychać było coraz większy rejwach. Przy świetle
ognisk widziano masy żołnierzy poruszających się bezładnie w rozmaite strony; zagrały trąbki,
bębny warczały ciągle; do murów dolatywały krzyki, w których brzmiała trwoga i przerażenie.
Ksiądz Kordecki klęczał ciągle przy murze.
Na koniec noc poczęła blednąć, lecz Babinicz nie wracał do twierdzy).Na pomoc Rzeczpospolitej
przychodzi chan.
Rozdział XVIII
Ogłuszonego po wystrzale Kmicica znajdują wojska szwedzkie. Przed Millerem przyznaje, że
nazywa się Kmicic, nie Babinicz. Miller, aby uniknąć buntu wśród podległych mu Polaków za
zgładzenie Kmicica, oddaje go Kuklinowskiemu, który chce się zemścić za zniewagę ( - Ja chcę 
odrzekł Kuklinowski  żebyś wasza dostojność mnie go darował. (...) A ja go ze skórki żywcem
obłupię... W pustej stodole każe powiesić Kmicica na belce, pózniej przypala mu bok ogniem. Z
opresji ratują go Kiemlicze, którzy opuścili klasztor i przeszli na służbę właśnie do
Kuklinowskiego. To oni byli odpowiedzialni za zniknięcia żołnierzy, którzy samodzielnie opuścili
obóz  okradali ich i mordowali. Kmicic mści się na swoim oprawcy w taki sam sposób, w jaki
został potraktowany. Pozostawia go jednak przy życiu, żeby mógł powiedzieć, kto mu to zrobił.
Rozdział XIX
Miller razem ze swoimi doradcami postanawia rozpuścić plotkę, że górnicy drążący tunel pod
klasztorem znalezli stare przejście, dzięki czemu będą mogli założyć ładunki wybuchowe i
wysadzić klasztor w powietrze. Mieszkańcy Jasnej Góry proszą ks. Kordeckiego, aby się poddali,
ale ksiądz tłumaczy im, że taka śmierć byłaby dla nich prostą drogą do zbawienia. Oświadcza też z
przekonaniem, że pod klasztorem nie ma prochu. Jakby na dowód jego słów na wzgórze klasztorne
ze wszystkich stron zlatuje się ptactwo  pod opiekę Matki Bożej. Ujawnia także prawdziwe
nazwisko Babinicza. Ostatecznie w Boże Narodzenie Szwedzi się wycofują ( I ten klasztor stoi tam
jeszcze?... Ta Jasna Góra, ten kurnik?... I ja go nie zdobyłem?!... I my odstępujemy?... Czyli to sen,
czy mówię na jawie?... - słowa Mellera).
Rozdział XX
Kmicic jedzie z Kiemliczami na Śląsk, do króla (zabrania swoim ludziom mówić kim jest  nadal
używa nazwiska Babinicz). Tymczasem cały kraj szykuje się do wojny ze Szwedami, do czego
wzywa też manifest wydany przez Jana Kazimierza.
Rozdział XXI
Kmicic staje przed królem i opowiada mu o obronie Częstochowy. Po słowach Kmicica, że cały
kraj tylko czeka na króla, żeby wyprzeć Szwedów oraz po namowach królowej Marii Ludwiki, król
decyduje się wrócić do kraju. Babinicz dowiaduje się od króla, że książę Bogusław poinformował
go o planach zamachu na jego osobę, którego miał dokonać Kmicic. Wzburzony Babinicz mówi, że
książę Bogusław jest zdrajcą, a Kmicic nie mógłby tego zrobić (- To łgarstwo! Książę Bogusław łże
jak pies! Miłościwy królu, panie mój! Nie wierz temu zdrajcy, umyślnie on to uczynił, by wroga
zhańbić, a ciebie przerazić, królu mój, panie!... to zdrajca... Kmicic by nie ważył się na to...). Z
nadmiaru emocji i wyczerpania Kmicic-Babinicz mdleje. Król podejmuje ostateczną decyzję: Do
Opola!
Rozdział XXII
Król postanawia wrócić do kraju. Kmicic radzi wysłać najpierw samych dragonów i rozpuścić
plotkę, że znajduje się między nimi król. W ten sposób ataki nieprzyjaciół skupiłyby się na nich, a
król ruszy dopiero dwa dni pózniej w niewielkiej grupie. Tyzenhauz, który miał dowodzić
dragonami, uważa, że Babinicz może być zdrajcą, ponieważ pamięta go z Litwy i wydaje mu się, że
występował pod innym imieniem. Jednak król i Maria Ludwika ufają Babiniczowi.
Rozdział XXIII
Król z orszakiem jedzie do Polski. Tyzenhauz mnoży podejrzenia co do Kmicica. Król pyta się
Kmicica o jego przeszłość. Kmicic nie chcąc kłamać królowi, mówi, że powie mu o wszystkim,
kiedy tylko będzie mógł. Kiedy zbliżają się do Żywca widzą łunę nad miastem. Babinicz jedzie na
zwiady. Okazuje się, że wcześniej Szwedzi zaatakowali dragonów, myśląc, że jest wśród nich król,
a teraz najemny oddział niemiecki palił Żywiec. Babinicz przywiózł złapanego przez siebie jednego
z żołnierzy. Tym czynem zdobywa zaufanie Tyzenhauza.
Rozdział XXIV
Król razem ze swoimi ludzmi przedziera się przez góry. W wąwozie trafiają na oddział 300
Szwedów. Kmicicowi i Kiemlewiczom udaje się zatrzymać ich na sobie, co ocala życie króla;
pózniej z odsieczą przybywają górale. Po walce znajdują rannego Babinicza, który  jak się wydaje
 w ostatnim tchnieniu mówi królowi, że nie nazywa się Babinicz, tylko Kmicic. (Jam nie Ba-bi-
nicz, jam Kmi-cic! - szepnął rycerz.)
Rozdział XXV
Do króla dołącza się duża grupa górali. Król spotyka marszałka koronnego Jerzego Lubomirskiego,
który wydaje na jego cześć wielkie przyjęcie na zamku w Lubowli. Lubomirski to człowiek bardzo
pyszny, służy ojczyznie, ale wydaje się wyżej cenić własną dumę. W tym samym czasie Kmicic
dochodzi do zdrowia.
Rozdział XXVI
Król odwiedza Kmicica, który leczy się z ran. Kmicic opowiada mu całą prawdę o sobie (także o
Oleńce). Król mu przebacza. (Wszystko ci przebaczam! - krzyknął król - bo cię obłąkali, aleś im
wypłacił! Jeden Kmicic mógł się na to zdobyć, nikt więcej. Wszystko ci za to przebaczam i z serca
odpuszczam... (...) Bądz dobrej myśli i o sławę doczesną się wcale nie turbuj. Ja w tym, by cię nie
ominęło, co należy. Przyjdą spokojniejsze czasy, sam będę zasługi twe promulgował, które już są
niemałe, a pewno będą jeszcze większe. I na sejmie, da Bóg, ową materię każę poruszyć, a tak do
czci powrócon być musisz.)
Rozdział XXVII
Król jedzie do Lwowa. Dla obrony kraju zawiązuje się konfederacja tyszowiecka. Akt konfederacji
przedstawiony królowi zawiera przełomowe stwierdzenie o dostępie do godności szlacheckich ludzi
niższego stanu. Z Częstochowy z wiadomością o tym, że Szwedzi odstąpili od klasztoru przybywa
pan Krzysztoporski. Dowiaduje się od króla, iż Babibicz  bohater częstochowski, opłakiwany
przez towarzyszy walki  żyje. Krzysztoporski przynosi także wieści o śmierci wojewody
poznańskiego. Król na miejsce pana Opalińskiego mianuje Jana Leszczyńskiego.
Rozdział XXVIII
Wojska Sapiehy oblegają Janusza Radziwiłła pod Tykocinem. Sapieha jedzie do Tyszowic wziąć
udział w konfederacji. Mówi Wołodyjowskiemu, żeby nie zabijać Radziwiłła po zdobyciu twierdzy,
ponieważ musi on zostać postawiony przed sąd jako przykład dla innych zdrajców. Wołodyjowski
sądzi, że Oleńka jest w twierdzy. Uważa, że jeśli uratuje ją po raz drugi, to nie odrzuci jego uczuć.
Rozdział XXIX
Janusz Radziwiłł umiera w poniżeniu, samotności i głodzie(ostatniego grudnia). Tuż przed śmiercią
ukazują mu się ludzie zamordowani przez niego oraz zdrajcy ojczyzny (Radziejowski). Ostatnim,
który wytrwał przy księciu, był Charłamp, a i on wolałby być po drugiej stronie muru; został przy
swoim panu tylko z przywiązania. Żołnierze szwedzcy wysadzają się w powietrze tuż przed
zdobyciem zamku. Okazuje się, że Oleńki nie było w środku. Wywiózł ją ze sobą do Taurogów
książę Bogusław.
Rozdział XXX
Rzeczpospolita podnosiła się z upadku. Coraz częściej pojawiały się dobre wieści, a wraz z nimi
imię Stefana Czarnieckiego. Król we Lwowie robi ślub Maryi Pannie i bierze ją za Patronkę i
Królową Polski. Wielka człowieczeństwa boskiego Matko i Panno! Ja, Jan Kazimierz, Twego Syna,
Króla królów i Pana mojego, i Twoim zmiłowaniem się król, do Twych najświętszych stóp
przychodząc, tę oto konfederację czynię: Ciebie za Patronkę moją i państwa mego Królową dzisiaj
obieram. Mnie, Królestwo moje Polskie, Wielkie Księstwo Litewskie, Ruskie, Pruskie, Mazowieckie,
Żmudzkie, Inflanckie i Czernihowskie, wojsko obojga narodów i pospólstwo wszystkie Twojej
osobliwej opiece i obronie polecam; Twojej pomocy i miłosierdzia w terazniejszym utrapieniu
królestwa mego przeciwko nieprzyjaciołom pokornie żebrzę... (...) A że wielkimi Twymi
dobrodziejstwy zniewolony przymuszony jestem z narodem polskim do nowego i gorącego Tobie
służenia obowiązku, obiecuję Tobie, moim, ministrów, senatorów, szlachty i pospólstwa imieniem,
Synowi Twemu Jezusowi Chrystusowi, Zbawicielowi naszemu, cześć i chwałę przez wszystkie krainy
królestwa polskiego rozszerzać, czynić wolą, że gdy za zlitowaniem Syna Twego otrzymam wiktorię
nad Szwedem, będę się starał, aby rocznica w państwie mym odprawiała się solennie do skończenia
świata rozpamiętywaniem łaski boskiej i Twojej, Panno Przeczysta!
Rozdział XXXI
Wołodyjowski przybywa do Lwowa spod Tykocina. Król wysyła go do pomocy Czarnieckiemu.
Wcześniej jednak przedstawia Wołodyjowskiemu Kmicica-Babinicza w całkiem innym świetle,
opowiadając o jego dobrych uczynkach.
Rozdział XXXII
Wołodyjowski prowadzi Kmicica do Skrzetuskich i Zagłoby. Jest tam też Charłamp, który mówi
mu, że Bogusław wywiózł Oleńkę do Taurogów. Opowiada mu o próbie uwiedzenia Oleńki przez
księcia. Wszystko to bardzo boli Kmicica i budzi w nim żądzę zemsty. Pułkownicy doradzają mu,
żeby jechał z nimi do pana Czarnieckiego, bo tam najprawdopodobniej będzie i Bogusław, który
ruszy przeciw nim z Karolem Gustawem. Do Lwowa wkraczają Tatarzy, którzy mają pomóc Polsce
w wyparciu Szwedów. Chan obiecał posiłki, ale nie są one za darmo. Tatarzy to dzicy ludzie, którzy
potrzebują dowódcy potrafiącego utrzymać ich w ryzach. Kmicic postanawia prosić króla, żeby
powierzył mu dowództwo nad Tatarami.
Rozdział XXXIII
Akbah-Ułan wręcza Janowi Kazimierzowi listy od chana, który obiecuje ruszyć w 100 tysięcy ordy,
jeśli tylko zapłaci mu z góry 40 tysięcy talarów. Kmicic zostaje dowódcą Tatarów. (Ano! ano!
niech jeno nie zechcą, niech jeno spróbują! - mówił Kmicic ściskając na samą myśl zęby - jak ich
jest czterystu czytam ilu, tak ich każę czterystu powiesić!... Drzew nie zabraknie!... Niech mi się
popróbują buntować... - Jędrek! - zawołał król wpadając w dobry humor i wydymając usta - jak mi
Bóg miły, tak lepszego pasterza dla tych owieczek nie znajdę! Bierzże ich i prowadz, gdzie ci się
żywnie podoba!). Akbah-Ułan lży Kmicica, nazywając go swoim przewodnikiem (Tatarom zależy
na tym, żeby nie mieć dowódcy, ponieważ to dałoby im wolną rękę w rabowaniu). Porywczość
Kmicica i jego skłonność do przemocy okazują się być najlepszymi sposobami utrzymania
porządku wśród przywykłych do poddaństwa Tatarów. (- Akbahu-Ułanie, król mnie tu na wodza,
nie na przewodnika przysyła... I to ci powiem, że lepiej uczynisz woli jego królewskiej mości nie
negując. - Nad Tatarami chan, nie król stanowi! - odrzekł Akbah-Ułan. - Akbahu-Ułanie -
powtórzył z naciskiem pan Andrzej - chan darował cię królowi, jakoby mu psa albo sokoła darował,
dlatego nie uwłaczaj mu, aby cię zaś jako psa na powróz nie wzięto.). Do Kmicica przybywa z
Częstochowy jego wierny sługa Soroka. Kmicic postanawia wysłać go do Taurogów, żeby pilnował
Oleńki. Kmicic rusza z Tatarami do pana Czarnieckiego, ale dogania go Wołodyjowski z listem, w
którym król każe mu jechać do Tykocina na pomoc panu Sapieże, którego atakuje Bogusław.
Kmicic jest bardzo zadowolony z takiego obrotu spraw.
Rozdział XXXIV
Kmicic karze przez powieszenie kilku Tatarów, którzy usiłowali dla rabunku odłączyć się od reszty.
W ten sposób Kmicic zapewnia sobie posłuszeństwo reszty Tatarów. W Zamościu Babinicza
przyjmuje Jan Zamoyski zwany Sobiepanem  starosta kałuski. Przebywa u niego jego siostra,
wdowa po Jeremim  Gryzelda Wiśniowiecka wraz ze swoim synem Michałem. Zamoyski prosi
Kmicica, żeby zabrał ze sobą do pana Sapiehy Annę Borzobohatą-Krasieńską, która była
narzeczoną Longinusa Podbipięty, aby panna mogła odzyskać zapisanej jej w spadku przez
narzeczonego majątki. Zamoyski chce się jej pozbyć z zamku, ponieważ rozkochuje w sobie
wszystkich żołnierzy i wywołuje spory między nimi, także sam Zamoyski jest oskarżany przez
siostrę o słabość do Anusi.
Rozdział XXXV
Zamoyski prosi Kmicica, żeby wysłał Tatarów przodem, a sam ruszył za nimi z Anusią i
przydzielonymi mu przez niego dragonami dzień pózniej. Kmicic orientuje się, że jest w tym jakiś
podstęp. Każe zaczaić się Tatarom w lesie i być gotowym na jego wezwanie. Po drodze Zamoyski
przysyła mu list z informacją, że Szwedzi nie odstąpili Lublina, w związku z czym prosi o odesłanie
panny pod opieką dragonów do Zamościa. Kmicic chce sprawdzić, czy nie ma w tym próby
podstępnego porwania dziewczyny i osadzenia jej w jakimś zameczku, gdzie Zamoyski trzymałby
ją jako swoją kochankę. Ignoruje list i każe jechać dalej. Wtedy dragoni sprzeciwiają się temu,
czym ujawniają, że znają treść listu, mimo że Kmicic im go nie pokazał. Kmicic z Tatarami ratuje
dziewczynę i wiezie bezpiecznie do pana Sapiehy(Anusia z wdzięczności za ratunek całowała po
rękach pana Andrzeja... - Pojadę teraz z waćpanem chociażby na koniec świata! - Waćpanna takich
rzeczy nie powiadaj! - Bóg cie nagrodzi, żeś cnoty bronił! - Pierwszy raz mi się sposobność trafiła 
odrzekł Kmicic. A ciszej mruknął sam do siebie: - Tylem jej dotąd bronił, ile kot napłakał!).
Rozdział XXXVI
Babinicz przyjeżdża do pana Sapiehy. Wyznaje mu swoje prawdziwe nazwisko. Ma także list od
króla, który mówi o jego zasługach na Jasnej Górze. Sapieha zostaje także z polecenia króla
mianowany wojewodą wileńskim. Podczas uczty wydanej z tej okazji Sapieha zaczyna chwalić
Kmicica wśród szlachty oraz mówi o tym, że zamach na króla, którego miał się dopuścić Kmicic,
jest tylko pomówieniem. Sapieha wysyła Anusię do Grodna do swojej rodziny. Biedna Anusia,
której piękny Babinicz nieco w głowie zawrócił, żegnała się z nim bardzo czule, ale on się trzymał
ostro i dopiero na samym odjezdnym rzekł jej: - Żeby nie jedno licho, które w sercu jako cierń
siedzi, to bym się był pewnie w waćpannie na umor rozkochał. Anusia pomyślała sobie, że nie masz
takiej drzazgi, której by nie można przy cierpliwości igiełką wydłubać, lecz że i bała się trochę tego
Babinicza, więc nie rzekła nic - westchnęła cicho i odjechała.
Rozdział XXXVII
Do Sapiehy docierają wiadomości o tym, że książę Bogusław zwyciężył swoich przeciwników w
Janowie i Tykocinie. Bogusław napadł także na konwój, w którym była panna Anusia Borzobohata.
Sapieha wysyła Babinicza z Tatarami, żeby zebrał informacje o położeniu Bogusława, chwilę
pózniej rusza wojsko Sapiehy. Kmicic nie daje znaku życia przez wiele dni. Sapieha, wiedząc kim
jest naprawdę Babinicz, obawia się zdrady. W końcu do Sapiehy dociera duża grupa jeńców
pochodzących z wojsk Bogusława. Babinicz przesyła również list, w którym mówi, że wyprzedził
wojska Bogusława, przez co Bogusław ma wrażenie, że jest otoczony; niszczy przed nim drogę
oraz jego podjazdy i wprowadza chaos wśród jego żołnierzy. Doradza jak najszybciej zaatakować
wojska Bogusława.
Rozdział XXXVIII
Przeciwne sobie wojska spotykają się w Sokółce. Bogusław wysyła do Sapiehy posła z propozycją
układów. Sapieha nie przystaje jednak na żadne układy. Babinicz dowiaduje się, że Soroka wpadł w
ręce księcia Bogusława. Kmicic prosi hetmana Sapiehę, żeby zatrzymał posła Sakowicza, który był
ulubieńcem Bogusława, ponieważ wie, że tylko w ten sposób będzie mógł odzyskać Sorokę.
Babinicz z chroniącym go glejtem bezimiennym jedzie do Bogusława, do Janowa.
Rozdział XXXIX
Bogusław leży chory na febrę. Zmusza Kmicica, żeby padł przed nim na kolana, bo tylko wtedy
uwolni Sorokę. Kmicic robi to, ale Bogusław nie dotrzymuje słowa. Każe oficerowi Głowbiczowi
związać Kmicica i wyprowadzić go za Janów. Tam Kmicic widzi jak przygotowują Sorokę do
wbicia go na pal, żołnierze Bogusława nie chcą patrzeć na mękę dobrego żołnierza. Kmicicowi
udaje się przekonać żołnierzy Bogusława, żeby odstąpili od zdrajców ojczyzny. Ocala w ten sposób
wiernego sługę i zyskuje nowych żołnierzy do walki. (Żołnierze! - krzyknął pan Andrzej. - Książę
Bogusław zdrajca przeciw królowi i Rzeczypospolitej! Was otoczono i jutro w pień wycięci
będziecie! Zdrajcy służycie! Przeciw ojczyznie służycie! Ale kto służbę porzuci, zdrajcę porzuci,
temu przebaczenie królewskie, przebaczenie hetmańskie!... Wybierajcie! Śmierć i hańba albo
nagroda jutro! Lafę wypłacę i dukat na głowę, dwa na głowę!... Wybierajcie!! Nie wam, godnym
żołnierzom, zdrajcy służyć! Niech żyje król! Niech żyje hetman wielki litewski!).
Rozdział XL
Kmicic z Tatarami zachodzi wojsko Bogusława od tyłu. Bogusław powala Kmicica w walce, ale nie
zabija go. Polakom udaje się rozgromić wojska Bogusława, ale jemu samemu udaje się uciec.
Tymczasem od pana Czarnieckiego nadchodzą niepokojące wieści i prośba o pomoc. Kmicic
decyduje się nie jechać do Taurogów po Oleńkę, ale ruszyć z Sapiehą bronić ojczyzny. Na potem
prywaty! Przy ojczyznie chcę się nieprzyjacielowi oponować!
TOM III
Rozdział I
Karol Gustaw rusza w głąb kraju. Wie, że nie uda mu się zagarnąć całej Rzeczpospolitej, ale zależy
mu na ocaleniu chociaż Prus Królewskich. Po chwilowym zwycięstwie nad Czarnieckim, które
pozwoliło uwierzyć Szwedom, że są w stanie wygrać, nadchodzi moment zemsty Czarnieckiego.
(Aszemberg do Karola Gustawa, przekazując słowa Czarnieckiego: Przykazał mi pokłonić się
waszej królewskiej mości i oświadczyć, że teraz za Wisłę się znów przeprawia, ale wnet tropem
naszym pójdzie. Nie wiem, czyli prawdę powiadał...).
Rozdział II
Karol Gustaw rusza na Zamość. Tymczasem Czarniecki przysyła chorągiew laudańską (są z nią
Wołodyjowski, Skrzetuscy i Zagłoba), żeby wypoczęła po męczącej walce w Zamościu a przy
okazji wzmocniła jego siły. Zagłoba przypada do gustu Janowi Zamoyskiemu, pan Zagłoba zaś
szczególnie  opowiadał m.in. jak pana Sapiehę na ludzi wyprowadził: - Radziłem mu - mówił -
iżby siemię konopne w kieszeni nosił i po trochu spożywał. To tak ci się do tego przyzwyczaił, że
teraz coraz to ziarno wyjmie, wrzuci do gęby, rozgryzie, miazgę zje, a łuskwinę wyplunie. W nocy,
jak się obudzi, także to czyni. Od tej pory tak mu się dowcip zaostrzył, że i najbliżsi go nie poznają.
- Jakże to? - pytał starosta kałuski. - Bo w konopiach oleum się znajduje, przez co i w głowie
jedzącemu go przybywa. - Bodajże waszą mość! - rzekł jeden z pułkowników  Toż w brzuchu oleju
przybywa nie w głowie. - Est modus in rebus! - rzecze na to Zagłoba - trzeba co najwięcej wina pić:
oleum, jako lżejsze, zawsze będzie na wierzchu, wino zaś, które i bez tego idzie do głowy, poniesie
ze sobą każdą cnotliwą substancję. Ten sekret mam od Lupuła, hospodara, po którym jak waściom
wiadomo, chcieli mnie Wołosi na hospodarstwo posadzić, ale sułtan, który woli, by hospodarowie
nie mieli potomstwa, postawił mi kondycję, na którą zgodzić się nie mogłem. - Musiałeś waść siła
konopnego siemienia i sam zażywać? - rzekł na to pan Sobiepan. - Ja nie potrzebowałem, ale
waszej dostojności z całego serca radzę! - odparł Zagłoba.
Rozdział III
Wojska Karola Gustawa rozpoczynają oblężenie Zamościa. Karol Gustaw usiłuje przekupić Jana
Zamoyskiego. Wysyła do niego posła, przez którego oferuje mu województwo lubelskie w
dziedziczne władanie. Zamoyski odpowiada na to, za radą Zagłoby, że w takim razie on ofiaruje
Karolowi Gustawowi Inflanty. Rozpoczyna się oblężenie Zamościa. Wobec tak trudnej do zdobycia
twierdzy i szerzącego się w wojsku głodu, Szwedzi ustępują spod Zamościa. Szwedzi ciągnęli ku
południowi. Wittenberg radził wprawdzie, by wracać ku Warszawie, i ze wszystkich sił przekonywał,
że to jedyna droga zbawienia, lecz szwedzki Aleksander postanowił koniecznie ścigać do ostatnich
krańców państwa polskiego Dariusza
Rozdział IV
Wiosna. Szwedzi wysyłają grupę swoich najlepszych żołnierzy jako podjazd, który ma sprawdzić,
gdzie jest pan Czarniecki. Wołodyjowski ze swoimi żołnierzami zwabia ich w sam środek wojska
polskiego. Wołodyjowski zwycięża w pojedynku pułkownika szwedzkiego Kanneberga. Szwedzi
zostają całkowicie rozbici.
Rozdział V
Głód coraz bardziej niszczy szwedzkie wojska. Szwedzi postanawiają się wycofać. Czarniecki
obawia się, że dumny marszałek Lubomirski nie zechce przyłączyć się do niego i, myśląc o swojej
dumie więcej niż o ojczyznie, będzie walczył ze Szwedami na własną rękę. Wysyła do
Lubomirskiego Jana Skrzetuskiego i Zagłobę z listem. Zagłoba prosi Jana, żeby nie oddawał listu,
ponieważ może on tylko rozzłościć dumnego księcia. Zagłoba wychwala Lubomirskiego
(Słyszałem, jak sam Czarniecki przed całym wojskiem mówił: "Nie nasze to szable biją, ale
(powiada( imię Lubomirskiego bije, bo gdy się (powiada) zwiedzieli, że tuż, tuż nadciąga, duch w
nich tak zdechł, że w każdym żołnierzu wojsko marszałkowskie widzą i jako owce pod nóż łby
oddają. (...) "Zaiste - mówił - nie zginęła, skoro powstał w niej Lubomirski. Tamci o sobie
(powiada) myślą, ten tylko patrzy, tylko szuka, gdzie by ofiarę z prywaty na ołtarzu powszechnym
mógł złożyć; tamci się wysuwają, ten się usuwa, bo przykładem chce świecić. Ot i teraz (powiada)
nadciąga z wojskiem potężnym i zwycięskim, a już (powiada) słyszę, że chce mnie komendę nad nim
zdawać, aby nauczyć innych, jako ambicję, choćby słuszną, mają dla ojczyzny poświęcać...) , czym
sprawia, że marszałek sam poddaje się pod dowództwo Czarnieckiego. (Rzeczpospolita jest i
zostanie zawsze panią swej woli, bo na tym starodawne fundamenta naszych wolności spoczywają...
Lecz jam jeno sługa jej sług i Bóg mi świadkiem, że nie podnoszę oczu na one wysokości, na które
obywatel spoglądać nie powinien... Co do komendy nad wojskiem... pan Czarniecki przyjąć ją musi.
Oto właśnie pragnę dać przykład tym, którzy wielkość swego rodu ustawnie na myśli mając, nie
chcą żadnej zwierzchności uznawać, jak pro publico bono należy o wielkości swego rodu
zapomnieć. Więc choć i tak złym wodzem może nie jestem, jednakoż ja, Lubomirski, idę
dobrowolnie pod komendę Czarnieckiego, o to tylko Boga prosząc, aby nam wiktorię nad
nieprzyjacielem spuścić raczył!).
Rozdział VI
Pacholik księdza z Rudnika przedostaje się do wojsk polskich z wiadomością, że Karol Gustaw
zatrzymał się na tamtejszej plebanii. Pacholik przeprowadza wojska olszyną, z której Szwedzi nie
spodziewają się ataku. Polacy rozgramiają Szwedów chroniących króla, a on sam o mało nie zostaje
zabity przez Rocha Kowalskiego. Pacholik, który dzielnie walczył w bitwie i zdobył szwedzki
sztandar, dostaje od Czarnieckiego obietnicę zyskania tytułu szlacheckiego.
Rozdział VII
Wojska Czarnieckiego zajmują Sandomierz, który do tej pory był w rękach Szwedów. Przed
opuszczeniem Sandomierza Szwedzi podłożyli proch pod zamek. W wybuchu ginie chłopstwo i
żołnierze, którzy nie posłuchali Czarnieckiego i poszli rabować zamek. Wojsko szwedzkie
zatrzymało się w trójkącie, który powstał między Wisłą i Sanem. Trudno jest ich tam zaatakować,
ale znów dokucza im głód. Do polskiego obozu przybywa Kmicic. Opowiada Wołodyjowskiemu o
porwaniu Anusi Borzobohatej. Teraz obaj mają powód do zemsty na księciu Bogusławie. Pijany
Roch Kowalski przeprawia się sam do obozu Szwedów. Zagłoba rozpacza po stracie przyjaciela.
Rozdział VIII
Zagłoba, Kmicic i Wołodyjowski płyną z poselstwem do Karola Gustawa, żeby wydostać Rocha
Kowalskiego. Kowalski na pytanie króla Szwecji, czy po uwolnieniu będzie dalej nastawał na jego
życie, odpowiada, że tak. Ta odpowiedz bardzo się podoba panu Zagłobie, który wybacza
samowolną wyprawę swojemu przyszywanemu krewniakowi. Karol Gustaw rozmawia z
posłańcami  wychwala czyny Wołodyjowskiego, Kmicica; dyskutuje z Zagłobą... W kacie
miłosierdzia puszcza wolno Rocha Kowalskiego.
Rozdział IX
Szwedzka armia dowodzona przez Szteinboka, która 20 marca zdobyła Malborg oraz wojsko
margrafa badeńskiego ruszają na odsiecz Karolowi Gustawowi. Czarniecki decyduje się ruszyć
przeciwko nim (zabiera ze sobą m.in. chorągiew laudańską), żeby nie mogli udzielić wsparcia
Karolowi Gustawowi. Wojskom polskim udaje się rozgromić nieprzyjaciela nad Pilicą, w okolicach
Warki. Teraz pod Sandomierz!
Rozdział X
Czarniecki dowiaduje się, że Szwedzi wymknęli się Sapieże, który nie dość, że miał osłabione siły,
to jeszcze zamiast pilnować Szwedów wieczorami ucztował. Karol Gustaw idzie do Prus, żeby
połączyć się z elektorem i ruszyć z nim na Polskę. Wołodyjowski razem z chorągwią laudańską
dostaje rozkaz powrotu do Sapiehy.
Rozdział XI
Czarniecki rusza do Wielkopolski. Tymczasem Sapieha udaje się pod Warszawę. Po drodze jego
wojska uwalniają Lublin z rąk Szwedzkich. Kmicic szkoli się u pana Wołodyjowskiego we
władaniu szablą. Obozujący pod Warszawą Sapieha organizuje jedną ze swoich uczt, na które
zmuszeni są przyjść także Wołodyjowski, Skrzetuski, Kmicic i Zagłoba. W czasie tej uczty Szwedzi
organizują wycieczkę na wojska polskie, która odwraca uwagę od wozów z zaopatrzeniem
wprowadzanych w tym czasie do miasta. Kmicicowi udaje się jednak rozgromić tylną straż, choć
zostaje ranny. Od jednego z wziętych jeńców  Ketlinga dowiaduje się, że Oleńka jest w Taurogach
i że książę Bogusław nic jej nie zrobił.
Rozdział XII
Król Jan Kazimierz z wojskiem przybywa pod Warszawę. Szwedzi uczynili z miasta prawdziwą
fortecę i zaciekle jej bronią, ponieważ zgromadzili w niej liczne łupy. 15 czerwca obozowa czeladz
uderza na Warszawę dla łupów. Szwedzi rozgromili czeladz, ale Kmiciowi udaje się zdobyć jeden
szaniec, z którego atakuje Szwedów. Król planuje uderzyć na Krakowskie Przedmieście, jest to
dogodne miejsce do ataku, gdyż cała zawziętość Szwedów skupia się na Babiniczu.
Rozdział XIII
Pod Warszawę przybywa pan Czarniecki i pan Zamoyski, który przywozi ze sobą ciężkie działa.
Działa od Zamoyskiego zostają postawione na szańcu zdobytym przez Babinicza. Wojska Jana
Kazimierza szykują się do ostatecznego ataku na Warszawę. Kmicic wypytuje Ketlinga o sytuację
w Taurogach. Ketling, który pilnował Oleńki i sprawia wrażenie zakochanego w niej, mówi mu, że
książę Bogusław naprawdę zakochał się w Oleńce i nawet poprosił ją o rękę. Oleńka jednak
zdecydowanie odmówiła. Wtedy książę zaczął nastawać na cnotę dziewczyny, ale jego usiłowania
przerwała jego choroba. Kiedy jego stan się poprawił, musiał wyjechać do Tykocin. Do Taurogów
przywieziono jeszcze jedną porwaną pannę, czyli Annę Borzobohatą-Krasieńską. Panna swoim
zwyczajem rozkochała wszystkich mężczyzn w Taurogach. Anusia i Oleńka bardzo przypadły sobie
do gustu i zaczęły organizować z pomocą rozkochanego w Anusi Sakowicza próbę ucieczki do
Białowieży.
Rozdział XIV
1 lipca ma miejsce główny szturm na Warszawę. Duże zasługi odnosi pan Zagłoba, któremu
powierzono dowodzenie czeladzią, która na ochotnika ruszyła do boju. Pan Zagłoba przyczynił się
do zdobycia pałacu Kaznowskich, z którego ostrzelał kościół Bernardynów i ukrywających się w
nim Szwedów, co doprowadza do ich poddania się. Na dziedzińcu zdobytego pałacu Kazanowskich
pan Zagłoba znajduje małpy, wchodzi do ich klatki, aby obejrzeć  afrykańskie potwory . Małpy
atakują go. Przybiega zaalarmowane jego okrzykami wojsko, które zamiast mu pomóc, pokłada się
ze śmiechu. Dopiero Roch Kowalski ratuje wuja z opresji. Zagłoba obawia się, że przylgnie do
niego określenie  małpi król .
W ramach ugody wojska szwedzkie mają opuścić Warszawę tylko z tym, z czym przybyły, a Polacy
służący Szwedom, z wyjątkiem księcia Bogusława, są objęci amnestią. W czasie wychodzenia
wojsk szwedzkich z Warszawy oraz wyjazdu ich dowódcy Wittenberga pan Zagłoba podnosi bunt
wśród pospolitego ruszenia, które o mało nie kończy się złamaniem podpisanego porozumienia.
Wittenberg w chwili, gdy jego życie jest zagrożone, zachowuje się jak tchórz, a nie wielki dowódca.
W końcu za radą pana Zamoyskiego i dla uniknięcia pościgu za Wittenbergiem, król decyduje się
wysłać go na jakiś czas do Zamościa. Król jest rozczarowany niekarnością pospolitego ruszenia.
Gniewa się także na pana Zagłobę, który ukrywa się przed jego gniewem,(Kazano też najsurowiej
szukać pana Zagłoby, bo nikomu nie było tajno, że on to podniósł burzę, lecz pan Zagłoba jak w
wodę wpadł. Szukano go w mieście, w namiotach, między taborem, nawet między Tatarami,
wszystko na próżno. Powiadał przy tym Tyzenhauz, że król, jak zawsze dobry i miłościw, życzył
sobie z całej duszy, żeby go nie znaleziono, i że nawet nowennę na to odprawiał.) do chwili w której
dowiedział się, że królowi zaczyna brakować jego żartów. (Zaś w tydzień pózniej, po jakowymś
obiedzie, gdy monarsze serce wezbrało radością, usłyszano z ust Jana Kazimierza słowa
następujące: - A rozgłoście tam, żeby się pan Zagłoba dłużej nie chował, bo już nam po nim i jego
krotochwilach tęskno!). Kmicic- uprzednio sam prosząc o pozwolenie króla - wyrusza na Litwę.
Rozdział XV
Powiernikiem księcia Bogusława w Taurogach był Sakowicz, który namawiał księcia, żeby do
zdobycia opornej Oleńki nie cofał się przed użyciem środków odurzających. Książę Bogusław nie
chce uciekać się do takich środków, ponieważ po pierwsze jest zbyt dumny i uważa, że jest w stanie
zdobyć każdą pannę, a po drugie jest w niej zakochany. Książę Bogusław podejmuje Oleńkę jak
księżniczkę; organizuje dla niej turnieje i robi wszystko, żeby udowodnić jej swoje męstwo i
odwagę. Przedstawia się także jako zwolennik Jana Kazimierza. Oleńka jest na swój sposób
zauroczona księciem, ale mimo pogardy dla Kmicica, to jego ciągle kocha. Po zdobyciu Tykocina
wychodzi na jaw, że Bogusław jest po stronie Szwedów. Oleńka dowiaduje się prawdy o zamiarach
Bogusława od zakochanego w niej Ketlinga. Panna postanawia spróbować ucieczki do Białowieży.
Rozdział XVI
Miecznik rosieński Billewicz, który ma zamiar uciec razem z Oleńką, stara się wydostać z zamku
podstępem. Wysyła przed sobą ludzi, rzekomo po pieniądze, które były zakopane w sadzie w
spalonych Billewiczach, a które mają być przekazane Bogusławowi. Tak naprawdę ludzie ci mają
zaczekać na Oleńkę i miecznika, którzy wyjadą z Taurogów pod pozorem wizyty w sąsiednim
majątku. Niespodziewany powrót Bogusława, który przejrzał plany miecznika i Oleńki, krzyżuje
ich plany. Sakowicz doradza Bogusławowi oświadczenie się o rękę panny. Jest pewny, że
Billewiczowie się zgodzą. Ślub ma zostać zawarty w tajemnicy, ponieważ Bogusławowi była
przeznaczona córka Janusza Radziwiłła. Ślubu miał udzielić fałszywy ksiądz (on was zszyje jako
wierzch z podszewką, rozumiesz, wasza książęca mość? A że kiepski majster i do cechu nie należy,
łatwo będzie po nim rozpruć, rozumiesz, mości książę? Tego szycia cechowi za ważne nie uznają, a
przecie nie będzie ni gwałtów, ni hałasów. Majstrowi będzie można potem łeb ukręcić, wasza
książęca mość zaś sam będziesz narzekał, że było podejście, rozumiesz? Zaś przedtem: crescite et
multiplicamini... Pierwszy daję moje błogosławieństwo.), tak żeby pózniej można było unieważnić
małżeństwo. Bogusław osiągnąłby jednak swój cel, którym była Oleńka i zemsta na Kmicicu.
Rozdział XVII
Książę Bogusław prosi miecznika Billewicza o rękę Oleńki. Miecznik daje się zwieść wizją
połączenia rodu Billewiczów z tak słynnym rodem jak Radziwiłłowie i zgadza się na ślub. Jednak
Oleńka odmawia. (Mości książę! Synowica moja powiada, że jej testament pułkownika Billewicza
zakazuje losem swym rozporządzać, a gdyby nawet nie zakazywał, tedyby za waszą książęcą mość,
nie mając do niej serca, nie wyszła.) Rozwścieczony odmową Bogusław bije miecznika, Sakowicz
związuje pannę Kulwiecównę, a Bogusław postanawia wziąć Oleńkę siłą. Obezwładnia go jednak
atak paroksyzmu.
Rozdział XVIII
Mimo osłabienia Bogusław wyrusza na Podlasie. Postanawia zaniechać starań o Oleńkę. We
wszystkim co się wydarzyło widzi interwencję sił nieczystych. Nie zamierza wypuszczać
Billewiczów, ponieważ potrzebne są mu ich pieniądze, które zamierza sam wykopać z ich sadu.
Rozdział XIX
Oleńka prosi Ketlinga o pomoc w ucieczce, ale on jej odmawia. Mówi, że nie może tego zrobić, bo
jest zobowiązany przysięgą, a honor jest dla żołnierza najważniejszy. Do Oleńki i miecznika
docierają wiadomości o zwycięstwach Bogusława. Passę złych wiadomości przerywa dopiero
wiadomość o obronie Częstochowy. Czekali też na inne wieści, ale żadne nie nadchodziły, bo
właśnie to wówczas straszliwy Babinicz wysforował się z Tatary przed księcia i wszystkich gońców
przejmował.
Rozdział XX
Do Taurogów przybywa Anna Borzobohata-Krasieńska, która zostaje przyjaciółką Oleńki. Anusia
opowiada o swoich przygodach, z rozrzewnieniem wspomina także pana Wołodyjowskiego
(Skrzetuskiego ni  bo żonaty). Anusia przyznaje się także Oleńce do cichego afektu do pana
Babinicza  a nie zwracał na nią uwagi, bo kochał inną! Do uwięzionych w Taurogach docierają
pierwsze wiadomości o klęskach Bogusława oraz o ich głównym sprawcy, czyli Babiniczu.
Rozdział XXI
Po klęsce pod Janowem książę Bogusław przybywa do Taurogów ze swoimi rozgromionymi
wojskami. Ketling daje Oleńce krócicę, którą ma się bronić przed Bogusławem. Książę jest jednak
zbyt chory, żeby nastawać na jej cześć. Książę musi wyruszyć do Prus Królewskich. Postanawia
zostawić w Taurogach Sakowicza, któremu jest to bardzo na rękę, ponieważ chce się ożenić z
Anusią.
Rozdział XXII
Anusia rządzi Sakowiczem, a co za tym idzie także Taurogami. Miecznik Billewicz ucieka z
Taurogów, żeby zebrać ludzi i walczyć ze zdrajcami ojczyzny, czym zyskuje sobie jeszcze większy
szacunek Oleńki. Wobec licznych klęsk sprzymierzonych ze Szwedami, Sakowicz postanawia
jechać do Prus. Sprzeciwia się temu jednak Anusia, ponieważ w Taurogach mogą się spodziewać
pomocy  w Prusach przepadną obie, zdane tylko na łaskę Sakowicza. Sakowicz dostaje list od
Bogusława, który donosi mu o odbiciu Warszawy z rąk szwedzkich i rozkazuje mu jechać ze
wszystkimi do Birż. Anusia razem ze służącym Bogusławowi Braunem planuje ucieczkę jej i
Oleńki. Nadchodzą wieści, że Babinicz zbliża się do Taurogów., a Anusia szaleje z
podekscytowania, czekając na swojego wybawiciela.
Rozdział XXIII
Kmicic próbuje się przedostać do Prus Książęcych i Litwy. Zasadzają się na niego Duglas i książę
Bogusław. Ich wysiłki jednak na niewiele się zdają. Kmicic spotyka się z Zagłobą i Wołodyjowskim
pod Ostrołęką, gdzie przebywały wojska Gosiewskiego.
Rozdział XXIV
Kmicic ze swoimi Tatarami niszczy posiadłości elektorskie w Prusach (i wzdychał do Oleńki, ale
nie ruszał do Taurogów, bo chciał się ojczyznie przysłużyć). Dochodzą do niego wieści, że wojska
polskie zostały pobite przez wojska Karola Gustawa w trzydniowej bitwie pod Warszawą. Polacy
przegrali bitwę, ponieważ duża część pospolitego ruszenia rozjechała się do domów. Kmicic
przyłącza się do wojsk Gosiewskiego, które idą znów do Prus, gdzie jest Bogusław. Kmicic spotyka
się tam z Wołodyjowskim, który opowiada mu o bohaterskiej śmierci Rocha Kowalskiego z rąk
księcia Bogusława. Kowalski w bitwie pod Warszawą znów był o krok od zabicia Karola Gustawa.
Kmicic i Wołodyjowski mażą o pojedynkach  Kmicic z Bogusławem, Wołodyjowski z
Sakowiczem.
Rozdział XXV
6 września wojska polskie stają na odpoczynek w Wąsoszy. Babinicz przyprowadza jeńców, którzy
wyznają, że graf Waldek chce wyjść zza okopów w Prostkach, żeby dopilnować bezpiecznego
przyjazdu dwóch tysięcy pomorskiej piechoty. Gosiewski postanawia właśnie wtedy uderzyć na
wojsko szwedzkie, które doskonale broni się w okopach, ale jest łatwe do pokonania w otwartym
polu. Wojsko Gosiewskiego uderza na Szwedów, którzy opuścili okopy. Po pierwszej chwili
zagrożenia, w której żołnierze Babinicza zostali odcięci od reszty wojska przez ostrzeliwaną przez
Szwedów rzekę, a którą udało się przezwyciężyć dzięki doświadczeniu Babinicza rozpoczyna się
największe zwycięstwo wojsk polskich.
Dochodzi do starcia między Kmicicem i Bogusławem. Kmicic wygrywa. Kiedy ma zadać
śmiertelny cios, Bogusław mówi mu, że jeśli on zginie, zginie także Oleńka. Kmicic wydaje go
swoim Tatarom jako jeńca. Krewny Bogusława, który walczył po przeciwnej stronie - Michał
Radziwiłł - prosi o ocalenie i szacunek dla krewniaka. Kmicic nie chce się na to zgodzić, ale kiedy
obiecano mu, że Bogusław nie uniknie kary, przystaje na to. Wołodyjowski nie może darować
Kmicicowi, że nie zabił Bogusława. (Słuchaj mnie, Michale, zanim potępisz - odrzekł ponuro
Kmicic. - Miałem go już pod nogą i sztych trzymałem mu przy gardzieli, a wówczas wiesz, co mi ten
zdrajca rzekł?... Oto, że są rozkazy wydane, aby Oleńkę na gardle w Taurogach karano, jeśli on
zginie... com miał, nieszczęsny, czynić? Kupiłem jej życie za jego życie... Com miał czynić?... na
krzyż Chrystusów... Com miał czynić?). I przebaczenie uzyskał. Teraz wybiera się do Birż,
Wołodyjowski prosi pana Andrzeja (gdy już uwolni panny z rąk ludzi Bogusława), aby opiekował
się także Anusią.
Rozdział XXVI
Oleńce i Anusi udało się razem z Braunem przedostać do partii miecznika Tomasza Billewicza.
Razem z nim wracają do Laudy, która jest bardzo zniszczona. Zatrzymują się w ocalonym Lubiczu,
należącym niegdyś do Kmicica. Oleńka bardzo zle się czuje w tym domu. (Widzisz... nie mogę... Ty
szczęśliwa!... Twój Babinicz zacny, sławny... przed Bogiem... i ojczyzną... Ty szczęśliwa! Mnie się
nie wolno nawet modlić:.. Tu wszędy krew ludzka... zgliszcza! Żeby choć ojczyzny nie zdradził! żeby
się króla sprzedać nie podjął!... Ja poprzednio już wszystko przebaczyłam... w Kiejdanach... bom
myślała... bo miłowałam go... z całego serca!... Ale teraz nie mogę... O Boże miłosierny! nie
mogę!... Chciałabym sama nie żyć... i żeby on już nie żył!) Nadchodzą wieści, że Babinicz pokonał
Bogusława, że pali Prusy elektorskie, że spalił Taurogi... Anusia wysyła listy do Babinicza z prośbą
o ratunek, ponieważ zaczynają otaczać ich Szwedzi. Niestety obaj posłańcy, Braun i Jurko
Billewicz, wpadają w ręce nieprzyjaciół.
Rozdział XXVII
Sakowicz, który przejął list od Brauna, wysłał do Anusi list, podszywając się za Babinicza, w
którym napisał, że przybędzie do Wołmontowicz. Cała szlachta laudańska zgromadziła się w
Wołmontowiczach w oczekiwaniu na Babinicza. Zamiast wybawcy pojawił się jednak Sakowicz
oraz inne oddziały szwedzkie. Miecznik Billewicz broni się z ludzmi, jednak wobec
przeważających sił nie ma szans. W ostatniej chwili atakujących rozgramia Babinicz ze swoimi
ludzmi. Anusia, coraz bardziej zakochana w Babiniczu, czeka na niego. On jednak nie pojawia się,
ale jedzie dalej walczyć ze Szwedami. Na wieść o tym Anusia  zmieniła się w pokrzywę i
powtarzała sobie, iż pan Wołodyjowski jest równie wielkim kawalerem, a mniejszym grubianinem,
za to Oleńka przypomina, że może Babinicz dochowuje wierności pannie, w której się kocha.
Rozdział XXVIII
Wojska Babinicza odnoszą same sukcesy. Rozgramiają żołnierzy Hamiltona, przy którym znajduje
się drugi list do Babinicza napisany przez Anusię i wysłany przez Jurka Billewicza. Kiedy Kmicic
chce ruszyć do Oleńki, przybywa posłaniec z listem od Sapiehy, który wzywa go do Brześcia,
ponieważ Szwedzi podzielili z Rakoczym kraj i na Rzeczpospolitą nadciągają nowe siły Szwedów,
Węgrzynów, Siedmiogrodzian, Kozaków i Wołoszy. Kmicic w pierwszej chwili mówi, że nie
pojedzie. Jest to już jednak człowiek zupełnie przemieniony i niestawiający prywaty nad sprawy
ojczyzny. Modli się pod krzyżem i rusza do walki. Ty się, Panie, nie dziwuj, że mi żal, bom był w
wilię szczęśliwości mojej. Ale niech już tak będzie, jak Ty rozporządzisz! Teraz już rozumiem, żeś
mnie chciał doświadczyć, i dlategoś mnie jakoby na rozstajnych drogach postawił. Bądz jeszcze raz
wola Twoja. Ani się obejrzę za siebie! Tobie, Panie, fiaruję ten mój żal okrutny, te moje tęskności, to
moje ciężkie zmartwienie. Niechże mi wszystko będzie policzone za to, żem księcia Bogusława
oszczędził, nad czym płakała ojczyzna. Widzisz teraz, Panie, że to była ostatnia moja prywata. Już
więcej nie będę. Ojcze miłościwy! Ano jeszcze tę ziemię kochaną ucałuję, ano jeszcze nóżki Twoje
krwawe ścisnę... i idę, Chryste! Idę!... I poszedł.
Rozdział XXIX
Kraj po wielu bitwach wyzwolił się z nieprzyjacielskich rąk. Na jesieni 1657 roku miecznik
Billewicz przebywał z Oleńką i Anusią w Wodoktach, które odbudowywano, ponieważ miały
stanowić wiano klasztorne Oleńki. Do Lubicza przywieziony zostaje ciężko ranny Kmicic. Oleńka
modli się za jego duszę, nie potrafi jednak przebaczyć mu dawnych krzywd. ( - A przecie i książę
Bogusław już teraz królowi i Rzeczypospolitej służy - odpowiedziała z żalem panna. - Niechże im
Bóg obudwom przebaczy, a zwłaszcza temu, który krew rozlał... Ludzie wszelako zawsze będą mieli
prawo powiedzieć, że oto w chwili największego nieszczęścia, w chwili klęsk i upadku na tę
ojczyznę nastawali, a nawrócili się do niej dopiero wtedy, gdy nieprzyjaciołom powinęła się już
noga i gdy korzyść własna nakazywała ze zwycięzcą trzymać. Ot, w czym ich wina! Teraz już nie ma
zdrajców, bo nie ma zysku ze zdrady! Ale jaka w tym zasługa?... Zali nie nowy to dowód, że tacy
ludzie gotowi zawsze mocniejszemu służyć? Bóg by dał, Bóg by dał! żeby inaczej było, ale takich
win Magierów nie opłaci...(...) Nad chorążym orszańskim - mówiła dalej panna - ciąży jeszcze
straszniejszy niż na księciu Bogusławie zarzut, bo pan Kmicic ofiarował się przecie na króla rękę
podnieść, czego się sam książę przeląkł. Zali przypadkowy postrzał może to zmazać?... Tę rękę
pozwoliłabym sobie uciąć, gdyby tego nie było... ale to było, jest i nie odstanie się więcej! Bóg
widocznie zostawił mu życie właśnie dlatego, żeby mógł pokutować... Mój stryju! Mój stryju! toż
byśmy się oszukiwali sami, gdybyśmy chcieli w siebie wmówić, że on jest czysty. I co stąd za zysk?
Zali sumienie da się oszukać? )
Rozdział XXX
Kmicic dochodzi do zdrowia. Jedzie do kościoła w Upicie, gdzie spotyka Oleńkę. W czasie mszy
odczytany zostaje list rehabilitujący Kmicica od króla Jana Kazimierza, który przywiozła
powracająca chorągiew laudańska z Wołodyjowskim i Zagłobą. ((...) Przeto my (czytał dalej)
rozważywszy wszystkie jego zasługi względem naszego majestatu i ojczyzny tak niezmierne, że i syn
większych ojcu i matce oddać by nie mógł, postanowiliśmy je w tym liście naszym promulgować,
ażeby tak wielkiego kawalera, wiary, majestatu i Rzeczypospolitej obrońcę nieżyczliwość ludzka
dłużej już nie ścigała, lecz aby przynależną cnotliwym chwałą i powszechną miłością okryty
chodził. Nim zaś sejm następny, chęci te nasze potwierdzając, wszelką zmazę z niego zdejmie, i nim
starostwem upickim, które vacat, nagrodzić go będziem mogli, prosim uprzejmie nam miłych
obywatelów starostwa naszego żmudzkiego, aby te słowa nasze w sercach i umysłach zatrzymali,
które nam sama iustitia, fundamentum regnorum, przesłać, ku ich pamięci, nakazała.) Lauda
całkowicie wybacza Kmicicowi krzywdy, które wyrządził jej w przeszłości. Oleńka wyrzuca sobie,
że nie potrafiła wcześniej wybaczyć Kmicicowi ani modlić się za niego ( - Jędruś! Ran twoich
niegodnam całować!). Następują huczne zaręczyny dwóch par: Oleńki i Kmicica oraz Anusi i
Wołodyjowskiego w Wodoktach. (przemowa Zagłoby: Do cię zwracam się, cny panie Andrzeju, i
do cię, stary druhu, panie Michale! Nie dość było piersi nadstawiać, krew rozlewać, nieprzyjaciół
wycinać! Nie skończony trud wasz, bo gdy siła ludzi czasu tej okrutnej wojny poległo, musicie teraz
nowych obywatelów, nowych obrońców tej miłej Rzeczypospolitej przysporzyć, do czego, tuszę, nie
zbraknie wam męstwa ni ochoty! Mości panowie! na cześć onych przyszłych pokoleń! Niechże im
Bóg błogosławi i pozwoli ustrzec tej spuścizny, którą im odrestaurowaną naszym trudem, naszym
potem i naszą krwią zostawujem. Niech, gdy ciężkie czasy nadejdą, wspomną na nas i nie desperują
nigdy, bacząc na to, że nie masz takowych terminów, z których by się viribus unitis przy boskich
auxiliach podnieść nie można.).Kmicic brał udział w jeszcze jednej wojnie, a pózniej osiadł na stałe
w Wodoktach o został nagrodzony starostwem upickim.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
potop streszczenie(2)
streszczenie potop
POTOP opracowanie i streszczenie
BORODO STRESZCZENIE antastic pl
WESELE streszczenie szczegółowe i boh
notatek pl irydion streszczenie utworu
streszczenie raportu pzh dla portalu
Streszczenie Pieśni VI Iliady
sienkiewicz potop
BAZY DANYCH Streszczenie z wykładów
Potop jako powieść ku pokrzepieniu serc
Streszczenie
Świętoszek streszczenie
2 Kamizelka streszczenie
Streszczenie Pana Kleksa

więcej podobnych podstron